-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2021-01-30
2023-12-09
2014-08-01
Wielka i długotrwała trauma po przeczytaniu. I smutek, że to wszystko rzeczywiście się mogło zdarzyć. Ale tym bardziej konieczne do przeczytania!
Wielka i długotrwała trauma po przeczytaniu. I smutek, że to wszystko rzeczywiście się mogło zdarzyć. Ale tym bardziej konieczne do przeczytania!
Pokaż mimo to2023-06-08
2022-09-30
2021-07-11
2021-03-06
2021-02-23
2021-02-07
2021-01-24
2020-03-15
2019-11-20
2019-11-02
Jak wielu spraw nie znamy, jak wielu rzeczy nie wiemy, a przez to, nie rozumiemy. Dlatego warto czytać i warto poznawać. Historia Polski widziana przez pryzmat heroizmu, odwagi i bohaterskiej (choć często straceńczej) walki naszych rodaków od lat była zasadniczym, i niemal jedynym obowiązującym sposobem jej prezentowania. Do takiej wizji przywykliśmy chętnie, bo takich siebie samych zapewne chcielibyśmy widzieć. Tyle, że to okazuje się być prawdą tylko częściową, historią w dużych fragmentach przefiltrowaną, zakłamaną lub zniekształconą.
Pamiętam moje zaskoczenie, gdy – ja wychowywany na tradycjach i na historii harcerzy z Szarych Szeregów, żołnierzy z AK, czy z II Korpusu Polskiego – wyczytałem, że gen. Anders, gdy dowiedział się o decyzji o rozpoczęciu Powstania warszawskiego, określił ją jako zbrodnię. Musiało minąć parę lat, musiałem przeczytać sporo książek, trochę weryfikować, trochę przemyśleć, ale i przypomnieć sobie co nieco, żeby to zrozumieć i przyjąć inny obraz rzeczywistości. Już tylko dopełnieniem tego nowego obrazu był „Obłęd ’44” Piotra Zychowicza.
Podobnie było z tematem zagłady Żydów. Zawsze wiedziało się, że byli jacyś szmalcownicy, ale przecież nieliczni, no i podziemie ich rzecz jasna systematycznie likwidowało. Reszta Polaków dzielnie pomagała, wspierała, chroniła, dostarczała żywność, ubrania, nawet broń, zabezpieczała kryjówki. No i te medale Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, to przecież też coś mówi. Nagle zgrzyt: powstanie w getcie, płomienie, odgłosy strzelaniny, a tuż na zewnątrz muru Polacy bawiący się przy muzyce na karuzeli. Znów, trochę równolegle do poprzedniego wątku, przyszło sporo poczytać także i o tym. Sporo przemyślałem, sporo się dowiedziałem.
Także teraz, dzięki tej książce, „Dalej jest noc”, bo daje ona podobnie odmienny obraz tamtej rzeczywistości i inny obraz polskich postaw, niż miałem go uprzednio. Tej książki nie czyta się łatwo, nie da się i nie powinno się przeczytać jej szybko. Warto pomyśleć, zatrzymać się w niektórych miejscach, przyjrzeć liczbom. Bo i liczby w tabelach też wiele mówią. Powiat biłgorajski, liczba ofiar spośród Żydów próbujących się ocalić po akcjach likwidacyjnych w gettach: 712, z tego 175 ofiar, to wynik akcji własnej niemieckiej żandarmerii i policji, niemal cała reszta to wydani Niemcom na śmierć przez miejscowych (Polaków), zabici przez granatowych policjantów (Polaków), konspirację (Polaków), miejscowych (Polaków). Albo chwila refleksji przy takim zdaniu: „Paradoksalnie, gdyby Polacy byli w większości bierni i obojętni, to większość – a nie znikoma mniejszość – Żydów szukających ratunku przed Niemcami po tzw. aryjskiej stronie zdołałaby ocaleć”. Cóż, już wcześniej czytałem opinię, że Polacy lepiej rozpoznawali Żydów, niż Niemcy, dlatego często to Polaków bardziej się obawiano, szczególnie, gdy byli z tej samej lub pobliskiej miejscowości. Także i w tej książce, podobnie jak we wcześniej przeze mnie czytanych „Miastach śmierci” (to o sąsiedzkich pogromach w 1941 w Jedwabnem, Radziłowie, Wąsoszu, Szczuczynie, Goniądzu, Rajgrodzie, Kolnie, Suchowoli, Brańsku i Jasionówce), na wieść o nadchodzących, czy mających właśnie miejsce pogromach, pojawiają się błyskawicznie furmanki z okolicznych wiosek, żeby skorzystać i coś niecoś wywieźć dla siebie z pozostałości po zlikwidowanych i wywiezionych Żydach. Warto też np. podsumować sobie, w jakich formacjach służyli Polacy: byli częściowo w żandarmerii, licznie w policji granatowej, bywali w KriPo, czyli kryminalnej, SiPo, czyli porządkowej policji, a wszystkie te formacje uczestniczyły zarówno w akcjach likwidacyjnych, jak i w obławach, morderstwach, rabunkach, gwałtach, odprowadzały do rozstrzelania, lub same rozstrzeliwały. Ale to nie wszystko, bo nawet polska ochotnicza straż pożarna w takich akcjach licznie uczestniczyła; to mnie, przyznam, znów mocno zaskoczyło. Były też tzw. warty chłopskie wyłapujące uciekinierów szukających ratunku we wioskach, były grupy miejscowych czatujące na uciekających z pociągów, z transportów do Treblinki. Byli w końcu różni bandyci, ale i partyzanci, którzy Żydów po prostu zgładzali. No a wśród tych partyzantów zdarzali się także indywidualnie lub grupowo AK-owcy, niestety. Niestety, bo runął kolejny mit z młodości.
Olga Tokarczuk wywołała ostatnio – w październiku, tuż po nominacji – całkiem sporą awanturę w mediach, gdy powiedziała: „Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów”. Ale potem, w innym z wywiadów dodała: „Jeżeli chcemy jako zbiorowość być dumni z naszej historii, osiągnięć i zwycięstw, musimy dopuścić do świadomości także nasze upadki, upodlenia i przegrane”. Dlatego gdy czytam tu niektóre opinie przy niskich (1-2 gwiazdki) ocenach tej książki, chciałbym ich autorom przekazać: poczytajcie, dowiedzcie się więcej i – powtarzając za noblistką – "dopuście do świadomości", bo było inaczej, niż nam się wydawało.
Jak wielu spraw nie znamy, jak wielu rzeczy nie wiemy, a przez to, nie rozumiemy. Dlatego warto czytać i warto poznawać. Historia Polski widziana przez pryzmat heroizmu, odwagi i bohaterskiej (choć często straceńczej) walki naszych rodaków od lat była zasadniczym, i niemal jedynym obowiązującym sposobem jej prezentowania. Do takiej wizji przywykliśmy chętnie, bo takich...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-03
2016-06-07
Bardzo dobra książka, ale też niezwykle trudna w czytaniu i odbiorze: potworność opisywanych zbrodni dusi i nie daje przeczytać jej, jak wielu zwykłych książek, jednym ciągiem - ja musiałem rozłożyć lekturę na ponad dwa miesiące.
Bardzo dobra książka, ale też niezwykle trudna w czytaniu i odbiorze: potworność opisywanych zbrodni dusi i nie daje przeczytać jej, jak wielu zwykłych książek, jednym ciągiem - ja musiałem rozłożyć lekturę na ponad dwa miesiące.
Pokaż mimo to2016-08-27
2017-02-12
Przykro mi, ale odniosłem wrażenie, że te opowiadania, jeśli są nawet "z życia wzięte", to są jakieś tendencyjne, skrajne, wybrane w sposób szczególnie uwypuklający to, co autor chciał być może pokazać. Jeśli więc p. Olgę Tokarczuk (jej wpis pełen niepokoju jest na rewersie okładki) opowiadania te zaniepokoiły, to pragnę ją uspokoić: żyję już całkiem długo, z jakimiś objawami antysemityzmu może z rzadka się spotykałem, ale te opowiadania, to jakiś wybór, nie oddający rzeczywistości, być może napisany przez osobę mającą spore kompleksy, bądź cytujący osoby z takimiż. Jestem z miasta, może na prowincji jest inaczej? Jest jeszcze oczywiście antysemityzm pokazywany czasem w mediach, jakieś Brauny i inne typy, ale o tym się słyszy tylko dlatego, że zdarzenia te zostały przedstawione szerokiej publiczności, co nie znaczy, że jest to powszechne.
W każdym razie książeczki nie polecam, wg mnie niewiele wnosi.
Przykro mi, ale odniosłem wrażenie, że te opowiadania, jeśli są nawet "z życia wzięte", to są jakieś tendencyjne, skrajne, wybrane w sposób szczególnie uwypuklający to, co autor chciał być może pokazać. Jeśli więc p. Olgę Tokarczuk (jej wpis pełen niepokoju jest na rewersie okładki) opowiadania te zaniepokoiły, to pragnę ją uspokoić: żyję już całkiem długo, z jakimiś...
więcej Pokaż mimo to