Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Oprócz grania na PC i konsolach uwielbiam także czytać książki (co widać po mojej domowej bibliotece). Tym razem w moje ręce wpadła powieść Skrzydła furii. Spider-Man. Miles Morales autorstwa Morris Brittney będąca oficjalnym prequelem do tytułowej gry.

O ile sama gra od razu "wrzuca nas" w buty Milesa, który już wspólnie z Peterem Parkerem walczy z przestępczością, tak w przypadku książki poznajemy młodego Nowojorczyka, który dopiero szkoli się na superbohatera. Do tego chłopak próbuje poradzić sobie z traumą po utracie ojca, jednocześnie przeżywa typowo nastoletnie rozterki. To bardzo osobista historia, która nie skupia się wyłącznie na potyczkach z bandytami, ale przede wszystkim opowiada o najgorszej walce, która toczy się wewnątrz każdego z nas. Zwłaszcza gdy nie wiemy, gdzie jest nasze miejsce na świecie lub jakimi ludźmi chcemy być.

Skrzydła furii. Spider-Man. Miles Morales to świetna pozycja zarówno dla osób, które jeszcze nie miały styczności z samą grą, jak i dla fanów Pająka (lub w tym przypadku Pająków). WeźżeCzytaj! Bo warto.

Oprócz grania na PC i konsolach uwielbiam także czytać książki (co widać po mojej domowej bibliotece). Tym razem w moje ręce wpadła powieść Skrzydła furii. Spider-Man. Miles Morales autorstwa Morris Brittney będąca oficjalnym prequelem do tytułowej gry.

O ile sama gra od razu "wrzuca nas" w buty Milesa, który już wspólnie z Peterem Parkerem walczy z przestępczością, tak w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Marvin to pełnokrwisty thriller psychologiczny dla ludzi o mocnych nerwach. Jeżeli podobała wam się książka Milczenie owiec albo seria filmów Piła, to ta powieść jest właśnie dla was. Autorka nie owija w bawełnę i serwuje nam historie dwóch pacjentów, które mrożą krew w żyłach.

Całą opinię znajdziecie na stronie - https://popbookownik.pl/nieskonczenie-dobry-czlowiek-marvin-recenzja-ksiazki/

Marvin to pełnokrwisty thriller psychologiczny dla ludzi o mocnych nerwach. Jeżeli podobała wam się książka Milczenie owiec albo seria filmów Piła, to ta powieść jest właśnie dla was. Autorka nie owija w bawełnę i serwuje nam historie dwóch pacjentów, które mrożą krew w żyłach.

Całą opinię znajdziecie na stronie -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cofnijmy się do XIX wieku, epoki wiktoriańskiej w Anglii. Na Baker Street urzęduje jeden z najsławniejszych i najdroższych detektywów wszechczasów – Sherlock Holmes. Wraz ze swoim partnerem, doktorem Watsonem, w rozwiązywaniu zagadek nie mają sobie równych. Niestety nie wszystkich stać na usługi tych panów. Dlatego ci mniej zamożni zwracają się do niejakiego Williama Arrowooda’a, którego biuro znajduje się w południowej części Londynu. I właśnie o tym detektywie postanowił napisać Mick Finlay w swojej najnowszej powieści. Oczywiście on również posiada swojego osobistego asystenta, Normana Barnett’a z wykształcenia prawnika. Co więc łączy Holmesa i Arrowooda, oprócz uprawianej profesji? Rywalizacja! Ale czy William Arrowood jest tak samo dobry, jak sławny Sherlock Holmes? O tym postanowiłam się sama przekonać i dlatego sięgnęłam po książkę Finlaya, która zapowiadała się naprawdę interesująco.

Cała opinia znajduje się na blogu: http://jar-of-books.blogspot.com/2018/04/detektyw-arrowood-mick-finlay.html

Cofnijmy się do XIX wieku, epoki wiktoriańskiej w Anglii. Na Baker Street urzęduje jeden z najsławniejszych i najdroższych detektywów wszechczasów – Sherlock Holmes. Wraz ze swoim partnerem, doktorem Watsonem, w rozwiązywaniu zagadek nie mają sobie równych. Niestety nie wszystkich stać na usługi tych panów. Dlatego ci mniej zamożni zwracają się do niejakiego Williama...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przemoc domowa kojarzy się z siłą, fizycznością, ciałem. Powstające po uderzeniu ślady, siniaki dają temu dobitny, namacalny wyraz. Najczęściej ofiarami padają kobiety i dzieci, ale nie zawsze. Najistotniejszą sprawą jest to, że w większości przypadków dręczony człowiek godzi się na takie traktowanie. Często ze wstydu przed własną bezsilnością, ze strachu o życie, ale również z przywiązania do drugiej osoby – obojętnie, jak bardzo źle ta by jej nie traktowała. Albo też ofiara nie wie, gdzie szukać pomocy.

Cała recenzja znajduje się na portalu http://popbookownik.pl/przemoc-rodzi-przemoc-w-obcej-skorze-recenzja-ksiazki/

Przemoc domowa kojarzy się z siłą, fizycznością, ciałem. Powstające po uderzeniu ślady, siniaki dają temu dobitny, namacalny wyraz. Najczęściej ofiarami padają kobiety i dzieci, ale nie zawsze. Najistotniejszą sprawą jest to, że w większości przypadków dręczony człowiek godzi się na takie traktowanie. Często ze wstydu przed własną bezsilnością, ze strachu o życie, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Chociaż książki młodzieżowe już dawno przestały mnie interesować, to nie mogłabym przejść obojętnie obok powieści Brandona Sandersona. Nawet, jeżeli byłaby to ilustrowana bajka dla dzieci. Ten pisarz posiada niebywały dar do pisania, który sprawia, że każde jego dzieło jest swoistą ucztą dla wyobraźni. I tak też było w przypadku Piasku Raszida – pierwszego tomu cyklu Alcatraz kontra Bibliotekarze. Przy lekturze tej książki bawiłam się wyśmienicie i z przyjemnością wracam myślami do czasu spędzonego z Alcatrazem Smedry. Oczywiście, samo wydawnictwo szybko nie dało nam o nim zapomnieć, bo już dwa miesiące później zaserwowali nam kolejną część. Kości skryby - to właśnie o niej postaram się wam nieco opowiedzieć.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/07/kosci-skryby-brandon-sanderson.html

Chociaż książki młodzieżowe już dawno przestały mnie interesować, to nie mogłabym przejść obojętnie obok powieści Brandona Sandersona. Nawet, jeżeli byłaby to ilustrowana bajka dla dzieci. Ten pisarz posiada niebywały dar do pisania, który sprawia, że każde jego dzieło jest swoistą ucztą dla wyobraźni. I tak też było w przypadku Piasku Raszida – pierwszego tomu cyklu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przyznam się szczerze, że jest to moja pierwsza książka z gatunku steampunk. Nigdy wcześniej nie miałam okazji sięgnąć po takie powieści, chociaż wiele o nich słyszałam. Te wszystkie fascynujące maszyny i klimat rewolucji przemysłowej, powinny już wcześniej przyciągnąć moją uwagę. Zwłaszcza, że jestem fankom serii gier Syberia, a przecież to jest czysty steampunk! Dlatego, gdy Wydawnictwo Sine Qua Non, wydało już którąś z kolei książkę w tym gatunku, w końcu musiałam się skusić! Trzeba przecież wszystkiego w życiu spróbować. Padło więc na Wilczą godzinę litewskiego pisarza Andriusa Tapinasa. Czy zafascynował mnie ten świat? O tym w poniższej opinii.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/07/wilcza-godzina-andrius-tapinas.html

Przyznam się szczerze, że jest to moja pierwsza książka z gatunku steampunk. Nigdy wcześniej nie miałam okazji sięgnąć po takie powieści, chociaż wiele o nich słyszałam. Te wszystkie fascynujące maszyny i klimat rewolucji przemysłowej, powinny już wcześniej przyciągnąć moją uwagę. Zwłaszcza, że jestem fankom serii gier Syberia, a przecież to jest czysty steampunk! Dlatego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Trochę czasu już minęło, odkąd odłożyłam książkę na półkę. Musiałam nieco ochłonąć po wydarzeniach z tego tomu. I chociaż spodziewałam się, że niektóre wątki mogą potoczyć w taki sposób, to jednak Joseph Delaney wciąż potrafi zaskoczyć zupełnie czymś nowym. Dlatego tak uwielbiam serię Kroniki Wardstone i jej kontynuację Kroniki Gwiezdnej Klingi. Tę pierwszą zaczynałam mając trzynaście lat i do dzisiaj jestem wierną fanką pisarza i z wypiekami na twarzy śledzę koleje losów ulubionych bohaterów. Dzisiaj pragnę wam przedstawić Mroczną armię.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/07/mroczna-armia-joseph-delaney.html

Trochę czasu już minęło, odkąd odłożyłam książkę na półkę. Musiałam nieco ochłonąć po wydarzeniach z tego tomu. I chociaż spodziewałam się, że niektóre wątki mogą potoczyć w taki sposób, to jednak Joseph Delaney wciąż potrafi zaskoczyć zupełnie czymś nowym. Dlatego tak uwielbiam serię Kroniki Wardstone i jej kontynuację Kroniki Gwiezdnej Klingi. Tę pierwszą zaczynałam mając...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Śmierć na żywo Marshall Karp, James Patterson
Ocena 6,6
Śmierć na żywo Marshall Karp, Jame...

Na półkach: , , ,

NYPD RED to wyjątkowy oddział policji, z którym zdążyłam zżyć się przez trzy tomy. Akcje prowadzone przez policjantów śledziłam z zapartym tchem i nigdy do końca nie mogłam odgadnąć, kto kryje się za tajemniczymi zabójstwami. Bardzo się ucieszyłam, kiedy usłyszałam o premierze kolejnej części. Czym prędzej poprosiłam wydawnictwo o egzemplarz i przystąpiłam do lektury. Niestety, podczas czytania mój entuzjazm nieco opadł. Tym razem duet Patterson&Karp nie dopracował zbytnio szczegółów, przez co lektura często mi się nużyła. Chociaż sam opis zapowiadał ciekawą historię.

Cała opinia: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/05/smierc-na-zywo-james-patterson.html

NYPD RED to wyjątkowy oddział policji, z którym zdążyłam zżyć się przez trzy tomy. Akcje prowadzone przez policjantów śledziłam z zapartym tchem i nigdy do końca nie mogłam odgadnąć, kto kryje się za tajemniczymi zabójstwami. Bardzo się ucieszyłam, kiedy usłyszałam o premierze kolejnej części. Czym prędzej poprosiłam wydawnictwo o egzemplarz i przystąpiłam do lektury....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kojarzycie serię Alicja w krainie zombie, która przed paroma laty była rozchwytywana przez czytelników? Otóż po długim czasie oczekiwania, Gena Showalter powraca z kolejną książką. Tym razem autorka postanowiła przenieść nas w zupełnie inną rzeczywistość. I chociaż do tej pory nie mogłam się oderwać od twórczości Showalter, tak Firstlife. Pierwsze życie nie było do końca tym, czego się spodziewałam. Być może, moje zbyt wygórowane oczekiwania wobec tej powieści spowodowały, że źle się do niej zabrałam. Zamiast po prostu spędzić przy niej miłe popołudnie, krzywiłam się nad każdym nielogicznym błędem. Pomimo tego, nadal pozostaje ona przyjemną lekturą. Za chwilę się o tym przekonacie.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/03/firstlife-pierwsze-zycie-gena-showalter.html

Kojarzycie serię Alicja w krainie zombie, która przed paroma laty była rozchwytywana przez czytelników? Otóż po długim czasie oczekiwania, Gena Showalter powraca z kolejną książką. Tym razem autorka postanowiła przenieść nas w zupełnie inną rzeczywistość. I chociaż do tej pory nie mogłam się oderwać od twórczości Showalter, tak Firstlife. Pierwsze życie nie było do końca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Brandona Sandersona możecie kojarzyć dzięki takim książkom jak „Z mgły zrodzony” czy „Droga Królów”. To jedynie dwa tytuły spośród pisarskiego dorobku autora, a jest on zaiste imponujący. Moja półka ugina się pod ciężarem obszernych tomiszczów i nieco krótszych powieści. Pragnę skolekcjonować wszystkie jego dzieła, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że to prawie niemożliwe. Na razie zadowalam się tymi, które wyszły w Polsce. I nie tak dawno miała premierę kolejna książka, tym razem przeznaczona dla nieco młodszych czytelników. „Piasek Raszida” bo właśnie o nim tutaj mowa, to pierwszy tom serii „Alcatraz kontra bibliotekarze”. Spodziewałam się czegoś na kształt popularnego serialu „Bibliotekarze” emitowanego przez stację TNT i oczywiście dostałam coś zgoła innego.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/02/piasek-raszida-brandon-sanderson.html

Brandona Sandersona możecie kojarzyć dzięki takim książkom jak „Z mgły zrodzony” czy „Droga Królów”. To jedynie dwa tytuły spośród pisarskiego dorobku autora, a jest on zaiste imponujący. Moja półka ugina się pod ciężarem obszernych tomiszczów i nieco krótszych powieści. Pragnę skolekcjonować wszystkie jego dzieła, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że to prawie niemożliwe....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Moja przygoda z twórczością Anety Jadowskiej zaczęła się właśnie od „Cyklu o Nikicie”. Pierwszy tom „Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” do pewnego stopnia zawładnął moją wyobraźnią. Bardzo byłam ciekawa dalszych losów Nikity i gdy tylko ukazała się kontynuacja, zapragnęłam jak najszybciej ją przeczytać. Z przyjemnością powróciłam do magicznego świata stworzonego przez autorkę, gdzie żarłoczne trolle, olbrzymy, czy magiczne kruki Odyna czyhają na nieuważnych podróżników. Nim jednak o tym, zapoznajcie się z zarysem fabuły, który znajduje się również na stronie wydawnictwa.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/02/akuszer-bogow-aneta-jadowska.html

Moja przygoda z twórczością Anety Jadowskiej zaczęła się właśnie od „Cyklu o Nikicie”. Pierwszy tom „Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” do pewnego stopnia zawładnął moją wyobraźnią. Bardzo byłam ciekawa dalszych losów Nikity i gdy tylko ukazała się kontynuacja, zapragnęłam jak najszybciej ją przeczytać. Z przyjemnością powróciłam do magicznego świata stworzonego przez autorkę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Sięgając po tę pozycję, kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. Bazowałam tylko na opisie przysłanym mi przez wydawnictwo. Byłam więc przygotowałam na powieść historyczną, w której rzeczywistość przeplata się z elementami fantasy. Ale już po pierwszym rozdziale wiedziałam, że nie będzie to zwyczajna lektura do „herbatki”. Kolejne tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. „Sigrid” to niezwykła opowieść o zamierzchłych czasach wikingów, chrystianizacji i podbojach Europy przez różne plemiona. Zainteresowani? To koniecznie zapoznajcie się z całą opinią.

Cała opinia: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/02/sigrid-johanne-hildebrandt.html

Sięgając po tę pozycję, kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. Bazowałam tylko na opisie przysłanym mi przez wydawnictwo. Byłam więc przygotowałam na powieść historyczną, w której rzeczywistość przeplata się z elementami fantasy. Ale już po pierwszym rozdziale wiedziałam, że nie będzie to zwyczajna lektura do „herbatki”. Kolejne tylko utwierdziły mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Są takie książki, do których podchodzi się z pewną dozą niepewności. Zwłaszcza, gdy nie jest to rodzaj literacki, w jakim się gustuje. Wtedy najczęściej prosimy inne osoby o opinię danej powieści. W ten właśnie sposób zwróciłam uwagę na „Takie rzeczy tylko z mężem”. Ta pozycja przykuła moją uwagę przede wszystkim opisem, będącym swoistym zaproszeniem do zabawnej lektury o miłości, rodzinie i szarej codzienności. Obiecano mi porządną dawkę uśmiechu i udało się dotrzymać danego słowa. Teraz przyszła kolej na kontynuowanie przygód Zuzanny w powieści zatytułowanej „Kobiety wzdychają częściej”.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/02/kobiety-wzdychaja-czesciej-agata.html

Są takie książki, do których podchodzi się z pewną dozą niepewności. Zwłaszcza, gdy nie jest to rodzaj literacki, w jakim się gustuje. Wtedy najczęściej prosimy inne osoby o opinię danej powieści. W ten właśnie sposób zwróciłam uwagę na „Takie rzeczy tylko z mężem”. Ta pozycja przykuła moją uwagę przede wszystkim opisem, będącym swoistym zaproszeniem do zabawnej lektury o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Zeszły rok okazał się porażką, jeżeli chodzi o literaturę obyczajową. Przeczytałam dużo książek z tego rodzaju i niemal każda znudziła mnie do tego stopnia, że miałam ochotę odłożyć ją na półkę i nigdy więcej do niej nie wracać. Jednak było kilka perełek, które naprawdę mną wstrząsnęły. Wśród nich znalazła się książka Agnieszki Lis, pt. „Pozytywka”. To właśnie dzięki tej pozycji nie straciłam jeszcze wiary w polskich autorów piszących powieści obyczajowe. I kiedy na rynku ukazała się „Karuzela”, koniecznie musiałam po nią sięgnąć. Byłam niemal pewna, że nie zawiodę się na tej lekturze.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/01/karuzela-agnieszka-lis.html

Zeszły rok okazał się porażką, jeżeli chodzi o literaturę obyczajową. Przeczytałam dużo książek z tego rodzaju i niemal każda znudziła mnie do tego stopnia, że miałam ochotę odłożyć ją na półkę i nigdy więcej do niej nie wracać. Jednak było kilka perełek, które naprawdę mną wstrząsnęły. Wśród nich znalazła się książka Agnieszki Lis, pt. „Pozytywka”. To właśnie dzięki tej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Naprawdę długo musiałam czekać na wydanie Bezkresu magii. Chyba nigdy czas mi się tak nie dłużył w oczekiwaniu na książkę. Oczywiście po drodze były jeszcze wznowienia Rozjemcy i Elantris, jednak najlepsze dopiero miało nadejść. I kiedy wydawnictwo zapowiedziało ten zbiór opowiadań, z niecierpliwością odliczałam dni do jego premiery. I uwierzcie mi: było warto! Dziewięć tekstów mistrza Sandersona zebranych w jednym miejscu i opatrzonych pięknymi ilustracjami. To perełka w zbiorze prawdziwego wielbiciela twórczości pisarza! Jeżeli jeszcze nie jesteście przekonani, czy warto sięgnąć po tę pozycję to zapoznajcie się z całą opinią.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/01/bezkres-magii-brandon-sanderson.html

Naprawdę długo musiałam czekać na wydanie Bezkresu magii. Chyba nigdy czas mi się tak nie dłużył w oczekiwaniu na książkę. Oczywiście po drodze były jeszcze wznowienia Rozjemcy i Elantris, jednak najlepsze dopiero miało nadejść. I kiedy wydawnictwo zapowiedziało ten zbiór opowiadań, z niecierpliwością odliczałam dni do jego premiery. I uwierzcie mi: było warto! Dziewięć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nadeszła pora, aby Endgame dobiegło końca. Ta fenomenalna multimedialna przygoda zawładnęła nie tylko wielbicieli dobrej fantastyki, ale również graczy na całym świecie. W końcu kto nie oprze się pokaźnej sumce 3 000 000 $, którą można zgarnąć za niewielki wysiłek umysłowy. Wystarczy trochę pomyśleć, a pieniądze zasilą wasze konto. Ale trylogia Endgame to nie tylko łamigłówki i zagadki do rozwiązania. To również opowieść o dwunastu graczach, w rękach których spoczywają losy całego świata. Do tego książka opatrzona jest wieloma ilustracjami, mających za zadanie nakierować uczestników zabawy na odpowiedzi niezbędne do ukończenia wyzwania. Już samo to powinno wystarczyć, aby sięgnąć po tę niezwykłą książkę.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/01/endgame-reguy-gry-james-frey-nils.html

Nadeszła pora, aby Endgame dobiegło końca. Ta fenomenalna multimedialna przygoda zawładnęła nie tylko wielbicieli dobrej fantastyki, ale również graczy na całym świecie. W końcu kto nie oprze się pokaźnej sumce 3 000 000 $, którą można zgarnąć za niewielki wysiłek umysłowy. Wystarczy trochę pomyśleć, a pieniądze zasilą wasze konto. Ale trylogia Endgame to nie tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Veronica Roth jest znaną pisarką, a swój sukces zawdzięcza bestsellerowemu cyklowi Niezgodna. To właśnie pierwsza powieść pod tym samym tytułem była jej debiutem literackim. Tą serią podbiła nie tylko serca czytelników na całym świecie, ale również wielbicieli dobrego kina. Wielu fanów z niecierpliwością wyczekiwało wiadomości o kolejnym tytule, który wyjdzie spod pióra autorki. W grudniu ubiegłego roku, Wydawnictwo Jaguar zdradziło nam długo skrywany sekret – Naznaczeni śmiercią Veronici Roth. Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w okładce, ale jak wiadomo nie ocenia się po niej książki, więc dopiero opis sprawił, że zapragnęłam jak najszybciej dostać ją w swoje ręce. I tak się stało! To był doskonały prezent na gwiazdkę, ponieważ otrzymałam egzemplarz recenzencki dzień przed wigilią! Z tego powodu mogłam cieszyć się lekturą książki i poznać zakończenie przed wszystkimi innymi! A teraz Wy przekonacie się, czy warto po nią sięgnąć.

Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/01/przedpremierowo-naznaczeni-smiercia.html

Veronica Roth jest znaną pisarką, a swój sukces zawdzięcza bestsellerowemu cyklowi Niezgodna. To właśnie pierwsza powieść pod tym samym tytułem była jej debiutem literackim. Tą serią podbiła nie tylko serca czytelników na całym świecie, ale również wielbicieli dobrego kina. Wielu fanów z niecierpliwością wyczekiwało wiadomości o kolejnym tytule, który wyjdzie spod pióra...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Są takie serie, które ciągnął się bez końca, ale ma się do nich pewien sentyment. Kiedy wychodzą następne tomy, biegnie się do księgarni, byleby tylko poznać kolejne losy naszych ulubionych literackich postaci. Taki właśnie problem mam ze Zwiadowcami. Rozpoczęłam przygodę z nimi jako nastolatka, a teraz jako dorosła kobieta powinnam czuć znużenie podczas ich lektury. Nic bardziej mylnego! Biorąc do ręki każdą kolejną powieść osadzoną w tym świecie wiem, że za chwilę przeżyję najlepsze chwile spędzone z bohaterami, z którymi zdążyłam się już bardzo zżyć przez tak długi czas. Niewątpliwie temu pisarzowi nie braknie pomysłów, a mi cierpliwości w oczekiwaniu na kolejne wędrówki tytułowych zwiadowców.

Po ucieczce Morgaratha w Araluenie zapanował względny pokój. Duncan wstąpił na tron i spodziewa się potomka, a Halt został przydzielony do lenna Redmont, gdzie pełni funkcje zwiadowcy. Zdradziecki baron jednak nie próżnuje – w Górach Deszczu i Nocy szkoli armię niebezpiecznych bestii, zwanych wargalami. Co najgorsze, kontroluje ich za pomocą myśli. Aby dowiedzieć się, z czym przyjdzie zmierzyć się młodemu królowi, Halt postanawia wspiąć się na nieujarzmione dotąd urwiska. Nie spodziewa się jednak, że na tym zapomnianym przez Boga płaskowyżu, odnajdzie nie tylko wrogą armię, ale również sojusznika, który pomoże mu poruszać się pośród skalistego i jałowego krajobrazu. Tymczasem drugi zwiadowca Crowley dostaje równie ważną misje – odeskortowanie królowej do leczniczych źródeł przy Opactwie Woldon, gdzie powinna bezpiecznie urodzić następcę tronu. W czasie drogi napotykają na liczne przeszkody, między innymi bandy rabusiów, którzy tylko czekają na taką okazję. Zbliżająca się nieubłaganie wojna nie będzie jedynym zmartwieniem zwiadowców. Widmo śmierci czyha tuż za rogiem i wkrótce zbierze swoje żniwa.

To już druga z przygód Halta i Crowleya za ich młodych lat. I przyznam szczerze, że ta dylogia zatytułowana Wczesne lata jest o wiele bardziej ciekawa, niż ostatnie części Zwiadowców. Coś, czego mi w nich brakowało to dreszczyku emocji. I dopiero cofając się o kilka lat wstecz, autor dostarczył mi takich samych wrażeń, jakie towarzyszyły mi podczas lektury Ruiny Gorlanu. Z przyjemnością obserwowałam odbudowę Korpusu Zwiadowców czy przygotowania do ostatecznej bitwy z Morgarathem. Mamy przyjemność poznać również losy Gilana nim wstąpił w szeregi zwiadowców.

Z przyjemnością czytało mi się słowne potyczki głównych bohaterów. Cięty język Halta i dokuczającego mu Crowleya, stanowią nieodłączny element tej powieści. To oni napędzają całą akcję i planują kolejne intrygi, mające na celu zniweczenie planów Czarnego Lorda. Jednak po drodze sami wpadają w tarapaty i bez pomocy sojuszników się nie obejdzie. Co zauważyłam: Halt w tych dwóch tomach uśmiecha się częściej, niż w całej serii Zwiadowców. Być może jest to zasługa pięknej kurierki Pauline, której jedno spojrzenie wystarczy, aby roztopić serce zgorzkniałemu zwiadowcy. Jak już wcześniej wspominałam, widmo śmierci czyha tuż za rogiem – tak, w tym tomie ukazane zostały wydarzenia, które wpłynęły na niektóre osoby, a efekty mogliśmy podziwiać podczas przygód Willa. To tylko sprawiło, że książka stała się bardziej dojrzała i pełna ważnych aspektów.

Naprawdę żałuję, że dylogia Wczesne lata dobiegła końca. Chciałabym poznać więcej przygód tych dwóch zwiadowców. Cóż, może autor znowu czymś zaskoczy i niedługo zaserwuje nam kolejny tom z tego świata. Osobiście wolałabym poznać jakąś nieopowiedzianą dotąd historię, niż kontynuować naukę Madelyn – co swoją drogą było już trochę naciąganym tematem. Ale Turniej w Gorlanie i Bitwę na wrzosowiskach mogę polecić Wam z czystym sumieniem! I obojętnie, czy przeczytacie je przed Zwiadowcami, czy po ich lekturze. W niczym nie zaszkodzi, jeżeli nie będziecie znać wydarzeń z pierwotnej serii. Tym samym unikniecie spoilerów i zapewnicie sobie jeszcze więcej emocji podczas lektury!

http://jar-of-books.blogspot.com/

Są takie serie, które ciągnął się bez końca, ale ma się do nich pewien sentyment. Kiedy wychodzą następne tomy, biegnie się do księgarni, byleby tylko poznać kolejne losy naszych ulubionych literackich postaci. Taki właśnie problem mam ze Zwiadowcami. Rozpoczęłam przygodę z nimi jako nastolatka, a teraz jako dorosła kobieta powinnam czuć znużenie podczas ich lektury. Nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wilkołaki, wampiry, czarownice – schowajcie się! Drogie zombie lepiej pozostańcie pod ziemią, bo oto nadciągają dżiny! Te niebezpieczne kreatury podbiją wkrótce Ziemię i zniewolą całą ludzkość, zamykając ich za bramą, którą będą strzegły potwory, o jakich nam się dotąd nie śniło. Taki właśnie świat przedstawił nam Joseph Delaney w pierwszym tomie trylogii Arena 13 o tym samym tytule. I chociaż powinnam wyrosnąć już z powieści adresowanych bardziej do młodzieży, to jednak ten autor przyciąga mnie jak ćmę do ognia. Na każdą jego kolejną książkę czekam z wielkim zniecierpliwieniem, a gdy już wpadnie w moje ręce, od razu przystępuję do lektury. Tak było też i w tym przypadku, bo zakończenie poprzedniej części pozostawiło po sobie mnóstwo pytań i mętlik w głowie.

Pierwszy sezon walk w Kole dobiegł końca, a wraz z nim nastąpiła przerwa w nauce dla Leifa – młodego mężczyzny, który przygotowuje się do walk na Arenie 13. Chłopak jednak nie zamierza próżnować i postanawia odnaleźć krainę zamieszkaną przez genthajczyków, rodaków jego ojca. Gdy mu się to udaje, spotyka go jednak wielki zawód. Dzielni Genthai nie chcą pośród siebie mieszańca i zmuszają go do ciężkiej pracy. Mało tego! Aby udowodnić swoją wartość, Leif musi stanąć do walki z trigladą krwiożerczych wilkomorów i w tym samym czasie bronić osieroconą dziewczynkę. Chłopak wygrywa starcie i przyjmuje honorowy tatuaż, który do końca życia będzie oznaką tego, że w jego żyłach płynie genthajska krew. W końcu nadszedł czas powrotu do Gindeen, aby kontynuować swoją naukę pod okiem Tyrona. Tam czeka go nie tylko niechęć ze strony mieszkańców, ale również Hob, żądny jego krwi i… głowy.

Wydawać by się mogło, że to kolejna postapokaliptyczna powieść, w której ludzie zmuszeni są do ugięcia się przed nowym Imperium i schodzą do podziemia, gdzie szykują bunt przeciwko rządzącym. Nie chcą być dłużej niewolnikami na własnej Ziemi i szykują broń, która pomoże im pokonać dżiny – chociaż ich poprzednikom (którzy posiadali bardziej zaawansowaną technologię) to się nie udało. I tak pokrótce się dzieje w tej książce, ale to nie oznacza, że autor podąża utartymi już ścieżkami. To, czego z pewnością nie można odmówić Delaneyowi, to pomysłowości i odwagi do tego, by łamać schematy i z czegoś genialnie prostego robić rzeczy niezwykle skomplikowane. Dlatego bardzo cieszę się z tego, że na końcu książki znajduje się słownik, do którego mogę zaglądać w każdej chwili, aby przypomnieć sobie, czym w końcu były te ulumy czy wurdy.

Po wizycie u genthajczyków, wyraźnie obserwujemy przemianę głównego bohatera, Leifa. Nie tylko dorasta na naszych oczach, nabiera mięśni i rozumu (w pierwszym tomie uważałam go za nieopierzonego młodzieńca), ale również potrafi nazwać swoje uczucia, jakie żywi do Kwin – córki Tyrona. I chociaż nadal za namową dziewczyny potrafi wyprawiać najróżniejsze głupstwa, to jednak dwa razy się zastanowi, czy mu się to opłaca. Ostatecznie i tak ulega jej urokowi, ale robi to, aby zdobyć serce ukochanej – albo przynajmniej większą uwagę. Zauważyłam również, że mistrz chłopaka darzy go większym szacunkiem. Pomimo błędów, jakie nieustannie popełnia młody uczeń, potrafi mu wybaczyć, a nawet stanąć w jego obronie. To jest największa zmiana w zachowaniu Tyrona, który niemal traktuje Leifa jak własnego syna – prawie, ale nie do końca. Natomiast Kwin nadal pozostaje buntowniczką, za którą uganiają się chłopcy. Na złość ojcu, wytatuowała sobie na czole trzynastkę, którą niegdyś mieli również zawodnicy z Areny 13.

Rytuał to niewątpliwie udana kontynuacja pierwszego tomu. Nie zabrakło pojedynków, rozlewu krwi i niezwykłej przygody. Ale ostrzegam! Trzeba bardzo uważać na tego autora! Potrafi on skutecznie uśpić naszą czujność, by za chwilę brutalnie wyrwać nas z odrętwienia. Szczerze polecam każdemu miłośnikowi fantastyki, a zwłaszcza młodzieży szukającej mocnych wrażeń! Nie potrzeba wychodzić z domu, wystarczy tylko sięgnąć po tę książkę.

http://jar-of-books.blogspot.com/2016/12/rytua-joseph-delaney.html

Wilkołaki, wampiry, czarownice – schowajcie się! Drogie zombie lepiej pozostańcie pod ziemią, bo oto nadciągają dżiny! Te niebezpieczne kreatury podbiją wkrótce Ziemię i zniewolą całą ludzkość, zamykając ich za bramą, którą będą strzegły potwory, o jakich nam się dotąd nie śniło. Taki właśnie świat przedstawił nam Joseph Delaney w pierwszym tomie trylogii Arena 13 o tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Amerykańska nagroda Hugo to jedna z najbardziej prestiżowych nagród, jaką może otrzymać pisarz za swoją twórczość. Neil Gaiman posiada na swoim koncie już kilka takich statuetek, a jego dzieła zachwycają mnie za każdym razem. Dlaczego o tym wspominam? Otóż N.K. Jemisin wraz ze swoją powieścią zatytułowaną „Piąta pora roku”, jest tegoroczną laureatką tego odznaczenia, oraz została nominowana do takich nagród jak Nebula i Locus. Już samo to powinno zachęcić czytelnika do sięgnięcia po tę pozycję, aby przekonać się, czy rzeczywiście zasługuje ona na swoje wyróżnienia. Tak właśnie postanowiłam zrobić i dzięki temu macie okazję zapoznać się z moją opinią na temat tej książki.

Nadeszła Piąta pora roku, a wraz z nią długa zima. Wydarzenia to zapoczątkował potężny wybuch wulkanu, wskutek którego doszło do trzęsienia ziemi, a światło słoneczne przysłonił gęsty dym. Jakby tego było mało, utworzyła się wielka rozpadlina biegnąca przez sam środek kontynentu. W takim świecie przyszło żyć Essun, dla której koniec świata rozpoczął się od śmierci syna i porwania córki. Do tego kobieta jest górotworem, co oznacza że może wpływać na zdarzenia sejsmiczne. Aby przetrwać, musi zmierzyć się nie tylko z siłami natury, ale również z zorganizowaną społecznością, która nie dopuszcza do swojego grona słabych ludzi. Przemierzając powoli umierający świat w poszukiwaniu córki, Essun nie cofnie się przed niczym. Nawet, jeżeli miałaby sprowadzić na Ziemię kolejne kataklizmy.
Oprócz głównej bohaterki poznajemy jeszcze losy dwóch postaci: Sjen – młodą dziewczynę, która pragnie zostać górotwórcą, oraz Damayę – wyrzutka z nadnaturalnymi zdolnościami. Z pozoru ich historie nie mają nic ze sobą wspólnego, ale na koniec okazuje się, że tworzą zdumiewająco logiczną całość.

Ciężko było zabrać się do napisania tej opinii. Nie dlatego, że książka mi się nie podobała. Wręcz przeciwnie! Musiałam ochłonąć po jej przeczytaniu i pomyśleć, od czego by tu zacząć. Jest tyle rzeczy, o których pragnę wspomnieć! Z drugiej jednak strony, nie chcę też zbytnio rozwodzić się nad wybitnością „Piątej pory roku”, ponieważ przyznana jej nagroda Hugo już o czymś świadczy, a mało kto wytrwałby do końca mojego zachwycania się nad tą lekturą. Dlatego napiszę tylko kilka słów o samej książce, a po resztę odsyłam do samego źródła – naprawdę warto!

N.K. Jemisin w swojej powieści stworzyła nowy świat, który być może jest podobny do naszego, jednak prawa jakimi rządzi się Ziemia zostały mocno zaburzone. Ojciec Ziemia był niegdyś życzliwy i pomagał rodzajowi ludzkiemu egzystować na jego posiadłości, stwarzając dogodne warunki do funkcjonowania i rozwoju. Niestety, ludzie zaczęli doprowadzać do powolnego wyniszczenia środowiska. W odwecie, Ojciec Ziemia zesłał na nich Piątą porę roku, która zabiła niemal całą populację. Jednak tym, którym udało się przeżyć, nie jest łatwo zmagać się z kolejnymi katastrofami. Mieszkańcy Ziemi przyzwyczaili się do nowych zasad i mają świadomość tego, że w każdym momencie może nadejść śmierć. Ich jedyną nadzieją pozostają górotwory – osoby potrafiące ujarzmić fale sejsmiczne, jak i również nimi sterować. Ale ta umiejętność w nieodpowiednich rękach, może doprowadzić do totalnej zagłady świata. Dlatego często stają się oni wyrzutkami, lub już wcześniej zabija się dzieci przejawiające te naturalne zdolności. Nie nazwałabym tego nowym systemem magicznym, ale czymś zupełnie innym, z czym dotąd nie miałam okazji się spotkać. I samo już to zapiera dech w piersiach! Oryginalne i zarazem intrygujące, chociaż jak już wspominałam, bardzo niebezpieczne.

Samą książkę trzeba czytać bardzo uważnie i zapamiętywać poszczególne wątki, które są niezwykle ważne w dalszym rozwoju powieści. Na początku może się wydawać, że akcja rozwija się nieco powoli, ale uwierzcie mi – jest to tylko pierwsze wrażenie. Bo zaraz potem zostajemy wrzuceni na głęboką wodę i musimy bardzo wytężyć umysł na wszelkie nowinki, jakie dostajemy niemal za jednym zamachem. Co do wykreowania bohaterów – Essun, Sjen i Damaya to skrajnie trzy różne osoby. Ich losy poznajemy w trakcie czytania książki i można odnieść wrażenie, że w ogóle nie mają ze sobą nic wspólnego. Często zastanawiałam się, po co autorka zamieściła historie Sjen i Damayi, skoro wyraźnie Essun grała tutaj pierwsze skrzypce. Ale dalsza lektura spowodowała, że wszelkie wątpliwości poszły w zapomnienie! To, co zrobiła pisarka, przeszło moje najśmielsze oczekiwanie i za to należą jej się wielkie brawa.

„Piąta pora roku” zabiera nas w podróż w nieznane. Nie jest to typowa książka fantastyczna, bardziej należy ją zakwalifikować do literatury postapokaliptycznej. Ta powieść niewątpliwie na długo zapisze się w pamięci każdego czytelnika. To wyjątkowa pozycja, której przeczytanie jest niesamowitym i niezapomnianym przeżyciem. Na pewno jest najlepszą lekturą, jaką przeczytałam w tym roku! Cieszę się, że kończę go z taką książką na koncie i wspomnieniami, które zostaną ze mną do końca. I nawet planuje do niej kiedyś wrócić. Niewątpliwie nastąpi to przed wydaniem kolejnej części.

Amerykańska nagroda Hugo to jedna z najbardziej prestiżowych nagród, jaką może otrzymać pisarz za swoją twórczość. Neil Gaiman posiada na swoim koncie już kilka takich statuetek, a jego dzieła zachwycają mnie za każdym razem. Dlaczego o tym wspominam? Otóż N.K. Jemisin wraz ze swoją powieścią zatytułowaną „Piąta pora roku”, jest tegoroczną laureatką tego odznaczenia, oraz...

więcej Pokaż mimo to