-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-05-18
Komuna upadła, na pierwsze (prawie) wolne wybory przyjdzie jednak jeszcze trochę poczekać. Maciej Parowski publikuje pierwsze wydanie książki, która składa się z jego recenzji książek SF, wywiadów z krytykami i twórcami oraz rozmów, które kierownik działu literatury polskiej w miesięczniku „Fantastyka” przeprowadził od momentu powstania czasopisma.
Czyta się to dzisiaj ze sporą dozą nostalgii – świat poszedł dalej, to, co jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych zdawało się kluczowe dla rozwoju gatunku, szybko się zdezaktualizowało. Dlatego „Czas fantastyki” to przede wszystkim pozycja dla zainteresowanych rozwojem polskiego fandomu i historią jego transformacji z zaledwie tolerowanego nurtu kulturowego w czasach Polski Ludowej w kierunku wolnego ruchu fanowskiego.
Komuna upadła, na pierwsze (prawie) wolne wybory przyjdzie jednak jeszcze trochę poczekać. Maciej Parowski publikuje pierwsze wydanie książki, która składa się z jego recenzji książek SF, wywiadów z krytykami i twórcami oraz rozmów, które kierownik działu literatury polskiej w miesięczniku „Fantastyka” przeprowadził od momentu powstania czasopisma.
Czyta się to dzisiaj ze...
2024-03-03
Autor ponownie (po „Budziszynie 1002-1018”) dobitnie udowadnia, że potrafi przedstawić wczesnośredniowieczną historię regionu między Łabą, Soławą i Odrą jedynie w sposób tendencyjny, który, moim zdaniem, nie przystaje współczesnemu historykowi. Nie rozumiem takiego nastawienia. Historia Słowian połabskich jest tak fascynująca, jak mało znana. Wystarczyło trzymać się faktów i wyraźnie zaznaczyć, gdzie rozpoczyna się spekulacja. Powstałaby, przy zastosowaniu lepszej struktury narracji, niż to ma miejsce tutaj, świetna książka historyczna. Tymczasem autor stosuje zabiegi szarej propagandy, wybielając działania Słowian (w tym i Polaków) a demonizując poczynania Niemców i Duńczyków. Rozpoczyna się to już w warstwie językowej – wystarczy porównać słownictwo użyte przy opisie działań poszczególnych stron. I po co to komu? Czyż kilkusetletnia walka plemion Połabia o niezależność była czymś innym, jak walka plemion śląskich i małopolskich? Ba, równie zacięcie walczyły przecież o wolność plemiona germańskie (np. Sasi i Fryzowie)! Imperia mają to do siebie, że starają się wchłonąć tereny przygraniczne (inaczej nie byłyby imperiami, czyli, jak powiedzielibyśmy dzisiaj: mocarstwami lub global-playerami). Słowianie połabscy przegrali z Niemcami, Duńczykami i Polakami bo zabrakło im książąt na miarę Mieszka I, czy chociażby czeskiego Bolesława II Pobożnego. I tyle.
Autor ponownie (po „Budziszynie 1002-1018”) dobitnie udowadnia, że potrafi przedstawić wczesnośredniowieczną historię regionu między Łabą, Soławą i Odrą jedynie w sposób tendencyjny, który, moim zdaniem, nie przystaje współczesnemu historykowi. Nie rozumiem takiego nastawienia. Historia Słowian połabskich jest tak fascynująca, jak mało znana. Wystarczyło trzymać się faktów...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-16
Chyba najbardziej zaskoczyła mnie kompleksowość tej książki: Karolina Kuszyk stara się „ugryźć” temat z bardzo różnych, czasami mało oczywistych stron. Rezultatem jest bardzo obszerny, w dosłownym tego słowa znaczeniu wyczerpujący przyczynek do trudnej historii wzajemnych relacji obydwu narodów. Osobiste doświadczenia mojej własnej rodziny nałożyły się przy pomocy „Poniemieckiego” na doświadczenia całej generacji ludzi, którzy z bardzo różnych, ale prawie zawsze jednako tragicznych powodów utracili korzenie i zostali zmuszeni do życia na obczyźnie. Ponieważ stosunki polsko-niemieckie mają wystarczająco dużo negatywnie nastawionych komentatorów, to wolę pozostać optymistą – dlatego w tej akurat książce poruszyły mnie najbardziej opowieści o koegzystencji. O dostrzeżeniu w swoim bliźnim człowieka (co w czasach powojennych musiało być przecież bardzo trudne). Stwierdzam, że podobnie jak niektórzy weterani II wojny światowej mają bardzo specyficzne, pełne szacunku podejście do dawnych wrogów, tak i niektórzy repatrianci z polskich Kresów wykazali się niezwykłą empatią. Pytanie tylko, czy następne pokolenia będą w stanie nawiązać do takich postaw i wynieść z takich opowieści, jak „Poniemieckie”, coś, co pozwoli na dalszy rozwój sąsiedzkich stosunków po obu brzegach Odry?
Chyba najbardziej zaskoczyła mnie kompleksowość tej książki: Karolina Kuszyk stara się „ugryźć” temat z bardzo różnych, czasami mało oczywistych stron. Rezultatem jest bardzo obszerny, w dosłownym tego słowa znaczeniu wyczerpujący przyczynek do trudnej historii wzajemnych relacji obydwu narodów. Osobiste doświadczenia mojej własnej rodziny nałożyły się przy pomocy...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-19
Świetne reportaże, zazwyczaj o losach szarych ludzi, którym wiele (lub wszystko) się w życiu posypało. Religijność (a raczej pozareligijny wpływ kościoła katolickiego na społeczeństwo) jest tak naprawdę tylko jednym z tematów, o jakich tutaj można poczytać. Lektury to emocjonalnie wyczerpujące – chyba trzeba sobie takie teksty dozować, aby w jakąś depresję nie popaść.
Świetne reportaże, zazwyczaj o losach szarych ludzi, którym wiele (lub wszystko) się w życiu posypało. Religijność (a raczej pozareligijny wpływ kościoła katolickiego na społeczeństwo) jest tak naprawdę tylko jednym z tematów, o jakich tutaj można poczytać. Lektury to emocjonalnie wyczerpujące – chyba trzeba sobie takie teksty dozować, aby w jakąś depresję nie popaść.
Pokaż mimo to2023-12-15
Zbiór arcyciekawy, czerpiący z dorobku wielu uznanych dziennikarek i dziennikarzy kraju. Przypomina mozaikę, bo choć każdy z reportaży jest ciekawy, to dopiero po odłożeniu antologii na półkę, po „przetrawieniu” przeczytanych tekstów, pojawia się obraz Polski w niezwykle trudnych czasach wychodzenia z długiego cienia rządów komunistycznej dyktatury. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pierwsze dwie dekady wolności to czasy w znacznym stopniu groteskowe.
Zbiór arcyciekawy, czerpiący z dorobku wielu uznanych dziennikarek i dziennikarzy kraju. Przypomina mozaikę, bo choć każdy z reportaży jest ciekawy, to dopiero po odłożeniu antologii na półkę, po „przetrawieniu” przeczytanych tekstów, pojawia się obraz Polski w niezwykle trudnych czasach wychodzenia z długiego cienia rządów komunistycznej dyktatury. Nie mogę oprzeć się...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-05
Zwycięstwo Bolesława Chrobrego nad Henrykiem II, królem niemieckim, jest bezsprzecznie jedną z większych wiktorii wojska polskiego. Bolesław wykazał się wszystkimi atrybutami dobrego stratega i przywódcy, posiadał nie tylko wierną sprawie i umiejętnie dowodzoną armię, ale i znakomity wywiad. Henryk, z drugiej strony, był sprytnym pechowcem, czasami zdolnym do błyskotliwych posunięć, ale walczącym zazwyczaj z jedną ręką uwiązaną na plecach (często z własnej winy, bo nie ogarniał silnej opozycji i mieszał się w sprawy italskie).
Tym bardziej dziwi, że Robert F. Barkowski (w odróżnieniu od opisującego w tej samej serii te same wydarzenia dekadę wcześniej Pawła Rochały), często i gęsto narzekając na (niesprzecznie istniejącą) silną stronniczość Thietmara z Merseburga, autora jednego ze źródeł, nie potrafi podejść do tematu bez niepotrzebnego wplatania grających na emocjach elementów propagandowych. Podczas gdy Rochała potrafił w „Niemczy 1017” pisać z sympatią dla Polaków, kreśląc równocześnie barwny i bardzo ludzki portret polskiego władcy, to u Barkowskiego Bolesław Chrobry to po prostu posągowy gigant militarno-polityczny. Stronniczość autora jest tak wyraźna, jak zupełnie niepotrzebna, bo wydarzenia z początku XI wieku na polsko-niemieckim pograniczu mówią same za siebie. Tu nie trzeba upiększać, nie trzeba starannie omijać dokładniejszego opisu wydarzeń mniej chwalebnych (jak choćby chaotycznych wydarzeń w Pradze w roku 1004). Kulminacją takiego nastawienia jest porównywanie daty 1 września 1015 (bitwa w kraju Dziadoszan) do początku II wojny światowej. Co ma piernik do wiatraka?!
Szkoda, bo narracja książki jest bardzo przystępna, a styl, choć prosty, jest dobrze dopasowany do tego typu publikacji. Zawiodły niestety lektorat i korekta - w tekście znajdzie się sporo literówek i kilka nieścisłości.
Zwycięstwo Bolesława Chrobrego nad Henrykiem II, królem niemieckim, jest bezsprzecznie jedną z większych wiktorii wojska polskiego. Bolesław wykazał się wszystkimi atrybutami dobrego stratega i przywódcy, posiadał nie tylko wierną sprawie i umiejętnie dowodzoną armię, ale i znakomity wywiad. Henryk, z drugiej strony, był sprytnym pechowcem, czasami zdolnym do błyskotliwych...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-05
Po „Cedyni 972” to druga książka Rochały o niemiecko-słowiańskim pograniczu na przełomie X i XI wieku. Autora muszę pochwalić za umiejętne połączenie dwóch faktorów, które są niezwykle ważne dla dobrej książki popularnonaukowej: obiektywność w ocenie wydarzeń przedstawianej kampanii wojennej oraz prosty (ale mimo to fascynujący) opis ówczesnego świata. Rochała trzyma się faktów prawie do samego końca. Podobnie jak w pierwszej części, dopiero przy opisie samych zmagań pod murami Niemczy ma się wrażenie, że autor wolałby napisać powieść historyczną, zamiast tworzenia narracji w ciasnym gorsecie pozycji z serii „Historyczne bitwy”.
Czytelnikom, którzy znają już „Cedynię”, do lektury zachęcać nie muszę. Zainteresowanym wczesnymi dziejami ziem nad Łabą i Odrą mogę natomiast bez większych zastrzeżeń polecić tę pozycję jako ciekawy wstęp do studiów epoki.
Po „Cedyni 972” to druga książka Rochały o niemiecko-słowiańskim pograniczu na przełomie X i XI wieku. Autora muszę pochwalić za umiejętne połączenie dwóch faktorów, które są niezwykle ważne dla dobrej książki popularnonaukowej: obiektywność w ocenie wydarzeń przedstawianej kampanii wojennej oraz prosty (ale mimo to fascynujący) opis ówczesnego świata. Rochała trzyma się...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-25
W obliczu istnienia jedynie bardzo skromnych informacji o samym konflikcie roku 972 autor podjął jedyną słuszną decyzję i przedstawił historię niemiecko-słowiańskiego pogranicza od czasów Karola Wielkiego do Ottona I. Jego sympatia leży wprawdzie, co raczej nie dziwi, jednoznacznie po stronie Polaków i innych Słowian zachodnich, ale „Cedynia 972” to dosyć neutralna, rzeczowa relacja wydarzeń tamtych czasów. Dla Niemców region Łaby i Odry to wtedy rodzaj Dzikiego Wschodu, przyciągający wszelakich awanturników i mącicieli z głębi Rzeszy. Natomiast plemiona słowiańskie różnią się zachowaniem niewiele od plemion indiańskich Ameryki Północnej: są bardziej zwaśnione z sąsiadem o miedzę niż z Niemcami i prowadzą krótkowzroczną politykę, która już wkrótce okaże się fatalna w obliczu dobrze zorganizowanego imperialnego podboju.
Fakt, że w osobie Mieszka I-go (a potem, ale już nie w narracji tej książki, Bolesława Chrobrego) Polacy mieli mądrych i zdecydowanych władców, zaważył prawdopodobnie znacząco na dalszych losach regionu.
Paweł Rochala pisze ciekawie i przystępnie, choć lekko zdziwił mnie rozdział opisujący samą bitwę pod Cedynią w postaci sfabularyzowanej. Czyta się to całkiem dobrze, ale ma niewiele wspólnego z literaturą popularnonaukową. Mimo to książka jest dobrym i udanym wprowadzeniem w temat początków polskiej państwowości i ówczesnych stosunków z zachodnim sąsiadem.
W obliczu istnienia jedynie bardzo skromnych informacji o samym konflikcie roku 972 autor podjął jedyną słuszną decyzję i przedstawił historię niemiecko-słowiańskiego pogranicza od czasów Karola Wielkiego do Ottona I. Jego sympatia leży wprawdzie, co raczej nie dziwi, jednoznacznie po stronie Polaków i innych Słowian zachodnich, ale „Cedynia 972” to dosyć neutralna,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zgodnie z tytułem, tematem są różnorodne wpływy Polaków i polskiej kultury na Niemcy i Niemców, które, jak w przedmowie piszą redaktorzy leksykonu, są już od wieków najbardziej znaczącym zewnętrznym oddziaływaniem na kraj między Renem a Odrą. Przedstawiając zarówno osoby jak i miejsca związane z takimi wpływami, autorzy haseł dokumentują przenikanie się obu kultur.
Wybrane zagadnienia nie wyczerpują oczywiście tematu, ale są zaskakująco różnorodne. Obok haseł „obowiązkowych” dołączono i te mniej, a nawet prawie wcale nie znane. Nieprzypadkowo książka otrzymała podtytuł „Kalejdoskop” - to bardzo precyzyjne opisanie charakteru „Polskich śladów w Niemczech”. Niczym w kalejdoskopie właśnie czytelnik może przyjrzeć się barwnemu korowodowi osób, miejsc i wydarzeń, wybierając przy tym najbardziej interesujące hasła według własnego upodobania.
Zgodnie z tytułem, tematem są różnorodne wpływy Polaków i polskiej kultury na Niemcy i Niemców, które, jak w przedmowie piszą redaktorzy leksykonu, są już od wieków najbardziej znaczącym zewnętrznym oddziaływaniem na kraj między Renem a Odrą. Przedstawiając zarówno osoby jak i miejsca związane z takimi wpływami, autorzy haseł dokumentują przenikanie się obu kultur.
Wybrane...
Pierwsze, dziś nadal istotne, ale z oczywistych względów nieaktualne wydanie. Kopalnia wiedzy o początkach polskiej SF.
Pierwsze, dziś nadal istotne, ale z oczywistych względów nieaktualne wydanie. Kopalnia wiedzy o początkach polskiej SF.
Pokaż mimo to2022-11-23
Drugie wydanie tej ważnej dla historii polskiej SF książki doznało pewnego uzupełnienia: Profesor Smuszkiewicz poświęcił dodatkowy rozdział na przedstawienie trendów i ważnych pisarek/rzy gatunku po roku 1980. Jest to dodatek bardzo potrzebny, bo właśnie na lata 80-te przypada rozkwit polskiej fantastyki polityczno-socjologicznej. Do tego dochodzi fakt, że po 1990 oblicze polskiej fantastyki zmieniło się nie do poznania.
Ponieważ autor poświęcił powyższym aspektom jedynie jeden rozdział, można mówić zaledwie o skromnym szkicu. Od 1980 minęło już przeszło 40 lat. Historia gatunku w tych tylko ostatnich latach jest na pewno warta całej książki. Jeśli jednak ktoś chce dowiedzieć się czegoś o początkach SF w Polsce, to „Zaczarowana gra” jest dla niego w sam raz.
Drugie wydanie tej ważnej dla historii polskiej SF książki doznało pewnego uzupełnienia: Profesor Smuszkiewicz poświęcił dodatkowy rozdział na przedstawienie trendów i ważnych pisarek/rzy gatunku po roku 1980. Jest to dodatek bardzo potrzebny, bo właśnie na lata 80-te przypada rozkwit polskiej fantastyki polityczno-socjologicznej. Do tego dochodzi fakt, że po 1990 oblicze...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-31
"Moi" ludzie, czyli Ślązacy, brali również udział w tej bitwie, jednakże po stronie Zakonu (Ślązacy zazwyczaj wspierają tę stronę konfliktu, która koniec końców przegrywa i nie, nie miałem dziadka w Wehrmachcie). Żeby było śmieszniej, protoplasta rodu mojej żony, Zyndram z Maszkowic, BRAŁ UDZIAŁ w tej bitwie. Jakże tu nie interesować się tym starciem?!
Grunwald 1410 przekonał mnie zarówno rzetelnym podejściem do prawdy historycznej jak i dużą ilością ciekawych informacji o strategii, taktyce, i uzbrojeniu obu stron konfliktu.
Dla laika jest to bardzo dobre wprowadzenie w wojskowość późnego średniowiecza. Polecam!
"Moi" ludzie, czyli Ślązacy, brali również udział w tej bitwie, jednakże po stronie Zakonu (Ślązacy zazwyczaj wspierają tę stronę konfliktu, która koniec końców przegrywa i nie, nie miałem dziadka w Wehrmachcie). Żeby było śmieszniej, protoplasta rodu mojej żony, Zyndram z Maszkowic, BRAŁ UDZIAŁ w tej bitwie. Jakże tu nie interesować się tym starciem?!
Grunwald 1410...
2022-09-24
Nie oceniając tekstu pod względem poprawności historycznej (z oczywistego braku kompetencji), mogę skoncentrować się jedynie na jakości książki jako dzieła literackiego. I tutaj jest słabo.
Wyszczelski nigdy dobrym gawędziarzem nie był. Wprawdzie książki serii HB to zazwyczaj mało objętościowe opracowania, jednak kilku innych autorów wydawnictwa Bellona pokazuje, że nawet na 250 stronach tekstu można pisać zarówno obiektywnie jak i ciekawie. Autorowi „Zaolzia” takiego talentu niestety brak. Ponownie otrzymaliśmy suchą, pozbawioną chociażby szczątkowej ilości bezpośrednich opisów starć relację. Czytelnikowi nie pozostaje nic innego, jak przesuwać pionki po mapie Śląska Cieszyńskiego i spoglądać na sytuację Polski i Czechosłowacji z ptasiej perspektywy sztabów wojskowych i politycznych kuluarów.
Koszmarna ilość literówek (zwłaszcza w drugiej połowie książki), oraz kilka niepotrzebnych powtórzeń skłaniają mnie do smutnej konstatacji, że w Bellonie nadal „pracują” ludzie, którym jakość wypuszczanego na ludzkość produktu zwisa i powiewa.
Pozytywnie oceniam natomiast interesujące ilustracje i mapy, wydrukowane tym razem na bardzo dobrym papierze.
Wyszczelski stara się opisać walki na Śląsku Cieszyńskim obiektywnie (jednak w moim odczuciu z wyraźną sympatią dla Polaków). Suchy styl rodem z roczników historycznych oraz ignorowanie żabiej perspektywy osób biorących bezpośredni udział w walkach powodują, że radość z lektury jest ograniczona.
Nie oceniając tekstu pod względem poprawności historycznej (z oczywistego braku kompetencji), mogę skoncentrować się jedynie na jakości książki jako dzieła literackiego. I tutaj jest słabo.
Wyszczelski nigdy dobrym gawędziarzem nie był. Wprawdzie książki serii HB to zazwyczaj mało objętościowe opracowania, jednak kilku innych autorów wydawnictwa Bellona pokazuje, że nawet...
2022-07-22
Lektura tej objętościowo skromnej książki wywołuje spore uczucie niedosytu. Być może z braku miejsca autor zrezygnował praktycznie całkowicie z przedstawienia działań wojennych z perspektywy żołnierza na polu walki. Zamiast tego „przesuwamy pionki” na mapach ówczesnej południowo-wschodniej Polski, śledząc daremne próby odtworzenia frontu oraz utworzenia nowych jednostek bojowych dla Armii „Karpaty”. A wszystko to praktycznie wyłącznie z perspektywy sztabów Wojska Polskiego. Daremnie szukać w tym tomiku obszerniejszych relacji niemieckich lub (w nieco mniejszym stopniu) radzieckich.
Również materiał fotograficzny jest skromny, co jednak nie dziwi. Robienie zdjęć i filmów było zapewne ostatnim i najmniej ważnym punktem na polskiej liście zmartwień, dlatego większość fotografii frontowych tomiku pochodzi ze źródeł niemieckich.
Pozytywnie oceniam argumentację Włodarkiewicza jeśli chodzi o kwestię ucieczki rządu i wojska do Rumunii i na Węgry. Jego trzeźwa ocena sytuacji oraz możliwości Polaków po rozpoczęciu sowieckiej agresji na kraj wyraźnie wskazuje na to, że marszałek Rydz-Śmigły nie miał większego wyboru. Realizacja ewakuacji pozostawiła natomiast sporo do życzenia – to można było znacznie lepiej rozegrać. Łatwo to jednak mówić po faktach, bez żadnego nacisku i przy całkowitej znajomości ówczesnej sytuacji.
„Przedmoście rumuńskie 1939” jest monografią zbyt ogólną – książka stanowi absolutne minimum jako opracowanie historii wydarzeń tych kilku dni całej kampanii wrześniowej.
Lektura tej objętościowo skromnej książki wywołuje spore uczucie niedosytu. Być może z braku miejsca autor zrezygnował praktycznie całkowicie z przedstawienia działań wojennych z perspektywy żołnierza na polu walki. Zamiast tego „przesuwamy pionki” na mapach ówczesnej południowo-wschodniej Polski, śledząc daremne próby odtworzenia frontu oraz utworzenia nowych jednostek...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Wyposażeniem osobistym” Oramus wyprzedził o kilka lat Macieja Parowskiego i jego „Czas fantastyki” - ale obie książki są bardzo podobne: to zebrane recenzje, wywiady i krótkie eseje o pisarzach SF na polskim rynku wydawniczym lat 70-tych i 80-tych. Czasy były nieciekawe, dobra SF stanowiła pewną odskocznię od ponurej rzeczywistości oraz dawała pole do popisu dla autorów, którzy się pobytu w fantastycznym getcie nie obawiali. Sensownej (a więc przede wszystkim obiektywnej) krytyki ich dzieł było jeszcze mniej. Marek Oramus należał do elitarnego grona fascynatów SF, którzy wtedy w pocie czoła wyłuskiwali warte przeczytania pozycje.
Trzydzieści lat później już nieco trudno się tymi recenzjami fascynować: dobre książki dostały się do kanonu gatunku – a te słabe po prostu zapomniano. Dlatego lektura „Wyposażenia osobistego” to dzisiaj czysta nostalgia.
„Wyposażeniem osobistym” Oramus wyprzedził o kilka lat Macieja Parowskiego i jego „Czas fantastyki” - ale obie książki są bardzo podobne: to zebrane recenzje, wywiady i krótkie eseje o pisarzach SF na polskim rynku wydawniczym lat 70-tych i 80-tych. Czasy były nieciekawe, dobra SF stanowiła pewną odskocznię od ponurej rzeczywistości oraz dawała pole do popisu dla autorów,...
więcej Pokaż mimo to