-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
Przegrałam zakład. W sumie to nic nowego, bo zazwyczaj nie mam szczęścia i przegrywam, ale to pierwszy raz kiedy cieszę się, że go przegrałam. Cieszę się z kilku powodów. Ale chwila coś tu nie gra. Zakład? Jaki zakład i co on ma wspólnego z książką ? Otóż już wyjaśniam. Wydawnictwo założyło się ze mną i z kilkoma innymi blogerami o to, że Idealna Magdy Stachuli nas zachwyci, a jeżeli tak się nie stanie w ramach rekompensaty wyślą nam tabliczkę czekolady. Po co ten zakład? Otóż Idealna nie jest światowym bestsellerem i nie otrzymała żadnej nagrody. Jest książką napisaną przez polską autorkę, a wiadomo, że po polską literaturę zdecydowanie rzadziej albo wcale sięgają czytelnicy. Bez zbędnego zastanawiania się przyjęłam zakład i naprawdę cieszę się, że go przegrałam, bo w ten sposób zyskałam możliwość przeczytania niesamowitej powieści i uniknęłam zbędnych kalorii.
Anita prawie nie wychodzi z domu. Podgląda ludzi przez kamery miejskiego monitoringu. To jej okno na świat, które pozwala kontrolować wszystko i wszystkich. I zapomnieć o sypiącym się małżeństwie oraz dziecku, które bardzo chciałaby mieć.
Pewnego dnia znajduje w szafie sukienkę, której nie kupiła. Później szminkę, która jej nie pasuje. Potem wydarza się coś jeszcze…
Ktoś wie o niej wszystko. I powoli realizuje swój plan.
Lubimyczytac.pl
Pierwsze, co przykuło moją uwagę to duży różowy napis z tyłu okładki: „ Dla fanów Dziewczyny z pociągu”. Nie czytałam powieści pani Hawkins, ale wiem, że jej książka była sprzedawana w milionach egzemplarzy. Odnoszę wrażenie, że, gdy coś się dobrze sprzedaje to jest to potem nadmiernie wykorzystywane nawet w książkach, które nie mają nic wspólnego z danym dziełem. Rozumiem, że nową książką trzeba zainteresować czytelników, ale to już robi się nudne, gdy prawie każdą nowość wydawniczą porównuje się do światowych bestsellerów. Oczywiście to nie jest wina autorki książki.Idealna to książka, która obroni się sama i nie potrzebne są jej porównania do światowych bestsellerów, które moim zdaniem jej nie pomogą, a tylko mogą trochę zaszkodzić.
Jednak muszę zgodzić się z innymi słowami, które pojawiły się z tyłu na okładce, a mianowicie „Thriller psychologiczny, którego nie będziesz mógł odłożyć”. Wiem, ze to pojawia się przy większości książek, ale jeżeli chodzi o Idealną to jest to prawdą, bo nie potrafiłam się oderwać od czytania.
Rzeczywistość jest silniejsza niż wspomnienia
Warto zainteresować się Idealną ze względu na narrację jaka w niej występuje. Spotkałam się już z powieściami, w których to dwóch bohaterów są narratorami. Jednak Magda Stachula wprowadziła aż czterech narratorów. Każdy opowiada o swoich uczuciach i o tym, co przeżył. Bardzo spodobał mi się ten zabieg, bo daje on możliwość zobaczenia pewnych wydarzeń z różnych perspektyw. Myślę, że można przypisać jeszcze jeden skutek tej narracji, a mianowicie budowanie napięcia. Co rozdział historię opowiada inny bohater, dlatego jeżeli coś ciekawego się działo w danym fragmencie to w kolejnym znajdziemy opowieść kolejnej postaci, czyli musimy czytać jeszcze dalej, aby poznać kontynuację wątku, który nas zaciekawił.
Teraz ja byłam częścią podglądanego świata, jedną z nich, nieznaną aktorką spektaklu na żywo.
Gdy czytałam Idealną miałam pewne podejrzenia dotyczące intrygi stworzonej przez panią Magdę, ale nie zorientowałam się o co chodziło. W Idealnej ciekawe jest to, że od samego początku wiemy kim jest osoba, która jest w centrum wszystkich wydarzeń, ale nie znamy jej motywów i powiązań z innymi bohaterami. Po skończeniu debiutu pani Magdy byłam naprawdę zaskoczona, a jednocześnie nie mogłam uwierzyć w to, że nie odgadłam powiązania z główną bohaterką, bo to było praktycznie podane czytelnikowi na tacy. Czytam sporo książek i w większości tego typu udało mi się rozwiązać zagadkę, więc na pewno nie wynika to z mojej nieuwagi(chociaż może troszkę), ale wydaje mi się, że właśnie taki zamiar miała autorka.
Zupełnie nie wiem, co mam sądzić o zakończeniu jednego wątku. W pewnym sensie czuję się rozczarowana, bo wydaje mi się, że autorka wybrała najprostszy sposób na jego zakończenie, ale z drugiej strony w ten sposób wszyscy bohaterowie mieli ze sobą jakieś powiązanie i może to właśnie było celem pani Magdy. Doceniam to, ale jednak chciałabym, aby akurat ten wątek był poprowadzony w nieco inny sposób.
Jeżeli chodzi o bohaterów to mam trochę mieszane uczucia. Anita swoim zachowaniem potrafi zirytować czytelnika. Jej zachowanie zdecydowanie można usprawiedliwić tym przez co przechodzi, ale czasami jednak trochę przesadzała. Mi osobiście aż tak bardzo na nerwy nie działała, ale wiem, ze są osoby, które podczas czytania mogą czasem tego nie znieść.
Magda Stachula w swoim debiucie porusza bardzo trudny temat jakim jest pragnienie dziecka, którego nie można mieć. Doskonale ukazała całą drogę jaką muszą przejść małżeństwa starające się kilka lat o dzieci i skutki, które temu procesowi towarzyszą.
Gdy przekracza się pewne granice, łamie normy, które dotychczas wskazywały nam drogę, otwiera się nowy rozdział w życiu, zeszyt z czystymi kartkami, który będzie zapisany nowymi historiami, ręką innego już człowieka.
Debiut Magdy Stachuli jest naprawdę udany i bardzo się cieszę, że mogłam tę książkę przeczytać przed premierą. Mimo tego, że czuję się trochę rozczarowana pewnym aspektem to książkę zdecydowanie polecam i nazwisko autorki trzeba zapamiętać.
Przegrałam zakład. W sumie to nic nowego, bo zazwyczaj nie mam szczęścia i przegrywam, ale to pierwszy raz kiedy cieszę się, że go przegrałam. Cieszę się z kilku powodów. Ale chwila coś tu nie gra. Zakład? Jaki zakład i co on ma wspólnego z książką ? Otóż już wyjaśniam. Wydawnictwo założyło się ze mną i z kilkoma innymi blogerami o to, że Idealna Magdy Stachuli nas...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czy prestiżowa praca, drogie ubrania i pierścionek zaręczynowy na palcu mogą sprawić, że prześladujące wspomnienia zostaną wymazane? Głowna bohaterka debiutu literackiego Jessicy Knoll już prawie osiągnęła swój cel. Jednak pewnego dnia dostaje propozycje opowiedzenia swojej historii w filmie. Czy Ani wyjawi przed światem swoją mroczną tajemnice? Czy małżeństwo z mężczyzną mającym arystokratyczne nazwisko sprawi, że będzie najszczęśliwsza dziewczyną na świecie?
Teraz wiara oznacza dla mnie coś innego. Teraz oznacza dla mnie to, że ktoś dostrzega w nas coś, czego sami w sobie nie dostrzegamy, i nie poddaje się, dopóki tego nie zobaczymy. Chcę tego. Potrzebuję tego.
„Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie” to najlepiej sprzedający się debiut w 2015 roku w Stanach Zjednoczonych. Czym ta książka aż tak ich urzekła?
W szkole średniej Ani FaNelli zetknęła się z okrucieństwem, do jakiego są zdolne tylko nastolatki. W dorosłym życiu robi wszystko, by wymyślić siebie na nowo. Z impetem realizuje skrupulatnie przemyślany plan: prestiżowa praca, designerskie ubrania i przystojny narzeczony z arystokratycznym nazwiskiem. Ani jest już bardzo blisko celu. Wtedy pojawia się propozycja udziału w filmie dokumentalnym o tym, co wydarzyło się w szkole 14 lat temu. Jest jednak coś, o czym wie tylko Ani. Niebezpieczny sekret, który może wiele zmienić. Czy najszczęśliwsza dziewczyna na świecie odkryje przed światem mroczną tajemnicę.
Lubimyczytać.
Ona była taka naiwna i nieprzygotowana na to, co miało się wydarzyć, i to nie było tylko smutne. To było niebezpieczne.
Przez pierwsze 100 stron ciężko mi było wciągnąć się w tę historię. Odkładałam książkę, bo po prostu nie chciało mi się jej czytać. Jednak po tym złym początku z każdą stroną było co raz lepiej i tak zostało już do końca.
"Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie" nie posiada bohaterów, z którymi można się utożsamić. Główna bohaterka wywołuje w czytelniku przeróżne emocje począwszy od irytacji a skończywszy na współczuciu. Ani Fanelli może doprowadzić czytelnika do momentu, w którym będzie chciał rzucić książką o ścianę, bo za to co ją spotkało w dużej mierze odpowiedzialna jest ona sama. Jednak za chwile złość i irytacja mijają i można zrozumieć postępowanie bohaterki. Z Ani nie można się utożsamić, chyba, że ktoś przeżył to samo, co ona, ale to nie zmienia faktu, że to świetnie wykreowana postać.
(...)Wydaje ci się, że jesteś szczęśliwa? Wydaje ci się, że masz być z czego dumna?(…) A pamiętasz o tym? To zawsze ustawia mnie do pionu. Przypomina mi o tym, jakim jestem zerem.
Jessica Knoll porusza w swoim debiucie zachowania nastolatków, zażywanie narkotyków i picie alkoholu przez nieletnich. To historia o zmaganiu się z demonami przeszłości. Książka pokazuje do jak wielkiego okrucieństwa zdolni są nastolatkowie. Najwięcej w swojej powieści poświęca motywie gwałtu. Można domyślić się od samego początku, że to właśnie stanowi mroczny sekret głównej bohaterki, ale jeżeli myślcie, że już wiecie wszystko to grubo się mylicie, bo Jessica Knoll zaskakuje w momencie, w którym czytelnik kompletnie się tego nie spodziewa. Nic więcej Wam nie zdradzę, bo nie chcę odbierać Wam całej przyjemności z odkrywania tej historii.
Dan obdarował mnie tym podnoszącym na duchu uśmiechem, który ludzie wysyłają do ciebie, kiedy nie chcesz usłyszeć prawdy i musisz być odważna.
Jessica Knoll pokazała, że pogodzenie się ze swoją przeszłością wcale nie oznacza, że to przestanie boleć i że kompletnie o tym zapomnimy. Nasza przeszłość zawsze z nami pozostanie, ale człowiek może nauczyć się z nią żyć. Czy tak też było z Ani? Czy najszczęśliwsza dziewczyna pogodziła się ze wspomnieniami, które nie pozwalały jej zasnąć?
W końcu przyjęłam po prostu, że nikt nigdy nie mówił prawdy i wtedy sama zaczęłam kłamać.
W 2017 roku pojawi się ekranizacja "Najszczęśliwszej dziewczyny na świecie" stworzona przez twórców „Zaginionej dziewczyny”. Czuję, że to będzie coś równie genialnego jak książka i nie mogę się doczekać.
W Milwaukee Journal-Sentinel o debiucie Jessicy Knoll napisali:„Jeszcze będziecie namawiać wszystkich swoich przyjaciół, żeby koniecznie sięgnęli po tę książkę(...)”. Cóż mieli rację i mam nadzieję, że sięgniecie po „Najszczęśliwszą dziewczynę na świecie”, bo tej decyzji nie da się żałować.
Czy prestiżowa praca, drogie ubrania i pierścionek zaręczynowy na palcu mogą sprawić, że prześladujące wspomnienia zostaną wymazane? Głowna bohaterka debiutu literackiego Jessicy Knoll już prawie osiągnęła swój cel. Jednak pewnego dnia dostaje propozycje opowiedzenia swojej historii w filmie. Czy Ani wyjawi przed światem swoją mroczną tajemnice? Czy małżeństwo z mężczyzną...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Blisko chmur" to kontynuacja losów Kaśki Laski, którą mogłam poznać w "Szkole Latania". "Szkoła latania" była bardzo pozytywną powieścią i przekazująca ogromną motywację do zmienienia czegoś w swoim życiu. Znałam bohaterkę jako zagubioną dziewczynę, która robi pierwsze kroki do lepszego życia. A jak jest Kasia w "Blisko chmur"? I czy ta powieść chwyciła mnie za serce tak bardzo jak pierwsza? O tym już za chwilę.
Kiedy widzisz samo słońce i nie rozglądasz się dokoła, możesz nie zauważyć chmury deszczowej, a ona przecież wcześniej czy później się zjawi. Ale po deszczu jest tęcza, a potem znowu słońce…
Po rozstaniu z Maksem Kaśka próbuje poukładać wszystko od nowa, choć zdaje sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Uczucie, które sprawiło, że rozkwitła, stała się pewniejsza siebie i po prostu szczęśliwsza, nabrało innych barw. Przyjaciółka, rodzina i grupa wsparcia pomagają jej przejść przez najtrudniejsze momenty, a Kaśka dzięki nim zaczyna budować nową przyszłość i pokonuje trudności, które pojawiają się na jej drodze. Czy uda jej się kontynuować odchudzanie i utrzymać nowy, lżejszy styl życia?
Lubimyczytac.pl
W "Szkole latania" Kasia stawiała pierwsze kroki w nauce latania. W drugiej części bohaterka nadal się uczy, ale po drodze napotyka pewne przeszkody. Musi lecieć podczas deszczu, aby dotrzeć do chmur. Czy jej się to uda? Czy Kasia dosięgnie chmur?
Dzięki niemu przekonałam się, że mogę więcej, że mogę przekraczać granice, które jeszcze niedawno były poza moim zasięgiem.
"Blisko chmur" ma trochę inny klimat niż "Szkoła latania". W drugiej części poznajemy Kasię z innej strony, a to dlatego, że w jej życiu pojawiło się trochę zawirowań. Bohaterka stanęła przed ciężkim wyborem i bez względu na to jaką podjęłaby decyzję zawsze ktoś by ucierpiał. Bo jak można wybrać między swoim szczęściem, a kogoś? A Kasia stanęła właśnie przed takim problemem.
Sufit pomimo pęknięć i rys nadal był mocną podporą mojego pokoju, dając mi bezpieczeństwo. Ale gdy tylko przyjedzie czas remontu, rysy i pęknięcia znikną, sufit znowu będzie niemal gładki, prawie idealny. Tak samo było ze mną. Miałam w sobie wiele rys i pęknięć, niektóre z nich bolały jak cholera. Z czasem jednak to wszystko się zabliźni i będzie niemal idealnie. Niemal, bo w pamięci na zawsze pozostaną: ból i cierpienie i wspomnienia szczęścia oraz niesowitych emocji.
Niesamowicie było obserwować jak z szarej myszki Kasia staje się silną kobietą. Bohaterką, która potrafi podjąć słuszne decyzje mimo tego, że te decyzje mogą kosztować ją wiele bólu. Obserwując bohaterkę przez te dwie części czytelnik dostrzega w niej ogromną zmianę. Nie tylko zmianę fizyczną, ale także dojrzałość psychiczną.
Chcę wierzyć w to, że jeżeli nauczę się wyciągać wnioski z porażek, to osiągnę sukces, nie taki, który dotyczy sławy czy fortuny, tylko sukces przejawiający się w mojej wewnętrznej spójności. Chcę być szczęśliwa ze sobą …
Pani Sylwia w swoich powieściach porusza problemy, które przeżywają współcześni nastolatkowie i właśnie dlatego ta książka tak bardzo trafia do serc czytelników. Autorka pisze o walce ze swoją wagą, o problemach rodzinnych, o chorobie bliskich osób. Bohaterowie stają przed wieloma wyborami pomiędzy miłością, a szczęściem drugiej osoby, ale także przed wyborem kierunku studiów. Nigdy nie sądziłam, że będę mogła aż tak utożsamić się z jakąś bohaterką, ale Pani Sylwia dała mi taką możliwość, stwarzając postać Kasi.
Książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, a to wszystko za sprawą lekkiego stylu autorki. Pani Sylwia potrafi pisać o wielu problemach wplatając w to humor i emocje.
(…) jak się kogoś prawdziwie kocha, to ten ktoś staje się częścią ciebie, a nie możesz przecież wyrwać kawałka siebie i żyć dalej….
Jest jeszcze tak wiele rzeczy, które mogłabym napisać wam o tej książce, ale muszę się powstrzymać i dać Wam szansę przeżycia własnej przygody podczas czytania. Jeżeli szukacie lekkiej i przyjemnej książki, w której bohaterowie nie są idealni tylko są osobami, które moglibyście spotkać codziennie wokół was to serdecznie polecam wam powieści Sylwii Trojanowskiej. To książki dające ogromną motywację do zmian, ale to także historie o wielu dylematach życiowych. Serdecznie polecam.
"Blisko chmur" to kontynuacja losów Kaśki Laski, którą mogłam poznać w "Szkole Latania". "Szkoła latania" była bardzo pozytywną powieścią i przekazująca ogromną motywację do zmienienia czegoś w swoim życiu. Znałam bohaterkę jako zagubioną dziewczynę, która robi pierwsze kroki do lepszego życia. A jak jest Kasia w "Blisko chmur"? I czy ta powieść chwyciła mnie za serce tak...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-03-24
Z twórczością Donny Tartt chciałam zapoznać się od bardzo dawna, ponieważ głównie każdy zachwyca się „Szczygłem”, który wyszedł spod jej pióra. Chciałam dowiedzieć się, co takiego wyjątkowego jest w stylu autorki i w końcu mogłam to zrobić. Przed „Małym przyjacielem” miałam ogromne oczekiwania. Byłam pewna, że to będzie coś tak dobrego, że trafi, do mojej top5 2016 roku. Jednak, czy nie miałam zbyt dużych oczekiwań?
Alexandria w stanie Missisipi, Dzień Matki. Mały Robin Dufresnes zostaje powieszony na drzewie w ogródku rodziców. Dwanaście lat później zagadka jego śmierci pozostaje nierozwiązana. Harriet, która była niemowlęciem w momencie śmierci brata, postanawia znaleźć i ukarać mordercę i scalić rodzinę, która rozpadła się po tej tragedii.
Uzbrojona w wiedzę zaczerpniętą z książek przygodowych, Harriet, w towarzystwie najlepszego przyjaciela, szuka zemsty w śmiertelnie niebezpiecznym półświatku amerykańskiego Południa.
Mały przyjaciel, druga powieść w dorobku Donny Tartt, była nominowana między innymi do Orange Prize. To amerykańska powieść gotycka, a zarazem epicka opowieść o zemście, utracie niewinności i sprawiedliwości, którą pragnie się wymierzyć samemu.
Lubimyczytać.pl
Zacznę od tego, że przez 300 pierwszych stron kompletnie się wynudziłam. Jest to połowa książki. Jak dla mnie połowa z tej pierwszej części była kompletnie zbędna i najchętniej bym ją usunęła. Ta cześć nic nie wnosiłam do fabuły. Jednak gdy przebrnęłam przez te kilkaset stron to było coraz lepiej.
Czytając opis czytelnik może spodziewać się czegoś w rodzaju kryminału. I ten opis wprowadza w błąd, ponieważ jest to opowieść społeczno-obyczajowa i nie znajdziemy tu nic z typowego śledztwa, które znajduje się w kryminale.
To była największa obsesja Harriet, z której brały początek wszystkie inne. Najbardziej na świecie - bardziej niż Utrapienia, bardziej niż czegokolwiek - pragnęła odzyskać brata. W drugiej kolejności pragnęła dowiedzieć się, kto go zabił
Cała historia opowiadana jest przez dwunastoletnią Harriet. Niektórym może wydawać się to złym zabiegiem, ale moim zdaniem to była najlepsza opcja, bo Harriet jest jeszcze dzieckiem, a dzieci dostrzegają czasem pewne rzeczy, których dorośli nie widzą. Dzieci czują inaczej i nie chcą ukrywać prawdy. Są małymi detektywami i taka właśnie była Harriet.
Najbardziej na świecie pragnęła prześliznąć się ze znanego świata w chłodną, błękitną przejrzystość fotografii, gdzie jej brat żył, piękny dom jeszcze stał, a wszyscy byli zawsze szczęśliwi.
Niesamowicie było obserwować determinację młodej Harriet. Patrzeć jak się zmienia. Może nie zaszła w niej drastyczna zmiana, ale po drodze spotkało ją wiele cierpienia i w głębi serca dorosła. Jednak zanim to zrobiła musiała popełnić kilka błędów.
„Mały przyjaciel” to historia kobiet. Owszem mamy tu kilku bohaterów męskich, ale to historia zdominowana przez kobiety z rodziny Dufresnes. Donna Tartt stworzyła wachlarz bohaterek. Każda była inna i na swój sposób wyjątkowa. Autorka stworzyła opowieść o kobietach, które muszą radzić sobie z przeszłością. Miejscami robią to lepiej, a miejscami gorzej i każda czyni to na swój własny sposób.
Donna Tartt opowiada o bólu po stracie członka rodziny, o stracie osoby, którą się kochało. Przedstawia sytuację kiedy to dzieci pozostawione są same sobie i tak naprawdę wychowują się bez żadnego wzoru i autorytetu.
Czasami kiedy były tylko we dwie, Allison miała wrażenie, że Charlotte wolałaby mieć obok siebie Robina. Jej matka nie mogła nic na to poradzić. Próbowała to ukryć, ale dziewczynka czuła, że Charlotte patrząc na nią, myśli o synu, którego nie było.
Autorka doskonale przedstawiła podział amerykańskiego południa na biedne i bogate dzielnice. Opisuje biedne społeczeństwo, które uważa,że może robić co tylko im się podoba. „Mały przyjaciel” to doskonały kontrast pomiędzy biedną, a bogatą częścią amerykańskiego południa.
Tak naprawdę każdy w tej książce może dostrzec coś innego i to jest największą zaletą „Małego przyjaciela”. Kto może powiedzieć, że to książka o cierpieniu po stracie, ktoś inny, że przedstawia historię małej dziewczynki pragnącej wyjaśnić coś, co nie zostało wyjaśnione, a jeszcze inni, że to książka o silnych kobietach.
Gdybym miała powiedzieć w jednym zdaniu, o czym jest „Mały przyjaciel” powiedziałbym, że to historia, o tym jak tragedia kompletnie zmienia życie drugiego człowieka .
Ja miałam zupełnie inne oczekiwania do tej książki. Liczyłam, że to rozwinie się trochę w kierunku śledztwa nad śmiercią Robina, a o tym praktycznie w fabule nic nie było. Jeżeli lubicie takie typowo społeczno- obyczajowe powieści, gdzie będziecie mogli analizować zachowania bohaterów to myślę, że to może być coś dla Was.
Czy jestem całkowicie zawiedziona Małym przyjacielem? Nie. Owszem spodziewałam się zupełnie innej historii przez, co czułam niedosyt podczas czytania, ale mimo tego mogłam poznać historię kobiet, które różnie radzą sobie z rodzinną tragedią. Mogłam analizować ich zachowania, a miejscami nawet oceniać. Mimo wszystko nie żałuję, że przeczytałam "Małego przyjaciela".
Z twórczością Donny Tartt chciałam zapoznać się od bardzo dawna, ponieważ głównie każdy zachwyca się „Szczygłem”, który wyszedł spod jej pióra. Chciałam dowiedzieć się, co takiego wyjątkowego jest w stylu autorki i w końcu mogłam to zrobić. Przed „Małym przyjacielem” miałam ogromne oczekiwania. Byłam pewna, że to będzie coś tak dobrego, że trafi, do mojej top5 2016 roku....
więcej mniej Pokaż mimo to
Gdy po raz pierwszy przeczytałam opis kolejnej już powieści Doroty Gąsiorowskiej, której z twórczością nie miałam okazji się jeszcze zapoznać, poczułam, że „Primabalerina” jest dla mnie. Uwielbiam takie życiowe klimatyczne historie, a ta książka właśnie wydawała mi się taka być. Dlatego nie zastanawiałam się długo, gdy otrzymałam propozycję przeczytania książki. Co sądzę o tej powieści? Okazała się strzałem w dziesiątkę, czy wręcz przeciwnie?
Każdy nowy dzień daje szansę na zmiany.
Kiedy Nina stanęła przed bramą starej lwowskiej kamienicy, nie przypuszczała, że kryje się za nią tajemnica. Historia słynnej primabaleriny prowadzi ją śladem rodzinnych sekretów, a kresowy Lwów staje się coraz bliższy sercu. Okazuje się, że Nina może tu odnaleźć klucze do własnej przeszłości.
Ale przyszłość też nigdy nie jest taka, jak się spodziewamy.
Kiedy Nina przypadkowo spotkała Michaiła, oboje poczuli, że łączy ich coś szczególnego. Czy w powodzi emocji rozpozna to jedno jedyne prawdziwe uczucie? Czy zdoła zawalczyć o szczęście, które czasem bywa kruche jak porcelanowa figurka baletnicy?
Uważam, że opis na okładce zdradza troszeczkę za dużo. Podczas czytania miałam pewny zamysł dotyczący wątku miłosnego, ale potem przypomniało mi się, że w opisie było podane kto stanie się miłością głównej bohaterki. Więc sadze, że ten mały szczególik można by było pominąć w opisie, aby czytelnik mógł snuć swoje teorie jak potoczą się losy Niny.
Książka ma niesamowity klimat. Autorka ukazuje czytelnikowi piękny Lwów i jego zakątki, co sprawia, że książka staje się jeszcze bardziej klimatyczna.
Bohaterowie zostali całkiem przyzwoicie wykreowani. W powieści pojawiają się postacie, które mogłyby żyć naprawdę obok nas. Pani Dorota stworzyła bohaterów, którzy przeżyli bardzo wiele, a mimo wszystko próbują żyć dalej.
Nina była postacią, którą przez swoją przeszłość całkowicie zamknęła się w sobie. Niesamowicie było obserwować jak z czasem bohaterka otwiera się na świat i rozpoczyna życie od nowa. Jak po raz pierwszy poznaje smak miłości i jak wychodzi ze swojego kokonu. Jednak miejscami jej strach przed światem potrafił irytować. Odnosiłam wrażenie, że bohaterka nie ma pojęcia czego chce od życia i aby podejmować decyzje musi pytać się o zdanie kilku osób. Przy ocenie bohaterki biorę pod uwagę jej przeszłość, ale i tak uważam, że postać została troszkę przerysowana.
Przeszłość, teraźniejszość… są tak niejasne, nietrwałe. Cały pobyt na Ukrainie jawił się jako wielka, błyszcząca bańka, która pękła i rozpryskuje się na kilkadziesiąt maleńkich kropelek, a każda z nich jest jak jednak z łez.
Postacią, która skradła moje serce był Igor. Mieć takiego przyjaciela to naprawdę skarb. Był ogromnym optymistą i postacią, która zaraża śmiechem. Igor to taki promyczek tej powieści. Był ogromnym wsparciem dla Niny i to on zapoczątkował przemianę dziewczyny. A poza tym to bohater, który kocha czytać książki, więc sądzę, że znalazłabym z nim wiele wspólnych tematów.
Bardzo spodobał mi się wątek dwóch primabalerin. Ich historia, którą czytelnik odkrywa powoli naprawdę została ciekawie poprowadzona. Skazane na rozłąkę, porzucające swoje kariery dla rodziny i życie w cierpieniu . Jednak, gdy skończyłam czytać powieść to tego wszystkiego było po prostu za dużo. Całe zakończenie było całkowicie nieprawdopodobne w prawdziwym życiu, a o to właśnie chodzi w powieściach obyczajowych, że mają przypominać prawdziwe życie.
Fikcja czasem miesza nam w głowach. To przez nią nie potrafimy patrzeć obiektywnie na to, co nas otacza, i wiele przez to tracimy.
Autorka pokazuje jak człowiek potrafi rozkwitnąć i rozpocząć życie na nowo pomimo trudnej przeszłości i, że czasem warto podjąć ryzyko. Opisuje również problem, który staje się coraz bardziej poważny mianowicie nieakceptowanie homoseksualistów. Pokazała,że homoseksualiści tą takimi samymi ludźmi jak wszyscy i tak samo wartościowi. Bardzo cenię, że autorka postanowiła umieścić ten wątek w swojej powieści.
To my sami tworzymy nasze wątpliwości. Gdyby nie one, o wiele łatwiej byłoby nam podejmować wszelkie decyzje.
Primabalerina to powieść typowo skierowana dla kobiet. Mimo kilku wad naprawdę polecam przeczytać tę książkę, bo może Was ona zauroczy. Ja troszkę się zawiodłam, ale to nie znaczy, że żałuję czasu, który na nią poświęciłam.
Gdy po raz pierwszy przeczytałam opis kolejnej już powieści Doroty Gąsiorowskiej, której z twórczością nie miałam okazji się jeszcze zapoznać, poczułam, że „Primabalerina” jest dla mnie. Uwielbiam takie życiowe klimatyczne historie, a ta książka właśnie wydawała mi się taka być. Dlatego nie zastanawiałam się długo, gdy otrzymałam propozycję przeczytania książki. Co sądzę o...
więcej mniej Pokaż mimo to
Żniwiarz to książka, nad którą zachwyca się każdy, przez co trochę nie chciałam po nią sięgać. Ostatecznie przekonało mnie porównanie do Supernatural, które kocham całym sercem i liczyłam na coś w stylu historii Winchesterów. Czy dostałam coś takiego?
Ja niestety nie zachwycam się Żniwiarzem tak jak pozostali. To jest naprawdę fajna historia i na tyle ciekawa, że sięgnę po jej kontynuacje, ale jakoś nie mam ochoty skakać z ekscytacji. Może to z powodu tego porównania do Supernatural, które moim zdaniem nie jest trafne. Owszem te dwa teksty kultury nawiązują do mitologii, ale to dla mnie za mało. Supernatural to bardzo ważny dla mnie serial i nawet jeżeli będzie miał 20 sezonów (co jest prawdopodobne XD) ja zostanę z nim do końca. Ma bohaterów, z którymi można poczuć więź, humor, a także klimat. W Żniwiarzu czegoś mi zabrakło. Nie potrafię wytłumaczyć wam czego, ale nie podoba mi się jednak to porównanie do tego serialu.
Mimo tego, że Żniwiarz nie ma takiego mrocznego klimatu jak jeden z moich ulubionych seriali, to muszę przyznać, że Paulina Hendel w konstruowaniu świata spisała się bardzo dobrze. Książka bazuje na mitologii słowiańskiej, więc autorka nie musiała wymyślać wszystkiego od podstaw, ale i tak uważam, że opisanie upiorów i innych istot jest trudnym zadaniem. Paulina Hendel wszystkie istoty opisała w bardzo realistyczny sposób i mogłabym uwierzyć, że żyją one w prawdziwym świecie i że wyglądają tak jak w Żniwiarzu.
Dużym plusem są bohaterowie. Feliks i Mateusz są moimi ulubionymi, ale chyba Feliks najbardziej i tych, którzy czytali książkę nie powinno to dziwić, bo ten bohater rozpiernicza system. Jedynie Magdy nie potrafiłam polubić w 100%. To, co mi się najbardziej podoba to to, że postacie przez cały czas nie są takie same i ewoluują. Niektóre mniej inne bardziej, ale praktycznie u wszystkich głównych postaciach następuje jakaś zmiana.
Wydaje mi się, że coraz trudniej jest mnie zaskoczyć w książkach czy też serialach. Coraz więcej zaczynam wymagać, bo już zaczynam mieć dosyć takich samych książek, opartych na tych samych motywach z takimi samymi bohaterami. Żniwiarz troszeczkę wyłamuje się z tego schematu, ale i tak zakończenie nie było dla mnie zaskoczeniem. To było dla mnie oczywiste, że tak się stanie, ale akurat w tym przypadku nie będę narzekać, bo mimo tego, że było przewidywalne to autorka otworzyła sobie drzwi do ciekawego dalszego ciągu.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o okładce. Czwarta strona jest mistrzem w ich tworzeniu. Biję pokłony.
Żniwiarz to opowieść uniwersalna. Spodoba się zarówno płci męskiej, jak i żeńskiej. Owszem mamy tutaj wątek miłosny, czego panowie może nie za bardzo lubią, ale uważam, że przebrnięcie przez niego nie będzie aż tak bardzo bolało.
Ja Żniwiarzem nie jestem zachwycona tak jak inni, ale mimo tego jest to naprawdę bardzo dobrze skonstruowana historia z fajnymi bohaterami. Niedługo zabieram się za kontynuację, więc możecie wyczekiwać mojej opinii. Kto wie, może dalszym ciągiem będę się ekscytować tak jak kolejnymi odcinakami Supernatural?
Żniwiarz to książka, nad którą zachwyca się każdy, przez co trochę nie chciałam po nią sięgać. Ostatecznie przekonało mnie porównanie do Supernatural, które kocham całym sercem i liczyłam na coś w stylu historii Winchesterów. Czy dostałam coś takiego?
więcej Pokaż mimo toJa niestety nie zachwycam się Żniwiarzem tak jak pozostali. To jest naprawdę fajna historia i na tyle ciekawa, że sięgnę...