-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-05-14
2023-06-20
Książeczka wprowadza początkującego studenta w „świat uczelni”, przedstawiając mu podstawowe problemy i zagadnienia odpowiedniego przygotowania się do pracy. Traktuje o praktycznie wszystkich sposobach zdobywania wiedzy na uczelni, poczynając od poprawnego udziału w wykładach a na przygotowaniu się do pracy naukowej kończąc.
Oczywiście jest to dzisiaj książka przestarzała, ponieważ nie uwzględnia istnienia internetu. W samym sednie omawianych zagadnień pozostała jednak użyteczna, ponieważ komputer i internet (jeszcze) nie potrafią zastąpić ludzkiego mózgu.
Książeczka wprowadza początkującego studenta w „świat uczelni”, przedstawiając mu podstawowe problemy i zagadnienia odpowiedniego przygotowania się do pracy. Traktuje o praktycznie wszystkich sposobach zdobywania wiedzy na uczelni, poczynając od poprawnego udziału w wykładach a na przygotowaniu się do pracy naukowej kończąc.
Oczywiście jest to dzisiaj książka przestarzała,...
„Wprowadzenie do analizy filmu” to z dydaktycznego punktu widzenia książka przestarzała. Nie dziwota, skoro ma ona przeszło 40 lat „na karku”. Jako absolutny laik wydobyłem z niej jednak kilka bardzo interesujących aspektów (już chociażby z powodu posiadania teraz poprawnych definicji podstawowych pojęć sztuki filmowej).
„Wprowadzenie do analizy filmu” to z dydaktycznego punktu widzenia książka przestarzała. Nie dziwota, skoro ma ona przeszło 40 lat „na karku”. Jako absolutny laik wydobyłem z niej jednak kilka bardzo interesujących aspektów (już chociażby z powodu posiadania teraz poprawnych definicji podstawowych pojęć sztuki filmowej).
Pokaż mimo to2023-06-11
Ciekawa, aczkolwiek napisana raczej suchym stylem praca, w której autor przedstawia science fiction jako produkt popkultury, składający się z wielu segmentów (literatura, film, komiks, muzyka). Przykładem jest tutaj przede wszystkim franczyza „Star Wars”. Całość unika ideologicznego zacietrzewienia wcześniejszych prac Nagla, który sili się na bardziej obiektywne podejście do tematu.
Ciekawa, aczkolwiek napisana raczej suchym stylem praca, w której autor przedstawia science fiction jako produkt popkultury, składający się z wielu segmentów (literatura, film, komiks, muzyka). Przykładem jest tutaj przede wszystkim franczyza „Star Wars”. Całość unika ideologicznego zacietrzewienia wcześniejszych prac Nagla, który sili się na bardziej obiektywne podejście...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-10
Dobry przykład na ideologiczne zacietrzewienie nauk humanistycznych RFN podczas gorącej debaty roku 1968. Autor notorycznie redukuje science fiction do poziomu literatury reakcjonistycznej, pisanej głównie dla potrzeb mieszczańskiego establishmentu, walczącego w tym czasie z ideami lewicy i kontrkultury.
Plusem publikacji jest spora bibliografia oraz przytoczenie zupełnie zapomnianych autorów przedwojennej sf w Niemczech. Mało obiektywne spojrzenie autora na podgatunek sprawia niestety, że otrzymujemy obraz mocno wypaczony, podporządkowany debacie politycznej tamtych czasów.
Dobry przykład na ideologiczne zacietrzewienie nauk humanistycznych RFN podczas gorącej debaty roku 1968. Autor notorycznie redukuje science fiction do poziomu literatury reakcjonistycznej, pisanej głównie dla potrzeb mieszczańskiego establishmentu, walczącego w tym czasie z ideami lewicy i kontrkultury.
Plusem publikacji jest spora bibliografia oraz przytoczenie zupełnie...
2022-05-10
Książka dosłownie wiekowa, ale otwierająca oczy. Od pierwszych stron widać jednak, że jest to dzieło niedokończone: najbardziej brakuje mi tutaj ujęcia syntetycznego, jakiejś próby podsumowania i spojrzenia na poszczególne zagadnienia z szerszej perspektywy. Równocześnie nie jest to książka, którą można polecić początkującemu czytelnikowi tego typu pozycji. Mez wychodził z założenia, że pisze dla naukowców, którym podstawowych terminów i postaci ówczesnego świata islamu wyjaśniać nie trzeba. Przedmowa Janusza Daneckiego jest w tym konkretnym przypadku absolutnie obowiązkową lekturą, ponieważ tylko dzięki niej taki laik jak ja jest w stanie pojąć skomplikowane zależności przedstawianej kultury. A mimo to prawie „utonąłem” w zalewie nazwisk, pojęć i nazw miejsc.
Ale nie to jest dla mnie prawdziwym problemem „Renesansu islamu”. Najbardziej przeszkadza mi sposób, w jaki autor dzieli narrację na rozdziały. Pozornie mają one duży sens, bo Mez rozpoczyna od imperium i jego właców, aby potem przejść do bardziej szczegółowego spojrzenia na zagadnienia życia codziennego. Jednak impet, z jakim wnika on w materię, jest stanowczo zbyt duży dla czytelnika. Być może stało się tak, bo książka nie została ukończona za życia autora? Może Mez planował jakieś podsumowanie swoich wywodów?
Jakby nie było, „Renesans...” był dla mnie dużym, ale na pewno wartym spędzonego nad książką czasu, wyzwaniem. Rzeczowe i neutralne spojrzenie Meza na świat X-wiecznego świata muzułmańskiego bardzo sprzyja poznaniu tej kultury, tylko pozornie tak odmiennej od europejskiej. Nie można nie podziwiać sporych osiągnięć islamu tamtych czasów – czy to na polu literatury i filologii, czy religii i teologii. Książka spełnia swoją rolę jako „okienko” na ten znaczący dla rozwoju olbrzymich połaci trzech kontynentów czas. Jednak jej lektura koniecznie powinna zostać uzupełniona przez nowsze i aktualniejsze pozycje.
Książka dosłownie wiekowa, ale otwierająca oczy. Od pierwszych stron widać jednak, że jest to dzieło niedokończone: najbardziej brakuje mi tutaj ujęcia syntetycznego, jakiejś próby podsumowania i spojrzenia na poszczególne zagadnienia z szerszej perspektywy. Równocześnie nie jest to książka, którą można polecić początkującemu czytelnikowi tego typu pozycji. Mez wychodził z...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-26
Nie mam bladego pojęcia o politycznym krajobrazie Polski, ani o polskiej polityce, ani nawet o realiach życia politycznego w tym kraju. Nie jestem również obeznany z nomenklaturą politologii.
Nie dziwi zatem, że miałem sporo problemu ze zrozumieniem tej pracy. Ale zdarzały się momenty, w których musiałem przyklasknąć autorowi. Na przykład, gdy opisywał diametralnie różne postrzeganie sytuacji politycznej przez różne polskie kanały telewizyjne. Rzeczywiście jest tak, jakbym oglądał relację z dwóch różnych krajów (zamiast sprawozdania o jednym i tym samym wydarzeniu w Polsce).
Zrozumieć zrozumiałem z wywodu niewiele. Profesor Matyja zdaje się jednak być głosem rozsądku w mocno zaognionej dyskusji. Już sam fakt istnienia takich ludzi dodaje otuchy.
Nie mam bladego pojęcia o politycznym krajobrazie Polski, ani o polskiej polityce, ani nawet o realiach życia politycznego w tym kraju. Nie jestem również obeznany z nomenklaturą politologii.
Nie dziwi zatem, że miałem sporo problemu ze zrozumieniem tej pracy. Ale zdarzały się momenty, w których musiałem przyklasknąć autorowi. Na przykład, gdy opisywał diametralnie różne...
2021-03-31
Delektuję się ostatnio „Listami” Allena Ginsberga, jego niezwykle sugestywnym opisem pobytu w Indiach. Ale o samym kraju nie mam właściwie bladego pojęcia, więc postanowiłem przy okazji pogłębić wiedzę o miejscu, które przyciągnęło we wczesnych latach 60-tych pierwszych beatników – i stało się później prawdziwą Mekką dla dzieci-kwiatów.
Nie ukrywam, że podeszłem do lektury tej książki z pewną obawą. Chodzi w końcu o dzieło sprzed kilkudziesięciu laty, a czas nie obchodzi się dobrze z literaturą naukową. Tymczasem „Indie” okazały się, mimo podeszłego wieku, prawdziwą skarbnicą wiedzy o starożytnej i średniowiecznej kulturze subkontynentu.
Zacznę o języka. Arthur Llewellyn Basham w przekładzie Zygmunta Kubiaka to doświadczenie, którego życzyłbym sobie przy lekturze znakomitej większości podobnych książek fachowych. Brytyjczyk pisze jasno i klarownie, wprowadza umiejętnie nowe pojęcia i świetnie dzieli narrację na rozdziały. To powoduje, że nietrudno znaleźć interesujące miejsca a uwaga może skupić się nawet na dosyć skomplikowanych wywodach filozoficzno-teologicznych. To znaczące (i stosunkowo rzadkie) osiągnięcie, powodujące, że „Indie” to nadal świetna, literacko wartościowa analiza fenomenu, jakim Indie były i są dla ludzi z kultury europejskiej.
Nie jestem w stanie ocenić, czy naukowe wywody Bashama zdały egzamin czasu. Jego argumentacja wydaje się jednak bardzo logiczna. Poruszone tematy uszeregowane są w sporej obszerności rozdziały. Zaczynamy od spojrzenia na stare Indie z lotu ptaka: poznałem geografię i historię polityczną od czasów kultury z Harappy i Mohendżo Daro do upadku ostatniego królewstwa hinduistycznego w walce z inwazją muzułmańską. Stopniowo perspektywa ta obniża się i maleje. Przechodzimy do przedstawienia starohinduskich idei państwowości, poznajemy życie i myśl polityczną tych czasów. Potem następuje analiza ówczesnych ideałów i rzeczywistości społecznej – to tutaj autor świetnie przybliża tak fundamentalne pojęcia jak klasa, kasta, gotra czy prawara. Wreszcie zrozumiałem, o co w tych wszystkich podziałach chodzi i jak one powstały! W końcu Basham pochyla się nad hinduską rodziną, rolą jednostki w społeczeństwie i przechodzi w rozdziale o życiu codziennym w mieście i na wsi do opisu Indii „od kuchni”.
Jak łatwo się domyślić, bardzo dużo miejsca poświęcono religii i systemom filozoficznym subkontynentu. Basham wprowadza znakomicie w temat, podając informacje w tak dobranych ilościach, aby nie zanudzić suchymi wywodami, lecz zaoferować impulsy dla dalszego pogłębiania takich zgadnień. Czy to braminizm, czy buddyzm, czy dżinizm i sekty heterodoksyjne, czy w końcu religie hinduistyczne – systemy religijne Indii to u Bashama barwna mozaika wzajemnego wpływu myśli filozoficznej olbrzymiego obszaru (od Sri Lanki do regionu Morza Śródziemnego).
Ostatnie dwa rozdziały poświęcone są kulturze i sztuce ze szczególnym uwzględnieniem literatury. Indie mają na tym polu niezmiernie dużo do zaoferowania, posiadając jedne z najstarszych przykładów dzieł religijnych, eposów bohaterskich, liryki a nawet podręczników do nauki tańca. Nie sposób przedstawić takiego bogactwa tematów na zaledwie 135-ciu stronach. Pozostaje uczucie pozytywnego i mobilizującego do dalszych studiów niedosytu.
Po lekturze mam wrażenie, że dowiedziałem się o subkontynencie bardzo wiele - i że ta wiedza pozostanie na dłużej w pamięci. Panie Basham: egzamin zdany na szóstkę!
Delektuję się ostatnio „Listami” Allena Ginsberga, jego niezwykle sugestywnym opisem pobytu w Indiach. Ale o samym kraju nie mam właściwie bladego pojęcia, więc postanowiłem przy okazji pogłębić wiedzę o miejscu, które przyciągnęło we wczesnych latach 60-tych pierwszych beatników – i stało się później prawdziwą Mekką dla dzieci-kwiatów.
Nie ukrywam, że podeszłem do lektury...
Fascynująca książka z rodzaju „beznadziejnie przestarzała, ale dobra”. Freyre znakomicie przybliża brazylijski świat konkwistadorów, fidalgów i magnatów cukrowo-kawowych oraz ich ofiar, czyli Indian i Afrykańczyków. W ocenie przyczyn i rozwoju niewolnictwa w Brazylii autor być może się mylił (nie wiem, nie jestem specjalistą w tym temacie), ale jego książka świetnie opisuje ten szczególny świat dworu (casa-grande) oraz chat niewolników (senzala), ich wzajemne przenikanie i istniejące między nimi kontrasty.
Fascynująca książka z rodzaju „beznadziejnie przestarzała, ale dobra”. Freyre znakomicie przybliża brazylijski świat konkwistadorów, fidalgów i magnatów cukrowo-kawowych oraz ich ofiar, czyli Indian i Afrykańczyków. W ocenie przyczyn i rozwoju niewolnictwa w Brazylii autor być może się mylił (nie wiem, nie jestem specjalistą w tym temacie), ale jego książka świetnie...
więcej Pokaż mimo to