-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz1
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2015-03-03
2014-01
2014-10-28
Że tę książkę kupię obiecałam sobie już kiedy zobaczyłam jej zapowiedź na okładce "Stacji Muranów". Jak obiecałam, tak zrobiłam.
Po pierwsze - bardzo zgrabna okładka. "Lachert i Szanajca" rozpoczynają nową serię Czarnego i postanowiono na jednolity wygląd książek z serii przynajmniej przy tych dwóch, co już wyszły. Skromnie, prosto, ładnie.
Po drugie - podziwiam autorkę za to ile trzeba było się nagrzebać, żeby napisać więcej o Szanajcy. Jak sama zauważa na początku - o Lachercie źródeł mnóstwo, o Szanajcy niewiele. Chomątowska ślicznie pracuje z cytatami - mnóstwo niepublikowanych wspomnień Lacherta i członków jego rodziny, przyjaciół współpracowników. Wszystkie zgrabnie wplecione w tekst, miejscami dobrze parafrazowane. Żywo prowadzona opowieść.
Po trzecie - tło. Tło, tło, tło! Obraz międzywojennej awangardy nawet jeśli podany w pigułce - bo trudno w książce jednak publicystycznej o grzebanie się w szczegółach i długie wywody - pomaga czytelnikowi się zorientować w realiach. I to chyba nawet takiemu, co z architektury jest zielony.
Czegoś brakuje? Tak. Zdjęć. Trochę oczekiwałam takiej ilości ilustracji jak przy "Stacji Muranów", tego mi zabrakło.
Krótko mówiąc, Beato, jesteś wielka!
Że tę książkę kupię obiecałam sobie już kiedy zobaczyłam jej zapowiedź na okładce "Stacji Muranów". Jak obiecałam, tak zrobiłam.
Po pierwsze - bardzo zgrabna okładka. "Lachert i Szanajca" rozpoczynają nową serię Czarnego i postanowiono na jednolity wygląd książek z serii przynajmniej przy tych dwóch, co już wyszły. Skromnie, prosto, ładnie.
Po drugie - podziwiam autorkę...
2014-08-04
Autor zaczyna od pewnej pomyłki, która zdarzyła się Herbertowi w skądinąd genialnej Martwej naturze z wędzidełkiem. Znaczy - pomyłek było więcej, trochę naciągnięć pod historię, ale tą najważniejszą, która pana Roberta utwierdziła w dawno leżącej w jego głowie myśli, było pomylenie jętki z łątka. Jak można!
Ta myśl, która leżała w głowie autora, to wielki ruch mariański między humanistami a biologami. I ten rów postanowił pan Robert w poczuciu misji zasypać. Ale że jest jedynie panem Robertem w małej chatce gdzieś między pagórkami, to rozsądnie wiedział, że całego rowu nie zasypie. Zasypał trochę - przybliżył czytelnikowi pająki.
Pająków nie szuka daleko - wchodzi do łazienki, do ogrodu, do lasu - i są tam. Ma także pan Robert oporę w dawnych przyrodnikach i filozofach. Szczególnie przyrodnicy siedemnastowieczni piszą o pająkach niczym poeci. Tarantula niosąca na swych plecach swe świeżo wyklute pajączki niczym Cyganka obwieszona dziećmi. Larwa motyla niczym Chrystus czekający na zmartwychwstanie. I wiele innych, których nie będę zdradzać
Autor zaczyna od pewnej pomyłki, która zdarzyła się Herbertowi w skądinąd genialnej Martwej naturze z wędzidełkiem. Znaczy - pomyłek było więcej, trochę naciągnięć pod historię, ale tą najważniejszą, która pana Roberta utwierdziła w dawno leżącej w jego głowie myśli, było pomylenie jętki z łątka. Jak można!
Ta myśl, która leżała w głowie autora, to wielki ruch mariański...
2014-02-14
Dobra, ale z dotychczasowych książek Springera najsłabsza. Czekała na mnie kilka miesięcy na półce, w tym czasie wszędzie pojawiały się pozytywy i zachwyty.
Jasne - ten facet ma talent. Ten facet umie napisać sprawny, dobrze wchodzący reportaż na temat, o którym nigdy nie pomyślał, że można pisać reportaże. Produkuje swoje książki w zawrotnym tempie i każda jest inna. W "Wannie" wziął się za temat, który podobno obchodzi tylko garstkę ludzi - (anty)estetykę polskiej przestrzeni. I to są bardzo dobre teksty, ale nie pozostawiły takiego wrażenia jak Źle urodzone (o Miedziance nie mówiąc). Taki kawał dobrej roboty, ale Springer już nam udowodnił wcześniej, że potrafi jeszcze lepiej.
Dobra, ale z dotychczasowych książek Springera najsłabsza. Czekała na mnie kilka miesięcy na półce, w tym czasie wszędzie pojawiały się pozytywy i zachwyty.
Jasne - ten facet ma talent. Ten facet umie napisać sprawny, dobrze wchodzący reportaż na temat, o którym nigdy nie pomyślał, że można pisać reportaże. Produkuje swoje książki w zawrotnym tempie i każda jest inna. W...
2012-09-01
Leniwa opowieść o małym włoskim miasteczku przetykana świetnymi przepisami - doskonałymi w swej prostocie i zasadzie "a chi piace", ile ci się podoba. Od razu gotowanie idzie jakoś tak łatwiej:)
Leniwa opowieść o małym włoskim miasteczku przetykana świetnymi przepisami - doskonałymi w swej prostocie i zasadzie "a chi piace", ile ci się podoba. Od razu gotowanie idzie jakoś tak łatwiej:)
Pokaż mimo to2012-08-01
2013-12-25
"Nie istnieje pełne przedstawienie rzeczywistośći. Tylko wybór" Par Legerkvist
Angelika Kuźniak wybrała sobie ten cytat jako motto książki. Motto i jednocześnie założenie, metodę pisania, które konsekwentnie realizowała. Zaczyna od wizyty w archiwum, od wyliczenia przedmiotów - aż w końcu dochodzi do tej strony w notesie, która interesuje ją najbardziej. Adresy z Polski, pamiątka po dwóch trasach koncertowych w latach sześćdziesiątych.
To nie jest biografia Marlene. To jest świetny reportaż, który bez problemu można zjeść w jeden dłuższy wieczór. I bardzo jest smacznie.
"Nie istnieje pełne przedstawienie rzeczywistośći. Tylko wybór" Par Legerkvist
Angelika Kuźniak wybrała sobie ten cytat jako motto książki. Motto i jednocześnie założenie, metodę pisania, które konsekwentnie realizowała. Zaczyna od wizyty w archiwum, od wyliczenia przedmiotów - aż w końcu dochodzi do tej strony w notesie, która interesuje ją najbardziej. Adresy z Polski,...
2013-12-15
1. Okładka. Okładka należy do tych najlepsiejszych okładek. Nawet nie dlatego że wygląda jak zeszyt, że pomysł jest prosty i zajebisty. Ale dlatego że okładkę można miziać i miziać, bo jest w dotyku jak zeszyt. I trochę chce się po niej pomazać samemu. I dlatego fajnie jest ją mieć w papierze, jednak.
2. Zawartość. Nieznośnie kojarzyła mi się z Global Nation Kopaczewskiego, którą czytałam dawno-dawno (i przed chwilą zdziwiona stwierdziłam, że też wydało ją Czarne). Nieznośnie z powodu tematu i chyba braku innej lektury w tym temacie. Obrazki ze świata emigracji studencko-zarobkowej z przełomu wieków, zderzenie kultur i nawyków. W Bredzie Chomątowska idzie o kawałek dalej niż Kopaczewski. Nie zatrzymuje się na opisaniu swoich przygód pracowo-mieszkaniowo-różnych, ale próbuje też podejrzeć Holendrów (i to nie tylko w momencie, kied główa bohaterka sprząta im mieszkania.
Super sprawnie napisane. I tylko jedno pytanie nie daje mi spokoju - ile w Beacie Beaty i czy ta knajpa w Bredzie dalej istnieje.
1. Okładka. Okładka należy do tych najlepsiejszych okładek. Nawet nie dlatego że wygląda jak zeszyt, że pomysł jest prosty i zajebisty. Ale dlatego że okładkę można miziać i miziać, bo jest w dotyku jak zeszyt. I trochę chce się po niej pomazać samemu. I dlatego fajnie jest ją mieć w papierze, jednak.
2. Zawartość. Nieznośnie kojarzyła mi się z Global Nation Kopaczewskiego,...
2013-09-29
2013-09-29
2013-08-24
Największą wadą tej książki jest to, że skończyła mi się po dwóch dniach. Największą zaletą są cytowane fragmenty listów i pamiętników Papuszy oraz jej spisane wypowiedzi z różnych nagrań - jakby sama poetka opowiadała nam swoją historię.
Największą wadą tej książki jest to, że skończyła mi się po dwóch dniach. Największą zaletą są cytowane fragmenty listów i pamiętników Papuszy oraz jej spisane wypowiedzi z różnych nagrań - jakby sama poetka opowiadała nam swoją historię.
Pokaż mimo to2013-08-09
2013-04-26
2013-04-20
Miało być fajnie, ale nie wyszło. Nie oczekiwałam od tej książki głębokiem analizy turystyki, ale przynajmniej dobrych reportaży. Niestety wyszło dość... szkolnie. Doczytałam do końca, ale czym dalej w las, tym bardziej czułam się jak w podstawówce, kiedy pani na przyrodzie opowiadała o dziurze ozonowej i że powinniśmy dbać o środowisko.
Plus za rozdział o backpackerach.
Miało być fajnie, ale nie wyszło. Nie oczekiwałam od tej książki głębokiem analizy turystyki, ale przynajmniej dobrych reportaży. Niestety wyszło dość... szkolnie. Doczytałam do końca, ale czym dalej w las, tym bardziej czułam się jak w podstawówce, kiedy pani na przyrodzie opowiadała o dziurze ozonowej i że powinniśmy dbać o środowisko.
Plus za rozdział o backpackerach.
2010-01-01
2009-01-01
Pierwsza przeczytana i jak dotąd ulubiona książka Stasiuka.
Pierwsza przeczytana i jak dotąd ulubiona książka Stasiuka.
Pokaż mimo to
Biografia zdecydowanie literacko-polityczna, wątki osobiste - nie licząc bogato opisanej w pierwszych rozdziałach historii rodziny - pojawiają się raczej na marginesie (a w jednym przypadku wg mnie dość zbędnie)- a trochę tego szkoda! Dużo cytatów, dużo tła i kontekstu historycznego - lektura nadaje się więc i dla tych, którzy nie mają większego zaplecza historyczno-bohemistycznego. Autor komentuje zarówno twórczość Havla jak i jego działalność jako polityka - i nie zawsze są to opinie pochlebne.
Ponad 400 stron rzetelnej publicystyki.
Biografia zdecydowanie literacko-polityczna, wątki osobiste - nie licząc bogato opisanej w pierwszych rozdziałach historii rodziny - pojawiają się raczej na marginesie (a w jednym przypadku wg mnie dość zbędnie)- a trochę tego szkoda! Dużo cytatów, dużo tła i kontekstu historycznego - lektura nadaje się więc i dla tych, którzy nie mają większego zaplecza...
więcej Pokaż mimo to