-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2021-04-29
2021-04-05
To chyba jedna z bardziej szczerych biografii, jeśli chodzi o muzyków, jaką przyszło mi przeczytać. Tak naprawdę może być historią rockmana, alkoholika, narkomana... Ozzy pisze dość bezpośrednio o swojej karierze, rodzinie, ale też mnóstwach błędów, które popełniał przez lata. Wiele z przytoczonych sytuacji jest tak zabawna, że nie sposób nie śmiać się, przewracając kolejne kartki. Niestety jest też mnóstwo takich, które przywołują przykre obrazy w głowie czytelnika. Równocześnie zaśmiewamy się z pijackich wyczynów i czujemy się zniesmaczeni przemocą, dziwactwami czy nawet takim brakiem świadomości Ozziego co do swoich problemów. Czujemy podziw, zwłaszcza porównując sytuację artysty z początku i końca książki, bo sukces osiągnął jednak nieziemski i ta lektura dość mocno mi to uświadomiła. Równocześnie gdzieś tam rodzi się współczucie dla straconych rodzinnych chwil, aresztów, urwanych filmów. Właściwie zastanawiasz się nawet, jakim cudem ten człowiek jeszcze żyje? Bardzo specyficzna książka, przy której ma się wrażenie, że większość wydarzeń jest wytworem wyobraźni, a przecież wystarczy poszperać trochę w internecie, by wiedzieć, że jednak nie... Z jednej strony bardzo krytycznie spoglądasz na całe życie artysty, a z drugiej jest Ci go szkoda, bo nawet zyskał Twoją sympatię. Naprawdę słodko-gorzka lektura, chyba bardzo dobrze obrazująca życie na scenie jako tak rozpoznawalna i nietuzinkowa postać. Polecam!
To chyba jedna z bardziej szczerych biografii, jeśli chodzi o muzyków, jaką przyszło mi przeczytać. Tak naprawdę może być historią rockmana, alkoholika, narkomana... Ozzy pisze dość bezpośrednio o swojej karierze, rodzinie, ale też mnóstwach błędów, które popełniał przez lata. Wiele z przytoczonych sytuacji jest tak zabawna, że nie sposób nie śmiać się, przewracając kolejne...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-23
Ta książka przeleżała na mojej półce dobrych kilka lat - najwyraźniej jednak doczekała się odpowiedniego momentu. Po zmęczeniu wywołanym światem wokół, ciągłymi wzmiankami o chorobie i obostrzeniach, "Blackout" był dla mnie wspaniałym oderwaniem. Pewnie teraz myślicie: "Niby dlaczego, przecież to książka o zagładzie Europy?". Dzięki niej przekonałam się jednak, że może nie warto aż tak narzekać na to, co mamy.
"Blackout" opowiada historię ataku na sieci energetyczne w całej Europie oraz Ameryce. Można rzec, że historia poniekąd wyssana z palca, jednak autor inspirował się często rzeczywistymi wydarzeniami, co tylko nadało jego przemyśleniom autentyczności. Wielokrotnie nawet pozwoliłam sobie sprawdzić pewne informacje i rzeczywiście Marc Elsberg wykonał świetną robotę, jeśli chodzi o research. Przyznał co prawda, że pewne fakty nie są zgodne z prawdą, ale to przede wszystkim ze względu na ich poufność. Przez samą historię brnie się bardzo płynnie - nie tylko przez wątek fabularny, ale także wnioski ekonomiczne czy naukowe, o których na co dzień nie myślimy. Jak bez prądu i wody wyglądałoby życie w szpitalach? Jak zaopatrywalibyśmy się w jedzenie? Skąd bralibyśmy pieniądze? A nawet... jak wydoić całą farmę krów bez odpowiednich maszyn? Naprawdę dopracowana książka. Mimo że można oczekiwać bardziej wielowarstwowych postaci i lepszego zakończenia (książka mogłaby po prostu urwać się o te 80 stron wcześniej i całokształt wypadłby moim zdaniem lepiej), to jest to pozycja warta uwagi. W bardzo ciekawy sposób ukazuje sposób postrzegania pewnych rozwiązań IT zaledwie kilka lat wcześniej i pozwala dostrzec, jak zmienia się nie tylko świat wokół, ale też my sami.
Ta książka przeleżała na mojej półce dobrych kilka lat - najwyraźniej jednak doczekała się odpowiedniego momentu. Po zmęczeniu wywołanym światem wokół, ciągłymi wzmiankami o chorobie i obostrzeniach, "Blackout" był dla mnie wspaniałym oderwaniem. Pewnie teraz myślicie: "Niby dlaczego, przecież to książka o zagładzie Europy?". Dzięki niej przekonałam się jednak, że może nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020
Po niesamowitej lekturze "Milczenie owiec", po wszelkich intrygach i spójnych pomysłach włożonych w tę książkę, spodziewałam się po wyżej wymienionym tytule znacznie więcej. Poznajemy bowiem profil najbardziej tajemniczej i niemalże przez każdego rozpoznawanej postaci Hannibala Lectera - najmocniej chyba skupiając się na jego dzieciństwie i dalej na wszystkim tym, co ukształtowało go jako człowieka. Nie chodzi nawet o fakt, że spodziewamy się jakiejś patologii, skrajnych zachowań czy sytuacji, bo to tylko nasze wyobrażenia. Faktem jest natomiast, że historia tak barwnej postaci jest napisana zupełnie bez polotu i wydaje się po prostu absurdalna i nieprzekonująca. Mnie pozycja zupełnie od siebie odpychała skupianiem się na fachowych detalach np. z danej specjalizacji, które interesują może właśnie ten 1% ludzi, którzy zajmują się na co dzień daną dziedziną. Dla pozostałych nie ma to znaczenia i sprawia, że wszystko staje się oporne i odpychające. Nie radzę sięgać po tę książkę, jeśli nie chcesz psuć sobie własnego wyobrażenia postaci.
Po niesamowitej lekturze "Milczenie owiec", po wszelkich intrygach i spójnych pomysłach włożonych w tę książkę, spodziewałam się po wyżej wymienionym tytule znacznie więcej. Poznajemy bowiem profil najbardziej tajemniczej i niemalże przez każdego rozpoznawanej postaci Hannibala Lectera - najmocniej chyba skupiając się na jego dzieciństwie i dalej na wszystkim tym, co...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-17
Pozycję tę traktuję na równi z "Myszy i Ludzie" tego samego autora, z tym że w "Na wschód od Edenu" objętościowo Steinbeck znacznie lepiej wykazał się warsztatem literackim i ukazał swój geniusz. Jego przemyślenia i zawarte między wierszami myśli są esencją życia każdego człowieka, niezależnie od tego, ile czasu upłynęłoby od powstania tego dzieła. Historia obszerna, rozciągnięta na wiele lat, pokoleń i bohaterów sprawia, jakbyśmy żyli między nimi, znali ich osobiście, przeżywali z nimi problemy i miłości. Jestem absolutnie zachwycona, bo mimo dużej objętości dosłownie przepadłam w fabule, czego na przykład o "Gronach gniewu" już powiedzieć nie mogłam. Jedynym powodem, dla którego lektura nie dostała ode mnie 10 gwiazdek jest zakończenie. W porównaniu do całości włożonej pracy, miałam wrażenie, że jest co najwyżej mierne. Dość mocno rozwleczone, już takie na siłę i rozmemłane. Całość jednak broni się w stu procentach. Obowiązkowa lektura dla każdego czytelnika.
Pozycję tę traktuję na równi z "Myszy i Ludzie" tego samego autora, z tym że w "Na wschód od Edenu" objętościowo Steinbeck znacznie lepiej wykazał się warsztatem literackim i ukazał swój geniusz. Jego przemyślenia i zawarte między wierszami myśli są esencją życia każdego człowieka, niezależnie od tego, ile czasu upłynęłoby od powstania tego dzieła. Historia obszerna,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-10
Pierwsze moje wrażenie z tej książki? Wydawała mi się odrobinę absurdalna, zwłaszcza jeśli patrzyłam na nią pod kątem zachwytu, jaki się wobec niej przetoczył. Gdy przeczytałam zdanie, w którym kobieta rozpoznała wyraz twarzy mężczyzny po jego piętach, już zupełnie myślałam, że jedyne, co się udało w tej lekturze, to niesamowicie piękna okładka.
Wystarczyło jednak przywyknąć do bardzo specyficznego języka, jakim prowadzona jest narracja. Zagłębiając się w fabułę, zupełnie przestaje nam przeszkadzać inna mentalność, a zaczyna fascynować klimat opisywanej historii. Ostrzegam jednak: jeśli oczekujecie miłosnego trójkąta, a już zwłaszcza w formie fizycznej, to lepiej zmieńcie swoje nastawienie. Trójka ludzi z bardzo zawiłymi relacjami była, ale to na tyle. Autorka zaznaczyła, że opisywane przez nią plemiona są tylko inspirowane rzeczywistością, ale stworzyła naprawdę rzetelny obraz, w który chce się wierzyć. Podobało mi się też opisywanie bez ceregieli warunków higienicznych i nieupiększanie obrzędów czy różnych wierzeń. To też jednak z niewielu książek od długiego czasu, która sprawiła, że obudziły się we mnie duże emocje wywołane sytuacją bohaterów.
W ostatecznym rezultacie polecam, lektura na pewno na długo zapadnie mi w pamięć i pięknie ubarwiła mi czas spędzany w domu.
Pierwsze moje wrażenie z tej książki? Wydawała mi się odrobinę absurdalna, zwłaszcza jeśli patrzyłam na nią pod kątem zachwytu, jaki się wobec niej przetoczył. Gdy przeczytałam zdanie, w którym kobieta rozpoznała wyraz twarzy mężczyzny po jego piętach, już zupełnie myślałam, że jedyne, co się udało w tej lekturze, to niesamowicie piękna okładka.
Wystarczyło jednak...
2020-04-07
"Małe eksperymenty ze szczęściem" roztaczają wokół siebie nutę tajemniczości, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ich autor nie ujawnił się do tej pory. Z pewnością jednak to ktoś, kto bardzo dobrze znał od środka domy starości w Holandii i orientował się w polityce kraju, bo za osłoną zwykłego dziennika staruszka kryje się mnóstwo faktów i fakcików, które budują niesłychany klimat opowieści.
Fabuła książki przedstawia rok z życia Hendrika Groena. Z założenia prowadzi on dziennik, by zamieszczać w nim pozytywne rzeczy: ma być to taki swoisty manifest rzeczywistości, która go otacza. Życie jednak szybko weryfikuje jego zamiary, a prowadzone notatki pozwalają mu uporać się z codziennością - śmiercią bliskich, samotnością, chęcią pożegnania się z życiem.
To właściwie lektura słodko-gorzka. Pełna absurdów i humoru, a także podejścia, że z życia trzeba czerpać jak najwięcej się da, a równocześnie zahaczającą o zupełny marazm i poczucie bezsensu. Równocześnie porusza bardzo ważne problemy demencji czy też eutanazji, a także wykluczenia społecznego. Czasem człowiek marzy, by robić takie rzeczy na starość jak bohaterowie, by umilić sobie dni, a czasami boi się, czy jego emerytura nie będzie wyglądać podobnie. Istna huśtawka nastrojów.
Sięgnęłam po tę książkę z zamiarem psychicznego odpoczynku, jednak nie do końca to dostałam. Lektura do przemyśleń, nawet wprawiająca w lekką melancholię, ale na pewno warta poświęconego jej czasu.
"Małe eksperymenty ze szczęściem" roztaczają wokół siebie nutę tajemniczości, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ich autor nie ujawnił się do tej pory. Z pewnością jednak to ktoś, kto bardzo dobrze znał od środka domy starości w Holandii i orientował się w polityce kraju, bo za osłoną zwykłego dziennika staruszka kryje się mnóstwo faktów i fakcików, które budują niesłychany...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-19
Uwielbiam Annę Herbich i to, że potrafi uchwycić esencję historii, których słucha. Wiele razy mówiłam, że nie wiem, o czym mogłaby jeszcze pisać, ale o ile ja takich pomysłów nie mam, o tyle ona, chwała Panu, najwidoczniej ma ich jeszcze mnóstwo. I dobrze, bo każdą taką publikacją stawia pomnik cichym bohaterom, o których mało kto wie.
"Dziewczyny sprawiedliwe" skupiają się na temacie ratowania/pomagania/wspierania Żydów podczas II wojny światowej. Pokazuje poświęcenie ludzi, którzy bezinteresownie udzielali innym schronienia, ciepła i pożywienia, narażając przy tym siebie i swoją rodzinę. Miałam obawy, że w czasach koronawirusa, kiedy też wiele rzeczy nie wydaje się wesołych, ta pozycja literacka po prostu mnie zdołuje. Jak się stało naprawdę? Oczywiście, śmierć wyzierająca spomiędzy stron stała się dla mnie bardziej namacalna, ale dobre uczynki przywróciły pewną nadzieję i wiarę w ludzi i ich dobrą naturę. Niektóre fragmenty historii sprawiają, że chce się płakać, przy innych serce wręcz rośnie z radości.
Jak dla mnie obowiązkowa pozycja dla każdego Polaka, po to by pamiętać o tych strasznych czasach i uczyć się empatii na przyszłość, bo może nam być ona niesamowicie potrzebna. Brawa zarówno dla autorki, jak i przede wszystkim osób, które odnalazła i które odważyły się opowiedzieć o koszmarze, który dla wielu z nich trwa w nieskończoność.
Uwielbiam Annę Herbich i to, że potrafi uchwycić esencję historii, których słucha. Wiele razy mówiłam, że nie wiem, o czym mogłaby jeszcze pisać, ale o ile ja takich pomysłów nie mam, o tyle ona, chwała Panu, najwidoczniej ma ich jeszcze mnóstwo. I dobrze, bo każdą taką publikacją stawia pomnik cichym bohaterom, o których mało kto wie.
"Dziewczyny sprawiedliwe" skupiają się...
2019
Do przeczytania książki, jak można się spodziewać, zachęcił mnie wcześniej obejrzany i pokochany za klimat serial. Oczywiście brałam pod uwagę, że to pozycja młodzieżowa i nie spodziewałam się górnolotności, ale jednak jakieś oczekiwania miałam, zwłaszcza że "Ciemność nad miastem" stanowi rozszerzenie historii bohaterów, głównie Nastki i Hoppera, a przynajmniej takie było założenie.
Dlaczego tylko założenie? Cóż, bo postać Nastki wydaje się w tej pozycji naprawdę płaska, to na policjanta skierowane są wszystkie reflektory. Żeby chociaż z dobrym efektem... Tak naprawdę z czegoś, co ma niesamowity klimat lat 80-tych powstał... bardzo niskiej klasy kryminał. Jednak inaczej czyta się o intrygach wychodzących spod piór osób przeszkolonych medycznie, mających jakąś głębszą styczność z prawem czy przestępczością. Tutaj odniosłam wrażenie, że czytelnik jest traktowany jak małe dziecko, które zadowoli się byle historią, byle tylko nawiązywała do serialu.
Mnie na przykład w ogóle cały ten wątek kryminalny nie wciągnął. Jeśli miał unaocznić mi, dlaczego Hopper jest jaki jest, co wpłynęło na kształtowanie się jego przeszłości i tak dalej, to nie wyszło. Oczywiście, są wstawki z jego prywatnego życia, są wzmianki o żonie (one jedyne chyba nadają tej historii jakiejś barwy), ale tak czy siak efekt jest mizerny. Nie polecam, ja się rozczarowałam.
Do przeczytania książki, jak można się spodziewać, zachęcił mnie wcześniej obejrzany i pokochany za klimat serial. Oczywiście brałam pod uwagę, że to pozycja młodzieżowa i nie spodziewałam się górnolotności, ale jednak jakieś oczekiwania miałam, zwłaszcza że "Ciemność nad miastem" stanowi rozszerzenie historii bohaterów, głównie Nastki i Hoppera, a przynajmniej takie było...
więcej mniej Pokaż mimo to
Już tłumaczę stosunkowo niską ocenę, ponieważ bynajmniej nie wynika ona z mojego braku szacunku dla autora. Oczywiście moim pierwszym zetknięciem z Grzesiukiem, co pewnie nikogo nie zdziwi, było "5 lat kacetu" i już przy okazji tejże pozycji podkreślałam, że jest to pamiętnik genialny, bo przede wszystkim szczery i odważny, traktujący o tym, o czym większość więźniów obozów koncentracyjnych pisać po prostu nie chciała czy nie miała siły. Wiedza jest bezcenna, natomiast już wtedy wspomniałam, że warsztat literacki pozostawia wiele do życzenia. Wtedy jednak liczyła się bardziej treść niż forma, więc książka do dziś porusza we mnie bardzo wrażliwe struny. W przypadku "Boso, ale w ostrogach" czar ten jednak prysł. Jest to świetnie oddany obraz przedwojennej Warszawy z perspektywy biedniejszej co by nie było warstwy społecznej. Obraz dorastania, przygód i psikusów większych lub mniejszych, lecz czyta się o nich dość opornie. Wiele historii pokrywa się ze sobą, wnosząc niewiele nowego kontentu. Poczułam też, że z autorem niespecjalnie bym się w życiu polubiła, mimo że zawsze będę darzyć go ogromnym szacunkiem. Warto przeczytać, żeby mieć pewne wyobrażenie o tamtych czasach w stolicy, natomiast nie należy przy tej lekturze doszukiwać się genialnego kunsztu literackiego ;)
Już tłumaczę stosunkowo niską ocenę, ponieważ bynajmniej nie wynika ona z mojego braku szacunku dla autora. Oczywiście moim pierwszym zetknięciem z Grzesiukiem, co pewnie nikogo nie zdziwi, było "5 lat kacetu" i już przy okazji tejże pozycji podkreślałam, że jest to pamiętnik genialny, bo przede wszystkim szczery i odważny, traktujący o tym, o czym większość więźniów obozów...
więcej Pokaż mimo to