-
Artykuły
„Shrek 5”, nowy „Egzorcysta”, powrót Avengersów, a także ekranizacje Kinga, Dahla i Hernana DiazaKonrad Wrzesiński5 -
Artykuły
„Wyluzuj, kobieto“ Katarzyny Grocholi: zadaj autorce pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać32 -
Artykuły
„Herbaciany sztorm”: herbatka z wampiramiSonia Miniewicz2 -
Artykuły
Wakacyjne „Książki. Magazyn do Czytania”. Co w nowym numerze?Konrad Wrzesiński11
Biblioteczka
2018-04-05
2018-12-01
Tyle lat, a seria nie zestarzała się ani trochę. Wręcz przeciwnie - jest aktualniejsza niż wiele wychodzących dziś nowych powieści. Pan Rafał jak zwykle robi głęboki ukłon w stronę nauki: rozjeżdża antyszczepionkowców (i to nie jeden raz), płaskoziemców i innych zwolenników teorii spiskowych, równocześnie podnosząc temat zagrożenia, które jest naprawdę realne. Kilka innych smaczków z otaczającej nas rzeczywistości sprawia, że seria FNiN nadaje się nawet dla tych, którzy tak jak ja zdążyli się w czasie jej wychodzenia trochę postarzeć ;) Jest klasa!
Tyle lat, a seria nie zestarzała się ani trochę. Wręcz przeciwnie - jest aktualniejsza niż wiele wychodzących dziś nowych powieści. Pan Rafał jak zwykle robi głęboki ukłon w stronę nauki: rozjeżdża antyszczepionkowców (i to nie jeden raz), płaskoziemców i innych zwolenników teorii spiskowych, równocześnie podnosząc temat zagrożenia, które jest naprawdę realne. Kilka innych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-18
Czytając ten zbiór esejów towarzyszyła mi jedna myśl: chciałabym kiedyś osiągnąć spokój ducha Murakamiego.
Ta książka nie zawiera porad typu "Pisz tak, a tak nie pisz, a to pisz inaczej". Jest raczej ogólnym zbiorem wskazówek, opowieścią o tym jak MOŻE się potoczyć kariera literacka. W żadnym wypadku niczego nie nakazuje, ani nie zakazuje. Autor nie uważa się za autorytet w dziedzinie, nie stawia siebie na piedestale i nie każe się wielbić. Jest to też swego rodzaju lekcja skromności i pokory dla młodych, aspirujących pisarzy.
Książkę starałam się sobie dawkować, myślę, że przeczytanie jej na raz byłoby nieco krzywdzące. Każdy rozdział warto sobie przemyśleć, a dopiero później ruszać dalej. Nie ukrywam także, że książka będzie najciekawsza dla osób chcących tworzyć literaturę, będących równocześnie miłośnikami twórczości Murakamiego, niźli dla tych, którzy należą tylko do jednej albo drugiej grupy. Nie jestem natomiast pewna, czy ma w tej książce czego szukać osoba prozy Murakamiego nielubiąca. Eseje napisane są bardzo podobnym stylem, prostym i unikatowym. Jest to też po części książka autobiograficzna, więc myślę, że naprawdę warto najpierw polubić się z innymi dziełami autora, a dopiero później po nią sięgnąć.
Przy okazji "Zawód: Powieściopisarz" jest też lekcją historii i popkultury, może stanowić dobry punkt wyjścia do zapoznawania się z popkulturą drugiej połowy ubiegłego stulecia.
Czytając ten zbiór esejów towarzyszyła mi jedna myśl: chciałabym kiedyś osiągnąć spokój ducha Murakamiego.
Ta książka nie zawiera porad typu "Pisz tak, a tak nie pisz, a to pisz inaczej". Jest raczej ogólnym zbiorem wskazówek, opowieścią o tym jak MOŻE się potoczyć kariera literacka. W żadnym wypadku niczego nie nakazuje, ani nie zakazuje. Autor nie uważa się za autorytet w...
2017-09-14
Książka do kompleksowego czytania. Warto obejrzeć dokument z wyjazdów Marsha na Ukrainę, poczytać artykuły... Lekkie pióro Marsha sprawia wrażenie, że czytamy czystą beletrystykę, tymczasem bohaterowie tych historii żyli lub wciąż żyją, istnieją, możemy się o nich dowiedzieć czegoś więcej. Fascynująca lektura, a dr Marsh rzeczywiście jest wzorem lekarza, do którego warto dążyć. Zarówno w chwilach, gdy cierpi wraz z pacjentami jak i w tych, w których musi się od tego cierpienia odgrodzić grubym murem obojętności, żeby nie zwariować. Niestety - medycyna jest ciężkim kawałkiem chleba dla ludzi o miękkich sercach.
Książka do kompleksowego czytania. Warto obejrzeć dokument z wyjazdów Marsha na Ukrainę, poczytać artykuły... Lekkie pióro Marsha sprawia wrażenie, że czytamy czystą beletrystykę, tymczasem bohaterowie tych historii żyli lub wciąż żyją, istnieją, możemy się o nich dowiedzieć czegoś więcej. Fascynująca lektura, a dr Marsh rzeczywiście jest wzorem lekarza, do którego warto...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-29
2016-06-28
Tę książkę powinien przeczytać każdy cholerny zwolennik zaostrzenia ustawy aborcyjnej, a protestujący przeciwko temu winni nosić ją z dumą i namaszczeniem. Pozycja, która ukazała się na polskim rynku w doskonałym momencie. Piękne podsumowanie tego jak ogromną zdobyczą postępu jest współczesna ginekologia, której nikt nie powinien próbować kobietom odebrać. Jurgen Thorwald pisząc artykuły, nieświadomie stworzył kompletną antologię wielkich ginekologów (i tych znacznie mniejszych, dla których lepiej, żeby historia o nich milczała). Jest to jedna z tych książek, która sprawia, że człowieka bolą wnętrzności, a jego serce wyje z bólu nad niesprawiedliwością. Może technicznie nie jest dopracowana, ale też nigdy nie miała taka być. Świetna, choć nieszczególnie lekka lektura, zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, że pod każdym nazwiskiem w niej zapisanym kryje się człowiek, który kiedyś żył, cierpiał i umierał, dokładnie tak samo, jak żyjemy, cierpimy i z czasem umieramy my.
Tę książkę powinien przeczytać każdy cholerny zwolennik zaostrzenia ustawy aborcyjnej, a protestujący przeciwko temu winni nosić ją z dumą i namaszczeniem. Pozycja, która ukazała się na polskim rynku w doskonałym momencie. Piękne podsumowanie tego jak ogromną zdobyczą postępu jest współczesna ginekologia, której nikt nie powinien próbować kobietom odebrać. Jurgen Thorwald...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-26
Pierwszy raz nienawidzę książki i równocześnie ją kocham. Nie rozumiem mnóstwa osób w tej książce, a jeszcze więcej z nich działa mi na nerwy. Sama nie wiem co myśleć. Z jednej strony książka nie jest wybitna, a z drugiej trafia w jakąś taką część serca, która jest jak główny bohater - krnąbra, przekorna i uparta. Kocha, ale ucieka. Tak samo ja chciałabym uciec od tematu tej książki i udawać, że nie istnieje, że takie sytuacje się nie zdarzają, a tacy ludzie nie istnieją. I pierwszy raz nie wiem czy książka skończyła się happy endem. Chyba intencją autorki było, żebyśmy to tak odebrali. Szkoda, że podsunęła nam ona pod nos swoją opinię na "ten" temat. Szkoda, że nie pozwoliła rozważyć tego samodzielnie. Wiem, że to głos zabrany w imieniu tych, którzy pragną eutanazji, ale jednak dobrze byłoby, żeby każdy decydował za siebie na co pozwala mu własna moralność. Podsumowując: mimo, że w jakiś przewrotny sposób pokochałam bohaterów tej książki, to tak samo przewrotnie nienawidzę jej treści. I zarazem kocham autorkę, wiem, że pragnę więcej jej książek, choć ta zraniła mnie mimo zamierzonego happy endu.
Pierwszy raz nienawidzę książki i równocześnie ją kocham. Nie rozumiem mnóstwa osób w tej książce, a jeszcze więcej z nich działa mi na nerwy. Sama nie wiem co myśleć. Z jednej strony książka nie jest wybitna, a z drugiej trafia w jakąś taką część serca, która jest jak główny bohater - krnąbra, przekorna i uparta. Kocha, ale ucieka. Tak samo ja chciałabym uciec od tematu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-03
2016-01-23
2016-01-18
2015-11-21
No i 14 tom FNiN przewrócony na lewą stronę. Niby dwadzieścia lat na karku, a ciągle cieszy tak samo jak dekadę temu. Zaskakujące jak jedna seria potrafi trzymać poziom przez tyle lat i się nie znudzić. Książka mogłaby być nieco grubsza, bo tak to na kolejną porcję przyjemności znowu trzeba będzie czekać rok albo i dłużej ;) W trakcie czytania poziom takiego realistycznego absurdu przywiódł mi na myśl powieści Murakamiego. Kosik scifiowo-fantastycznym Murakamim młodzieżowym? Jak dla mnie to całkiem sensowna... teoria spiskowa ;)
No i 14 tom FNiN przewrócony na lewą stronę. Niby dwadzieścia lat na karku, a ciągle cieszy tak samo jak dekadę temu. Zaskakujące jak jedna seria potrafi trzymać poziom przez tyle lat i się nie znudzić. Książka mogłaby być nieco grubsza, bo tak to na kolejną porcję przyjemności znowu trzeba będzie czekać rok albo i dłużej ;) W trakcie czytania poziom takiego realistycznego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-06-05
Powieść Jonasa Jonassona zwabiła mnie swoim tytułem. Kto normalny nadaje książce tak długi tytuł?! Potem było już tylko lepiej, bo Alan Karlsson wyszedł przez okno... co było najmniej zadziwiającym z wydarzeń opisanych w tej powieści.
Książka w stylu Forresta Gumpa, jeśli nie zdradzę tym stwierdzeniem zbyt wiele. Polecam każdemu, komu podoba się ten rodzaj humoru. Cała książka utrzymana jest w klimacie absurdu, a język powieści doskonale dopełnia tego obrazu. Specyficzny sposób przedstawiania sytuacji, a także same przemyślenia głównego bohatera (zazwyczaj zadziwiająco trafne), dostarczają niezapomnienajej rozrywki.
Jedna z tych książek, które czytać można po sto razy, od tyłu i na wyrywki, a i tak nigdy się nie znudzi. Każdy fragment ma w sobie coś, z czego człowiek uśmieje się pod nosem (albo i w głos). Gorąco polecam!
Powieść Jonasa Jonassona zwabiła mnie swoim tytułem. Kto normalny nadaje książce tak długi tytuł?! Potem było już tylko lepiej, bo Alan Karlsson wyszedł przez okno... co było najmniej zadziwiającym z wydarzeń opisanych w tej powieści.
Książka w stylu Forresta Gumpa, jeśli nie zdradzę tym stwierdzeniem zbyt wiele. Polecam każdemu, komu podoba się ten rodzaj humoru. Cała...
2011
Fakt, iż książka ta jest lekturą szkolną, odbierany jest przeze mnie dwojako. Była to pierwsza albo może druga, zaserwowana nam przez polonistkę 'pozycja obowiązkowa', w liceum rzecz jasna. Nastawienie typowo "anty", bo to przecież lektura, a lektury ciekawe być nie mogą, amen.
Szczęśliwie moja mama za młodu amatorką książek była wielką. Miłośnictwo książek leży według mnie u podstaw charakteru, a podstawy charakteru są genetyczne. Tak więc odziedziczyłam akurat ten wspaniały gen i dałam się przekonać, że "Dżuma" to naprawdę ciekawa książka. Zdobyłam się na pozytywne nastawienie i...
Okazało się, że to naprawdę piękna książka. Nie ważne jaką płaszczyznę interpretacji przyjąć - czy tą dosłowną, książka o mieszkańcach Oranu w czasie epidemii, czy tą chyba najpopularniejszą - książka o różnych zachowaniach ludzi w obliczu tragedii, czy też tą w jakiś sposób związaną z poprzednią - o wojnie.
Co najbardziej mi się podoba w książce, to doszukiwanie się postawy egzystencjalistycznej u doktora Rieux. Wydaje się to niemal oczywiste, po przestudiowaniu zarówno teorii filozofii egzystencjalnej jak i zachowań doktora. I nie byłoby tu wątpliwości, gdyby nie fakt, że sam A. Camus zaciekle bronił się przed łączeniem go z rzeczonym nurtem filozoficznym. Czy więc "tchnąłby" go w jednego ze swoich bohaterów? Postawa Rieux jest z pewnością wyrazem głębokiego humanizmu. "W szkole mówili", że Rieux egzystencjalistą był. Szkole zanadto wierzyć nie wolno, jednak fakty mówią same za siebie. Za kogo by doktora nie uznać, do kręgu postaci doskonałych z pewnością się zalicza. A już na pewno do moich ulubionych.
Bardziej wzruszającym, choć mogącym wywoływać swego rodzaju... frustrację, wątkiem, była relacja doktora z jego żoną. Ukochaną przecież, a jednak, jak jest to określone w książce, spowszednieli sobie, przyzwyczaili się do siebie i ich miłość nie była już aż tak żarliwa. Dlatego też doktor śmierć małżonki przyjął, wydawałoby się, względnie spokojnie. Zastanawia mnie jednak czy przyczynił się do tego fakt, że wtedy już od miesięcy oglądał śmierć każdego dnia, a każdy człowiek był dla niego tak samo ważny, czy może zdążył już przywyknąć do myśli, że małżonka umrze przed nim, wszak była chorowita, a może - jako narrator powieści - zdołał zataić przed nami głęboki żal do... Właśnie. Do kogo? Do kogo można mieć żal, jeśli nie wierzy się w Boga?
Inną interesującą postacią jest Grand. Piszący książkę, czy może lepsze określenie - maglujący jedno zdanie. Wydawałoby się, że napisanie jednego zdania jest proste. On jednak poddawał je analizie, dogłębnej analizie, zastanawiając się, co chce ukazać. Niezdecydowanie? A może obawa przed postawieniem permanentnej kropki? Obawa przed zrobieniem kroku dalej. Przecież jest tylko zwykłym urzędnikiem w merostwie. Człowiek, który ma wielkie marzenie, obawia się jednak jego realizacji. Niekoniecznie zdając sobie z tego sprawę. Staje on jednak w obliczu śmierci i... Według mnie uświadamia sobie jak bezsensowne było jego życie. Rękopis każe spalić, wszystkie możliwe odmiany zdania o szlachciance jadącej na kasztance, czy czegoś podobnego. Zdrowieje, jakimś cudem. Może teraz jest już gotowy do realizacji swojego wielkiego marzenia? Po odczuciu na własnej skórze jak kruche i niepewne jest życie. Ciekawe czy wierzył w życie wieczne...
Jest jeszcze jedna postać. Początkowo bliski memu sercu, potem oddalił się, aby finalnie zdobyć moją sympatię. Choć zapewne moja skromna sympatia nie jest i nigdy nie była dla niego niczym istotnym.
Tarrou, który za wszelką cenę pragnie wydostać się z miejsca kaźni, uważa siebie za lepszego od innych, niewinnego, za takiego, któremu wszystko wolno, domaga się lepszego traktowania. On przecież w Oranie nie mieszka, należy pozwolić mu go opuścić. Wyraźna analogia do klasycznego, ludzkiego zachowania w obliczu tragedii. "Dlaczego właśnie ja?" W końcu jednak przechodzi na "dobrą stronę mocy". W momencie, gdy ma możliwość ucieczki z Oranu, pozostaje w nim, postanawia pomóc. Nawrócenie? Umiera, ale chyba umiera szczęśliwy.
Ojciec Paneloux. Jezuita, dopatrujący się w epidemii kolejnej plagi egipskiej, która dotknęła mieszkańców Oranu, bo nie słuchali Boga, bo sprzeniewierzyli mu się, a "Bóg mój jest Bogiem zazdrosnym". Uważa, że jest ponad tym wszystkim, że jego zaraza nie dotknie. Umiera jako pierwszy z głównych bohaterów. Ginie z krucyfiksem w dłoni, w mieszkaniu doktora Rieux. Nie chce do szpitala. Obawia się konfrontacji z ludźmi, których potępiał? Nie chce, żeby patrzyli jak umiera, jako ofiara plagi. On przecież miał być ponad nim wszystkimi, a okazuje się zwykłym człowiekiem.
Odnośnie ojca Paneloux, nikt chyba nie wie czy był on "tym dobrym" czy "tym złym". Tutaj posłużę się stwierdzeniem, że podział na dobro i zło oraz czarne i białe, jest dużym uproszczeniem. Po między dobrem i złem jest jeszcze zagubienie, a między czarnym i białym, żółty - kolor kartek w starych książkach.
I ostatnia warta wspomnienia osoba, a przynajmniej taka, która zapadła mi w pamięć. Cottard. Persona, która z epidemii dżumy zdaje się cieszyć. Kiedy ogłoszony zostaje oficjalny koniec zarazy, niemalże targa się na własne życie i życie kilku innych osób. Jego szachrajstwa i machlojki były nieistotne w obliczu tragedii. Teraz jednak już w niedługim czasie sprawa sprzed dziesiątek miesięcy mogłaby wrócić.
Cottard to egoista, egocentryk, ale ma też niezwykłe szczęście. Jakim to cudem dżuma ominęła go? Boska kara, nawiązując do świątobliwego jezuity, ominęła prawdziwego grzesznika. Wyraźna niesprawiedliwość losu.
Piękne przykłady postaw zaprezentował nam Camus, po bliższym zapoznaniu się z nimi łatwo stwierdzić, że powieść ta jest parabolą. Metaforyczne znaczenie jest więc oczywiste.
Sylwetki postaci można by tak naprawdę analizować w nieskończoność, myślę, że dla każdej znalazłaby się odpowiadająca jej postawa filozoficzna. Nie da się tutaj nie zgodzić, że Camus jest jednym z najwybitniejszych myślicieli drugiej połowy XX wieku.
Choć początkowo nic na to nie wskazywało, to jednak polubiłam się z "Dżumą". Wygląda na to, że polubię się także z Camusem. Poluję na jego dzieła, zastanawiam się co wypada mi przeczytać już teraz, a co za jakiś czas.
"I had a dream" rzekł kiedyś Martin Luther King. Ja również mam marzenie, żeby uczniowie na całym świecie, nauczyli się widzieć lektury takimi, jakimi są, a nie przez pryzmat przymusu.
Książka jest przepiękna, choć dla niewprawionego czytelnika może okazać się odrobinę nieprzystępna. "Dżuma" to naprawdę istotna pozycja i szkoda byłoby ją ominąć, bo "mama kazali" cytując kogoś, tam kogoś, kto cytował jeszcze kogoś innego, czy też parafrazując - "polonista kazali".
Dla mnie "Dżuma" to doskonały przykład, że lektury nie są nudne. Co więcej - z jakiegoś powodu są lekturami, pozycjami obowiązkowymi. Z niektórymi dziełami po prostu trzeba się zapoznać i nie wyobrażam sobie człowieka inteligentnego, który przeczytałby tylko streszczenie tej książki, jak i zresztą wielu innych.
I takie właśnie mam marzenie...
Fakt, iż książka ta jest lekturą szkolną, odbierany jest przeze mnie dwojako. Była to pierwsza albo może druga, zaserwowana nam przez polonistkę 'pozycja obowiązkowa', w liceum rzecz jasna. Nastawienie typowo "anty", bo to przecież lektura, a lektury ciekawe być nie mogą, amen.
Szczęśliwie moja mama za młodu amatorką książek była wielką. Miłośnictwo książek leży według...
2015-01-16
"Love, Rosie" to piękna historia o życiu człowieka, o przewrotności losu, o konsekwencjach, jakie mogą nieść ze sobą nasze decyzje. Jak często jest tak, że jeden moment, jedna chwila zaważa na całym naszym życiu? Jak często przez nieprzemyślane decyzje tracimy albo zyskujemy całe lata?
Ta bardzo współczesna powieść epistolarna przeprowadza nas przez niemal 50 lat życia Rosie Dunne, i choć w ogólnym zamyśle ta książka miała się kręcić wokół prób odnalezienia prawdziwej miłości przez główną bohaterkę, wyszła piękna historia o przemijaniu. Nie codziennie książka uświadamia nam jak będzie wyglądać nasze przyszłe życie. Ile trudów, rozczarowań, smutków, upadków, ale też wzlotów, radości i dobrych chwil może przynieść los. To powieść o nas, o naszym pokoleniu, przepowiednia naszej przyszłości. Mając dwadzieścia lat zastanawiamy się co nas czeka w życiu. Cecelia Ahern mówi, że będzie ciężko, ale na końcu odnajdziemy szczęście. Wystarczy tylko, że będziemy odpowiednio mocno się starać. I ja w to wierzę. W końcu gdzieś tam musi czaić się coś dobrego, prawda?
"Love, Rosie" to piękna historia o życiu człowieka, o przewrotności losu, o konsekwencjach, jakie mogą nieść ze sobą nasze decyzje. Jak często jest tak, że jeden moment, jedna chwila zaważa na całym naszym życiu? Jak często przez nieprzemyślane decyzje tracimy albo zyskujemy całe lata?
Ta bardzo współczesna powieść epistolarna przeprowadza nas przez niemal 50 lat życia...
2014-12-19
2014-07-20
2013-11-06
2013-08-10
2013-07-16
Drugi tom "1Q84" nie zawiódł moich oczekiwań. Po raz kolejny zatonęłam w na poły realnym świecie, który tak naprawdę nie miałby prawa się przydarzyć w rzeczywistości, którą znamy.
To dziwna, poplątana książka. Rzecz jasna w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Geniusz Haruki Murakamiego tkwi tutaj w szczegółach, w swobodnej analogii postaci, w dziwnym zrządzeniu losu, w biegu wypadków i tłumaczeniach zagmatwania, w które wplątani są bohaterowie. Żyjemy z nimi, wchodzimy w ten świat zupełnie jakby był naszym własnym.
Oprócz składających się na fabułę wątków, w książce pachnie również Japonią. Staranne opisy przygotowywanych potraw, które my podalibyśmy na wystawnej kolacji określając jako "skomplikowane" i "orientalne" tutaj są prostymi potrawami jakie przygotowuje samotny mężczyzna koło 30.
Książka może oburzać - ostrzegam. Poruszone poważne kwestia moralne tutaj są wręcz naruszone, jednakowoż wszystko należy brać przez pryzmat fikcji i japońskiego podejścia, które mówi, że na papierze może dziać się wszystko, byleby tylko nie wyszło poza sferę wyobrażeń.
Seria "1Q84" wydaje się być rzeczywiście jednym z najwybitniejszych dzieł tego, moim skromnym zdaniem, zasługującego na Nobla autora.
Drugi tom "1Q84" nie zawiódł moich oczekiwań. Po raz kolejny zatonęłam w na poły realnym świecie, który tak naprawdę nie miałby prawa się przydarzyć w rzeczywistości, którą znamy.
To dziwna, poplątana książka. Rzecz jasna w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Geniusz Haruki Murakamiego tkwi tutaj w szczegółach, w swobodnej analogii postaci, w dziwnym zrządzeniu losu, w biegu...
2013-06-29
Moje pierwsze spotkanie z panem Kapuścińskim, a jakże udane. Jestem pod wrażeniem kunsztu literackiego, który sprawia, że relacje rzeczywiste czyta się jak powieść - z zapartym tchem.
Kontrast między tym co mówią ludzie, którzy przebywali w otoczeniu byłego etiopskiego cesarza, a naszymi osobistymi, "europejskimi" odczuciami jest ogromny. Ci ludzie mimo detronizacji tego zachłannego tyrana, wypowiadają się o nim z dziwną sprawiedliwością i bez cienia złości. W książce tej nie ma niczego czarno-białego, nie ma wyraźnego podziału na dobro i zło. Wszelki absurdy władzy są przedstawione jako geniusz najjaśniej panującego H.S. Może była w tym krztyna geniuszu?
Książka może bawić, gdy jednak uświadomimy sobie, że takie rzeczy naprawdę działy się gdzieś na świecie, a do tego dojdziemy do wniosku, że mogły się dziać na naszym własnym podwórku, a nie tylko "za górami, za lasami, w odległej krainie", jaką może nam się wydawać Etiopia...
Ta książka to według mnie arcydzieło i bez cienia wątpliwości wciągam ją w poczet swoich ulubionych, a pana Kapuścińskiego dodaję do listy ulubionych autorów, gdyż ten reportaż to jedno z najlepszych dzieł dziennikarskich i literackich zarazem, z jakimi miałam okazję się zetknąć.
Moje pierwsze spotkanie z panem Kapuścińskim, a jakże udane. Jestem pod wrażeniem kunsztu literackiego, który sprawia, że relacje rzeczywiste czyta się jak powieść - z zapartym tchem.
Kontrast między tym co mówią ludzie, którzy przebywali w otoczeniu byłego etiopskiego cesarza, a naszymi osobistymi, "europejskimi" odczuciami jest ogromny. Ci ludzie mimo detronizacji tego...
Kocham tę książkę tak samo mocno jak jej nienawidzę.
Dla mnie to przede wszystkim książka o tym, jak bardzo powinniśmy nauczyć zakochiwania się i kochania człowieka, a nie mężczyzny lub kobiety.
Poza tym jest to książka świetnie napisana (albo przetłumaczona, zawsze mam tu dylemat).
Kocham tę książkę tak samo mocno jak jej nienawidzę.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDla mnie to przede wszystkim książka o tym, jak bardzo powinniśmy nauczyć zakochiwania się i kochania człowieka, a nie mężczyzny lub kobiety.
Poza tym jest to książka świetnie napisana (albo przetłumaczona, zawsze mam tu dylemat).