-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński2
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-05-02
2024-04-19
Powrót Antka do Pełni miał być początkiem czegoś nowego i dobrego. Nikt nie mógł przewidzieć, że najszczęśliwszy dzień w życiu nowo poślubionych małżonków, będzie również datą tak okropnej tragedii. Podczas przyjęcia weselnego na oczach wszystkich gości nagle umiera panna młoda. Mimo podjętej od razu akcji reanimacyjnej nie udało się uratować życia młodej kobiety. Śledczy podejrzewają, że ofiara została otruta. Do prowadzenia sprawy morderstwa oddelegowani zostają podkomisarz Monika Gniewosz i Tadeusz Sokół. Problem w tym, że zgromadzony materiał dowodowy jest mało pomocny w jednoznacznym wytypowaniu głównego podejrzanego. Z biegiem czasu okazuje się, że ofiara wcale nie była aż tak niewinna, jak pierwotnie wszystkim się wydawało. Poza skomplikowanym śledztwem Monika Gniewosz będzie musiała się zmierzyć z osobistą tragedią i walczyć również o bezpieczeństwo dla własnej rodziny…
Małgorzata Rogala kolejny raz udowodniła, że proste historie kryminalne zawsze są w cenie. Kolejny powrót do malowniczej Pełni tym razem miał nieco inny charakter. Młody mężczyzna postanowił rozpocząć nowy rozdział w życiu u boku ukochanej kobiety. Antoniemu Cendrowskiemu nie dane było długo zaznać szczęścia. Wraz z rozwojem wydarzeń wychodzą na jaw nowe informacje w związku ze śmiercią panny młodej. Czy nagle porzucona eks dziewczyna mogłaby chcieć zabić Judytę? Stara miłość podobno nie rdzewieje, problem pojawia się gdy byłych ukochanych jest więcej. Matka męża ofiary również nie jest tak niewinna, jakby mogło się zdawać. Zbrodnia przed północą to podróż wgłąb psychiki osób, które nie z własnej winy zostały skrzywdzone przez los. Kryminalna historia tym razem stanowi tylko dodatek do szerszego społeczno-obyczajowego tła, w którym poszczególni mieszkańcy Pełni grają główne skrzypce. Całość zbudowana została na prostym schemacie związanym z odkrywaniem długo skrywanych rodzinnych tajemnic. Jak dobrze wiadomo, gdy cudze grzechy ujrzą światło dzienne, ktoś może na tym skorzystać i podobnie jest tutaj. Całość ma lekką formę, audiobooka słuchałam z przyjemnością i z zaciekawieniem. Niektórzy mogą marudzić, że autorka postawiła na z pozoru oczywiste rozwiązania. W mojej ocenie lżejsza forma książki miała pomóc lepiej zrozumieć targające bohaterami trudne emocje. Tym razem Komisarz Gniewosz musi bazować na niuansach i zaufać własnemu instynktowi, co wychodzi jej to całkiem nieźle. Policjantka kolejny raz udowodniła, że jest silną, bezkompromisową kobietą, która nie boi się trudnych wyznań. Wątek związany ze spiskiem Sylwii Cieleckiej był trochę mało realistyczny, ale jestem w stanie zrozumieć, jaki był cel tego zabiegu. Miłość, zawiść i zemsta zostały pokazane w najczystszej formie, co moim razem należy docenić. Sporo trudnych emocji jak na jedną książkę, ale moim zdaniem autorka wyszła z tej historii obronną ręką, udowadniając, że dobro zawsze zwycięża. Finał poniekąd był do przewidzenia, ale mimo to pozytywnie mnie zaskoczył.
Zbrodnia przed północą to dobrze opowiedziana historia kryminalna z rozbudowanym tłem obyczajowym. Małgorzata Rogala kolejny raz uwrażliwia czytelników na ważne społeczne kwestie związane z przeżywaniem różnych strat. Trzeba dużej wrażliwości, żeby w tak prosty i piękny sposób opisać całą paletę trudnych emocji. Tym razem śledztwo było dodatkiem, z przyjemnością sięgnę po kolejny tom przygód mieszkańców Pełni.
Powrót Antka do Pełni miał być początkiem czegoś nowego i dobrego. Nikt nie mógł przewidzieć, że najszczęśliwszy dzień w życiu nowo poślubionych małżonków, będzie również datą tak okropnej tragedii. Podczas przyjęcia weselnego na oczach wszystkich gości nagle umiera panna młoda. Mimo podjętej od razu akcji reanimacyjnej nie udało się uratować życia młodej kobiety. Śledczy...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-26
2024-02-08
2023-07-04
Morderstwo Ady Milewskiej z 1992 roku do dnia dzisiejszego nie zostało wyjaśnione, a morderca pozostaje na wolności. Dwadzieścia siedem lat później niespodziewanie znika córka znanego polityka, wszystko wskazuje za porwanie. Sprawa trafia na biurko Oskara Kordy, a Alicji Grabskiej bardzo zależy, żeby to śledztwo miało pozytywny finał.
Małgorzata Oliwia Sobczak kolejny raz mile zaskoczyła mnie swoim spektakularnym thrillerem. Fabuła okazała się równie skomplikowana, jak i przemyślana, nie raz i nie dwa przyprawiła mnie o dreszcz ekscytacji. W wielowątkowej historii przeszłość łączy się z teraźniejszością w zgrabnej układance. Autorka gra na emocjach niczym najlepszy wirtuoz, pokazuje ludzką naturę w najgorszej odsłonie, dając nadzieje, że dobro może zwyciężyć. Solidna dawka mroku może przerazić, ale tworzy rzadko spotykaną w thrillerach aurę. Małgorzata Oliwia Sobczak w jednej książce łączy to, co w thrillerach najlepsze- ekscytującą kryminalną historię ze skomplikowaną psychologią postaci. Brutalność mordercy wiąże się z subtelną niewinnością nastolatki, która znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Zagadka do ostatnich stron pozostaje tajemnicą. Czytelnik mierzy się z trudną tematyką związaną z samoakceptacją. Autorka pokazuje, jak brak zrozumienia i wdrukowane przez społeczeństwo kompleksy mogą zrujnować człowiekowi życie. Ludzie mają pożywkę z plotek, karmią się cudzym nieszczęściem i trzeba z tym walczyć, co Małgorzata Oliwia Sobczak unaocznia. Historia ma szersze społeczne tło i to należy docenić, niełatwo jest połączyć zbrodnie z lekcją empatii. Czy we wszystkich śledztwach jest ten sam sprawca? Czy uda się znaleźć Liwię Dembską żywą? Na te i wiele innych pytań czytelnik będzie szukał odpowiedzi. Od pierwszej do ostatniej strony czytałam z zaciekawieniem i z przyjemnością zgłębiałam ten scenariusz. Głównie bohaterowie mnie nie zawiedli, tworząc kolejne spektakularne show, które wbiło mnie w fotel. Tak mocnego zakończenia się nie spodziewałam.
Morderstwo Ady Milewskiej z 1992 roku do dnia dzisiejszego nie zostało wyjaśnione, a morderca pozostaje na wolności. Dwadzieścia siedem lat później niespodziewanie znika córka znanego polityka, wszystko wskazuje za porwanie. Sprawa trafia na biurko Oskara Kordy, a Alicji Grabskiej bardzo zależy, żeby to śledztwo miało pozytywny finał.
Małgorzata Oliwia Sobczak kolejny raz...
2023-04-30
2022-12-05
Obrazą dla autorki byłoby nazwać tę książkę zwykłym poradnikiem. Trendem stało się poradnictwo psychologiczne pomagające odnaleźć tę lepszą wersję samej siebie, takie podejście według mnie jest wysoce krzywdzące. Dagny Kurdwanowska zrobiła coś, co już dawno zrobić się powinno, wyrzuciła do kosza to, co stare i oklepane. Pokazała, że jesteśmy fajne i wartościowe w takiej wersji, jaką obecnie prezentujemy.
Autorka zabiera nas na wycieczkę w głąb naszego ja, aby w końcu odkryć drzemiące w nas wewnętrzne dobro i potencjał oraz w końcu je docenić. Byłam zaintrygowana i wielce zadziwiona, jak można napisać tak bardzo potrzebną wielu kobietom i sformułowaną po ludzku książkę (nie wspominając, że okraszoną solidną dawką wyśmienitego czarnego humoru). Długo musiałam czekać, ale jak to się mawia- lepiej późno niż wcale. Dagny Kurdwanowska zaprasza do odbycia bardzo konkretnej podróży w głąb siebie, która poprzedzona jest odpowiednim wprowadzeniem i przygotowaniem. Czytelniczki nie są pozostawione same sobie, na każdym kroku dostają od autorki wsparcie. Bo najgorsze co można zrobić, to pozostawić mającą mętlik w głowie osobę samą sobie. Ani razu nie zadałam sobie pytania, czy aby wszystko robię dobrze i to moim zdaniem najlepsza rekomendacja tego tytułu. Liczy się sama podróż, a nie tylko jej cel. Mamy odnaleźć siebie, lepiej poznać swoje ja i własne emocje i po ludzku być szczęśliwe!
Wiele osób jest zagubionych, przeżywa trudne chwile i kryzysy. Wtedy szukamy jakże potrzebnej nam otuchy, odpowiedniej pomocy i motywacji, a częstokroć otrzymujemy srogie spojrzenia oceniającego otoczenia. Osobom, które znajdują się w trudnej sytuacji, szczególnie tym nie do końca znającym swojej wartości nie jest potrzebna kolejna dokładka negatywnych emocji. Dagny Kurdwanowska daje możliwość świadomego przerwania błędnego koła nadmiernych reakcji emocjonalnych i negatywnych osądów, które w pewnym sensie nas niszczą. Każda z nas jest na swój sposób dobra i wartościowa, ale czasem trudno nam odnaleźć w sobie te dobre pierwiastki, gdy na pierwszy plan wysuwa się wszystko, co złe. Książka ma wymiar totalnie praktyczny, mamy możliwość prowadzenia razem z autorką dziennika podróży, warte zapamiętania treści zostały odpowiednio wyszczególnione. Nie robimy nic pod dyktando i na siłę, autorka daje nam pełną swobodę działania. Celem tej wędrówki jest lepsze poznanie siebie, przy okazji uruchomiamy wewnętrzną ciekawość, przyglądamy się sobie uważnie, czule i odważnie.
W książce nie brakuje naukowych odwołań do treści związanych z ludzkim funkcjonowaniem poznawczym i emocjonalnym, poznałam bardziej i mniej znane mi fakty, te elementy najbardziej mnie zaciekawiły. Autorka pomaga, ale się nie wymądrza, pozwala dostrzec poszczególne elementy składające się na pełen obraz sytuacji, ale nie poucza. Lektura była dla mnie ciekawym zarówno czytelniczym, jak i emocjonalnym doświadczeniem, zgoła innym od tego, z czym miałam wcześniej styczność. Dagny Kurdwanowskiej na pewnym etapie życia było pod górkę- rzuciła wszystko, aby opiekować się ciężką schorowaną rodziną, co zakończyło się dla niej załamaniem fizycznym i psychicznym. W pewnym momencie zasoby się skończyły i przyszła depresja, która skutecznie odebrała chęć do życia. Zaproponowany przez Dagny Kurdwanowską przekaz jest dla mnie wiarygodny, bo ona sama przeszła przez kolejne kroki i niejako przetarła ten szlak. Ważne, żeby szukać w sobie tego, co nas wzmacnia, dodaje siłę, wtedy jest szansa.
Dagny Kurdwanowska odwaliła kawał dobrej roboty, serwując coś, co z klasycznym poradnikiem mało ma wspólnego. Uważna, czuła i odważna to książka autentyczna i na swój sposób innowacyjna, przekazująca wartościową wiedzę na temat ludzkiego funkcjonowania. Na szlaku własnych emocji i doświadczeń można czasem się zagubić, dlatego warto mieć przewodnika i szukać odpowiednich drogowskazów. W roli prawdziwej mentalnej przewodniczki Dagny Kurdwanowska spełniła w się świetnie, zaproponowane przez nią wskazówki i treści w pełni mnie przekonały. W tej książce nie uświadczycie pustych sloganów i dziwacznych porad, ale znajdziecie za to przestrzeń dla bycia samym z sobą i lepszego zrozumienia własnych myśli i emocji. Autorka jest osobą empatyczną, a do tego co piszę, ma w dodatku odpowiednie podejście, które dodaje energii do działania. Z czystym sumieniem polecam!
Obrazą dla autorki byłoby nazwać tę książkę zwykłym poradnikiem. Trendem stało się poradnictwo psychologiczne pomagające odnaleźć tę lepszą wersję samej siebie, takie podejście według mnie jest wysoce krzywdzące. Dagny Kurdwanowska zrobiła coś, co już dawno zrobić się powinno, wyrzuciła do kosza to, co stare i oklepane. Pokazała, że jesteśmy fajne i wartościowe w takiej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Rodzina Harringtonów nigdy nie zapomni tego, co wydarzyło się latem 1971 roku w posiadłości Foxcote Manor. Rita miała być tylko zwykłą opiekunką dla dzieci, nie podejrzewała, jaka olbrzymia odpowiedzialność będzie na niej ciążyć. Jeannie po śmierci swojego nowo narodzonego dziecka nie była w stanie zajmować się Herą i Teddym. Kwestie związane z opieką nad dziećmi Harringtonów niepodziewanie spadły na Ritę, która miała na głowie pewne trudne zadanie. Nie był to koniec zmartwień kobiety- jej pracodawca zażądał od niej pod groźbą zwolnienia, aby raportowała mu wszystkie poczynania Pani Harrington. A już i tak skomplikowaną sytuację w Foxcote Manor pogorszyło niespodziewane leśne znalezisko. Przeszłość wiąże się z teraźniejszością, w trakcie wycieczki z Annie Rita ulega nieszczęśliwemu wypadkowi i zapada w śpiączkę. Czy Sylvie uda się odkryć skrzętnie skrywaną przed światem tajemnicę swojej matki?
Długo czekałam na książkę, która idealnie połączy zgrabnie skrojoną obyczajową fabułę z elementami elektryzującej intrygi, aż w końcu się doczekałam. Historia rodziny Harringtonów to wielowymiarowa opowieść o skrzętnie skrywanych namiętnościach pomieszanych z makabryczną tajemnicą. Taka rozbudowana intryga mrozi krew w żyłach i niepokoi praktycznie na każdym kroku. Rita swoją pracą i podejściem do dzieci, stara się zneutralizować negatywne emocje w Foxcote Manor, które są codziennością w domu Harringtonów. Eve Chase zgrabnie połączyła przeszłość z teraźniejszością, żonglując całą paletą emocji bohaterów. Błędy popełnione w 1971 roku mają przełożenie na to, co dzieje się teraz u Sylvie. Zafascynowało mnie, jak z pozoru sprzeczne elementy układają się w zgrabną, bardzo spójną całość. Nie jest to taka zwykła obyczajówka, to raczej rozbudowana opowieść o ludzkim życiu, w którym nie brakuje namiętności i tragedii, do której doprowadziły złe decyzje. Przyjemnie było obserwować ludzkie perypetie, które nie odbiegają od tego, co realnie może mieć miejsce.
Rita okazała się bardzo pozytywną postacią i zaimponowała mi swoją postawą. Niby niewykształcona, ale bardzo mądra i rozsądna, miała całkiem ciekawą osobowość. Niepozorna opiekunka do dzieci miała do podjęcia szereg ekstremalnie trudnych decyzji i wyszła z tej sytuacji obronną ręką. Hart ducha i skromność, to elementy, które wyróżniały ją na tle innych postaci. Jeannie irytowała mnie swoją infantylnością i oderwaniem od rzeczywistości, z Donem tworzyli duet makabrycznie nieszczęśliwych ludzi. Hera jak na małą dziewczynkę, miała w sobie coś niepokojącego. Poczynania Sylvie również przyjemnie się śledziło, mimo serii nieprzyjemnych przeżyć, bohaterka dała radę odkryć podróż w głąb siebie. Elementy kryminalne było mimochodem wplatane do fabuły, aż w pewnym momencie stanowiły jej zasadniczy trzon. Strzałem w dziesiątkę był wybór narracji pierwszoosobowej i oddanie głosu głównym bohaterkom, ten zabieg podbił realizm tej historii. Każda perspektywa wnosiła coś nowego i kluczowego dla całości. W końcówce nie zabrakło nagłych zwrotów akcji, które przyprawiły mnie o szybsze bicie serca. W finale Eve Chase postawiła kropkę nad i- idealnie podsumowała całość, w pełni usatysfakcjonowała mnie jako czytelnika swoimi pomysłami.
Szklany dom jest potwierdzeniem, że powieści obyczajowe można zgrabnie połączyć z kryminalnymi elementami. Historię Harringtonów śledziłam z wypiekami na policzkach i nie ukrywam, że mam ochotę na więcej. Książkę polecam zarówno fanom powieści obyczajowych, jak i miłośnikom historii z mrocznymi rodzinnymi sekretami w tle.
Rodzina Harringtonów nigdy nie zapomni tego, co wydarzyło się latem 1971 roku w posiadłości Foxcote Manor. Rita miała być tylko zwykłą opiekunką dla dzieci, nie podejrzewała, jaka olbrzymia odpowiedzialność będzie na niej ciążyć. Jeannie po śmierci swojego nowo narodzonego dziecka nie była w stanie zajmować się Herą i Teddym. Kwestie związane z opieką nad dziećmi...
więcej mniej Pokaż mimo to
Znany poznański urzędnik nie podejrzewał, że szybki numerek z piękną nieznajomą może aż tak źle się dla niego skończyć. W mieszkaniu mężczyzny leży ciało zaszlachtowanej kochanki, a nieznajomy bezinteresownie oferuje swoją pomoc w pozbyciu się zwłok. Niedaleko Szamotuł dwóch wędkarzy całkiem przypadkiem na dnie jeziora Pamiątkowskiego odkrywa zatopiony wrak samochodu. W pojeździe znajdowała para z dzieckiem, ofiary zostały zastrzelone… W tym samym czasie w centrum Poznania znika kelnerka z pijalni Świat Wódek. Dziewczyna przed swoim zniknięciem ukradła z miejsca pracy kasetkę z pieniędzmi. Aneta Nowak zrobi wszystko, żeby rozwikłać sprawę tej bestialskiej zbrodni. Policjantka będzie mogła liczyć na pomoc Przemka Drążkowskiego
Cykl z Anetą Nowak należy do moich ulubionych kryminalnych serii. Najnowszy tom treścią nieco odbiega od tego, co zaprezentowane było w poprzednich częściach, ale nadal trzyma wysoki poziom. Ryszard Ćwirlej kolejny raz udowodnił, że nie boi się konstruować skomplikowanych kryminalnych zagadek z rozbudowanym tłem psychologicznym. Wielowątkowość w takim wydaniu weszła w zupełnie nowy wymiar. Kryminał trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, nie zabrakło wysublimowanych policyjnych akcji i prawdziwego dreszczu emocji. Miałam pewne zastrzeżenia do melodramatyzmu w zachowaniu Anety, na całe szczęście główna bohaterka w porę się opanowała i wróciła na właściwe tory.
Sprawa urzędnika wplątanego w morderstwo to taki wstępniak to grubszej sprawy, która mackami sięga w głąb zorganizowanej grupy przestępczej, byłam zafascynowana tym wątkiem. Z wypiekami na policzkach czekałam na dalszy rozwój tej historii. Duet Anety Nowak z Przemkiem Drążkowskim wyszedł idealnie, to para inteligentnych indywidualistów, którzy potrafią ze sobą perfekcyjnie współpracować. Jurny detektyw Mazurek również radził sobie w tej rozgrywce wyśmienicie i w pełni zasłużył na swoje pięć minut sławy. W prozie Ćwirleja doceniam bezkompromisowość i balansowanie na granicy dobrego smaku. Aura mroku towarzyszy fabule od początku do końca, chociażby dla takiego mocnego klimatu warto sięgnąć po ten tytuł. Trudno dostrzec mi mankamenty- historia jest wewnętrznie spójna i skutecznie podnosi poziom adrenaliny. Tak nieprawdopodobnego finału nie byłam w stanie przewidzieć
Prawda może mieć wiele oblicz, problem robi się w momencie, gdy ktoś usilnie stara się nagiąć fakty. Najnowszy kryminał Ryszarda Ćwirleja to prawdziwy majstersztyk, a mrocznej historii dodatkowo towarzyszy równie emocjonujące rozbudowane tło psychologiczne. Policyjną robotę w takim wydaniu śledzi się z przyjemnością, nawet gdy funkcjonariusze działają na granicy prawa. Naga prawda z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom mrocznych kryminalnych historii, którzy docenią moc wyobraźni autora. Polecam!
Znany poznański urzędnik nie podejrzewał, że szybki numerek z piękną nieznajomą może aż tak źle się dla niego skończyć. W mieszkaniu mężczyzny leży ciało zaszlachtowanej kochanki, a nieznajomy bezinteresownie oferuje swoją pomoc w pozbyciu się zwłok. Niedaleko Szamotuł dwóch wędkarzy całkiem przypadkiem na dnie jeziora Pamiątkowskiego odkrywa zatopiony wrak samochodu. W...
więcej mniej Pokaż mimo to
Istnieje niewielka różnica między poczuciem strachu a lękiem. O ile ten pierwszy wiąże się z realnym i dość jednoznacznym zagrożeniem, to drugie uczucie dopada nas wtedy, gdy faktycznego niebezpieczeństwa nie ma. W literaturze fachowej zagadnieniom związanym z zaburzeniami lękowymi poświęcono sporo miejsca. Dobrze napisanych książek popularnonaukowych, zawierających szersze, neuronalne tło lęku ze święcą trzeba szukać. Catherine M. Pittman wraz z Elizabeth M. Karle wyszły czytelnikom naprzeciw, oddając w ich ręce kompletną publikację poświęconą zaburzeniom lękowym.
„Nigdy nie słuchaj ludzi, którzy mówią ci, że wszystko dzieje się w twojej głowie i musisz wziąć się w garść. Ataki paniki są spowodowane przez zbyt silną reakcję ciała migdałowatego. Są reakcją biologiczną i nie można ich pokonać za pomocą logicznej argumentacji pochodzącej z kory mózgu. (…)”
Z książki można się dowiedzieć nie tylko, czym lęk jest, ale na bazie jakich neuronalnych mechanizmów powstaje i od czego zależy, czy w ogóle się u nas pojawi. Zawszę krytycznym okiem oceniam książki, w których trudne mózgowe zależności są opisane w skomplikowany sposób. Autorki mile mnie zaskoczyły- to, co u jednych bywa mało zrozumiałe i wręcz nieprzyjemne w odbiorze, tutaj zostało opisane bardzo przestępnym językiem. Czytelnik może dowiedzieć się, jak funkcjonuje ciało migdałowate, jaki udział w powstaniu lęku mają takie struktury ośrodkowego układu nerwowego, jak kora mózgu, wzgórze, podwzgórze i hipokamp. W książce przybliżony został dokładny neuronalny mechanizm zaburzeń lękowych.
Nie jest to w żadnym razie zwykły poradnik, opisujący z iście aptekarską precyzją, co należałoby zrobić, aby ujarzmić lęk i będę to podkreślać. Autorki wskazują ścieżkę terapeutyczną, przytaczają najbardziej skuteczne metody farmakologiczne i terapeutyczne, ale nie dają gotowych rozwiązań- dla mnie to jest największy atut tej pozycji. Lęk to skomplikowane i bardzo nieprzyjemne uczucie, szczególnie dla osób, które doświadczają go na co dzień. Można próbować radzić sobie z nim na własną rękę, ale autorki zaznaczają, że czasem to nie wystarczy i może być potrzebna fachowa pomoc. Każdy w swoim życiu może zaznać lęku w wyniku różnych sytuacji i nie należy się tego wstydzić. Autorki przełamują tabu związane z leczeniem chorób psychicznych i stygmatyzacją zalęknionych pacjentów. W książce lęk został ukazany, jako coś, z czym skutecznie można walczyć i wyjść z tej walki obronną ręką, bogatym o nowe, cenne doświadczenia. Na końcu swojej publikacji autorki zamieściły listę zalecanych lektur- złakniony bardziej szczegółowych informacji czytelnik ma gotowy zbiór źródeł, z których może skorzystać w poszukiwaniu bardziej szczegółowych danych.
Niejednokrotnie pisałam na blogu, że mam alergię na poradniki psychologiczne, a jestem absolwentką psychologii. Grzechem byłoby Zalękniony mózg sprowadzić do takiej pozycji. Autorki odwaliły kawał dobrej roboty, udowadniając, neuronauka jest fascynująca i warto ją zgłębiać, pomaga nam lepiej zrozumieć procesy zachodzące w naszym mózgu. Catrerine M. Pittman i Elizabeth M. Karle oddały w ręce czytelników bardzo mądrze napisaną książkę, pozwalającą ujarzmić lęk i uczącą najprawdziwszej empatii względem drugiego człowieka. Od pierwszej do ostatniej strony czytałam z zapartym tchem i będę tę publikację polecać każdemu, kogo interesują zaburzenia lękowe.
Istnieje niewielka różnica między poczuciem strachu a lękiem. O ile ten pierwszy wiąże się z realnym i dość jednoznacznym zagrożeniem, to drugie uczucie dopada nas wtedy, gdy faktycznego niebezpieczeństwa nie ma. W literaturze fachowej zagadnieniom związanym z zaburzeniami lękowymi poświęcono sporo miejsca. Dobrze napisanych książek popularnonaukowych, zawierających...
więcej mniej Pokaż mimo to
Gabriela z Rafałem od dawna planowali ten wakacyjny wyjazd nad jezioro. Nie spodziewali się, że uciekając od jednego koszmaru, na miejscu wpakują się w kolejny, jeszcze gorszy. Ona w nocy zostaje brutalnie zgwałcona, a on nagle znika, bez słowa wyjaśnienia. O zamordowanie chłopaka oskarżony zostaje jego największy wróg- Jacek Kaftan, który na każdym kroku uprzykrzał Rafałowi życie. Po wyjściu z więzienia mężczyzna, chce udowodnić swoją niewinność, a o pomoc zwraca się do agencji ECHO. Sandra Milton wraz ze swoim wspólnikiem Ignacym Sznyderem podejrzewają, że Kaftan faktycznie mógł niesłusznie odsiedzieć karę za morderstwo. Na miejscu czeka ich intrygujące odkrycie, albo sprawa jest tak skomplikowana, albo wszyscy kłamią. Komuś bardzo zależy, żeby prawda nigdy nie ujrzała światła dziennego…
Teraz mogę tylko żałować, że nie zapoznałam się z pierwszym tomem serii Echo. Zaginieni to zupełnie inna jakość, w porównaniu do pozostałych książek autora, która wprowadziła mnie w całkowicie nowy stan świadomości. Książka jest z jednej strony bardziej stonowana, a mimo wszystko nie brakuje w niej mroku i niejednoznaczności. Fabuła skupia się na trzech głównych wątkach- teraźniejszym związanym z prowadzonym śledztwem i dwóch historiach z przeszłości- dotyczących sprawy Rafała i zaginięcia Leny Milton. Mistrzowsko została oddana mentalność ludzi z wioski, gdzie niegdyś mieszkał Jacek Kaftan. Tam każdy zna każdego, ludzie karmią się plotkami i pielęgnują wzajemną zawiść, to było dla mnie nowe doświadczenie. Od początku miałam dziwne przeświadczenie, że z tymi ludźmi jest coś nie tak. Ciekawym zabiegiem było założenie, że Rafał żyje, w pewnym momencie, żadna inna alternatywa nie wchodziła już grę. Sandra i Igi tworzą zgrany duet i miło było śledzić ich pracę, lubię prawdziwych profesjonalistów.
Wątek Leny trochę mnie z szokował, nie podejrzewałam tak mocnego rozwinięcia, autor kolejny raz pokazał się z najlepszej strony, perfekcyjnie oddając zmieniające się stany ludzkiej świadomości. W tej historii docenić należy fakt, że nie da się przewidzieć, co zdarzy się za chwilę, ta nieprzewidywalność bardzo mi odpowiadała. Autor co chwilę odkrywa nowe karty, które stawiają bohaterów w zupełnie innym świetle. Były momenty, gdzie sama już się pogubiłam, kto w tej historii jest pozytywną postacią, a kto czarnym charakterem i czuję się z tym całkiem dobrze. Marcel Moss jak zawsze zadbał o odpowiednią oprawę psychologiczną, może ograniczył liczbę skrajnej patologii, ale ukazał zło w najczystszej postaci, co należy docenić. Bohaterowie mieli szansę, żeby się wykazać i w pełni ją wykorzystali. O ile do głównych postaci nie mam żadnych zastrzeżeń, to małżeństwo Nowaków na dłuższą metę było dla mnie irytujące. Marcel Moss kolejny raz zapewnił mi solidną porcję adrenaliny, uwielbiam takie emocjonalne rollercoastery. Niecodzienne zwroty akcji to jedno, ale w książce nie zabrakło również solidnej dawki napięcia i tej charakterystycznej dla książek Marcela Mossa aury niepokoju. Zakończenie ścina z nóg, uwielbiam takie ekstremalne finały.
Zaginieni to według mnie thriller idealny, elektryzujący i niepokojący zarazem, w którym nie ma rzeczy oczywistych, a każdy kolejny wątek mrozi krew w żyłach. Autorowi kolejny raz nie zabrakło odwagi we wdrażaniu ekstremalnie ryzykownych scenariuszy i jak zawsze wyszło świetnie, już nie mogę doczekać się, co będzie dalej. Zaginieni to idealna propozycja dla złaknionych mocnych wrażeń miłośników perfekcyjnie skontrowanych thrillerów psychologicznych. Taki talent i kreatywność trzeba docenić. Polecam!
Gabriela z Rafałem od dawna planowali ten wakacyjny wyjazd nad jezioro. Nie spodziewali się, że uciekając od jednego koszmaru, na miejscu wpakują się w kolejny, jeszcze gorszy. Ona w nocy zostaje brutalnie zgwałcona, a on nagle znika, bez słowa wyjaśnienia. O zamordowanie chłopaka oskarżony zostaje jego największy wróg- Jacek Kaftan, który na każdym kroku uprzykrzał...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-11
Martin Servaz po ostatnich wydarzeniach nadal jest zawieszony i czeka na decyzje swoich przełożonych, co do swojej dalszej kariery. Mężczyzna nie ma pewności, czy będzie mu dane nadal służyć w policji, teraz skupia się na wychowaniu syna. Wybudzony ze snu przez niespodziewany telefon Marianne, postanawia pomóc ukochanej kobiecie, która najpewniej ma poważne kłopoty. Trop wiedzie policjanta do odciętej od świata doliny w Pirenejach, na miejscu musi zmierzyć się z serią brutalnych morderstw. Postanawia wesprzeć swoją przyjaciółkę Irene w prowadzeniu skomplikowanego śledztwa. Nagła eksplozja odcina dolinę od reszty świata, przez jakiś nie będzie możliwy wyjazd z tego okręgu. Morderca zrobi wszystko, żeby uprzykrzyć życie organom ścigania. Martin podejrzewa, że doktor Gabriella Dragoman może coś ukrywać w sprawie serii zbrodni, najpewniej zna tożsamość sprawcy. Czy policji uda się w końcu ująć szalonego mordercę?
Bernard Minier jak nikt inny potrafi tworzyć wyrafinowane thrillery psychologiczne, każda kolejna książka to elektryzujące arcydzieło gatunku. Jeszcze nie otrząsnęłam się po serii niepokojących wydarzeń z poprzedniego tomu, a autor serwuje mi kolejny emocjonujący scenariusz. Początek był całkiem niewinny, ale podejrzewam, że to miała być taka mała zmyłka, bo dalsza część fabuły przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Bernard Minier, podobnie jak inny francuscy twórcy, potrafi obnażyć skrzętnie skrywane lęki, idealnie oddaje słabości ludzkiej psychiki w obliczu zagrożenia. Psychologia postaci to prawdziwe mistrzostwo, każdy bohater odgrywa w tym scenariuszy istotną rolę i ma w swojej osobowości coś wyjątkowego. Na szczególną uwagę zasługuje postać Gabrielli Dragoman, która jest bardzo interesującą i niejednoznaczną postacią, ma w sobie sporo elektryzującego mroku. Tym razem panie wiodą prym i ich kreacje zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Główny bohater również spisuje się świetnie, jest inteligentny i wnikliwy, w pracy idealnie uzupełnia się z Irene, lubię takie mocne męskie osobowości. Świetnie skonstruowana została również postać mordercy, którego tożsamości nie udało mi się odkryć samodzielnie, miał w sobie coś niepokojącego i wyrafinowanego zarazem.
W fabule nie zabrakło miejsca dla ekstremalnej psychopatologii, ze szczególnym naciskiem na interesujące parafilie, które mrożą krew w żyłach. Pomysłowość autora jak zawsze mile mnie zaskoczyła, lubię takie emocjonujące niespodzianki, a tutaj ich nie zabrakło. Minier ma bardzo innowacyjne podejście do thrillera, tworzy rozbudowane, bardzo niepokojące scenariusze, wprowadzając czytelnika w odpowiedni nastrój. Poza intrygującą fabułą należy zwrócić uwagę na jej tło, atmosfera panująca w dolinie podkręca napięcie, małomiasteczkowy klimat również robi swoje. Autor idealnie oddaje zaściankową mentalność mieszkańców, nuty zawiści, złość i skrajną nienawiść. Piotr Grabowski swoim głosem idealnie oddał klimat książki i unoszące się w powietrzu napięcie. W tej książce nie uświadczyłam schematów, Minier tworzy swoje wizje w oderwaniu od tego, co już było w literaturze. Finał dosłownie wbija w fotel, drażni zmysły sporą dawką ekstremalnych emocji. Lubię takie ekstremalne wizje, po których nie wiadomo, czego można się spodziewać.
Bernard Minier już wielokrotnie udowodnił, że jest wszechstronnym pisarzem, który nie boi się literackich wyzwań, a to tego perfekcyjnie operuje słowem pisanym. Autor bardzo wysoko ustawił poprzeczkę, książka z pewnością spodoba się miłośnikom dobrze skonstruowanych thrillerów psychologicznych, którzy docenią mroczny klimat tej opowieści. Polecam!
Martin Servaz po ostatnich wydarzeniach nadal jest zawieszony i czeka na decyzje swoich przełożonych, co do swojej dalszej kariery. Mężczyzna nie ma pewności, czy będzie mu dane nadal służyć w policji, teraz skupia się na wychowaniu syna. Wybudzony ze snu przez niespodziewany telefon Marianne, postanawia pomóc ukochanej kobiecie, która najpewniej ma poważne kłopoty. Trop...
więcej mniej Pokaż mimo to
Heloise Kaldan ma w planach napisanie serii artykułów o losie starszych osób w Dani, dlatego też zatrudniła się jako wolontariuszka w ośrodku Czerwonego Krzyża, który zapewnia opiekę schorowanym ludziom w podeszłym wieku. W ten sposób dziennikarka poznała Jana Fischhofa, mężczyznę, który jest w fazie terminalnej raka. W stanie chwilowego zamroczenia starszy pan dzieli się z Heloise pewnym mrocznym sekretem, dotyczącym jego przeszłości. Dziennikarka postanawia odkryć kim był Tom Mázoreck i jaką rolę odegrał w historii Jana. Heloise w pracy bierze urlop i wyrusza w podróż do Jutlandii Południowej. Na miejscu zaskakuje ją zmowa milczenia wśród mieszkańców oraz lokalnej policji. Komuś bardzo zależy, żeby prawda nigdy nie ujrzała światła dziennego…
Długo czekałam na kontynuacje Mroków Kopenhagi, Pitbul okazał się sporym, ale za to bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Anne Mette Hancock udowodniła, że z prostego pomysłu może powstać intrygujący scenariusz z morałem. Historia rozwijała się powoli, a autorka na spokojnie wprowadzała mnie w mroczny świat Jana Fischofa, który nie był tak niewinny, jak na początku mi się zdawało. Heloise kolejny raz jest dobrym duchem kryminalnej historii, zrobi wszystko, żeby odkryć prawdę. Lubię styl pracy dziennikarki, jest bystra, nikomu się nie narzuca i robi swoje. Hancock dała swojej bohaterce odsapnąć po serii traumatycznych wydarzeń poprzedniego tomu, doceniam taki gest. Erik Schäfer tym razem był tylko mentalnym wsparciem i odegrał mniejszą rolę tej historii. Przedstawiona historia mimo mocnego przekazu miała w sobie sporo lekkości, co pozytywnie świadczy o warsztacie autorki. Względem postaci Toma Mázorecka miałam mieszane uczucia, wraz z kolejnymi informacjami czułam do niego większą niechęć.
Trochę irytowało mnie szybkie ucinanie kilku kryminalnych wątków, które powinny zostać rozwinięte. Świetnie oddana została mentalność mieszkańców Sønderborga i ta przedziwna zawiść, która nie pozwala im zapomnieć o przeszłości. Scenariusz był systematycznie nadbudowywany o kolejne niepokojące epizody. Wciągnęła mnie ta kryminalna intryga, a zmowa milczenia tylko podsycała moją ciekawość i podkręcała poziom napięcia. Anne Mette Hancock zaskakiwała mnie na każdym kroku, nie da się pisarce odmówić kreatywności i odwagi we wdrażaniu w życie swoich ryzykownych literackich wizji. Moim zdaniem to najmocniejsza część serii, w której autorka pokazała, na co ją stać. Zaserwowane kryminalne smaczki były bardzo satysfakcjonujące i skutecznie podniosły mi poziom adrenaliny. Zakończenie okazało się sporym zaskoczeniem i dosłownie wbiło mnie w fotel. Nadal wychodzę ze stanu emocjonalnego odrętwienia.
Anne Mette Hancock stworzyła świetnie skontrowaną kryminalną serię, do której mam ochotę wracać. Wkręciłam się w świat dziennikarskich śledztw Heloise Kaldan, która stała się jedną z moich ulubionych literackich bohaterek. Książka polecam szczególnie fanom skandynawskich powieści kryminalnych, którzy docenią elektryzujący mrok zaprezentowanej historii.
Heloise Kaldan ma w planach napisanie serii artykułów o losie starszych osób w Dani, dlatego też zatrudniła się jako wolontariuszka w ośrodku Czerwonego Krzyża, który zapewnia opiekę schorowanym ludziom w podeszłym wieku. W ten sposób dziennikarka poznała Jana Fischhofa, mężczyznę, który jest w fazie terminalnej raka. W stanie chwilowego zamroczenia starszy pan dzieli się z...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-01
Na obszarze pola lawowego okrzykniętego Wzgórzem Wisielców na obrzeżach Rejkiawiku znaleziono zwłoki powieszonego mężczyzny. Wstępnie policja podejrzewała zwykłe samobójstwo, ale wbity w klatkę piersiową denata gwóźdź jednoznacznie wskazuje na morderstwo. Z przyczepionej do ciała notki niewiele zostało. W mieszkaniu zmarłego śledczy znajdują kilkuletniego chłopca. Malec najpewniej niewiele ma wspólnego z zamordowanym, najpewniej w ogóle nie zna tego mężczyzny. Rysunki chłopca sugerują, że mógł przeżyć coś strasznego. Detektyw Huldar w trakcie śledztwa natrafia na wiele niepokojących dowodów, sugerujących szersze tło sprawy. Freyia ma za zadanie odnaleźć rodziców chłopca, co może stanowić wyzwanie. Czy uda się śledczym ująć brutalnego morderce?
Nowa książka Yrsy Sigurðardóttir utwierdza mnie w przekonaniu, że to jedna z lepszych serii thrillerów psychologicznych. Tym razem autorka postawiła na nieco mocniejsze, wręcz makabryczne elementy, które skutecznie wzbogaciły fabułę. Pierwszoplanowe wydarzenia związane z odnalezieniem ciała wisielca zgrabnie połączone zostały z innym poważnym przestępstwem, które niesie ze sobą poważne konsekwencje. Między Freyją, a Huldarem jest nieco mniej napięcia, ale do miłosnej sielanki jeszcze daleko. Psycholożka stała się jakby dojrzalsza, wie czego chce, skupia się na tu i teraz, zamiast wszystko analizować. Huldar odpuścił sobie romanse, żyje dniem dzisiejszym i skupia się na pracy. Taka dynamika w relacji tej pary bardziej mi odpowiadała, może w przyszłym tomie znowu coś między nimi będzie. Akcja może i nie była wartka, ale w tej historii działo się całkiem sporo, nie zabrakło serii elektryzujących zdarzeń. Wątki kryminalne trzymają wysoki poziom, doceniam pomysłowość autorki i innowacyjne podejście do tworzenia fabuły.
Interesujące były zarówno wydarzenia pierwszoplanowe, jak i rozbudowane tło akcji. Yrsa Sigurðardóttir poza świetnie skonstruowanymi elementami charakterystycznymi dla thrillera, dużo uwagi poświęciła kwestiom związanym z przeżywaniem traumy. Na uwagę zasługuje rozbudowane tło psychologiczne, wiernie oddane zostały emocje bohaterów. Miałam kilka swoich typów, ale ostatecznie nie udało mi się odkryć tożsamości mordercy, co dobrze świadczyć o autorce i jej podejściu do pisania. Zainteresowała mnie postać małego chłopca, próbowałam dociec, jaką rolę pełni w tej sprawie. Historii towarzyszyło napięcie i poczucie niepewności, co dalej się wydarzy. Muszę wspomnieć o kolejnej, jak zawsze genialnej interpretacji Filipa Kosiora, aktor świetnie radzi sobie z thrillerami, podkręcając klimat czytanych historii. Zakończenie było na swój sposób nieoczywiste, a do tego ekstremalnie elektryzujące, co więcej perfekcyjnie podsumowało ten scenariusz.
Wzgórze wisielców to bardzo udana kontynuacja serii thrillerów, mroczna, niejednoznaczna i emocjonująca. Mankamentów nie dostrzegłam, słuchanie takich audiobooków, to czysta przyjemność. Książkę polecam fanom thrillerów psychologicznych, którzy docenią ładunek emocjonalny tej pozycji. Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autorki
Na obszarze pola lawowego okrzykniętego Wzgórzem Wisielców na obrzeżach Rejkiawiku znaleziono zwłoki powieszonego mężczyzny. Wstępnie policja podejrzewała zwykłe samobójstwo, ale wbity w klatkę piersiową denata gwóźdź jednoznacznie wskazuje na morderstwo. Z przyczepionej do ciała notki niewiele zostało. W mieszkaniu zmarłego śledczy znajdują kilkuletniego chłopca. Malec...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-26
Wsiadając do pociągu zmierzającego do Scarborough, Kate Linville nie mogła przewidzieć dramatu, jaki rozegra się na jej oczach. Spanikowana kobieta prosi policjantkę o pomoc, twierdząc, że jakiś mężczyzna ją prześladuje. W wagonie padają strzały, kobietom cudem udaje się ujść z życiem. Mimo wezwania policji, na kolejnej stacji nie odnaleziono sprawcy. Niebawem nieopodal Scarborough dochodzi do kolejnej niebezpiecznej sytuacji- kobieta upada z roweru, nieszczęśliwie zahaczając o rozciągnięty na drodze drut. Dodatkowo ktoś próbował ją postrzelić, ale ostatecznie chybił. Badanie balistyczne wykazuje, że strzelano z tej samej broni, co podczas wcześniejszego zamachu w pociągu. Kate Linville nie spocznie, aż nie rozwiąże sprawy i ujmie tajemniczego sprawcę, zanim w końcu kogoś skrzywdzi. Pytanie, co wiąże dwie nieznajome kobiety i komu zależy na ich śmierci?
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Charlotte Link mogę zaliczyć do bardzo udanych. Bez winy to wciągający, trzymający w napięciu thriller psychologiczny z mistrzowsko skonstruowaną kryminalną zagadką. Zaciekawiła mnie tajemnicza przeszłość Rosjanki, która miała być ofiarą zamachu w pociągu, w jej charakterystyce pojawiło się wiele interesujących sprzeczności, które podkręcały mrok całego scenariusza. Historia jest rozbudowana, ale wewnętrznie spójna, co należy zaliczyć do atutów tej pozycji. Pisząc o plusach, należy wspomnieć kreację głównej bohaterki. Kate Linville to inteligentna, silna i świadoma swojej wartości kobieta, która nie boi się prowadzenia trudnych spraw kryminalnych. Spodobał mi się zarówno spokój policjantki, jak i logika w działaniu. Opisując postacie nie mogłabym zapomnieć o Calebie Hale’u, który wcielił się w rolę cichego pomocnika Kate, mężczyzna wykazał się sporą odwagą i determinacją w działaniu.
Tempo może i nie należało do najszybszych, ale o dziwo taka dynamika bardzo mi odpowiadała. Fabuła była systematycznie nadbudowywana o kolejne elementy, tak aby czytelnik nie pogubił się w siatce przedstawionych wydarzeń, co jest kolejnym plusem tej pozycji. W wątkach kryminalnych autorka wykazała się sporą kreatywnością, o ile na początku zaczęło się dość niewinnie, o tyle później Charlotte Link nieźle zaszalała. Pojawiło się kilka przestojów, ale nie zaburzyły odbioru całości. Pod koniec akcja nabrała tempa, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. Finał był prawdziwą petardą emocjonalną, nie spodziewałam się aż tak ekstremalnego zakończenia. Interpretacja Joanny Jeżewskiej bardzo mi się spodobała, coś czuję, że aktorka niebawem trafi do grona moich ulubionych lektorów.
Bez winy to genialny thriller z perfekcyjnie zarysowanym tłem psychologicznym, obok którego trudno przejść obojętnie. Książka trzyma w napięciu i nie chce puścić, skutecznie podnosząc poziom adrenaliny. Bez winy polecam szczególnie fanom mocnych wrażeń, którzy docenią odwagę i kreatywność autorki. Z przyjemnością zapoznam się z pozostałymi tomami serii.
Wsiadając do pociągu zmierzającego do Scarborough, Kate Linville nie mogła przewidzieć dramatu, jaki rozegra się na jej oczach. Spanikowana kobieta prosi policjantkę o pomoc, twierdząc, że jakiś mężczyzna ją prześladuje. W wagonie padają strzały, kobietom cudem udaje się ujść z życiem. Mimo wezwania policji, na kolejnej stacji nie odnaleziono sprawcy. Niebawem nieopodal...
więcej mniej Pokaż mimo to
Stał kiedyś na czele wydziału wewnętrznego amerykańskiego wywiadu. W pewnym momencie postanowił na dobre zniknąć z rządowych radarów. Pozostawił po sobie tylko jedną pamiątkę – napisany pod fałszywym nazwiskiem podręcznik dla agentów, w którym podzielił się swoim zawodowym doświadczeniem. Tak się składa, że jego genialna książka posłużyła mordercy w zaplanowaniu zbrodni doskonałej. Były agent wywiadu, który w środowisku szpiegów funkcjonuje pod kryptonimem Pielgrzym, rusza w pościg za nieuchwytnym przestępcą. Czy coś łączy zabitą kobietę na Manhattanie, skazańca straconego na oczach tłumu w Arabii Saudyjskiej, pozbawionego gałek ocznych pracownika tajnego syryjskiego laboratorium? Komuś bardzo zależy na zemście, która odbije się krwawym echem na narodzie, którego decydenci mają krew niewinnych ludzi na rękach…
Fabuła skupia się wokół poczynań Scotta Murdocha kryptonim Pielgrzym (choć autor do końca pozostawia czytelnika w niepewności co do prawdziwych personaliów agenta), który odgrywa rolę narratora. Mężczyzna po odejściu ze służby żył sobie spokojnie z dala od oczu swoich byłych pracodawców. Morderca, korzystając z podręcznika Murdocha, stworzył zbrodnię doskonałą. Kto inny mógłby odkryć personalia mordercy, jak nie genialny agent? Za oceanem z dala od ciekawskich oczu działa wyrafinowany terrorysta zwany w półświatku Saracenem. Mężczyzna w konstruowaniu planu zemsty wykorzystuje doświadczenie wyniesione z armii i wiedzę, jaką posiadł w trakcie studiów medycznych. Pielgrzym w końcu trafił na równego sobie przeciwnika. Trop widzie na Bliski Wschód.
Czytelnik poza starciem opisanych wyżej panów będzie miał okazję zmierzyć się z szeregiem pobocznych wątków, które obnażają prawdziwe oblicze służb wywiadowczych. Wielowątkowość Pielgrzyma można poczytać zarówno, jako atut, jak i największą wadę tego thrillera. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a jak wszystkim dobrze wiadomo, co za dużo, to niezdrowo. Biorąc pod uwagę, że każdy wątek wnosił coś istotnego do całości, wielowątkowość uznałam za plus tej pozycji. Tytułowy Pielgrzym to trochę takie skrzyżowanie Carrie Mathison z Jasonem Bournem- facet wygadany, błyskotliwy, ma w sobie trochę szaleństwa, mogę tylko współczuć jego wrogom. Saracen, któremu przypadła rola tego złego, dla kontrastu jest małomówny, ale nie można odmówić mu przenikliwości i intelektu.
Terry Hayes niczym najlepszy wirtuoz gra na emocjach czytelnika, co rusz dorzucając do pieca nową elektryzującą historię, podkręcając tym samym już i tak wystarczająco wartkie tempo. W fabule nie brakuje również retrospekcji, przeszłość bohaterów przeplata się z teraźniejszymi wydarzeniami. Mniej uważny odbiorca może w pewnym momencie trochę pogubić się w skomplikowanej siatce wydarzeń i wzajemnych powiązań. Postawienie przez autora na pierwszoplanową narrację było dobrym wyborem, pozwoliło mi lepiej zrozumieć przeżycia bohaterów.
Akcję oceniam jako wartką, ale żeby nie było za szybko, Terry Hayes co jakiś czas świadomie spowalniał narzucone sobie tempo. Niby fanką literatury szpiegowskiej nie jestem, ale dałam bez reszty porwać się tej historii. Realizm przedstawionych wydarzeń trochę mnie przeraził, ale z czasem udało mi się z nim oswoić. Muszę przyznać, że trochę nie wierzyłam, że te wszystkie historie można połączyć w jedną całość. Autor wyszedł z tego wyzwania obronną ręką, całość jest spójna i dynamiczna.
Nie jest to książka dla miłośników jednotorowych śledztw, oni mogą poczuć się nieco przesyceni ilością kolejnych zdarzeń. Sama miałam kilka takich momentów, gdzie przytłoczona mnogością różnorodnych informacji musiałam na dłuższą chwilę przerwać lekturę. Pielgrzym to thriller stricte szpiegowski. Jak ktoś nie lubi historii ze służbami wywiadowczymi i brudną polityką w tle, to może nie docenić pracy autora. Druga sprawa to bohaterowie- jest ich całkiem sporo i były momenty, gdzie musiałam dobrze zastanowić się, kto jest kim. Doceniam postacie żeńskie, tutaj brawa dla autora, który wykreował nieszablonowe, mocne osobowości, które potrafią skutecznie namieszać.
Nie jestem jakąś wielką fanką literatury szpiegowskiej, ale zdecydowanie poczułam flow z autorem i doceniłam jego pomysły. Terry Hayes sporo ryzykował, stawiając na tak rozbudowaną historię, ale moim zdaniem ryzyko opłaciło mu się z nawiązką. Misterna intryga w połączeniu z talentem pisarskim autora stanowią idealny przepis na sukces tej książki. Pielgrzym od dawna znajdował się na mojej liście książek do przeczytania. Blokował mnie tylko jeden, ale jakże istotny fakt- pozycja ta liczy grubo ponad siedemset stron. Z perspektywy czasu mogę tylko żałować zwlekania tak długo z lekturą. Według mnie to całkiem niezły thriller, który wyróżnia się na tle gatunku. Polecam!
Stał kiedyś na czele wydziału wewnętrznego amerykańskiego wywiadu. W pewnym momencie postanowił na dobre zniknąć z rządowych radarów. Pozostawił po sobie tylko jedną pamiątkę – napisany pod fałszywym nazwiskiem podręcznik dla agentów, w którym podzielił się swoim zawodowym doświadczeniem. Tak się składa, że jego genialna książka posłużyła mordercy w zaplanowaniu zbrodni...
więcej Pokaż mimo to