-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-05-04
2024-05-02
2024-04-28
2024-04-26
Z zasady niechętnie sięgam po poradniki. Wyjątki robię tylko dla książek, które zawierają mądry przekaz i są dobrze osadzone w naukowej wiedzy. Waga z głowy spełnia oba te kryteria, a Katarzyna Kucewicz ma ogromny dar pisania w prosty sposób o złożonych zagadnieniach. Tytuł sugeruje, że książka może mieć związek z odchudzaniem, ale w mojej ocenie przedstawia szersze tło tego procesu. Czy poradnik pomoże czytelnikowi zrzucić zbędne kilogramy?
Po najnowszą książkę Katarzyny Kucewicz sięgnęłam w zasadzie z czystej ciekawości. Waga z głowy to zarówno zapis osobistej walki Katarzyny Kucewicz z nadprogramowymi kilogramami, jak i pozycja ukazująca szersze tło tego, co czyni proces redukcji zdrowym i skutecznym. W tracie lektury czytelnik będzie mógł odkryć, jak dobrze zna i rozumie swoje ciało, dowie się co na dzień dzisiejszy wiadomo o otyłości oraz jak psychologia może nas wspomóc w redukcji masy ciała. Końcówka poradnika stanowi podsumowanie tego, jak może wyglądać nasze życie, gdy już na dobre zakończymy proces redukcji. Pierwotnie zakładałam, że autorka skupi się na emocjach i psychologicznym tle tematu. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że poruszone zostały wszystkie zasadnicze kwestie, w tym te stricte medyczne.
Spodobało mi się, że autorka nie słodzi, nie wciska czytelnikowi pustych frazesów, że odchudzanie to bułka z masłem i na pewno zawsze każdemu się uda. Nie uświadczycie tutaj powielania treści, które już dawno opisane zostały w innych poradnikach. Katarzyna Kucewicz zaczyna od tego, co najważniejsze, czyli, jaka jest nasza relacja z własnym ciałem i z jedzeniem. Niby takie trywialne, a jednak wiele osób ma problem z zaakceptowaniem siebie, takim, jakim jest i polubienia się niezależnie od rozmiaru. Osoba wchodząca w proces redukcji powinna najpierw odpowiedzieć sobie na szereg osobistych pytań dotyczących sposobu postrzegania własnej osoby oraz motywacji, jakie kieruje ją do tego, żeby schudnąć.
Mnie osobiście najbardziej przekonały treści związane z funkcjonowaniem różnych układów ludzkiego ciała. Popularne zastrzyki na otyłość nie są złotym środkiem i pewnym momencie redukcja zawsze staje w miejscu. Chirurgia bariatryczna również nie jest rozwiązaniem na start i dla każdego. A wiadomo, że nic nie frustruje osoby będącej w procesie redukcji bardziej, niż gdy waga nagle stanie w miejscu. Autorka wielokrotnie podkreślała, jak ważny w momentach kryzysy jest spokój i opracowanie właściwego mentalnego planu, który pomoże nam opanować sytuację. Odchudzanie to nie tylko sama dieta, dochodzi także zmiana nawyków i naszej relacji z jedzeniem i o tym Katarzyna Kucewicz często czytelnikowi przypomina. Autorka często odwołuje się do źródeł naukowych, co według mnie dodatkowo podbija wartość książki.
Spodobała mi się zaproponowana przez Katarzynę Kucewicz teoria małych kroków. Zamiast rozpoczynać burzliwą rewolucję, która może przerodzić się w osobistą tragedię, warto zacząć od niewielkich zmian, które z biegiem czasu przyniosą korzystne efekty. Katarzyna Kucewicz na każdym kroku przypominała mi, że w procesie redukcji należy być dla siebie życzliwym. Nie należy samobiczować się za błędy i niekonsekwencje, a raczej wyciągać wnioski z tego, dlaczego tak, a nie inaczej się stało. Równie ważne, jak relacja z własnym ciałem jest weryfikacja reakcji innych na naszą utratę wagi. W erze kultu szczupłego ciała, ludzie z otyłością muszą mierzyć się z przykrym zjawiskiem bodyshamingu. Katarzyna Kucewicz również pochyliła się nad tym tematem, podkreślając, jak powinniśmy reagować na krzywdzące komentarze ze strony innych osób. Treść została zaplanowana z rozmysłem, każdy kolejny podrozdział jest rozszerzeniem wcześniejszych rozważań autorki. Książkę napisana lekkim językiem, całość czyta się bardzo przyjemnie. Pochwała należy się również na dla wydawcy, który zadbał o estetyczną szatę graficzną poradnika. Jedynym, do czego mogę się przyczepić w tej książce, jest fakt, że autorka skierowała ją głównie do kobiet.
Podsumowując Waga z głowy to bardzo mądrze napisany poradnik o tym, jak przebiega proces redukcji masy ciała od strony medycznej i mentalnej. Bez lukru, ale z życzliwością i sporą dozą empatii. Katarzyna Kucewicz ma świetne wyczucie tematu, sama przeszła przez ten proces, nie teoretyzuje, ale dzieli się swoimi spostrzeżeniami. Książkę polecam każdemu, kto myśli o zgubieniu kilku kilogramów i chce to zrobić zdrowo zarówno, dla ciała, jak i dla psychiki.
Z zasady niechętnie sięgam po poradniki. Wyjątki robię tylko dla książek, które zawierają mądry przekaz i są dobrze osadzone w naukowej wiedzy. Waga z głowy spełnia oba te kryteria, a Katarzyna Kucewicz ma ogromny dar pisania w prosty sposób o złożonych zagadnieniach. Tytuł sugeruje, że książka może mieć związek z odchudzaniem, ale w mojej ocenie przedstawia szersze tło...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-25
2024-04-20
2024-04-19
Powrót Antka do Pełni miał być początkiem czegoś nowego i dobrego. Nikt nie mógł przewidzieć, że najszczęśliwszy dzień w życiu nowo poślubionych małżonków, będzie również datą tak okropnej tragedii. Podczas przyjęcia weselnego na oczach wszystkich gości nagle umiera panna młoda. Mimo podjętej od razu akcji reanimacyjnej nie udało się uratować życia młodej kobiety. Śledczy podejrzewają, że ofiara została otruta. Do prowadzenia sprawy morderstwa oddelegowani zostają podkomisarz Monika Gniewosz i Tadeusz Sokół. Problem w tym, że zgromadzony materiał dowodowy jest mało pomocny w jednoznacznym wytypowaniu głównego podejrzanego. Z biegiem czasu okazuje się, że ofiara wcale nie była aż tak niewinna, jak pierwotnie wszystkim się wydawało. Poza skomplikowanym śledztwem Monika Gniewosz będzie musiała się zmierzyć z osobistą tragedią i walczyć również o bezpieczeństwo dla własnej rodziny…
Małgorzata Rogala kolejny raz udowodniła, że proste historie kryminalne zawsze są w cenie. Kolejny powrót do malowniczej Pełni tym razem miał nieco inny charakter. Młody mężczyzna postanowił rozpocząć nowy rozdział w życiu u boku ukochanej kobiety. Antoniemu Cendrowskiemu nie dane było długo zaznać szczęścia. Wraz z rozwojem wydarzeń wychodzą na jaw nowe informacje w związku ze śmiercią panny młodej. Czy nagle porzucona eks dziewczyna mogłaby chcieć zabić Judytę? Stara miłość podobno nie rdzewieje, problem pojawia się gdy byłych ukochanych jest więcej. Matka męża ofiary również nie jest tak niewinna, jakby mogło się zdawać. Zbrodnia przed północą to podróż wgłąb psychiki osób, które nie z własnej winy zostały skrzywdzone przez los. Kryminalna historia tym razem stanowi tylko dodatek do szerszego społeczno-obyczajowego tła, w którym poszczególni mieszkańcy Pełni grają główne skrzypce. Całość zbudowana została na prostym schemacie związanym z odkrywaniem długo skrywanych rodzinnych tajemnic. Jak dobrze wiadomo, gdy cudze grzechy ujrzą światło dzienne, ktoś może na tym skorzystać i podobnie jest tutaj. Całość ma lekką formę, audiobooka słuchałam z przyjemnością i z zaciekawieniem. Niektórzy mogą marudzić, że autorka postawiła na z pozoru oczywiste rozwiązania. W mojej ocenie lżejsza forma książki miała pomóc lepiej zrozumieć targające bohaterami trudne emocje. Tym razem Komisarz Gniewosz musi bazować na niuansach i zaufać własnemu instynktowi, co wychodzi jej to całkiem nieźle. Policjantka kolejny raz udowodniła, że jest silną, bezkompromisową kobietą, która nie boi się trudnych wyznań. Wątek związany ze spiskiem Sylwii Cieleckiej był trochę mało realistyczny, ale jestem w stanie zrozumieć, jaki był cel tego zabiegu. Miłość, zawiść i zemsta zostały pokazane w najczystszej formie, co moim razem należy docenić. Sporo trudnych emocji jak na jedną książkę, ale moim zdaniem autorka wyszła z tej historii obronną ręką, udowadniając, że dobro zawsze zwycięża. Finał poniekąd był do przewidzenia, ale mimo to pozytywnie mnie zaskoczył.
Zbrodnia przed północą to dobrze opowiedziana historia kryminalna z rozbudowanym tłem obyczajowym. Małgorzata Rogala kolejny raz uwrażliwia czytelników na ważne społeczne kwestie związane z przeżywaniem różnych strat. Trzeba dużej wrażliwości, żeby w tak prosty i piękny sposób opisać całą paletę trudnych emocji. Tym razem śledztwo było dodatkiem, z przyjemnością sięgnę po kolejny tom przygód mieszkańców Pełni.
Powrót Antka do Pełni miał być początkiem czegoś nowego i dobrego. Nikt nie mógł przewidzieć, że najszczęśliwszy dzień w życiu nowo poślubionych małżonków, będzie również datą tak okropnej tragedii. Podczas przyjęcia weselnego na oczach wszystkich gości nagle umiera panna młoda. Mimo podjętej od razu akcji reanimacyjnej nie udało się uratować życia młodej kobiety. Śledczy...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-14
Nagłe zniknięcie Artura Krynickiego wprowadza nerwową atmosferę wśród mieszkańców Runowa. Głównym podejrzanym w sprawie jest przedsiębiorca, u którego zaginiony mężczyzna zaciągnął dług, niestety nie przyznaje się do winy. Emocje jeszcze na dobre nie opadły, a lokalna społeczność musi zmierzyć się z brutalną zbrodnią. Z rzeki wyłowione zostają zwłoki kobiety, ciało było w stanie znacznego rozkładu. Lokalni funkcjonariusze podejrzewają, że ofiarą jest Lilia Malczewska, lokalna ekscentryczka, mocno skonfliktowana z mieszkańcami Runowa. Celem identyfikacji zwłok na miejsce przyjeżdża brat bliźniak Malczewskiej. Były policjant nie wierząc w wypadek czy samobójstwo, zamierza rozwiązać zagadkę śmierci swojej siostry. Nie podejrzewa jeszcze, że jego uczestnictwo w śledztwie, może bardzo być dla pewnych ludzi bardzo kłopotliwe…
Polana stanowi powiew świeżości w twórczości Marcela Mossa, który do tej pory kreował głównie bardzo mocne, elektryzujące fabuły. Tym razem było nieco spokojniej, dla mnie niestety za spokojnie. Całość kręci się wokół tajemnicy związanej z rodziną Sambora Malczewskiego. Eks policjant bierze czynny udział w śledztwie, które może przybliżyć mu okoliczności tragicznej śmierci rodziców i morderstwa siostry. Małomiasteczkowy klimat i aura niedopowiedzeń nie do końca mnie przekonały, nie obyło się bez zbędnych przerysowań. Miałam wrażenie, że to już gdzieś było. Całość niby nie była odtwórcza, ale fabuła poprowadzona została za bardzo asekuracyjnie. Z plusów należy wymienić kreacje poszczególnych bohaterów- mocne i wyraziste osobowości, stojące w opozycji do brutalnej zbrodni, z którą musi zmierzyć się Runowo. Przeraziła mnie przemoc opisana na kartach tego thrillera, było jej trochę za dużo jak na jedną książkę. Lubię kreatywność, ale w połączeniu z wielowątkowością i zbędną brawurą nawet najlepsze pomysły mogą nie wyjść tak, jak się pierwotnie zakładało . Śledztwo poprowadzone zostało spójnie i logicznie, miło było śledzić poczynania Sambora Malczewskiego. Puszka pandory otwarta po śmierci Lilii nie do końca mnie przekonała. Prawdą jest, że co za dużo, to niezdrowo i tak było tym razem. Jak na thriller w Polanie uświadczyłam za wiele elementów obyczajowych, zbędnych łez i rozterek. Irytowały mnie rozwlekłe, melodramatyczne osobiste dygresje bohaterów, które niepokojąco spowalniały akcje. Końcówka trochę przekombinowana, ale w ogólnym rozrachunku nawet nieźle podsumowała całość.
Każdy autor czasem popełni słabszą książkę, nie znaczy to, że Polana była złym thrillerem. Oczekiwałam mrożącej krew w żyłach opowieści, a otrzymałam poprawną historię, która daje czytelnikowi do myślenia. Marcel Moss chciał uwrażliwić czytelników na ważne społecznie tematy i według mnie tym razem nie do końca mu się to udało. Postać Sambora Malczewskiego zaintrygowała mnie na tyle, że z pewnością sięgnę po kolejny tom serii.
Nagłe zniknięcie Artura Krynickiego wprowadza nerwową atmosferę wśród mieszkańców Runowa. Głównym podejrzanym w sprawie jest przedsiębiorca, u którego zaginiony mężczyzna zaciągnął dług, niestety nie przyznaje się do winy. Emocje jeszcze na dobre nie opadły, a lokalna społeczność musi zmierzyć się z brutalną zbrodnią. Z rzeki wyłowione zostają zwłoki kobiety, ciało było w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-12
2024-04-11
O tym, jak istotną rolę odgrywają stawy skroniowo- żuchwowe w ludzkim organizmie dowiadujemy się zazwyczaj wtedy, gdy zaczynają niepoprawnie funkcjonować. Objawy dysfunkcji tej części ciała są na tyle niespecyficzne, że pacjent dopiero po intensywnym maratonie konsultacji u lekarzy różnych specjalizacji trafia do stomatologa i fizjoterapeuty. Dlaczego tak się dzieje? Czy ma to związek z brakiem specjalistycznej wiedzy lekarzy? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Terapia stawów żuchwowych nie sprowadza się tylko i wyłącznie do wdrożenia leczenia protetycznego, ogromną rolę odgrywa w niej odpowiednia, indywidualnie dobrana fizjoterapia stomatologiczna. Należy również określić przyczynę dolegliwości i odpowiednio modyfikować czynniki, które przyczyniają się do wystąpienia niepokojących objawów. Nie bez powodu staw skroniowo- żuchwowy nazywany jest jednym z najważniejszych stawów w ludzkim organizmie.
Po lekturze „Rehabilitacji stomatologicznej” z niecierpliwością czekałam na premierę nowej książki Karola Gorzechowskiego. „Fizjoterapia stomatologiczna” mile mnie zaskoczyła bogactwem wartościowych treści, uwzględniających różne dyscypliny naukowe. Pierwsze rozdziały poświęcone zostały szeroko pojętej anatomii ludzkiego organizmu z uwzględnieniem wzajemnego wpływu na siebie poszczególnych części ciała. Anatomiczne treści zostały przedstawione w sposób zrozumiały zarówno dla pacjenta, jak i specjalisty. Wszystkie załączone w książce zdjęcia oraz ilustracje są kolorowe, co jest sporym udogodnieniem dla czytelnika. Kolejna część „Fizjoterapii stomatologicznej” skupia się na objawach i mechanizmach ich powstania. Dalsze rozdziały poświęcone są stricte diagnozie, leczeniu stomatologicznemu i chirurgicznemu, żeby na końcu przejść do elementów związanych z szeroko pojętym procesem fizjoterapii stomatologicznej.
Według mnie największym atutem tej pozycji jest prosta forma i jasny przekaz. Nie uświadczycie tutaj trudnego w odbiorze naukowego języka, autor skomplikowane treści przedstawia w zrozumiały sposób. Między teorią a praktycznymi zaleceniami postawiono znak równości. Z perspektywy własnej praktyki neurologopedycznej doceniam fakt, że autor znalazł miejsce na opisanie istotnego wpływu prawidłowej pozycji spoczynkowej języka, właściwego toru oddechowego, czy wpływ parafunkcji na prawidłowe funkcjonowanie układu stomatognatycznego. W mojej ocenie na szczególną uwagę zasługuje rozdział poświęcony terapii pacjentów hipermobilnych, z własnego doświadczenia wiem, że jest to temat przez wielu specjalistów trywializowany, pomijany i nie do końca właściwie zrozumiany. Karol Gorzechowski uwzględnił w tej części dane dot. m.in. postępowania w przypadku zespołu Ehlersa- Danlosa.
Autor wielokrotnie podkreślał rolę współpracy w interdyscyplinarnym zespole specjalistów. Coś niby tak oczywistego, a niestety nie zawsze jest złotym standardem. Ucieszył mnie fakt, że w książce znalazło się miejsce dla przybliżenia kwestii związanych z chirurgią twarzowo- szczękową, dzięki czemu mogłam poszerzyć swoją wiedzę. Opisane zostały krok po kroku poszczególne typy operacji ortognatycznych przy określonych zaburzeniach układu stomatognatycznego oraz schemat działań fizjoterapeuty po tego typu interwencjach. Na końcu książki znajduje się obszerna bibliografia z podziałem na poszczególne rozdziały.
„Fizjoterapia stomatologiczna” jest pozycją, do której z pewnością będę często wracać ze względu na szereg istotnych informacji, które w innych pozycjach są pomijane. Autor podjął się trudnego wyzwania dokładnego przybliżenia procesu diagnozy i terapii pacjentów z TMD, które zakończyło się pełnym sukcesem. Książka świetnie przybliża mechanikę pracy stawów- skroniowo żuchwowych i wpływ, jaki ma ta część ciała na działanie całego organizmu dokładnie opisuje poszczególne. W sposób zrozumiały przybliżono mi typy dysfunkcji oraz schemat postępowania terapeutycznego. Spodobało mi się, że Karol Gorzechowski podkreśla wpływ w terapii zarówno psychiki na somatykę, jak i somatyki na psychikę i fakt, że nie należy posiłkować się uproszczeniami.
Zdecydowanie zgadzam się z autorem, że tylko kompleksowe podejście do terapii i współpraca interdyscyplinarna są w stanie zapewnić sukces postępowania. Na pierwszym miejscu jest pacjent i to jego komfort należy stawiać na pierwszym miejscu, co wielokrotnie w książce było podkreślane. Książkę polecam każdemu, kto chcę zgłębić tematy badania i terapii stawów skroniowo- żuchwowych.
O tym, jak istotną rolę odgrywają stawy skroniowo- żuchwowe w ludzkim organizmie dowiadujemy się zazwyczaj wtedy, gdy zaczynają niepoprawnie funkcjonować. Objawy dysfunkcji tej części ciała są na tyle niespecyficzne, że pacjent dopiero po intensywnym maratonie konsultacji u lekarzy różnych specjalizacji trafia do stomatologa i fizjoterapeuty. Dlaczego tak się dzieje? Czy ma...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-10
2024-04-06
2024-04-03
2024-03-28
2024-03-26
2024-03-25
2024-03-26
2024-03-23
2024-03-19
2024-03-14
Judith długo nie mogła uwierzyć, że reżyser kultowych filmów grozy- Morbus Delacroix- zgodził się na spotkanie z nią. Kobieta nie mogła również przewidzieć, jakie mrożące krew w żyłach niespodzianki czekają na nią w posiadłości jej ekscentrycznego idola…
Martin Servaz musi zmierzyć się z najbardziej skomplikowanym śledztwem w całej swojej karierze. W Tuluzie zostaje zamordowany pacjent tamtejszego szpitala psychiatrycznego. Stan Du Welz cierpiał na schizofrenię paranoidalną i co jakiś czas wracał na oddział celem podjęcia dalszego leczenia. Morderca działał z pełną premedytacją, celowo unieruchomił mężczyznę, przywiązując go do szpitalnego łóżka. Ciało denata zostało makabrycznie okaleczone, a sprawca nakreślił krwią ofiary znak spirali na materacu. Kolejne dowody w sprawie wskazują na powiązanie morderstwa speca od efektów specjalnych z pewnym zakazanym filmem. Martin Servaz będzie zmuszony odkryć, co wiąże Morbusa Delacroix z serią brutalnych zbrodni…
Początek książki nie do końca mnie nie przekonał ze względu na mnogość wprowadzonych postaci i wątków pobocznych. Czułam się trochę zniesmaczona i przytłoczona całą tą perwersyjną otoczką, która towarzyszyła pierwszej części Spirali Zła. Po serii wzlotów i upadków Martina Servaza , w końcu zrozumiałam zamysł Bernarda Miniera i dałam się wciągnąć w ten scenariusz. Autor przez pryzmat głównych bohaterów pokazał, czym może być istota zła, a jeden zły wybór może nakręcać kolejne. Motyw winy i kary został przedstawiony w zupełnie nowej, dostosowanej do współczesnych czasów odsłonie. Minier bardzo świadomie igra z emocjami czytelnika, do końca nie wiadomo, kto jest tym dobrym, a kto złym charakterem. Cała sprawa kręci się wokół pewnego brutalnego epizodu, jaki miał miejsce w trakcie kręcenia ostatniego filmu Morbusa Delacroixa, ta sprawa staje się prawdziwym tematem tabu. Zagadkowe wydarzenie stało się całkiem udanym motorem napędowym dla dalszych wydarzeń, których dynamika mile mnie zaskoczyła. Gdzieś od połowy książki dosłownie zaczęły sypać się iskry. Minier co jakiś czas nad wyraz świadomie przerywa panującą wśród postaci zmowę milczenia, uchylając rąbek tajemnicy. Całość utrzymana jest w atmosferze najprawdziwszej grozy, która towarzyszy filmom kręconym przez głównego podejrzanego w sprawie. Tożsamość mordercy do ostatnich stron była skrzętnie ukrywana, nie udało mi się odkryć tożsamości sprawcy spirali zbrodni. Wprowadzenie elementów horroru do tego thrillera trochę mnie przestraszyło, ale z perspektywy czasu miało głębszy sens i okazało się dobrym wyborem, który nadał fabule odpowiedniego kolorytu. Martin Servaz w tym śledztwie pokazał się z bardziej ludzkiej strony, miałam wrażenie, że z całych sił stara się utrzymać emocje na wodzy. Na samym końcu czułam się na przemian wstrząśnięta i zmieszana.
Spirala zła to zupełnie nowa odsłona dobrze znanego mi cyklu. Minier tym razem połączył to, co najlepsze w thrillerze z elementami literatury grozy. Książkę polecam czytelnikom o mocnych nerwach, którzy nie boją się wyzwań i docenią kunszt tego scenariusza. Po takim wbijającym w fotel finale z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Judith długo nie mogła uwierzyć, że reżyser kultowych filmów grozy- Morbus Delacroix- zgodził się na spotkanie z nią. Kobieta nie mogła również przewidzieć, jakie mrożące krew w żyłach niespodzianki czekają na nią w posiadłości jej ekscentrycznego idola…
Martin Servaz musi zmierzyć się z najbardziej skomplikowanym śledztwem w całej swojej karierze. W Tuluzie zostaje...
Stał kiedyś na czele wydziału wewnętrznego amerykańskiego wywiadu. W pewnym momencie postanowił na dobre zniknąć z rządowych radarów. Pozostawił po sobie tylko jedną pamiątkę – napisany pod fałszywym nazwiskiem podręcznik dla agentów, w którym podzielił się swoim zawodowym doświadczeniem. Tak się składa, że jego genialna książka posłużyła mordercy w zaplanowaniu zbrodni doskonałej. Były agent wywiadu, który w środowisku szpiegów funkcjonuje pod kryptonimem Pielgrzym, rusza w pościg za nieuchwytnym przestępcą. Czy coś łączy zabitą kobietę na Manhattanie, skazańca straconego na oczach tłumu w Arabii Saudyjskiej, pozbawionego gałek ocznych pracownika tajnego syryjskiego laboratorium? Komuś bardzo zależy na zemście, która odbije się krwawym echem na narodzie, którego decydenci mają krew niewinnych ludzi na rękach…
Fabuła skupia się wokół poczynań Scotta Murdocha kryptonim Pielgrzym (choć autor do końca pozostawia czytelnika w niepewności co do prawdziwych personaliów agenta), który odgrywa rolę narratora. Mężczyzna po odejściu ze służby żył sobie spokojnie z dala od oczu swoich byłych pracodawców. Morderca, korzystając z podręcznika Murdocha, stworzył zbrodnię doskonałą. Kto inny mógłby odkryć personalia mordercy, jak nie genialny agent? Za oceanem z dala od ciekawskich oczu działa wyrafinowany terrorysta zwany w półświatku Saracenem. Mężczyzna w konstruowaniu planu zemsty wykorzystuje doświadczenie wyniesione z armii i wiedzę, jaką posiadł w trakcie studiów medycznych. Pielgrzym w końcu trafił na równego sobie przeciwnika. Trop widzie na Bliski Wschód.
Czytelnik poza starciem opisanych wyżej panów będzie miał okazję zmierzyć się z szeregiem pobocznych wątków, które obnażają prawdziwe oblicze służb wywiadowczych. Wielowątkowość Pielgrzyma można poczytać zarówno, jako atut, jak i największą wadę tego thrillera. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a jak wszystkim dobrze wiadomo, co za dużo, to niezdrowo. Biorąc pod uwagę, że każdy wątek wnosił coś istotnego do całości, wielowątkowość uznałam za plus tej pozycji. Tytułowy Pielgrzym to trochę takie skrzyżowanie Carrie Mathison z Jasonem Bournem- facet wygadany, błyskotliwy, ma w sobie trochę szaleństwa, mogę tylko współczuć jego wrogom. Saracen, któremu przypadła rola tego złego, dla kontrastu jest małomówny, ale nie można odmówić mu przenikliwości i intelektu.
Terry Hayes niczym najlepszy wirtuoz gra na emocjach czytelnika, co rusz dorzucając do pieca nową elektryzującą historię, podkręcając tym samym już i tak wystarczająco wartkie tempo. W fabule nie brakuje również retrospekcji, przeszłość bohaterów przeplata się z teraźniejszymi wydarzeniami. Mniej uważny odbiorca może w pewnym momencie trochę pogubić się w skomplikowanej siatce wydarzeń i wzajemnych powiązań. Postawienie przez autora na pierwszoplanową narrację było dobrym wyborem, pozwoliło mi lepiej zrozumieć przeżycia bohaterów.
Akcję oceniam jako wartką, ale żeby nie było za szybko, Terry Hayes co jakiś czas świadomie spowalniał narzucone sobie tempo. Niby fanką literatury szpiegowskiej nie jestem, ale dałam bez reszty porwać się tej historii. Realizm przedstawionych wydarzeń trochę mnie przeraził, ale z czasem udało mi się z nim oswoić. Muszę przyznać, że trochę nie wierzyłam, że te wszystkie historie można połączyć w jedną całość. Autor wyszedł z tego wyzwania obronną ręką, całość jest spójna i dynamiczna.
Nie jest to książka dla miłośników jednotorowych śledztw, oni mogą poczuć się nieco przesyceni ilością kolejnych zdarzeń. Sama miałam kilka takich momentów, gdzie przytłoczona mnogością różnorodnych informacji musiałam na dłuższą chwilę przerwać lekturę. Pielgrzym to thriller stricte szpiegowski. Jak ktoś nie lubi historii ze służbami wywiadowczymi i brudną polityką w tle, to może nie docenić pracy autora. Druga sprawa to bohaterowie- jest ich całkiem sporo i były momenty, gdzie musiałam dobrze zastanowić się, kto jest kim. Doceniam postacie żeńskie, tutaj brawa dla autora, który wykreował nieszablonowe, mocne osobowości, które potrafią skutecznie namieszać.
Nie jestem jakąś wielką fanką literatury szpiegowskiej, ale zdecydowanie poczułam flow z autorem i doceniłam jego pomysły. Terry Hayes sporo ryzykował, stawiając na tak rozbudowaną historię, ale moim zdaniem ryzyko opłaciło mu się z nawiązką. Misterna intryga w połączeniu z talentem pisarskim autora stanowią idealny przepis na sukces tej książki. Pielgrzym od dawna znajdował się na mojej liście książek do przeczytania. Blokował mnie tylko jeden, ale jakże istotny fakt- pozycja ta liczy grubo ponad siedemset stron. Z perspektywy czasu mogę tylko żałować zwlekania tak długo z lekturą. Według mnie to całkiem niezły thriller, który wyróżnia się na tle gatunku. Polecam!
Stał kiedyś na czele wydziału wewnętrznego amerykańskiego wywiadu. W pewnym momencie postanowił na dobre zniknąć z rządowych radarów. Pozostawił po sobie tylko jedną pamiątkę – napisany pod fałszywym nazwiskiem podręcznik dla agentów, w którym podzielił się swoim zawodowym doświadczeniem. Tak się składa, że jego genialna książka posłużyła mordercy w zaplanowaniu zbrodni...
więcej Pokaż mimo to