-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2012-06-23
2012-07-09
2012-08
2012-10-12
2012-05-24
Naiwna. Tak bardzo, że to aż boli. Kolejna młodzieżówka, na której się zawiodłam.
Naiwna. Tak bardzo, że to aż boli. Kolejna młodzieżówka, na której się zawiodłam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-05-21
Niby wcześniej chciałam napisać recenzję [i]Złodziejki książek[/i], jednak niedawno skończywszy [i]Posłańca[/i], nie mogłam się powstrzymać. Ta powieść jest naprawdę genialna, a i nie ma co się przejmować jej objętością. Rozdziały same w sobie są krótkie.
Przyznać się, kto nie zna Markusa Zusaka, który zasłynął na całym świecie z powodu jednej jedynej książki? Każdy pisarz, aby zasłużyć na popularność, musi napisać co najmniej kilka wybitnych (albo po prostu modnych – jak Stephenie Meyer) dzieł, by ktoś go dostrzegł.
Z pewnością nie raz spotkaliście się z recenzją wychwalającą Złodziejkę książek, drugą powieścią tego autora. Nie dziwię się, bo jest ona naprawdę przepiękną historią, która zapada w pamięci. Ja jednak, w przeciwieństwie do innych, zachwycać się będę nad [i]Posłańcem[/i]. Książką wydaną w 2002 roku (trzy lata przed [i]Złodziejką książek[/i]), która jednak nie została okrzyknięta wybitną, a ja nie rozumiem dlaczego. Marcus Zusak to człowiek potrafiący przelewać słowa na papier, tworząc coś wspaniałego. Udało mu się życie przeciętnego taksówkarza, Eda Kennedy’ego, zamienić w niesamowitą podróż po rodzimym (trzeba zaznaczyć, że niewielkim) miasteczku w poszukiwaniu… Właśnie, czego? Dla Eda jest to strach. Nigdy nie wie, co czeka go w miejscu, gdzie musi dotrzeć. Wszystko zaczyna się od Asa. A właściwie napadu na bank, w którym chłopak miał nieszczęście uczestniczyć. Okrzyknięty bohaterem nie uzyskał spokoju.
Nawet nie wiecie, jak ciężko napisać coś o tej książce. Przez trzysta czterdzieści pięć stron wędrowałam razem z taksówkarzem, poznając coraz to nowych ludzi, których w żaden sposób nie potrafiłam wyrzucić ze swojej pamięci. Mimo że Millę poznałam na pierwszym kartkach, skończywszy czytać miałam wrażenie, że to było tak niedawno, kilka stron wcześniej. Zarówno Sophie, jak i bracia Rose, ksiądz O’Reilly, Daryl i Keith, Bernie Price i wielu, wielu innych. Wszystkich pamiętam dokładnie. Niekoniecznie z imion, ale z sytuacji, charakterów.
Przechodząc do głównych bohaterów, czwórki przyjaciół, Eda, Marva, Ritchiego, Audrey. Oni są naprawdę tak mocno zarysowani, że kiedy poznałam historię każdego z nich, nie potrafiłam się powstrzymywać przed głośnym wyrażaniem emocji. Życie Eda znamy z każdym szczegółem. Poznajemy Odźwiernego, siedemnastoletniego psa, który mieszka z głównym bohaterem. Audrey, również pracuje jako taksówkarz, była postacią niezależną i zupełnie inną niż reszta, więc zapadła mi niesamowicie w pamięci. Marv i Ritchie? Obie tajemnicze postacie. Jakąś tajemnicę skrywa Marv? I czemu Ritchie, kiedy jest sam, zachowuje się inaczej niż w towarzystwie? O tym dowiadujemy się dopiero na końcu, kiedy Ed dostaje asa kier.
Kiedy przeczytacie całą książkę, zauważycie czemu, kiery są ostatnie. Ja wydedukowałam to tak, że zawierają wskazówki, które kierują naszego taksówkarza do najbliższych mu osób, aby mógł naprawić kilka błędów. Strasznie mi się te kilkadziesiąt stron podobało.
Nie potrafię powiedzieć, który z bohaterów jest najfajniejszym, który fragment góruje nad innymi, ani jasno stwierdzić, czy powieść miała błędy. Dla mnie – nie. Krótkie zdania niby na początku utrudniały czytanie, jednak z perspektywy czasu, zaledwie dwóch tron, wczułam się w nie i czytanie szło o wiele szybciej niż przy czytaniu rozwlekłych zdań. Sama nie wiem kiedy, przeczytałam tę książkę. Wszystko po prostu poszło, a rozdziały, stosunkowo krótkie, połykałam.
[i]Posłaniec[/i] swą prostotą urzeka. Tajemniczy nieznajomy, który zorganizował całą tą grę z Edem w roli głównej, jest osobą nadającą powieści charakteru. Niby zwykła, gdyż Ed nie robi heroicznych rzeczy, jednak zmienia świat. Zdobywa przyjaciół, jednoczy ludzi. Brakowało mi czegoś normalnego do tego stopnia, by dostrzegać drobne gesty.
Oczarowana powieścią nie potrafię nic więcej powiedzieć poza tym, że muszę dzieła Zusaka kupić i mieć pod ręką na każdą chwilę zwątpienia.
Niby wcześniej chciałam napisać recenzję [i]Złodziejki książek[/i], jednak niedawno skończywszy [i]Posłańca[/i], nie mogłam się powstrzymać. Ta powieść jest naprawdę genialna, a i nie ma co się przejmować jej objętością. Rozdziały same w sobie są krótkie.
Przyznać się, kto nie zna Markusa Zusaka, który zasłynął na całym świecie z powodu jednej jedynej książki? Każdy...
2013-08-06
2011-01-10
Zwiadowcy… powiem szczerze, że początkowo nie byłam przekonana do tej książki. Nie lubię czytać tego, na co akurat jest moda. Nie chodzi oto, ze uważam ową pozycję za nudną czy po prostu głupią. Denerwuje mnie ten cały szum dookoła niej. Dlatego też odpuściłam sobie Zwiadowców. Jednak tak się złożyło, że jak byłam na wakacjach nad morzem, to zaszłam do Empiku. Czekając, aż rodzice kupią, co chcą, przeglądałam książki i natknęła się na powieść autorstwa Flanagana. Przeczytałam opis, kilka stron ze środka i mnie zaciekawiło. W domu poszukałam opinii na temat lektury i zarezerwowałam w bibliotece. Po kilku miesiącach dostałam ją w swoje łapki. Czas czytać.
Kiedy patrzyłam na tytuł nic odnośnie fabuły nie przychodziło mi do głowy. Od razu książka wydała mi się tajemnicza, a takie właśnie lubię. Dużo czasu minęło, nim się przełamałam, aby to przeczytać. Skończyłam jedną książkę, drugą i naszedł na czas na nich. Podeszłam do czytania sceptycznie, jednak, kiedy minęłam prolog, wpadłam w nałóg. Przeczytałam całość w jeden dzień i nie żałuję. Wracałam jeszcze parokrotnie do niektórych fragmentów, które mnie zauroczyły.
„Fantasty bez magii” – jak to ktoś określił. Uważam, że w tych trzech słowach można zawrzeć wszystko o pierwszej księdze Zwiadowców. Will od razu zdobył moją sympatię, a jego nauczyciel, Halt, jest moją ulubioną postacią jak na razie. Książka jest dla każdego, bo każdy odnajdzie w jej cząstkę siebie. Mimo że nic prócz wymyślonych krain czy stworów nie pojawia się w niej, dla miłośników fantastyki będzie to idealny prezent. Lektura zawiera też postacie o różnych charakterach. Ciekawskiego Willa, odważnego Horace’a, tajemniczego Halta, zabawnego Gilina… i wielu innych.
Co jest atutem tej książki? Według mnie jej prostota, gdyż autor nie wysilał się nad tworzeniem nierealnych wręcz, nawet w fantastyce, rzeczy. Już na początku nasuwają się pytania. Czy Will poradzi sobie jako zwiadowca? Czy jego umiejętności się do czegoś przydadzą? Czy zostanie kimś? Czy pogodzi się ze swoim losem? Odpowiedzi uzyskujemy z czasem. Możemy obserwować metamorfozę piętnastolatka, który żyje dzięki marzeniom i własnym wyobrażeniom świata.
Opowieść pełna wartość ważnych w codziennym życiu. Przyjaźń przewija się na każdej stronie dzieła Johna Flanagana. Zaufanie między uczniem a mistrzem. Mimo ze Halt bywa chłodny, to z pewnością budzi sympatię.
Mam tu dwie ulubione sceny. Jedna, kiedy Halt ratuje Willa, a druga, kiedy to Will ratuje Halta :D Po prostu nie mogłam się od nich oderwać. Zachowania obydwu zwiadowców były niesamowite.
Skończyłam Ruiny Gorlanu w mgnieniu oka i od razu zabrałam się za drugą część.
Zwiadowcy… powiem szczerze, że początkowo nie byłam przekonana do tej książki. Nie lubię czytać tego, na co akurat jest moda. Nie chodzi oto, ze uważam ową pozycję za nudną czy po prostu głupią. Denerwuje mnie ten cały szum dookoła niej. Dlatego też odpuściłam sobie Zwiadowców. Jednak tak się złożyło, że jak byłam na wakacjach nad morzem, to zaszłam do Empiku. Czekając, aż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-01
Druga część słynnej serii Johna Flanagana, która po dziś dzień utrzymuje się na listach bestsellerów. Czy jest taka samo dobra, jak pierwsza? Według mnie tak. Jeżeli pierwsza książka niesamowicie podobała mi się pod względem zarysowania postaci, to druga… druga część ciągnęła początki niesamowicie wciągającej historii Willa, młodego ucznia Zwiadowcy, przedstawionej we wcześniejszym tomie.
Jak już wspomniałam podczas recenzji Ruin Gorlanu, styl Flanagana jest mi bardzo bliski, a do tego płynnie się go czyta i łatwo zapamiętuje fakty, za co jestem autorowi niesamowicie wdzięczna. Okropnie ciężkie pióro potrafi zniszczyć najlepszą fabułę. Aktualnie czytam Quo Vadis, jako szkolną lekturę i niby wszyscy wychwalają tą pozycję, a mnie styl Sienkiewicza po prostu wkurza i denerwuje, więc książki do najlepszych nie zaliczę, ale to tak odchodząc od tematu.
W tym tomie jest o wiele więcej Horace’a niż w poprzednim oraz mniej Halta, z czego początkowo się nie cieszyłam. Toć Halt jest dla mnie postacią najbardziej interesującą (tłumaczyć to należy zamiłowaniem do chłodnych i „idealnych” postaci). Jednak jego miejsce zajmuje młody członek Korpusu Zwiadowców – Gilian, o którym mowa była we wcześniejszym tomie – przewodnicząc wyprawie do Celtii.
Książka pomimo szybkiego rozwoju akcji i niezapomnianych przygód głównego bohatera, nie traci nic ze swojego ciepła i wartości. Ba! Uważam, że gdyby skupiając się w niej na rozterkach miłosnych, poszukiwaniu nowych złych charakterów, a do tego czytelnicy zaczęliby nie nadążać nad analizowaniem treści – wszystkie wysiłki autora poszłyby na marne i z pięknej powieści o przyjaźni powstałaby kolejna historia a’la Zmierzch, co wcale dobre by nie było.
W tej części jak wspomniałam wyżej, więcej jest Giliana, Horace’a i, oczywiście, Willa. Ta trójka ma ważną misję do wypełnienia, ale oczywiście nie jest taka kolorowo jak miało być. Nasuwa się wiele nowych pytań. Kim jest tajemnicza Evalyn? Czy troje młodych ludzi poradzi sobie bez doświadczonego Halta, które zawsze wiedział, co począć? Czy Horace i Will będą potrafili się dogadać?
Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w Płonącym moście. Ale pewnie spytacie, czy warto sięgnąć po drugi tom serii Zwiadowców? Jasne, że tak. Książka może wydać się banalna, ale wcale taka nie jest. Gorąco polecam lekturę i młodszym i starszym ;)
Druga część słynnej serii Johna Flanagana, która po dziś dzień utrzymuje się na listach bestsellerów. Czy jest taka samo dobra, jak pierwsza? Według mnie tak. Jeżeli pierwsza książka niesamowicie podobała mi się pod względem zarysowania postaci, to druga… druga część ciągnęła początki niesamowicie wciągającej historii Willa, młodego ucznia Zwiadowcy, przedstawionej we...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-07-18
Stanowczo brakowało mi tu tego starego, dobrego Willa.
Motyw z cieplakiem całkowicie go zmienił, przez co w większej mierze miałam do czynienia z Evanlyn, której nie lubię. Ale dało się przeżyć, to na pewno. I był Halt. Mój kochany, stary Halt. Jednak brakowało mi Giliana. I motyw w gospodzie... ech. Coraz bardziej lubię Horace'a. Ta jego rycerskość jest fajna.
Z deka irytowało mnie, że parzyste rozdziały opowiadały jedną historię, a nieparzyste drugą. Szczególnie, kiedy te początkowe były strasznie krótkie. Nim się wczytałam, już miałam innych bohaterów.
Oceniam na cztery gwiazdki, bo książka z pewnością nie jest identyczna jak potrzebne. Dobrze, że John Flanagan pokazał, że Will nie zawsze sobie radzi, ale dla mnie był postacią nader ciekawą. I motyw cieplaka można by jeszcze pociągnąć w kolejnym tomie... Przynajmniej osoby nie mogłyby se doczekać, by dowiedzieć, co się stało.
Stanowczo brakowało mi tu tego starego, dobrego Willa.
Motyw z cieplakiem całkowicie go zmienił, przez co w większej mierze miałam do czynienia z Evanlyn, której nie lubię. Ale dało się przeżyć, to na pewno. I był Halt. Mój kochany, stary Halt. Jednak brakowało mi Giliana. I motyw w gospodzie... ech. Coraz bardziej lubię Horace'a. Ta jego rycerskość jest fajna.
Z deka...
2011-10-14
2011-11-20
Niektóre książki czyta się tylko dla zakończenia. Tą czytałam dla każdego słowa. Zakończenie trylogii Czarnego Maga zostanie w moim sercu na zawsze. Bohaterowie są niezapomniani, chociaż w kolejnych powieściach z pewnością wystąpią nieliczni...
Niektóre książki czyta się tylko dla zakończenia. Tą czytałam dla każdego słowa. Zakończenie trylogii Czarnego Maga zostanie w moim sercu na zawsze. Bohaterowie są niezapomniani, chociaż w kolejnych powieściach z pewnością wystąpią nieliczni...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to