Tęcza grawitacji

Okładka książki Tęcza grawitacji Thomas Pynchon
Okładka książki Tęcza grawitacji
Thomas Pynchon Wydawnictwo: Mag literatura piękna
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Gravity's Rainbow
Wydawnictwo:
Mag
Data wydania:
2021-12-31
Data 1. wyd. pol.:
2021-12-31
Język:
polski
Tłumacz:
Robert Sudół
Tagi:
literatura amerykańska
Inne
Średnia ocen

0,0 0,0 / 10
Ta książka nie została jeszcze oceniona NIE MA JESZCZE DYSKUSJI

Bądź pierwszy - oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
0,0 / 10
0 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2
2

Na półkach:

Nie ma co owijać w bawełnę...to nie jest łatwa książka. Jednak, kiedy już ją przeczytasz, wiesz, że było warto. Ta książka to jazda bez trzymanki na niezłym odlocie: tajne eksperymenty, tajemnice stref powojennych, realizm magiczny, czarownice, sowieccy super agenci- prawie cyborgi, czarnoskóre komando ss, przewalające się przez powojenne strefy na motorach, traktujące bombę V jak szamański totem, tajna jednostka do spraw paranormalnych w brytyjskiej armii i zagubiony w tym wszystkim pełen paranoi William Slothrop, amerykanin w powojennej Europie. Zaskakuje też język powieści z jednej strony bardzo stechnicyzowany, z drugiej niezwykle poetycki, masa stylizacji inspiracji ( scena z nurkowaniem w toalecie znana z pewnego filmu o narkomanach, pierwotnie odbyła się w tej książce). Innymi słowy ta książka to walnięcie obuchem w głowę, po którym to ma się niezłe wizje. Autor pisze bardzo gęsto i mądrze wbrew temu co można sadzić, dlatego radzę dawkować książkę w niewielkich ilościach na raz i rozłożyć czytanie na dłuższy czas. Zapewniam, że się opłaci, jeśli ktoś lubi naprawdę niezła jazdę z naprawdę dobrą literaturą.

Nie ma co owijać w bawełnę...to nie jest łatwa książka. Jednak, kiedy już ją przeczytasz, wiesz, że było warto. Ta książka to jazda bez trzymanki na niezłym odlocie: tajne eksperymenty, tajemnice stref powojennych, realizm magiczny, czarownice, sowieccy super agenci- prawie cyborgi, czarnoskóre komando ss, przewalające się przez powojenne strefy na motorach, traktujące...

więcej Pokaż mimo to

avatar
732
731

Na półkach:

Kocham książki, a kanon amerykańskiej literatury znam zapewne o wiele lepiej niż mieszkańcy USA. Gdy wypożyczyłem tę książkę nawet minimalnie nie przypuszczałem jakiego raka dopadłem i co mnie czeka. Ta powieść obrzydzi czytanie najbardziej wytrwałym pasjonatom. Lektura była największą torturą mojego życia. Pamiętam jak czytałem "Sklepy cynamonowe", nie mogłem znieść tego bełkotu, myślałem, że nic gorszego do czytania nie wpadnie mi w rękę. Myliłem się. Od samego początku do końca to dopiero był jeden wielki BEŁKOT. Jakieś dziwne ,pokręcone, obrzydliwe wątki, jakaś obsesja autora na puncie zboczeń, penisów, co za masakra. A najbardziej zapamiętaną sceną z tej przeraźliwie rozwleczonej książki było jedzenie gówna. I ktoś to nazwał klasyką? Ktoś był zachwycony podczas czytania? Jako zadeklarowany pacyfista mam ochotę tłuc tą książką po łbie autora. Rzucić nią o ścianę. Spalić to w piecu. Absolutnie najgorsze, paskudne, ohydne, doprowadzające do skrajnego obrzydzenia "dzieło". Przeczytałem to do końca i czułem, że to największe poświęcenie w całym moim życiu. To powinno służyć jako narzędzie tortur dla najbardziej zwyrodniałych więźniów. Czuję się zobowiązany zostawić w środku ostrzeżenie wielkimi literami, jak ktoś to wypożyczy to może dzięki temu zaoszczędzi kilkadziesiąt godzin czasu i nie znienawidzi czytania.

Kocham książki, a kanon amerykańskiej literatury znam zapewne o wiele lepiej niż mieszkańcy USA. Gdy wypożyczyłem tę książkę nawet minimalnie nie przypuszczałem jakiego raka dopadłem i co mnie czeka. Ta powieść obrzydzi czytanie najbardziej wytrwałym pasjonatom. Lektura była największą torturą mojego życia. Pamiętam jak czytałem "Sklepy cynamonowe", nie mogłem znieść tego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
109
56

Na półkach:

Tak, tak, to jest właśnie dogmatyka, państwowa kosmologia Rakiety... Rakieta wiedzie w tę stronę - między innymi - poza te widoczne wężowe sploty, które wiją się ponad powierzchnią Ziemi w tęczowym świetle, w stalowej tężyczce... poza te burze, rzeczy głęboko w piersi Ziemi, o których nigdy nam nie mówiono... wiedzie jeszcze dalej, drogą przemocy, do ponumerowanego kosmosu, staroświeckiej, wyłożonej brązową boazerią wiktoriańskiej Wojny Mózgów, takiej jak wojna między kwaternionami a analizą wektorową w latach osiemdziesiątych XIX wieku - tęsknota za Eterem, za srebrnymi, wyposażonymi w wahadła i mosiężne gałki, zakotwiczonymi w kamieniu, elegancko uformowanymi funkcjonalnymi kształtami z epoki naszych dziadów. Te odcienie sepii są tutaj, oczywiście. Lecz Rakieta musi być wieloma rzeczami, musi przybrać ileś różnych kształtów ze snów tych, którzy jej dotykają - w warunkach bojowych, w tunelu, na papierze - musi przetrwać herezje lśniąca i niezdeprymowana... a heretyków nie zabraknie: gnostycy, których podmuch wiatru i ognia zagnał do komnat Rakiety-tronu... kabaliści, którzy studiują Rakietę jako Torę, litera po literze - nity, panewka, mosiężna róża, tekst znajduje się w ich rękach, by go poprzestawiali i złączyli w nowe objawienia, ukazujące się bez końca... manichejczycy, którzy widzą dwie Rakiety, dobrą i złą, gardłujący w świętym bałwochwalstwie Pierwotnych Bliźniaków o dobrej Rakiecie, która zabierze nas do gwiazd, i złej Rakiecie, która doprowadzi świat do samobójstwa, obie sczepione w odwiecznej walce.

Tak, tak, to jest właśnie dogmatyka, państwowa kosmologia Rakiety... Rakieta wiedzie w tę stronę - między innymi - poza te widoczne wężowe sploty, które wiją się ponad powierzchnią Ziemi w tęczowym świetle, w stalowej tężyczce... poza te burze, rzeczy głęboko w piersi Ziemi, o których nigdy nam nie mówiono... wiedzie jeszcze dalej, drogą przemocy, do ponumerowanego kosmosu,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
52
52

Na półkach:

Tyle się nasłuchałam, że to takie dobre. A tymczasem styl nie przekonał mnie wcale. Książka nuży, jest o niczym niemal. Narracja odpycha i czyni treść trudną w odbiorze. Niby arcydzieło – tak mówią i piszą – mętne i niestrawne jednak. Gdy czytelnik ma już nadzieję, że coś zacznie tu stykać i nada trajektorii tym zdaniom, tej nieciekawej historii, znów nadchodzi marazm i rozprzężenie, nowa odsłona, która bierze się znikąd, kolejne słowo i zdania, dla zapełnienia stron – treść dziwna, drętwa, sztucznie napęczniała, czerstwa, wydziwiona, nijaka. I nie jest tak, że to całkiem złe i bez pomysłu lub polotu. Ale jednak nie dla mnie. Można się zamęczyć. Tylko, po co? Szkoda czasu raczej…

Tyle się nasłuchałam, że to takie dobre. A tymczasem styl nie przekonał mnie wcale. Książka nuży, jest o niczym niemal. Narracja odpycha i czyni treść trudną w odbiorze. Niby arcydzieło – tak mówią i piszą – mętne i niestrawne jednak. Gdy czytelnik ma już nadzieję, że coś zacznie tu stykać i nada trajektorii tym zdaniom, tej nieciekawej historii, znów nadchodzi marazm i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
321
321

Na półkach:

Pomimo dwukrotnych podejść do rzekomego arcydzieła, którym tak ponoć zachwycał się Nahacz - odpuściłem, dwa razy mnie znudziła i znużyła.

Pomimo dwukrotnych podejść do rzekomego arcydzieła, którym tak ponoć zachwycał się Nahacz - odpuściłem, dwa razy mnie znudziła i znużyła.

Pokaż mimo to

avatar
83
13

Na półkach:

Istnieją na tym świecie ludzie, którzy lubią wątróbkę oraz ludzie twierdzący, że brukselka jest smaczna. Istnieją również ludzie twierdzący, że to świetna i wciągająca książka.
Ja nienawidzę wątróbki i brzydzę się brukselką.
Dla mnie ta właśnie pozycja jest połączeniem tych dwóch smakowitych dań... zupełnie niestrawna.
Spędziliśmy razem trzy wieczory, podczas których próbowałem dać jej kolejne szanse, niestety - nie zostały wykorzystane.
Polecam dla koneserów i miłośników wyszukanej kuchni
:)))

Istnieją na tym świecie ludzie, którzy lubią wątróbkę oraz ludzie twierdzący, że brukselka jest smaczna. Istnieją również ludzie twierdzący, że to świetna i wciągająca książka.
Ja nienawidzę wątróbki i brzydzę się brukselką.
Dla mnie ta właśnie pozycja jest połączeniem tych dwóch smakowitych dań... zupełnie niestrawna.
Spędziliśmy razem trzy wieczory, podczas których...

więcej Pokaż mimo to

avatar
356
79

Na półkach:

Książka, po którą człowiek sięga z wypiekami na twarzy, bo taka ważna, sławna i tak dalej. Obietnica uczty kulturalnej. A potem czytałen, czytałem i coraz bardziej z każdą strona miałem poczucie bycia najbijanym w butelkę. Jak dla mnie to niestety nie głębia, ale mętny stawek. Humbug. Oczywiście, wiem, że mnóstwo ludzi widzi w tej powieści arcydzieło. Jak go nie dostrzegłem.

Książka, po którą człowiek sięga z wypiekami na twarzy, bo taka ważna, sławna i tak dalej. Obietnica uczty kulturalnej. A potem czytałen, czytałem i coraz bardziej z każdą strona miałem poczucie bycia najbijanym w butelkę. Jak dla mnie to niestety nie głębia, ale mętny stawek. Humbug. Oczywiście, wiem, że mnóstwo ludzi widzi w tej powieści arcydzieło. Jak go nie dostrzegłem.

Pokaż mimo to

avatar
401
153

Na półkach: ,

Przez wiele lat miałem ją na półce. Naczytawszy się o jej genialności, głębi i niezwykłości, z determinacją, uporem i... kilkuletnimi przerwami, robiłem trzy nieudane podejścia.
Za każdym razem, po bardzo męczącym przebrnięciu przez kilkadziesiąt stron czegoś, co wydaje mi się niekoherentnym bełkotem o wszystkim i o niczym, dawałem za wygraną.
Nie chodzi o "trudność", tylko brak jakichkolwiek pozytywów. Przy żadnym z tych podejść, w morzu słów nie udało mi się natrafić na cokolwiek, co by mnie choć trochę zainteresowało. Nawet minimalnie wynagrodziło trud przewracania kolejnych kartek. Kompletnie nic.
Nie wszystkim podoba się to samo, a satysfakcjonująca lektura wymaga wejścia czytelnika w mniejszy lub głębszy, ale jakiś rezonans z dziełem literackim. W moim przypadku najwyraźniej te częstotliwości kompletnie się nie pokrywają i ostatecznie, bez żalu, książka wylądowała na kiermaszu charytatywnym.

Przez wiele lat miałem ją na półce. Naczytawszy się o jej genialności, głębi i niezwykłości, z determinacją, uporem i... kilkuletnimi przerwami, robiłem trzy nieudane podejścia.
Za każdym razem, po bardzo męczącym przebrnięciu przez kilkadziesiąt stron czegoś, co wydaje mi się niekoherentnym bełkotem o wszystkim i o niczym, dawałem za wygraną.
Nie chodzi o "trudność", tylko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
203
67

Na półkach: , , , , ,

“Through the machineries of greed, pettiness, and the abuse of power, love occurs.”

Długo czekałem na lekturę opus magnum Thomasa Pynchona. Miałem nadzieję, że otrzymam powieść, która potwierdzi w moich oczach jej sławę. Chciałem jej doświadczyć. Po ponad czterech miesiącach spędzonych z "Tęczą Grawitacji" czuję, że moje życzenia się spełniły z nawiązką.
Wciąż świeżo po lekturze, trudno mi ogarnąć w pełni myśli. Do jej opisania użyć wielu epitetów, w tym przeważnie wykluczających się wzajemnie. Mroczna, niepokojąca, slapstickowa, obsceniczna, wulgarna, piękna, perwersyjna, wzruszająca, zabawna, groteskowa, liryczna, stymulująca, szalona, inteligentna, smutna, depresyjna, ekstremalna, apokaliptyczna, genialna. Narracja jest żartobliwym przewodnikiem, idącym pokrętnymi ścieżkami, strojącym kawały na czytelnikach, pogrążającym się w refleksjach nad krajobrazem, opowiadającym anegdoty, a w końcu okazującym się być paranoikiem. Podążanie za nim to podróż na której końcu nie będziemy w pełni tacy sami.

A więc trudno mi jeszcze spokojnie analizować "Tęczę Grawitacji" (dodam tylko, że czytałem powyższą, anglojęzyczną wersję),ale wiem jedno. Jej lektura była przeżyciem, czymś niezwykłym. Niepokój przez nią wywołany, bogactwo treści i obrazów, piękno języka którym posługuje się Pynchon zostaną ze mną na długi czas, a najpewniej na zawsze i przez kolejne do niej powroty. To dzieło wciąż mocne, niebezpieczne, szalone, genialne, wywołujące skrajne emocje, enfant terrible klasyki literatury.
Arcydzieło.

“Through the machineries of greed, pettiness, and the abuse of power, love occurs.”

Długo czekałem na lekturę opus magnum Thomasa Pynchona. Miałem nadzieję, że otrzymam powieść, która potwierdzi w moich oczach jej sławę. Chciałem jej doświadczyć. Po ponad czterech miesiącach spędzonych z "Tęczą Grawitacji" czuję, że moje życzenia się spełniły z nawiązką.
Wciąż świeżo po...

więcej Pokaż mimo to

avatar
131
6

Na półkach:

BUM!!! Koniec. Do "Tęczy..." trzeba podejść metodycznie. W innym wypadku, monstrum Pynchona nas zgwałci, pożre i wypluje. Oczywiście, żeby nie było tak dobrze, nawet metodyczne podejście nie gwarantuje przetrwania, bo "Tęcza..." nie jest książka dla każdego. Jest tak osobna, że nawet literacko obyci mają szansę odbić się od niej z głośnym hukiem. Jako życiowe doświadczenie, jest to jednak bardzo cenna lekcja.:)
Opus magnum Pynchona to wielka pieśń o żywiole Wojny, żywiole niszczącym, ale też dającym szansę na nowy początek. Na blisko 600 stronach gęstej jak smoła narracji, Pynchon maluje spektakularny obraz wyczerpującej się w obliczu zagłady, kultury. Zaznaczmy, że pojęcie kultury potraktowane jest w powieści w najszerszym z możliwych ujęć, będąc opisem ludzkiej aktywności na każdym z możliwych poziomów egzystencji: duchowym, biologicznym, społecznym, religijnym czy naukowym. W swoim ambitnym założeniu, Pynchon nie bierze jeńców, strona po stronie, przygotowując czytelnika na spotkanie z ostatecznością. Kalejdoskop postaci wyśpiewuje solowe partie, próbując oddać złożoność życia, nie dbając o to, czy poprzednik swoją partię skończył, następca jest w jej środku czy na początku. W strukturę powieści wpisany jest chaos, ale jest to chaos logiczny i nieunikniony - w perspektywie nieodwracalnej śmierci, którą w powieści symbolizuje niemiecka rakieta V2, każdy z bohaterów "Tęczy..." chce być usłyszanym zanim rakieta spadnie mu na głowę. I ta właśnie perspektywa - perspektywa nieodwracalnego końca sugeruje metodę obcowania z "Tęczą...".
"Wszystko zmienia się, nim zdążę postawić kropkę w zdaniu. Och, co za pasztet.", stwierdza w przypływie rozpaczy jeden z bohaterów powieści, przy okazji zdradzając metodę pisarską Pynchona. W "Tęczy..." perspektywy narracyjne galopują ku wyzwalającej kropce, końcowi zdania - bo przecież koniec zdania to rzeczywistość zamknięta, złapana w reguły gramatycznej umowności. Jest to jednak trud daremny. By opisać świat w perspektywie jego końca, nie sposób uniknąć sytuacji nieustannie nakładających się na siebie perspektyw, które się urywają, wybrzmiewają, bywają błahe, ważkie - wszystkie - tworzą kalejdoskopowe pejzaże bez końca, wybiegające poza horyzont percepcji pojedynczego człowieka. Narracja w "Tęczy grawitacji" do złudzenia przypomina opis startu rakiety V2, tego śmiercionośnego nemesis powieści: widzimy rozbłysk, smugę kondensacyjną, po czym ślad po rakiecie znika, by miała ona powrócić ze śmiercionośną siłą, w momencie wybuchu.
Stronice subtelnej poezji przenikają się w " Tęczy grawitacji" z suchym wywodem naukowym, perwersyjnymi fantazjami, lekcjami historii naturalnej, obrzydliwą fizjologią i metafizycznym uniesieniem. Ten jedyny w swoim rodzaju amalgamat narracyjny (pasztet) i ambicja Pynchona, by opisać WSZYSTKO, przyprawiają o zawrót głowy, rodząc wątpliwości, czy tak kolosalnemu przedsięwzięciu mógł podołać jeden człowiek. W jednym z wywiadów, tłumacz "Tęczy..." Robert Sudół, stwierdził, na poły żartobliwie, że powieść musiał napisać...Bóg. Ale czy na pewno był to żart?
Czytając "Tęczę grawitacji" męczymy się, bo szukamy w tej kakofonii głosów, nadrzędnego, porządkującego sensu. Tak działa nasz umysł, tak chcielibyśmy rozumieć świat, ale Roger Mexico, statystyk na usługach rządu brytyjskiego, ma co do tego wątpliwości: "Czy po wojnie będą tylko wydarzenia? Żadnych powiązań? Czy to koniec historii?" Cała powieść Pynchona jest usilną próbą doczołgania się do odpowiedzi na to pytanie, chociaż z góry wiadomo, że żadnej odpowiedzi nie będzie. Na koniec będzie tylko wielkie BUM!!! Przewrotność autora "V" polega na tym, że końcowa zagłada ludzkości i zagłada narracji jest przyjmowana przez czytelnika z ulgą, jako proste rozwiązanie dramatu złożoności życia, które nijak nie chce się złożyć w zadowalającą całość.
Nie ma nadziei. Jest nadzieja. BUM!!!

BUM!!! Koniec. Do "Tęczy..." trzeba podejść metodycznie. W innym wypadku, monstrum Pynchona nas zgwałci, pożre i wypluje. Oczywiście, żeby nie było tak dobrze, nawet metodyczne podejście nie gwarantuje przetrwania, bo "Tęcza..." nie jest książka dla każdego. Jest tak osobna, że nawet literacko obyci mają szansę odbić się od niej z głośnym hukiem. Jako życiowe doświadczenie,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 279
  • Przeczytane
    156
  • Posiadam
    34
  • Teraz czytam
    26
  • Ulubione
    13
  • Chcę w prezencie
    9
  • Do kupienia
    5
  • Literatura amerykańska
    5
  • Klasyka
    3
  • Chcę kupić
    3

Cytaty

Więcej
Thomas Pynchon Tęcza grawitacji Zobacz więcej
Thomas Pynchon Tęcza grawitacji Zobacz więcej
Thomas Pynchon Tęcza grawitacji Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także