Метро 2033
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- Metro (tom 1)
- Seria:
- Uniwersum Metro 2033
- Wydawnictwo:
- Izdatelstvo ACT
- Data wydania:
- 2005-01-01
- Data 1. wydania:
- 2005-01-01
- Język:
- rosyjski
- ISBN:
- 9785170804450
2033 год. Весь мир лежит в руинах. Человечество почти полностью уничтожено. Москва превратилась в город-призрак, отравленный радиацией и населенный чудовищами. Немногие выжившие люди прячутся в московском метро - самом большом противоатомном бомбоубежище на земле. Его станции превратились в города-государства, а в туннелях царит тьма и обитает ужас. Артему, жителю ВДНХ, предстоит пройти через все метро, чтобы спасти от страшной опасности свою станцию, а может быть и все человечество. Новое - полное - издание культового романа Дмитрия Глуховского! Лучший дебют Европы 2007 года, лауреат фестиваля "Еврокон 2007". Общий тираж - более пятисот тысяч экземпляров! Сотни тысяч интеренет-читателей. Полтора года в десятке бестселлеров.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 32 052
- 14 137
- 8 079
- 2 116
- 1 481
- 429
- 383
- 156
- 142
- 136
Opinia
No miałem nic nie pisać. Ugiąć się pod presją średniej z szesnastu tysięcy ocen. Myślę sobie: tylko mi na hipstera wyjść przyjdzie. Tyle że co kilka rozdziałów od nowa pokrywka mi się unosi, i kiedy doszedłem do szopki, jaką Artem [!] urządza nad znalezioną fotografią, zacząłem przelewać w opinię całą swoją złość na tę grafomanię.
Pomysł na fabułę: X ma przejść od A do B z misją C, po drodze wikłając się w kolejne scenki. Schemat znany z tysiąca realizacji (choć sprawdzający się głównie w utworach dla dzieci), ale podczas gdy z innych autorów w pamięć zapadają Bankier i Pijak, zwariowana herbatka, sidła na króliki czy król Słoneczko XV, tutaj każdy epizod jest do bólu nijaki i można by go bezstratnie pominąć: ten z komunistami, ten z faszystami, ten z fanatykami religijnymi, ten z halucynacjami – wszystko mechanicznie nagarniane z hałdy miału-banału. Nieokraszone ani szczyptą dystansu. Przeplatane filozofowaniem tak podwórkowym, że wysiedzieć trudno. A i sama misja justunkiem jakby pisana, taka z łapanki.
Co ciekawe, nie ma w powieści bohaterek. O, przepraszam, A. kiedyś miał mamę. I jeszcze gdzieś jedna podała jedzenie. Najwięcej ich chyba w zdaniu: „Kobiet na Smoleńskiej prawie nie było widać”. Choć doprawdy nie wiadomo, którą płeć autor potraktował gorzej: męskość sprowadził do przerzucania militariów z ramienia na ramię.
Cóż takiego A. robił nad tą nieszczęsną fotografią? Ano, najpierw i przede wszystkim wygospodarował czas. Miał ledwie zdążyć gdzieś tam dojść, ale najwyraźniej autor po znajomości zatrzymał mu stoper na tę okoliczność. Nie miał żadnych problemów manualnych, choć dopiero co miał je z guzikami Daniły. Potem szuka lustra, żeby się obejrzeć – uwaga, w masce przeciwgazowej, tak, tak, tej widocznej na okładce książki, i po ciemku! – i to, co zobaczy, porównać z dwuletnim dzieckiem ze zdjęcia, czy to czasem nie on... Do wtóru rozważań, czy dwa lata nie gryzą się z trzema latami.
To rzewne scenidło to tylko kropla w deseniu podobnych. Ostatnie, do czego dosłuchałem: A. leży sparaliżowany i podsłuchuje „przypadkowy” monolog, długi i nudny, a przede wszystkim tłumaczący czytelnikowi, o co zaraz będzie chodzić – innego uzasadnienia dla tego „przypadkowego” monologu nie ma.
Rok temu nie wierzyłem, że dam radę nie dosłuchać audiobooka do końca. Przecież audiobook słucha się sam. Wysiłku tyle, co przepuścić sidik przez odtwarzacz. A jednak...
Jedynym jasnym punktem jest znakomity jak zwykle Krzysztof Gosztyła, który wyłazi ze skóry, żeby uratować tę ramotę, ale uratować się jej nie da. Za lektora dałbym dodatkową gwiazdkę, ale zaraz ją odejmuję za tłumaczenie i wydanie. Anglicy i Francuzi mają Artyoma, Niemcy Artjoma, tylko nas tłumacz uraczył „Artemem”. Podobnie z nazwiskiem autora w pisowni ni przypiął, ni przyłatał angielskiej. Poprawne spolszczenie nazwy „Moskwa” wygląda w tym translatorsko-wydawniczym uniwersum na poważny wypadek przy pracy...
Jak dorwany przez mutanty będę kiedyś konał w męczarniach, przypomnijcie mi koniecznie, żeby do głowy mi nawet nie przyszło zgasnąć przed wyrecytowaniem obowiązkowych formułek dla niewystarczająco kumatych czytelników gdzieś tam nade mną.
No miałem nic nie pisać. Ugiąć się pod presją średniej z szesnastu tysięcy ocen. Myślę sobie: tylko mi na hipstera wyjść przyjdzie. Tyle że co kilka rozdziałów od nowa pokrywka mi się unosi, i kiedy doszedłem do szopki, jaką Artem [!] urządza nad znalezioną fotografią, zacząłem przelewać w opinię całą swoją złość na tę grafomanię.
więcej Pokaż mimo toPomysł na fabułę: X ma przejść od A do B z...