-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant4 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać382 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant11 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2022-12-11
Udało mu się uciec śmierci, teraz zrobi wszystko by odnaleźć Raisę. Problem w tym, że dziewczyna ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Nikt nie wie, a może nie chce wiedzieć, co dokładnie się z nią stało. Kirił odbywa podróż do Europy Wschodniej, żeby dowiedzieć się, gdzie przebywa Raisa. Na miejscu nikt nie jest skory do mówienia, a zmowa milczenia w sprawie zniknięcia kobiety ma szersze tło. Trop wiedzie do Nowego Jorku…
Kolejną odsłonę gangsterskiego cyklu Anny Wolf mogę zaliczyć do całkiem udanych, w trakcie lektury bawiłam się wyśmienicie. Trudno mi stwierdzić, czy był to romans z wątkiem kryminalnym tle, czy kryminał z elementami erotyka. Akcję oceniam jako względnie dynamiczną, autorka wprowadziła kilka sensacyjnych wątków, które wzajemnie się uzupełniały z szerszą rodziną intrygą. Kolejny raz wprowadzona zostałam w tajemnicę życia klanu Tarasow, która zawsze trzyma się razem, ale nie wybacza zdrad. Kirił to postać, która nie do końca mi przypadła mi do gustu. Mężczyzna z jednej strony kreował się na gangsterskiego macho, z drugiej miał w sobie niepokojącą dozę dziwnej wrażliwości. Osobowościowo Raisa była na całe szczęście wewnętrznie spójna- bystra, zdeterminowana, ale umiejąca stawiać jasne granice. Związek tych dwojga był dość niekonwencjonalny. Z jednej strony sypały się iskry namiętności, ale drażniły niedopowiedzenia dzielące głównych bohaterów. Początek był interesujący, ale zbyt długi, lubię dynamiczne wprowadzania, tego niestety tutaj zabrakło. Podróż Kiriła do Stanów przyniosła zmianę dynamiki, pojawiły się nowe niepokojące wydarzenia, które przyprawiły mnie o szybsze bicie serca. Pozorna sielanka rodziny Tarasow jest tym, co najbardziej cenię sobie w cyklu Anny Wolf. Skomplikowane zależności w gangsterskim półświatku śledziłam z przyjemnością. W końcówce akcja nabrała rumieńców, szkoda, że wszystkie karty zostały odkryte tak wcześnie. Finał może nie wiązał się z fajerwerkami, ale dał mi nadzieję na obiecującą kontynuację.
Oblicze gangstera to nieco inna, ale jak zawsze bardzo emocjonująca odsłona lubianego przeze mnie cyklu. Tym razem nowy członek klanu Tarasow musi przekonać resztę, że faktycznie jest tym, za kogo się podaje. Niby spokojniejsza książka, ale na pewno nie jest nudna. Oblicze gangstera spodoba się zarówno fankom cyklu, jak i miłośniczkom gangsterskich porachunków z wątkami erotycznymi w tle.
Udało mu się uciec śmierci, teraz zrobi wszystko by odnaleźć Raisę. Problem w tym, że dziewczyna ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Nikt nie wie, a może nie chce wiedzieć, co dokładnie się z nią stało. Kirił odbywa podróż do Europy Wschodniej, żeby dowiedzieć się, gdzie przebywa Raisa. Na miejscu nikt nie jest skory do mówienia, a zmowa milczenia w sprawie zniknięcia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-12-05
2022-11-28
Emocje w życiu towarzyszą nam na każdym kroku. Możemy w jednej chwili przeżywać radość, ekscytację, szczęście, a w innym momencie smutek, złość, lęk czy bezradność. O ile jesteśmy w stanie określić czynnik, który doprowadził nas do określonego stanu, to czasem mamy problem ze zdefiniowaniem naszych uczuć. Propozycja psycholożki Anny Cyklińskiej stanowi innowacyjną formę przewodnika po świecie przeżyć emocjonalnych.
Z książki czytelnik może dowiedzieć się, czym właściwie są emocje, jakie mają podłoże i jaką rolę odgrywają w naszym życiu. Autorka wielokrotnie odwołuje się zarówno do naukowych doniesień, jak i własnych doświadczeń. W poszczególnych rozdziałach przedstawione zostały dwadzieścia dwa podstawowe emocje, których doświadczamy w różnych momentach naszego życia. Autorka nie tylko w prosty, przejrzysty sposób opisuje poszczególne stany emocjonalne, ale również uwypukla, jakie są między nimi zależności i różnice. Czas trwania, natężenie, uwarunkowania osobowościowe i wiele innych czynników może wpływać na to, jakich uczuć doświadczamy, co zgrabnie zostało przedstawione. Krótkie rozdziały stanowią esencję naukowej wiedzy na temat poszczególnych stanów emocjonalnych, komentarze i przemyślenia autorki podbijały wartość treści. Informacje często trudne do zrozumienia, które w większości książek przedstawiane są skomplikowanym naukowym językiem, w przewodniku Anny Cyklińskiej zobrazowane zostały bardzo zrozumiale.
Tutaj nie uświadczycie „kopiuj, wklej” z innych książek, a poznacie autentyczne przemyślenia osoby, która swoim zafascynowaniem światem ludzkich przeżyć chce dzielić się z innymi. Każdy podrozdział o emocjach poprzedzony został kreatywnymi ilustracjami Mary Zalewskiej, co stanowi ciekawe wizualne urozmaicenie w trakcie lektury. Poza innowacyjnym opisem poszczególnych stanów emocjonalnych autorka zamieściła również rozdział o tym, w jaki sposób z poszczególnymi emocjami możemy sobie radzić. W książce znalazło się również miejsce na neuronalne zależności, które zostały opisane w klarowny sposób. Zadziwiające jak wiele wartościowej wiedzy można zawrzeć na 224 stronach. Autorce należą się brawa, bo odwaliła kawał dobrej roboty, umożliwiając czytelnikowi oswojenie się z całą paletą emocjonalnych przeżyć. W trakcie lektury zwróciłam również uwagę na obszerną bibliografię na końcu poszczególnych rozdziałów, która podbija wiarygodność tego tytułu. Przewodnik po emocjach to w mojej ocenie bardzo sympatyczna i wartościowa książka, do której z pewnością będę wielokrotnie wracać.
Poradnik stanowi wartościowe źródło wiedzy zarówno dla czytelnika niezwiązanego ze światem psychologii, jak i dla specjalisty, który chciałby pogłębić swoją wiedzę. Zazwyczaj tego typu literatura mnie nuży ze względu na powielanie dobrze znanych treści, książkę Anny Cyklińskiej czytałam z zapartym tchem od pierwszej do ostatniej strony i to powinno być najlepszą rekomendacją tego tytułu. Lubię, gdy osoby dzielą się ze mną swoją naukową pasją, nowe spojrzenia na dobrze znane temat często są fascynujące, co miało tutaj miejsce.
Emocje w życiu towarzyszą nam na każdym kroku. Możemy w jednej chwili przeżywać radość, ekscytację, szczęście, a w innym momencie smutek, złość, lęk czy bezradność. O ile jesteśmy w stanie określić czynnik, który doprowadził nas do określonego stanu, to czasem mamy problem ze zdefiniowaniem naszych uczuć. Propozycja psycholożki Anny Cyklińskiej stanowi innowacyjną formę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zawsze nieco sceptycznie podchodzę do lektury książek opisujących różne przełomowe podejścia w terapii konkretnych zaburzeń. Nie zaprzeczę jednak, że ciekawiła mnie perspektywa Raun’a K. Kaufman’a. Autor na wstępie swojej publikacji zaznacza, że został wyleczony z autyzmu dzięki opracowanej przez swoich rodziców metodzie Son- Rise. Właśnie to stwierdzenie sprawiło, że bardzo chciałam poznać jego drogę do uzdrowienia.
Jestem logopedą, ale nie śmiałabym nazwać siebie specjalistką od autyzmu. Widziałam dzieci autystyczne i czytałam trochę publikacji poświęconych temu zaburzeniu. Książkę Kaufmana doceniam za przejrzystość, bardzo empatyczne podejście zarówno do dzieci z autyzmem jak i szczerość przekazu. W programie Son-Rise autyzm traktowany jest jako zaburzenie relacji społecznych. Trudności osób autystycznych wynikają z nieumiejętności nawiązywania relacji z innymi ludźmi. W książce opisane są krok po kroku założenia całego programu, który skupia się w dużej mierze na rozwoju umiejętności społecznych. Nacisk kładziony jest na tworzenie więzi z dzieckiem z wykorzystaniem m.in. metody dołączania. Autyzm dotyczy sporej grupy dzieci, wiąże się z szeregiem problemów w sferze emocjonalnej, społecznej i komunikacyjnej. Program Son-Rise został dobrze przemyślany, nie ma w nim miejsca na oceny czy negatywne emocje, całą uwagę poświęca się dzieciom, które tego wsparcia potrzebują. Nie trawię poradników i wyświechtanych frazesów, tym bardziej doceniam książkę Kaufmana, który dał nadzieję rodzicom, którzy szukają pomocy dla swoich pociech.
Z chęcią przyjrzałabym się prowadzeniu terapii w takim ujęciu, bo odbiega zdecydowanie od standardów, z jakimi do tej pory miałam styczność. Spodobało mi się również to, że to właśnie rodzicom uczestniczącym w szkoleniach przypisuje się najważniejszą rolę w terapii. Nie psycholog i logopeda, a dokładnie rodzic dba o to, żeby zapewnić dziecku dobry start w relacje międzyludzkie. W wielu metodach umniejsza się rolę rodziców, przypisując sukcesy wykwalifikowanym terapeutom, w metodzie Son- Rise jest zupełnie inaczej i to wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Poza częścią dotyczącą samej metody zawierającą liczne opisy konkretnych przypadków, w książce znaleźć można treści odnośniki do naukowych treści, które podbijają wiarygodność tego tytułu. Kaufman podkreśla również istotną rolę nastawienia terapeutów do pracy z dziećmi. Można znać założenia danej techniki, ale bez otwartej, empatycznej postawy i wiary w sukces swojej pracy trudno pomagać. Cenię sobie autorów, którzy przekazują wartościową wiedzę bez zbędnych przechwałek, a do takiego grona z pewnością mogę zaliczyć Raun’a K. Kaufman’a.
Znalazł się w końcu ktoś, kto niejako odczarował autyzm, a piętno poważnego zaburzenia neurorozwojowego przerodziło się podążanie wraz z dzieckiem ścieżką do tworzenia dobrych relacji. Autyzm. Przełom w podejściu to książka dająca nadzieję, ale pozbawiona przejaskrawionych obietnic szybkiego osiągania celów. Praca z dzieckiem została ukazana, nie jako coś trudnego, ale jako szansa na zbudowanie wartościowych więzi i lepszego poznania swoich pociech oraz ich potrzeb. Kwestie, które wydawały się smutne lub wręcz traumatyczne zostały niejako odczarowane, zachowania wzbudzające lęk i frustracje w końcu stały się normalne. Autyzm. Przełom w podejściu jest mądrze i w prosty sposób napisaną książką, do której z pewnością będę wracać.
Zawsze nieco sceptycznie podchodzę do lektury książek opisujących różne przełomowe podejścia w terapii konkretnych zaburzeń. Nie zaprzeczę jednak, że ciekawiła mnie perspektywa Raun’a K. Kaufman’a. Autor na wstępie swojej publikacji zaznacza, że został wyleczony z autyzmu dzięki opracowanej przez swoich rodziców metodzie Son- Rise. Właśnie to stwierdzenie sprawiło, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-18
2022-11-02
Ciotka Lilian nawet po śmierci zamierza postawić na swoim- prawa do posiadłości w Endgame House uzyska ten, komu uda się wygrać doroczną świąteczną grę. W większości skłóceni członkowie rodziny Armitage mają po latach spotkać się w rodzinnej rezydencji i stanąć ze sobą w szranki. Czekająca na końcu rozgrywki nagroda będzie dla nich łakomym kąskiem, co może sprzyjać nieuczciwym zagrywkom. Na Lily czeka jeszcze jedna makabryczna niespodzianka- po latach będzie mogła w końcu poznać prawdziwe okoliczności śmierci swojej matki. W zaserwowanych przez ciotkę Lilian wskazówkach zawarty zostanie klucz dotyczący prawdy o tym, co przed laty stało się jej siostrze. Przez dwanaście dni kuzyni będą walczyć o znalezienie dwunastu kluczy, które pozwolą im uzyskać akt własności do ekskluzywnej posiadłości. Na miejscu komuś bardzo zależy, aby wyeliminować konkurentów. Prywatne śledztwo Lily nabiera tempa, niestety burza śnieżna odcina Endgame od reszty świata, a za drzwiami rezydencji czai się okropne niebezpieczeństwo…
Alexandra Benedict skorzystała ze znanego i sprawdzonego motywu- nic nie przyciąga uwagi czytelnika tak, jak mordercza rozgrywka osadzona w błogim klimacie Świąt Bożego Narodzenia. Zauważyłam wiele podobieństw do prozy Agathy Christie, o ile cenię twórczość królowej kryminału, to nie przepadam za odtwórczymi motywami. Benedict stworzyła wyśmienity klimat zbrodni, napisała historię, w której odkrywanie kolejnych niewiadomych jest nie lada wyzwaniem i to należy docenić. Klimat przypadł mi do gustu- lubię kryminały osadzone w świątecznej scenerii, dynamika akcji niestety nie sprostała moim wymaganiom. O ile sporo dowiedziałam się o rodzinnych waśniach, to jako całość one niewiele wnosiły do całości fabuły. Lily była wolnym elektronem w sieci rodzinnych układów i w swojej roli spisała się świetnie. Niepozorna, nieziemsko inteligentna i od początku zdeterminowana do osiągnięcia celu bohaterka zaimponowała mi swoją wyrafinowaną i skromną postawą. Sara w roli czarnego charakteru wypadła blado, a jak wiadomo kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada. Kuzynka Lily miała przerysowaną i wewnętrznie mało spójną osobowość. Z Tomem miałam problem, ale ogólnie nie wywarł na mnie dobrego wrażenia.
Łamigłówki ciotki Lilian były wyśmienite i elektryzujące, skutecznie pobudzały moje neurony do wytężonej pracy. Świąteczna gra w Endgame House to najbardziej dopracowany element całej kryminalnej układance Benedict. Całość niestety jest nierówna, co było dla mnie rozczarowujące. Wstęp w moim odczuciu był nazbyt długi i do bólu przegadany, przez dłuższą chwilę nie działo się totalnie nic. Między kolejnymi morderstwami również pojawiły się niepokojące przestoje, przeplatane długimi opisami. Całość była niby wewnętrznie spójna, ale dla mnie rozczarowująca- spodziewałam się większej solidnej dawki adrenaliny, a otrzymałam tylko jej ułamek. Według mnie Benedict trochę pospieszyła się z odkryciem kart, finał był do przewidzenia. W tej książce najbardziej doceniam mroczny klimat i kunszt autorki w kreowaniu wyrafinowanych zagadek i nietuzinkowych osobowości, wszystkie wyszły jej idealnie, dobrze współgrając z makabryczną rodzinną historią. O ile Świąteczna mordercza gra należy do średniej jakości kryminałów, to bezbłędnie obnaża rodzinne stosunki, którym daleko jest do ideału. Chociażby dla tej emocjonalnej bomby z opóźnionym zapłonem warto się zapoznać z tym tytułem.
Kryminały ze świątecznym klimatem w tle są mi dobrze znane, dlatego surowym okiem oceniam propozycję Alexandra Benedict. Coś, co świetnie sprawdziło się u innych autorów, tutaj wypadło średnio. Doceniam pomysł z morderczą rodzinną rozgrywką, ale jakość wykonania trochę pozostawia do życzenia. Książka może spodobać się fanom klasycznych kryminałów, przyprószonych dawką innowacyjności, którzy docenią inwencję twórczą autorki.
Ciotka Lilian nawet po śmierci zamierza postawić na swoim- prawa do posiadłości w Endgame House uzyska ten, komu uda się wygrać doroczną świąteczną grę. W większości skłóceni członkowie rodziny Armitage mają po latach spotkać się w rodzinnej rezydencji i stanąć ze sobą w szranki. Czekająca na końcu rozgrywki nagroda będzie dla nich łakomym kąskiem, co może sprzyjać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-02
Obrazą dla autorki byłoby nazwać tę książkę zwykłym poradnikiem. Trendem stało się poradnictwo psychologiczne pomagające odnaleźć tę lepszą wersję samej siebie, takie podejście według mnie jest wysoce krzywdzące. Dagny Kurdwanowska zrobiła coś, co już dawno zrobić się powinno, wyrzuciła do kosza to, co stare i oklepane. Pokazała, że jesteśmy fajne i wartościowe w takiej wersji, jaką obecnie prezentujemy.
Autorka zabiera nas na wycieczkę w głąb naszego ja, aby w końcu odkryć drzemiące w nas wewnętrzne dobro i potencjał oraz w końcu je docenić. Byłam zaintrygowana i wielce zadziwiona, jak można napisać tak bardzo potrzebną wielu kobietom i sformułowaną po ludzku książkę (nie wspominając, że okraszoną solidną dawką wyśmienitego czarnego humoru). Długo musiałam czekać, ale jak to się mawia- lepiej późno niż wcale. Dagny Kurdwanowska zaprasza do odbycia bardzo konkretnej podróży w głąb siebie, która poprzedzona jest odpowiednim wprowadzeniem i przygotowaniem. Czytelniczki nie są pozostawione same sobie, na każdym kroku dostają od autorki wsparcie. Bo najgorsze co można zrobić, to pozostawić mającą mętlik w głowie osobę samą sobie. Ani razu nie zadałam sobie pytania, czy aby wszystko robię dobrze i to moim zdaniem najlepsza rekomendacja tego tytułu. Liczy się sama podróż, a nie tylko jej cel. Mamy odnaleźć siebie, lepiej poznać swoje ja i własne emocje i po ludzku być szczęśliwe!
Wiele osób jest zagubionych, przeżywa trudne chwile i kryzysy. Wtedy szukamy jakże potrzebnej nam otuchy, odpowiedniej pomocy i motywacji, a częstokroć otrzymujemy srogie spojrzenia oceniającego otoczenia. Osobom, które znajdują się w trudnej sytuacji, szczególnie tym nie do końca znającym swojej wartości nie jest potrzebna kolejna dokładka negatywnych emocji. Dagny Kurdwanowska daje możliwość świadomego przerwania błędnego koła nadmiernych reakcji emocjonalnych i negatywnych osądów, które w pewnym sensie nas niszczą. Każda z nas jest na swój sposób dobra i wartościowa, ale czasem trudno nam odnaleźć w sobie te dobre pierwiastki, gdy na pierwszy plan wysuwa się wszystko, co złe. Książka ma wymiar totalnie praktyczny, mamy możliwość prowadzenia razem z autorką dziennika podróży, warte zapamiętania treści zostały odpowiednio wyszczególnione. Nie robimy nic pod dyktando i na siłę, autorka daje nam pełną swobodę działania. Celem tej wędrówki jest lepsze poznanie siebie, przy okazji uruchomiamy wewnętrzną ciekawość, przyglądamy się sobie uważnie, czule i odważnie.
W książce nie brakuje naukowych odwołań do treści związanych z ludzkim funkcjonowaniem poznawczym i emocjonalnym, poznałam bardziej i mniej znane mi fakty, te elementy najbardziej mnie zaciekawiły. Autorka pomaga, ale się nie wymądrza, pozwala dostrzec poszczególne elementy składające się na pełen obraz sytuacji, ale nie poucza. Lektura była dla mnie ciekawym zarówno czytelniczym, jak i emocjonalnym doświadczeniem, zgoła innym od tego, z czym miałam wcześniej styczność. Dagny Kurdwanowskiej na pewnym etapie życia było pod górkę- rzuciła wszystko, aby opiekować się ciężką schorowaną rodziną, co zakończyło się dla niej załamaniem fizycznym i psychicznym. W pewnym momencie zasoby się skończyły i przyszła depresja, która skutecznie odebrała chęć do życia. Zaproponowany przez Dagny Kurdwanowską przekaz jest dla mnie wiarygodny, bo ona sama przeszła przez kolejne kroki i niejako przetarła ten szlak. Ważne, żeby szukać w sobie tego, co nas wzmacnia, dodaje siłę, wtedy jest szansa.
Dagny Kurdwanowska odwaliła kawał dobrej roboty, serwując coś, co z klasycznym poradnikiem mało ma wspólnego. Uważna, czuła i odważna to książka autentyczna i na swój sposób innowacyjna, przekazująca wartościową wiedzę na temat ludzkiego funkcjonowania. Na szlaku własnych emocji i doświadczeń można czasem się zagubić, dlatego warto mieć przewodnika i szukać odpowiednich drogowskazów. W roli prawdziwej mentalnej przewodniczki Dagny Kurdwanowska spełniła w się świetnie, zaproponowane przez nią wskazówki i treści w pełni mnie przekonały. W tej książce nie uświadczycie pustych sloganów i dziwacznych porad, ale znajdziecie za to przestrzeń dla bycia samym z sobą i lepszego zrozumienia własnych myśli i emocji. Autorka jest osobą empatyczną, a do tego co piszę, ma w dodatku odpowiednie podejście, które dodaje energii do działania. Z czystym sumieniem polecam!
Obrazą dla autorki byłoby nazwać tę książkę zwykłym poradnikiem. Trendem stało się poradnictwo psychologiczne pomagające odnaleźć tę lepszą wersję samej siebie, takie podejście według mnie jest wysoce krzywdzące. Dagny Kurdwanowska zrobiła coś, co już dawno zrobić się powinno, wyrzuciła do kosza to, co stare i oklepane. Pokazała, że jesteśmy fajne i wartościowe w takiej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Mindy Wright miała w końcu spełnić swoje największe marzenie- zakwalifikować się do kadry olimpijskiej. Nieszczęśliwy wypadek podczas zawodów i związana z nim kontuzja, to dopiero początek problemów, z jakimi będzie musiała zmierzyć się utalentowana nastolatka. W trakcie badań do planowanej operacji ortopedycznej przypadkiem u Mindy wykryto agresywną formę białaczki. Jedną szansą dla dziewczyny jest przeszczep komórek macierzystych, najlepiej od blisko spokrewnionego członka rodziny. Ani rodzice, ani ciotka nie mogą być dawcami dla nastolatki, która została adoptowana. Nie wiadomo dlaczego Lauren ukrywa ważne informacje na temat adopcji córki. Juliet Ryder zrobi wszystko, żeby znaleźć dawcę dla swojej siostrzenicy, niestety tym samym narazi się na okropne niebezpieczeństwo…
Więzy krwi to zgrabnie skonstruowany thriller psychologiczny, do którego mam jednak kilka zastrzeżeń. Wątek przewodni związany z odkrywaniem skrzętnie skrywanej rodzinnej tajemnicy to nic nowego w tym gatunku. Za to powiązanie makabrycznych sekretów ze sprawą morderstwa sprzed lat okazało się ciekawym fabularnym rozwiązaniem, które przyniosło elektryzujące efekty. Wstęp książki był jak dla mnie trochę za szczegółowy i przydługi. Nie byłam pewna, jaki autorka miała cel,, stosując takie zabiegi, bo z pewnością nie chciała zanudzić czytelnika. Dojrzała postawa Mindy, kontrastowała z niestabilnością emocjonalną Lauren i takie zestawienie mi odpowiadało. O ile rezolutną nastolatkę polubiłam i kibicowałam jej w walce z chorobą, o tyle śledzenie poczynań jej niezrównoważonej matki było dla mnie nazbyt ciężkostrawne. Juliet swoją dociekliwością i determinacją w działaniu rekompensowała mi niedostatki osobowościowe pozostałych bohaterów, szczególnie jej starszej siostry. Dopiero po przeczytaniu blisko stu stron historia w końcu nabrała oczekiwanego wartkiego tempa, jak dla mnie to trochę za późno. Wielowątkowość uznaje za atut, ale przeciąganie poszczególnych etapów było według mnie trochę uciążliwe. Z jednej strony wiadomo było, kto kłamie, ale również nie do końca było pewne, kto mówi prawdę, to było dla mnie ciekawe emocjonalne doznanie. Wprowadzenie wątku Zacka dodało całości wiarygodności i zrównoważyło relacje Lauren. Końcówka była dla mnie mało realistyczna, a nawet więcej- niewiarygodna.
J.T. Ellison nie brakuje pomysłowości, ale powinna postarać się bardziej usystematyzować i dopracowywać serwowane historie. Więzy krwi to ciekawa fabuła przyprószona solidną dawką mroku. Szkoda tylko, że niektóre elementy układanki były w moim odczuciu naciągane, a momentami wręcz bezsensowne. Nie do końca trafione rozwiązania fabularne tylko niepotrzebnie zakłóciły mi odbiór książki. Lubię ostrą psychpatologię, ale nie trawię zbędnych udziwnień- może dlatego nie do końca przekonał mnie ten scenariusz. Książka może spodobać się miłośnikom mrocznych, elektryzujących literackich doznań, którzy docenią rozbudowane tło psychologiczne tej historii. Z pewnością sięgnę po kolejne propozycje autorki, bo ma ogromny potencjał.
Mindy Wright miała w końcu spełnić swoje największe marzenie- zakwalifikować się do kadry olimpijskiej. Nieszczęśliwy wypadek podczas zawodów i związana z nim kontuzja, to dopiero początek problemów, z jakimi będzie musiała zmierzyć się utalentowana nastolatka. W trakcie badań do planowanej operacji ortopedycznej przypadkiem u Mindy wykryto agresywną formę białaczki. Jedną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-10-25
2022-10-09
2022-10-09
Ryder Creed dostaje nowe zlecenie od FBI w ogarniętej zimą Nebrasce. Makabryczne znalezisko przerywa akcję poszukiwawczą. Lokalna listonoszka natrafiła na plastikowy worek z fragmentem rozczłonkowanego ciała. Ryder na prośbę żony lokalnego szeryfa podejmuje się poszukiwań dziewczyny, która niespodziewanie zniknęła. Zaginięcie Libby może mieć coś wspólnego ze sprawą rozczłonkowanych zwłok. Kolejne fakty coraz bardziej komplikują śledztwo… Czy nagłe zaginięcie Libby może mieć coś wspólnego z przerażającą paczką?
Odniosłam wrażenie, że autorce tym razem bardziej zależało na rozwinięciu wątku relacji głównego bohatera z Maggie O’Dell, niż na stworzeniu elektryzującej fabuły. Co wcale nie znaczy, że w książce zabrakło mrożących krew w żyłach wątków. W stosunku do poprzednich tomów kryminalnych zagadek było zdecydowanie mniej, trochę mnie to zaniepokoiło. Libby okazała się bardzo niejednoznaczną postacią. Dziewczyna usilnie próbuje uciec od swojej nieciekawej przyszłości związanej z Davidem Rubenem. Zaintrygowała mnie tajemniczość nastolatki, nie mogłam jej rozgryźć. Nowe śledztwo Rydera to również pierwsza akcja poszukiwawcza Grace w mroźnych warunkach Nebraski. Kava kolejny raz zgrabnie zobrazowała silną więź Rydera z jego małym, dzielnym pieskiem. Doceniam historie Libby i wszystkie wątki związane z morderczymi zapędami Rubena, ale czegoś mi w tej części zabrakło. O ile działania Rydera przyjemnie było śledzić, o tyle melodramatyczna otoczka w wydaniu Maggie nie do końca mi odpowiadała. Odniosłam wrażenie, że niektórzy bohaterzy poprzednich części na siłę zostali wepchnięci do tej historii. Między poszczególnymi elementami historii zdarzyły się dość długie i irytujące przestoje w akcji. Trochę zasmuciła mnie przewidywalność tej części. Zakończenie niby banalne, ale dające nadzieję na lepszą kontynuację.
Czerwony śnieg to jedna ze słabszych części przygód Rydera Creed’a. Alex Kavie bardziej zależało na ustaleniu statusu związku głównego bohatera z Maggie, niż na stworzeniu ciekawej kryminalnej zagadki. Książka może spodobać się fanom autorki, którzy przymkną oko na pewne mankamenty tego tomu.
Ryder Creed dostaje nowe zlecenie od FBI w ogarniętej zimą Nebrasce. Makabryczne znalezisko przerywa akcję poszukiwawczą. Lokalna listonoszka natrafiła na plastikowy worek z fragmentem rozczłonkowanego ciała. Ryder na prośbę żony lokalnego szeryfa podejmuje się poszukiwań dziewczyny, która niespodziewanie zniknęła. Zaginięcie Libby może mieć coś wspólnego ze sprawą...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to