-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2014-01-22
2014-01-06
2013-11-01
2013-12-25
2013-12-16
2013-09-01
2013-09-01
Wyobraź sobie, że policjant znajdujący się na najbliższym posterunku, który z reguły i obowiązku ma bronić Ciebie, przeciętnego obywatela, tak na prawdę jest niewiele lepszym człowiekiem niż ludzie przed którymi ma Cię bronić. A może nawet jest gorszy od nich? Do kogo wtedy zgłosisz się o pomocą? Zostajesz z problemami sam, nie masz na kogo liczyć. Na "drobne" zbrodnie przymyka się oko, aby dotrzeć do "wielkich spraw". Potrafisz sobie wyobrazić taką sytuację? Nie musisz - tak wygląda życie w dzielnicach zwanych Badlands, które zostały opisane w opartej na faktach powieści nowojorskiego gliniarza Roberta Cea.
Autor autobiograficznej powieści Glina przedstawia świat jakiego nie dostrzegają ludzie, którzy mieli szczęście urodzić się w tej dobrej części świata.
Robert Cea to młody chłopak, który zostaje absolwentem akademii policyjnej i zafascynowany pracą policjanta pragnie przeć do przodu zdobywając wyższe stopnie w hierarchii policyjnej. Jest człowiekiem, dla którego służba to coś więcej niż osiem godzin pracy. Podchodzi do tego w sposób bardziej emocjonalny. Pragnie z dumą nosić mundur oraz sprawić, aby miasto stało się bezpieczniejsze. Jest doskonałym uczniem i od początku znajduje sobie wzorce, które stara się naśladować. Szybko jednak orientuje się, że praca którą wykonuje nie jest taka, jaką się wydawała. Podczas swojej służby wdraża się w dzielnice nędzy i zaczyna zadawać się z ćpunami, którzy za działkę bardzo chętnie sprzedadzą własną matkę. W pewnym momencie Rob sam zaczyna naginać prawo, aby osiągnąć swoje cele. Z dnia na dzień staje się coraz bardziej taki, jak bestie, które zamyka za kratkami...
Prosta gra. Wygrywasz, żyjesz. Przegrywasz, giniesz. Kropka. - Robert Cea, Glina
Glina to książka z rodzaju tych, które wciągają już od pierwszej strony. Nie sposób się oderwać od wydarzeń, które opisuje autor. Czasami trudno uwierzyć, że opisane sytuacje na prawdę miały miejsce, gdzieś tam, w dzielnicach Nowego Yorku. Autor pokazał jak łatwo jest zboczyć z właściwej ścieżki. Gdy jemu wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, stara się trzymać swoją rodzinę z dala od zła tego świata, wydaje mu się, że tak należy postępować dla lepszego jutra - orientuje się, że życie w dwóch światach jednocześnie nie jest możliwe. Uświadamia czytelnikowi, że uzależnić można się nie tylko od narkotyków czy alkoholu, ale tak jak w jego przypadku, także od przebywania w dzielnicach, w których nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby się znaleźć dobrowolnie. Cea opisał Nowy York, ale skąd możemy wiedzieć co dzieje się po zmroku w polskiej stolicy... czy choćby w naszym małym miasteczku?
Było warto. Polecam. Moja ocena 9/10.
Wyobraź sobie, że policjant znajdujący się na najbliższym posterunku, który z reguły i obowiązku ma bronić Ciebie, przeciętnego obywatela, tak na prawdę jest niewiele lepszym człowiekiem niż ludzie przed którymi ma Cię bronić. A może nawet jest gorszy od nich? Do kogo wtedy zgłosisz się o pomocą? Zostajesz z problemami sam, nie masz na kogo liczyć. Na "drobne" zbrodnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-08-01
Połączenie okrutnych gangów motocyklowych z bajką dla dzieci - Piotruś Pan? Dlaczego nie! Jakub Ćwiek świetnie opisał klimat, jaki powstał po połączeniu tych, wydawałoby, się zupełnie odmiennych światów. Co z tego wyszło? Postaram się przedstawić wam mój punkt widzenia.
W książce Ćwieka akcja rozpoczyna się już od pierwszej strony. Czytelnik na samym początku zostaje rzucony w wir akcji. I taki właśnie jest zamysł tej książki. Historia ma być typowo rozrywkowa i przyjemna w czytaniu. Osoba czytająca ma bezboleśnie przejść przez historię i zdziwić się, gdy w powieści braknie stron.
Opowieść zaczyna się od incydentu w pewnej knajpie na odludziu. Pozostaje już mało czasu do zamknięcia, gdy nagle pojawiają się nieproszeni goście i sytuacja się komplikuje. W tym samym czasie mamy również okazję poznać Milczka, jednego z Chłopców. Chłopcy to gang motocyklowy, którego bossem jest Dzwoneczek, która woli być nazywana mamą. Chłopcy to już w większości dorośli faceci. Dorośli, ale nie wszyscy zdążyli dojrzeć i zabawa wciąż jest dla niektórych najważniejsza. Po ucieczce od Piotrusia osiedlili się w Drugiej Nibylandii - w starym lunaparku na obrzeżach miasta. Z tego miejsca świadczą swoje "magiczne" usługi. Życiu Chłopców towarzyszy nieodłączny ryk silników i dobra zabawa.
Jakub Ćwiek niestandardowo podszedł do historii o Piotrusiu i jego świcie. Dla mnie było to coś nowego. Czytało się przyjemnie, ale bez fajerwerków. Dobra książka na jeden, dwa wieczory, kiedy chcemy się zrelaksować i nie mamy ochoty na zbyt ambitną literaturę.
Jak pewnie każdy z czytelników zauważył powieść jest napisana prostym, kolokwialnym językiem. Nasycona wulgaryzmami. Myślę, że niektóre kwestie bohaterów można było bardziej urozmaicić.
Czas spędzony z książką urozmaicają rysunki wykonane przez Roberta Adlera. Te są naprawdę dobrze
wykonane i interesujące.
Moim zdaniem nie jest to książka must read, ale jeśli komuś już wpadnie w ręce, to warto się z nią zapoznać, chociażby ze względu na niestandardową fabułę i pomysł.
Ocena: 5/10
http://zksiazkanafotelu.blogspot.com/2013/08/jakub-cwiek-chopcy-recenzja.html
Połączenie okrutnych gangów motocyklowych z bajką dla dzieci - Piotruś Pan? Dlaczego nie! Jakub Ćwiek świetnie opisał klimat, jaki powstał po połączeniu tych, wydawałoby, się zupełnie odmiennych światów. Co z tego wyszło? Postaram się przedstawić wam mój punkt widzenia.
W książce Ćwieka akcja rozpoczyna się już od pierwszej strony. Czytelnik na samym początku zostaje...
2013-08-02
Zespół QUEEN nigdy nie zajmował szczególnie ważnego miejsca w moich playlistach. Jednak od kiedy pamiętam nieliczne ich utwory się tam znajdowały. Zawsze uważałem, że Freddie Mercury, John Deacon, Brian May i Roger Taylor tworzyli muzykę ponadczasową, która przeżyła próbę czasu i nadal znajduje swoich entuzjastów. Podejrzewam, że w dzisiejszym świecie muzyki, moim zdaniem, tandetnej, ich pozycja będzie trwać jeszcze przez długi okres czasu.
Co odróżnia tę biografię zespołu od innych? Autorem książki jest Peter Hince, osobisty asystent Freda i Johna, a później szef całej ekipy technicznej, który spędził z ekipą kilkanaście lat i razem zjeździli spory kawałek świata. Czas, który razem spędzili pozwolił mu poznać zespół "od podszewki". Te fakty skłoniły mnie do przeczytania TEJ biografii QUEEN. Podczas czytania często słuchałem utworów opisywanych akurat przez autora i doszedłem do wniosku, że muszę uzupełnić swoje playlisty - muzyka QUEEN powinna zdecydowanie częściej płynąć z moich głośników. W końcu, według wielu, to najlepszy zespół XX wieku!
Queen. Nieznana historia to nie zbiór chronologicznych wydarzeń, które zazwyczaj zniechęcają do czytania tego typu biografii (przynajmniej mnie). Hince nie wywlekał również brudów zespołu. Jak sam napisał "Przedstawiam tylko swoje osobiste doświadczenia, które, mam nadzieję, pozwolą wam zrozumieć, co to znaczy być z zespołem (...)". I tak właśnie jest. Książka to zbiór ciekawych wydarzeń, opisujących nagrywanie nowych utworów, kręcenie teledysków, granie koncertów, czy... organizowanie okazałych imprez po koncertach w okolicznych barach.
Peter Hince rozpoczął współpracę z QUEEN w latach 70. XX wieku i był wtedy osobistym asystentem Freddiego i John'a. Był odpowiedzialny za działanie mikrofonów, fortepianu, czy gitary. Przez te wszystkie lata, które przepracował z ekipą, uczestniczył w wielu koncertach, był świadkiem nagrywania wielu utworów, upijał się na imprezach organizowanych przez zespół, podrywał dziewczyny, rozmawiał z członkami zespołu i robił to na co Freddie miał akurat ochotę. Peter bez wstydu opowiada o życiu rock'n'rollowca i wszystkich związanych z nim aspektami: alkohol, seks, narkotyki. Co więcej, przyznaje, że sam wiódł takie życie, a rozdawanie wejściówek na koncerty pomagało mu zaciągnąć dziewczyny do hotelu na drinka... i nie tylko. Mimo wszystko, to Hince, jako jeden z nielicznych, mógł poznać prawdziwe charaktery członków zespołu. Znał ich osobiste problemy i życie, którym prasa się nie interesowała. W swoim dziele ukazał również QUEEN od drugiej strony.
Queen. Nieznana... nie jest, tak jak większość biografii nudnym spisem suchych faktów z ogromną ilością dat i nazwisk, które i tak zapomnimy po zamknięciu książki. Wręcz przeciwnie - jest napisana w sposób przystępny, ciekawy i często zabawny. Niektóre opisane sytuacje powodują pojawienie się banana na twarzy czytelnika. Wisienką na torcie jest zbiór zdjęć, w większości autorstwa Hince'a.
Czytając Queen. Nieznana... przeżyłem swego rodzaju podróż w czasie. Myślę, że jest to ciekawa pozycja nie tylko dla fanów QUEEN, ale dla każdego miłośnika muzyki. Naprawdę warto było poświęcić czas na przeczytanie tej publikacji. Uwaga: książka powoduje syndrom "jeszcze jednej strony".
Polecam posłuchać muzyki QUEEN. Pomimo, że Fred już odszedł, to jego show wciąż trwa!
Zespół QUEEN nigdy nie zajmował szczególnie ważnego miejsca w moich playlistach. Jednak od kiedy pamiętam nieliczne ich utwory się tam znajdowały. Zawsze uważałem, że Freddie Mercury, John Deacon, Brian May i Roger Taylor tworzyli muzykę ponadczasową, która przeżyła próbę czasu i nadal znajduje swoich entuzjastów. Podejrzewam, że w dzisiejszym świecie muzyki, moim zdaniem,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-10
Kabaret Moralnego Niepokoju to jeden z najlepszych (jeśli nie najlepszy) kabaretów w Polsce. Robert Górski jest bez wątpienia bardzo zabawnym, komicznym i utalentowanym liderem tego zespołu. Na podstawie rozmowy Roberta z Mariuszem Cieślikiem powstała książka mówiąca o początkach grupy satyryków a także o prywatnym życiu Górskiego.
Robert Górski (Badyl, George Owens, Premier), zna go każdy (choć sam bohater twierdzi, że są jeszcze ludzie, którzy go na oczy nie widzieli!). Górski po raz pierwszy daje nam okazję, aby poznać odrobinę jego prywatnego życia. Opowiada Mariuszowi Cieślikowi swoje początki z kabaretem jeszcze w czasach studiów. To właśnie wtedy rozpoczęła się historia z Kabaretem Moralnego Niepokoju, na początku nie na poważnie. Ich pierwsze występy odbywały się na Wydziale Polonistyki w sali nr 4.
Z rozmowy dowiemy się również dlaczego Robert nie został poetą. Zamiast na polonistykę trafił na geologię, a później znalazł pracę w agencji reklamowej i w ten sposób plany zostania poetą oddaliły się. Udało mu się zostać "premierem" dzięki występom w Kabaretowym Klubie Dwójki, gdzie parodiował posiedzenia rządu.
Rozmowa jest wzbogacona przez wypowiedzi innych kabareciarzy na temat Roberta. Są też zapisy kilku najlepszych skeczy jego autorstwa, m. in. scenka z "będzie pan zadowolony" czy jedna z najlepszych scena dotycząca zakupu drzwi. Czasami wystarczy odpowiednio powiedzieć mało śmieszny dowcip, aby widownia się śmiała. Robert zdradza, że często wystarcza odrobinę zmodulowany głos, dziwna mina czy śmieszny strój.
Książka zakończona jest krótkimi notatkami Górskiego, a zatytułowane są one: Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Górskim, ale Cieślik wstydził się zapytać. W których to notatkach Badyl dzieli się z nami kilkoma dodatkowymi faktami ze swojego życia, np. o swoim podziwie dla pracy ojca, o swoich gustach i preferencjach przy niektórych sprawach.
Ta pozycja to miła lektura, najlepsza przed snem. Ostrzegam, że przy niektórych momentach można obudzić śpiących już domowników wybuchem śmiechu. :) Jak głosi wypowiedź autora na okładce "Ani za mądra, ani za głupia i są zdjęcia. Można czytać i jeść.".
http://zksiazkanafotelu.blogspot.com/2013/07/robert-gorski-jak-zostaem-premierem.html
Kabaret Moralnego Niepokoju to jeden z najlepszych (jeśli nie najlepszy) kabaretów w Polsce. Robert Górski jest bez wątpienia bardzo zabawnym, komicznym i utalentowanym liderem tego zespołu. Na podstawie rozmowy Roberta z Mariuszem Cieślikiem powstała książka mówiąca o początkach grupy satyryków a także o prywatnym życiu Górskiego.
Robert Górski (Badyl, George Owens,...
2013-07-01
Od dawna lubiłem książki o tematyce postapokaliptycznej. Swoją drogą nie tylko książki (świetnie się bawię oglądając serial The Walking Dead). Gdy tylko pojawiła się taka szansa, sięgnąłem po Przegląd końca... Czy było warto? O tym przeczytacie poniżej.
Akcja powieści dzieje się w 2040 roku, kiedy świat radykalnie się zmienił. W 2040 roku nikt już nie wyobraża sobie poruszania się bez broni i nikogo nie dziwi bolesne badanie krwi niemalże na każdym kroku. Do zmian przyczyniły się wynalezione w 2014 roku lekarstwa na raka i przeziębienie.
Główni bohaterowie to drużyna blogerów, której udało się zdobyć wyłączność przy relacjonowaniu kampanii politycznej senatora Rymana. Dla młodych blogerów jest to szansa na wybicie się na wyższe miejsca wśród blogów oraz uzyskanie samodzielności w sieci. Wszystko komplikuje się, gdy blogerzy dowiadują się o rzeczach, o których, według niektórych osób, nikt nigdy nie powinien się dowiedzieć.
Cały czas spotykamy się z tematyką zombie. Zarówno jeśli chodzi o książki czy seriale/filmy. Jednak Mira Grant stworzyła coś świeżego. Przedstawiła świat ogarnięty przez zombie w nieco innym świetle niż jakikolwiek inny autor przed nią. Jej dzieło mimo iż zalicza się do gatunku thrillera oraz horroru, naszpikowane jest dobrym humorem. Dzieło jest usłane trupami, które mogą nas zaskoczyć jeśli nie będziemy zbyt uważni i zbyt szybko się odwrócimy. Zawarte teorie spiskowe, które okazują się nie tylko teoriami również warte są uwagi czytelnika. Na koniec dodam, że zakończenie trochę mnie zaskoczyło. Myślę, że warto było poświęcić tej powieści swoje wolne chwile. Z niecierpliwością czekam na kolejne części trylogii Newsflesh.
http://zksiazkanafotelu.blogspot.com/2013/07/mira-grant-przeglad-konca-swiata-feed.html
Od dawna lubiłem książki o tematyce postapokaliptycznej. Swoją drogą nie tylko książki (świetnie się bawię oglądając serial The Walking Dead). Gdy tylko pojawiła się taka szansa, sięgnąłem po Przegląd końca... Czy było warto? O tym przeczytacie poniżej.
Akcja powieści dzieje się w 2040 roku, kiedy świat radykalnie się zmienił. W 2040 roku nikt już nie wyobraża sobie...
2013-06-15
Stephen King, mistrz powieści grozy i horroru. Osobiście jeden z moich ulubionych pisarzy. Na moich półkach znajduję się już pokaźny stos jego książek - Zielona Mila, Lśnienie, Cmętarz zwieżąt czy Ręka mistrza. Kiedy dowiedziałem się o nowym projekcie pisarza, z niecierpliwością czekałem na premierę. I tak, w dniu premiery udałem się na wycieczkę do księgarni celem zakupu. Okazało się, że w najpopularniejszej z polskich księgarń pozycji jeszcze (albo już) nie było. Żadnej wzmianki o premierze również nie zauważyłem. Udałem się więc do tej drugiej pod względem popularności sieci księgarskiej i tam egzemplarzy było więcej niż potrzebowałem. Kupiłem jedną sztukę i następnego dnia zabrałem się za lekturę.
Joyland, to historia młodego studenta, który w przyszłości marzy o spokojnym życiu i karierze pisarza. Chłopak znajduje wakacyjną pracę w parku rozrywki Joyland. Praca jest nie tylko szansą, aby zarobić pieniądze niezbędne na studiach, ale także, aby poradzić sobie z utraconą miłością. Bowiem przed samym wyjazdem jego dziewczyna (Wendy) porzuca go. W wesołym miasteczku Devin odkrywa tajemnicę, którą postanawia rozwiązać, a sama praca tak go wciąga iż pracuje również w roku akademickim. Później poznaję miłego, niepełnosprawnego chłopca oraz jego czarującą matkę. Okazuje się, że Mike nie jest zwykłym chłopcem, ma w sobie pewien niezwykły dar. Wszystkie te wydarzenia odwracają życie Jonesa o 180 stopni.
Nowa powieść Kinga to coś zupełnie innego niż podziewałem się po tym pisarzu. To nie horror w stylu Kinga. Powieść bardziej przypomina kryminał obyczajowy, w którym nie zabrakło wątków miłosnych... i jak na Kinga przystało rzeczy paranormalnych (duch zamordowanej dziewczyny).
Joyland jest opowieścią, która traktuje o miłości, przyjaźni, dojrzewaniu oraz odkrywaniu własnych możliwości. Wątek paranormalny nie został zarysowany intensywnie i nie wnosi do fabuły znaczących zmian. Miejsca oraz bohaterowie zostali skonstruowani w sposób przedstawiony już przez Kinga. Autor koncentruje się na pokazaniu Ameryki z tamtych lat. Wątek kryminalny jest mocny, ale szybki i krótki. Pisarz skupiał się na obyczajowości głównego bohatera. Na opisaniu pracy w parku rozrywki oraz problemach i przemyśleniach głównego bohatera.
Co prawda jest to "inny King", ale czytałem go z przyjemnością jaka towarzyszyła mi przy pozostałych dziełach pisarza. Podobało mi się umieszczenie w powieści wzmianki o zespołach z tamtych lat (The Doors) oraz wspomnienie o twórczości Tolkiena, którego książki czytał główny bohater (i który jest jednym z moich ulubionych pisarzy fantasy).
Joyland zostanie zekranizowany, reżyserem będzie Tate Taylor (Służące), a jeszcze w tym roku ukaże się kolejna powieść Mistrza Grozy (Doctor Sleep), na którą również niecierpliwie czekam.
Przeczytaj, być może i Ty okażesz się kuglarzem z kuglarzy. Moja ocena 8,5/10.
"Wejdź, jeśli się odważysz." - Stephen King, Joyland
http://zksiazkanafotelu.blogspot.com/2013/06/stephen-king-joyland-recenzja.html
Stephen King, mistrz powieści grozy i horroru. Osobiście jeden z moich ulubionych pisarzy. Na moich półkach znajduję się już pokaźny stos jego książek - Zielona Mila, Lśnienie, Cmętarz zwieżąt czy Ręka mistrza. Kiedy dowiedziałem się o nowym projekcie pisarza, z niecierpliwością czekałem na premierę. I tak, w dniu premiery udałem się na wycieczkę do księgarni celem zakupu....
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-02
Anna Onichimowska podobno jest znaną pisarką, ja jednak spotkałem się z jej dziełem pierwszy raz. Wszystko za sprawą koleżanki, która przy okazji podrzuciła mi książkę Dziesięć stron świata. Przejrzałem książkę, przeczytałem opis na okładce i podjąłem decyzję, że warto poświęcić czas - "w końcu to tylko l60 stron, nic nie tracę" - pomyślałem.
Jak mówi nazwa książki "Dziesięć...", jest to zbiór dziesięciu opowiadań. Są to historie piętnastolatków żyjących na zupełnie innych terenach Ziemi.
Każdy z nastolatków ma swoje własne problemy i to co dla jednego z nich może się wydawać błahostką, dla innych będzie życiowym problemem niemożliwym do rozwiązania.
Najbardziej spodobała mi się historia Cesarii, która zarabia na życie własnym ciałem, marzy jednak, aby zostać królową Samby..W całym zbiorze poznajemy również historię Piotrka z Warszawy, który dla pieniędzy postępuje wbrew sobie. Z dziesięciu historii te dwie najbardziej zapadły mi w pamięci. Pozostałe osiem, również były ciekawe i warto było je przeczytać.
Po przeczytaniu każdego z krótkich opowiadań pozostaje chwila refleksji dla czytelnika. Wyobrażałem sobie jakie będą dalsze losy bohaterów, jak postąpią, co zrobią ze swoim życiem i czy uda im si pokonać te najtrudniejsze dla nich problemy? Myślę, że taki był zamysł Onichimowskiej - każdy czytelnik sam ma zdecydować jak zakończy się dana historia.
To zadziwiająca, że te krótkie historie tak mi się spodobały. Zazwyczaj zaczytuję się w książkach, w których rzeczywistość jest budowana kawałek po kawałku przez setki stron, a dopiero zakończenie wyjaśnia całą sytuację. Jak już pisałem, w tym dziele jest inaczej - każda postać jest ostro, wyraźnie i zwięźle zarysowana, a ja sam muszę się zastanowić jak to wszystko się zakończy, sam muszę "dopisać" zakończenie.
W jednej książce zostało zawarte tyle doświadczeń. Czytając historie nastolatków z różnych zakątków świata uświadamiałem sobie, jak mało ważne są niektóre z moich problemów na tle innych. Mogłem również porównać odrębność kulturową między takim krajem jak Polska, a chociażby Dania, która przecież nie leży tak daleko.
Książka wprawiła mnie w stan pewnej refleksji i myślę, że warto ją przeczytać, zwłaszcza, że nie trzeba jej poświęcać szczególnie dużo czasu.
Moja ocena: 8/10.
M.
http://zksiazkanafotelu.blogspot.com/2013/07/anna-onichimowska-dziesiec-stron-swiata.html
Anna Onichimowska podobno jest znaną pisarką, ja jednak spotkałem się z jej dziełem pierwszy raz. Wszystko za sprawą koleżanki, która przy okazji podrzuciła mi książkę Dziesięć stron świata. Przejrzałem książkę, przeczytałem opis na okładce i podjąłem decyzję, że warto poświęcić czas - "w końcu to tylko l60 stron, nic nie tracę" - pomyślałem.
Jak mówi nazwa książki...
2013-06-27
Poradnik pozytywnego myślenia pewnie kojarzy wam się z filmem. Ze mną było podobnie, ale kiedy ukazał się film dowiedziałem się, że jest on na podstawie książki o tym samym tytule. Swoim zwyczajem najpierw postanowiłem sięgnąć po książkę. Jakoś zawsze brakowało mi funduszy na zakup powieści, więc czekałem aż pojawi się w mojej ulubionej bibliotece. Gdy się doczekałem – połknąłem książkę za jednym razem, tak mnie wciągnęła!
Pat Peoples to trzydziestoparoletni mężczyzna, który ostatnie kilka lat swojego życia spędził w „niedobrym miejscu”. Dzięki swojej mamie Pat wraca do domu pod warunkiem cotygodniowych sesji z terapeutą. Pat nie wie dlaczego trafił do szpitala, nie wie też ile czasu tam przebywał. Uważa, że jego życie to film, a w jego mniemaniu filmy kończą się happy endem. Aby jego film również dobrze się zakończył, rozłąka musi się skończyć. Mężczyzna zdaje sobie sprawę, że był złym mężem i stara się za wszelką cenę naprawić swoje błędy. Wylewa wszystkie poty w domowej siłowni, którą urządziła mu mama, biega 15 kilometrów każdego dnia (w worku na śmieci, aby bardziej się pocić i szybciej zdobywać sylwetkę). Czyta również lektury, które jego była żona Nikki zadawała swoim uczniom, aby lepiej zrozumieć kobietę i zyskać tematy do rozmowy z jej przyjaciółmi. Po powrocie z „niedobrego miejsca” pojawia się Tiffany, która na swój sposób prześladuje Pata. Biega z nim za każdym razem, jednak nie rozmawiają prawie w ogóle. Z tej znajomości wywiązuje się przyjaźń, którą przybiera dziwne kształty. W życiu Pata ważne miejsce zajmują mecze footballu, które wspólnie z bratem i ojcem oglądają, kibicując drużynie Orłów. Nastrój ojca w dużej mierze zależy od wyniku meczu i Pat ma nadzieje, że po każdym wygranym meczu jego drużyny jego ojciec zacznie z nim rozmawiać. Jego życie postanawia odmienić wcześniej wspomniana Tiffany…
Dawno nie trafiłem na powieść, która wciągnęłaby mnie w takim stopniu, aby przeczytać ją „na jednym oddechu”. Autor – Matthew Quick, stara udowodnić czytelnikowi, że w życiu każdego człowieka bardzo ważne jest pozytywne myślenie. Postać Pata pokazuje nam, że wiara w swoje możliwości oraz wiara w powodzenie naszych planów tkwi w naszych głowach. Jeśli głęboko w coś wierzymy, to jesteśmy w stanie tego dokonać – tak jak Pat, który regularnie ćwiczy i stara się prowadzić swoje życie według zasad pomimo niemałych problemów psychicznych.
Książka to swego rodzaju pamiętnik pisany przez Pata. Opisuje w nim wszystkie swoje poczynania każdego dnia, aby kiedyś, gdy „rozłąka” już się skończy, mógł wszystko opowiedzieć Nikki. Jest to dość ciekawy zabieg, który pozwala poznać bohatera bezpośrednio, od strony jego własnych przemyśleń.
Poradnik… to książka o nadziei, o dążeniu do lepszego jutra oraz lepszego siebie. Ważnym elementem jest również miłość, przedstawiona na wielu płaszczyznach: rodzinna, przyjacielska, romantyczna. Historia człowieka, który przez pracę nad samym sobą dąży do stanu, kiedy jego stan psychiczny będzie względnie normalny. Najważniejsze jest pozytywne myślenie oraz bycie miłym. :)
Jak już pisałem powieść jest w moim odczuciu bardzo wciągająca, ciekawa. Napisana w ciekawy sposób. Powieść nie odmieni naszego życia w radykalny sposób, ale na pewno nakłoni nas do refleksji nad naszym charakterem.
Może to właśnie pozytywne myślenie jest kluczem do sukcesu?
Jeśli bardzo czegoś pragnie, zawsze jest nadzieja. – Matthew Quick
http://zksiazkanafotelu.blogspot.com/2013/06/mysl-pozytywnie-matthew-quick-poradnik.html
Poradnik pozytywnego myślenia pewnie kojarzy wam się z filmem. Ze mną było podobnie, ale kiedy ukazał się film dowiedziałem się, że jest on na podstawie książki o tym samym tytule. Swoim zwyczajem najpierw postanowiłem sięgnąć po książkę. Jakoś zawsze brakowało mi funduszy na zakup powieści, więc czekałem aż pojawi się w mojej ulubionej bibliotece. Gdy się doczekałem –...
więcej mniej Pokaż mimo to
Piłka nożna nigdy nie była moją pasją. Owszem, jako dzieciak, zawsze lubiłem pokopać piłkę z kolegami na podwórku czy iść czasami na boisko. Wraz z wiekiem ta fascynacja przeszła. Może to z braku czasu, może jest jakiś inny powód? W każdym razie dziś w piłkę gram już bardzo rzadko, a jeszcze rzadziej oglądam ją w telewizji. Właściwie tylko te najważniejsze mecze i to nie zawsze.
Po książkę Leonarda Faccio sięgnąłem z ciekawości. Ostatnio mam chęć na różnego typu biografie i książki na faktach, więc dlaczego by nie książka o jednym z najlepszych piłkarzy świata? Pomyślałem, że może dowiem się czegoś ciekawego o Argentyńczyku, który w tak młodym wieku osiągnął tak wiele.
Choć książka ma charakter biografii, to nie przedstawia nam całego życia piłkarza, or urodzenia aż do dnia dzisiejszego. Dziennikarz zamieścił w niej 3 najważniejsze lata życia chłopca, który zawsze się spóźniał. Tak naprawdę nie spóźniał się, on po prostu był powolny.
Messi jako dziecko, chorował na karłowatość. Jego rodzina oddawała połowę zarobków na zastrzyki z hormonów. Nie wiadomo jak potoczyłoby się życie chłopca, gdyby nie Barcelona, która przyjmując pod swoje skrzydła młodego Lionela, opłaciła jego leczenie.
Messi zawsze był nieśmiały. Nigdy nie wybijał się na pierwszy plan. Jako dziecko potrzebował kogoś, kto mógłby za niego komunikować się ze światem. I właściwie taki pozostał. Stara się zachować swoją prywatność. Nie zawsze zdaje sobie sprawę, że trudno zachować prywatność będąc sławnym na całym świecie.
Messiemu w jego karierze pomaga rodzina. Bez nich La pulga miałby o wiele trudniej zaaklimatyzować się Numer 10 wciąż pamięta o niektórych swoich przyjaciołach z lat dziecięcych i utrzymuje z nimi kontakt za pomocą swojego BlackBerry, z którym nigdy się nie rozstaje.
w Europie i osiągnąć to, co osiągnął.
Książka Messi. Chłopiec, który zawsze się spóźniał (a dziś jest pierwszy), to ciekawa historia mężczyzny, który w głębi wciąż jest dzieckiem, które kocha grać w piłkę i nic innego się nie liczy. Cała przygoda została ciekawie opisana, jednak moim zdaniem Leonardo Faccio zrobił to w sposób chaotyczny. Czasami niespodziewanie przeskakuje od jednego wydarzenia do innego i potrzebowałem chwili, aby zorientować się o czym teraz czytam.
Piłka nożna nigdy nie była moją pasją. Owszem, jako dzieciak, zawsze lubiłem pokopać piłkę z kolegami na podwórku czy iść czasami na boisko. Wraz z wiekiem ta fascynacja przeszła. Może to z braku czasu, może jest jakiś inny powód? W każdym razie dziś w piłkę gram już bardzo rzadko, a jeszcze rzadziej oglądam ją w telewizji. Właściwie tylko te najważniejsze mecze i to nie...
więcej Pokaż mimo to