-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-03-26
2024-02-05
2023-06-25
2023-05-22
2023-03-04
Neurolożka. Piękny umysł, który się zgubił – moim zdaniem tytuł totalnie nietrafiony, autorka nie jest neurologiem, a chemiczką związaną zawodowo ze światem neuronauki. Sięgnęłam po książkę przypadkiem, miałam w zeszłym roku do tej lektury kilka podejść. Po przeczytaniu Neurolożki uczucia mam mieszane- niby nie było źle, ale oczekiwałam czegoś z zupełnie innej półki. Autorka opisuje swoją chorobę nowotworową, relacjonuje, jak kolejne przerzuty czerniaka do mózgu niszczą jej osobowość. Zastanawiałam się w jakim stopniu jej relacja jest rzetelna, bo brak odpowiedniej reakcji ze strony jej rodziny był wręcz nieprawdopodobnie zaskakujący
Atutem jest całkiem zgrabny opis relacji pacjenta z zespołem czołowym. Autorka przybliżyła również tematykę związaną z immunoterapią w leczeniu chorób nowotworowych. Niby wszystko opisane w sympatycznym tonie, a jednak odniosłam wrażenie, że Barbara K. Lipska nie jest do końca szczera w swojej relacji. W różnego rodzaju terapiach onkologicznych bardzo ważne jest odpowiednie podejście, nastawienie na osiągnięcie określonego celu, zadaniowość jest wręcz pożądana. Miałam do czynienia z pacjentami „czołowymi”, ale tak barwnej relacji, wręcz cukierkowej nigdy nie doświadczyłam. W zaburzeniach na skutek lezji płatów czołowych występuje brak krytycyzmu, chwiejność emocjonalna, problemy z kontrolą impulsów- ale przejaskrawiona opowiastka jaką zaserwowała autorka, mnie nie przekonała. Rozumiem, że w Ameryce niektóre rzeczy robi się inaczej, ale są przecież jakieś granice. Rozumiem, że amerykańskiego snu nie ma sensu porównywać ze smutnymi relacjami pacjentów leczonych w Polsce w ramach NFZ. Autorka miała dostęp do lekarzy z pierwszej ligi, zastanawiam się. jakby wyglądał los zwykłego zjadacza chleba. Całość była nazbyt kolorowa, a momentami wręcz nierealistycznie odpychająca.
W zasadzie poza intrygującym opisem występujących u Lipskiej objawów czołowych więcej atutów nie dostrzegam. Zadziwiające było, że autorka „normalnie” wykonywała swoje obowiązki zawodowe ze skrajnymi wręcz dysfunkcjami płatów czołowych, w Polsce coś podobnego byłoby nie do pomyślenia. Redaktor się nie popisał, język momentami był toporny, korekta też pozostawia wiele do życzenia. Książkę warto przeczytać, żeby mieć lepsze pojęcie o leczeniu onkologicznym czerniaka. Nie jestem zachwycona, ale mimo wszystko tragedii nie było.
Neurolożka. Piękny umysł, który się zgubił – moim zdaniem tytuł totalnie nietrafiony, autorka nie jest neurologiem, a chemiczką związaną zawodowo ze światem neuronauki. Sięgnęłam po książkę przypadkiem, miałam w zeszłym roku do tej lektury kilka podejść. Po przeczytaniu Neurolożki uczucia mam mieszane- niby nie było źle, ale oczekiwałam czegoś z zupełnie innej półki....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-09-09
2021-05-31
Udar mózgu jest trzecią, zaraz po chorobach układu sercowo-naczyniowego i nowotworach, przyczyną zgonów, stanowi jedną z głównych przyczyn trwałej niesprawności u osób powyżej 40. roku życia. Jill Bolte Taylor swoją karierę zawodową poświęciła zgłębianiu tajników pracy ludzkiego mózgu, w wieku 37 lat doznała rozległego wylewu krwi do lewej półkuli mózgu, choroba na zawsze odmieniła jej życie. Swoim doświadczeniem związanym z leczeniem i długoterminową rehabilitacją podzieliła się w książce Udar i przebudzenie.
Studiując podyplomowo logopedię mam okazję na co dzień zgłębiać tajniki neuroanatomii czynnościowej mózgu, przez co tę pozycję mogę śmiało uznać za interesujące źródło naukowej wiedzy. Książka Jill Bolte Taylor została napisana w bardzo przejrzysty sposób, ukazując piętno, jakie udar odcisnął na kobiecie w sile wieku, która naukowo zajmowała się ludzkim mózgiem. Udar i przebudzenie to coś więcej niż osobiste zapiski, to historia choroby, z którą można wygrać, chociaż walka często bywa nierówna, co było podkreślane na każdym kroku. Zanim autorka przeszła do meritum swojej opowieści, pokrótce opisała klasyfikację tego tragicznego w skutkach schorzenia oraz przybliżyła skomplikowane zależności rządzące pracą ludzkiego mózgu. Lubię takie z jednej strony syntetyczne, a z drugiej bogate w wartościową wiedzę z zakresu neuronauki sekcje. O ile pierwsza część książki mnie zafascynowała, o tyle podczas lektury drugiej czułam niedosyt. Autorka perfekcyjnie opisała konsekwencje, jakie niesie ze sobą udar, ale nieco mniejszą uwagę przywiązała do procesu rehabilitacji. Nie chodzi mi tutaj tylko o fizjoterapię, ale głównie o trening neuropsychologiczny i logopedyczny związany z utraconymi funkcjami lewej półkuli. Z jednej strony autorka podkreśla, że powrót do pełnego zdrowia trwał lata, ale nie dzieli tym doświadczeniem. Podejrzewam, że niezmiernie rzadko zdarzają się przypadki, w których udar dopada osobę, która zawodowo zajmuje się ludzkim mózgiem, tym więcej oczekiwałam od tej pozycji. Autorka podkreśla, że pracownicy oddziałów neurologicznych nie powinni infantylizować pacjentów neurologicznych, każdego należy traktować z należytym mu szacunkiem. Utracone funkcje kiedyś wrócą, ale proces rehabilitacji zawsze przebiega sprawniej, odbywając się w dobrej, przepełnionej motywacją atmosferze.
Przekaz autorki nie w pełni mnie przekonał, trochę wątpię, aby można było tak dokładnie analizować swój stan w chwili doświadczania udaru. Plusem książki jest lekki, niezobowiązujący ton oraz fakt, że autorka nie narzuca czytelnikowi swojego zdania- edukuje, ale nie poucza. Autorka wielokrotnie podkreślała, że każdy udar ma swoją specyfikę w zależności od lokalizacji uszkodzenia, przez co do każdego przypadku należy podchodzić indywidualnie. Książka z pewnością okaże się wartościowym źródłem wiedzy zarówno dla samych chorych, jak i ich rodzin, zrozumienie choroby jest pierwszym krokiem do odzyskania sił i dobrej rehabilitacji. Nie mogę zgodzić się ze zdaniem autorki, że pomoce dla chorych powinny być takie, jak dla uczących się dzieci. Na moich studiach wykładowcy wielokrotnie powtarzali, że materiały do rehabilitacji powinny być dostosowane do wieku pacjenta, nikt nie chce czuć się infantylizowany. Trochę przeszkadzał mi fakt, że autorka co rusz chciała mi sprzedać swoją nową filozofię życiową, która niestety do mnie wybitnie nie przemawiała. Warto podkreślić, że rehabilitacja neuropsychologiczna i neurologopedyczna w Polsce pozostawia wiele do życzenia, o ile do fizjoterapii podchodzi się bardzo poważnie, o tyle praca nad powrotem wyższych funkcji psychicznych jest marginalizowana i niedofinansowana ze środków budżetowych. Tym bardziej żałuję, że proces odzyskiwania m.in. mowy oraz pozostałych funkcji poznawczych został w książce brutalnie pominięty.
Książka Jill Bolte Taylor może okazać się źródłem oparcia i motywacji dla osób po udarze. Mimo pewnych braków Udar i przebudzenie stanowi interesujące źródło naukowej wiedzy zarówno dla lekarzy i terapeutów, jak i dla pacjentów neurologicznych. Polecam!
Udar mózgu jest trzecią, zaraz po chorobach układu sercowo-naczyniowego i nowotworach, przyczyną zgonów, stanowi jedną z głównych przyczyn trwałej niesprawności u osób powyżej 40. roku życia. Jill Bolte Taylor swoją karierę zawodową poświęciła zgłębianiu tajników pracy ludzkiego mózgu, w wieku 37 lat doznała rozległego wylewu krwi do lewej półkuli mózgu, choroba na zawsze...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mózg jest równie fascynującym, jak i skomplikowanym organem, stanowiącym centrum dowodzenia ludzkiego organizmu. Mimo ogromnego technologicznego postępu nadal stanowi dla nas zagadkę, którą świat nauki nieustannie pragnie zgłębiać. Nie bez powodu neurochirurgów przyrównuje się do bogów, którzy za sprawą swoich spektakularnych działań przywracają komfort życia pacjentom, którzy jeszcze do nie dawna byliby skazani na pewną śmierć. Mimo pewnych wątpliwości Jay Jayamohan nie wahał się z wyborem specjalizacji, dzięki której pomógł setkom małych pacjentów odzyskać normalne życie, teraz postanowił podzielić się swoim doświadczeniem z szerszym gronem odbiorców.
Neurochirurg to nie tylko autobiografia niesamowitego człowieka, który zmienił na lepsze egzystencje wielu ludzkich istnień, to po pierwsze portret mężczyzny, który w swoich pacjentach widział coś więcej niż tylko jednostkę chorobową, z którą należy sobie jakoś poradzić. Poza wartościowym źródłem wiedzy na temat neuronauki jako takiej i dokładnym opisem specjalizacji neurochirurgicznej Jay Jayamohan daje cenną lekcję człowieczeństwa, na jakie w tak skrajnych przypadkach często trudno jest się zdobyć. Opisany został zarówno cały proces leczenia, od momentu zapoznania się z dokumentacją medyczną, po badanie i operację na mózgu, ale zdecydowanie największy nacisk położony został na podejście do pacjenta i jego rodziny. Książka chwyta za serce i nie chce puścić, a mądrość płynąca od Jaya Jayamohana udowadnia, że istnieją lekarze z powołania, którzy zawsze na uwadze mają dobro drugiego człowieka.
Niekwestionowanym atutem tej pozycji są bardzo trafne refleksje autora, zarówno te związane stricte z leczeniem neurochirurgicznym, jak i te, które tyczą się sposobu przekazywania informacji małym pacjentom i ich rodzinom. Każde kolejne doświadczenie stanowi cegiełkę dla modelu postępowania medycznego, który autor z powodzeniem przez lata wdrażał w swojej pracy neurochirurga. W książce pojawiło się sporo fascynujących medycznych zagadnień, wszystkie zostały przedstawione w bardzo przestępnej formie. Sama o mózgu wiem co nie co, ale dzięki Neurochirurgowi miałam okazję poszerzyć własną wiedzę o kolejne interesujące fakty. Oczywiste kwestie o jakich lekarze zapominają w stresujących sytuacjach, tutaj zostały dobitnie wytłuszczone, po pierwsze nie szkodzić i dbać o dobrostan, neurochirurg również musi stawiać granice swoich interwencji.
Sporo skomplikowanych przypadków medycznych, jeszcze więcej dylematów (także tych moralnych), dużo materiału do przemyśleń nad ludzkim zachowaniem i etyką wykonywani zawodu czynią tę pozycję istną perełką wśród książek skupiających się na tej najbardziej wymagającej profesji. Jaya Jayamohana śmiało można by porównać do gwiazdy rocka w świecie medycyny, jest niekwestionowanym autorytetem w swojej dziedzinie, a mimo to do wykonywania swojej pracy podchodzi z ogromną pokorą. Autor podkreśla, że z mózgiem nie ma żartów, nie ma dwóch takich samych przypadków i w jego profesji nie można dawać pewnych prognoz i o tym należy zawsze pamiętać. Bardzo dobrze zwizualizowany został sam proces przeprowadzania operacji i rehabilitacji po zabiegach neurochirurgicznych, przez co książka stanowi wartościowe źródło wiedzy dla osób, które chcą zapoznać się z procedurami medycznymi oraz dla potencjalnych pacjentów i ich rodzin.
Na sali operacyjnej nie liczy się sam operator, a sukces zabiegu zależy od pracy całego zespołu, co autor wielokrotnie podkreślał. W trakcie lektury nie ma czasu na nudę, każdy kolejny rozdział stanowi nową historię, którą bezapelacyjnie chce się zgłębiać. Mimo trudnej tematyki autor postawił na lekką formę, która zdecydowanie przypadła mi do gustu- mimo wielu medycznych zawiłości byłam wręcz zafascynowana serwowaną treścią. Nie znalazłam w tej książce ani krzty buty, zarozumialstwa, jakichkolwiek przejawów przerostu ego, czy objawów kompleksu Boga. Skromność autora, normalność w połączeniu z optymizmem oraz to charakterystyczne poczucie humoru stanowią elementy, dzięki którym z przyjemnością będę do tej pozycji wracać.
Mądra, przejmująca, realna- na taką książkę warto było czekać, aby w końcu poznać prawdziwe oblicze królowej nauk medycznych. Neurochirurg stanowi cenne źródło wiedzy o zawodzie, w którym na równi ważne są wiedza, doświadczenie i pokora. Nie jest to kolejna nierealistyczna biografia medyka, w której na próżno szukać prawdziwych ludzi w roli pacjentów. Neurochirurg to przejmująca opowieść o profesji, w której poza poprawą stanu pacjenta, nie należy zapomnieć o podstawach człowieczeństwa. Polecam!
Mózg jest równie fascynującym, jak i skomplikowanym organem, stanowiącym centrum dowodzenia ludzkiego organizmu. Mimo ogromnego technologicznego postępu nadal stanowi dla nas zagadkę, którą świat nauki nieustannie pragnie zgłębiać. Nie bez powodu neurochirurgów przyrównuje się do bogów, którzy za sprawą swoich spektakularnych działań przywracają komfort życia pacjentom,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie trzeba być fanem produktów firmy Apple, żeby wiedzieć, kim był Steve Jobs. O ile wiadomo wiele na temat założyciela technologicznego giganta, o tyle niewiele mówi się o jego życiu prywatnym i relacjach rodzinnych. Lisa Brennan-Jobs postanowiła przedstawić swoją wersję życia w cieniu znanego ojca, w do bólu szczerej biografii obnaża realia, które do tej pory nie zostały podane do wiadomości publicznej.
Steve Jobs od początku wypierał się swojej córki, począwszy od podważenia własnego ojcostwa, na unikaniu kontaktu z Lisą kończąc. Pozytywny test DNA nie pozostawiał złudzeń, niestety do świadomości twórcy Appla długo nie dochodziła informacja, że jest częścią nowego życia. Płotka to przejmująca opowieść o życiu na przekór wizji trudnego w obyciu ojca, to przekraczanie granic w imię manifestacji własnego zdania. "Jestem jednym z najważniejszych ludzi, których będziesz znać", takie słowa padły ust Steve'a Jobsa, będąc dzieckiem, Lisa nie znała prawdziwego znaczenia tego komunikatu. Ojciec całą swoją energię mentalną poświęcał pracy zawodowej, zapominając, że rodzina go potrzebuje i liczy na jego realne wsparcie, w końcu zrozumiał swój błąd. Płotka to do bólu szczera i bardzo intymna biografia dziecka, które samodzielnie wkraczało w dorosłość. Lisa w końcu wyszła z cienia ojca, ukazując prawdziwe oblicze Steve'a Jobsa, który miał wiele wad, a mimo to na swój pokrętny sposób ukształtował światopogląd i świadomość córki.
Sporo książek poświęcono osobie twórcy Apple, powstały biografie i filmy przybliżające życie Jobsa. Trudna osobowość Steve'a, o której krążą już legendy, uniemożliwiła mu stworzenie ciepłych relacji z własną córką, musiał nauczyć się, jak postępować z dzieckiem, którego nie mógł od początku traktować jak równego sobie partnera do rozmowy. Lisa walczyła o uwagę Jobsa, który od początku usilnie ją ignorował, stoczyła wiele bitew, aby w końcu zbudować prawdziwą więź, z najważniejszym dla niej człowiekiem. Lekkość formy tej relacji w stoi w opozycji do trudności, z jakimi musiała mierzyć się autorka, żeby dotrzeć do ojca, który na każdym kroku unikał z nią kontaktu. Nie jest to kolejna biografia Steve'a Jobsa, wychwalająca jego genialne dokonania na rynku nowych technologii, to opowieść o dziewczynce, która walczyła o normalność, której na próżno mogła szukać w rodzinnym domu. Sporo miejsca poświęcone zostało matce Lisy, kobiecie, która musiała zrezygnować ze swoich aspiracji, żeby móc poświęcić się wychowaniu ukochanej córki, ale nigdy jej tego nie wypominała.
Tej historii nie można jednoznacznie ocenić, sporo w niej sprzeczności, chaosu, zarówno pozytywnych, jak i przykrych zdarzeń, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Biografia Lisa Brennan-Jobs stanowi podróż w głąb ludzkiej psychiki, obnaża prawdziwe emocje odrzucanego przez najbliższe otoczenie dziecka, które walczy o siebie. Córka stara się przybliżyć nam swoją rzeczywistość, przedstawia realistyczny układ zależności z rodzicami, ale nie wysuwa żadnych, nawet najbardziej zasadnych oskarżeń pod ich adresem. Lisa dzieli się swoją percepcją, emocjami, które czasem trudno było jej ujarzmić, nastrój autorki również udziela się czytelnikom jej relacji. Opowiada, ale nikogo nie oskarża, Płotka przybiera formę autoterapii, dziecka, nastolatki i dorosłej kobiety, której potrzeby często były ignorowane lub nie w pełni zaspokajane. Książa stanowi satysfakcjonującą lekturę, z której można wynieść sporo dla siebie, nie zabrakło wielu wartościowych morałów, które unaoczniają nam, co w życiu jest najważniejsze. Ciepła i wiele pozytywnej energii dodała tej historii genialna interpretacja Marty Król, audiobooka od początku do końca słuchałam z prawdziwą przyjemnością.
Od momentu premiery tej publikacji wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, aż się z nią zapoznam. Relacja Lisy Brennan-Jobs intrygowała mnie równie mocno, jak historia życia jej ojca. Płotka stanowi próbę rozliczenia się z przeszłością, walkę o własną indywidualność i prawo do głosu, co więcej, to opowieść o trudach dorastania w cieniu geniusza. Poruszająca, szczera, ciepła i na wskroś realna, obok tej książki trudno przejść obojętnie. Polecam!
Nie trzeba być fanem produktów firmy Apple, żeby wiedzieć, kim był Steve Jobs. O ile wiadomo wiele na temat założyciela technologicznego giganta, o tyle niewiele mówi się o jego życiu prywatnym i relacjach rodzinnych. Lisa Brennan-Jobs postanowiła przedstawić swoją wersję życia w cieniu znanego ojca, w do bólu szczerej biografii obnaża realia, które do tej pory nie zostały...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kondycja służby zdrowia stanowi nieodłączny temat dyskusji w publicznych przychodniach. Pacjenci narzekają, wytykając kolejne błędy,szydzą z serwowanych przez rząd absurdów. Zamiast narzekać powinniśmy znaleźć czas nad refleksję nad okrutnym losem przepracowanych lekarzy, od których decyzji zależy nasze zdrowie i życie. Ich samopoczucie wpływa na jakość podejmowane przez nich działania medyczne, o czym często zapominamy.
Christian Unge przeżył w swoim życiu wiele ryzykownych sytuacji, gdzie musiał decydować o dalszym leczeniu kolejnych pacjentów. Z czytelnikami dzieli się swoimi przemyśleniami na temat funkcjonowania publicznej służby zdrowia. Kończąc prestiżowe studia medyczne miał poczucie, że chciałby zrobić coś dobrego w miejscu, gdzie byłby naprawdę potrzebny. Tak rozpoczęła się przygoda młodego medyka z projektem Lekarzy Bez Granic, dzięki której miał okazję pracować w afrykańskiej Republice Burundi. Wspomniana praktyka ukształtowała jego dalsze życie zawodowe i spojrzenie na medycynę. Unge nie boi się mówić o własnych błędach i niedociągnięciach, w jego zawodzie na próżno szukać jednostek nieomylnych. Pobyt w Afryce dał mu wiele, zyskał nowe spojrzenie na świat, w którym nie wszyscy pacjenci traktowani są na równi. Standardowe leki w leczeniu AIDS i HIV nie były aplikowane, ze względu na wysoki koszt kuracji, tym samym zwiększając żniwo śmiercionośnego wirusa. Powrót do Szwecji nie był łatwy i wiązał się z licznymi refleksjami. Praca lekarzy powinna być monitorowana przez wyszkolone w tym celu zespoły kontrolne, zwiększając przy tym efektywność służby zdrowie. Powinno usprawniać się działania medyczne, tworząc określone reguły postępowania, na pierwszym miejscu zawsze stawiając dobro i zdrowie pacjentów.
W tej książce nie znajdziecie niczego odkrywczego, ale Christian Unge w nieco zmienionej odsłonie porusza ważny społecznie temat związany z zastaną kondycją publicznej służby zdrowia. Autor obnaża wizję lekarza, borykającego się z całym mnóstwem problemów i rozterek, jakie serwuje mu szara codzienność. Często zapominamy, że przedstawiciele zawodów medyczych również mają prawo do pomyłek, o które nietrudno pracując w warunkach skrajnego stresu. Zaproponowana relacje jest bardzo szczera i napisana w sposób dosadny, przez co zyskuje na wartości. Książka skłania do refleksji, a co najważniejsze zmusza do społecznej debaty nad tragiczną kondycją służby zdrowia. Widzimy dwie całkowicie różne perspektywy, pierwsza to działania w krajach Trzeciego Świata, druga do cywilizowane warunki w wysoce rozwiniętym szwedzkim środowisku medycznym. Nie da się nie zauważyć przepaści dzielącej metody lekarzy w tych dwóch różnych środowiskach. Unge nie daje rad, ale sugeruje możliwości zmian, które mogłyby skutecznie usprawnić system. Widzimy perspektywę lekarza, który ma odwagę powiedzieć prawdę, nie bojąc się nieodłącznej krytyki. Przykłady kolejnych pacjentów unaoczniają nam działania, które wcześniej były abstrakcją. Taka nieustanna krytyka jest potrzebna, a źle zorganizowaną służbę zdrowia trzeba w końcu porządnie zreformować.
Mnie osobiście najbardziej przytłoczyły ewidentne nierówności w dostępie do świadczeń medycznych dla przedstawicieli różnych szczebli społeczeństwa. Przykry i zdecydowanie bulwersujący jest fakt, że O dalszym losie chorego pacjenta decyduje zasobność portfela. W książce przewija się również temat badań naukowych autora, które miały unaocznić przykre realia. Unge nie wybiela się, w książce nie znajdziecie pokrętnych tłumaczeń, czy próby obrony własnego zawodu. Czytając mamy za zadania wyciągać kluczowe wnioski i dzielić się nimi z innymi, tworząc poddatny grunt do wprowadzenia kluczowych zmian. Autor sprzeciwia się szkodliwym praktykom, jakie mają miejsce w medycynie. Unge daje głos tym najsłabszym, którym został on dawno temu odebrany, co potęguje realizm. W medycynie nie ma miejsca na politykę, układy i układziki, a lekarz, zamiast myśleć o optymalnych finansowo rozwiązaniach, powinien skupić się na leczeniu pacjentów. Jeżeli będę miał zły dzień, ktoś dziś umrze unaocznia szerszy problem i daję energie do podjęcia zmian w służbie zdrowia. Christian Unge okazał się idealnym przewodnikiem w trudnej rzeczywistości medycznych przepraw.
Mimo mocnego ładunku emocjonalnego, który potrafi nieźle namieszać w głowach, zawiera ogromny pozytywny wydźwięk. Jako reportaż na temat służby zdrowia ta książka broni się tą wszechobecną szczerością i otwartością, jakiej częstokroć brak tego typu publikacjom. Takie książki są potrzebne i szkoda, że jest ich tak mało. Szwecka perspektywa niewiele różni się od polskich realiów. Polecam!
Kondycja służby zdrowia stanowi nieodłączny temat dyskusji w publicznych przychodniach. Pacjenci narzekają, wytykając kolejne błędy,szydzą z serwowanych przez rząd absurdów. Zamiast narzekać powinniśmy znaleźć czas nad refleksję nad okrutnym losem przepracowanych lekarzy, od których decyzji zależy nasze zdrowie i życie. Ich samopoczucie wpływa na jakość podejmowane...
więcej mniej Pokaż mimo to
Lepiej w późno, niż wcale, dlatego dzisiaj publikuję w końcu Autobiografię Michaela Phelpsa. Dla osób, które nie kojarzą tej postaci, pokrótce ją przybliżę- mistrz świata w pływaniu, multimedalista igrzysk olimpijskich, za życia stał się legendą, gdyby miała wymienić wszystkie osiągnięcia Phelpsa, ta recenzja końca by nie miała.
Osiągnięcie sukcesu w sporcie wymaga ciężkiej pracy, dyscypliny i wytrwałości. Poznajemy historię chłopca, który na basen trafił przypadkiem. Bał się zanurzyć twarz w wodzie, gdyby nie determinacja i kreatywność pierwszej nauczycielki pływania, porzuciłby sport, który ukształtował jego osobowość. Dla niego Bob Bowman zdecydował się na przeprowadzkę, wszystko po to, żeby móc trenować złote dziecko pływania. Historia rozpoczyna się we wczesnym dzieciństwie niepozornego chłopca z Baltimore, a kończy na przygotowaniach do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku. Jako nastolatek zadeklarował, że nigdy się nie męczy. Trener Bob Bowman wziął sobie do serca tę deklarację i postanowił udowodnić niepokornemu chłopakowi, że jest inaczej. Niestety plan się nie powiódł, ale udało się wypracować wspólny cel, jakim było osiągnięcie spektakularnego sukcesu sportowego. Michel pokochał smak zwycięstwa, chciał udowodnić, że jest najlepszy, co mu się udało.
Wiem, że wiele osób negatywnie ocenia ten tytuł, zarzucając mu infantylność i brak powagi typowej dla tego typu pozycji. Tutaj trzeba brać na poprawkę fakt, że książka została wydana, kiedy Michel był jeszcze nastolatkiem, więc nie powinno się oczekiwać dojrzałości dorosłego faceta od chłopaka w tym wieku. Mnie ta historia urzekła, tak po ludzki i nie mam zamiaru się z tym kryć, nie dość, że zawiera ważny, bardzo wartościowy przekaz, to jeszcze jest perfekcyjnym źródłem motywacji dla osób, które rozważają rozpoczęcie przygody z pływaniem. Książka napisana została w sposób rzetelny, dlatego rozpoczyna się od zobrazowania fizycznej przewagi Phelpsa, bo on dosłownie został stworzony, aby pływać, o czym świadczą idealne do tej dyscypliny proporcje ciała. Poznajemy historię chłopca, który uwielbiał robić psikusy, a do tego był skory do buntu przeciwko ustalonym regułom. Śledzimy kształtującą się relację między nastoletnim Michaelem a trenerem Bobem Bowmanem, w której dochodziło do wybuchowych sytuacji. Mimo początkowych niesnasek panowie utworzyli całkiem zgrany duet, wspólnie ustalając kolejne cele do zrealizowania. Bowman poświęcał równie dużo czasu rozwojowi fizycznemu Phelpsa, jak i kwestiom związanych z psychologią i motywacją do działania, o czym również powinno się wspomnieć. Wyraźnie zostało podkreślone, że sam cykl treningowy to nie wszystko, równie wiele miejsca powinno się poświęcić psychice zawodnika. Na konkretne imprezy sportowe były ustalone jasne działania, w tym bicie kolejnych rekordów świata.
W życiu Phelpsa wcale nie było kolorowo, będąc dzieckiem, przeżył rozwód rodziców, a ciężar wychowania trójki dzieci spadł na matkę Michaela. Pływak przyznaje, że wiele zawdzięcza wsparciu rodziny, bez którego osiągnięcie sukcesu byłoby trudne. Podkreślona została silna więź z matką, która postawiła wszystko na jedną kartę, aby syn mógł w jak najlepszych warunkach rozwijać swoją sportową pasję. Sporo miejsca poświęcone zostało relacji z dwójką sióstr, które również trenowały pływanie. Przekaz jest bardzo szczery i taki wręcz bezpośredni, nie ma tutaj mydlenia oczek, czy trywializowania wymagającego sportu. Za każdym kolejnym osiągnięciem na długiej liście Micheala stoi ciężka praca, katorżnicze treningi i intensywne działania Bowmana, to jest fakt. Phelps cierpi na ADHD, o czym otwarcie mówi, przez długi okres przyjmował metylofenidat, środek stymulujący, powszechnie stosowany w farmakoterapii u osób z nadpobudliwością. Tutaj zaserwuje ciekawostkę, wspomniany lek znajduje się na liście substancji dopingowych i ta kwestia mnie osobiście bardzo intrygowała. Ucieszyłam się, że nawet to zostało w swoim czasie odpowiednio wyjaśnione. Poza opisem kolejnych osiągnięć Phelpsa sporo można dowiedzieć się o samym pływaniu, o tym, jak wyglądają przygotowania do zawodów oraz organizacja imprez międzynarodowych, takich jak mistrzostwa świata, czy igrzyska olimpijskie.
Szybko dostrzeżono talent Micheala, który uzyskał profesjonalne wsparcie agencji marketingowej. Nie każdemu dane jest korzystać z takich dobrodziejstw, dlatego porównywanie rodzimych gwiazd sportu do ich zagranicznych kolegów mija się z celem. Wyraźnie zaznaczony został fakt, że wszyscy stanęli na głowie, żeby Michael mógł się realizować i można tylko gdybać, co by było, gdyby zabrakło tego potężnego zaplecza finansowego. Autobiografia Phelpsa nie jest może książką przełomową, ale za to obnaża realia systemu, w jakim znajdują się pierwszoligowi zawodnicy. Ten tytuł zawiera bardzo pozytywny przekaz, daje nadzieję, że ciężka praca może przełożyć się na realne osiągnięcia. Życie Phelpsa to nie tylko spijanie śmietanki po kolejnych sukcesach, bo w życiu każdego sportowca pojawiają się słabsze momenty, chwile zwątpienia i kryzysy. Zawodnik nie zawsze jest w szczytowej formie, o czym świadczy charakter cyklu treningowego, który składa się z określonych etapów, które również tutaj zostały wyszczególnione. Z pewnością kluczową rolę w sportowej karierze Phelpsa odegrała również jego osobowość, w tym pozytywne nastawienie i ta niespożyta energia. Zastrzeżenia mam do wymiarów książki, która jest duża i nieporęczna, co utrudnia czytanie. Gdyby postawić na mniejsze, takie standardowe wymiary, to zdecydowanie ułatwiłoby lekturę.
Treść książki spełniła pokładane w niej oczekiwania i mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że jestem w pełni usatysfakcjonowana, otrzymałam sporą dawkę pozytywnej energii i motywacji. Nie jest to klasyczna autobiografia, co nie wszystkim może się spodobać, ale realnie oddziałuje na psychikę czytelnika, to stanowi niekwestionowany atut tej pozycji. Książka z pewnością spodoba się miłośnikom sportu oraz tym, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o samym pływaniu. Polecam!
Lepiej w późno, niż wcale, dlatego dzisiaj publikuję w końcu Autobiografię Michaela Phelpsa. Dla osób, które nie kojarzą tej postaci, pokrótce ją przybliżę- mistrz świata w pływaniu, multimedalista igrzysk olimpijskich, za życia stał się legendą, gdyby miała wymienić wszystkie osiągnięcia Phelpsa, ta recenzja końca by nie miała.
Osiągnięcie sukcesu w sporcie wymaga...
Formuła 1 jakoś wybitnie nigdy mnie nie fascynowała, ale nie da się ukryć, że uwielbiam czytać biografie sportowców. Śledząc premiery wydawnicze natrafiłam na pierwszą oficjalną biografię kierowcy rajdowego- Kimi'ego Räikkönen'ena. Jakiś dziwny impuls mi podpowiedział, że muszę koniecznie się z nią zapoznać. Kimi nigdy nie brylował w mediach, otwarcie unikał wywiadów, a do tego zawsze wypowiadał się krótko, ale na swój sposób treściwie. Osobowościowo był dla świata zewnętrznego zagadką, fascynował fanów swoją skrytością i hartem ducha, dzięki któremu sięgał po najwyższe sportowe trofea.
"To żadne życie, gdy człowiekowi jest wszystko jedno. Tak mówi mężczyzna, który kiedyś żył, jakby nic nie miało dla niego znaczenia. (...)"
Biografia autorstwa Kari Hotakainen'a przybliża nam postać tajemniczego rajdowca. Pisarz zdecydował się odbyć podróż z Kimim, dzięki czemu mógł śledzić jego przygotowania do kolejnych wyścigów, obserwować jego życie rodzinne, a co najważniejsze bliżej poznać sportowca. Nagrania z rozmów stanowiły podwaliny pod książkę, która trafiła w moje ręce. Systematycznie przybliżona została postać nieustraszonego sportowca, który dzięki wytrwałości i dyscyplinie wspiął się na szczyty kariery. Rozpoczynając lekturę poznajemy małego Kimi'ego, który rozpoczyna swoja przygodę z torem kartingowym. Rodzice dbali o rozwój swoich synów, niezależnie od przeciwności losu i trudności finansowych, robili wszystko, żeby wspierać pasje młodych chłopców. Matka i ojciec Räikkönen'a wielokrotnie zapożyczali się, żeby umożliwić mu udział w kolejnych zawodach. Kimi chciał być mechanikiem samochodowym, niestety nie ukończył edukacji w tym kierunku i nie da się ukryć, że wyszło mu to na dobre. Obserwujemy zza kulis wydarzenia, które ukształtowały osobowość młodego sportowca. Po okresie burzliwej młodości nastąpiła nowa era związana z Formułą 1. Poznajemy zawodnika, który mimo przeciwności losu nigdy się nie poddawał, a w każdym kolejnym rajdowym występie dawał z siebie wszystko.
"Wszyscy jesteśmy czasem kutasami. A jak nie jesteś nigdy kutasem, to coś z tobą nie tak. Prędko cię tak nazwą, jeśli będziesz miał inne zdanie. A ci, co nie mają własnego zdania, to nieudacznicy. (...)"
Czytając tę biografię możemy bliżej poznać postać najbardziej skrytego współczesnego sportowca. Wraz z autorem krok po kroku śledzimy poczynania Kimi'ego, jego sukcesy i niepowodzenia. Poza samym sportowcem przybliżone zostają postaci z najbliższego otoczenia- managerowie, inżynierowie, koledzy, rodzina. Od początku wiemy, że Kimi'emu nie było łatwo, zawsze musiał walczyć o swoje udowadniając swoją wartość, czy to w życiu osobistym czy sportowym. Jedno jest pewne- rajdowiec wiedział czego chcę i do tego dążył. Kari Hotakainen historię Kimi'ego starał się przedstawić treściwie, ale w sposób dość syntetyczny,przez co nie wszyscy fani sportowca mogą czuć się usatysfakcjonowani. Forma książki jest lekka i dość niezobowiązująca, co zdecydowanie może zachęcać do lektury osoby niezwiązane ze światem szeroko pojętego sportu. Autor oszczędził nam nieprzyjemnego przeładowania percepcyjnego ograniczając szczegółowe informacje do niezbędnego minimum, co może być zaletą, ale również wadą. W książce nie znajdziemy tylko suchych faktów, szczegółowe opisy kariery rajdowej Räikkönen'a przerywane są opisami jego prywaty. Niby jest krótko, ale treściwie, a do tego możemy poznać prawdziwe oblicze tego nietuzinkowego sportowca. Można mieć zastrzeżenia co do długości relacji- większość tego typu biografii jest o wiele bardziej obszerna i skrupulatna.
"Lewis Hamilton, ciesząc się ze swojego pierwszego zwycięstwa w wyścigu Grand Prix, powiedział, że wydaje się ono lepsze od seksu. Gdy dziennikarz zapytał Kimego, co sądzi na ten temat, Räikkönen odpowiedział: "On chyba nigdy nie uprawiał seksu".(...)"
Według mnie Hotakainen nie chciał niepotrzebnie zanudzać czytelnika, co w mojej ocenie wyszło mu całkiem nieźle z pewnym ale. Opowieść o sportowcu przedstawiona w taki sposób skłania do refleksji, a do tego możemy poznać psychologię tej konkretnej jednostki. Poza częścią biograficzną mamy możliwość zapoznania się z wynikami sportowca, a na końcu znajduje się zbiór jego najciekawszych wypowiedzi. Rozpoczynając lekturę byłam nieco zaintrygowana, kończąc czułam się w pełni usatysfakcjonowana. Autorowi należy podziękować za wysiłek, jaki włożył w przedstawienie prawdziwego oblicza sportowca. Domysł i plotki zostały zepchnięte na drugi tor, a autor skupił się na faktach- zarówno z życia prywatnego, jak i zawodowego. W mojej ocenie za mało miejsca poświęcone zostało opisowi kariery zawodowej sportowca, niektóre ważne wątki zostały lakonicznie sformułowane, lub świadomie pominięte. Biografia ma wymiar osobisty i pokazuje prawdziwe oblicze Kimi'ego, ale w mojej ocenie niektóre elementy powinny zostać obszerniej opisane, żeby pokazać w pełnej krasie prawdziwe oblicze tego nietuzinkowego rajdowca. Czasem mniej znaczy więcej, ale w przypadku tej pozycji niestety to powiedzenie zdecydowanie się nie sprawdza.
"Bez dziennikarzy Formuła 1 byłaby rajem. (...)"
Ja osobiście czuję się usatysfakcjonowana, ale jestem świadoma tego, że fani sportowca mogą czuć lekki niedosyt. Z całą pewnością mogłam bliżej poznać postać Kimi'ego Räikkönen'a z nico innej, bardziej osobistej strony. Biografie rajdowca polecam szczególnie fanom i osobom związanym ze światem sportu. Ta konkretna pozycja potrafi zaintrygować, a do tego jest krótka, ale na swój sposób treściwa. Polecam!
Formuła 1 jakoś wybitnie nigdy mnie nie fascynowała, ale nie da się ukryć, że uwielbiam czytać biografie sportowców. Śledząc premiery wydawnicze natrafiłam na pierwszą oficjalną biografię kierowcy rajdowego- Kimi'ego Räikkönen'ena. Jakiś dziwny impuls mi podpowiedział, że muszę koniecznie się z nią zapoznać. Kimi nigdy nie brylował w mediach, otwarcie unikał wywiadów, a...
więcej mniej Pokaż mimo to
Siła spokoju, bo taki tytuł ekranizacja autobiograficznej powieści Dan'a Millman'a Droga miłującego pokój wojownika, zmieniła nieco mój sposób myślenia i postrzegania rzeczywistości. Dzięki tej konkretnej produkcji zaciekawiły mnie kwestie egzystencjalne, szczególnie te związane z percepcją życia i szczęścia. Z relacji osoby postronnej wiem, że psychologowie-trenerzy kadry zarządzającej wykorzystują Siłę spokoju w trakcie swoich warsztatów . Nie chodzi tu tylko o walory merytoryczne związane z szeroko pojętym rozwojem osobistym, bardziej liczy się wyrazista forma przekazu, która do wielu osób przemawia. Nie da się ukryć, że po tym konkretnym seansie czułam się poruszona, a neurony w mojej głowie dosłownie elektryzowały się. Te intensywne odczucia emocjonalno- intelektualne sprawiły, że musiałam zapoznać się z książką, która była podstawą dla tej kasowej produkcji.
"Lepiej jest popełnić błąd całym swoim jestestwem, aniżeli starannie unikać błędów z drżącym sercem. (...)"
Droga miłującego pokój wojownika opisuję losy świetnie zapowiadającego się sportowca- Dan'a Millman'a. Mimo młodego wieku zyskał sławę i uznanie w świecie sportu. Przystojny sportowiec śmiało mógł przebierać w kandydatkach, które wprost pchały się do jego łóżka. Kolokwialnie rzecz ujmując sodówka uderzyła mu do głowy, przez co w sposób zaburzony odbierał otaczającą do rzeczywistość. Jeszcze tego nie wie, ale niebawem nadejdzie noc, która diametralnie odmieni jego pusty żywot. Podczas nocnej przebieżki trafia na całodobową stację benzynową, gdzie poznaje dość osobliwego jegomościa. Starszy mężczyzna nie chcę zdradzić chłopakowi swojego prawdziwego imienia, dlatego ten postanowił nazwać go Sokratesem, ponieważ dostrzega osobowościowe podobieństwo do słynnego greckiego filozofa. Nie wiadomo dlaczego starzec podważa wszystkie wartości, w które sportowiec do tej pory wierzył, a dodatkowo wyśmiewa się z jego małostkowości i ograniczeń mentalnych. Sokrates mimo początkowego zniesmaczenia, postanawia zacząć trenować Dan'a, ale zamierza się w swoich lekcjach skupić na szeroko pojętej duszy chłopaka.
"Na ścieżce, którą wybrałeś, nie ma pochwały i nie ma nagany. Pochwały i nagany są formami manipulacji, których ty już nie potrzebujesz. (...)"
Przekaz jest bardzo prosty i przejrzysty, to pierwsze co może nasunąć się czytelnikowi w trakcie lektury. Autor porusza skomplikowane kwestie z pogranicza psychologii i filozofii przestawiając je w bardzo przestępy sposób. Spodobała mi się również zaproponowana wieloaspektowość i sposób ukierunkowywania ludzkiej percepcji na najważniejsze z punktu widzenia ludzkiego życia treści. Sporo miejsca poświęcone jest emocjom i akceptacji losu, a sam człowiek ma być wodą dostosowującą się do naczynia. Nie możemy negować codziennych wydarzeń, tworząc swój własny przekłamany scenariusz życia. Jesteśmy tu i teraz i na tym powinniśmy się skupić, nasze zmysły są niepotrzebnie przeciążane kolejnymi ekstremalnymi doznaniami, przez co niestety nie możemy myśleć i odczuwać racjonalnie. Pomyślmy o pięknie otaczającego nas świata, dajmy się porwać naturze. Nie sztuką jest móc oceniać i dokonywać wyborów, sztuką jest być dobrym obserwatorem prawdziwego życia. Autor pokazał, że nawet jedno z pozoru błahe zdarzenie może diametralnie odmienić naszą historię, a tym samym nas samych. W takich sytuacjach od nas zależy czy dokonamy właściwego wyboru, czy poddamy się naszym pierwotnym żądzom.
"Kiedy siedzisz – siedź, kiedy stoisz – stój, cokolwiek robisz – nie wahaj się. Gdy już dokonasz wyboru, włóż w to, co robisz swoje serce. (...)"
W tej pozycji nie znajdziemy dokładnych odnośników do konkretnych teorii filozoficznych. Autor swoje przemyślenia umieszcza w określonych ramach, ale nie chcąc zaśmiecać umysłu czytelnika odpuszcza sobie naukowy bełkot na rzecz utylitarnych wartości. Droga miłującego pokój wojownika jest książką, która może stanowić drogowskaz dla osób zagubionych, znajdujących się w fazie kryzysu egzystencjalnego i emocjonalnego. Autor wskazuje kierunek, ale nie podaje na tacy gotowych rozwiązań, bo do stosownych wniosków mamy dojść samodzielnie, bez jakiejkolwiek pomocy. Wspomniany Sokrates jest zwykłym, dojrzałym facetem, który tak po prostu może młodszemu koledze dać lekcje życiowej mądrości. Mimo, że wiele treści przedstawionych jest w sposób ironiczny lub nawet sarkastyczny, to taki sposób przekazu trafia do czytelnika. Zamiast spocząć na laurach śledząc historię obiecującego sportowca powinniśmy skupić się na ocenie własnego życia i spróbować je poddać stosownej analizie. Millman stara się pobudzić czytelnika do wzmożonego wysiłku intelektualnego, gwarantując mu nagrodę za dobrze wykonaną pracę. Wspominanym wynagrodzeniem jest pakiet własnych przemyśleń, które pozwolą nam dostrzec to, co w życiu powinno być najważniejsze. Autor uczy jak być tu i teraz, zamiast zaśmiecać sobie głowę chwilowymi trendami dyktowanymi przez społeczeństwo. Skupmy się na naszych emocjach (nawet tych skrajnych), pozwólmy sobie na swobodne reakcje, niech nic nas nie blokuje. Wspomniane mentalne ograniczenia powodują ból psychiczny, który w określonym natężeniu jest nie do zniesienia. Lekkość przekazu idealnie współgra z zaprezentowanymi treściami.
Zalet tej lektury mogłabym wymieniać wiele, dla mnie najważniejsze jest to, że ta książka jest taka po prostu ludzka. Tak jak wspomniałam wcześniej Droga miłującego pokój wojownika może zainteresować osoby znajdujące się w fazie kryzysu psychicznego i być dla nich swego rodzaju drogowskazem. Książka może również spodobać się czytelnikom zainteresowanym szeroko pojętym rozwojem osobistym. Skomplikowane treści z pogranicza psychologii i filozofii zostały wyłożone w bardzo prosty, a do tego jakże przyjemny sposób. Polecam!
Siła spokoju, bo taki tytuł ekranizacja autobiograficznej powieści Dan'a Millman'a Droga miłującego pokój wojownika, zmieniła nieco mój sposób myślenia i postrzegania rzeczywistości. Dzięki tej konkretnej produkcji zaciekawiły mnie kwestie egzystencjalne, szczególnie te związane z percepcją życia i szczęścia. Z relacji osoby postronnej wiem, że psychologowie-trenerzy...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Jeszcze jeden oddech" to książka, która znajdowała się na samym szczycie mojej czytelniczej listy. Pozycja ta jest czymś na kształt autobiografii zdolnego neurochirurga, który dość niespodziewanie z roli lekarza musiał wejść w buty pacjenta. Autor miał cel, aby pokazać prawdziwe oblicze zmagań chorego, sam dość niespodziewanie otrzymał diagnozę raka. "Jeszcze jeden oddech" to fascynująca podróż w głąb najmroczniejszych zakamarków świata medycyny, w jednym miejscu zaczyna się i kończy ludzkie życie.
Ojciec Paula był uznanym kardiologiem i starał się przekazać swoim dzieciom miłość do medycyny. Chłopak stronił jednak od przedmiotów ścisłych, fascynując się światową literaturą. Jednak ziarenko zasiane przez ambitnego ojca zaczęło kiełkować i na studiach Paul zdecydował się dać szanse medycynie, początki były trudne, okupione potem, łzami i wieloma nieprzespanymi nocami, ale opłaciło się- chłopak został lekarzem. Szukając dalszej ścieżki kariery zafascynował go ludzki mózg i postanowił zostać neurochirurgiem. Miał przed sobą całe życie, diagnoza IV stadium raka płuc zburzyła jego dotychczasowe plany zawodowe. Teraz musi skupić się na tu i teraz, próbując odzyskać zdrowie i zreanimować własne małżeństwo. Jeszcze nie zdaje sobie sprawy, jak trudno będzie mu się przestawić z roli lekarza, autorytetu medycznego i wejść w buty pacjenta.
Lekarz to też człowiek i on również może poważnie zachorować. Zmiana wprowadza chaos, który należy poskromić i dostosować się do nowych warunków. Paulowi trudno było się przestawić, nie do końca zaufał swojemu onkologowi. Śledzimy krok po kroku jego życie oraz kolejne etapy zmagania się z chorobą. Trudno mi jednoznacznie sklasyfikować tę książkę, bo cała przedstawiona w niej historia jest dość niejednoznaczna,a do tego przedstawiona w sposób nad wyraz syntetyczny. Autor podkreśla, że każdy człowiek ma prawo do godnego życia i umierania, niezależnie od uwarunkowań społecznych. On mógł się spokojnie przygotować na to co przyniesie przyszłość, a mimo to kolejne wydarzenia okazały się zaskakujące. Warto podkreślić, że onkolog wyznaczył jasną granicę w kontaktach, traktując Paula jako pacjenta, a nie kolegę po fachu. Historia jest smutna, ale pokazuje, że w każdej sytuacji można dostrzec światełko w ciemnym tunelu. Autor motywuje i pobudza do myślenia, poruszając najbardziej drażliwe kwestie o których rzadko mówi się wprost. Zamiast rozpaczać powinniśmy skonfrontować się z ekstremalnie trudną sytuacją i spróbować oswoić się z tematem śmierci. To od nas zależy, jak przeżyjemy własne życie, nikt nie da nam żadnej instrukcji, musimy zaufać sobie. Paul postanowił dać sobie szansę i przeżyć życie na własnych warunkach. "Jeszcze jeden oddech" może stanowić rodzaj emocjonalnego drogowskazu dla osób terminalni chorych. W ludzkim życiu liczy się miłość i własne spełnienie. Historia została pokazana w sposób względnje dynamiczny, język jest lekki i przyjemny w odbiorze, autor miał niekwestionowany talent literacki.
Takie książki są potrzebne, ponieważ powinno mówić się wprost o życiu i przemijaniu. Paul wiedział, co go czeka, a mimo to nie poddał się, a do tego postanowił samodzielnie dyktować warunki śmiertelnej chorobie. Autor jest żywym przykładem na to, że nie warto się poddawać w ekstremalnie trudnych sytauacjach, w takich chwilach należy żyć pełnią życia, zamiast snuć mroczne,przygnębiające scenariusze. Polecam!
"Jeszcze jeden oddech" to książka, która znajdowała się na samym szczycie mojej czytelniczej listy. Pozycja ta jest czymś na kształt autobiografii zdolnego neurochirurga, który dość niespodziewanie z roli lekarza musiał wejść w buty pacjenta. Autor miał cel, aby pokazać prawdziwe oblicze zmagań chorego, sam dość niespodziewanie otrzymał diagnozę raka. "Jeszcze jeden...
więcej mniej Pokaż mimo to
Połączenie autobiografii z książką kucharską. Ciekawa treść zarówno dla fanów kina, jak i dla miłośników dobrej kuchni. Napisana z odpowiednią dozą humoru. Przyjemnie słuchało się tego audiobooka.
Połączenie autobiografii z książką kucharską. Ciekawa treść zarówno dla fanów kina, jak i dla miłośników dobrej kuchni. Napisana z odpowiednią dozą humoru. Przyjemnie słuchało się tego audiobooka.
Pokaż mimo to