-
ArtykułyZakładki, a także wszystko, czego jako zakładek używamy. Czym zaznaczasz przeczytane strony książek?Anna Sierant31
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać372
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel2
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać8
Biblioteczka
2024-05-14
2023-12-31
Niesamowita książka, jeśli zważyć okoliczności jej powstania i jakość samego tekstu. Od momentu publikacji minęło w międzyczasie prawie 180 lat. A jednak, mimo niewątpliwego zdezaktualizowania, jest to pozycja, którą czyta się od deski do deski. I to z wypiekami! Jako czytelnik życzę sobie, aby współcześni historycy posiadali, obok koniecznej oczywiście wiedzy fachowej, choćby połowę talentu narratorskiego Prescotta.
Niesamowita książka, jeśli zważyć okoliczności jej powstania i jakość samego tekstu. Od momentu publikacji minęło w międzyczasie prawie 180 lat. A jednak, mimo niewątpliwego zdezaktualizowania, jest to pozycja, którą czyta się od deski do deski. I to z wypiekami! Jako czytelnik życzę sobie, aby współcześni historycy posiadali, obok koniecznej oczywiście wiedzy fachowej,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-03-20
Klasyk literatury marynistycznej o epoce wojen koalicyjnych i napoleońskich. Trudno dodać coś nowego o tej książce – od roku pierwszego wydania (1950) wypełnia ona jako prequel lukę w życiorysie bohatera serii i tłumaczy fanom Hornblowera jego umiejętności językowe.
Konstrukcja powieści to w sumie zlepek umiejętnie powiązanych osobą młodego Horatio epizodów z pierwszych lat po wybuchu rewolucji we Francji i militarnej odpowiedzi państw koalicji na ścięcie pary królewskiej. Jako początkujący midshipman (aspirant) dostaje się on pod pieczę Sir Edwarda Pellewa, kapitana fregaty „Indefatigable” (zarówno oficer, jak i okręt istnieli rzeczywiście). Szkoła to, w obliczu przygód i przeciwności losu, przed jakimi stanie Hornblower w toku dalszej kariery oficerskiej, najlepsza. Ale o tym traktują już następne tomy tej świetnej serii.
Klasyk literatury marynistycznej o epoce wojen koalicyjnych i napoleońskich. Trudno dodać coś nowego o tej książce – od roku pierwszego wydania (1950) wypełnia ona jako prequel lukę w życiorysie bohatera serii i tłumaczy fanom Hornblowera jego umiejętności językowe.
Konstrukcja powieści to w sumie zlepek umiejętnie powiązanych osobą młodego Horatio epizodów z pierwszych...
2022-09-05
Znakomity debiut, słusznie chwalony w całej Europie. Odbieram go z pewnością nieco inaczej, niż ktoś, kto Teneryfy (jeszcze) nie zna. Zobaczyć to samo miejsce najpierw oczyma guiri (turysty) a potem wsiąknąć zupełnie w dosadną, atmosferycznie gęstą opowieść Andrei Abreu, kobiety z Icod de los Vinos, miasteczka, w którym rośnie od około 1000 lat symbol wyspy: El Drago Milenario (najstarszy znany smokowiec) – to rodzaj objawienia. To tak, jakby obudzić się z matriksa, jakby mi biblijne łuski spadły z oczu.
To historia o dorastaniu w biednej dzielnicy robotniczej gdzieś na krańcu świata. O dojrzewaniu w miejscu, w którym nawet pogoda może człowieka doprowadzić do szału. O przyjaźni (nazwijmy ją spokojnie niezdrową) między dwoma dziewczynami i o wszystkich tych emocjach, jakie targają młodym człowiekiem. O życiu na wąskiej krawędzi między morzem a wulkanem.
Znakomity debiut, słusznie chwalony w całej Europie. Odbieram go z pewnością nieco inaczej, niż ktoś, kto Teneryfy (jeszcze) nie zna. Zobaczyć to samo miejsce najpierw oczyma guiri (turysty) a potem wsiąknąć zupełnie w dosadną, atmosferycznie gęstą opowieść Andrei Abreu, kobiety z Icod de los Vinos, miasteczka, w którym rośnie od około 1000 lat symbol wyspy: El Drago...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-04-03
Gdy życie jakiegoś człowieka, jego dokonania i zapatrywania, ideały, w jakie wierzył, i czyny, jakich dokonał w ich obronie, dotykają nas bezpośrednio – wtedy lektura jest czymś więcej, niżli tylko „odbębnianiem” kolejnej pozycji z listy „chcę przeczytać”.
To msza. Obcowanie z bytem lepszym, moralniejszym i silniejszym w nadziei, że część jego mocy przejdzie na mnie i umożliwi (nieudolne wprawdzie i zaledwie cząstkowe) wzniesienie się ponad szare, zwyczajne i nieznaczące życie.
Nie myślcie, że Allen Ginsberg to jakiś mój Buddha, Jezus czy inny idol muzyki rockowej. Od tego byli hippisi. Ale listy tego faceta po prostu powalają. Pisałem o tym już wcześniej po lekturze epistolografii Ginsberga i Jacka Kerouaca (https://lubimyczytac.pl/ksiazka/149299/listy/opinia/52025412#opinia52025412). Zdania z tamtej recenzji nie zmieniam. „Listy” nie tylko pokazały mi odczucia pewnej grupy uważnie obserwujących stan nacji Amerykanów, ale przede wszystkim dotknęły mnie emocjonalnie, wzruszyły, zadziwiły, zastanowiły.
Byłem z autorem w indyjskim Benares i obmywałem owrzodzone ciało umierającego na ulicy Hindusa. Byłem pijanym winem majowym królem w komunistycznej Pradze, śpiewającym buddyjskie mantry dla tysięcy spragnionych wolności studentów. Protestowałem przeciwko wojnie w Wietnamie i negocjowałem z gangiem „Hell's Angels” w celu zapobieżenia bijatykom podczas pokojowej demonstracji. Płakałem po śmierci Jacka Kerouaca, żegnając się z najlepszym przyjacielem młodości. Walczyłem o sprawiedliwy proces dla „Ósemki z Chicago” i odmówiłem płacenia podatków państwu, które prowadziło niesprawiedliwą wojnę. Martwiłem się o uzależnionych od twardych narkotyków przyjaciół i oferowałem im domek na mojej farmie jako dobre miejsce na przejście odwyku. Koncertowałem z Bobem Dylanem, nagrywałem kawałki z Mickiem Jaggerem i dyskutowałem z Paulem McCartneyem. Byłem tam i robiłem to – i jeszcze sporo innych, fascynujących rzeczy.
Jedynym poważnym mankamentem (którego jednak ze względu na obszerność tomu nijak nie dałoby się uniknąć) jest brak odpowiedzi adresatów na listy Ginsberga, brak weryfikacji jego wypowiedzi przez innych. Wydawnictwo Czarne częściowo zapełniło tę lukę innym świetnym tomem z Serii Amerykańskiej, ale na całościowe podejście do tematu przyjdzie nam pewnie jeszcze długo poczekać. Póki co: „Om mani padme hum”.
Gdy życie jakiegoś człowieka, jego dokonania i zapatrywania, ideały, w jakie wierzył, i czyny, jakich dokonał w ich obronie, dotykają nas bezpośrednio – wtedy lektura jest czymś więcej, niżli tylko „odbębnianiem” kolejnej pozycji z listy „chcę przeczytać”.
To msza. Obcowanie z bytem lepszym, moralniejszym i silniejszym w nadziei, że część jego mocy przejdzie na mnie i...
2018-10-22
Monografia Roberta Bieleckiego to bardzo rzetelny przyczynek do historii kampanii hiszpańskiej lat 1807-1808.
Autor wnikliwie analizuje źródła historyczne (zwłaszcza polskie i francuskie, ale i hiszpańskie), co umożliwiło mu wiarygodną rekonstrukcję przebiegu bitwy pod Somosierrą. Udało mu się przy tym zweryfikować i skorygować parę mitów narosłych wokół tego starcia. Równocześnie jest "Somosierra 1808" oddaniem chołdu dla 216 szwoleżerów, którzy zdobyli na tej przełęczy 16 armat i rozpędzili trzy tysiące Hiszpanów.
Zawarte w książce mapy są jasne i umożliwiają czytanie bez korzystania z internetu lub innych źródeł kartograficznych. Ilustracje są bardzo interesujące, ale tracą dużo z powodu braku kolorów.
Dołączone aneksy są bardzo ciekawe i uzupełniają wręcz wyczerpująco sam tekst książki.
Bielecki rozpoczyna narrację od przyczyn wybuchu wojny między Francuzami a Hiszpanami w 1807 roku. Następnie przedstawia on siły obu stron i relacjonuje proces powstawania polskich szwoleżerów gwardii jako oddziału. Sporo miejsca poświęca autor oblężeniu Saragossy i marszowi armii francuskiej na Madryt.
Sama bitwa przedstawiona jest bardzo plastycznie. Bielecki nie zatrzymuje się po samym starciu, lecz śledzi losy rannych szwoleżerów oraz dalszy przebieg kampanii 1808 roku.
Niezwykle ciekawym jest rozdział o percepcji bitwy przez historyków, który unaocznia czytelnikowi, jak trudnym było poprawne rekonstruowanie ówczesnych wydarzeń.
"Somosierrę 1808" mogę spokojnie polecić wszystkim zainteresowanym historią wojen koalicyjnych.
Monografia Roberta Bieleckiego to bardzo rzetelny przyczynek do historii kampanii hiszpańskiej lat 1807-1808.
Autor wnikliwie analizuje źródła historyczne (zwłaszcza polskie i francuskie, ale i hiszpańskie), co umożliwiło mu wiarygodną rekonstrukcję przebiegu bitwy pod Somosierrą. Udało mu się przy tym zweryfikować i skorygować parę mitów narosłych wokół tego starcia....
2020-01-16
Leszek Podhorodecki ponownie potwierdza swój status jako jeden z moich ulubionych autorów. „Lepanto 1571” to objętościowo skromna książka. I chociaż brak jej być może błyskotliwości poprzednich pozycji z serii „HB” tegoż autora, to jednak nadal (po 27 latach od wydania) potrafi ona zafascynować.
Z historycznego punktu widzenia Lepanto to bitwa, która umożliwiła odsiecz wiedeńską. Oczywiście miały minąć jeszcze całe dekady, zanim husaria polska zmiotła obóz turecki pod stolicą imperium Habsburgów. Jednak to właśnie morskie zmagania na greckich wodach przybrzeżnych spowodowały, że chrześcijańscy władcy Europy zaczęli na poważnie wierzyć w możliwość pobicia Turków.
Dlatego nie dziwię się bynajmniej, że specjalista od wojen polsko-tureckich podjął się napisania pierwszej monografii tej bitwy na polskim rynku. Leszek Podhorodecki oparł się na dociekaniach innych historyków, ale nie jest to zarzutem z mojej strony. Seria „HB” to publikacje popularnonaukowe, przybliżające polskiemu czytelnikowi czasami konflikty bardzo mało znane. A autor „Lepanto” zrobił to w bardzo porządny, interesujący sposób.
Cieszy wyposażenie tego tomiku w dokładne mapy. Fotografie są raczej ogólnikowe, ale wykorzystanie czarno-białych sztychów powoduje, że ówczesne mizerne możliwości polskiej poligrafii nie natrafiają na przeszkodę nie do przebycia.
Facyt: „Lepanto 1571” to nadal wartościowa pozycja serii i znakomite wprowadzenie w temat bitew morskich na Morzu Śródziemnym.
Leszek Podhorodecki ponownie potwierdza swój status jako jeden z moich ulubionych autorów. „Lepanto 1571” to objętościowo skromna książka. I chociaż brak jej być może błyskotliwości poprzednich pozycji z serii „HB” tegoż autora, to jednak nadal (po 27 latach od wydania) potrafi ona zafascynować.
Z historycznego punktu widzenia Lepanto to bitwa, która umożliwiła odsiecz...
2018-07-20
Książka została mocno skrytykowana prze kilku czytelników. W rzeczy samej jest to trudne, oddzielić prawdę od propagandy w pozycjach serii "Historyczne bitwy", które ukazały się jeszcze w PRL-u. Tym bardziej, że hiszpańska wojna domowa to praktycznie początek II. wojny światowej w małym formacie. A co za tym idzie, ścierają się tutaj nie tylko wojska, ale (przede wszystkim) ideologie.
Po uwzględnieniu powyższego nie dziwi więc, że "Madryt 1936-1937" został napisany praktycznie tylko z perspektywy republikanów. I to tak, aby nie musieć rozpisywać się o wszystkim tym, co w rządzie i społeczeństwie republikańskim było nie w porządku. Zwolennicy Franco to naturalnie zwyrodniali faszyści. Cóż, zakładam, że coś w tym jest, aczkolwiek z prawdą historyczną nie ma ta książka pewnikiem wiele wspólnego.
Zdziwiły mnie głosy krytyki co do map tej pozycji. Rzadko w której z poprzednich książek serii były one dokładniej i czytelniej opracowane. De gustibus, jak mniemam...
Summa summarum "Madryt" to książka przestarzała, która powinna być czytana z dużą dozą sceptycyzmu.
Książka została mocno skrytykowana prze kilku czytelników. W rzeczy samej jest to trudne, oddzielić prawdę od propagandy w pozycjach serii "Historyczne bitwy", które ukazały się jeszcze w PRL-u. Tym bardziej, że hiszpańska wojna domowa to praktycznie początek II. wojny światowej w małym formacie. A co za tym idzie, ścierają się tutaj nie tylko wojska, ale (przede wszystkim)...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Fascynująca książka z rodzaju „beznadziejnie przestarzała, ale dobra”. Freyre znakomicie przybliża brazylijski świat konkwistadorów, fidalgów i magnatów cukrowo-kawowych oraz ich ofiar, czyli Indian i Afrykańczyków. W ocenie przyczyn i rozwoju niewolnictwa w Brazylii autor być może się mylił (nie wiem, nie jestem specjalistą w tym temacie), ale jego książka świetnie opisuje ten szczególny świat dworu (casa-grande) oraz chat niewolników (senzala), ich wzajemne przenikanie i istniejące między nimi kontrasty.
Fascynująca książka z rodzaju „beznadziejnie przestarzała, ale dobra”. Freyre znakomicie przybliża brazylijski świat konkwistadorów, fidalgów i magnatów cukrowo-kawowych oraz ich ofiar, czyli Indian i Afrykańczyków. W ocenie przyczyn i rozwoju niewolnictwa w Brazylii autor być może się mylił (nie wiem, nie jestem specjalistą w tym temacie), ale jego książka świetnie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to