-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-03-15
2024-02-17
Beznadziejnie przestarzała książka – zarówno pod względem samego tematu, jak i ze względów, nazwijmy to, etyczno-ideologicznych. Zabijanie zwierząt (myślistwo) i nazywanie takowego procederu „sportem” jest dla mnie nie do zaakceptowania. No, chyba że ktoś uważa, że sport to potyczka, w której jedna z drużyn ma obie ręce związane za plecami...
Jedynie te momenty, gdy zwierzynie udaje się jakoś przechytrzyć myśliwych, gdy w jakiś cudowny wręcz sposób udaje jej się uciec przed najgorszym predatorem, czyli człowiekiem, zdołały mnie nieco zaciekawić. Od równie opętanego ideą chodzenia po lasach i pływania po jeziorach w celu uprawiania dozwolonego przez prawo masowego mordu Jarosława Potockiego odróżnia autora tylko i wyłącznie to, że Luskač nie mścił się na świstakach za to, że ostrzegały gwizdami mulfony przed myśliwymi (a przynajmniej o tym nie pisze).
Rozdział, w którym myśliwi opowiadają sobie historyjki z mchu i paproci (a to o jeździe na oklep na niedźwiedziu, a to o dobrym i ludzkim myśliwym Leninie, a to o duchu topielca, polującym na sowieckich chłopów) można by nawet podciągnąć pod fantastykę...
Beznadziejnie przestarzała książka – zarówno pod względem samego tematu, jak i ze względów, nazwijmy to, etyczno-ideologicznych. Zabijanie zwierząt (myślistwo) i nazywanie takowego procederu „sportem” jest dla mnie nie do zaakceptowania. No, chyba że ktoś uważa, że sport to potyczka, w której jedna z drużyn ma obie ręce związane za plecami...
Jedynie te momenty, gdy...
2024-01-10
Ciekawe spojrzenie na kraj rozdarty pomiędzy przeszłością a moderną, tradycją a futurystyką. Turcy i Turcja to zarówno część Europy, jak i Azji. A rozdzielić obu stron nie sposób. Stojąc w szerokim rozkroku nad Bosforem, są dla Szabłowskiego źródłem znakomitych reportaży o kraju wielkich kontrastów.
Ciekawe spojrzenie na kraj rozdarty pomiędzy przeszłością a moderną, tradycją a futurystyką. Turcy i Turcja to zarówno część Europy, jak i Azji. A rozdzielić obu stron nie sposób. Stojąc w szerokim rozkroku nad Bosforem, są dla Szabłowskiego źródłem znakomitych reportaży o kraju wielkich kontrastów.
Pokaż mimo to
Opracowanie powinno posiadać podtytuł: Rozbicie Frontu Zachodniego z perspektywy sowieckiej. Praktycznie brak spojrzenia na przebieg wydarzeń ze strony niemieckiej, co wyraźnie widać przy przeglądaniu bibliografii tomiku. Na sam przebieg początku operacji „Barbarossa” na Białorusi autor poświęcił raptem 60 z niecałych 200 stron książki.
Całość sprawia wrażenie, jakby zabrakło porządnej redakcji/lektoratu, bo pojawiają się nawet zupełnie zbędne powtórzenia na następnej stronie tekstu. Przy tym autora bardziej interesowały przygotowania Sowietów do ataku prewencyjnego na Rzeszę w Generalnej Guberni i Prusach Wschodnich, niż np. plan niemieckiego ataku na ZSRR. Relacja „Mińska” koncentruje się na przedstawieniu dowództwa Zachodniego Specjalnego Okręgu Wojskowego, jego interakcji ze sztabem generalnym (Stawką) oraz konsekwencji personalnych po szybkiej klęsce pod Mińskiem.
Pozycja sprawia wrażenie naprędce skleconego, niezbyt przemyślanego wypracowania, które na siłę wprasowano w jako tako odpowiadający serii „HB” format. Jako wprowadzenie w temat pierwszych dni ataku Wehrmachtu na ZSRR książka raczej się nie nadaje. Można ją traktować raczej jako uzupełnienie tego tematu o pewne aspekty strony sowieckiej.
Opracowanie powinno posiadać podtytuł: Rozbicie Frontu Zachodniego z perspektywy sowieckiej. Praktycznie brak spojrzenia na przebieg wydarzeń ze strony niemieckiej, co wyraźnie widać przy przeglądaniu bibliografii tomiku. Na sam przebieg początku operacji „Barbarossa” na Białorusi autor poświęcił raptem 60 z niecałych 200 stron książki.
Całość sprawia wrażenie, jakby...
2023-06-13
Stare książki podróżnicze mają swój urok. W międzyczasie sporo się zmieniło (zwłaszcza pod względem wrażliwości autorów na niszczenie środowiska naturalnego opisywanych miejsc) – zatem opisami krwawych polowań na niedźwiedzie polarne (nawet matki z małymi), ptactwo Wyspy Niedźwiedziej i wieloryby Centkiewicz u mnie plusów raczej nie zarobił.
Niezwykle ciekawie autor relacjonuje jednak surowe życie polarników i wzajemną zależność członków polskiej ekspedycji polarnej i ich norweskich gospodarzy. Opis wyprawy jest bardzo szczegółowy (być może nawet zbyt szczegółowy). Ale, z drugiej strony, w jakiej innej książce można poczytać o Blacce, mięsożernym koniu?
Stare książki podróżnicze mają swój urok. W międzyczasie sporo się zmieniło (zwłaszcza pod względem wrażliwości autorów na niszczenie środowiska naturalnego opisywanych miejsc) – zatem opisami krwawych polowań na niedźwiedzie polarne (nawet matki z małymi), ptactwo Wyspy Niedźwiedziej i wieloryby Centkiewicz u mnie plusów raczej nie zarobił.
Niezwykle ciekawie autor...
2023-05-12
Nostalgia i smutek często towarzyszą społecznościom mniejszości narodowych. Nie trzeba zbyt wiele, aby takie odczucia wywołać – wystarczy świadomość, że nie należy się do ogółu, że spogląda się na dane społeczeństwo z brzegu lub, jak w teatrze, z ostatnich miejsc na widowni. A gdy dochodzi do tego jeszcze jakakolwiek forma prześladowania, to w rzeczy samej nie bardzo jak jest być wesołym i radosnym.
Eseje Gaußa świetnie dokumentują takie smutne mniejszości. Tutaj pozornie nic wielkiego się nie dzieje. Panuje klimat, jak w na wpół opuszczonym miasteczku poszukiwaczy złota na Dzikim Zachodzie. Autor, w odróżnieniu od poszukującego sensacji reportera, zachowuje się raczej tak, jakby odwiedzał daną społeczność zupełnie przypadkowo, niczym turysta, który w poszukiwaniu jakiejś atrakcji zboczył z utartego szlaku i znalazł się nagle w miejscu, o którego istnieniu nie miał nawet pojęcia.
Z obserwacji Austriaka powstała książka arcyciekawa, ocierająca się miejscami o liryczność, będąca dokumentem nieustannego przemijania narodów. Gauß zdołał uchwycić egzotyczne elementy europejskiego „zeitgeista” bez nadmiernego stosowania moralizatorsko podniesionego palca. Brawo!
Nostalgia i smutek często towarzyszą społecznościom mniejszości narodowych. Nie trzeba zbyt wiele, aby takie odczucia wywołać – wystarczy świadomość, że nie należy się do ogółu, że spogląda się na dane społeczeństwo z brzegu lub, jak w teatrze, z ostatnich miejsc na widowni. A gdy dochodzi do tego jeszcze jakakolwiek forma prześladowania, to w rzeczy samej nie bardzo jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-03
Mam olbrzymi problem z tą książką. Z jednej strony to niezwykle fascynująca relacja z bogatego w przygody życia małżeństwa Johnsonów. Czytelnik może prześledzić podróże tej pary do miejsc, których dzisiaj w takiej formie odwiedzić nie sposób. Praca Johnsonów przyniosła sporo nauce (przede wszystkim etnografii i etologii) i miała pionierskie znaczenie dla filmu przyrodniczego. Na dodatek Osa była prawdziwą heroiną jej czasów – kobietą, która osiągnęła wiele w dziedzinach zarezerwowanych dotychczas wyłącznie dla mężczyzn.
Z drugiej strony książka dostałaby dzisiaj podtytuł: „Rasistka na krańcu świata”. Osa była jeszcze niepełnoletnia, gdy wyruszyła z mężem w pierwszą podróż na wyspy Pacyfiku. Nastawienie białych do plemion żyjących na Wyspach Salomona i Nowych Hebrydach (dzisiejsze Vanuatu) było typowo kolonialne – i Osa nim nasiąknęła, jak przysłowiowa skorupka za młodu. W książce znajdzie się zatem odpowiednio wiele „czarnuchów”, „brudasów”, „leniwych i głupich tubylców”. Szczytem tym podobnych wypowiedzi jest relacja Osy o mieszkańcach wyspy Malakula, którzy jakoby to posiadają przeciwstawne paluchy u stóp, przy pomocy których wdrapują się jak małpy na drzewa. Redakcja serii „Naokoło świata” poczuła się zmuszona do sprostowania tej bajki przy pomocy odpowiedniego przypisu...
Mam olbrzymi problem z tą książką. Z jednej strony to niezwykle fascynująca relacja z bogatego w przygody życia małżeństwa Johnsonów. Czytelnik może prześledzić podróże tej pary do miejsc, których dzisiaj w takiej formie odwiedzić nie sposób. Praca Johnsonów przyniosła sporo nauce (przede wszystkim etnografii i etologii) i miała pionierskie znaczenie dla filmu...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-26
Klasyk polskiej literatury alpinistycznej. Książka świetnie napisana, pełna podziwu dla natury i respektu przed niebezpiecznym światem kaukaskich pięciotysięczników. Do tego opisy dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce podczas I. Polskiej Wyprawy Kaukaskiej (1935). Dla fanów sportu wspinaczkowego po prostu pozycja obowiązkowa.
Ostrowski to dobry narrator. Jego żywy, pełen humoru styl powoduje, że lektura jest samą przyjemnością. Autor stroni od wszelakiego politykowania (może przede wszystkim z powodu cenzury PRL-u), koncentruje się tylko i wyłącznie na opisach „braterstwa liny” pośród alpinistów wszelakich nacji. Wychodzi to „W skale i lodzie” na dobre.
Wydanie drugie posiada dodatkowy rozdział o dalszych losach uczestników tej wyprawy.
Klasyk polskiej literatury alpinistycznej. Książka świetnie napisana, pełna podziwu dla natury i respektu przed niebezpiecznym światem kaukaskich pięciotysięczników. Do tego opisy dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce podczas I. Polskiej Wyprawy Kaukaskiej (1935). Dla fanów sportu wspinaczkowego po prostu pozycja obowiązkowa.
Ostrowski to dobry narrator. Jego żywy,...
2023-01-15
Tematycznie książka odrzuca (podobnie jak i inne tomy serii o tematyce łowieckiej) – polowanie dla sportu nigdy nie zdobędzie mojej aprobaty. Gdy została napisana większość ludzi miała inne podejście do sprawy, więc i Hemingwayowi krwawego zajęcie wytykać nie mogę.
Tym bardziej, że noblista nie tylko o łowach pisze. A jeśli już wyruszamy z nim na polowanie, to przynajmniej można dobrze wczuć się w atmosferę i dokładnie wyobrazić sobie otoczenie. Hemingway to jednak kilka klas wyżej niż hrabia Potocki (patrz „Na szlakach i bezdrożach Alaski”).
Ocena jest zatem średnią z obranej tematyki i sposobu relacji o łowieckim urlopie autora.
Tematycznie książka odrzuca (podobnie jak i inne tomy serii o tematyce łowieckiej) – polowanie dla sportu nigdy nie zdobędzie mojej aprobaty. Gdy została napisana większość ludzi miała inne podejście do sprawy, więc i Hemingwayowi krwawego zajęcie wytykać nie mogę.
Tym bardziej, że noblista nie tylko o łowach pisze. A jeśli już wyruszamy z nim na polowanie, to przynajmniej...
2022-12-14
Starszego pana zauroczenie „młodymi gniewnymi” na Kubie. Zauroczenie w pełni zrozumiałe kilka miesięcy po dojściu Fidela Castro do władzy. Ale dzisiaj? Kto dzisiaj (zwłaszcza na Kubie) fascynuje się usunięciem Batisty i wywaleniem gringos z Karaibów?
Socjalistyczny eksperyment Che Guevary i braci Castro jest dzisiaj raczej mało sexy. Co nie zmienia jednak mojego zdania o jakości pisarstwa Sartre'a. Francuz nadal potrafi zaciekawić...
Starszego pana zauroczenie „młodymi gniewnymi” na Kubie. Zauroczenie w pełni zrozumiałe kilka miesięcy po dojściu Fidela Castro do władzy. Ale dzisiaj? Kto dzisiaj (zwłaszcza na Kubie) fascynuje się usunięciem Batisty i wywaleniem gringos z Karaibów?
Socjalistyczny eksperyment Che Guevary i braci Castro jest dzisiaj raczej mało sexy. Co nie zmienia jednak mojego zdania o...
Pierwsze, dziś nadal istotne, ale z oczywistych względów nieaktualne wydanie. Kopalnia wiedzy o początkach polskiej SF.
Pierwsze, dziś nadal istotne, ale z oczywistych względów nieaktualne wydanie. Kopalnia wiedzy o początkach polskiej SF.
Pokaż mimo to2022-11-23
Drugie wydanie tej ważnej dla historii polskiej SF książki doznało pewnego uzupełnienia: Profesor Smuszkiewicz poświęcił dodatkowy rozdział na przedstawienie trendów i ważnych pisarek/rzy gatunku po roku 1980. Jest to dodatek bardzo potrzebny, bo właśnie na lata 80-te przypada rozkwit polskiej fantastyki polityczno-socjologicznej. Do tego dochodzi fakt, że po 1990 oblicze polskiej fantastyki zmieniło się nie do poznania.
Ponieważ autor poświęcił powyższym aspektom jedynie jeden rozdział, można mówić zaledwie o skromnym szkicu. Od 1980 minęło już przeszło 40 lat. Historia gatunku w tych tylko ostatnich latach jest na pewno warta całej książki. Jeśli jednak ktoś chce dowiedzieć się czegoś o początkach SF w Polsce, to „Zaczarowana gra” jest dla niego w sam raz.
Drugie wydanie tej ważnej dla historii polskiej SF książki doznało pewnego uzupełnienia: Profesor Smuszkiewicz poświęcił dodatkowy rozdział na przedstawienie trendów i ważnych pisarek/rzy gatunku po roku 1980. Jest to dodatek bardzo potrzebny, bo właśnie na lata 80-te przypada rozkwit polskiej fantastyki polityczno-socjologicznej. Do tego dochodzi fakt, że po 1990 oblicze...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-09-24
Nie oceniając tekstu pod względem poprawności historycznej (z oczywistego braku kompetencji), mogę skoncentrować się jedynie na jakości książki jako dzieła literackiego. I tutaj jest słabo.
Wyszczelski nigdy dobrym gawędziarzem nie był. Wprawdzie książki serii HB to zazwyczaj mało objętościowe opracowania, jednak kilku innych autorów wydawnictwa Bellona pokazuje, że nawet na 250 stronach tekstu można pisać zarówno obiektywnie jak i ciekawie. Autorowi „Zaolzia” takiego talentu niestety brak. Ponownie otrzymaliśmy suchą, pozbawioną chociażby szczątkowej ilości bezpośrednich opisów starć relację. Czytelnikowi nie pozostaje nic innego, jak przesuwać pionki po mapie Śląska Cieszyńskiego i spoglądać na sytuację Polski i Czechosłowacji z ptasiej perspektywy sztabów wojskowych i politycznych kuluarów.
Koszmarna ilość literówek (zwłaszcza w drugiej połowie książki), oraz kilka niepotrzebnych powtórzeń skłaniają mnie do smutnej konstatacji, że w Bellonie nadal „pracują” ludzie, którym jakość wypuszczanego na ludzkość produktu zwisa i powiewa.
Pozytywnie oceniam natomiast interesujące ilustracje i mapy, wydrukowane tym razem na bardzo dobrym papierze.
Wyszczelski stara się opisać walki na Śląsku Cieszyńskim obiektywnie (jednak w moim odczuciu z wyraźną sympatią dla Polaków). Suchy styl rodem z roczników historycznych oraz ignorowanie żabiej perspektywy osób biorących bezpośredni udział w walkach powodują, że radość z lektury jest ograniczona.
Nie oceniając tekstu pod względem poprawności historycznej (z oczywistego braku kompetencji), mogę skoncentrować się jedynie na jakości książki jako dzieła literackiego. I tutaj jest słabo.
Wyszczelski nigdy dobrym gawędziarzem nie był. Wprawdzie książki serii HB to zazwyczaj mało objętościowe opracowania, jednak kilku innych autorów wydawnictwa Bellona pokazuje, że nawet...
2022-07-22
Lektura tej objętościowo skromnej książki wywołuje spore uczucie niedosytu. Być może z braku miejsca autor zrezygnował praktycznie całkowicie z przedstawienia działań wojennych z perspektywy żołnierza na polu walki. Zamiast tego „przesuwamy pionki” na mapach ówczesnej południowo-wschodniej Polski, śledząc daremne próby odtworzenia frontu oraz utworzenia nowych jednostek bojowych dla Armii „Karpaty”. A wszystko to praktycznie wyłącznie z perspektywy sztabów Wojska Polskiego. Daremnie szukać w tym tomiku obszerniejszych relacji niemieckich lub (w nieco mniejszym stopniu) radzieckich.
Również materiał fotograficzny jest skromny, co jednak nie dziwi. Robienie zdjęć i filmów było zapewne ostatnim i najmniej ważnym punktem na polskiej liście zmartwień, dlatego większość fotografii frontowych tomiku pochodzi ze źródeł niemieckich.
Pozytywnie oceniam argumentację Włodarkiewicza jeśli chodzi o kwestię ucieczki rządu i wojska do Rumunii i na Węgry. Jego trzeźwa ocena sytuacji oraz możliwości Polaków po rozpoczęciu sowieckiej agresji na kraj wyraźnie wskazuje na to, że marszałek Rydz-Śmigły nie miał większego wyboru. Realizacja ewakuacji pozostawiła natomiast sporo do życzenia – to można było znacznie lepiej rozegrać. Łatwo to jednak mówić po faktach, bez żadnego nacisku i przy całkowitej znajomości ówczesnej sytuacji.
„Przedmoście rumuńskie 1939” jest monografią zbyt ogólną – książka stanowi absolutne minimum jako opracowanie historii wydarzeń tych kilku dni całej kampanii wrześniowej.
Lektura tej objętościowo skromnej książki wywołuje spore uczucie niedosytu. Być może z braku miejsca autor zrezygnował praktycznie całkowicie z przedstawienia działań wojennych z perspektywy żołnierza na polu walki. Zamiast tego „przesuwamy pionki” na mapach ówczesnej południowo-wschodniej Polski, śledząc daremne próby odtworzenia frontu oraz utworzenia nowych jednostek...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-27
Jeśli macie wrażenie, że wiedza historyczna, którą wynieśliście że szkoły, mogłaby być raczej zlepkiem półprawd oraz oczywistej propagandy, to ta książka powinna wam pomóc.
Autorka dobrze unaocznia, że podręczniki są raczej rodzajem opowieści o historii, jaką dane państwo chciałoby mieć, a już niekoniecznie o historii, jaka w rzeczywistości miała miejsce. Nie jest to coś specyficznego dla historii Polski, ale w tym konkretnym przypadku o nią właśnie chodzi.
Doświadczony amator książek historycznych nie znajdzie w tej publikacji zbyt wielu nowości, ale przecież nie dla niego została ona napisana. Absolutnie nie przeszkadza mi równocześnie częste przypominanie o wpływie kobiet na dane wydarzenia - póki znaczenie wszystkich osób, które brały udział w opisywanym zdarzeniu, nie będzie odpowiednio relacjonowane, póty nacisk na "herstory" ma swoje uzasadnienie.
Jeśli macie wrażenie, że wiedza historyczna, którą wynieśliście że szkoły, mogłaby być raczej zlepkiem półprawd oraz oczywistej propagandy, to ta książka powinna wam pomóc.
Autorka dobrze unaocznia, że podręczniki są raczej rodzajem opowieści o historii, jaką dane państwo chciałoby mieć, a już niekoniecznie o historii, jaka w rzeczywistości miała miejsce. Nie jest to coś...
2022-04-23
Mimo wszystko jestem jednak trochę rozczarowany tym zeszytem. Koncepcje strategiczne i budowa pancernika to bardzo specyficzny temat – dla mnie czasami zbyt suchy. Tym nie mniej muszę przyznać, że oprawa graficzna drugiego numeru „Schiff Classic Extra” jest bardzo dobra. Zastosowane zdjęcia oraz specjalnie na potrzeby tego wydania stworzone rysunki rekonstruują nie tylko wygląd okrętu, ale umożliwiają również spojrzenie na dzień codzienny jego załogi.
Mimo wszystko jestem jednak trochę rozczarowany tym zeszytem. Koncepcje strategiczne i budowa pancernika to bardzo specyficzny temat – dla mnie czasami zbyt suchy. Tym nie mniej muszę przyznać, że oprawa graficzna drugiego numeru „Schiff Classic Extra” jest bardzo dobra. Zastosowane zdjęcia oraz specjalnie na potrzeby tego wydania stworzone rysunki rekonstruują nie tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-02-09
Ponieważ dotychczas nie przeczytałem niczego o historii eksterminacji Żydów na Lubelszczyźnie, „Izbica, Izbica” okazała się wstrząsającą lekturą. Tym bardziej, że rozpoczęte przez hitlerowców prześladowania spowodowały nie tylko, że zniknęło z powierzchni ziemi całe miasteczko, ale stało się to przy znaczącej pomocy części polskich obywateli Izbicy. Strasznie czytało się na przykład o strażakach, którzy aktywnie poszukiwali ukrywających się żydowskich sąsiadów. Ray Bradbury opisał w „451° Fahrenheita“ strażaków palących zakazane książki – ale to naprawdę nic w porównaniu z oddziałem ochotniczej straży pożarnej z Izbicy.
Losy ginących na izbickim kirkucie lub w obozie koncentracyjnym w Sobiborze żydowskich rodzin, ale przede wszystkim losy nielicznych ocalałych z tej systematycznej i wieloletniej rzeźi obywateli miasta, to najbardziej ponury rozdział historii drugiej wojny światowej. Ponownie okazuje się, że przyzwolenie czynników rządowych (tutaj: przestępczego rządu Hitlera) na stosowanie niczym nieograniczonej przemocy doprowadzi do aktywizacji najgorszych elementów danej społeczności (tutaj, niestety, Polaków, którzy z niskich pobudek wspomagali hitlerowców). O ile wina Niemiec i Niemców w stosunku do europejskich Żydów nie podlega dyskusji i jest szeroko znanym faktem, to udział obywateli Polski w tym procederze był mi dotychczas bardzo mało znany. Tym większym szokiem była dla mnie lektura „Izbicy”.
Doceniam konsekwencję Rafała Hetmana, który za pomocą tej książki poruszył jeden z najbardziej wstydliwych rozdziałów historii Polski XX-go wieku. Ludzie oczytani w temacie nie znajdą tutaj być może zbyt wiele nowych informacji, ale początkującemu czytelnikowi „Izbica” znakomicie przybliża straszne wydarzenia z lat (po)wojennych. Książka składa się z różnych opowieści, narracja sprawia dlatego czasami nieco chaotyczne wrażenie. Tak bywa, gdy trzeba odtworzyć wydarzenia dalekiej przeszłości, opierając się na zawodnej już pamięci nielicznych i podeszłych świadków naocznych. Hetman walczy przy tym nie tylko z nieubłaganymi prawami demografii, ale i z chęcią sprzątnięcia niewygodnych prawd pod dywanik pozornej jedności narodu w obliczu wojennego kataklizmu.
Facyt: Książka bardzo ciekawa, ale również bardzo wstrząsająca.
Ponieważ dotychczas nie przeczytałem niczego o historii eksterminacji Żydów na Lubelszczyźnie, „Izbica, Izbica” okazała się wstrząsającą lekturą. Tym bardziej, że rozpoczęte przez hitlerowców prześladowania spowodowały nie tylko, że zniknęło z powierzchni ziemi całe miasteczko, ale stało się to przy znaczącej pomocy części polskich obywateli Izbicy. Strasznie czytało się na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zaskakująco ciekawa i dobrze napisana książka. Lepecki odwiedził przed prawie wiekiem kraj, który już wtedy odstawał ekonomicznie i rozwojowo od sąsiedniej Argentyny lub Brazylii. Paragwaj był wtedy na dodatek jedynym krajem Ameryki Łacińskiej, w którym używano powszechnie nie języka konkwistadorów, lecz guarani, czyli jednego z idiomów pierwotnych mieszkańców kraju. Zboczywszy z utartego szlaku polskich podróżników tamtych czasów (Fiedler, Korabiewicz), Lepecki zachował dla potomności niezwykle interesujące impresje. Na uwagę zasługuje przede wszystkim podróż odbyta wespół z Diego Komoskim, ukrywającym się w selwie paragwajskim powstańcem polskiego pochodzenia.
Zaskakująco ciekawa i dobrze napisana książka. Lepecki odwiedził przed prawie wiekiem kraj, który już wtedy odstawał ekonomicznie i rozwojowo od sąsiedniej Argentyny lub Brazylii. Paragwaj był wtedy na dodatek jedynym krajem Ameryki Łacińskiej, w którym używano powszechnie nie języka konkwistadorów, lecz guarani, czyli jednego z idiomów pierwotnych mieszkańców kraju....
więcej Pokaż mimo to