Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bardzo fajna książka, która przybliża wszystkim pracę psów lawinowych. Słuchałam audiobooka i lektor świetny. Polecam nie tylko dzieciakom!

Bardzo fajna książka, która przybliża wszystkim pracę psów lawinowych. Słuchałam audiobooka i lektor świetny. Polecam nie tylko dzieciakom!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam problem z tą książką. Momentami zachwyca i otula. Momentami drażni banalnością i ckliwością. Tak jakby miała potencjał, który nie został do końca wykorzystany.

Mam problem z tą książką. Momentami zachwyca i otula. Momentami drażni banalnością i ckliwością. Tak jakby miała potencjał, który nie został do końca wykorzystany.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moje pierwsze spotkanie z Jojo Moyes i w dodatku naprawdę udane. Fajna opowieść o sile kobiet i kobiecej przyjaźni. To też książka o sile słowa, o tym, że literatura niesie pocieszenie. Warto.

Moje pierwsze spotkanie z Jojo Moyes i w dodatku naprawdę udane. Fajna opowieść o sile kobiet i kobiecej przyjaźni. To też książka o sile słowa, o tym, że literatura niesie pocieszenie. Warto.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie poraziło mnie, nie zagryzałam palców, nie oglądałam się nerwowo za siebie. Ale też nie mogę powiedzieć, że było nudno. Czyta się nieźle, szybko i w sumie całkiem dobra książka w swoim gatunku.

Nie poraziło mnie, nie zagryzałam palców, nie oglądałam się nerwowo za siebie. Ale też nie mogę powiedzieć, że było nudno. Czyta się nieźle, szybko i w sumie całkiem dobra książka w swoim gatunku.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moje pierwsze spotkanie z Maxem Czornyjem. Średnio udane.

Moje pierwsze spotkanie z Maxem Czornyjem. Średnio udane.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem nawet dlaczego doczytałam do końca. Banalna i przewidywalna historia. Jestem bardzo na NIE.

Nie wiem nawet dlaczego doczytałam do końca. Banalna i przewidywalna historia. Jestem bardzo na NIE.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kocham Olive miłością wielką. I choć proza pani Strout napełnia mnie smutkiem, ma w sobie taki rodzaj szorstkości, którego łaknę. Więc dla mnie 10/10. Melancholijnie, ale prawdziwie.

Kocham Olive miłością wielką. I choć proza pani Strout napełnia mnie smutkiem, ma w sobie taki rodzaj szorstkości, którego łaknę. Więc dla mnie 10/10. Melancholijnie, ale prawdziwie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem o co chodzi? Czy autorce ktoś kazał napisać to "arcydzieło"???? Matko, to jest nie dość, że rodem z Greya (jakiś kryzys wieku średniego, czy co?), to jeszcze nawet nie ma porządnej intrygi. Banalne, oklepane i nielogiczne. Wstydzę się, że straciłam czas na czytanie.

Nie wiem o co chodzi? Czy autorce ktoś kazał napisać to "arcydzieło"???? Matko, to jest nie dość, że rodem z Greya (jakiś kryzys wieku średniego, czy co?), to jeszcze nawet nie ma porządnej intrygi. Banalne, oklepane i nielogiczne. Wstydzę się, że straciłam czas na czytanie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie, nie, nie. Masakra. Takiego gniota to ja już dawno nie czytałam...

Nie, nie, nie. Masakra. Takiego gniota to ja już dawno nie czytałam...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Temat może i dobry, ale kompletnie źle napisana książka. Zawiodłam się, bo może poprzednie książki Joanny Jax nie były jakimś literackim arcydziełem, ale czytało się je bardzo dobrze. Tutaj "coś nie zagrało". Tak jakby autorka się spieszyła. Zero emocji między bohaterami. Momentami pseudorozważania teologiczno-filozoficzne nie do zniesienia... Oj, szkoda. Nie polecam.

Temat może i dobry, ale kompletnie źle napisana książka. Zawiodłam się, bo może poprzednie książki Joanny Jax nie były jakimś literackim arcydziełem, ale czytało się je bardzo dobrze. Tutaj "coś nie zagrało". Tak jakby autorka się spieszyła. Zero emocji między bohaterami. Momentami pseudorozważania teologiczno-filozoficzne nie do zniesienia... Oj, szkoda. Nie polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wielki powrót Profesorowej Szczupaczyńskiej! Czekałam z utęsknieniem na nową część kryminału retro duetu Dehnel - Tarczyński (pod pseudonimem Maryli Szymiczkowej) i wreszcie się doczekałam. Warto było. Zofia Szczupaczyńska i tym razem mnie nie zawiodła. Kraków schyłku XIX wieku, drobnomieszczańskie maniery, połączenie Dulskiej z panną Marple, intryga kryminalna, czego chcieć więcej? Uwielbiam te "smaczki" językowe, tę dbałość o szczegóły i koloryt epoki, tę plejadę charakterów, które się w książkach o profesorowej przewijają. Już tęsknię za kolejną częścią, a ze spotkania autorskiego wynika, że przynajmniej półtora roku poczekam. Zofio... Wróć...

Wielki powrót Profesorowej Szczupaczyńskiej! Czekałam z utęsknieniem na nową część kryminału retro duetu Dehnel - Tarczyński (pod pseudonimem Maryli Szymiczkowej) i wreszcie się doczekałam. Warto było. Zofia Szczupaczyńska i tym razem mnie nie zawiodła. Kraków schyłku XIX wieku, drobnomieszczańskie maniery, połączenie Dulskiej z panną Marple, intryga kryminalna, czego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest w tej książce wszystko co lubię. Realizm magiczny osadzony wśród zimnych mórz Nowej Fundlandii, cała gama ludzkich charakterów, niewypowiedzianych słów, nieprzewidzianych zachowań. Saga o ludziach, których losy łączą się ze sobą i przecinają. No i piękna klamra spajająca koniec, który jest początkiem... Albo odwrotnie. Warto.

Jest w tej książce wszystko co lubię. Realizm magiczny osadzony wśród zimnych mórz Nowej Fundlandii, cała gama ludzkich charakterów, niewypowiedzianych słów, nieprzewidzianych zachowań. Saga o ludziach, których losy łączą się ze sobą i przecinają. No i piękna klamra spajająca koniec, który jest początkiem... Albo odwrotnie. Warto.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szczerze mówiąc lekko się zawiodłam po tych wszystkich zachwytach nad tą książką, które opanowały internet. Plus za Alaskę. Minus za totalne spłaszczenie tematu i ckliwo-łzawe zakończenie. Do przeczytania i zapomnienia.

Szczerze mówiąc lekko się zawiodłam po tych wszystkich zachwytach nad tą książką, które opanowały internet. Plus za Alaskę. Minus za totalne spłaszczenie tematu i ckliwo-łzawe zakończenie. Do przeczytania i zapomnienia.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo przyjemna świąteczna lektura. Nie tylko dla miłośników psów :-)

Bardzo przyjemna świąteczna lektura. Nie tylko dla miłośników psów :-)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Śmiem twierdzić, że druga część jest nawet lepsza niż pierwsza ("Tajemnica domu Helclów"). I to z wielu względów. Przede wszystkim pojawia się zdecydowanie ciekawszy wątek kryminalny. Poza tym profesorowa przechodzi swoistą przemianę, ba! w jej mózgu zaczyna się rodzić pewne podejrzenie, które towarzyszy nam przez całą lekturę - ale o tym później! Znakomite też są wtręty dotyczące płciowości, które doprowadziły mnie do tego, że popłakałam się ze śmiechu ("Już sama woń odziewna takiej czystej dziewicy ma nadzwyczajną czystość i delikatność, dochodzącą prawie do bezwonności"...).

Wielkanoc 1895 roku zostaje zakłócona morderstwem młodej kobiety, którą okaże się służąca Szczupaczyńskich - Karolcia Szulcówna. Tak rozpoczyna się wątek kryminalny w powieści i jest on naprawdę świetnie poprowadzony. Profesorowa, uwikłana od samego początku w sprawę, podejmuje po raz kolejny własne śledztwo, które okazuje się skuteczniejsze niż postępowanie prowadzone przez krakowską policję. Razem z bohaterką poznajemy "nieco zakazane" rejony Krakowa i "ciemne sprawki", które dla porządnych kobiet powinny na zawsze pozostać tajemnicą. Autorzy znowu bezbłędnie opowiadają o Krakowie, o autentycznych postaciach (Daszyński, Estreicher, Puzyna), cytują fragmenty gazet, kolorują wszystkie warstwy społeczne.

Zofia Szczupaczyńska natomiast doznaje powolnej przemiany. Jak już wspomniałam, rodzi się w niej pewne zatrważające przypuszczenie. A może mózg kobiet jest jednak podobny do mózgu mężczyzny? Może miejsce kobiety to niekoniecznie tylko dom? Zabawne jest śledzenie toku rozumowania bohaterki, tym bardziej, że w zacofanej Galicji zaczynają się rodzić nieśmiało ruchy emancypacyjne... Czyżby więc Zofia nie ustępowała intelektem Ignacemu? Wiem, wiem, dzisiaj to śmieszne, ale dla naszej bohaterki był to prawdziwy szok poznawczy! Na koniec profesorowa pozwala sobie nawet na nieposłuszeństwo i ironię. Zasłona została rozdarta, a oczom naiwnej pani domu ukazał się Kraków w pełnej krasie. Niekoniecznie niestety tak piękny, jak myślała...

Podziwiam autorów za świetne przemycanie tekstów z klasyków (Mickiewiczowskie "skąd ułani wracali" lub "Zofia wypłynęła na szeroki przestwór głównego placu..."), ironię i podteksty "wiadomo było, że w Wadowicach nic ciekawego się nie urodzi", dzięki temu czytanie książki to prawdziwa frajda.

Dopiero co skończyłam drugą część, a już zaczynam tęsknić za Zofią Szczupaczyńską. Polubiłam ją, jak najlepszą przyjaciółkę.

Śmiem twierdzić, że druga część jest nawet lepsza niż pierwsza ("Tajemnica domu Helclów"). I to z wielu względów. Przede wszystkim pojawia się zdecydowanie ciekawszy wątek kryminalny. Poza tym profesorowa przechodzi swoistą przemianę, ba! w jej mózgu zaczyna się rodzić pewne podejrzenie, które towarzyszy nam przez całą lekturę - ale o tym później! Znakomite też są wtręty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czekałam na nową książkę Tess Gerritsen z wielką niecierpliwością.
Jestem bowiem wielką fanką jej kryminałów, szczególnie zaś serii z Isles i Rizzoli, na podstawie której powstał nawet serial telewizyjny "Partnerki". Zawsze podziwiałam autorkę za jej umiejętność trzymania czytelnika w napięciu i stwarzania klimatu, który czasem powodował, że bałam się zasnąć.

"Igrając z ogniem" to trochę nietypowa jak na Gerritsen książka (choć nie zapominajmy tu o znakomitym "Ogrodzie kości"). Autorka próbuje połączyć dwie historie, które dzieją się w innych przestrzeniach czasowych, a których wspólnym łącznikiem jest utwór muzyczny "Incendio".

Bohaterką współczesną jest Julia Ansdell, skrzypaczka, która podczas pobytu we Włoszech kupuje w antykwariacie zbiór starych cygańskich melodii. W książeczce znajduje napisany ręcznie utwór "Incendio" nieznanego jej autora. Po powrocie do domu, do Stanów, gra utwór na skrzypcach. Melodia prowokuje bardzo dziwne zachowanie trzyletniej córki Julii. Po serii dość dziwnych zdarzeń, Julia próbuje odtworzyć historię powstania utworu i dowiedzieć się czegoś więcej o jego autorze.

Drugi tor narracyjny prowadzi nas do Włoch z okresu lat 30-tych i 40-tych ubiegłego wieku. Jak się łatwo domyślić, bohaterem czasów przeszłych jest autor utworu, młody zdolny muzyk - Lorenzo Todesco. Niestety Lorenzo jest Żydem, a jak wiemy, czasy, w których przyszło mu żyć, nie były przyjazne dla reprezentanta jego narodu.

Wydawałoby się, że pomysł bardzo dobry. Jest tajemniczy utwór, jest trwoga wojennych przeżyć w pięknej Wenecji, jest dziwne, niewytłumaczalne zachowanie dziecka współczesnej bohaterki... A jednak. Aż trudno mi uwierzyć, ale Tess Gerritsen nie sprostała zadaniu. Historia, szczególnie ta współczesna jest tak banalna i płaska, że momentami zastanawiałam się, jak to możliwe, że autorka, która ma na swoim koncie znakomite thrillery, raczy mnie czymś tak obraźliwie banalnym? Zawiodłam się. I to bardzo.

Są jednak plusy tej lektury. Historia wojenna uświadomiła mi, że bardzo mało wiem o losach włoskich Żydów. I przy następnej wizycie w Wenecji zamierzam zobaczyć miejsca opisane przez autorkę.

Czekałam na nową książkę Tess Gerritsen z wielką niecierpliwością.
Jestem bowiem wielką fanką jej kryminałów, szczególnie zaś serii z Isles i Rizzoli, na podstawie której powstał nawet serial telewizyjny "Partnerki". Zawsze podziwiałam autorkę za jej umiejętność trzymania czytelnika w napięciu i stwarzania klimatu, który czasem powodował, że bałam się zasnąć.

"Igrając z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Okupacja we Francji kojarzy mi się zawsze z serialem "Alo, alo". Wiem, to trochę niesprawiedliwy obraz wojennej rzeczywistości w kraju, który zresztą bardzo kocham. Ale trzeba przyznać, że mentalność Francuzów na pewno miała wpływ na sytuację w okupowanym Paryżu. Zresztą, ta książka wcale nie przeczy mojej tezie. Nawet "ruch oporu" przedstawiony jest w niezbyt ciekawym świetle.

Młody, obiecujący architekt, żyjący sobie dość swobodnie w okupowanej stolicy Francji dostaje niepodziewanie bardzo intratne zlecenie - zbudowania niemieckiej fabryki produkującej broń. Zlecenie ma jednak drugie dno. Zamożny przemysłowiec, który zatrudnia architekta proponuje mu przy okazji inny, bardziej korzystny finansowo interes - zbudowanie wymyślnej skrytki do ukrywania jego żydowskiego przyjaciela. I tak zaczyna się cała seria wydarzeń, które zmieniają nastawienie architekta do kwestii żydowskiej i postrzegania rzeczywistości wojennej...

Razi w tej książce schematyzm i płaska fabuła. Domyślam się, że autor miał nieco inne zamiary, ale chyba gdzieś na etapie redakcji zabrakło kilku słów krytyki. Nawet sceny, które chyba w zamierzeniu miały być zatrważające, pozbawione są tego emocjonalnego ładunku, który zazwyczaj towarzyszy lekturze opisującej wojenne przeżycia.

Powiedziałabym, że to książka, która mogłaby być lepsza, gdyby ją nieco przemyśleć i przeredagować... A tak, do przeczytania i zapomnienia.

Okupacja we Francji kojarzy mi się zawsze z serialem "Alo, alo". Wiem, to trochę niesprawiedliwy obraz wojennej rzeczywistości w kraju, który zresztą bardzo kocham. Ale trzeba przyznać, że mentalność Francuzów na pewno miała wpływ na sytuację w okupowanym Paryżu. Zresztą, ta książka wcale nie przeczy mojej tezie. Nawet "ruch oporu" przedstawiony jest w niezbyt ciekawym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pozory mylą - tak sobie pomyślałam po przeczytaniu książki Marii Nurowskiej "Bohaterowie są zmęczeni".
Leona Niemczyka nie trzeba chyba przedstawiać nikomu. Znany kilku pokoleniom Polaków, zmarły przed 10-ciu laty aktor, nigdy nie budził we mnie cieplejszych uczuć. Kojarzył mi się zawsze z nieco zarozumiałym i zapatrzonym w siebie samcem, którego głównym życiowym celem jest uwodzenie i zdobywanie kobiet (6 żon, 5 rozwodów mówi wiele). Nie byłam fanką jego talentu, choć podobno gdyby się urodził w Ameryce, zrobiłby niesamowitą karierę. Tak twierdzą znawcy, do których się nie zaliczam. Kojarzę go głównie w roli Filipa Golarza z "Akademii Pana Kleksa", postaci, której się trochę bałam dzieckiem będąc. Ale pamiętam go także doskonale z filmu "Nóż w wodzie", który obejrzałam na początku studiów w nieistniejącym już genialnym kinie "Rejs" (tanie bilety i ambitne kino). I jakoś z tą rolą go utożsamiam... Z czarno-białym zdjęciem.A Nurowska w swojej książce - mini biografii - udowadnia, że wcale postacią biało - czarną nie był.
Nie przepadam też za samą Nurowską, choć wiem, że ma ona swoich wielbicieli. I w tej powieści również jej styl nie zachwyca. Nielubiany aktor, niezachwycająca autorka, po co zatem sięgać po książkę? Ano właśnie. Do przeczytania "Bohaterów" zachęciła mnie koleżanka. A że lubię tajemnicze historie, które wydarzyły się naprawdę, historie, które czasem potrafią zmienić coś w naszym zero-jedynkowym spojrzeniu na poszczególnych ludzi, postanowiłam zaryzykować. Książka składa się właściwie z dwóch części, dwóch oddzielnych biografii braci Niemczyków. Tak, tak, braci. Bo okazuje się, że Leon Niemczyk miał aż 3 braci, a z jednym z nich - Ludwikiem połączyła go dziwna historia niedopowiedzeń i zdrady.W pierwszej części książki poznajemy Leona. Tutaj mam Nurowskiej do zarzucenia wiele, bo forma quasi- wywiadu średnio do mnie przemawia. I obraz Leona wychodzi jakiś taki poszarpany. A może i przez to prawdziwy? Trudna rzeczywistość, w której przyszło żyć aktorowi, Powstanie Warszawskie, tułaczka po Europie, powrót do kraju i wreszcie punkt kulminacyjny w książce - nieudana próba ucieczki z socjalistycznej ojczyzny...Druga część to wspomnienia drugiego z braci - Ludwika. Jego losy są jeszcze bardziej dramatyczne, choć to on jest tym "mniej znanym" bratem Niemczykiem....Drogi braci rozchodzą się w dniu, kiedy podczas nieudanej przeprawy przez zieloną granicę, zostają ujęci przez służby bezpieczeństwa. Dziwnym trafem Leon wychodzi po paru dniach. Ludwik płaci o wiele wyższą cenę... Kto zdradził? Kto żył z poczuciem winy? Czy drogi braci miały szansę się jeszcze przeciąć? W sumie nic w tej książce nie jest jednoznaczne do końca.Wreszcie pytanie, czy warto przeczytać? Myślę, że tak.

Pozory mylą - tak sobie pomyślałam po przeczytaniu książki Marii Nurowskiej "Bohaterowie są zmęczeni".
Leona Niemczyka nie trzeba chyba przedstawiać nikomu. Znany kilku pokoleniom Polaków, zmarły przed 10-ciu laty aktor, nigdy nie budził we mnie cieplejszych uczuć. Kojarzył mi się zawsze z nieco zarozumiałym i zapatrzonym w siebie samcem, którego głównym życiowym celem jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po bardzo wyczerpującym "Małym życiu" musiałam sięgnąć po coś odprężającego i niewymagającego myślenia. Trafiło na "Dolinę mgieł i róż". Cóż, nie pomyliłam się. Właściwie nie wiem o czym była ta książka. Domyślam się tylko, mgliście zresztą... Czytanie na własną odpowiedzialność...

Po bardzo wyczerpującym "Małym życiu" musiałam sięgnąć po coś odprężającego i niewymagającego myślenia. Trafiło na "Dolinę mgieł i róż". Cóż, nie pomyliłam się. Właściwie nie wiem o czym była ta książka. Domyślam się tylko, mgliście zresztą... Czytanie na własną odpowiedzialność...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie dajcie się zwieść opisowi, to nie jest opowieść o losach czwórki przyjaciół. Może autorka miała taki plan, ale historia wymknęła się jej spod kontroli? Tym lepiej. W moim odczuciu to opowieść o jednym ludzkim życiu zawieszonym między morzem nienawiści a bezmiarem miłości. Główny bohater - Jude, napiętnowany traumatycznymi przeżyciami pierwszych 15 lat życia - próbuje żyć wbrew własnemu przekonaniu o bezsensie i marności swojej egzystencji. Książka, im dalej w nią wkraczamy, tym bardziej nas wchłania. I nie jest to wchłanianie przyjemne. Opowieść boli. Czasem nawet bardzo. Poznajemy Jude'a kiedy ma lat 15, czyli w wieku, kiedy większość z nas wchodzi w życie i zaczyna nabywać doświadczeń tzw. dorosłości. Jude ma już pokaźny bagaż bolesnych historii, które poznajemy z retrospekcji. I mimo wszystkich ludzi, którzy otaczają go swoją przyjaźnią i miłością, nie potrafi zostawić przeszłości za sobą. Czytając masz ochotę w jednej chwili przytulić głównego bohatera i zalać się łzami, a równocześnie potrząsnąć nim i rzucić nim o ścianę... Cały czas marzyłam o tym, żeby walka między dobrem i złem zakończyła się jednak zwycięstwem tego pierwszego. Żeby miłość zwyciężyła, żeby nie była podszyta strachem, żeby główny bohater przestał drżeć z niepokoju, żeby przestało boleć. Żeby nie było tak manichejsko... Opowieści poboczne dotyczące innych postaci też wywołują skrajne emocje. I jeszcze jedno, to świat właściwie pozbawiony kobiet (za wyjątkiem kilku epizodów). Tym dziwniejsze, że autorka jest jednak kobietą... ale może to nie było zamierzone, ot, po prostu tak wyszło. Zdecydowanie polecam. Czyta się długo, nie tylko dlatego, że powieść ma ponad 800 stron, ale głównie dlatego, że ładunek emocjonalny, który niesie, jest tak ciężki, że wręcz nie do zniesienia w jednej chwili...

Nie dajcie się zwieść opisowi, to nie jest opowieść o losach czwórki przyjaciół. Może autorka miała taki plan, ale historia wymknęła się jej spod kontroli? Tym lepiej. W moim odczuciu to opowieść o jednym ludzkim życiu zawieszonym między morzem nienawiści a bezmiarem miłości. Główny bohater - Jude, napiętnowany traumatycznymi przeżyciami pierwszych 15 lat życia - próbuje...

więcej Pokaż mimo to