Ze złotych pól Alexandra Ripley 6,5
ocenił(a) na 643 tyg. temu Powieść jest wciągająca, nie wiem jednak, na ile wiarygodna w przedstawieniu rzeczywistości w Ameryce po wojnie secesyjnej. Zakładam, że autorka dobrze rozpoznała temat, skoro pozwolono jej kontynuować Przeminęło z wiatrem.
Co ciekawe, ani historia ani postaci nie zestarzały się tak fatalnie, jak to się przytrafia wielu historycznym powieściom obyczajowym. Jest oczywiście trochę irytujących współczesną kobietę elementów, ale nie na tyle, żeby nie dało się skończyć lektury. Mimo wszystko sporo tu patriarchalnych bzdur.
Główna bohaterka, Chess, jest panienką z Południa, a raczej starą panną, bo, kiedy powieść się zaczyna, ma już 30 lat. Jest jak na swoje czasy dość nowoczesna, co przejawia się choćby w jej trochę nieprzemyślanej decyzji o zamążpójściu. Chess od pierwszego wejrzenia zakochuje się w prostym chłopaku, który zjawia się na drodze do jej domu boso, ale z szerokim uśmiechem na ustach (aż chciałoby się powiedzieć, że "boso, ale w ostrogach" 😉). Chess wykorzystuje desperację Nate'a i zawiera z nim umowę biznesową: patent jej dziadka dla niego za małżeństwo i dzieci dla niej.
Zastanawiałam się nad łatwością, z jaką Chess przeszła do porządku dziennego nad niedostatkami Nate'a. Przepaść pomiędzy tymi ludźmi była kosmiczna, zarówno jeśli chodzi o pochodzenie, jak i wykształcenie, jednak autorka kompletnie zignorowała dzielące ich różnice.
Przez większość książki miałam ochotę zatłuc Nate'a. Całkowicie rozumiem, że autorka przedstawiła rzeczywiste podejście ludzi tamtych czasów do seksualności mężczyzn i sposobu, w jaki funkcjonowały małżeństwa, ale i tak mi się to nie podobało.
Końcówka historii była pospieszna, jakby autorka znudziła się własną historią i postaciami. Szkoda, bo ja się nie znudziłam i chętnie przeczytałabym więcej o tym, jak w końcu zmieniło się małżeństwo Nate'a i Chess.