-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-05-18
Komuna upadła, na pierwsze (prawie) wolne wybory przyjdzie jednak jeszcze trochę poczekać. Maciej Parowski publikuje pierwsze wydanie książki, która składa się z jego recenzji książek SF, wywiadów z krytykami i twórcami oraz rozmów, które kierownik działu literatury polskiej w miesięczniku „Fantastyka” przeprowadził od momentu powstania czasopisma.
Czyta się to dzisiaj ze sporą dozą nostalgii – świat poszedł dalej, to, co jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych zdawało się kluczowe dla rozwoju gatunku, szybko się zdezaktualizowało. Dlatego „Czas fantastyki” to przede wszystkim pozycja dla zainteresowanych rozwojem polskiego fandomu i historią jego transformacji z zaledwie tolerowanego nurtu kulturowego w czasach Polski Ludowej w kierunku wolnego ruchu fanowskiego.
Komuna upadła, na pierwsze (prawie) wolne wybory przyjdzie jednak jeszcze trochę poczekać. Maciej Parowski publikuje pierwsze wydanie książki, która składa się z jego recenzji książek SF, wywiadów z krytykami i twórcami oraz rozmów, które kierownik działu literatury polskiej w miesięczniku „Fantastyka” przeprowadził od momentu powstania czasopisma.
Czyta się to dzisiaj ze...
2019-06-02
Jeśli dobrze pamiętam, to jeszcze nigdy nie czytałem zbioru listów. A zwłaszcza listów pisarza, którego powieść czytam równolegle. To bardzo pozytywne doświadczenie, które otwarło mi oczy na nieznaną dotychczas twórczość całego pokolenia amerykańskich literatów.
„Listy” to wybór z obszernej korespondencji Jacka Kerouaca i Allena Ginsberga, pisanej zarówno do siebie nawzajem jak i do innych osób z dużego kręgu przyjaciół obydwu pisarzy. Ze względu na bardzo aktywny tryb życia autorów można prześledzić ich losy nie tylko w Stanach Zjednoczonych od późnych lat 40-tych po wczesne lata 60-te XX-go wieku, ale i w Meksyku, Francji czy egzotycznym Maroku.
Jako duchowi ojcowie generacji beatu, Kerouac i Ginsberg stali się, być może nawet niezamierzenie, inicjatorami subkultury, która trwale zmieniła amerykańskie społeczeństwo. Już sam ten fakt powoduje, że ich bogata zachowana korespondencja jest bardzo ciekawym źródłem informacji o popkulturze, zwłaszcza o jej początkach w latach 50-tych ubiegłego wieku.
A jakie to listy! Prawdziwe wielostronnicowe elaboraty, w których opisywali swoje codzienne życie, ale i tworzyli swoiste manifesty literackie lub filozoficzne, koordynowali spotkania i podróże oraz omawiali twórczość własną i znajomych. Czytanie listów od przyjaciół (oraz błyskawiczne odpisywanie na nie) było w czasach, gdy Kerouac i Ginsberg nie byli jeszcze popularni i drukowani, jedyną formą feedbacku dla ich twórczości. Czysta korespondecja przeplata się tutaj ze szkoleniem technik pisania (na przykład strumienia świadomości) oraz podrzucaniem sobie tematów na prozę i wiersze.
Listy obydwu twórców tchną autentyzmem: Ani Kerouac, ani Ginsberg nie unikają szczerego komentowania życia seksualnego, opisów konsumpcji wszelakich narkotyków, konfliktów z prawem, nieustannych problemów finansowych. Nie te tematy są jednak najważniejsze. Większość tekstów krąży bezustannie wokół odwiecznego problemu każdego szanującego się literata – określenia własnej wizji artystycznej oraz znalezienia odpowiednich dla niej środków wyrazu.
Czytając „Listy” mogłem też prześledzić losy długoletniej przyjaźni, obserwować jej wzloty i upadki, nawet nieco się wzruszyć bardzo szczerymi wyrazami bliźniej miłości. A jeśli dodać do tego równoległe czytanie „W drodze” Kerouaca (bardzo polecam, świetna powieść drogi!), to uzyskałem niecodzienną perspektywę na życie beatników.
Podkreślić należy również staranne opracowanie tego tomu. Kilkaset przypisów wspomaga czytelnika w zrozumieniu tekstu. Redaktorzy „Listów” zachowali ich oryginalną pisownię a tłumacz wykazał się sporą dozą inwencji. Duże brawa za tę pozycję!
Jeśli dobrze pamiętam, to jeszcze nigdy nie czytałem zbioru listów. A zwłaszcza listów pisarza, którego powieść czytam równolegle. To bardzo pozytywne doświadczenie, które otwarło mi oczy na nieznaną dotychczas twórczość całego pokolenia amerykańskich literatów.
„Listy” to wybór z obszernej korespondencji Jacka Kerouaca i Allena Ginsberga, pisanej zarówno do siebie...
„Wprowadzenie do analizy filmu” to z dydaktycznego punktu widzenia książka przestarzała. Nie dziwota, skoro ma ona przeszło 40 lat „na karku”. Jako absolutny laik wydobyłem z niej jednak kilka bardzo interesujących aspektów (już chociażby z powodu posiadania teraz poprawnych definicji podstawowych pojęć sztuki filmowej).
„Wprowadzenie do analizy filmu” to z dydaktycznego punktu widzenia książka przestarzała. Nie dziwota, skoro ma ona przeszło 40 lat „na karku”. Jako absolutny laik wydobyłem z niej jednak kilka bardzo interesujących aspektów (już chociażby z powodu posiadania teraz poprawnych definicji podstawowych pojęć sztuki filmowej).
Pokaż mimo to
Zgodnie z tytułem, tematem są różnorodne wpływy Polaków i polskiej kultury na Niemcy i Niemców, które, jak w przedmowie piszą redaktorzy leksykonu, są już od wieków najbardziej znaczącym zewnętrznym oddziaływaniem na kraj między Renem a Odrą. Przedstawiając zarówno osoby jak i miejsca związane z takimi wpływami, autorzy haseł dokumentują przenikanie się obu kultur.
Wybrane zagadnienia nie wyczerpują oczywiście tematu, ale są zaskakująco różnorodne. Obok haseł „obowiązkowych” dołączono i te mniej, a nawet prawie wcale nie znane. Nieprzypadkowo książka otrzymała podtytuł „Kalejdoskop” - to bardzo precyzyjne opisanie charakteru „Polskich śladów w Niemczech”. Niczym w kalejdoskopie właśnie czytelnik może przyjrzeć się barwnemu korowodowi osób, miejsc i wydarzeń, wybierając przy tym najbardziej interesujące hasła według własnego upodobania.
Zgodnie z tytułem, tematem są różnorodne wpływy Polaków i polskiej kultury na Niemcy i Niemców, które, jak w przedmowie piszą redaktorzy leksykonu, są już od wieków najbardziej znaczącym zewnętrznym oddziaływaniem na kraj między Renem a Odrą. Przedstawiając zarówno osoby jak i miejsca związane z takimi wpływami, autorzy haseł dokumentują przenikanie się obu kultur.
Wybrane...
2023-02-23
Bardzo dziwnie skonstruowana książka. W dzisiejszych czasach czytelnicy lamentowaliby z powodu spojlerów, ponieważ NAJPIERW czytamy o historii sfilmowania danego opowiadania (przy czym niemiecki autor streszcza jego fabułę) a dopiero potem można zabrać się za właściwy tekst. Według mnie korzystniej byłoby odwrócić kolejność i dać czytelnikowi jednak sposobność do niezależnego zapoznania się z opowiadaniem.
Zawarte w tomiku teksty zostały opublikowane w pierwszym zbiorze opowiadań młodego wtedy Kinga pt. „Night Shift” (Nocna zmiana, 1978). Nie wszystkie zostały napisane specjalnie dla tej antologii. I tak „Trucks” (Ciężarówki) pochodzi z roku 1973 a „The Ledge” (Gzyms) wydano trzy lata później. W 1977 pojawiło się „Children of the Corn” (Dzieci kukurydzy), zatem jedynie „Quitters, Inc.” pojawiło się w „Nocnej zmianie” po raz pierwszy.
Co łączy te cztery opowiadania? Wszystkie sfilmowano. Z różnym wynikiem, bo czasami mamy do czynienia z małymi arcydziełami sztuki filmowej (chodzi przede wszystkim o efekty specjalne), czasami film okazał się zaledwie przyzwoity. Ale muszę przyznać, że Willy Loderhose (autor historii sfilmowania kingowskich opowiadań) ciekawie opowiada o przebiegu prac filmowych, oddając częściowo głos tak wpływowym osobom jak Dino di Laurentiis (producent m.in. „Diuny”) lub Carlo Rambaldi (dostał trzy Oscary za stworzenie ruchomych postaci E.T., Aliena i King Konga) oraz Emilio Ruiz (twórca genialnych kulis m.in. do „Conana”).
Książeczka bardziej dla fanów historii kina sci-fi niż dla tych, którzy fascynują się prozą „Króla horroru”.
Bardzo dziwnie skonstruowana książka. W dzisiejszych czasach czytelnicy lamentowaliby z powodu spojlerów, ponieważ NAJPIERW czytamy o historii sfilmowania danego opowiadania (przy czym niemiecki autor streszcza jego fabułę) a dopiero potem można zabrać się za właściwy tekst. Według mnie korzystniej byłoby odwrócić kolejność i dać czytelnikowi jednak sposobność do...
więcej mniej Pokaż mimo toPierwsze, dziś nadal istotne, ale z oczywistych względów nieaktualne wydanie. Kopalnia wiedzy o początkach polskiej SF.
Pierwsze, dziś nadal istotne, ale z oczywistych względów nieaktualne wydanie. Kopalnia wiedzy o początkach polskiej SF.
Pokaż mimo to2022-11-23
Drugie wydanie tej ważnej dla historii polskiej SF książki doznało pewnego uzupełnienia: Profesor Smuszkiewicz poświęcił dodatkowy rozdział na przedstawienie trendów i ważnych pisarek/rzy gatunku po roku 1980. Jest to dodatek bardzo potrzebny, bo właśnie na lata 80-te przypada rozkwit polskiej fantastyki polityczno-socjologicznej. Do tego dochodzi fakt, że po 1990 oblicze polskiej fantastyki zmieniło się nie do poznania.
Ponieważ autor poświęcił powyższym aspektom jedynie jeden rozdział, można mówić zaledwie o skromnym szkicu. Od 1980 minęło już przeszło 40 lat. Historia gatunku w tych tylko ostatnich latach jest na pewno warta całej książki. Jeśli jednak ktoś chce dowiedzieć się czegoś o początkach SF w Polsce, to „Zaczarowana gra” jest dla niego w sam raz.
Drugie wydanie tej ważnej dla historii polskiej SF książki doznało pewnego uzupełnienia: Profesor Smuszkiewicz poświęcił dodatkowy rozdział na przedstawienie trendów i ważnych pisarek/rzy gatunku po roku 1980. Jest to dodatek bardzo potrzebny, bo właśnie na lata 80-te przypada rozkwit polskiej fantastyki polityczno-socjologicznej. Do tego dochodzi fakt, że po 1990 oblicze...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-15
Rammstein nie słynie akurat z epatowania szczegółami z życia muzyków grupy (co pochwalam), ale od czasu do czasu chciałoby się poczytać parę anekdotek na ten temat. Niniejsze wydanie specjalne "Teraz Rock" bardzo dobrze wypełnia lukę: miałem sporo ubawu podczas lektury.
Rammstein nie słynie akurat z epatowania szczegółami z życia muzyków grupy (co pochwalam), ale od czasu do czasu chciałoby się poczytać parę anekdotek na ten temat. Niniejsze wydanie specjalne "Teraz Rock" bardzo dobrze wypełnia lukę: miałem sporo ubawu podczas lektury.
Pokaż mimo to2022-06-11
Mało się znam na niezależnej scenie muzycznej lat 90-tych. Nawet nie znałem nazwy kapeli autorki, póki nie przeczytałem tej książki. Wsłuchując się podczas lektury w te najbardziej znaczące kawałki Sonic Youth odczuwałem dyskomfort – nie jest to styl muzyczny, który dostarczałby mi jakichś duchowych uniesień.
Oceniając „Dziewczynę z kapeli” muszę zatem znaleźć coś poza muzyką, co byłoby z mojej perspektywy warte wspomnienia. Będą to zapewne wspomnienia Kim z okresu jej dzieciństwa i dorastania oraz niektóre anegdoty ze sceny artystycznej USA.
Autorka to niestety nie Patti Smith. Prawdziwy zalew nazwisk, nazw zespołów, klubów i kawałków muzycznych powoduje, że te interesujące kwestie z autobiografii Kim Gordon są stosunkowo trudne do wyłowienia. Wieje czasami nudą, choć te odczucie jest oczywiście spowodowane w głównej mierze faktem, że „Dziewczynę z kapeli” nie czytał zagorzały fan (lub chociażby muzycznie podobnie do autorki zorientowany osobnik).
Nie odczuwam, że straciłem czas czytając tę książkę. Dodałem pewną małą fasetę do wielkiej mozaiki jaką jest kultura USA. Jednak mam wrażenie, że „Dziewczyna z kapeli” to przede wszystkim gratka dla fanów grupy.
Mało się znam na niezależnej scenie muzycznej lat 90-tych. Nawet nie znałem nazwy kapeli autorki, póki nie przeczytałem tej książki. Wsłuchując się podczas lektury w te najbardziej znaczące kawałki Sonic Youth odczuwałem dyskomfort – nie jest to styl muzyczny, który dostarczałby mi jakichś duchowych uniesień.
Oceniając „Dziewczynę z kapeli” muszę zatem znaleźć coś poza...
2022-05-10
Książka dosłownie wiekowa, ale otwierająca oczy. Od pierwszych stron widać jednak, że jest to dzieło niedokończone: najbardziej brakuje mi tutaj ujęcia syntetycznego, jakiejś próby podsumowania i spojrzenia na poszczególne zagadnienia z szerszej perspektywy. Równocześnie nie jest to książka, którą można polecić początkującemu czytelnikowi tego typu pozycji. Mez wychodził z założenia, że pisze dla naukowców, którym podstawowych terminów i postaci ówczesnego świata islamu wyjaśniać nie trzeba. Przedmowa Janusza Daneckiego jest w tym konkretnym przypadku absolutnie obowiązkową lekturą, ponieważ tylko dzięki niej taki laik jak ja jest w stanie pojąć skomplikowane zależności przedstawianej kultury. A mimo to prawie „utonąłem” w zalewie nazwisk, pojęć i nazw miejsc.
Ale nie to jest dla mnie prawdziwym problemem „Renesansu islamu”. Najbardziej przeszkadza mi sposób, w jaki autor dzieli narrację na rozdziały. Pozornie mają one duży sens, bo Mez rozpoczyna od imperium i jego właców, aby potem przejść do bardziej szczegółowego spojrzenia na zagadnienia życia codziennego. Jednak impet, z jakim wnika on w materię, jest stanowczo zbyt duży dla czytelnika. Być może stało się tak, bo książka nie została ukończona za życia autora? Może Mez planował jakieś podsumowanie swoich wywodów?
Jakby nie było, „Renesans...” był dla mnie dużym, ale na pewno wartym spędzonego nad książką czasu, wyzwaniem. Rzeczowe i neutralne spojrzenie Meza na świat X-wiecznego świata muzułmańskiego bardzo sprzyja poznaniu tej kultury, tylko pozornie tak odmiennej od europejskiej. Nie można nie podziwiać sporych osiągnięć islamu tamtych czasów – czy to na polu literatury i filologii, czy religii i teologii. Książka spełnia swoją rolę jako „okienko” na ten znaczący dla rozwoju olbrzymich połaci trzech kontynentów czas. Jednak jej lektura koniecznie powinna zostać uzupełniona przez nowsze i aktualniejsze pozycje.
Książka dosłownie wiekowa, ale otwierająca oczy. Od pierwszych stron widać jednak, że jest to dzieło niedokończone: najbardziej brakuje mi tutaj ujęcia syntetycznego, jakiejś próby podsumowania i spojrzenia na poszczególne zagadnienia z szerszej perspektywy. Równocześnie nie jest to książka, którą można polecić początkującemu czytelnikowi tego typu pozycji. Mez wychodził z...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-04
Czytanie wszystkich pozycji serii amerykańskiej wydawnictwa Czarne w kolejności ich wydania ma ten duży plus, że konfrontuje mnie często z tematami, o jakich miałem dotychczas bardzo blade pojęcie. Nie inaczej ma się sprawa z „Tęczowym San Francisco”: O mieście Harveya Milka wiedziałem dotychczas dokładnie tyle, ile można obejrzeć w odpowiednim filmie o tym aktywiście i polityku.
Czy wiem po lekturze książki więcej? I tak – i nie. Dowiedziałem się nie tyle szczegółów o scenie LGBT+ a raczej o dzieciństwie i młodości Alysii Abbott. Fakt, że jej ojciec był biseksualny, zdaje się być tą najważniejszą osią narracji. I jest równocześnie być może zupełnie nieważnym faktem, ponieważ koniec końców autorka opisuje jej relacje z ojcem, czyli z człowiekiem, który kiedyś postanowił, że mimo wszystko będzie bardzo kochał swoje dziecko. Oczywiście nie było ani ojcu, ani córce zawsze łatwo. Ale tak to już w życiu często bywa.
Lektura wprawiła mnie w pewien nieokreślony stan zadumy. Być może uczuli mnie ona na pewne ważne aspekty w relacjach ojciec – córka. Czas pokaże.
Czytanie wszystkich pozycji serii amerykańskiej wydawnictwa Czarne w kolejności ich wydania ma ten duży plus, że konfrontuje mnie często z tematami, o jakich miałem dotychczas bardzo blade pojęcie. Nie inaczej ma się sprawa z „Tęczowym San Francisco”: O mieście Harveya Milka wiedziałem dotychczas dokładnie tyle, ile można obejrzeć w odpowiednim filmie o tym aktywiście i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-26
„Respect” to, podobnie jak czytana przed kilku miesiącami biografia Billie Holliday (Lady Day śpiewa bluesa), historia życia jednej z ikon amerykańskiego showbiznesu. Nie będąc ani fanem bluesa, ani soulu, ani tym bardziej muzyki gospel, postanowiłem uzupełnić braki w moim muzycznym wykształceniu. Biografia Arethy Franklin to polecenie Wydawnictwa Czarne, któremu po prostu ufam w takich sprawach.
Nieco przeraził mnie ogromny zapał Davida Ritza, widoczny już od pierwszych stron wstępu. Autor podjął już drugą próbę przybliżenia kariery Arethy. W międzyczasie jego fascynacja kulturą Afroamerykanów stale się pogłębiała, aby zaowocować nawet zmianą wiary. Powiedzieć zatem, że facet jest mocno zaangażowany w temat, to jakby nic nie powiedzieć. Czy ktoś taki będzie w stanie uniknąć stawiania objektu adoracji, czyli Arethy Franklin, na piedestałach?
Martwiłem się zupełnie niepotrzebnie. David Ritz dotarł chyba do każdej osoby, która w jakikolwiek sposób wpłynęła na życie piosenkarki. Wyciągnął na światło dzienne sporo wydarzeń z dzieciństwa i młodości artystki, które ta (co raczej zrozumiałe) chętnie trzymałaby nadal w tajemnicy.
Czytałem przesłuchując równocześnie odpowiednie songi Arethy, co było całkiem niezłą podróżą w przeszłość muzyki rozrywkowej. Fanem soulu nie zostałem, ale nabrałem tytułowego respektu dla innej kultury. A to też dużo warte.
„Respect” to, podobnie jak czytana przed kilku miesiącami biografia Billie Holliday (Lady Day śpiewa bluesa), historia życia jednej z ikon amerykańskiego showbiznesu. Nie będąc ani fanem bluesa, ani soulu, ani tym bardziej muzyki gospel, postanowiłem uzupełnić braki w moim muzycznym wykształceniu. Biografia Arethy Franklin to polecenie Wydawnictwa Czarne, któremu po prostu...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-16
"Człowiek, który przyniósł przyszłość" (tak tytuł) to dobre podsumowanie twórczości Waltera Ernstinga, którego wpływ w niemieckim fandomie jest nadal, prawie 13 lat od śmierci tego autora fantastyki naukowej, wyraźnie odczuwalny.
Heiko Langhans mógł napisać tą książkę jeszcze za życia pisarza i korzystał z jego pomocy przy ustalaniu wszelakich danych. Powstała więc biografia nieco niekompletna, zawierająca mimo to znakomitą większość ważnych informacji.
Walter Ernsting to wdzięczny "objekt" dla biografa: życie tego pisarza obfitowało w sporo ciekawych wydarzeń, jego otwarty, humanistyczny charakter czynił go osobą miłą w obejściu. Nie dziwi więc, że Ernsting poznał w czasie tych 50 najaktywniejszych lat do roku 2000 całe mnóstwo czołowych pisarzy i wydawców oraz fanów SF. I dlatego też jego biografia jest absolutnie warta przeczytania.
"Człowiek, który przyniósł przyszłość" (tak tytuł) to dobre podsumowanie twórczości Waltera Ernstinga, którego wpływ w niemieckim fandomie jest nadal, prawie 13 lat od śmierci tego autora fantastyki naukowej, wyraźnie odczuwalny.
Heiko Langhans mógł napisać tą książkę jeszcze za życia pisarza i korzystał z jego pomocy przy ustalaniu wszelakich danych. Powstała więc...
2018-11-17
Podobnie jak poprzednia biografia tegoż autora, "Konstruktor przyszłości" zawiera mnóstwo danych o życiu i twórczości jednego z najbardziej wpływowych autorów niemieckiej fantastyki naukowej lat powojennych. Obie książki mocno się zazębiają, co absolutnie nie dziwi, bo Clark Darlton i K.-H. Scheer byli przyjaciółmi i ojcami serii "Perry Rhodan".
Powiem więcej, mamy tu do czynienia ze swoistą dwutomową monografią, bo losy obydwu pisarzy są bardzo mocno splecione i nie sposób pisać o jednym bez wspomnienia drugiego.
Książka ma oczywiście sens tylko dla fanów oraz zainteresowanych niemieckim fandomem, dostarcza jednakże bardzo dużo informacji na stosunkowo niewielu stronach, co czyni ją niezłym kompendium dla literaturoznawcy bądź germanisty.
Podobnie jak poprzednia biografia tegoż autora, "Konstruktor przyszłości" zawiera mnóstwo danych o życiu i twórczości jednego z najbardziej wpływowych autorów niemieckiej fantastyki naukowej lat powojennych. Obie książki mocno się zazębiają, co absolutnie nie dziwi, bo Clark Darlton i K.-H. Scheer byli przyjaciółmi i ojcami serii "Perry Rhodan".
Powiem więcej, mamy tu do...
2021-10-02
To bardzo specjalistyczna książka, którą mogą zafascynować się wyłącznie absolutne nerdy, ewentualnie zainteresowani historią niemieckojęzycznej science fiction specjaliści.
A o co w niej chodzi? Michael Nagula przedstawia tutaj tak zwany klasyczny okres niemieckiej serii powieści zeszytowych pt. „Perry Rhodan” (są to lata 1961 – 1974). Książka jest doprawdy kroniką tamtych czasów na niemieckim rynku wydawniczym. Autor koncentruje się wprawdzie na fabule oraz twórcach serii, ale poświęca również sporo miejsca innym produktom literatury fantastycznej RFN, ponieważ autorzy „PR” „maczali palce” w niejednym innym projekcie.
To bardzo specjalistyczna książka, którą mogą zafascynować się wyłącznie absolutne nerdy, ewentualnie zainteresowani historią niemieckojęzycznej science fiction specjaliści.
A o co w niej chodzi? Michael Nagula przedstawia tutaj tak zwany klasyczny okres niemieckiej serii powieści zeszytowych pt. „Perry Rhodan” (są to lata 1961 – 1974). Książka jest doprawdy kroniką...
„Wyposażeniem osobistym” Oramus wyprzedził o kilka lat Macieja Parowskiego i jego „Czas fantastyki” - ale obie książki są bardzo podobne: to zebrane recenzje, wywiady i krótkie eseje o pisarzach SF na polskim rynku wydawniczym lat 70-tych i 80-tych. Czasy były nieciekawe, dobra SF stanowiła pewną odskocznię od ponurej rzeczywistości oraz dawała pole do popisu dla autorów, którzy się pobytu w fantastycznym getcie nie obawiali. Sensownej (a więc przede wszystkim obiektywnej) krytyki ich dzieł było jeszcze mniej. Marek Oramus należał do elitarnego grona fascynatów SF, którzy wtedy w pocie czoła wyłuskiwali warte przeczytania pozycje.
Trzydzieści lat później już nieco trudno się tymi recenzjami fascynować: dobre książki dostały się do kanonu gatunku – a te słabe po prostu zapomniano. Dlatego lektura „Wyposażenia osobistego” to dzisiaj czysta nostalgia.
„Wyposażeniem osobistym” Oramus wyprzedził o kilka lat Macieja Parowskiego i jego „Czas fantastyki” - ale obie książki są bardzo podobne: to zebrane recenzje, wywiady i krótkie eseje o pisarzach SF na polskim rynku wydawniczym lat 70-tych i 80-tych. Czasy były nieciekawe, dobra SF stanowiła pewną odskocznię od ponurej rzeczywistości oraz dawała pole do popisu dla autorów,...
więcej Pokaż mimo to