-
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2023-05-21
2023-03-21
Miałka i o niczym rzeka myśli, która nie wniosła w moje życie zupełnie nic. Ślizga się po temacie, nie wnikając bardziej, głębiej, a skupiając się na usiłowaniu bycia zabawną (o ironio). Nie czuję satysfakcji z jej kupienia i przeczytania. Zapowiadało się dobrze, a wyszło słabo. W dodatku redakcja leży - w tekście obecne są liczne literówki. Rozmiar literek w książce nadrabia niedobory w ilości treści, a i tak to czytadełko na ledwie 200 stron. Z normalnym rozmiarem literek (a nie rodem z książki dla dzieci) zapewne stron byłoby o połowę mniej.
Podsumowując liczyłam na błyskotliwy esej o depresji, a dostałam przeciętną literaturę do przeczytania w jeden dzień i zapomnienia.
Miałka i o niczym rzeka myśli, która nie wniosła w moje życie zupełnie nic. Ślizga się po temacie, nie wnikając bardziej, głębiej, a skupiając się na usiłowaniu bycia zabawną (o ironio). Nie czuję satysfakcji z jej kupienia i przeczytania. Zapowiadało się dobrze, a wyszło słabo. W dodatku redakcja leży - w tekście obecne są liczne literówki. Rozmiar literek w książce...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-03-03
2019-11-07
2019-03-03
Książka napisana jest trochę za bardzo jak praca naukowa. Brakuje jej tego sznytu, jaki powinna mieć książka przeznaczona dla czytelnika zupełnie niezaznajomionego z przemysłem filmowym. Trochę za dużo wyliczania, za mało zagłębiania się w wątki, które mogłyby naprawdę być ciekawe. Czytając książkę ma się ochotę zaznaczać fragmenty, które pozostawiają niedosyt. Z jednej strony książka miała być o Oscarach, ale z drugiej - na pewno nie zaszkodziłoby jej trochę dygresji.
Poza tym kolejna edycja mogłaby być wzbogacona w zdjęcia. Dużo przyjemniej czyta się o sukience, którą można od razu zobaczyć, nie odrywając się od książki, żeby samodzielnie wygooglować o czym się czyta.
To mogła być naprawdę dobra książka, a jest niestety przeciętna :(
Książka napisana jest trochę za bardzo jak praca naukowa. Brakuje jej tego sznytu, jaki powinna mieć książka przeznaczona dla czytelnika zupełnie niezaznajomionego z przemysłem filmowym. Trochę za dużo wyliczania, za mało zagłębiania się w wątki, które mogłyby naprawdę być ciekawe. Czytając książkę ma się ochotę zaznaczać fragmenty, które pozostawiają niedosyt. Z jednej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-12
2018-04-05
Kocham tę książkę tak samo mocno jak jej nienawidzę.
Dla mnie to przede wszystkim książka o tym, jak bardzo powinniśmy nauczyć zakochiwania się i kochania człowieka, a nie mężczyzny lub kobiety.
Poza tym jest to książka świetnie napisana (albo przetłumaczona, zawsze mam tu dylemat).
Kocham tę książkę tak samo mocno jak jej nienawidzę.
Dla mnie to przede wszystkim książka o tym, jak bardzo powinniśmy nauczyć zakochiwania się i kochania człowieka, a nie mężczyzny lub kobiety.
Poza tym jest to książka świetnie napisana (albo przetłumaczona, zawsze mam tu dylemat).
2018-07-07
2018-12-01
2018-12-08
2018-11-01
2018-02-22
2018-02-18
Czytając ten zbiór esejów towarzyszyła mi jedna myśl: chciałabym kiedyś osiągnąć spokój ducha Murakamiego.
Ta książka nie zawiera porad typu "Pisz tak, a tak nie pisz, a to pisz inaczej". Jest raczej ogólnym zbiorem wskazówek, opowieścią o tym jak MOŻE się potoczyć kariera literacka. W żadnym wypadku niczego nie nakazuje, ani nie zakazuje. Autor nie uważa się za autorytet w dziedzinie, nie stawia siebie na piedestale i nie każe się wielbić. Jest to też swego rodzaju lekcja skromności i pokory dla młodych, aspirujących pisarzy.
Książkę starałam się sobie dawkować, myślę, że przeczytanie jej na raz byłoby nieco krzywdzące. Każdy rozdział warto sobie przemyśleć, a dopiero później ruszać dalej. Nie ukrywam także, że książka będzie najciekawsza dla osób chcących tworzyć literaturę, będących równocześnie miłośnikami twórczości Murakamiego, niźli dla tych, którzy należą tylko do jednej albo drugiej grupy. Nie jestem natomiast pewna, czy ma w tej książce czego szukać osoba prozy Murakamiego nielubiąca. Eseje napisane są bardzo podobnym stylem, prostym i unikatowym. Jest to też po części książka autobiograficzna, więc myślę, że naprawdę warto najpierw polubić się z innymi dziełami autora, a dopiero później po nią sięgnąć.
Przy okazji "Zawód: Powieściopisarz" jest też lekcją historii i popkultury, może stanowić dobry punkt wyjścia do zapoznawania się z popkulturą drugiej połowy ubiegłego stulecia.
Czytając ten zbiór esejów towarzyszyła mi jedna myśl: chciałabym kiedyś osiągnąć spokój ducha Murakamiego.
Ta książka nie zawiera porad typu "Pisz tak, a tak nie pisz, a to pisz inaczej". Jest raczej ogólnym zbiorem wskazówek, opowieścią o tym jak MOŻE się potoczyć kariera literacka. W żadnym wypadku niczego nie nakazuje, ani nie zakazuje. Autor nie uważa się za autorytet w...
2018-01-06
2017-12-24
2016-09-09
Kurcze. Dawno nie byłam tak rozczarowana książką. Po bardzo sympatycznym "Japońskim wachlarzu" (który czytałam jednak 5 lat temu), "Reking z parku Yoyogi" jawi mi się niczym kiepski żart. Sięgnęłam po garść sympatycznych esejów o Japonii, które może poszerzą nieco moją wiedzę na temat kraju, o którym śnię po nocach od wielu, wielu lat. Zamiast moich sympatycznych opowiadań, dostałam pokrętną rozprawę naukową o wszystkim i niczym. Językowi zabrakło lekkości, która pozwala cieszyć się lekturą. Zamiast tego musiałam się w tekst solidnie wgryźć, a i tak nie wyniosłam z niego niezbyt wiele. Obawiam się, że popełniony został jeden z grzechów głównych autora: literacka masturbacja. Słowa sobie jakoś tak popłynęły, wszystko niby brzmi inteligentnie, ale brakuje mi tu ducha, który postawiłby mi przed oczami obrazy opisywane przez autorkę.
Dodatkowo w lekturze przeszkadza mimowolna alienacja autorki, która co i rusz lekceważąco wypowiada się o pewnych aspektach kulturowych kraju, który podobno tak lubi. Technologię zdaje się obchodzić szerokim łukiem, jakby nie rozumiejąc, że jest ona integralną częścią Japonii (swoją drogą nazwanie naszej rzeczywistości 3D to oczywisty błąd, bo otaczający nas świat można w najlepszym wypadku określić mianem 4D). O otaku mówi "mali chłopcy", co brzmi tak infantylnie, że prawie niegrzecznie. Dlaczego więc poświęciła całą trzecią część książki Akihabarze, której istoty nie ma prawa zrozumieć, bo nie rozumie technologii? Strasznie ciężko się to czytało.
Jak już ktoś wspominał, w książce brakuje źródeł. Nawet jeżeli dowiedziałam sie z niej czegoś nowego (a można by informacje takie policzyć na palcach jednej ręki), to boję się podawać nowo zdobytą wiedzę dalej. Zwyczajnie nie mam pojęcia czy to co tutaj wyczytałam jest prawdą, czy był to tylko kolejny odcinek "Szalonego/zwariowanego/dzikiego Tokio" (niepotrzebne skreślić, nie mam pojęcia jak się ten ewenement nazywa).
Żeby nie było, że zupełnie zmarnowałam czas na lekturze tej książki, to muszę wspomnieć o jednym przemyśleniu pani Bator, które dla mnie jest wyjątkowo istotne. Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że wszechobecne w Japonii kawaii wymieszane z wysublimowanym iki (o, to jest jeden z nowych terminów, które udało mi się poznać dzięki tej książce, 1-0 dla "Rekina...") jest syndromem nieprzepracowanej traumy wojennej. Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to rzeczywiście ma to ręce i nogi.
Generalnie nie wiem czy mogę polecić tę książkę. Zdaję sobie sprawę, że po filmach Krzysztofa Gonciarza, duża grupa osób może chcieć się rzucić na coś traktującego o Japonii współczesnej. Jeśli mam być szczera, nie udało mi się namierzyć wielu polskojęzycznych lektur traktujących o tym jak Japonia wygląda dzisiaj. Ciężko o coś nieprzerysowanego, nie szukającego sensacji, rozumiejącego ducha Japonii. Wbrew pozorom książka Joanny Bator możliwie odpowiada temu opisowi. Problemem są "wilcze doły" (piękne określenie, które zapożyczam z jednej z poprzednich recenzji, mam nadzieję, że autor nie ma nic przeciwko). Prywatne poglądy autorki, jej sympatie i antypatie, jej wydaje-mi-się zupełnie mnie nie interesują w książce, która miała być cyklem esei o Japonii. No kurcze, nikt mi nie powie, że nie, bo właśnie to sugeruje tył okładki. W chwili, gdy w internecie w każdej chwili można natknąć się na cudze poglądy mniej lub bardziej sympatyzujące z naszymi, otwierając książkę o Japonii, próbuję się od nich uwolnić. Nie chcę czytać o tym czy autorka lubi Islam. Nie chcę kolejnego odcinka "małp z wiejskiej". Chcę czytać o Japonii. Możliwie składnie, poukładanie, bardzo obrazowo, bardzo japońsko. Moze być nawet kawaii.
Kurcze no. Chyba mi się nie podobało. Chyba pierwszy raz w życiu nie podobało mi się czytanie ksiażki o Japonii. Może dlatego, że tak do końca o Japonii to znowu nie było...
Kurcze. Dawno nie byłam tak rozczarowana książką. Po bardzo sympatycznym "Japońskim wachlarzu" (który czytałam jednak 5 lat temu), "Reking z parku Yoyogi" jawi mi się niczym kiepski żart. Sięgnęłam po garść sympatycznych esejów o Japonii, które może poszerzą nieco moją wiedzę na temat kraju, o którym śnię po nocach od wielu, wielu lat. Zamiast moich sympatycznych opowiadań,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-08
Książki Murakamiego mają tylko jedną zasadniczą wadę: zbyt szybko się je kończy. To już drugi zbiór opowiadań pod rząd jeśli się nie mylę. Tęsknię za dłuższą formą. Powieści tego człowieka mają w sobie coś tak urzekającego, że nie da się wynurzyć z ich świata tak po prostu. Można co najwyżej powoli płynąć ku powierzchni. Jeżeli o mnie chodzi najchętniej nigdy bym nie wypływała, tylko nurzała się w słowach Murakamiego do końca życia.
Z Murakamim jest tak, że albo się go czuje albo nie. Wydaje mi się, że jego książki czyta się bardziej sercem niż rozumem, i dlatego nie do każdego przemawiają.
Książki Murakamiego mają tylko jedną zasadniczą wadę: zbyt szybko się je kończy. To już drugi zbiór opowiadań pod rząd jeśli się nie mylę. Tęsknię za dłuższą formą. Powieści tego człowieka mają w sobie coś tak urzekającego, że nie da się wynurzyć z ich świata tak po prostu. Można co najwyżej powoli płynąć ku powierzchni. Jeżeli o mnie chodzi najchętniej nigdy bym nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Podchodziłam trochę jak do jeża, bo okładka i opis wskazuje, że do czynienia mamy z fantastyką nurtu young adult, a ja już jestem niestety tylko adult :( Nie zawiodłam się co prawda na własnym osądzie. Mimo, że to powieść o brutalnych praktykach w pozornej utopii (wszak już w szkole uczono mnie, że świat idealny istnieć nie ma prawa), to jednak powieść wywarła na mnie podobne wrażenie jak przeszło 10 lat temu Igrzyska Śmierci. Może nie czytałam po nocach, bo teraz już na szali leży praca, a nie jakaś tam nieobecność na lekcjach, ale wciągnęło mnie jak dawno nic. Nie mówię, że jest to literatura najwyższych lotów, bo nie jest, ale uderza dokładnie w tę strunę, w którą powinna. Najbardziej obawiałam się, że książka nie dźwignie tematu i wyjdzie cringe'owo, ale autor dał radę. Mogłaby to być książka poważniejsza, ale myślę, że straciłaby wtedy na poczytności. Akceptuję więc jej formę jako konieczną i czuję się usatysfakcjonowana lekturą, a to wszystko, czego mogłam oczekiwać. :)
Podchodziłam trochę jak do jeża, bo okładka i opis wskazuje, że do czynienia mamy z fantastyką nurtu young adult, a ja już jestem niestety tylko adult :( Nie zawiodłam się co prawda na własnym osądzie. Mimo, że to powieść o brutalnych praktykach w pozornej utopii (wszak już w szkole uczono mnie, że świat idealny istnieć nie ma prawa), to jednak powieść wywarła na mnie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to