rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Absolutnie cudowna, nawet jeśli [SPOLIERSPOILERSPOILER!] na końcu ona nie umiera, a on okazuje się synem milionera.
Ale bez tych ostatnich trzech rozdziałów bez zarzutów!

Absolutnie cudowna, nawet jeśli [SPOLIERSPOILERSPOILER!] na końcu ona nie umiera, a on okazuje się synem milionera.
Ale bez tych ostatnich trzech rozdziałów bez zarzutów!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Biografia zdecydowanie literacko-polityczna, wątki osobiste - nie licząc bogato opisanej w pierwszych rozdziałach historii rodziny - pojawiają się raczej na marginesie (a w jednym przypadku wg mnie dość zbędnie)- a trochę tego szkoda! Dużo cytatów, dużo tła i kontekstu historycznego - lektura nadaje się więc i dla tych, którzy nie mają większego zaplecza historyczno-bohemistycznego. Autor komentuje zarówno twórczość Havla jak i jego działalność jako polityka - i nie zawsze są to opinie pochlebne.
Ponad 400 stron rzetelnej publicystyki.

Biografia zdecydowanie literacko-polityczna, wątki osobiste - nie licząc bogato opisanej w pierwszych rozdziałach historii rodziny - pojawiają się raczej na marginesie (a w jednym przypadku wg mnie dość zbędnie)- a trochę tego szkoda! Dużo cytatów, dużo tła i kontekstu historycznego - lektura nadaje się więc i dla tych, którzy nie mają większego zaplecza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy zaczynałam czytać o feminizmie lata temu, zaczęłam właśnie od Agnieszki Graff. I to nie był głupi wybór. Teraz, po jakimś wywiadzie gazetowym, postanowiłam zobaczyć, co nowego popełniła.
Z Agnieszką Graff mogę się czasami nie zgadzać, ale nawet w takich momentach dobrze mi się ją czyta. Fajna opowieść o dorastaniu i szukaniu dojrzałości, o studiach w Stanach (tak innych od tego, co poznałam w Warszawie a potem w Pradze).
Dużo o polskim patriotyzmie i o tym, że "Nie możemy oddać patriotyzmu konserwatystom". Nie wiem, czy nie możemy, ale na pewno nie powinniśmy. AG potwierdziła też kilka moich wniosków co do aktualnej sytuacji w PL, które mogłam wyciągnąć dopiero wyjeżdżając, z dystansu. Może niektórzy też otworzą oczy bez emigracji.
Zabieram się za "Matkę feministkę". Wywiad powstał już po jej wydaniu i mówi się w nim o reakcjach na tę książkę. Tym bardziej nie mogę się doczekać.

Kiedy zaczynałam czytać o feminizmie lata temu, zaczęłam właśnie od Agnieszki Graff. I to nie był głupi wybór. Teraz, po jakimś wywiadzie gazetowym, postanowiłam zobaczyć, co nowego popełniła.
Z Agnieszką Graff mogę się czasami nie zgadzać, ale nawet w takich momentach dobrze mi się ją czyta. Fajna opowieść o dorastaniu i szukaniu dojrzałości, o studiach w Stanach (tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z dawnego późno-dziecięcego czytania pamiętałam, że akurat ta część niespecjalnie mnie zachwyciła. Dopiero kiedy zaczęłam czytać tym razem dowiedziałam się, że ta powieść została dopisana dopiero po dokończeniu całego cyklu jako uzupełnienie - i od pierwszych stron było widać ten kontrast z Anią na Uniwersytecie. Jakiś czas się męczyłam, ale w końcu dałam się wciągnąć w jesienną melodię tej książki. Dalej oceniam słabiej niż pozostałe, ale już nie tak kategorycznie na minus jak przed laty.

Z dawnego późno-dziecięcego czytania pamiętałam, że akurat ta część niespecjalnie mnie zachwyciła. Dopiero kiedy zaczęłam czytać tym razem dowiedziałam się, że ta powieść została dopisana dopiero po dokończeniu całego cyklu jako uzupełnienie - i od pierwszych stron było widać ten kontrast z Anią na Uniwersytecie. Jakiś czas się męczyłam, ale w końcu dałam się wciągnąć w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Że tę książkę kupię obiecałam sobie już kiedy zobaczyłam jej zapowiedź na okładce "Stacji Muranów". Jak obiecałam, tak zrobiłam.
Po pierwsze - bardzo zgrabna okładka. "Lachert i Szanajca" rozpoczynają nową serię Czarnego i postanowiono na jednolity wygląd książek z serii przynajmniej przy tych dwóch, co już wyszły. Skromnie, prosto, ładnie.
Po drugie - podziwiam autorkę za to ile trzeba było się nagrzebać, żeby napisać więcej o Szanajcy. Jak sama zauważa na początku - o Lachercie źródeł mnóstwo, o Szanajcy niewiele. Chomątowska ślicznie pracuje z cytatami - mnóstwo niepublikowanych wspomnień Lacherta i członków jego rodziny, przyjaciół współpracowników. Wszystkie zgrabnie wplecione w tekst, miejscami dobrze parafrazowane. Żywo prowadzona opowieść.
Po trzecie - tło. Tło, tło, tło! Obraz międzywojennej awangardy nawet jeśli podany w pigułce - bo trudno w książce jednak publicystycznej o grzebanie się w szczegółach i długie wywody - pomaga czytelnikowi się zorientować w realiach. I to chyba nawet takiemu, co z architektury jest zielony.
Czegoś brakuje? Tak. Zdjęć. Trochę oczekiwałam takiej ilości ilustracji jak przy "Stacji Muranów", tego mi zabrakło.
Krótko mówiąc, Beato, jesteś wielka!

Że tę książkę kupię obiecałam sobie już kiedy zobaczyłam jej zapowiedź na okładce "Stacji Muranów". Jak obiecałam, tak zrobiłam.
Po pierwsze - bardzo zgrabna okładka. "Lachert i Szanajca" rozpoczynają nową serię Czarnego i postanowiono na jednolity wygląd książek z serii przynajmniej przy tych dwóch, co już wyszły. Skromnie, prosto, ładnie.
Po drugie - podziwiam autorkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Anię na Uniwersytecie zapamiętałam jako ulubioną część serii. Po latach przeczytałam znów, tym razem w oryginale (niech żyje Project Gutenberg!) i tylko się w tej opinii utwierdziłam.
Wymarzony Dom Ani czeka w kolejce.
EDIT:
Doczytany Wymarzony Dom Ani. Po Szumiących Topolach miły powrót do wcześniejszego stylu książek Montgomery (Szumiące Topole były napisane już po zamknięciu serii, wydane około 10 lat później niż "Rilla ze Złotego Brzegu", jako przedostatnia napisana przez Montgomery książka o Ani).
Praktycznie nie pamiętałam jej z lat wczesnonastoletnich. Chyba za smarkata byłam, żeby zrozumieć czym jest dla kobiety pierwszy własny dom, ten wymarzony, żeby współczuć straty wyczekiwanego dziecka, czy rozumieć smutek z opuszczenia tego wymarzonego miejsca.

Anię na Uniwersytecie zapamiętałam jako ulubioną część serii. Po latach przeczytałam znów, tym razem w oryginale (niech żyje Project Gutenberg!) i tylko się w tej opinii utwierdziłam.
Wymarzony Dom Ani czeka w kolejce.
EDIT:
Doczytany Wymarzony Dom Ani. Po Szumiących Topolach miły powrót do wcześniejszego stylu książek Montgomery (Szumiące Topole były napisane już po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo przyzwoite czytadło, które połknełam w ciągu jednego dnia (razem z niewiarygodną ilością jedzenia, bo bez podjadania ciężko czyta się książkę, której głównym bohaterem jest knajpa). Książka ma podtytuł "powieść dla kucharek", który może się kojarzyć raczej z czymś niskich lotów, ale jak pisze sama autorka: "Zdarza mi się jednak, że ludzie się krzywią, bo „książka dla kucharek” kojarzy się z prostym schematycznym romansem. Stuletnia Gospoda schematycznym romansem nie jest. Uważam, że kucharki mają zbyt szerokie horyzonty, by ograniczać się do prostych schematów".
Właściwie Gospoda nie jest nawet romansem, chociaż w drugiej połowie pojawiąją się wątki lekko serialowe - ale dalej jakoś z przymrużenem oka.
Jak wspominałam na początku - to czytadło, ale dzięki Boże za takie czytadła! Takiej "literatury środka" - nie ambitnej, intelektualnej, ale nadal inteligentnej i z humorem potrzebuję.

Bardzo przyzwoite czytadło, które połknełam w ciągu jednego dnia (razem z niewiarygodną ilością jedzenia, bo bez podjadania ciężko czyta się książkę, której głównym bohaterem jest knajpa). Książka ma podtytuł "powieść dla kucharek", który może się kojarzyć raczej z czymś niskich lotów, ale jak pisze sama autorka: "Zdarza mi się jednak, że ludzie się krzywią, bo „książka dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autor zaczyna od pewnej pomyłki, która zdarzyła się Herbertowi w skądinąd genialnej Martwej naturze z wędzidełkiem. Znaczy - pomyłek było więcej, trochę naciągnięć pod historię, ale tą najważniejszą, która pana Roberta utwierdziła w dawno leżącej w jego głowie myśli, było pomylenie jętki z łątka. Jak można!
Ta myśl, która leżała w głowie autora, to wielki ruch mariański między humanistami a biologami. I ten rów postanowił pan Robert w poczuciu misji zasypać. Ale że jest jedynie panem Robertem w małej chatce gdzieś między pagórkami, to rozsądnie wiedział, że całego rowu nie zasypie. Zasypał trochę - przybliżył czytelnikowi pająki.

Pająków nie szuka daleko - wchodzi do łazienki, do ogrodu, do lasu - i są tam. Ma także pan Robert oporę w dawnych przyrodnikach i filozofach. Szczególnie przyrodnicy siedemnastowieczni piszą o pająkach niczym poeci. Tarantula niosąca na swych plecach swe świeżo wyklute pajączki niczym Cyganka obwieszona dziećmi. Larwa motyla niczym Chrystus czekający na zmartwychwstanie. I wiele innych, których nie będę zdradzać

Autor zaczyna od pewnej pomyłki, która zdarzyła się Herbertowi w skądinąd genialnej Martwej naturze z wędzidełkiem. Znaczy - pomyłek było więcej, trochę naciągnięć pod historię, ale tą najważniejszą, która pana Roberta utwierdziła w dawno leżącej w jego głowie myśli, było pomylenie jętki z łątka. Jak można!
Ta myśl, która leżała w głowie autora, to wielki ruch mariański...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjemna lektura na wakacje w domu. Taka pozytywna, może delikatnie naiwna opowieść o tym, że jeśli chcesz (i masz trochę odłożonej kasy, dzięki której nie umrzesz z głodu jak się nie uda), to możesz. Pochwała bycia lokalnym.

Przyjemna lektura na wakacje w domu. Taka pozytywna, może delikatnie naiwna opowieść o tym, że jeśli chcesz (i masz trochę odłożonej kasy, dzięki której nie umrzesz z głodu jak się nie uda), to możesz. Pochwała bycia lokalnym.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka dobra, dobrze się czyta, ale jak już ktoś pisał - raczej dla tych, co z historią jedzenia nie mieli jeszcze zbyt dużo do czynienia.

Książka dobra, dobrze się czyta, ale jak już ktoś pisał - raczej dla tych, co z historią jedzenia nie mieli jeszcze zbyt dużo do czynienia.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jest to lektura wybitna, ale na pewno bardzo przyjemna lektura wakacyjna. Autorka od wielu lat prowadzi bloga, który nie jest zbiorem suchych przepisów, ale też zbiorem codziennych opowiastkach - i na tym zdecydowanie wytrenowała pisanie. Klimat jest podobny do klimatu blogowego, rozdziały też objętością odpowiadają dłuższym wpisom. Trochę męczyły mnie powtórzenia pewnych faktów - w połowie książki już naprawdę wiem, że Łukasz to "ówczesny chłopak", a Tomek to już mąż autorki:) oraz że autorka wszędzie ze sobą wozi własną kawiarkę i przy pierwszej łyżce ulubionej zupy przymyka oczy.
Podzielam miłość autorki do starych książek kucharskich i z radością dowiedziałam się, że moją ukochaną "W staropolskiej kuchni i na polsim stole" napisał publicysta muzyczny:) (tylko pod pseudonimem). I zapragnęłam kilku dalszych książek, które nie wiem gdzie wsadzę!

Nie jest to lektura wybitna, ale na pewno bardzo przyjemna lektura wakacyjna. Autorka od wielu lat prowadzi bloga, który nie jest zbiorem suchych przepisów, ale też zbiorem codziennych opowiastkach - i na tym zdecydowanie wytrenowała pisanie. Klimat jest podobny do klimatu blogowego, rozdziały też objętością odpowiadają dłuższym wpisom. Trochę męczyły mnie powtórzenia...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Listy Andrzej Czyżewski, Marek Hłasko
Ocena 7,0
Listy Andrzej Czyżewski,&...

Na półkach:

Ciekawy zbiór, ale chyba jednak dla Hłaskowych pasjonatów. Mniej więcej od połowy zbioru wszystko się kręci wokół braku kasy, spraw wydawniczych, pretensji matki o to, że Hłasko za mało o sobie pisze. W listach kilkakrotnie Hłasko powtarza, że nie umie pisać listów - i coś w tym jest. Jako zastępcza biografia pisarza - raczej się nie sprawdza.

Ciekawy zbiór, ale chyba jednak dla Hłaskowych pasjonatów. Mniej więcej od połowy zbioru wszystko się kręci wokół braku kasy, spraw wydawniczych, pretensji matki o to, że Hłasko za mało o sobie pisze. W listach kilkakrotnie Hłasko powtarza, że nie umie pisać listów - i coś w tym jest. Jako zastępcza biografia pisarza - raczej się nie sprawdza.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opinia dotyczy jedynie Innego miasta - czytałam w oryginale. Książka jest dla ludzi, którzy swoje sny zapisują i sny we snach pamiętają, sny im się krzyżują ze sobą i tworzą gdzieś mapę tego drugiego miasta, świata, w którym spędzamy tę nocną część naszego życia.

Opinia dotyczy jedynie Innego miasta - czytałam w oryginale. Książka jest dla ludzi, którzy swoje sny zapisują i sny we snach pamiętają, sny im się krzyżują ze sobą i tworzą gdzieś mapę tego drugiego miasta, świata, w którym spędzamy tę nocną część naszego życia.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdyby nie promocja, pewnie bym tej książki nie kupiła, bo nigdy o Bobie nie słyszałam. Jest to fajna historia i w sumie fajnie było spędzić dwa wieczory z tym rudzielcem i jego kumplem, Jamesem.
Po lekturze wyszukałam na yt kilka filmików z Bobem. Mój kot stwierdził, że straszny z kolesia gwiazdor:)

Gdyby nie promocja, pewnie bym tej książki nie kupiła, bo nigdy o Bobie nie słyszałam. Jest to fajna historia i w sumie fajnie było spędzić dwa wieczory z tym rudzielcem i jego kumplem, Jamesem.
Po lekturze wyszukałam na yt kilka filmików z Bobem. Mój kot stwierdził, że straszny z kolesia gwiazdor:)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dobra, ale z dotychczasowych książek Springera najsłabsza. Czekała na mnie kilka miesięcy na półce, w tym czasie wszędzie pojawiały się pozytywy i zachwyty.
Jasne - ten facet ma talent. Ten facet umie napisać sprawny, dobrze wchodzący reportaż na temat, o którym nigdy nie pomyślał, że można pisać reportaże. Produkuje swoje książki w zawrotnym tempie i każda jest inna. W "Wannie" wziął się za temat, który podobno obchodzi tylko garstkę ludzi - (anty)estetykę polskiej przestrzeni. I to są bardzo dobre teksty, ale nie pozostawiły takiego wrażenia jak Źle urodzone (o Miedziance nie mówiąc). Taki kawał dobrej roboty, ale Springer już nam udowodnił wcześniej, że potrafi jeszcze lepiej.

Dobra, ale z dotychczasowych książek Springera najsłabsza. Czekała na mnie kilka miesięcy na półce, w tym czasie wszędzie pojawiały się pozytywy i zachwyty.
Jasne - ten facet ma talent. Ten facet umie napisać sprawny, dobrze wchodzący reportaż na temat, o którym nigdy nie pomyślał, że można pisać reportaże. Produkuje swoje książki w zawrotnym tempie i każda jest inna. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Romansidełko do zjedzenia w dwa wieczory. A może i w jeden gdyby się zaprzeć. Książkę nabyłam z braku czegokolwiek do czytania na wyjeździe oraz zachęcona cytatami z "Martwej natury z wędzidłem" Herberta, pamiętając jak tam była opisana tulipanowa gorączka. Tutaj gorączka była ledwie muśnięta, niestety. Nie czytało się źle, ale czytało sie szybko i pewnie pojutrze sprawa wywietrzeje z pamięci.
Jako przerywnik między poważniejszymi rzeczami się nadaje

Romansidełko do zjedzenia w dwa wieczory. A może i w jeden gdyby się zaprzeć. Książkę nabyłam z braku czegokolwiek do czytania na wyjeździe oraz zachęcona cytatami z "Martwej natury z wędzidłem" Herberta, pamiętając jak tam była opisana tulipanowa gorączka. Tutaj gorączka była ledwie muśnięta, niestety. Nie czytało się źle, ale czytało sie szybko i pewnie pojutrze sprawa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Podtytuł mówi sam za siebie - rzecz o rzeczach nas na codzień otaczających, nad historią których się zazwyczaj nie zastanawiamy. A historie, które się za nimi czasem kryją to głowa mała. Lenistwo wrodzone sprawiło, że wiekszość rzeczy pewnie uleci z głowy, bo znaleźć ołówek i zakreślać się nie chciało.
Wadą dla polskiego czytelnika jest bardzo brytyjsko-amerykański punkt widzenia autora - ale z drugiej strony miło się z posłowia dowiedzieć, że w dawnej Polsce częściej się myliśmy niż na Wyspach:) (Posłowie zresztą mogłoby być dłuższą - właściwie materiału by pewnie starczyło spokojnie na oddzielną książkę)

Podtytuł mówi sam za siebie - rzecz o rzeczach nas na codzień otaczających, nad historią których się zazwyczaj nie zastanawiamy. A historie, które się za nimi czasem kryją to głowa mała. Lenistwo wrodzone sprawiło, że wiekszość rzeczy pewnie uleci z głowy, bo znaleźć ołówek i zakreślać się nie chciało.
Wadą dla polskiego czytelnika jest bardzo brytyjsko-amerykański punkt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejny klasyk wśród książek kucharskich. Nie widziałam jeszcze egzemplarza, z którego by nie wypadały kartki. Najulubieńszy przepis na farsz do makowca.

Kolejny klasyk wśród książek kucharskich. Nie widziałam jeszcze egzemplarza, z którego by nie wypadały kartki. Najulubieńszy przepis na farsz do makowca.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka kucharską, którą częściej czytam niż z niej gotuję. Bo rosół musi być tęgi!

Książka kucharską, którą częściej czytam niż z niej gotuję. Bo rosół musi być tęgi!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Nie istnieje pełne przedstawienie rzeczywistośći. Tylko wybór" Par Legerkvist
Angelika Kuźniak wybrała sobie ten cytat jako motto książki. Motto i jednocześnie założenie, metodę pisania, które konsekwentnie realizowała. Zaczyna od wizyty w archiwum, od wyliczenia przedmiotów - aż w końcu dochodzi do tej strony w notesie, która interesuje ją najbardziej. Adresy z Polski, pamiątka po dwóch trasach koncertowych w latach sześćdziesiątych.
To nie jest biografia Marlene. To jest świetny reportaż, który bez problemu można zjeść w jeden dłuższy wieczór. I bardzo jest smacznie.

"Nie istnieje pełne przedstawienie rzeczywistośći. Tylko wybór" Par Legerkvist
Angelika Kuźniak wybrała sobie ten cytat jako motto książki. Motto i jednocześnie założenie, metodę pisania, które konsekwentnie realizowała. Zaczyna od wizyty w archiwum, od wyliczenia przedmiotów - aż w końcu dochodzi do tej strony w notesie, która interesuje ją najbardziej. Adresy z Polski,...

więcej Pokaż mimo to