-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2013
2013-11-07
2013-05-26
2013-05
2013-08-06
2013-03-29
John Flanagan nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Uwielbiam całą serię i chociaż ilości tomów, jakoś nie maleje ani trochę.
John Flanagan nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Uwielbiam całą serię i chociaż ilości tomów, jakoś nie maleje ani trochę.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-05-31
2013-07-25
2013-03-11
2013-05-13
2013-07
2013-03-17
Tytuł mówi sam za siebie.
Książka była udręką i dla bohaterów, i dla czytelnika.
W telegraficznym skrócie: cała książka poświęcona jest rozterkom Lucy na temat Daniela. W pewnym momencie zaczęło mnie to coraz bardziej irytować.
Plusy daję za Głosicieli i pomysł na nich oraz za końcówkę, która faktycznie zachęca do dalszego czytania. Sam podział bohaterów na różne społeczności podobał mi się. Kreacja postaci również.
Od pierwszego tomu mam nadzieję, że Lucy nie będzie z Danielem, ale, jak to w takich książkach bywa, będzie schematycznie.
Tytuł mówi sam za siebie.
Książka była udręką i dla bohaterów, i dla czytelnika.
W telegraficznym skrócie: cała książka poświęcona jest rozterkom Lucy na temat Daniela. W pewnym momencie zaczęło mnie to coraz bardziej irytować.
Plusy daję za Głosicieli i pomysł na nich oraz za końcówkę, która faktycznie zachęca do dalszego czytania. Sam podział bohaterów na różne...
2013-07-01
2013-10-12
Książka w mój gust raczej nie trafiła, chociaż nie było tak źle jak mogło. Z przykrością stwierdzam, że czytałam ją jeszcze dwa tygodnie temu, a niewiele z niej pamiętam.
Przyciągnął mnie z pewnością motyw żywiołów. Od dzieciństw uwielbiałam motywy żywiołów w literaturze czy telewizji (m.in. dlatego oglądałam WITCH i szalałam wprost za nim). Jednak Leigh Fallon nie udało się wywrzeć na mnie żadnego większego wrażenia. Książka po prostu była. Bohaterowie byli. Wydarzenia były.
Głównym motywem był wątek miłosny. Oczywiście, przecież to paranormal romance. Niestety są lepsze i gorsze dzieła z tego gatunku. Tu liczyłam na więcej informacji o żywiołach. Przeliczyłam się. W tym temacie autora niczym specjalnym się nie wykazała.
Styl, jakiego używała autorka, również mi się nie podobał. Kiedy niektóre książki da się połknąć i nie zauważyć, tutaj męczyłam poszczególne strony. Poszczególne, bo niektóre naprawdę intrygowały.
Jednak "Córka żywiołu" nie zostanie moją ulubioną wśród tym podobnej literatury. Z drugiej strony do głupoty "Zmierzchu" też jej daleko, dlatego wszystkim chętnym proponuję się z książka zapoznać. A nuż się spodoba.
Książka w mój gust raczej nie trafiła, chociaż nie było tak źle jak mogło. Z przykrością stwierdzam, że czytałam ją jeszcze dwa tygodnie temu, a niewiele z niej pamiętam.
Przyciągnął mnie z pewnością motyw żywiołów. Od dzieciństw uwielbiałam motywy żywiołów w literaturze czy telewizji (m.in. dlatego oglądałam WITCH i szalałam wprost za nim). Jednak Leigh Fallon nie udało...
2013-10-29
Myślałam, że dobrze wiem, o czym jest książka.
Myślałam, to bardzo dobre określenie.
Moje oczekiwania były zgoła inna, bo pomimo opisu na okładce myślałam, że będę miała do czynienia z dwoma prawdziwymi facetami, którzy od innych różnią się jedynie orientacją.
W zamian dostałam jednego normalnego (co z tego, że przeciętnego) i drugiego - prawdziwego ekscentryka, szkoda że okazał się fanatykiem damskich ciuszków i kobiecych kosmetyków.
Nie tego oczekiwałam.
Nie mogę przyznać z czystym sercem, że normalnym jest dla mnie widzieć mężczyznę w sukience czy typowo damskich spodniach. Jednak nic do tych ludzi nie mam. W tym rzecz, że Magdalena Zych przedstawiła Emila jako rozkapryszone dziecko, które musi mieć wszystko, musi postawić na swoim, może przespać się z kim chce, a jego tymczasowy partner nie ma nic do gadania (powinien jedynie mu przytaknąć). Do tego te irytujące zdrobnienia. Po prostu przy nich wysiadałam.
Kubuuuuuuuusiu! Martyyyyyynko!
Przecież oni mieli po 25 lat co najmniej, byli studentami.
Emil celnie o sobie mówił "ciota". To nie był gej, którego nie odróżnia się w tłumie ludzi. Miałam wrażenie, że czytam o transwestycie albo, jeszcze gorzej, transseksualiście. Pytałam siebie: czytam o gejach czy o geju i osobie, która ma problemy z identyfikacją własnej płci?
Szczerze, nie dziwię się, że niektórzy ludzie podchodzą tak sceptycznie do homoseksualizmów. Szczególnie kiedy widzą ich takich, jak Emil.
Wykonania też nie oceniam jakoś specjalnie dobrze. Ciągłe skakanie po narracjach (rozumiałabym rozdziałami czy konkretnymi, rozdzielonymi fragmentami, ale nie w jednym akapicie...). Wstawki angielskiego? Francuskiego? Nie ma sprawy, ale byłabym wdzięczna za tłumaczenia. Autorka najwyraźniej błędnie założyła, że wszyscy doskonale umieją oba języki.
Osobiście najchętniej siedziałabym z nosem w słowniku.
Słówka te nie zostały w późniejszym czasie wyjaśnione, aby mogły zostać uznane za celowo nieprzetłumaczone, robiąc za element zaskoczenia.
Zakończenie też w sumie było takie nijakie. Nie wiemy, co się stało. Zmiana imienia pewnej postaci też mnie irytowały, przy końcówce nie byłam pewna, czy to ta osoba, o której myślę.
Jestem zawiedziona, bo okazuje się, że łatwiej znaleźć dobrą historię o gejach w internecie niż w książkowej formie. A przyznam, że bardzo tą tematykę lubię.
Myślałam, że dobrze wiem, o czym jest książka.
Myślałam, to bardzo dobre określenie.
Moje oczekiwania były zgoła inna, bo pomimo opisu na okładce myślałam, że będę miała do czynienia z dwoma prawdziwymi facetami, którzy od innych różnią się jedynie orientacją.
W zamian dostałam jednego normalnego (co z tego, że przeciętnego) i drugiego - prawdziwego ekscentryka, szkoda że...
2013-11-24
Uwielbiam XIX-wieczną Anglię, między innymi dlatego sięgnęłam po powieść Emily Bronte. Słyszałam o niej wiele pochwalnych opinii. Chociaż byłam bardzo pozytywnie nastawiona, nie oczekiwałam, że "Wichrowe Wzgórza" aż tak przypadną mi do gustu. Jestem wręcz nimi zachwycona!
Mroczne klimaty XIX-wiecznej Anglii, dramatyczny romans w tle, dzika, pełna namiętności miłość prowadząca do szaleństwa. Emily Bronte ujęła to wszystko w tak piękny sposób, że nie byłam w stanie oderwać się od książki. Czytałam ją po nocach u koleżanki, kiedy reszta odsypiała imprezę. Styl narracji wzbudzał mój podziw, jako że wszystko widziane z punktu widzenia pani Dean było przejrzyste, klarowne i pełne uczuć. Nie brakowało mi tu niczego.
Skomplikowane relacje między bohaterami, złożoność ich charakterów i przemiany. Miłość może być lekiem na całe zło, ale może też zabijać.
Żałuję, że Emily Bronte napisała jedynie jedną książkę.
Kolejne jej dzieła byłyby kolejnym wartościowym dorobkiem światowej literatury.
Uwielbiam XIX-wieczną Anglię, między innymi dlatego sięgnęłam po powieść Emily Bronte. Słyszałam o niej wiele pochwalnych opinii. Chociaż byłam bardzo pozytywnie nastawiona, nie oczekiwałam, że "Wichrowe Wzgórza" aż tak przypadną mi do gustu. Jestem wręcz nimi zachwycona!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMroczne klimaty XIX-wiecznej Anglii, dramatyczny romans w tle, dzika, pełna namiętności miłość...