-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-02
2024-04-25
2024-04-10
2024-04-06
2024-03-23
2024-02-28
2024-02-25
2024-02-23
2024-01-31
Maggie Bird po odejściu z CIA zdecydowała się na radykalne kroki. Pierwszym krokiem w misternym planie zmian był zakup farmy w Purity. Wspomnienia z misji na Malcie znowu brutalnie wdarły się do jej teraźniejszości, wszystko za sprawą nieoczekiwanego spotkania z tajemniczą kobietą o imieniu Bianca. Sprawa komplikuje się tym bardziej, gdy dzień po nieoczekiwanym spotkaniu przed domem Maggie podrzucane zostają zwłoki nowo poznanej agentki. Wszystko wskazuje na to, że tajemnicza Bianca przed śmiercią była torturowana. Dawni wrogowie nie dadzą Maggie o sobie zapomnieć…
Z każdą kolejną książką Tess Gerritsen utwierdzam się w przekonaniu, że autorka straciła dar tworzenia bezbłędnych kryminalnych historii. Nie twierdzę, że Wybrzeże szpiegów było kiepskim thrillerem, ale poziom prowadzenia fabuły zdecydowanie odbiega od wcześniejszych książek autorki. Niby fabuła dotyczy agentki CIA, ale zdecydowanie nie zakwalifikowałabym tego tytułu do literatury szpiegowskiej. Książka miała zadatki na niezły thriller, ale przerost formy nad treścią sprawił, że można ją uznać co najwyżej za znośną. Wątek przewodni dotyczy zakończonej niepowodzeniem operacji, ale zanim przejść do konkretów, byłam zasypywana przez autorkę niepotrzebnymi dygresjami z życia głównej bohaterki. Zamiast thrillera na moich oczach rozgrywał się romans z lekką nutą kryminału w tle. Początek oceniam jako obiecujący, Gerritsen nieźle się rozpędziła. Problem w tym, że wraz z rozwojem akcji przyszła baaardzo seria niepokojących przestojów.
Prowincjonalna policjantka irytowała mnie długimi przemyśleniami dotyczącymi oczywistych kwestii, nie przepadam za nierozgarniętymi stróżami prawa. Klub martini to grupka lekko zbzikowanych byłych agentów, którzy mieli swój urok, oczywiście do czasu. Nie do końca rozumiem, do czego były potrzebne wszystkie wątki poboczne i zasypywanie masą niepotrzebnych informacji. Akcja na przemian przyspieszała i zwalniała. Czarne charaktery, zamiast przerażać, porażały mnie głupotą. Jedyną osobą, jaka mnie przekonała do siebie była Maggie. Lubię takie twarde, inteligentne i bezkompromisowe postacie. Zabrakło mi tej dopracowanej otoczki, dobrze znanej z innych thrillerów Gerritsen. Przypadkowość poszczególnych wydarzeń była dla mnie niepokojąca. Zakończenie trywialne i do bólu przewidywalne.
Wybrzeże szpiegów było miłym czytadłem, ale nic poza tym. Książka niczym nie wyróżnia się na tle gatunku, nie nazwałabym jej powieścią szpiegowską. Odniosłam wrażenie, że ta historia napisana została na siłę, zabrakło lekkości i dynamiki, tak dobrze znanych z thrillerów medycznych autorki. Nie polecam tego tytułu, bo dla mnie okazał się stratą czasu.
Maggie Bird po odejściu z CIA zdecydowała się na radykalne kroki. Pierwszym krokiem w misternym planie zmian był zakup farmy w Purity. Wspomnienia z misji na Malcie znowu brutalnie wdarły się do jej teraźniejszości, wszystko za sprawą nieoczekiwanego spotkania z tajemniczą kobietą o imieniu Bianca. Sprawa komplikuje się tym bardziej, gdy dzień po nieoczekiwanym spotkaniu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Lubię czytać debiuty, a jeszcze bardziej te zawierające zaskakująco kreatywne i nieco ryzykowne fabuły. Pióro z obrazu Malczewskiego wychodzi poza ramy klasycznego kryminału, łączy niezłą komedię kryminalną z odwołaniami do klasycznych dzieł literackich. Czy tak skrajne gatunki można z powodzeniem połączyć w tak syntetycznej formie? Jak się okazuje można i to z całkiem pozytywnym efektem.
Andrzej Kowalski nawet nie próbuje się tytułować rasowym dziennikarzem. Mężczyzna, będąc co najwyżej tanim pismakiem, stara się nie wychylać w redakcji „Faktów i Aktów”. Kowalski w najśmielszych snach nie spodziewał się, że przypadkowe spotkanie z ekscentrycznym staruszkiem na dobre odmieni jego szarą egzystencję i mizerną ścieżkę kariery. Nagle jego życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni, z marnego dziennikarzyny przechodzi do pierwszej ligi prasy brukowej. Większe wpływy niestety często idą w parze z większym poziomem odpowiedzialności. Konsekwencje złych wyborów mogą być bardzo bolesne. Jest jeszcze jeden haczyk, o którym dziennikarz dopiero z czasem się dowie…
Ten kryminał wymyka się wszelkim schematom i za to należy go docenić. Jak na 112 stron to pomysłów na kolejne wątki udało się zrealizować wyjątkowo sporo, fabuła jest zdecydowanie różnorodna. Książkę czyta się szybko, aby zrozumieć wszystkie literackie odwołania, polecam rozłożyć lekturę na mniejsze partie. Mnie osobiście najbardziej przekonała część opisująca losy tajemniczego dziennikarza. O ile poszczególne odwołania literackie i cytaty były do pewnego momentu intrygujące, to z czasem ich mnogość troszeczkę mnie przerosła. Za to historia Kowalskiego była na tyle niekonwencjonalna, orzeźwiająca i wybuchowa, przez co skradła moje serce. Kocham bohaterów inteligentnych, przesiąkniętych ironią, wiedzących, co to czarny humor i jak go poprawnie używać. Językowo było momentami troszeczkę nierówno, ale jak na debiut całość wypada dobrze. Na pewno warto wspomnieć to dialogach, które niesamowicie podkręciły tempo akcji, przyprawiając mnie na przemian o uśmiech i szybsze bicie serca. Po lekturze doszłam do wniosku, że autor świetnie odnalazłby się w świecie komedii kryminalnej. Lubię połączenie nieoczywistego mroku z wybuchową mieszanką przeszłości z teraźniejszością.
Mojej lekturze Pióra z obrazu Malczewskiego do ostatniej strony towarzyszył dreszczyk emocji i to jest najlepsza rekomendacja dla tego tytułu. Jako debiut książka wypada całkiem nieźle, ze wszystkich zaprezentowanych pomysłów autor wyszedł obronną ręką. Kryminał mogłaby jeszcze zyskać na wartości, gdyby autor kosztem większej ilości treści rozszerzył poszczególne wątki. Pióro z obrazu Malczewskiego z pewnością przypadnie do gustu fanom kryminalnych historii z rozbudowanym tłem historycznym. Jestem ciekawa kolejnej książki autora i na jej premierę czekam z niecierpliwością.
Lubię czytać debiuty, a jeszcze bardziej te zawierające zaskakująco kreatywne i nieco ryzykowne fabuły. Pióro z obrazu Malczewskiego wychodzi poza ramy klasycznego kryminału, łączy niezłą komedię kryminalną z odwołaniami do klasycznych dzieł literackich. Czy tak skrajne gatunki można z powodzeniem połączyć w tak syntetycznej formie? Jak się okazuje można i to z całkiem...
więcej mniej Pokaż mimo toBardzo przyjemny kryminał z nieszablonową fabułą. Trochę na początku nie mogłam wgryźć się w tę historię, ale później było już lepiej. Ekscentryczni bohaterowie to najmocniejszy element książki. Autorka nie wykłada od razu wszystkich kart na stół, wodzi za nos czytelnika prezentując kolejne wątki, takie prowadzenie fabuły bardzo mi się podobało. Miałam obawy, czy aby pomysł na fabułę nie jest aby trochę przekombinowany, ale moje wątpliwości szybko zostały rozwiane. Ze względu na wielowątkowość i całą siatkę wzajemnych interakcji między bohaterami polecam książkę czytać w pełnym skupieniu. Nie jest to lekki kryminalik na jeden wieczór, a wyrafinowana zagadka, którą chcę się z minuty na minutę coraz bardziej zgłębiać. Moje neurony miały niezłą gimnastykę w trakcie słuchania. Z czystym sumieniem polecam!
Bardzo przyjemny kryminał z nieszablonową fabułą. Trochę na początku nie mogłam wgryźć się w tę historię, ale później było już lepiej. Ekscentryczni bohaterowie to najmocniejszy element książki. Autorka nie wykłada od razu wszystkich kart na stół, wodzi za nos czytelnika prezentując kolejne wątki, takie prowadzenie fabuły bardzo mi się podobało. Miałam obawy, czy aby...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-13
Doceniam pomysł, ale czuje się nazbyt przytłoczona atmosferą książki. Całość wypada średnio, a szkoda- historia miała ogromny potencjał. Klimat na początku był mroczny, a wątek przewodni obiecujący. Później nazbyt wiele elementów się popsuło. Plus za psychologie postaci pierwszoplanowych. Twórczość autorki jest mi dobrze znana, ale ta książka jest zdecydowanie najsłabsza na tle pozostałych.
Doceniam pomysł, ale czuje się nazbyt przytłoczona atmosferą książki. Całość wypada średnio, a szkoda- historia miała ogromny potencjał. Klimat na początku był mroczny, a wątek przewodni obiecujący. Później nazbyt wiele elementów się popsuło. Plus za psychologie postaci pierwszoplanowych. Twórczość autorki jest mi dobrze znana, ale ta książka jest zdecydowanie najsłabsza...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-15
2023-08-02
Lubię komedie kryminalne, a ta zdecydowanie wyróżnia się na tle gatunku. Spodobała mi się szczególnie niekonwencjonalna forma i solidna dawka czarnego humoru. Lekka i przyjemna pozycja, ciekawa historia w jeszcze bardziej intrygującej oprawie. Autorka ma lekkie pióro i wie, jak zamieszać w fabule, żeby skutecznie zainteresować czytelnika. Akcja wartka, zakończenie wysublimowane. Polecam!
Lubię komedie kryminalne, a ta zdecydowanie wyróżnia się na tle gatunku. Spodobała mi się szczególnie niekonwencjonalna forma i solidna dawka czarnego humoru. Lekka i przyjemna pozycja, ciekawa historia w jeszcze bardziej intrygującej oprawie. Autorka ma lekkie pióro i wie, jak zamieszać w fabule, żeby skutecznie zainteresować czytelnika. Akcja wartka, zakończenie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-05
2023-07-24
2023-07-19
2023-07-13
2023-07-11
Stał kiedyś na czele wydziału wewnętrznego amerykańskiego wywiadu. W pewnym momencie postanowił na dobre zniknąć z rządowych radarów. Pozostawił po sobie tylko jedną pamiątkę – napisany pod fałszywym nazwiskiem podręcznik dla agentów, w którym podzielił się swoim zawodowym doświadczeniem. Tak się składa, że jego genialna książka posłużyła mordercy w zaplanowaniu zbrodni doskonałej. Były agent wywiadu, który w środowisku szpiegów funkcjonuje pod kryptonimem Pielgrzym, rusza w pościg za nieuchwytnym przestępcą. Czy coś łączy zabitą kobietę na Manhattanie, skazańca straconego na oczach tłumu w Arabii Saudyjskiej, pozbawionego gałek ocznych pracownika tajnego syryjskiego laboratorium? Komuś bardzo zależy na zemście, która odbije się krwawym echem na narodzie, którego decydenci mają krew niewinnych ludzi na rękach…
Fabuła skupia się wokół poczynań Scotta Murdocha kryptonim Pielgrzym (choć autor do końca pozostawia czytelnika w niepewności co do prawdziwych personaliów agenta), który odgrywa rolę narratora. Mężczyzna po odejściu ze służby żył sobie spokojnie z dala od oczu swoich byłych pracodawców. Morderca, korzystając z podręcznika Murdocha, stworzył zbrodnię doskonałą. Kto inny mógłby odkryć personalia mordercy, jak nie genialny agent? Za oceanem z dala od ciekawskich oczu działa wyrafinowany terrorysta zwany w półświatku Saracenem. Mężczyzna w konstruowaniu planu zemsty wykorzystuje doświadczenie wyniesione z armii i wiedzę, jaką posiadł w trakcie studiów medycznych. Pielgrzym w końcu trafił na równego sobie przeciwnika. Trop widzie na Bliski Wschód.
Czytelnik poza starciem opisanych wyżej panów będzie miał okazję zmierzyć się z szeregiem pobocznych wątków, które obnażają prawdziwe oblicze służb wywiadowczych. Wielowątkowość Pielgrzyma można poczytać zarówno, jako atut, jak i największą wadę tego thrillera. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a jak wszystkim dobrze wiadomo, co za dużo, to niezdrowo. Biorąc pod uwagę, że każdy wątek wnosił coś istotnego do całości, wielowątkowość uznałam za plus tej pozycji. Tytułowy Pielgrzym to trochę takie skrzyżowanie Carrie Mathison z Jasonem Bournem- facet wygadany, błyskotliwy, ma w sobie trochę szaleństwa, mogę tylko współczuć jego wrogom. Saracen, któremu przypadła rola tego złego, dla kontrastu jest małomówny, ale nie można odmówić mu przenikliwości i intelektu.
Terry Hayes niczym najlepszy wirtuoz gra na emocjach czytelnika, co rusz dorzucając do pieca nową elektryzującą historię, podkręcając tym samym już i tak wystarczająco wartkie tempo. W fabule nie brakuje również retrospekcji, przeszłość bohaterów przeplata się z teraźniejszymi wydarzeniami. Mniej uważny odbiorca może w pewnym momencie trochę pogubić się w skomplikowanej siatce wydarzeń i wzajemnych powiązań. Postawienie przez autora na pierwszoplanową narrację było dobrym wyborem, pozwoliło mi lepiej zrozumieć przeżycia bohaterów.
Akcję oceniam jako wartką, ale żeby nie było za szybko, Terry Hayes co jakiś czas świadomie spowalniał narzucone sobie tempo. Niby fanką literatury szpiegowskiej nie jestem, ale dałam bez reszty porwać się tej historii. Realizm przedstawionych wydarzeń trochę mnie przeraził, ale z czasem udało mi się z nim oswoić. Muszę przyznać, że trochę nie wierzyłam, że te wszystkie historie można połączyć w jedną całość. Autor wyszedł z tego wyzwania obronną ręką, całość jest spójna i dynamiczna.
Nie jest to książka dla miłośników jednotorowych śledztw, oni mogą poczuć się nieco przesyceni ilością kolejnych zdarzeń. Sama miałam kilka takich momentów, gdzie przytłoczona mnogością różnorodnych informacji musiałam na dłuższą chwilę przerwać lekturę. Pielgrzym to thriller stricte szpiegowski. Jak ktoś nie lubi historii ze służbami wywiadowczymi i brudną polityką w tle, to może nie docenić pracy autora. Druga sprawa to bohaterowie- jest ich całkiem sporo i były momenty, gdzie musiałam dobrze zastanowić się, kto jest kim. Doceniam postacie żeńskie, tutaj brawa dla autora, który wykreował nieszablonowe, mocne osobowości, które potrafią skutecznie namieszać.
Nie jestem jakąś wielką fanką literatury szpiegowskiej, ale zdecydowanie poczułam flow z autorem i doceniłam jego pomysły. Terry Hayes sporo ryzykował, stawiając na tak rozbudowaną historię, ale moim zdaniem ryzyko opłaciło mu się z nawiązką. Misterna intryga w połączeniu z talentem pisarskim autora stanowią idealny przepis na sukces tej książki. Pielgrzym od dawna znajdował się na mojej liście książek do przeczytania. Blokował mnie tylko jeden, ale jakże istotny fakt- pozycja ta liczy grubo ponad siedemset stron. Z perspektywy czasu mogę tylko żałować zwlekania tak długo z lekturą. Według mnie to całkiem niezły thriller, który wyróżnia się na tle gatunku. Polecam!
Stał kiedyś na czele wydziału wewnętrznego amerykańskiego wywiadu. W pewnym momencie postanowił na dobre zniknąć z rządowych radarów. Pozostawił po sobie tylko jedną pamiątkę – napisany pod fałszywym nazwiskiem podręcznik dla agentów, w którym podzielił się swoim zawodowym doświadczeniem. Tak się składa, że jego genialna książka posłużyła mordercy w zaplanowaniu zbrodni...
więcej Pokaż mimo to