-
ArtykułyNajlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułySięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2
-
Artykuły„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać8
-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać5
Biblioteczka
2020-11-19
2020-12-30
2020-12-28
2020-12-28
2020-12-28
2020-11-12
2020-11-13
Przyznaję się, przyznaję! Nie przepadam za czytaniem opowiadań. Czuję po nich ogromny niedosyt, szczególnie kiedy jakieś szczególnie mi się spodoba. W "Ps. I życzę Ci dużo miłości" trafiłam na aż kilka historii, które chciałabym zobaczyć jako pełnowymiarową książkę, na półce księgarni.
Jednym tych opowiadań była historia napisana przez Nataszę Sochę - "Zapach pieczonych jabłek". Opowiada ona o Poli - młodej dziewczynie, która podejmuje się wyzwania, polegającego na zorganizowaniu rodzinnej wigilii w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu w kamienicy. W ramach sprzątania swoich czterech kątów, młoda kobieta znajduje pod podłogą skrytkę, w której znajduje się puszka z pamiątkami oraz listem do Bimbka. Nie mija wiele czasu, aż Pola poznaje ich właścicielkę - starszą panią imieniem Ludka. Ta opowiada jej piękną historię miłości dwojga ludzi, którzy nie byli sobie przeznaczeni, ale zapałali do siebie wielkim uczuciem.
Chociaż, połączone wspólnym elementem - wiadomościami z przeszłości - opowiadania były urocze i bardzo przyjemnie się je czytało, nie czuję się przepełniona świątecznym klimatem, w który ta pozycja miała obfitować. Nie znaczy to, że nie jestem zadowolona z lektury i że mam solidne powody do napisania nieprzychylnej recenzji. Wprost przeciwnie - myślę, że warto ją przeczytać dla odprężenia, wkręcenia się w niesamowite historie jakie spotykają ludzi, którzy są tacy jak my - zwyczajni, zaplątani w codzienność, oddani obowiązkom i podstawowym potrzebom.
Jakie losy spotkały Ludkę i Bimbka? Jaką rolę w tym wszystkim odegra Pola? Na te i wiele, wiele innych pytań znajdziecie dopowiedź na kartkach tej książki. Serdecznie polecam! :)
Przyznaję się, przyznaję! Nie przepadam za czytaniem opowiadań. Czuję po nich ogromny niedosyt, szczególnie kiedy jakieś szczególnie mi się spodoba. W "Ps. I życzę Ci dużo miłości" trafiłam na aż kilka historii, które chciałabym zobaczyć jako pełnowymiarową książkę, na półce księgarni.
Jednym tych opowiadań była historia napisana przez Nataszę Sochę - "Zapach pieczonych...
2020-10-25
"Stażystka" Alicji Sinickiej to niezwykle oryginalny i ciekawy thriller psychologiczny, który wciągnął mnie od pierwszej strony. Chociaż książek Wydawnictwa Kobiecego nie czytałam do tej pory zbyt często, to po tej lekturze mogę przyznać, że z chętnie to zmienię.
Historia opowiadana jest z perspektyw dwóch kobiet: Ewy - żony Marka oraz Klaudii - nowej stażystki w firmie Skalskiego. Ta pierwsza jest piękną matką dwójki dzieci, perfekcyjną panią domu i niezwykle oddaną Bogu kobietą. Klaudia zaś jest młodą, równie piękną i bardzo podobną do tej pierwszej studentką, która zamierza niebawem odmienić swoje życie, założyć z koleżanką małą siłownię. W celu zdobycia funduszy na opłacenie swojej części nowego biznesu, dziewczyna zatrudnia się na stanowisku stażystki. Każda z nich ma jednak swoje demony przeszłości, które stara się ukrywać przed światłem dziennym.
Kiedy Klaudia zaczyna pracę w nowym miejscu, na jaw wychodzą niepokojące fakty - pierwsza stażystka już nie żyje, druga właśnie została znaleziona w rzece. Utonęła, chociaż policja podejrzewa udział osób trzecich. Główna bohaterka jest trzecia... Czy jej również grozi niebezpieczeństwo?
Historia nie jest oczywiście tak prosta jak mogła by się wydawać. Chociaż zapowiedziany już w opisie romans między stażystką a nowym szefem faktycznie zachodzi, to niech Was nie zwiedzie ta prostota. Tutaj nic nie jest tak oczywiste jak nam się wydaje. Ewa i Marek mają swoje problemy, swoje silnie strzeżone sekrety oraz grę, którą pomiędzy sobą toczą. Choć z reguły tak popularne romanse w biurze są podszyte wyłącznie pożądaniem i chęcią odreagowania problemów domowych, w firmie Skalskiego mają one drugie, zaskakujące dno. Marek ma pewną obsesję, która zmusza go do zachowań, wydawało by się, nieracjonalnych...
Ciężko mi ocenić tą książkę. Z jednej strony bardzo mnie wciągnęła, postać Marka była świetnie zbudowana i bardzo klimatyczna, z drugiej jednak mocno rozczarowałam się Klaudią, która wydała mi się nieco płaska i zakończeniem - w porównaniu z klimatem tajemnicy, która utrzymywała się przez większość lektury, na końcu spotykamy się z, moim zdaniem, lekkim bezsensem. (Zaspojleruję na blogu). Rozwiązanie sprawy wszystkich morderstw wydaje mi się mocno przesadzone. Żałuję, że Siniecka nie zdecydowała się na coś mniej "wow", a bardziej "sens". Sposób zamknięcia książki doprowadził mnie do cichego śmiechu, a w thrillerze chyba nie do końca o to chodzi. Chyba, że uznamy to za obyczajówkę z elementami thrillera?
Mimo wszystko, jeśli szukacie czegoś ciekawego, co "samo się czyta" i chcecie odpocząć od cięższych, wyczerpujących psychikę książek, to polecam Wam "Stażystkę". Całkiem nieźle się przy niej bawiłam.
"Stażystka" Alicji Sinickiej to niezwykle oryginalny i ciekawy thriller psychologiczny, który wciągnął mnie od pierwszej strony. Chociaż książek Wydawnictwa Kobiecego nie czytałam do tej pory zbyt często, to po tej lekturze mogę przyznać, że z chętnie to zmienię.
Historia opowiadana jest z perspektyw dwóch kobiet: Ewy - żony Marka oraz Klaudii - nowej stażystki w firmie...
2020-10-24
"Miejsce egzekucji" Val McDermid przyciągnęło mnie już samą okładką - tajemniczo wyglądający dom, stoi na uboczu, koło niego drzewo, wyglądające na martwe. Wszystko to wywołuje niepokój na pierwszy rzut oka. Kiedy dodamy do tego tytuł - perfekcyjnie zbudowany klimat kryminału.
Autorka przenosi nas do odciętej od świata wioski Scardle w północnej Anglii. Wszyscy mieszkańcy tego miejsca wydają się nieprzychylni policji, która próbuje jak najszybciej i z jak największą precyzją przeprowadzić śledztwo w sprawie zaginięcia jednej z mieszkanek - trzynastoletniej Alison Carter. Dziewczynka wyszła z psem na spacer i nikt później już jej nie widział. Zrozpaczona matka poprosiła o pomoc policję, bo nie wierzyła, że jej córka mogłaby z własnej woli oddalić się od domu. Poszukiwania nastolatki nie przynoszą żadnych satysfakcjonujących rezultatów, jednak wszystkie poszlaki i mozolnie zbierane przez inspektora George’a Bennetta dowody, zaczynają wskazywać na człowieka, któremu Alison ufała.
Ponad trzydzieści lat później sprawę rozkłada na czynniki pierwsze dziennikarka Catherine Heathcote, która zamierza napisać książkę o tak wzorcowo przeprowadzonym śledztwie. Niewiele osób ze Scardle zamierza odpowiadać na jej pytania, jednak po latach milczenia przekonuje się do tego główny śledczy, dla którego było to pierwsza tak poważna sprawa. Zagłębienie się po raz kolejny w zawiłości łączące mieszkańców są dla niego bardzo silnym i nieprzyjemnym doświadczeniem.
Jest to kryminał, w którym napięcie czuje się na każdej stronie, lecz do ostatniej kartki wciąż narasta i narasta - z pewnością nie jest to monotonna i nudna lektura. Długie i dokładne opisy, którymi autorka opowiada o otoczeniu, wyglądzie i emocjach bohaterów sprawiły, że pochłaniałam słowa w niesamowitym skupieniu, przez co zajęło mi to dużo czasu niż zazwyczaj. Intryga zbudowana jest w genialny sposób, wątki przeplatają się przez siebie, mieszają czytelnikowi w głowie kolejnymi powiązaniami i zawiłościami. Odniosłam wrażenie, że każda scena, nawet tak błaha jak odbieranie telefonu w konkretnym pomieszczeniu, była w odpowiednim czasie i miejscu. Autorka nie zdała się na przypadek, przeprowadziła nas przez tą historię dokładnie tędy, którędy chciała i chwała jej za to! Cieszę się, że wzięłam do ręki "Miejsce egzekucji", miałam dzięki niej okazję na chwilę przystopować, poddać się płynącym ze stron słowom i dotarło do mnie, że nie muszę czytać na akord - jeśli akcja jest wolna i powoli buduje napięcie - niech tak będzie! Val McDermid, możesz ze mną robić co tylko zechcesz!
"Miejsce egzekucji" Val McDermid przyciągnęło mnie już samą okładką - tajemniczo wyglądający dom, stoi na uboczu, koło niego drzewo, wyglądające na martwe. Wszystko to wywołuje niepokój na pierwszy rzut oka. Kiedy dodamy do tego tytuł - perfekcyjnie zbudowany klimat kryminału.
Autorka przenosi nas do odciętej od świata wioski Scardle w północnej Anglii. Wszyscy...
2020-09-16
"Żałobnica" Roberta Małeckiego to dla mnie jedno z większych rozczarowań tego roku. Spodziewałam się porywającej historii, jakiejś tajemnicy związanej ze śmiercią męża i pasierbicy tytułowej postaci, a zamiast tego dostałam misz-masz o przeszłości głównej bohaterki i wiele, wiele niepotrzebnych scen, których w ogóle się nie spodziewałam i mnie nie porwały.
Anna jest piękną kobietą po trzydziestce, która powinna być w żałobie. Powinna, a nie jest, bo, chociaż oficjalnie zaprzecza, w jej związku od dawna nie układało się dobrze. Mąż zrzucił ją na drugi plan, jego córka z poprzedniego małżeństwa nienawidziła i życzyła jej jak najgorzej. Ostatecznie ich śmierć uchroniła ją przed nieprzyjemnym rozwodem i zostaniem bez majątku. Ale! Nie o to tu wszystko chodzi, bo przecież główna bohaterka nie życzyła tej dwójce tragicznego wypadku. Anna ma pewien sekret z przeszłości, który zaważył na całym jej życiu i wciąż gnębi ją psychicznie. I chociaż wydawało się, że wszystkie tajemnice z młodości zostały doskonale ukryte, prawda próbuje wyjść na jaw w najmniej wygodnym momencie.
"Przeszłość jest jak kotwica."
Cóż, mam mieszane uczucia. Ta historia miała potencjał do zostania prawdziwym hitem, ale Małecki chyba przesadził w próbach pogmatwania wszystkiego. Mam wrażenie, że główna bohaterka sama nie wiedziała co jest prawdą, a co nie, chociaż z logicznego punktu widzenia powinna być najbardziej doinformowaną osobą w książce. Czytając, wpadałam w nudną monotonię, żaden z wątków nie zainteresował mnie na tyle żebym chciała czytać dalej i szukać wyjaśnienia w kolejnych stronach. Bohaterka wiecznie była zmęczona, ale nie mogła usnąć, męczyły ją koszmary i wizje zderzenia z pociągiem, którego doznał jej mąż, z nieznanych mi przyczyn śledziła dróżniczkę, przez którą zginęła jej rodzina i... Właściwie nic więcej nie zapadło mi w pamięć. Pojawia się tam również dociekliwy dziennikarz, taksówkarz, który ni stąd ni zowąd stara się pomóc rozwiązać zagadkę, ale poddaje się, bo jedna rzecz mu nie wyszła i siostrę zmarłego, która nie cierpi Anny i cały czas robi jej pod górkę. Jak sami widzicie, pomieszanie z poplątaniem. Za dużo, jak dla mnie to o wiele za dużo.
Nie neguję, że ta pozycja jest mroczna i długo nie wiemy o co właściwie chodzi. Element tajemnicy również jest bardzo mocny, ale poczułam się przytłoczona sposobem budowania napięcia, coś tutaj po prostu nie zagrało.
Po przeczytaniu kilku pozytywnych opinii być może zdecyduję się odpalić tą lekturę raz jeszcze i podejść do niej w inny sposób. Może uda mi się coś z niej wyciągnąć i napiszę opinię raz jeszcze?
"Żałobnica" Roberta Małeckiego to dla mnie jedno z większych rozczarowań tego roku. Spodziewałam się porywającej historii, jakiejś tajemnicy związanej ze śmiercią męża i pasierbicy tytułowej postaci, a zamiast tego dostałam misz-masz o przeszłości głównej bohaterki i wiele, wiele niepotrzebnych scen, których w ogóle się nie spodziewałam i mnie nie porwały.
Anna jest...
2020-10-09
W "Dziewczynie w lodzie" nie pokładałam wielkich nadziei. Po autorze, który do tej pory pisał wyłącznie komedie romantyczne, spodziewać się wybitnie skonstruowanego kryminału? Nie jestem aż tak naiwna. Ale! Chociaż nie jest to książka genialna, to zakwalifikowała bym ją do całkiem mocnej średniej półki.
Historia morderstwa Andrei Douglas-Brown otwiera serię o komisarz Erice Foster. Kobieta jest w trudnej sytuacji zarówno życiowej jak i zawodowej - w trakcie koordynowanej przez nią akcji, przy okazji poprzedniego prowadzonego śledztwa, zginęli policjanci, w tym mąż głównej bohaterki. Erica próbuje odciąć się od pustki i poczucia winy, które odczuwa i wpada w wir pracy - poświęca cały swój wolny czas na prowadzenie nowego dochodzenia. Zamordowana dziewczyna jest jednak zagadką - z jednej strony mamy obraz oddanej narzeczonej, cudownej córki, a z drugiej poznajemy ją od strony, której nie pokazywała całemu światu. Komisarz Foster mozolnie dopasowuje kolejne elementy tej układanki, chociaż jej powrót do pracy nie spodobał się każdemu współpracownikowi i musi radzić sobie z rzucanymi jej pod nogi kłodami.
Zastanawiam się jakie właściwie są moje odczucia po przeczytaniu tej pozycji i dochodzę do wniosku, że nie da się podsumować tego w jednym zdaniu. Z jednej strony mamy zdeterminowaną, pewną siebie i wierzącą w swoje przeczucia główną bohaterkę, a zaraz obok kilku policjantów, w tym jej przełożonego, którzy teoretycznie wierzą w jej talent i szanują doświadczenie, ale z drugiej strony zakazują działać wedle jej schematu i odcinają kolejne możliwości, które przyspieszyły by rozwiązanie sprawy. Odniosłam wrażenie, że tylko Foster oraz dwójce jej pomocników zależało na rozwiązaniu zagadki, a reszta chciała tylko jak najszybciej mieć to z głowy, byle by zamknąć szybko sprawę i przy okazji nie zrobić niczego co nie spodobałoby się rodzinie zmarłej. Poza tym postaci są zbudowane dość schematycznie i trochę przerysowane - mamy narzeczonego ofiary, który w ogóle do niej nie pasuje - jest niski, gruby i konserwatywny, mamy siostrę, która jest brzydka, nie umie się dobrze ubrać, wiecznie ma niezadowoloną minę i nie cierpi swojej pięknej siostry i w końcu rodziców - niedostępnych, stanowczych i wymagających. Żadne z nich nie wychodzi nawet na chwilę ze swojej roli, zawsze mieszczą się w ustalonych przez pisarza ramach, przez co są wręcz nienaturalni.
Fabuła zapowiadała się naprawdę dobrze, jednak ciężko było się nie domyślić kto jest zamieszany w sprawę morderstwa. Wszystko przez te sztywne postaci. Chociaż zazwyczaj staram się na siłę nie wymyślać sobie co mogłoby się dalej zdarzyć, to tym razem nie do końca mi się to udało, bo zakończenie stało się w pewnym momencie dość oczywiste. To co mi nie grało to przede wszystkim dziwaczne zachowania głównej bohaterki - Erica dostaje rozkaz udania się na badania lekarskie po incydencie na komisariacie, a zamiast tego idzie do baru, żeby zbadać kolejny wątek śledztwa, Erica dostaje zakaz pojawienia się na pogrzebie zamordowanej dziewczyny, a pierwsze o czym myśli to to, czy ma w walizce ciuchy nadające się na pogrzeb, [MINI SPOJLER ALERT] Erica znajduje w kieszeni liścik od mordercy, ale nie przekazuje tej informacji swojemu szefostwu tylko dalej radośnie prowadzi śledztwo. [KONIEC SPOJLERA]. Tego typu sytuacje, a było ich jeszcze co najmniej kilka, psuły mi obraz prowadzonego śledztwa.
Reasumując, myślę, że Robert Bryndza, jak na swój pierwszy raz z kryminałem, całkiem nieźle dał sobie radę, ale brakuje mu jeszcze warsztatu. Całokształt nie prezentuje się najgorzej więc chętnie przeczytam kolejne części żeby dowiedzieć się czy autor wyrobił sobie swój kryminalny styl i jak dalej potoczą się losy głównej bohaterki, bo mimo wszystko całkiem ją polubiłam.
W "Dziewczynie w lodzie" nie pokładałam wielkich nadziei. Po autorze, który do tej pory pisał wyłącznie komedie romantyczne, spodziewać się wybitnie skonstruowanego kryminału? Nie jestem aż tak naiwna. Ale! Chociaż nie jest to książka genialna, to zakwalifikowała bym ją do całkiem mocnej średniej półki.
Historia morderstwa Andrei Douglas-Brown otwiera serię o komisarz...
2020-06-24
Jestem totalnie zachwycona książką Felicjańskiej. Przemawia do mnie sposób w jaki się wypowiada. Nie każda informacja, którą zawarła autorka jest dla mnie czymś, co wniosłabym do swojego życia, ale z pewnością znalazło się w niej wiele zagadnień, które mnie zainteresowały.
Polecam każdemu, kto czuje się gotowy na tą książkę. Jeśli nie spodoba Ci się początek - prawdopodobnie nie podejdzie Ci też dalsza część. Warto mieć ją na półce i sięgnąć w odpowiednim dla siebie momencie. :)
Jestem totalnie zachwycona książką Felicjańskiej. Przemawia do mnie sposób w jaki się wypowiada. Nie każda informacja, którą zawarła autorka jest dla mnie czymś, co wniosłabym do swojego życia, ale z pewnością znalazło się w niej wiele zagadnień, które mnie zainteresowały.
Polecam każdemu, kto czuje się gotowy na tą książkę. Jeśli nie spodoba Ci się początek -...
2020-10-02
Po "Zmyślenie" Jess Ryder sięgnęłam spontanicznie, kiedy zauważyłam okładkę widniejącą na głównej stronie woblinku. Szybki klik i już była na moim Kindle, więc niemal od razu zabrałam się za czytanie. Nie żałuję, chociaż mogło być lepiej.
Główny wątek to historia rozpoczynająca się od poznania Stelli i Jacka - pary ludzi, którzy niedawno przeprowadzili się z tętniącego życiem Londynu do małej, nadmorskiej miejscowości. Westvill House stoi nad samym morzem więc widoki z okien są wręcz nieziemskie, ale ciągnący się w nieskończoność remont, wykonywany przez zaledwie jednego robotnika i mieszkanie na pudłach nie wprawiają tych dwojga w dobry nastrój. Najbardziej cierpi na tym Jack, który codziennie dojeżdża do pracy w Londynie i właściwie przeprowadził się w nowe miejsce tylko dlatego, że chciała tego jego partnerka. Pewnego wieczora do ich domu puka przerażona, zakrwawiona kobieta. Błaga by wpuścili ją do środka, mówi, że pobił ją mąż. Kategorycznie zabrania dzwonienia na policję, tłumaczy, że adres tego miejsca otrzymała od pracownika telefonu zaufania. Ostatecznie namawia Stellę, by pozwoliła jej przez jakiś czas się u nich zatrzymać, co oczywiście spotyka się z niechęcią ze strony Jacka. Mężczyzna namawia swoją dziewczynę, by zadzwoniła po odpowiednie służby i pozbyła się intruza, jednak nie udaje mu się przemówić jej do rozsądku.
Jako drugi wątek poznajemy historię Kay i jej córeczki Abigail, która dzieje się wiele lat wcześniej. Kobieta jest młoda, kilka lat wcześniej, mając zaledwie szesnaście lat urodziła dziecko. W wychowywaniu pomagają jej rodzice, którzy zaakceptowali dziecko, jednak nigdy nie wybaczyli córce jej jednorazowego wyskoku z ciemnoskórym barmanem. Kay jest im bardzo wdzięczna za pomoc, czuje się w obowiązku jakoś wynagrodzić rodzicom swój wyskok, dlatego, kiedy poznaje przystojnego Foxy'iego bardzo szybko się zakochuje i przyjmuje oświadczyny. Jej domowa tragedia zaczyna się zaraz po ślubie - mąż jest o nią chorobliwie zazdrosny, zarzuca jej flirtowanie z innymi mężczyznami. Bardzo szybko okazuje się, że została odcięta od świata - nie uczęszcza już do pracy, zajmuje się domem i córką, której Foxy wprost nie cierpi - nazywa ją bękartem i uważa, że sprawia jedynie problemy. Przemoc domowa z każdym kolejnym miesiącem staje się co raz odważniejsza, jednak jak większość kobiet w takiej sytuacji, Kay zostaje wpędzona w poczucie winy, uważa, że bicie jest spowodowane jej przewinieniami.
To tyle jeśli chodzi o krótki opis. Na niespełna trzystu siedemdziesięciu stronach autorka zawarła bardzo dużo bólu i cierpienia wielu kobiet doświadczających przemocy rodzinnej. W moim odczuciu jedynie historia Kay trzymała się kupy, (o ile jesteśmy w stanie wyobrazić sobie kobietę, która od pierwszego dnia przymyka oko na to, że nowopoznany przez nią facet pała niechęcią do jej dziecka). Rozumiem poczucie samotności, które chcemy za wszelką cenę od siebie odpędzić, rozumiem chęć spędzenia życia z kimś kogo kochamy. To, czego nie jestem w stanie pojąć znajduje się w głównym wątku, dotyczącym Stelli i Jacka. Główna bohaterka jest osobą o asertywności równej zeru procentom, zachowuje się nierozważnie. Jej poczynania nie mają ani krzty logiki, ignoruje fakty i opiera swoje zachowanie na domysłach i przypuszczeniach oraz współczuciu. Proszę wskazać mi chociaż jedną osobę, która bez zadawania pytań przyjęłaby pod swój dach, karmiłaby i ubierała obcą osobę. Mało tego, proszę mi wskazać kogoś, kto postawiłby na szali swój związek, by móc pozwolić dość roszczeniowej i nie chcącej współpracować kobiecie, mieszkać w jednej z wolnych sypialni. Naiwność Stelli sięga tak daleko, że przeprasza ona (sic!) za to, że chce znaleźć dla ocalałej kobiety inne bezpieczne schronienie, w którym będą w stanie pomóc odzyskać jej dzieci. No litości, nie jestem w stanie sobie takiej osoby zwizualizować…
Osiadamy więc w jakimś ciemnym zaułku fikcji literackiej. Gdyby nie to, że Stella jest dla mnie chodzącą abstrakcją - książka jest naprawdę ciekawie napisaną intrygą. Wątki łączą się w nieprzewidywalny sposób, a dom wydaje się wchłaniać energię głównej bohaterki jak gąbka wchłania wodę. Nie mija wiele czasu, aż Stella czuje się jak gość pośród ludzi, którzy znajdują się wewnątrz, zamiast być gospodarzem i władczynią swojego nadmorskiego królestwa.
Reasumując, myślę, że warto przeczytać tą pozycję, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nie jest to ogromna objętościowo lektura. Nie skradła jednak mojego serca, chociaż po inne tytuły Jess Ryder z chęcią sięgnę.
Ps. Dlaczego "Zmyślenie"? "The dream house" brzmiał o wiele bardziej tajemniczo i lepiej pasował do książki...
Po "Zmyślenie" Jess Ryder sięgnęłam spontanicznie, kiedy zauważyłam okładkę widniejącą na głównej stronie woblinku. Szybki klik i już była na moim Kindle, więc niemal od razu zabrałam się za czytanie. Nie żałuję, chociaż mogło być lepiej.
Główny wątek to historia rozpoczynająca się od poznania Stelli i Jacka - pary ludzi, którzy niedawno przeprowadzili się z tętniącego...
2020-10-02
Ojej, ojej. Spodziewałam się czegoś więcej. Po tak rozbudowanym opisie, zahaczającym o prywatne życia bohaterów, o spotkanie dawnych znajomych, o długotrwałą rozłąkę... Naprawdę liczyłam na jakiś lekki dreszczyk emocji. Niestety, poczułam się jakby całe opowiadanie zostało na szybko napisane na kolanie.
Słabo :(
Ojej, ojej. Spodziewałam się czegoś więcej. Po tak rozbudowanym opisie, zahaczającym o prywatne życia bohaterów, o spotkanie dawnych znajomych, o długotrwałą rozłąkę... Naprawdę liczyłam na jakiś lekki dreszczyk emocji. Niestety, poczułam się jakby całe opowiadanie zostało na szybko napisane na kolanie.
Słabo :(
2020-10-01
Przyznaję, skusiła mnie okładka. Jestem czytelniczą sroką, uwielbiam jak książka, którą trzymam w rękach jest piękna, a tutaj zdecydowanie tak było.
"Całe życie" Roberta Seethalera jest opowieścią o życiu, które nieuchronnie kończy się śmiercią. Główny bohater, Andreas Egger, to człowiek silny, mężny i prosty. Ukształtowało go wychowanie ciężką ręką. Jako dorosły zostaje robotnikiem i wkłada wiele sił w pracę w górach - zna je jak własną kieszeń. Poznaje kobietę życia i kocha ją tak mocno, że oddaje jej całego siebie, po jej utracie ma już nigdy nie pokochać nikogo innego. Przeżywa wiele sytuacji, które załamałyby nie jednego, ale jego silne połączenie z Naturą pomaga mu przezwyciężyć najtrudniejsze chwile - w ośnieżonych stokach znajduje ukojenie, coś go do nich nieustannie ciągnie.
Myślę, że Andreas i historia jego życia w pewnym sensie blednie przy majestacie Alp. Taki był zamysł tej książki - nasze życie jest jak ziarnko piasku na pustyni, całkiem nieznaczące. Egger wydawał się ten fakt rozumieć, chociaż nie był człowiekiem wykształconym. Żył powoli. Żył w zgodzie z losem.
Niestety, nie czuję się po tej lekturze oświecona, Seethaler nie odmienił mojego życia. Była to miła odskocznia od zazwyczaj czytanych przeze mnie tytułów, jednak nie zapadnie mi długo w pamięci.
Przyznaję, skusiła mnie okładka. Jestem czytelniczą sroką, uwielbiam jak książka, którą trzymam w rękach jest piękna, a tutaj zdecydowanie tak było.
"Całe życie" Roberta Seethalera jest opowieścią o życiu, które nieuchronnie kończy się śmiercią. Główny bohater, Andreas Egger, to człowiek silny, mężny i prosty. Ukształtowało go wychowanie ciężką ręką. Jako dorosły zostaje...
2020-09-29
Z Anną Szafrańską, przy okazji tej książki spotkałam się po raz pierwszy, ale jeśli wszystkie książki tej autorki są tak dojrzałe i pełne wartościowych treści to z chęcią zrobię to znów i znów. "Spragnionych..." przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Burda Książki - raz jeszcze dziękuję za egzemplarz i zaufanie!
"Spragnieni by żyć" to wyjątkowa opowieść o dwojgu młodych ludzi, którzy marzą o zerwaniu przysłowiowych łańcuchów i podążaniu za swoimi marzeniami. Alicja i Kuba - dwoje ludzi, którzy po tragicznym przeżyciu bardzo się od siebie oddalili. Dziewczyna skrycie marzy o odbudowaniu relacji, a on wydaje się całkiem nie wzruszony tym, że jego obojętność i niechęć sprawia jej ból.
"Nauczyłam się, że człowiek do wszystkiego może przywyknąć. Nawet do samotności".
Gdybym powiedziała, że jest to historia wyłącznie o relacjach tych dwojga, musiałabym nazwać się kłamcą. Anna Szafrańska włożyła w tą powieść wiele istotnych tematów, takich jak odtrącenie przez hermetyczne środowisko, depresję, odbierającą chęć do życia, odtrącenie przez dziecka przez pogrążonych w rozpaczy rodziców, poszukiwanie własnej ścieżki życiowej i sposoby na rozpoczęcie dorosłego życia w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Jest to książka, która z każdym kolejnym rozdziałem, odsłania karty z trudnościami, z którymi należy się zmierzyć. Presja, która naciska na poznawane przez nas postaci, zdaje się wyciągać swoje macki również na czytelnika. Bohaterowie, (Ala, Kuba i Eryk - przyjaciel głównej bohaterki, o którym wcześniej nie wspomniałam), zbudowani są w przystępny sposób, tak, aby można było się z nimi utożsamiać, rozumieć ich wybory i rozterki.
Muszę tutaj podziękować Szafrańskiej za rozpoczynanie rozdziałów cytatami ze znanych mi utworów - nie wiem czy to tylko przypadek czy mamy podobny gust muzyczny, ale słuchanie tych piosenek, konfrontowanie tekstu z książki z tymi przytoczonymi w akompaniamencie muzyki, sprawiło, że wczucie się w klimat tej powieści stało się jeszcze łatwiejsze i przyjemniejsze.
Podsumowując już - serdecznie polecam przeczytanie "Spragnionych by żyć" . Subtelne opisy i relacje między bohaterami stały się dla mnie w pewnym sensie drogowskazem - jakim rodzicem dla moich dzieci chcę być, a jakim nigdy nie chciałabym się stać.
Z niecierpliwością wyczekuję na "Spragnionych by kochać", mam przeczucie, że również będzie to rewelacyjny kawał roboty!
Z Anną Szafrańską, przy okazji tej książki spotkałam się po raz pierwszy, ale jeśli wszystkie książki tej autorki są tak dojrzałe i pełne wartościowych treści to z chęcią zrobię to znów i znów. "Spragnionych..." przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Burda Książki - raz jeszcze dziękuję za egzemplarz i zaufanie!
"Spragnieni by żyć" to wyjątkowa opowieść o dwojgu...
2020-09-28
Deszczowy wieczór, droga przez las i niewyraźna twarz kobiety, patrząca na Cass z zaparkowanego na poboczu samochodu. Kobieta odjeżdża, nie wysiada z auta, boi się, że to podstęp. Następnego dnia okazuje się, że widziana dzień wcześniej postać została zamordowana. Poczucie winy i żal spadają na bohaterkę jak lawina. Kilka dni po tym wydarzeniu Cass zaczyna otrzymywać głuche telefony. Do tego co raz częściej męczą ją zaniki pamięci... Niepokój rośnie, a morderca nadal jest na wolności.
Cieszę się, że ta książka wpadła mi w ręce jako pierwsza, jeszcze zanim sięgnęłam po bestseller tej autorki "Za zamkniętymi drzwiami". Dzięki temu miałam okazję podejść do lektury z otwartym umysłem, nie miałam żadnych oczekiwań , którym Paris musiałaby sprostać. Intryga, którą wymyśliła, świetnie wpasowała się w zimną, deszczową aurę, która obecnie panuje. Wszystkie niewiadome, każdy głuchy telefon, dziwne zdarzenia w domu bohaterki i narastające między Cassandrą a jej mężem napięcie, wprowadziły mnie w klimat i pozwoliły po prostu cieszyć się lekturą.
Rozwiązanie zagadki okazało się dla mnie niespodziewane, chociaż miałam pewne zastrzeżenia co do szczerości niektórych bohaterów. (Ah, te próby nie spolerowania!). Finalnie jednak nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i jestem mile zaskoczona, że autorka zakończyła książkę w taki sposób.
Polecam, polecam, polecam! Na pewno sięgnę po następne tytuły B.A.Paris i zrobię to z ogromną przyjemnością! :)
Deszczowy wieczór, droga przez las i niewyraźna twarz kobiety, patrząca na Cass z zaparkowanego na poboczu samochodu. Kobieta odjeżdża, nie wysiada z auta, boi się, że to podstęp. Następnego dnia okazuje się, że widziana dzień wcześniej postać została zamordowana. Poczucie winy i żal spadają na bohaterkę jak lawina. Kilka dni po tym wydarzeniu Cass zaczyna otrzymywać głuche...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-27
" [...] trudno jest przyznać, że małżenstwo może dobiegać konca, gdy miłość nie wygasła".
Ta książka uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba. Chociaż znam już styl Colleen Hoover i pozostaję jej niezaprzeczalną fanką, tym razem mogę bez sekundy zastanowienia przyznać, że przeszła samą siebie. Jeszcze NIGDY nie spotkałam się z książką, która spowodowałaby, że przepłakałam niemalże każdy rozdział. Nigdy żadna książka nie uderzyła z całą siłą w najgłębiej skrywane obawy.
Quinn i Graham poznają się w najgorszym dniu ich żyć. Choć nigdy nie mięli ze sobą nic wspólnego, niemal od razu czują pewną nić porozumienia. Okazuje się ona na tyle wytrzymała, że kiedy przez przypadek wpadają na siebie pół roku później, dociera do nich, że nie chcą bez siebie spędzić ani dnia dłużej. Chociaż wydawałoby się, że absolutnie nic nie jest w stanie ich poróżnić, rzeczywistość okazuje się inna. Zderzają się z niewidzialnym murem, który zdaje się nie do przeskoczenia. Bezpłodność Quinn, masa niedopowiedzen, ukrywania emocji i tłumienia w sobie słów, które, dla dobra tego związku, powinny zostać wypowiadziane.
Colleen Hoover po raz kolejny zapewniła mi uczuciowy rollercoaster. Za każdym razem kiedy rodziła się we mnie iskierka nadziei, że dwójka bohaterów będzie w stanie przezwyciężyć trudności, dostawałam mentalnego kopniaka od rozdziałów poprzedzonych adnotacją "teraz".
Jeśli chcecie przekonać się jak silna jest miłość tych dwojga ludzi i sprawdzić co spowodowało, że kilkukrotnie szlochałam z kindle w ręku, to zdecydowanie musicie sięgnąć po "wszystkie nasze obietnice".
" [...] trudno jest przyznać, że małżenstwo może dobiegać konca, gdy miłość nie wygasła".
Ta książka uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba. Chociaż znam już styl Colleen Hoover i pozostaję jej niezaprzeczalną fanką, tym razem mogę bez sekundy zastanowienia przyznać, że przeszła samą siebie. Jeszcze NIGDY nie spotkałam się z książką, która spowodowałaby, że...
2020-09-25
Niebezpieczne tajemnice, niepokojące znajomości, trudne wybory i dzikie pościgi - wszystko to, oraz więcej, znajdziecie w "Polowaniu na mordercę".
Z Rachel Caine, przy okazji serii o Stillhouse Lake, spotkałam się po raz trzeci. Znów zaliczam to spotkanie do udanych.
Gwen Proctor pozornie mogłaby odetchnąć z ulgą, pozbyła się bowiem największego zagrożenia - swojego byłego męża, seryjnego mordercy, Melvina Royala. Niestety, problemy wcale nie znikają, lecz zaczynają się piętrzyć jak brudne naczynia pozostawione w zlewie. Po niezbyt udanym występie w telewizji, na rodzinę Gwen spływa kolejna fala internetowej nienawiści. Ponadto do głosu, po raz kolejny, dochodzi organizacja, której najważniejszym celem i marzeniem jest zmienienie życia rodziny Proctor w piekło.
Pomimo ogromu własnych problemów, Gina angażuje się w pomoc kobiecie, która kontaktuje się z nią telefonicznie. Rozmówczyni wydaje się paranoiocznie zaniepokojona. Wyjazd do Wolfhunter to posunięcie niebezpieczne, ale główna bohaterka nie mogłaby postąpić inaczej. W koncu oskarżona o zabójstwo własnej matki została dziewczyna w wieku jej córki...
Autorka po raz kolejny pokazuje nam Ginę zatroskaną, waleczną, opiekunczą i lekko paranoioczną. Mimo braku zmian w jej zachowaniu, nie poczułam się zmęczona lekturą. Szczerze powiedziawszy, kiedy czytałam kolejne strony, sama zaczynałam czuć napięcie, nic więc dziwnego, że kobieta, która poza pocztą wyjmuje ze skrzynki na listy jadowite węże, została przedstawiona w ten a nie inny sposób.
Caine niezmiennie utrzymuje swój poziom literatury wysoko i w świetny sposób konstruuje skomplikowaną, a zarazem ciekawą intrygę z całą siecią powiązan i tajemnic. Znajdziemy tu wszystko - od bliskich relacji rodzinnych i trudny romans, poprzez walkę z przeszłością, aż po przestępstwa z górnej półki. Zdecydowanie się nie zawiodłam i polecam całą serię o Stillhouse Lake. :)
Niebezpieczne tajemnice, niepokojące znajomości, trudne wybory i dzikie pościgi - wszystko to, oraz więcej, znajdziecie w "Polowaniu na mordercę".
Z Rachel Caine, przy okazji serii o Stillhouse Lake, spotkałam się po raz trzeci. Znów zaliczam to spotkanie do udanych.
Gwen Proctor pozornie mogłaby odetchnąć z ulgą, pozbyła się bowiem największego zagrożenia - swojego byłego...
2020-09-25
Święta, święta... Zbliżamy się nieubłaganie do okresu Bożonarodzeniowego, sklepy z każdym dniem wypełniają się po brzegi lampkami, bombkami i zabawkami, przeznaczonymi do upchania pod zielone drzewko. Nie dziwi więc fakt, że w związku ze współpracą z wydawnictwem Akurat (imprint Muza), trafiła do mnie książka utrzymana w tym klimacie - "Grzeszne święta". I wszystko byłoby cudnie i pięknie, ale... No właśnie, czy jest tu jakieś "ale"?
Przyznaję, że pierwsze opowiadania w książce niczym mnie nie zachwyciły, nie wciągnęły, czekałam tylko aż się skończą żeby móc jak najszybciej odłożyć książkę na półkę i odbębnić recenzję. Na szczęście(!) z każdym kolejnym było nieco lepiej, aż pod koniec jedno nawet mi się spodobało. Nie żebym była wybitnym krytykiem erotyków, chociaż przy okazji Lipińskiej miałam na czym poćwiczyć, jednak co mnie tutaj boli to brak sensu w tych erotycznych elementach. Bo tutaj albo ich nie było, albo było przesadzone i zbyt fikcyjne. Bo o ile rozumiem, że można na fajnego gościa wpaść w centrum handlowym i oczarować się nim tak bardzo, że jeszcze tego samego wieczoru wylądować z nim w łóżku, tak bzykania się ze Świętym Mikołajem już nie przełknę.
Tutaj wypadałoby jednak znaleźć jakiekolwiek plusy prawda? Według mnie, największym plusem tej książki jest Anna Szafrańska i jej opowiadanie "Uwiedzeni smakiem" Historia świetnej szefowej kuchni - Natalii i pana Dąbrowskiego - wymagającego i wybitnie natrętnego klienta, który z czystą przyjemnością wykorzystuje swoje pieniądze by uprzykrzyć bohaterce życie, to jedyne opowiadanie, które do tej pory mam w pamięci i nie znajduję w nim minusów. Element humorystyczny, element romantyczny - wszystko na swoim miejscu i w odpowiednim czasie.
Możliwe, że podeszłam do tej pozycji ze zbyt wysokimi oczekiwaniami, przyznaję, że w historiach o z seksem w tle szukam też sensu. Nie bez powodu pijam kawę z kubka z napisem "uprawiaj ze mną sens". W niektórych opowiadaniach z "Grzesznych Świąt" tego sensu zabrakło i to jest mój największy zarzut w stronę autorek.
Przeczytajcie i oceńcie sami! ;)
Święta, święta... Zbliżamy się nieubłaganie do okresu Bożonarodzeniowego, sklepy z każdym dniem wypełniają się po brzegi lampkami, bombkami i zabawkami, przeznaczonymi do upchania pod zielone drzewko. Nie dziwi więc fakt, że w związku ze współpracą z wydawnictwem Akurat (imprint Muza), trafiła do mnie książka utrzymana w tym klimacie - "Grzeszne święta". I wszystko...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to