Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Książkę pożyczyłam od koleżanki, ale wcześniej kupiłam ja w prezencie jej córeczce. Nieskromnie muszę powiedzieć, że uważam, że książka którą sprezentowałam wywołała u mnie efekt ŁAŁ! A wszystko przez wybór ślicznej w moim odczuciu okładki (czasem takie wybory się jednak opłacają).

Nie mogłam się od niej oderwać czyta się jednym tchem i chce się więcej. Na szczęście jest drugi tom :).

Jest to naprawdę porządna literatura dla młodego czytelnia a i starszy znajdzie też coś dla siebie. Nie jest to też książka dla dzieci ponieważ są tu liczne retrospekcje w których młodsze dziecko może się trochę pogubić. To jest jedyny mankament książki. Choć z drugiej strony retrospekcje nadają tempa i mnie przez to czytało się ciekawiej. Dzięki nim możemy też lepiej zrozumieć rozgrywającą się fabułę.

Dojrzalszy czytelnik odnajdzie w książce odniesienia do prawdziwego świata. Są tu poruszone tematy funkcjonowania ekosystemów, przyjmowania odkryć naukowych przez społeczeństwo (dla mnie naukowca szczególnie ważne zagadnienie), podstawowych wartości, przyjaźni, miłości lojalności a także problemy z jakimi może się spotkać dziecko takie jak akceptacja we własnym środowisku. Jest też mocno zarysowany problem potrzeby ochrony środowiska i jakże obecnie aktualny różnic razowych i konfliktów z tego wynikających. Jest to naprawdę bardzo mądra lektura dla dzieci zastanawiających się nad swoim otoczeniem. Przedstawiony świat wydaje się być tworem bajkowym, ale tak naprawdę jest nam bliższy niż się może wydawać. W tym mikroskopijnym świecie odkrywamy problemy z jakimi na co dzień boryka się nasza Ziemia: nastawienie na natychmiastowy zysk, eksploatowanie bogactw, zapędy dyktatorskie, anonimowością i zobojętnienie.

Zabrzmiało poważnie, ale wszystko jest napisane ciepłym, prostym i pięknym językiem. Są tez oczywiście momenty wesołe i śmieszne.

Warto też zwrócić uwagę na szatę graficzną. Pojawiające się co jakiś czas rysunki idealnie współgrają z aktualną akcją. Są to ładne, nienachalne czarno-białe ilustracje. Mnie kojarzą się z francuskim/belgijskim komiksem.

Podsumowując – serdecznie polecam małym i dużym.

Książkę pożyczyłam od koleżanki, ale wcześniej kupiłam ja w prezencie jej córeczce. Nieskromnie muszę powiedzieć, że uważam, że książka którą sprezentowałam wywołała u mnie efekt ŁAŁ! A wszystko przez wybór ślicznej w moim odczuciu okładki (czasem takie wybory się jednak opłacają).

Nie mogłam się od niej oderwać czyta się jednym tchem i chce się więcej. Na szczęście jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jest to proza która wprowadza w stan spokoju. Wszystko dzieje się w spowolnieniu tak jakby klimat opisywanych miejsc miał wpływ na czytelnika. Czytanie wprawia w błogostan, trochę jak by się było w transie jaki przezywają wirujący derwisze.

Fabuła toczy się dwutorowo. Pierwszy tor to historia Elli, która jest amerykańską żydówką (tu było moje pierwsze zdziwienie - muzułmanka pisze o żydówce?). Ella do niedawna była niepracującą matką, teraz znalazła pracę na pół etatu w wydawnictwie. Ma pisać wewnętrzne recenzje powieści które to wydawnictwo dostaje. I tak trafia w jej ręce "Słodkie bluźnierstwo", dzieło holenderskiego pisarza Aziza Zahary opowiadające o przyjaźni dwóch islamskich mistyków: Rumiego - poety i nauczyciela wiary oraz derwisza Szamsa (to jest nasz drugi tor). Ta powieść, którą poznajemy razem z Ellą sprawia, że spogląda ona na swoje życie pod zupełnie innym kontem. Na pozór dwa różne światy: współczesny Boston i XIII wieczna Konya wspaniale się uzupełniają.

Dzięki tej książce spojrzałam też trochę inaczej na islam. Bardziej mistycznie.

Jest to proza która wprowadza w stan spokoju. Wszystko dzieje się w spowolnieniu tak jakby klimat opisywanych miejsc miał wpływ na czytelnika. Czytanie wprawia w błogostan, trochę jak by się było w transie jaki przezywają wirujący derwisze.

Fabuła toczy się dwutorowo. Pierwszy tor to historia Elli, która jest amerykańską żydówką (tu było moje pierwsze zdziwienie -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejna odsłona historii o Cormoranie Strike znów jest dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. W dalszym ciągu jestem oczarowana.

Czytało się ją błyskawicznie i do samego końca nie wiedziałam kto okaże się mordercą, przy okazji zdarzyło mi się kilka razy zmienić koncepcje kto zabił. A właściwe rozwiązanie okazało się naprawdę zaskakujące.

Podobało mi się, że akcja książki nie dotyczy tylko i wyłącznie samego śledztwa ale też wchodzi trochę głębie w życie Cormorana i jego asystentki Robin. Bardzo lubię też to, że główny detektyw nie jest super sprawnym, przystojnym detektywem, ale ma swoje problemy i ograniczenia, przez co jest postacią bardziej prawdziwą i taką z którą można się utożsamić. Interesującym elementem są też relacje detektywa z jego asystentką. Ciekawa jestem w jakim kierunku się dalej potoczą.

I kolejny plus to Londyn w tle. Strasznie lubię to miasto. W czasie czytania robiłam sobie też googlowską wycieczkę po miejscach o których czytałam.

A teraz czemu mimo tego że jestem zachwycona nie dałam jej 10/10. Wszystko przez dwa minusy. Po pierwsze troszkę za dużo postaci i się pogubiłam w nazwiskach. Na początku w ogóle nie ogarniałam kto jest kim. I drugi minus to brutalne morderstwo. Myślę że przez to miałam troszkę popsuty obraz całości.

Generalnie jestem jednak bardzo na tak. Już nie mogę się doczekać okazji w której będę mogła sięgnąć po "Żniwa zła". No i podobno ma być 4 część:)

Kolejna odsłona historii o Cormoranie Strike znów jest dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. W dalszym ciągu jestem oczarowana.

Czytało się ją błyskawicznie i do samego końca nie wiedziałam kto okaże się mordercą, przy okazji zdarzyło mi się kilka razy zmienić koncepcje kto zabił. A właściwe rozwiązanie okazało się naprawdę zaskakujące.

Podobało mi się, że akcja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Do „Autostopem przez galaktykę” podeszłam z otwartym umysłem (mimo że oglądałam film, który średnio mi się podobał, ale i tak był lepszy niż książka) pełna przeświadczenia, że skoro ludziom się tak bardzo podoba to coś w niej musi być. No i się rozczarowałam. Brytyjski humor pana Adamsa chyba nie jest dla mnie, zbyt abstrakcyjny. Miałam nadzieję na fantastykę pełną gębą okraszoną dużą ilością, co prawda abstrakcyjnego, ale jednak humoru, a dostałam historię w moim odczuciu napisaną trochę po łebkach i mdławą z bohaterami pozbawionymi głębi.

Nie można jej oczywiście odmówić pewnych atutów. Książka ma potencjał, można ją było naprawdę nieźle poprowadzić. Czasem też były ciekawe i zabawne momenty, niekiedy nawet dawały trochę do myślenia, ale to trochę dla mnie za mało na miano kultowej książki fantastycznej. W sumie całkiem nieźle i szybko się ją czyta, ale nie zostaje ani trochę na dłużej.

Ja nie rozumiem jej fenomenu, ale może to wynika z tego, że mało czytam fantastyki, może też z tego, że czytając ją chwilami się trochę gubiłam (czasem nie wiedziałam czy to przypis czy aktualna akcja w jakimś innym miejscu galaktyki). Z brytyjskich "pisarzy ironicznych" znacznie bardziej wolę Pratchetta.

Do „Autostopem przez galaktykę” podeszłam z otwartym umysłem (mimo że oglądałam film, który średnio mi się podobał, ale i tak był lepszy niż książka) pełna przeświadczenia, że skoro ludziom się tak bardzo podoba to coś w niej musi być. No i się rozczarowałam. Brytyjski humor pana Adamsa chyba nie jest dla mnie, zbyt abstrakcyjny. Miałam nadzieję na fantastykę pełną gębą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Do wybrania tej książki zachęciła mnie pozytywna recenzja znajomej.

Zgodnie z jej ostrzeżeniem nie oczekiwałam kryminału, ale wyobrażałam ją też sobie całkiem inaczej niż to co dostałam. Zgadzam się też z opinią że na początku jest nieco chaotyczna. Ogólnie nie czytało mi się jej jakoś wyśmienicie, nie było tak, że nie mogłam się od niej oderwać.

Nie jest jednak całkiem do niczego. Jest to bardzo dobre studium psychologiczne zarówno dwóch głównych bohaterek jak i tłumu, którego omamia chęć zemsty (jak przeczytałam o powieszonych psiakach to myślałam, że to ja bym powywieszała tych dzikusów).

Na plus też zaliczam zakończenie które mnie zaskoczyło.

Jednak większe wrażenie niż książka, zrobiły na mnie króciutkie poszukiwania w internecie, do których skłonili mnie wymienieni książce nieletni mordercy:
- Mary Flora Bell w 1968 roku mając 11 lat została skazana za zabójstwo 4letniego Martina Browna i 3letniego Briana Howe,
-Robert Thompson i Jon Venables którzy w 1993 roku mając 10 lat zabili wcześniej katując 2letniego Jamesa Bulgera.
Nie przypuszczałam, że dzieci mogą być aż tak okrutne i bezlitosne. Zaczęłam się też zastanawiać czy takich dzieci nie powinno się sądzić jednak jak dorosłych.

Do wybrania tej książki zachęciła mnie pozytywna recenzja znajomej.

Zgodnie z jej ostrzeżeniem nie oczekiwałam kryminału, ale wyobrażałam ją też sobie całkiem inaczej niż to co dostałam. Zgadzam się też z opinią że na początku jest nieco chaotyczna. Ogólnie nie czytało mi się jej jakoś wyśmienicie, nie było tak, że nie mogłam się od niej oderwać.

Nie jest jednak całkiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

I w końcu odpowiedź na moje pytanie „Czy Sparks potrafi pisać pozytywne zakończenia?” Potrafi!!!! SPOILER!!! Choć przez chwilę dałam się nabrać i poleciała mi łza gdy Beth pojawiła się na cmentarzu.

W tej pozycji również można wyczuć, że jest to późniejsza historia autora. Postacie są bardziej wyraziste. Jednak dla mnie to trochę przerobiony „List w butelce”. Znowu znalezisko w piasku, które doprowadza nas do drugiej połówki bohatera, znowu problemy z przeszłością i ponownie matka z dzieckiem z którym nasz bohater wspaniale się dogaduje i kibicujący związkowi krewny (w „Liście …” był to ojciec Garretta, tu Babcia Beth – Nana). Mimo, że opowieść bardzo udana to miałam wrażenie że czytam klona.

W opowieść za sprawą Claytona wkrada się element niepokoju, co jest nowością (przynajmniej dla mnie) u Sparksa. Oczywiście byli źli kuzyni np. w „Dla Ciebie wszystko”, ale to było coś całkiem innego. To mamy do czynienia nie ze złem ale z psychopatą. Pozostałych postaci nie da się nie lubieć, zwłaszcza Nany, która mimo wylewu jest niezwykle energiczna i postępowa starszą panią i syna Beth Bena, który jest bardzo dojrzałym dziesięciolatkiem.

Kolejna przyjemna książka na zimowy wieczór.

I w końcu odpowiedź na moje pytanie „Czy Sparks potrafi pisać pozytywne zakończenia?” Potrafi!!!! SPOILER!!! Choć przez chwilę dałam się nabrać i poleciała mi łza gdy Beth pojawiła się na cmentarzu.

W tej pozycji również można wyczuć, że jest to późniejsza historia autora. Postacie są bardziej wyraziste. Jednak dla mnie to trochę przerobiony „List w butelce”. Znowu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mimo iż w cyklu "Wszystkie kolory miłości" powieść ta ma numer 3 tak naprawdę jest 16 powieścią Sparksa i wydaje mi się że można zauważyć ewolucję pisarza. Postacie są nieco głębsze pojawiają się wątki poboczne, wiemy co się dzieje u innych postaci występujących w opowieści.

Ogólnie historia jest prosta: chłopak ze złej rodziny i dziewczyna z dobrego domu, czyli to co dobrze znamy. Spotykając się ponownie po 25 latach z powodu śmierci wspólnego przyjaciela (zresztą właśnie on dokładnie to spotkanie zawczasu zaplanował) uświadamiają nam że jeśli się kogoś kocha to czas trwania rozłąki nie ma znaczenia.

To nie tylko opowieść o miłości, ale również o tym jak krzywdzące mogą być uprzedzenia innych ludzi, który przecież zawsze wiedzą lepiej bo przecież niedaleko pada jabłko od jabłoni. Dawson Cole to dobry chłopak tylko ze złej rodziny, ale i tak jest z góry skreślony przez społeczeństwo z powodu swojego pochodzenia.

Byłaby gwiazdka więcej gdyby nie znów smutne ale lekko przewidywalne zakończenie. Tym razem nie ryczałam jak bóbr tylko dlatego że już się przyzwyczaiłam do smutnych zakończeń Sparksa, ale też dlatego, że przewidziałam to że serce Dawsona na zawsze zostanie z Amandą.

Mimo iż w cyklu "Wszystkie kolory miłości" powieść ta ma numer 3 tak naprawdę jest 16 powieścią Sparksa i wydaje mi się że można zauważyć ewolucję pisarza. Postacie są nieco głębsze pojawiają się wątki poboczne, wiemy co się dzieje u innych postaci występujących w opowieści.

Ogólnie historia jest prosta: chłopak ze złej rodziny i dziewczyna z dobrego domu, czyli to co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Już na początku zachwycił mnie ten fragment „Tęsknie za Tobą tak jak zawsze, ale dzisiaj było mi bardzo ciężko, bo ocean śpiewał o naszym wspólnym życiu.” Mam wrażenie jak bym go znała i może pojawiał się w telewizyjnych zwiastunach filmu (filmu nigdy nie oglądałam, ale w najbliższym czasie to nadrobię). Ale do rzeczy.

Znów mam ten sam problem książka mi się bardzo podobała, ale nie wiem co o niej napisać. Zdecydowanie zapada w pamięć. Jest wzruszająca. I ponownie ostatnie strony czytałam ze łzami w oczach. Przeżyłam ją jakbym była uczestnikiem tych wydarzeń. Doceniam też realizm problemów Theresy i Garretta. To nie jest prosta miłość. Oboje mają za sobą bagaż doświadczeń i nie jest im łatwo w nowym związku. Nie jest też łatwo wybrać miejsce do życia dwóm dorosłym osobom mającym już wszystko poukładane. Na pochwałę zasługują też piękne, romantyczne, przepełnione smutkiem i tęsknotą listy Garretta. Tak jak Theresa chciałabym żeby ktoś pisał takie listy do mnie. Każda kobieta by tego chyba chciała.

SPOILER! Na końcu książki bohaterka dowiaduje się jaką stratę przeżył w przeszłości jej ukochany, ale ma również nadzieję, że jej też któregoś dnia uda się z tego podźwignąć. Zakończenie jest smutne i poruszające. Jak ja współczułam tej kobiecie.

Piękna opowieść…

Już na początku zachwycił mnie ten fragment „Tęsknie za Tobą tak jak zawsze, ale dzisiaj było mi bardzo ciężko, bo ocean śpiewał o naszym wspólnym życiu.” Mam wrażenie jak bym go znała i może pojawiał się w telewizyjnych zwiastunach filmu (filmu nigdy nie oglądałam, ale w najbliższym czasie to nadrobię). Ale do rzeczy.

Znów mam ten sam problem książka mi się bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Dziedzictwo” jest debiutancką powieścią mojej ulubionej autorki książek historycznych i jest to jedna z niewielu rzeczy która ratuje ją w moich oczach. Bardzo daleko jej do późniejszych powieści opisujących dzieje Wojny dwóch róż i Tudorów.

Ktoś napisał, że książka jest jak trucizna. Dodałabym że jak słodki piękny trujący owoc. Z jednej strony chcemy ją jak najszybciej odłożyć na półkę i już jej więcej nie dotykać bowiem odsłania najgorsze instynkty głównej bohaterki, ale z drugiej strony wciąga. Pierwsza część powieści to w większości sceny erotyczne z udziałem głównej bohaterki, gdzie cała fabuła sprowadza się do czerpania przyjemności z seksu, który z czasem przeradza się w perwersję. Później jesteśmy świadkami przemiany kochanej przez całą okolicę panienki z Wideacre, w wyrachowaną kobietę, która z miłości do ziemi, a potem wręcz obsesji staje się przyczyną upadku całego majątku. Ta druga część (mniejsza objętościowo) częściowo ratuje tę książkę. Główna bohaterka jest zepsuta do szpiku kości i należy do tych książkowych bohaterów których nie sposób lubić.

Najbardziej z postaci polubiłam Johna MacAndrew (męża głównej bohaterki ), żal mi było jak skrzywdziła go Beatrice. Wydaje się też być najbardziej realną postacią. Jest bardzo rzeczowy. Kolejnymi bohaterami są Harry (brat Beatrice) i Celia (jego żona). Postacie te będące z początku tłem dla poczynań Beatrice z czasem zyskują głębię i charakter. Harry z początku pokazany jest jako chorowity niedorajda, żeby potem przeistoczyć się w „Bożka żniw” i znów w tyjącego nie obrotnego gospodarza. Celia ze słodkiej naiwnej dziewczyny zmienia się w świadomą swojej pozycji silną kobietę, przemiana ta nie jest jednak całkowita.

Plusem książki jest przedstawienie osiemnastowiecznego świata. Pokazuje realia życia właścicieli ziemskich, ale także mieszkańców okolicznych wiosek. Opisane są zasady współżycia społecznego kultura, tradycja, zmagania z codziennością.

Mimo tego że dużo się dzieje, bardzo wolno szło mi czytanie.

„Dziedzictwo” jest debiutancką powieścią mojej ulubionej autorki książek historycznych i jest to jedna z niewielu rzeczy która ratuje ją w moich oczach. Bardzo daleko jej do późniejszych powieści opisujących dzieje Wojny dwóch róż i Tudorów.

Ktoś napisał, że książka jest jak trucizna. Dodałabym że jak słodki piękny trujący owoc. Z jednej strony chcemy ją jak najszybciej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zgadzam się z przemyśleniami jednej z osób tutaj, że zawsze podobało mi się nazwisko autora i tytuł powieści. Dla mnie zestawienie to było jakieś magiczne, cudowne. Zawsze jednak sądziłam, że to opasłe tomisko i odsuwałam jego lekturę, a okazuje się że ma około 200 stron. Obawiałam się też konfrontacji moich wyobrażeń z tym co rzeczywiście dostanę na papierze. Okazało się, że to wspaniały portret społeczeństwa amerykańskiego lat 20-stych, zawierający wiele ponadczasowych prawd.

W klimat epoki jesteśmy wprowadzani pomiędzy odcinkami opowieści o Jay’u Gatsbym. Jest to Ameryka po I wojnie światowej powoli starająca się wrócić do dawno straconej normalności. To czas kolejnego etapu wyzwolenia kobiet ale także upadku moralnego i prohibicji. Opisana tu rzeczywistość jest smutna i przytłaczająca. Mimo, że przedstawieni w niej ludzie są na pierwszy rzut oka pięknie błyszczący i bogaci to drugi rzut ujawnia, że są oni zgnili zakłamani,zachłanni i nie posiadają żadnego szacunku dla innych ludzi. Zmęczyła mnie ta książka psychicznie. Zostawiła mnie przerażoną sztucznością opisanego świata i w żalu po tragicznym końcu "złotego chłopca" Gatsby'ego.

Zaczynałam ją czytać mając w głowie ostatni film o Gatsby’m z DiCapriem więc wiedziałam, że finał nie będzie szczęśliwy. Gatsby mógł osiągnąć tak wiele. Był młodym człowiekiem tak naprawdę nie zepsutym tym co wokół niego się działo, ale w pewnym momencie postanowił podporządkować wszystko zdobyciu miłości swojego życia Daisy (swoją drogą jak ja tej baby nie polubiłam, kwintesencja zepsucia swojej warstwy). To musiało być dla niego straszne gdy się okazało że Daisy nie jest taka jak ją sobie przez ostatnie lata wyobrażał, a mimo to dalej chronił swoją miłość.

Zakończenie pokazuje, że pieniądze szczęścia nie dają, że tak naprawdę niszczą więzi międzyludzkie. Jak szybko znikają ludzie gdy już nie jest się im potrzebnym.

I jeszcze nie mogę się pozbyć z głowy oczu doktora Eckleburga. Wprowadzają lekką atmosferę grozy. Jakby czuwały nad całą akcją.

Zgadzam się z przemyśleniami jednej z osób tutaj, że zawsze podobało mi się nazwisko autora i tytuł powieści. Dla mnie zestawienie to było jakieś magiczne, cudowne. Zawsze jednak sądziłam, że to opasłe tomisko i odsuwałam jego lekturę, a okazuje się że ma około 200 stron. Obawiałam się też konfrontacji moich wyobrażeń z tym co rzeczywiście dostanę na papierze. Okazało się,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Całkiem udana kontynuacja. Widać,że nie pisała tego Mitchell, to już jest trochę inny świat, trochę inna Skarlett i Rett. Lecz widać, że autorka się starała. Historia wciąga, dużo się dzieje. Postacie są solidnie wykreowane można poczuć że się tych ludzi zna.
Zaznaczyć też muszę że pierwszy tom (czyli część 1 i 2) jest bardziej udany i spójny niż tom drugi (część 3). W drugim tomie czasami odnosi się wrażenie że autorka chwilowo nie ma pomysłu i zwłaszcza w zakończeniu niektóre rzeczy dzieją się nie wiadomo dlaczego.
A co do samej Scarlett to z żalem muszę przyznać, że chyba bardziej lubię TĘ O'HARĘ czyli niezależną, niemającą w kółko do wszystkich pretensji bohaterkę Ripley niż oryginalną niedojrzałą królową piękności powiatu.

Całkiem udana kontynuacja. Widać,że nie pisała tego Mitchell, to już jest trochę inny świat, trochę inna Skarlett i Rett. Lecz widać, że autorka się starała. Historia wciąga, dużo się dzieje. Postacie są solidnie wykreowane można poczuć że się tych ludzi zna.
Zaznaczyć też muszę że pierwszy tom (czyli część 1 i 2) jest bardziej udany i spójny niż tom drugi (część 3). W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To ostatni tom serii "Diabelskie Maszyny", do przeczytania której zachęciła mnie wysoka ocena na Lubimyczytac.pl.
Cała seria ma wartką akcję jednak jest napisana stosunkowo ubogim językiem.
Ilość wydarzeń jakie dzieją się na kartkach (bo karty brzmiało by tu zbyt poważnie) tej powieści jest tu dużym plusem, który sprawia, że nie sposób się nudzić przy tej książce. Plusa daje również za ostatnie strony które wyciskały mi łzy z oczu. Uważam, że jest to pozycja, którą można przeczytać dla relaksu ale nie dla wysokich doznań estetycznych.
Może jestem bardziej krytyczna po "Ptakach ciernistych krzewów" i "Przeminęło z wiatrem", albo po prostu za stara żeby tę książkę traktować poważnie. Przypuszczam jednak, że nastolatkom może się spodobać.

To ostatni tom serii "Diabelskie Maszyny", do przeczytania której zachęciła mnie wysoka ocena na Lubimyczytac.pl.
Cała seria ma wartką akcję jednak jest napisana stosunkowo ubogim językiem.
Ilość wydarzeń jakie dzieją się na kartkach (bo karty brzmiało by tu zbyt poważnie) tej powieści jest tu dużym plusem, który sprawia, że nie sposób się nudzić przy tej książce. Plusa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zaczęłam czytać ze względu na serial, który mi przypadł bardzo do gustu. Jak się okazało te dwie serie całkowicie się od siebie różnią (na szczęście dla serialu). Dla mnie jest za naiwna, mało się dzieje, sposób narracji delikatnie mówiąc niezadowalający. Pewno przeczytam całą serię bo: po pierwsze często tak mam, że jak już coś zaczynam to kończę mimo że nie zawsze mi się podoba. Po drugie nie jest to najgorsza rzecz jaka mogła być napisana i jednak mnie troszkę wciągnęła i jestem ciekawa jak dalej potoczą się książkowe losy Ari, Emity, Hanny i Spencer, kto zabił Ali, no i najważniejsze kim jest A?

Zaczęłam czytać ze względu na serial, który mi przypadł bardzo do gustu. Jak się okazało te dwie serie całkowicie się od siebie różnią (na szczęście dla serialu). Dla mnie jest za naiwna, mało się dzieje, sposób narracji delikatnie mówiąc niezadowalający. Pewno przeczytam całą serię bo: po pierwsze często tak mam, że jak już coś zaczynam to kończę mimo że nie zawsze mi się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wyzwolona Kristin Cast, Phyllis Christine Cast
Ocena 7,2
Wyzwolona Kristin Cast, Phyll...

Na półkach: , ,

To już ostatni tom cyklu "Dom Nocy". Wyzwolona jest jedną z najlepszych części. Ma może trochę banalne zakończenie, spodziewałam się czegoś bardziej epickiego (ale to już chyba wina moich wyobrażeń). Nie będę się rozpisywać bo na niedociągnięcia już przymykałam oko, bo zżyłam się już trochę z tymi bohaterami. Duży plus za to że łatwo i szybko się czyta.

To już ostatni tom cyklu "Dom Nocy". Wyzwolona jest jedną z najlepszych części. Ma może trochę banalne zakończenie, spodziewałam się czegoś bardziej epickiego (ale to już chyba wina moich wyobrażeń). Nie będę się rozpisywać bo na niedociągnięcia już przymykałam oko, bo zżyłam się już trochę z tymi bohaterami. Duży plus za to że łatwo i szybko się czyta.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Znowu zaczęło się od serialu. Często tak mam.
I tym razem się nie zawiodłam bo "Obca" Jest świetna i bardzo wciągającą opowieścią w której zawarte jest wszystko począwszy od romansu, przez historię na humorze kończąc. A w tle piękna Szkocja i przystojni Szkoci.

Jedynym jak dla mnie minusem tej pozycji jest lekka Greyowatość (za dużo scen łóżkowo-łąkowych). Ale wciągnęło mnie tak że jestem w stanie to wybaczyć.

Na półce wypożyczone czekają już kolejne tomy i strasznie mnie ciekawi co się dalej wydarzy.
Drugi tom trzyma poziom. Jest tu trochę sielanki życia we dwoje, trochę nerwów spowodowanych oskarżeniem Claire o czary, Jamie w więzieniu i jego trauma po nim, a wszystko okraszone dużą dawką uczucia jakie widać miedzy bohaterami.

W dalszym ciągu minusem jest dla mnie za duża ilość scen łóżkowych, a zwłaszcza sexorcyzmy Claire. Ale w dalszym ciągu wybaczam to tej pozycji. Polubiłam Claire i Jamiego (zwłaszcza naszego przystojnego Szkota) do tego stopnia, że wybaczę im wszystko.

Już dziś zaczynam kolejną część - "Uwieziona w bursztynie".

Znowu zaczęło się od serialu. Często tak mam.
I tym razem się nie zawiodłam bo "Obca" Jest świetna i bardzo wciągającą opowieścią w której zawarte jest wszystko począwszy od romansu, przez historię na humorze kończąc. A w tle piękna Szkocja i przystojni Szkoci.

Jedynym jak dla mnie minusem tej pozycji jest lekka Greyowatość (za dużo scen łóżkowo-łąkowych). Ale wciągnęło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wychodzi na to, że ostatnio utknęłam w tzw. literaturze młodzieżowej. Po serii książek które nie do końca do mnie trafiły w końcu znalazłam tę, o której pomyślałam „tak powinna wyglądać porządna książka dla młodego czytelnika”. Ne jest to na pewno pozycja skierowana do dzieci, ale dla starszego nastolatka/młodego dorosłego powinna być idealna. To pozornie opowieść o śmierci, ale pod tym co widzimy na pierwszy rzut oka jest także opowieść o życiu, dojrzewaniu i miłości tej między rodzicami i dzieckiem, ale i chłopakiem i dziewczyną. To jedna z tych pozycji o której myślimy cały czas w trakcie przerw między czytaniem, wrażenie po niej zostaje z nami bardzo długo po skończeniu ale tak trudno ubrać te wszystkie myśli i uczucia w słowa. Dlatego też tyle zajęło mi napisanie czegoś na jej temat.
Śmierć jest trudnym tematem i łatwo w książkach go poruszających o ton moralizujący, mentorski może też w pewien sposób idealizujący. Green ni zahaczył o te epitety. Mam historię prostą ale zarazem głęboką i poruszającą. Problem śmierci jest wywalony kawa na ławę co uświadamia nam, że w śmiertelnej chorobie i walce z nią nie ma nic patetycznego.
Mocne strony tej pozycji to nie tylko opowieść, ale także wspaniale napisane postacie. Wydaje mi się jakbym znała Hazel i Augustusa od zawsze.
Wiem, że nie udało ni się napisać tej opinii w sposób na jaki ta książka zasługuje.

Muszę jeszcze dodać coś o ekranizacji. Jest bardzo dokładna. Co prawda film oglądałam już dość dawno. Zresztą ze wszystkimi do tej pory przeczytanymi książkami Greena mam to, że myślę, że to gotowe scenariusze.

Wychodzi na to, że ostatnio utknęłam w tzw. literaturze młodzieżowej. Po serii książek które nie do końca do mnie trafiły w końcu znalazłam tę, o której pomyślałam „tak powinna wyglądać porządna książka dla młodego czytelnika”. Ne jest to na pewno pozycja skierowana do dzieci, ale dla starszego nastolatka/młodego dorosłego powinna być idealna. To pozornie opowieść o...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dynastia Tudorów: Król, królowa i królewska faworyta Anne Gracie, Michael Hirst
Ocena 6,7
Dynastia Tudor... Anne Gracie, Michae...

Na półkach: , ,

Tym razem mimo, że serial (soją drogą świetny) oglądałam to książka znalazła się u mnie, bo była z jakąś gazetą
Emotikon smile


Historia wszystkim dobrze znana. Henryk VIII dąży do rozwodu z Katarzyną Aragońską za wszelką cenę.
Jeśli zastanawiacie się czy przeczytać tą pozycję czy oglądnąć serial HBO to zdecydujcie się na serial. Czytając ją miałam wrażenie, że do scenariusza pododawano parę opisów, a to stanowczo za mało. Tragicznie też nie jest, ale nie porywa.
Pomijam tu tez kwestię pewnych (delikatnie mówiąc) nieścisłości historycznych, które w serialu oczywiście też się pojawiły. Trudno tak bywa.

Tym razem mimo, że serial (soją drogą świetny) oglądałam to książka znalazła się u mnie, bo była z jakąś gazetą
Emotikon smile


Historia wszystkim dobrze znana. Henryk VIII dąży do rozwodu z Katarzyną Aragońską za wszelką cenę.
Jeśli zastanawiacie się czy przeczytać tą pozycję czy oglądnąć serial HBO to zdecydujcie się na serial. Czytając ją miałam wrażenie, że do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Do tej pozycji długo się przymierzałam. Dostałam książkę gdzieś gratis i możliwe, że gdyby nie wyzwanie w grupie na Facebooku czekałaby jeszcze długo.
Ciekawy pomysł, lekko się czyta, ale przez większość czasu nie do końca wiedziałam o czym.
Teraz gdy mam już za sobą całość i trochę przetrawiłam treść od rana (kiedy skończyłam) wydaje mi się że to metafora współczesnego świata. Mamy tu chciwość, egoizm, zazdrość, nieczyste zagrania, przemoc. Po części ukazano tu też mechanizmy manipulacji społeczeństwem.
Bardzo dobrze autor spersonifikował pluszaki. Często zapominałam ze są to zwierzaki z syntetycznym futerkiem i gdyby nie opisy przetartych kolan, szwów i waty po uderzeniu całkiem zapomniałabym że to nie ludzie.
Mam jednak mieszane uczucia wobec tej pozycji, i dalej się zastanawiam "Co to było?". Czytając czułam się jakbym była na haju z Samem Gazelą.

Do tej pozycji długo się przymierzałam. Dostałam książkę gdzieś gratis i możliwe, że gdyby nie wyzwanie w grupie na Facebooku czekałaby jeszcze długo.
Ciekawy pomysł, lekko się czyta, ale przez większość czasu nie do końca wiedziałam o czym.
Teraz gdy mam już za sobą całość i trochę przetrawiłam treść od rana (kiedy skończyłam) wydaje mi się że to metafora współczesnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dawno żadna książka nie zajęła mi tyle czasu. Ostatni raz tak długo czytałam "Filary ziemi", ale wtedy byłam chora i miałam wysoką gorączkę.

Tak naprawdę nie wiem co myśleć o tej książce. Według mnie jest ona bardzo nierówna. Były wątki, które czytało mi się bardzo dobrze ale były też takie które chciałam przekartkować. Zresztą pokrywały się te fragmenty z serialem. Taj więc z jednej strony mnie wciągnęła i autentycznie byłam ciekawa co się dalej wydarzy (mimo bliskiego podobieństwa z serialem). Z drugiej jednak strony tak jak już wspomniałam trochę mnie wymęczyła. Zwłaszcza w pierwszych rozdziałach gdzie dużo było nudnych sytuacji (zresztą tak samo miałam z serialem, zaczął mi się podobać pod koniec pierwszej serii).

Sympatie do tych bohaterów których polubiłam w ekranizacji wzmogły się tak samo zresztą jak moje antypatie.
UWAGA MOŻLIWE SPOILERY !!!! Jeszcze mniej teraz lubię Sansę, za jej idiotyczne zachowanie jak 5 latki (tak wiem że w książce jest o wiele młodsza niż zostało nam to pokazane w serialu, ale na szczęście w ekranizacji odpuszczono nam jej głupie przemyślenia). Jeszcze mniej też lubię Catelyn wiem że babka ciężko przeżyła, że jej kochany mąż ma dziecko z inną ale czy naprawdę musiała tego niewinnego dzieciaka traktować jak śmiecia?, no i co ona sobie myślała porywając Tyriona? I zirytowała mnie scena w świętym gaju która rozegrała się między Nedem A Cersei. Czy on totalnie zidiociał opowiadając o tym że zna jej sekret i powie o tym Robertowi? Naprawdę myślał, że ona z tym nic nie zrobi? Przecież widział jaka baba jest wredna.
A z pozytywnych postaci jeszcze bardziej lubię Dany za to, że była taka odważna, że potrafiła sobie poradzić w trudnych sytuacjach jakie ją spotkały (choć tu mały minus dla Martina za tryskające mleko z jej piersi w ostatniej scenie, to było absolutnie niepotrzebne). No i niesłabnącym uwielbieniem darzę oczywiście Tyriona, za ten cudny ciety języczek i realiz w podejściu do życia. Facet wie jak jest i niczego nie upiększa. Polubiłam też bardziej Jona, za to że radzi sobie z tym że jest bękartem (o czym autor nie omieszkał nam w kółko przypominać, bo przecież przez przypadek moglibyśmy o tym zapomnieć gdyby nie wpomniał o tym co kilkanaście stron, te przypomnienia były całkiem niepotrzebne). Za to że kocha swoje rodzeństwo pomimo tego, że ich matka nieustannie mu przypominała gdzie jego miejsce. KONIEC EWENTUALNEGO SPOILEROWANIA !!!!

Zainteresowała mnie jednak na tyle, żeby chcieć wiedzieć co będzie dalej i pewno sięgnę po kolejne części, ale jak trochę sobie odpocznę. Zainteresowałam się także teoriami które pojawiają się w internecie odnośnie różnych postaci. (jest tego trochę).

Myślę, że do mojego gorszego odbioru przyczyniło się to, że ze wszystkich stron słyszałam jaka to wspaniała książka. Oczekiwałam sama nie wiem czego i dlatego mój mały zawód.
Nie jest zła, ale też nie poleciłabym jej każdemu z absolutną pewnością.

Dawno żadna książka nie zajęła mi tyle czasu. Ostatni raz tak długo czytałam "Filary ziemi", ale wtedy byłam chora i miałam wysoką gorączkę.

Tak naprawdę nie wiem co myśleć o tej książce. Według mnie jest ona bardzo nierówna. Były wątki, które czytało mi się bardzo dobrze ale były też takie które chciałam przekartkować. Zresztą pokrywały się te fragmenty z serialem. Taj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historia ta porusza niezwykle delikatny temat, jakim ciągle pozostaje miłość homoseksualna. Pisząc o niej cokolwiek nie mam na celu urazić niczyich uczuć.

Pierwszy oglądnęłam kilka lat temu film. Zaskoczyło mnie potem, że powstał na bazie tak krótkiego opowiadania. I to jest chyba trzeci raz w życiu kiedy muszę powiedzieć, że film przerósł książkowy pierwowzór. Ekranizacja mną poruszyła, skłoniła do refleksji, opowiadanie natomiast nie wzbudziło we mnie żadnych głębszych emocji.

Historia ta porusza niezwykle delikatny temat, jakim ciągle pozostaje miłość homoseksualna. Pisząc o niej cokolwiek nie mam na celu urazić niczyich uczuć.

Pierwszy oglądnęłam kilka lat temu film. Zaskoczyło mnie potem, że powstał na bazie tak krótkiego opowiadania. I to jest chyba trzeci raz w życiu kiedy muszę powiedzieć, że film przerósł książkowy pierwowzór. Ekranizacja...

więcej Pokaż mimo to