-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2018-08-29
2018-08-16
2018-06-26
2017-07-26
Wzięłam się za tą książkę jako za powieść detektywistyczną. Trochę się przeliczyłam. Potem na okładce dowiedziałam się, że "Margo" to świetny thriller. Co do tego też nie jestem pewna. Książka jest dziwna, to chyba najlepsze i najkrótsze słowo którym można ją opisać. Jednak nie w sensie - to jest tak dziwne, że aż super -, tylko w sensie, że chcesz przestać ją czytać, rzucić o ścianę i spalić wszystkie jej egzemplarze. Ale i tak czytasz to dalej, bo nie możesz się oderwać. Jeżeli o mnie chodzi pewne momenty przerosły mnie na tyle, że musiałam pomijać kilka rozdziałów. Może jestem jeszcze na tą książkę trochę za młoda, może za parę lat jeszcze do niej wrócę i odbiorę ją zupełnie inaczej. Teraz jednak bardzo podobał mi się początek tej książki. Im dalej Margo się zmieniała, tym moje odczucia co do niej stawały się bardziej negatywne. Mam jednak wrażenie, że książka miała za zadanie wywrzeć na czytelniku takie, a nie inne emocje, aby zastanowić się mocno nad tymi wszystkimi sprawami, które za pośrednictwem Margo byliśmy w stanie doświadczyć. Książka dała mi dużo do myślenia, ponadto była przepełniona gniewem, od którego aż się trzęsłam, dlatego mimo wszystko muszę przyznać, że Tarryn Fisher odwaliła kawał dobrej roboty.
UWAGA SPOILER
Judah jest za dobry, żeby być prawdziwy, Margo.
Wzięłam się za tą książkę jako za powieść detektywistyczną. Trochę się przeliczyłam. Potem na okładce dowiedziałam się, że "Margo" to świetny thriller. Co do tego też nie jestem pewna. Książka jest dziwna, to chyba najlepsze i najkrótsze słowo którym można ją opisać. Jednak nie w sensie - to jest tak dziwne, że aż super -, tylko w sensie, że chcesz przestać ją czytać,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo długo zbierałam się, żeby tą recenzję napisać, najpierw mówiłam sobie że w emocjach po jej przeczytaniu powinnam najpierw trochę odetchną, a potem nie wiedziałam co właściwie mam napisać. Ale teraz po dwóch tygodniach czas skleić wszystko w całość i wydostać się z tego kłębowiska myśli i przemyśleń w które zaprowadziło mnie "Call me by your name".
Zacznijmy od tego, że spodziewałam się zupełnie czegoś innego, zwykłego romansu, bez żadnych wielkich zdań, zwyczajna historia podobna do wszystkich innych. To był błąd, nie powinnam się tak nastawiać, bo to kompletnie nie jest coś takiego, a przez to, w pierwszych momentach nie doceniałam dzieła Andre'a tak jak powinnam, i jak bym to robiła bez nastawiania się na nic szczególnego. Można powiedzieć, że szczególność tej książki wręcz mnie przytłoczyła, tak, to jest bardzo trafne stwierdzenie. Jednak im dalej szłam, tym bardziej rozumiałam co właściwie czytam i o czym tak naprawdę jest ta książka. Myślałam, że po raz kolejny będę przechodziła przez morze tematów i dojrzewaniu, poznawaniu siebie i tym podobnych, ale głównym tematem wcale nie były te rzeczy czy seksualność głównych bohaterów, tylko sama ich miłość, która po prostu jest, nikt jej nie kwestionuje ani jej nie zaprzecza, tak po prostu jest i tyle.
Bardzo podobał mi się realizm tej książki, akcja była poprowadzona tak realistycznie, że dopóki nie sprawdziłam tego w internecie, byłam przekonana, że historia została oparta na prawdziwych wydarzeniach, a tak naprawdę została napisana przez Aciman'a na wakacjach z żoną i dziećmi, kiedy zamiast wylegiwać się nad morzem, napisał światowy bestseller. Zawsze kiedy działo się coś dobrego, łapałam się na tym że zaciskałam już zęby czekając na to, aż stanie się coś złego, jednak nic aż tak tragicznego jak się spodziewałam nie miało miejsca. Moim zdaniem jest to bardzo na plus, ponieważ w prawdziwym życiu złe rzeczy również zaskakują nas w najmniej spodziewanych momentach. Realistyczne było również zakochanie się Elio, było po prostu od początku, tak jak jest zazwyczaj wszędzie, tylko nie w książkach. Sam Elio, jak i tak naprawdę wszyscy bohaterowie, jest bardzo realistyczny, co tylko pogłębia mój zachwyt tą książką.
Trudno też nie wspomnieć o ekranizacji "Call me by your name", która jest cudowna. Książka, film i soundrack tworzą razem idealną całość, która na długo nie daje o sobie zapomnieć.
Jedyne do czego chciałabym się przyczepić, to tłumaczenie tytułu na polski. Na szczęście okładka nie została ruszona i pozostała w moich dwóch ulubionych kolorach, ale nie mogę pozbyć się uczucia, że zamiast tytułu "Tamte dni, tamte noce" o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby zostawić tytuł oryginalny.
"Call me by your name" jest jedyna w swoim rodzaju, jest tak prawdziwa, że miejscami nawet niekomfortowa, jednak jest to dobry rodzaj dyskomfortu, ponieważ dzięki niemu masz świadomość, że ktoś musiał czuć to co czujesz ty, tylko on potrafił te myśli przelać na papier. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś co jest bliskie jemu sercu, zakładam, że za parę lat powrócę do niej i innym markerem zaznaczę zupełnie inne cytaty na które dzisiaj nie zwróciłam nawet uwagi. Ta książka rozdepcze wasze serce, film podpali je żywym ogniem, a soundrack odbierze wam zdolność odczuwania emocji na kolejnych parę dni, ale uwierzcie mi, warto.
Bardzo długo zbierałam się, żeby tą recenzję napisać, najpierw mówiłam sobie że w emocjach po jej przeczytaniu powinnam najpierw trochę odetchną, a potem nie wiedziałam co właściwie mam napisać. Ale teraz po dwóch tygodniach czas skleić wszystko w całość i wydostać się z tego kłębowiska myśli i przemyśleń w które zaprowadziło mnie "Call me by your name".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZacznijmy od tego,...