-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant4
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński34
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać409
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2023-08-25
2023-08-09
Jakiś czas temu obejrzałam na jednej z internetowych platform streamingowych serial "Bo to grzech", opowiadający o londyńskim środowisku gejowskim w czasie wybuchu epidemii AIDS w latach 80-tych. Serial zrobił na mnie dobre wrażenie, dlatego zainteresowana opisem i zbliżoną tematyką sięgnęłam po "Wierzyliśmy jak nikt". I trzeba przyznać, że się nie rozczarowałam, choć książka z serialem (oprócz wątku epidemii AIDS) nie ma nic wspólnego.
Mamy tu bowiem do czynienia z obszerną powieścią obyczajową, która rozgrywa się w dwóch planach czasowych i przestrzennych – w Chicago lat 80-tych XX wieku oraz we współczesnym Paryżu. Pomimo to nie jest ona chaotyczna. Jej kompozycja jest wewnętrznie spójna i przemyślana, a wątki wzajemnie splatają się, łączą i uzupełniają. Jednym z pierwszoplanowych jest oczywiście wątek homoseksualizmu oraz wybuchu epidemii AIDS, ale to tylko pretekst do opowieści o przyjaźni, miłości, lojalności, poświęceniu, ale też odpowiedzialności i dalekosiężnych nieraz skutkach życiowych wyborów. A wszystko to opisane zgrabnie, ładnym językiem, z niespieszną, nieco leniwą narracją i artystycznym (malarsko - fotograficznym) tłem.
Owszem, nie znajdziemy w książce Rebecci Makkai nagłych zwrotów akcji i szalonego tempa. Znajdziemy za to sporo szarej codzienności, zwyczajnego życia pełnego długich rozmów, liczne wspomnienia, przemyślenia, rozważania. Nie każdemu taka narracja będzie odpowiadać, choć mnie tym razem ujęła.
Bohaterowie są nakreśleni starannie i psychologicznie wiarygodni. Równie starannie wykreowany jest świat przedstawiony. Powieść, choć rozbudowana, jest dopracowana w szczegółach. Moim zdaniem, to ciekawa, warta uwagi literatura obyczajowa.
Jakiś czas temu obejrzałam na jednej z internetowych platform streamingowych serial "Bo to grzech", opowiadający o londyńskim środowisku gejowskim w czasie wybuchu epidemii AIDS w latach 80-tych. Serial zrobił na mnie dobre wrażenie, dlatego zainteresowana opisem i zbliżoną tematyką sięgnęłam po "Wierzyliśmy jak nikt". I trzeba przyznać, że się nie rozczarowałam, choć...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-20
Rzadko czytam literaturę młodzieżową, bo i wiek nie ten i zainteresowania inne, ale pomyślałam, że skoro są już wakacje i jestem w długiej, męczącej podróży, sięgnę po coś, co nie będzie wymagało nadmiernego wysiłku i skupienia. A przy okazji zobaczę co dziś czyta młode pokolenie.
I, szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie ta książka dość mocno. Bo tematyka jest zupełnie nie "lekka", choć ubrana w pozornie lekką formę. Owszem, "Dziewczyny znikąd" to opowieść o perypetiach trzech licealnych przyjaciółek. Trochę odmiennych, trochę dziwacznych, w każdym razie ciekawych i wyrazistych. Takich, z którymi wiele dziewczyn może się utożsamiać. Ale tym razem nie chodzi jedynie o plotki, imprezy i wspólne zakupy. Pojawia się bowiem problem molestowania seksualnego i kultury gwałtu, coraz częściej obecnych w amerykańskich szkołach średnich i na uniwersytetach. Tematyka trudna, ale w formie dostosowanej do wieku odbiorców, a zapewne częściej odbiorczyń.
Jednocześnie powieść ma walor edukacyjny - podkreśla, jak istotne jest informowanie o takich zdarzeniach zaufanych osób. Przypomina również że wsparcie ze strony innych dziewczyn/kobiet oraz części chłopaków/mężczyzn jest możliwe. Że nie wszyscy mężczyźni są źli i nie wszystkie kobiety obojętne. To ważne, bo pokazuje młodym ludziom różnorodność postaw, nie stając się płaskim oskarżeniem "patriarchalnego świata" czy mężczyzn jako takich.
Można zatem powiedzieć, że jest to literatura feministyczna, mówi bowiem młodym dziewczynom, że są sprawcze, że decydują o swoim życiu i ciele, że nie muszą ulegać mężczyznom i że mogą zmieniać rzeczywistość wokół siebie, choćby wydawało im się, że nic nie mogą. Całkiem krzepiące przesłanie, które, mimo, że dziś wydaje mi się oczywiste, wciąż nie jest oczywiste dla wielu nawet od dawna już dorosłych kobiet. Szkoda, że takich książek nie było, kiedy miałam kilkanaście lat.
Owszem, "Dziewczyny znikąd" to książka momentami naiwna, momentami cukierkowa, osadzona w amerykańskich, trochę serialowych realiach, wciąż dość odmiennych od naszych rodzimych, ale pomimo to pozostaje w swojej wymowie uniwersalna, traktuje o ważnych sprawach, a przy okazji czyta się ją łatwo i szybko. Niby wakacyjny przerywnik od poważniejszych lektur, ale niegłupi i z przesłaniem.
Rzadko czytam literaturę młodzieżową, bo i wiek nie ten i zainteresowania inne, ale pomyślałam, że skoro są już wakacje i jestem w długiej, męczącej podróży, sięgnę po coś, co nie będzie wymagało nadmiernego wysiłku i skupienia. A przy okazji zobaczę co dziś czyta młode pokolenie.
I, szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie ta książka dość mocno. Bo tematyka jest zupełnie nie...
2023-05-20
Czasami jedno życie to za mało, żeby osiągnąć cel. A wiele żyć? Ile razy trzeba żyć, żeby dopiąć swego?
Harry August, bohater książki Clare North ma to szczęście, że na realizację swoich celów dostaje więcej niż jedno życie. Śmierć nie kończy bowiem jego podróży przez czas i przestrzeń, ale umożliwia mu ponowne narodziny - zawsze w tym samym miejscu, czasie i okolicznościach. I tak, jak inni mu podobni, żyjący wśród zwykłych śmiertelników, uporczywie powtarza niby to samo, a jednak nie to samo życie. Każdy jego żywot jest bowiem nieco inny. Dlaczego? I jaki cel konsekwentnie realizuje? Aby się tego dowiedzieć, trzeba sięgnąć po "Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta".
Mamy tu zatem do czynienia z fantastyką w moim ulubionym wydaniu – z motywem nieśmiertelności, zapętlenia czasu, jego względności, ale też możliwości i skutków prób zmiany przeszłości bądź kreowania przyszłości w oparciu o wiedzę jej wykradzioną. Ta tematyka od zawsze mnie fascynowała.
Książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej i ma formę swobodnej opowieści głównego bohatera, w której w sposób pozornie nieuporządkowany i niechronologiczny przemieszcza się on pomiędzy różnymi etapami swoich kolejnych żyć. Unika w ten sposób powtarzania elementów wspólnych wszystkim życiom, skupiając się na tych, które w każdym życiu potoczyły się odmiennie i były dla niego najistotniejsze. Jednocześnie, mimo moich obaw o możliwość zapanowania przez autorkę nad wielowątkową i złożoną fabułą, książka zachowuje przejrzystą, pozbawioną chaosu strukturę.
Pomimo, że język powieści nie jest jakoś szczególnie zachwycający (choć może to być zabieg celowy, wynikający z pierwszoosobowej narracji i cech głównego bohatera - narratora), czyta się ją łatwo i naprawdę przyjemnie.
Mamy zatem w "Pierwszych piętnastu żywotach Harry'ego Augusta" fajny pomysł, dobre wykonanie i wciągającą narrację. Bardzo ciekawa lektura, zwłaszcza dla fanów fantastyki w takim wydaniu.
Czasami jedno życie to za mało, żeby osiągnąć cel. A wiele żyć? Ile razy trzeba żyć, żeby dopiąć swego?
Harry August, bohater książki Clare North ma to szczęście, że na realizację swoich celów dostaje więcej niż jedno życie. Śmierć nie kończy bowiem jego podróży przez czas i przestrzeń, ale umożliwia mu ponowne narodziny - zawsze w tym samym miejscu, czasie i...
2023-03-14
Raz na czas jakiś, kiedy mam dość reportaży tudzież innej przygnębiającej literatury sięgam po coś lekkiego, przyjemnego i wciągającego i udaję się literacko na Sycylię, by w towarzystwie komisarza Montalbano zaznać włoskiego "Dolce Vita". No nic nie poradzę na to, że lubię tego nieszablonowego sybarytę i bandę jego współpracowników – indywiduów.
Tym razem Montalbano ma do rozwiązania dwie sprawy. Pierwsza dotyczy zabójstwa tunezyjskiego marynarza na kutrze rybackim, druga zabójstwa szanowanego emerytowanego właściciela firmy handlującej owocami, którego zwłoki znaleziono w windzie domu, w którym mieszkał. Pierwszej sprawy Montalbano pospiesznie się pozbywa, jako, że nie znosi niepotrzebnie się przepracowywać. W toku rozwiązywania drugiej okaże się jednak, że są one połączone i będzie musiał współpracować z jednym ze swoich kolegów z sąsiedniej miejscowości.
Akcja "Złodzieja kanapek" jest wartka, a Montalbano jak zwykle inteligentny i przebiegły. No i jak to na Sycylii, co i nam czasami bywa bliskie, nie wszystko musi być do bólu poprawne formalnie, zasady można nagiąć, na niektóre rzeczy przymknąć oko, skorzystać z kontaktów, przysług i osobistego uroku. Ostatecznie, liczy się skuteczność i efekt końcowy, a nie użyte środki.
Ale oczywiście w wirze obowiązków nasz bohater nie zapomina o doskonałym jedzeniu. Wszak świat nie skończy się, kiedy zatrzyma się w przydrożnej restauracji na doskonały posiłek. Myślę czasami, że cykl ten mogłabym czytać dla samych jedynie opisów cudownej włoskiej kuchni.
Dowiadujemy się też w tej części nieco więcej o życiu osobistym i rodzinnym komisarza, bo prowadzone sprawy i okoliczności losu skłaniają go do głębokich życiowych refleksji. Bardzo jest w tych lękach i rozterkach ludzki i autentyczny.
Przeczytałam błyskawicznie i, jak zwykle w tym cyklu, polecam
Raz na czas jakiś, kiedy mam dość reportaży tudzież innej przygnębiającej literatury sięgam po coś lekkiego, przyjemnego i wciągającego i udaję się literacko na Sycylię, by w towarzystwie komisarza Montalbano zaznać włoskiego "Dolce Vita". No nic nie poradzę na to, że lubię tego nieszablonowego sybarytę i bandę jego współpracowników – indywiduów.
Tym razem Montalbano ma...
2022-01-10
"Dorośli" to niewielka książeczka i pozornie banalna opowieść o rodzinnym spotkaniu. Ale tylko pozornie. Bo pomimo niedużej objętości i złudnej prostoty, jest to historia gęsta od emocji. Przede wszystkim emocji głównej bohaterki, Idy, czterdziestoletniej architektki, singielki, z której perspektywy prowadzona jest narracja. Determinują je z jednej strony jej problemy osobiste i plany prokreacyjne, z drugiej relacje z kilkorgiem członków rodziny – matką i jej partnerem, siostrą, szwagrem i jego córką, którzy przyjeżdżają do letniego domku na odludziu świętować urodziny matki bohaterki. I w tym dość krótkim, spotkaniu, jak w soczewce, skupiają się niewypowiedziane pretensje, zastarzałe żale, nawarstwione, od lat niewyjaśnione nieporozumienia. Pod pozorami zwyczajnych, poprawnych relacji rodzinnych kryje się egoizm, nieszczerość, brak wsparcia. Pojawia się gniew, uszczypliwości, a zamknięci w swoich bańkach bohaterowie wydają się pozbawieni zdolności do szczerej, ciepłej, otwartej rozmowy.
I to właśnie te relacje, skoncentrowane jak w dramacie, w jednym miejscu i czasie, są kolejnym nieoczywistym bohaterem książki. Więzy, które łączą bohaterów, są pełne nieszczerych, gestów, pustych form, braku zrozumienia, a może nawet braku chęci zrozumienia, choć doskonale maskuje to skandynawska kultura, poprawność i opanowanie. I pogłębiają poczucie samotności, które nęka wszystkich chyba bohaterów powieści. Bo każdy z nich ma własną "prawdę" i "prawda" innych go nie interesuje. Tak przynajmniej postrzega to Ida, a z nią i my, czytelnicy, podążając za jej wewnętrznym monologiem. Choć i Ida ma własną, subiektywną "prawdę", której nie możemy skonfrontować z punktem widzenia jej rodziny.
Tkwimy zatem w czasie lektury w dusznej, atmosferze rodzinnego zjazdu i choć wydaje się, że jest to zgrany schemat, a książka nie wnosi niczego odkrywczego, to jednak po raz kolejny, z pewną perwersyjną przyjemnością chce się o tym czytać. I dlatego można po "Dorosłych" sięgnąć. Bez wielkich oczekiwań, jak po coś, co niby już znamy, ale czemu nie?
"Dorośli" to niewielka książeczka i pozornie banalna opowieść o rodzinnym spotkaniu. Ale tylko pozornie. Bo pomimo niedużej objętości i złudnej prostoty, jest to historia gęsta od emocji. Przede wszystkim emocji głównej bohaterki, Idy, czterdziestoletniej architektki, singielki, z której perspektywy prowadzona jest narracja. Determinują je z jednej strony jej problemy...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Sobowtórka" to kolejny lżejszy wakacyjny przerywnik pomiędzy bardziej wymagającymi lekturami.
Mamy tu zatem thriller psychologiczny - opowieść o niemal identycznych bliźniaczkach, zabójstwie, ukradzionej tożsamości. Nie musimy rozwiązywać zagadki kryminalnej, nie musimy dowiadywać się kto zabił, to jest jasne od początku. Autorkę i czytelnika bardziej interesuje to, co dzieje się pomiędzy bohaterami, a dzieje się bardzo dużo. Tym bardziej, że nie mamy tu długich, psychologicznych rozważań, zaś akcja pędzi na łeb na szyję i co raz obfituje w nieprzewidziane zwroty. Nie zaznamy tu nudy, opowieść zaczyna się bowiem od zbrodni, po której następuje wielopiętrowa intryga i psychologiczna rozgrywka pomiędzy bohaterami trzymająca nas w napięciu aż do samego finału.
A wszystko to opisane sprawnie i przyciągające uwagę czytelnika, bo w końcu o to w takiej literaturze chodzi.
Ciekawym zabiegiem jest podział struktury powieści na części, w których opowieść prowadzona jest punktu widzenia poszczególnych bohaterów. Dzięki temu możemy zajrzeć w ich emocje, myśli i motywacje. Są to zresztą nieraz postacie dość odstręczające, budzące niechęć czytelnika.
Można oczywiście zastanawiać się nad psychologiczną wiarygodnością bohaterów, można kwestionować realizm zdarzeń, tylko po co?
Dostajemy bowiem niezwykle wciągającą lekturę z dynamiczną akcją, wyrazistymi bohaterami i ciekawą intrygą, która ma za zadanie dostarczyć nam rozrywki i z tego zadania doskonale się wywiązuje.
Natomiast niezwykle ważnym tematem, który porusza książka, a o którym wciąż mówi się niewiele, jest zjawisko gaslightingu czyli manipulacji emocjonalnej ofiarą, poprzez wprowadzenie jej w stan dezorientacji, podważanie tego, co widziała, słyszała, zapamiętała. To okrutna i przerażająca praktyka, związana z przemocą psychiczną, znęcaniem się w związku lub innej sferze życia. Duży plus dla autorki za to, że o takiej formie znęcania się pisze.
Debiutancka powieść Sarah Bonner to jedna z tych książek, które pochłania się w dwa letnie, ciepłe wieczory. Po prostu niezła rozrywka, kiedy ma się ochotę na coś wciągającego.
"Sobowtórka" to kolejny lżejszy wakacyjny przerywnik pomiędzy bardziej wymagającymi lekturami.
więcej Pokaż mimo toMamy tu zatem thriller psychologiczny - opowieść o niemal identycznych bliźniaczkach, zabójstwie, ukradzionej tożsamości. Nie musimy rozwiązywać zagadki kryminalnej, nie musimy dowiadywać się kto zabił, to jest jasne od początku. Autorkę i czytelnika bardziej interesuje to, co...