-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-04-26
2024-02-17
Beznadziejnie przestarzała książka – zarówno pod względem samego tematu, jak i ze względów, nazwijmy to, etyczno-ideologicznych. Zabijanie zwierząt (myślistwo) i nazywanie takowego procederu „sportem” jest dla mnie nie do zaakceptowania. No, chyba że ktoś uważa, że sport to potyczka, w której jedna z drużyn ma obie ręce związane za plecami...
Jedynie te momenty, gdy zwierzynie udaje się jakoś przechytrzyć myśliwych, gdy w jakiś cudowny wręcz sposób udaje jej się uciec przed najgorszym predatorem, czyli człowiekiem, zdołały mnie nieco zaciekawić. Od równie opętanego ideą chodzenia po lasach i pływania po jeziorach w celu uprawiania dozwolonego przez prawo masowego mordu Jarosława Potockiego odróżnia autora tylko i wyłącznie to, że Luskač nie mścił się na świstakach za to, że ostrzegały gwizdami mulfony przed myśliwymi (a przynajmniej o tym nie pisze).
Rozdział, w którym myśliwi opowiadają sobie historyjki z mchu i paproci (a to o jeździe na oklep na niedźwiedziu, a to o dobrym i ludzkim myśliwym Leninie, a to o duchu topielca, polującym na sowieckich chłopów) można by nawet podciągnąć pod fantastykę...
Beznadziejnie przestarzała książka – zarówno pod względem samego tematu, jak i ze względów, nazwijmy to, etyczno-ideologicznych. Zabijanie zwierząt (myślistwo) i nazywanie takowego procederu „sportem” jest dla mnie nie do zaakceptowania. No, chyba że ktoś uważa, że sport to potyczka, w której jedna z drużyn ma obie ręce związane za plecami...
Jedynie te momenty, gdy...
Opracowanie powinno posiadać podtytuł: Rozbicie Frontu Zachodniego z perspektywy sowieckiej. Praktycznie brak spojrzenia na przebieg wydarzeń ze strony niemieckiej, co wyraźnie widać przy przeglądaniu bibliografii tomiku. Na sam przebieg początku operacji „Barbarossa” na Białorusi autor poświęcił raptem 60 z niecałych 200 stron książki.
Całość sprawia wrażenie, jakby zabrakło porządnej redakcji/lektoratu, bo pojawiają się nawet zupełnie zbędne powtórzenia na następnej stronie tekstu. Przy tym autora bardziej interesowały przygotowania Sowietów do ataku prewencyjnego na Rzeszę w Generalnej Guberni i Prusach Wschodnich, niż np. plan niemieckiego ataku na ZSRR. Relacja „Mińska” koncentruje się na przedstawieniu dowództwa Zachodniego Specjalnego Okręgu Wojskowego, jego interakcji ze sztabem generalnym (Stawką) oraz konsekwencji personalnych po szybkiej klęsce pod Mińskiem.
Pozycja sprawia wrażenie naprędce skleconego, niezbyt przemyślanego wypracowania, które na siłę wprasowano w jako tako odpowiadający serii „HB” format. Jako wprowadzenie w temat pierwszych dni ataku Wehrmachtu na ZSRR książka raczej się nie nadaje. Można ją traktować raczej jako uzupełnienie tego tematu o pewne aspekty strony sowieckiej.
Opracowanie powinno posiadać podtytuł: Rozbicie Frontu Zachodniego z perspektywy sowieckiej. Praktycznie brak spojrzenia na przebieg wydarzeń ze strony niemieckiej, co wyraźnie widać przy przeglądaniu bibliografii tomiku. Na sam przebieg początku operacji „Barbarossa” na Białorusi autor poświęcił raptem 60 z niecałych 200 stron książki.
Całość sprawia wrażenie, jakby...
Niczego sobie wizja alternatywnej historii, w której pierwsza wojna światowa przerodziła się w globalny i długotrwały konflikt. W „Arale” mamy rok 1934 – kolejny rocznik młodocianych Rosjan ma zostać wysłany na front. Jako mięso armatnie? Gorzej, o wiele gorzej...
Zaliczam ten komiks do science fantasy, czyli hybrydy science fiction i fantasy. Przede wszystkim ze względu na postać Rasputina, który stanął na czele czarnoksiężników, chroniących „wiecznego” cara. Myślę, że praca duetu Roulot & Rodier byłaby świetnym materiałem na film, w którym spora doza alternatywnej historii miesza się z fantasy i odrobiną steampunku.
Coś dla fanów Adama Przechrzty z jego cyklem o Olafie Rudnickim.
Niczego sobie wizja alternatywnej historii, w której pierwsza wojna światowa przerodziła się w globalny i długotrwały konflikt. W „Arale” mamy rok 1934 – kolejny rocznik młodocianych Rosjan ma zostać wysłany na front. Jako mięso armatnie? Gorzej, o wiele gorzej...
Zaliczam ten komiks do science fantasy, czyli hybrydy science fiction i fantasy. Przede wszystkim ze względu...
2023-01-26
Klasyk polskiej literatury alpinistycznej. Książka świetnie napisana, pełna podziwu dla natury i respektu przed niebezpiecznym światem kaukaskich pięciotysięczników. Do tego opisy dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce podczas I. Polskiej Wyprawy Kaukaskiej (1935). Dla fanów sportu wspinaczkowego po prostu pozycja obowiązkowa.
Ostrowski to dobry narrator. Jego żywy, pełen humoru styl powoduje, że lektura jest samą przyjemnością. Autor stroni od wszelakiego politykowania (może przede wszystkim z powodu cenzury PRL-u), koncentruje się tylko i wyłącznie na opisach „braterstwa liny” pośród alpinistów wszelakich nacji. Wychodzi to „W skale i lodzie” na dobre.
Wydanie drugie posiada dodatkowy rozdział o dalszych losach uczestników tej wyprawy.
Klasyk polskiej literatury alpinistycznej. Książka świetnie napisana, pełna podziwu dla natury i respektu przed niebezpiecznym światem kaukaskich pięciotysięczników. Do tego opisy dramatycznych wydarzeń, które miały miejsce podczas I. Polskiej Wyprawy Kaukaskiej (1935). Dla fanów sportu wspinaczkowego po prostu pozycja obowiązkowa.
Ostrowski to dobry narrator. Jego żywy,...
2022-07-22
Lektura tej objętościowo skromnej książki wywołuje spore uczucie niedosytu. Być może z braku miejsca autor zrezygnował praktycznie całkowicie z przedstawienia działań wojennych z perspektywy żołnierza na polu walki. Zamiast tego „przesuwamy pionki” na mapach ówczesnej południowo-wschodniej Polski, śledząc daremne próby odtworzenia frontu oraz utworzenia nowych jednostek bojowych dla Armii „Karpaty”. A wszystko to praktycznie wyłącznie z perspektywy sztabów Wojska Polskiego. Daremnie szukać w tym tomiku obszerniejszych relacji niemieckich lub (w nieco mniejszym stopniu) radzieckich.
Również materiał fotograficzny jest skromny, co jednak nie dziwi. Robienie zdjęć i filmów było zapewne ostatnim i najmniej ważnym punktem na polskiej liście zmartwień, dlatego większość fotografii frontowych tomiku pochodzi ze źródeł niemieckich.
Pozytywnie oceniam argumentację Włodarkiewicza jeśli chodzi o kwestię ucieczki rządu i wojska do Rumunii i na Węgry. Jego trzeźwa ocena sytuacji oraz możliwości Polaków po rozpoczęciu sowieckiej agresji na kraj wyraźnie wskazuje na to, że marszałek Rydz-Śmigły nie miał większego wyboru. Realizacja ewakuacji pozostawiła natomiast sporo do życzenia – to można było znacznie lepiej rozegrać. Łatwo to jednak mówić po faktach, bez żadnego nacisku i przy całkowitej znajomości ówczesnej sytuacji.
„Przedmoście rumuńskie 1939” jest monografią zbyt ogólną – książka stanowi absolutne minimum jako opracowanie historii wydarzeń tych kilku dni całej kampanii wrześniowej.
Lektura tej objętościowo skromnej książki wywołuje spore uczucie niedosytu. Być może z braku miejsca autor zrezygnował praktycznie całkowicie z przedstawienia działań wojennych z perspektywy żołnierza na polu walki. Zamiast tego „przesuwamy pionki” na mapach ówczesnej południowo-wschodniej Polski, śledząc daremne próby odtworzenia frontu oraz utworzenia nowych jednostek...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-28
Niezwykła książka. Przede wszystkim: autor zna system od środka i dlatego jego raport z kolonii karnej, zwanej Rosją, tchnie autentyzmem. Bardzo rzadko czytałem dotychczas tak dobry zbiór impresji z ogarniętego putinizmem kraju, którego obywatele nigdy nie mieli szczęścia do władających nimi polityków.
Zwłaszcza w czasach rosyjskiej agresji na Ukrainie książka ta nabiera jeszcze większego znaczenia jako dogłębne i wnikliwe spojrzenie w otchłań rewizjonistycznego biadolenia przydupasów Władimira Władimirowicza, gangsterskiego cara największego pseudo-mocarstwa świata.
Niezwykła książka. Przede wszystkim: autor zna system od środka i dlatego jego raport z kolonii karnej, zwanej Rosją, tchnie autentyzmem. Bardzo rzadko czytałem dotychczas tak dobry zbiór impresji z ogarniętego putinizmem kraju, którego obywatele nigdy nie mieli szczęścia do władających nimi polityków.
Zwłaszcza w czasach rosyjskiej agresji na Ukrainie książka ta nabiera...
2022-04-15
Książka traktuje o raczej peryferyjnych wydarzeniach powstania listopadowego na zajętych w tym czasie przez Rosjan polskich Kresach. Jest ona po części krótką historią tego powstania na terenach poza Kongresówką – po części można ją potraktować jako kontynuację historii korpusu generała Dwernickiego aż do jego internowania w Galicji.
Ostapowicz nie zastrzymuje się w narracji na upadku powstania na jesieni 1831, lecz śledzi również losy kresowych powstańców na emigracji. Sporo pisze o „piekiełku” polskiej emigracji we Francji i w innych krajach Europy Zachodniej. Równocześnie ma się jednak wrażenie, że autor przedobrzył. „Boreml” to książka, która absolutnie nie nadaje się dla początkującego czytelnika, ponieważ wymaga ona sporej znajomości realiów społeczno-politycznych opisywanych czasów. Czyta się całość nieco jak pracę doktorską, w której doktorant nie musi przecież promotorowi tłumaczyć podstaw „who is who” powstania listopadowego. Przeciętny czytelnik serii „HB” takiego wprowadzenia jednak oczekuje, jeśli dany tomik ma mu sensownie służyć.
Ponownie okazuje się, że kampanie roku 1831 nie znalazły w wydawnictwie Bellona swojego Kukiela czy Tokarza – autorów, którzy potrafili w fascynujący sposób pisać o tych dramatycznych wydarzeniach.
Facyt: Stylistycznie przyciężkawa pozycja serii, traktująca w znacznej mierze nie tyle o kampanii Dwernickiego na Wołyniu, lecz o wszelakich innych próbach zrywu powstańczego na terenie dzisiejszej Ukrainy.
Książka traktuje o raczej peryferyjnych wydarzeniach powstania listopadowego na zajętych w tym czasie przez Rosjan polskich Kresach. Jest ona po części krótką historią tego powstania na terenach poza Kongresówką – po części można ją potraktować jako kontynuację historii korpusu generała Dwernickiego aż do jego internowania w Galicji.
Ostapowicz nie zastrzymuje się w...
2022-04-10
Książka jest przykładem historii szlaku bojowego jednostki wojskowej. W tym przypadku: korpusu generała Dwernickiego, który jako pierwszy udowodnił, że polska armia powstańcza jest w stanie skutecznie przeciwstawić się liczebnie przeważającym siłom rosyjskim, dowodzonym przez bardzo doświadczonych oficerów.
Tomasz Strzeżek dodał swoją monografią ważną „cegiełkę” do militarnej historii powstania listopadowego. Autor wyczerpująco i obszernie opisuje okres formowania się korpusu Dwernickiego (lub, w przypadku Rosjan, marszu na teatr przyszłych działań wojennych). Styl autora nie należy do wyszukanych, poszczególne wydarzenia (zwłaszcza przed i po tytułowych bitwach) jedynie z rzadka podlegają analizie z punktu widzenia stratega i taktyka. Całość jest bogata w informacje, których natłok może spowodować pewne znużenie u czytelnika. Autor umiejętnie stosuje cytaty ze źródeł oraz poszerza dany temat w licznych przypisach.
Do książki zakradło się sporo literówek oraz kilka niewielkich błędów rzeczowych. Zastosowane ilustracje dobrano przeważnie tak, aby mimo czarno-białego druku zaoferować możliwie dużo szczegółów. Mapy są czytelne, ale ograniczają się wyłącznie do przedstawienia rejonu działań wojennych bądź do topografii pól bitewnych. Nie znajdziemy natomiast żadnych map z naniesionymi pozycjami oddziałów wojskowych. Książka wzbogacona została o interesujące załączniki i krótką bibliografię.
Facyt: Nieco sucha, ale dogłębna relacja walk na pobocznym teatrze działań wojennych powstania listopadowego.
Książka jest przykładem historii szlaku bojowego jednostki wojskowej. W tym przypadku: korpusu generała Dwernickiego, który jako pierwszy udowodnił, że polska armia powstańcza jest w stanie skutecznie przeciwstawić się liczebnie przeważającym siłom rosyjskim, dowodzonym przez bardzo doświadczonych oficerów.
Tomasz Strzeżek dodał swoją monografią ważną „cegiełkę” do...
2022-04-03
Spóźniłem się tą książką na marcowe wyzwanie LC, ale lektury absolutnie nie żałuję. Szczerkowi udało się opisać coś stosunkowo rzadkiego: historyczny moment powstawania nowego narodu. I jeszcze kilka lat temu przyklasknąłbym temu jego utyskiwaniu, temu kręceniu nosem. No bo jakaż to, pożal się Boże, nacja, ci Ukraińcy? Znam trochę zachód tego kraju, byłem i na Krymie. Widziałem ten mordorski rozziew pomiędzy bidą jak z przedwojennej Kielecczyzny a świątyniami komercji nowobogackiego Babilonu. Widziałem te zaszuszone babuszki, stojące z wagą dietetyczną i kilkoma gazetami pod bryłą banku, jakiej nie powstydziłoby się żadne centrum miasta na Zachodzie. Czułem się trochę, jak w peerelowskim skansenie, a trochę, jak w Las Vegas.
I o tym Szczerek dobrze potrafi pisać. Dosadnie, z jak najbardziej uzasadnionym kurwowaniem. Bo gdy człowieka krew zalewa, to bardzo trudno nie przeklinać. To ostatnia, ultymatywna broń małego człowieka przed popadnięciem w obłęd w świecie, który w kilka lat dokonał wolty, jakiej nie powstydziłby się linoskoczek z Circus Soleil.
Zawarte w „Tatuażu...” teksty autor całkiem sprytnie poukładał w logiczną całość: wraz ze Szczerkiem przekraczam przejście graniczne w Medyce i podążam najpierw do galicyjskiego Lwowa, potem jadę dalej na wschód, do Kijowa, aby koniec końców dotrzeć do Dzikich Pól Donbasu. A w drodze powrotnej „zahaczam” o Odessę i Karpaty.
Z dzisiejszej perspektywy, miesiąc po rozpoczęciu putinowskiej inwazji, trzeba sobie postawić pytanie: na ile ta książka jest jeszcze aktualna? Pozornie Ukraina dokonała kolejnej karkołomnej wolty, mamiąc oczy naiwniaka zjednoczonym frontem w walce z rosyjskim inwazorem. Ale coś mam takie wrażenie, że tematy z reportaży Szczerka jeszcze do nas powrócą – najpóźniej wtedy, gdy Zachodowi przyjdzie finansować odbudowę zniszczonego kraju. Jakież to będzie pole do popisu dla drugiej części tej książki!
Spóźniłem się tą książką na marcowe wyzwanie LC, ale lektury absolutnie nie żałuję. Szczerkowi udało się opisać coś stosunkowo rzadkiego: historyczny moment powstawania nowego narodu. I jeszcze kilka lat temu przyklasknąłbym temu jego utyskiwaniu, temu kręceniu nosem. No bo jakaż to, pożal się Boże, nacja, ci Ukraińcy? Znam trochę zachód tego kraju, byłem i na Krymie....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-03-19
Takich książek już się nie pisze – informacji o geografii, naturze i gospodarce, jakie zawierały, dostarcza w międzyczasie z powodzeniem wikipedia. A stale powracająca pochwała Związku Radzieckiego, który po upadku caratu przejął kontrolę nad Kaukazem, dzisiaj już raczej tylko śmieszy.
Książeczka ta to praktycznie mały leksykon, który w bardzo ogólny i skrótowy sposób opisuje trzy kaukaskie republiki byłego Związku Radzieckiego: Gruzję, Armenię i Azerbejdżan. Pośród niezliczonych szczegółów z historii regionu znużony czytelnik znajdzie jedynie kilka ciekawszych rozdziałów, które opisują samą podróż autora po Zakaukaziu. Całość sprawia raczej wrażenie bryka dla nauczycieli geografii, co być może było nawet zamierzone - w końcu broszurka została wydana przez Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne.
Takich książek już się nie pisze – informacji o geografii, naturze i gospodarce, jakie zawierały, dostarcza w międzyczasie z powodzeniem wikipedia. A stale powracająca pochwała Związku Radzieckiego, który po upadku caratu przejął kontrolę nad Kaukazem, dzisiaj już raczej tylko śmieszy.
Książeczka ta to praktycznie mały leksykon, który w bardzo ogólny i skrótowy sposób...
2022-03-16
Książka ta to typowy przedstawiciel serii „Historyczne bitwy”: na stosunkowo niewielkiej ilości stron autor zawarł podstawową wiedzę na temat konfliktu, który doprowadził świat na skraj trzeciej wojny światowej. Brak miejsca oraz fakt, że od opisywanych wydarzeń minęła zaledwie niecała dekada, powodują jednak, że geneza i przebieg wojen Ukrainy z separatystami i Rosją zarysowana jest tylko bardzo ogólnie. Czasami „Krym...” aż woła o dopisanie przynajmniej małego akapitu, który rozwinąłby dany temat. Lektura ujawnia to w bardzo oczywisty sposób: Ta książka może być tylko i wyłącznie punktem wyjściowym dla dalszych badań problemu. Nie jest to równocześnie pozycja, w której strategie i taktyki wojskowe zajmują wiele miejsca. Czasami miałem wrażenie, że czytam esej polityczny.
Czytelnikom bardzo polecam końcowy rozdział tej książki pt. „Co dalej?”. Zawarte w nim spostrzeżenia i wnioski prof. Klimeckiego to istne „mane tekel fares” dla zachodnich polityków i opiniotwórców.
I tutaj jest jednak pies pogrzebany. Dzisiaj nie sposób oceniać tej pozycji poprzez pryzmat aktualnych wydarzeń na Ukrainie. Kibicując „underdogowi” w nierównym pojedynku z rosyjskim dyktatorem łatwo zapomnieć, że historie konfliktów zbrojnych bardzo rzadko oferują jednoznaczne odpowiedzi na pytania dotyczące przewin obu stron. Sam jestem niepewny, czy aby autor zbytnio nie kibicuje Ukrainie. Dlatego powtarzam jeszcze raz: „Krym...” to zaledwie początek ewentualnych dalszych studiów tematu.
Książka ta to typowy przedstawiciel serii „Historyczne bitwy”: na stosunkowo niewielkiej ilości stron autor zawarł podstawową wiedzę na temat konfliktu, który doprowadził świat na skraj trzeciej wojny światowej. Brak miejsca oraz fakt, że od opisywanych wydarzeń minęła zaledwie niecała dekada, powodują jednak, że geneza i przebieg wojen Ukrainy z separatystami i Rosją...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pojęcia nie mam, czy i w jakim stopniu obraz postsowieckiej Rosji i byłych republik radzieckich, jaki przedstawia autor w tym zbiorze reportaży, jest prawdziwy. Jeśli jednak prawdziwy jest, to nie wróżył mieszkańcom tego olbrzymiego regionu zbyt dobrze. Od jego ukazania się minęło ponad dziesięć lat – i nic nie wskazuje na to, że Rosjanom udało się jakoś wyjść z komunistycznego marazmu. Mówię o całym narodzie, bo co niektórym jednostkom wiedzie się tam oczywiście całkiem dobrze.
„Biała gorączka” nie jest być może zbyt odkrywcza i nie przekazuje szczególnie sensacyjnych treści. Traktuję ją jako literaturę „ku przestrodze”. Po lekturze zaczynam powoli rozumieć, dlaczego Rosjanom Putin i jego „operacja specjalna” zwisa i powiewa. Są inne, bardziej palące problemy.
Pojęcia nie mam, czy i w jakim stopniu obraz postsowieckiej Rosji i byłych republik radzieckich, jaki przedstawia autor w tym zbiorze reportaży, jest prawdziwy. Jeśli jednak prawdziwy jest, to nie wróżył mieszkańcom tego olbrzymiego regionu zbyt dobrze. Od jego ukazania się minęło ponad dziesięć lat – i nic nie wskazuje na to, że Rosjanom udało się jakoś wyjść z...
więcej Pokaż mimo to