Mariana Leky studiowała germanistykę i kulturoznawstwo empiryczne w Tybindze. Ukończyła także studium pisania kreatywnego i dziennikarstwa. Już jako studentka została laureatką konkursu literackiego Allegra dzięki swoim nietuzinkowym opowiadaniom. Jej debiutancki zbiór opowiadań „Liebesperlen” został wydany w 2001 roku. W 2004 roku ukazała się jej pierwsza powieść pt. „Erste Hilfe”, jednak dopiero jej druga powieść „Sen o okapi” (wyd. 2014) stała się prawdziwym bestsellerem.
Leky prowadzi warsztaty z kreatywnego pisania w więzieniu w Berlinie. Nie jest to przypadkowe zajęcie. Jej ojciec był psychologiem więziennym i zdarzało się, że przyprowadzał do domu osadzonych. Jednego z nich Leky nazwała swoim „babysitterem”.
„W więzieniu czuję się jak w domu – jakkolwiek dziwacznie to brzmi“ – powiedziała w jednym z wywiadów. „Czymś niezwykłym jest obserwować, jak człowiek zdobywa się na odwagę, żeby coś wreszcie zrobić. Niektórzy osadzeni po raz pierwszy w życiu biorą do ręki długopis i zapisują własne zdania. To też obala stereotypy“ – dodaje Mariana.
Z jednej strony ciężko było mi się wciągnąć w te bardzo krótkie opowieści o mieszkańcach pewnego bloku. Przedstawione historie były bardzo krótkie, tak jak już ktoś zauważył, trochę jak migawki w naszej pamięci, krótkie zapamiętane rozmowy, krótkie sytuacje. Brakowało mi kontekstu i dalszego ciągu.
Z drugiej strony zauważyłam, że w kilku miejscach uśmiecham się pod nosem, a ostatnie opowiadanie wywołało u mnie wzruszenie. Żałowałam, że już koniec tych sympatycznych opowiadań i bohaterów.
Styl autorki niezmiennie bardzo mi się podoba, faktycznie jest jakiś taki ciepły i sympatyczny. Pozwala mi się zrelaksować. Chciałabym poznać więcej jej opowieści, dłuższych niż te.
Coś w tej formie mnie uwierało, nie umiem powiedzieć co. Być może krótkie opowiastki to nie było to czego szukałam. Jednocześnie jestem zadowolona z poznanych bohaterów, nie żałuję czasu poświęconego na tę książkę.
A mnie się kompletnie nie podobało. Od początku nie było spójnej pomiędzy tą opowieścią a mną. Wszystkie te zachwyty nad lekkością, empatią i czułym humorem nie są moim udziałem.
Uważam, że nadmiar metafor nie tylko nie służy tej powieści, a nawet więcej - czyni ją naiwną. Silenie się (choć może to wcale nie silenie, a co gorsza, naturalna łatwość) na bon moty, brzmiące jak misyjne brednie obsesjonistki, która tak bardzo wierzy we własne ubrane w słowa myśli, że próbuje nimi ewangelizować.
Wiem, że są tacy amatorzy "Snu o okapi", którzy wypisują cytaty, mające być wsparciem w trudnych chwilach. I dobrze.
Jednak ja pozostaję w radykalnej opozycji, okopując się w sarkazmie, nie tylko wygodny, ale jakże też racjonalnym i konstruktywnym!
Temat był wdzięczny - mała społeczność, która rodzi zależności i zawiły system dyplomatycznych możebności i niemożliwości. Osią opowieści jest Selma i jej sny. Przyjęto, że jej sen o okapi zwiastuje śmierć, gdy więc wychodzi na jaw, że taki nastąpił, społeczność zatrzymuje się na chwilę w obawie, że ktoś straci życie.
W tym ponurym oczekiwaniu poznajemy nastroje i uczucia bohaterów, ich marzenia i plany, strachy i obawy. Galeria postaci jest bogata i mocno osobliwa. Zaś między słowami i między kartkami czytamy o miłości, dorastaniu, śmierci, życiu jako podróży i tym podobnym bezsprzecznościom.
Jedyny plus - okładka.