-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023-11-26
2023-11-03
Generalnie to nie spodziewałam się tego, co dostałam.
Przez cały czas czytania tej książki, towarzyszyły mi przeróżne emocje. Od ciekawości, do niedowierzania, a może nawet złości, gdy na przykład Astrid kolejny raz zakradła się do domu Waltera, aby dostarczyć mu list. Od podekscytowania, do strachu, gdy Walter otworzył okno i grał na fortepianie, a później cała ta akcja z łapaniem kobiet na tej ulicy, aby ją odnaleźć, (bałam się, że jednak chce ją zabić), niestety pojawiła się też odrobina znużenia, gdy były rozdziały z perspektywy Zośki. (Moim zdaniem średnio to pasowało do całej fabuły, poprowadzone były też dość nudno, ale po przeczytaniu całości, zrozumiałam, że ten zabieg był bardzo potrzebny, żeby wątki się połączyły.) Było też niezrozumienie, niektórych decyzji autorki i rozczarowanie np już na samym początku (wynikające z niewiedzy, gdy myślałam, że tym niemcem na procesie jest Walter) albo np średnio mi się podobał fakt, że o śmierci Waltera, dowiedzieliśmy się z perspektywy Zośki, bo mi emocje trochę opadły i już miałam taki smutek, że jednak im się nie udało. To wszystko aż do radości, wzruszenia i niedowierzania, gdy przeczytałam zakończenie. Wtedy wszystkie rzeczy, których nie rozumiałam stały się jasne, a całość historii logiczna i klarowna.
Więc wszystkie moje powyższe "za i przeciw" dało się wytłumaczyć, gdy przeczytałam całość. Autorka zafundowała mi prawdziwy rollercoaster. Więc brawo za to.
Ale są rzeczy, które oceniam na minus.
Mianowicie uważam, że tytuł trochę wprowadza w błąd. Ponieważ "Złodziejką listów" została nazwana Zośka, przez Davida i to nie dlatego, że cokolwiek mu ukradła, tylko on tak powiedział w przypływie emocji. Sama fabuła w przewadze opowiada o Astrid i Walterze. To Astrid pisała do niego listy miłosne i to te listy tak naprawdę ją uratowały i dzięki nim on cokolwiek o niej wiedział. Więc owszem, listy odegrały znaczącą rolę w historii ich miłości, ale nie dzięki Zośce, która miała rolę drugoplanową. Więc tego zagrania totalnie nie rozumiem i nie zgadzam się z nim. Bo tytuł powinien odnosić się do głównych bohaterów, a nie do bohaterki pobocznej, która też nie miała wielkiego znaczenia.
Historia Astrid i Waltera, była dla mnie bardzo wzruszająca i piękna. Od początku do końca. Niesamowicie grała na emocjach świadomość, że on jednak jej szukał, że był w niej zakochany i chciał jej pomóc, że zrobił dla niej te wszystkie rzeczy. Jedynie mam taki mały niedosyt, że nie było jego perspektywy. Myślę, że wątek z jego punktu widzenia dodał by trochę głębi do emocji.
No i ciekawym zagraniem wydaje się epizodyczna rola doktor Alicji Sambor z "Lekarki nazistów". To daje taką szeroką perspektywę, że ta wojna nie odebrała wszystkiego tylko jednym ludziom i, że nie tylko ta jedna para miała swoje dylematy i rozterki, tylko są też inni, którzy doświadczyli jego cierpienia.
Ale ocena obniża się po tym nietrafionym tytule i mało ciekawym wątku z Zośką, choć wiem, że był tym łącznikiem. I pytaniem sędziego o Kazika. Trochę dziwnie naciągane, że akurat po tylu latach sędzia wiedział, że ona kiedyś miała z nim kontakt.
Książkę oceniam na 8 gwiazdek. Mimo wszystko warto przeczytać i wyrobić sobie swoje zdanie.
Generalnie to nie spodziewałam się tego, co dostałam.
Przez cały czas czytania tej książki, towarzyszyły mi przeróżne emocje. Od ciekawości, do niedowierzania, a może nawet złości, gdy na przykład Astrid kolejny raz zakradła się do domu Waltera, aby dostarczyć mu list. Od podekscytowania, do strachu, gdy Walter otworzył okno i grał na fortepianie, a później cała ta akcja...
2023-11-01
Ostatnio wpadłam w wir powieści wojennych. Do tej pory były to książki polskich autorek, więc i o Polsce i o polkach. Zupełnie inaczej odczuwam emocje czytając coś o moim kraju, o miastach, które znam, a inaczej o obcych krajach, choć to ta sama wojna. Czytam, czuję te emocje, czuję ten strach, wyobrażam sobie siebie na miejscu głównej bohaterki ale nie utożsamiam się z tym w stu procentach.
Choć muszę przyznać, że w tej konkretnej książce, fabuła była bardziej skupiona na życiu codziennym bohaterki, niż na jakichś akcjach wojennych. Takie sytuacje, były gdzieś tam delikatnie zarysowane w tle.
Ogólnie jestem bardzo zauroczona stylem pisania autorki. Wydaje się on bardzo barwny i plastyczny. Długo szukałam odpowiedniego słowa na określenie go Czytając byłam pełna zachwytu nad jej lekkim piórem. Te wszystkie opisy wydają się takie urocze, delikatne, lekkie niczym podmuch letniego wiatru, emocjonujące. Czyta się lekko, szybko i przyjemnie.
Duży plus za krótkie rozdziały. I za piękne opisy przyrody.
W niektórych momentach bardzo podobało mi się takie ogólnikowe pisanie, zamiast opisywania wszystkiego szczegółowo, krok po kroku, a w innych znowu mi do doskwierało, bo czułam jakiś brak, czułam, że można było tu dać coś więcej.
Bardzo dużym zaskoczeniem dla mnie i to niekoniecznie pozytywnym, był ten ogromny przeskok w relacjach głównych bohaterów. W jednym rozdziale ona nic od niego nie chce, w drugim już go prowadzi do łóżka. Szkoda, że autorka nie poświęciła więcej czasu na opisanie właśnie tego konkretnego spotkania, które coś dla nich rozpoczęło. Sam ich romans też dość ubogo opisany, bo nie było tam nic poza tym, że przychodził do niej w nocy i leżąc w jej łóżku, rozmawiali na jakieś tematy, które też były dość pobieżnie opisane.
Wydaje mi się, że cała akcja bardziej się skupia na jej codziennym życiu, niż na tym romansie.
U mnie osobiście więcej emocji dostarczyło mi tych kilka scen z udziałem głównych bohaterów, jeszcze przed rozpoczęciem ich romansu i samo zakończenie, niż ogólnie ich romans w całości.
Zakończenie bardzo wzruszające, chociaż momentami wydaje się mało adekwatne do skąpo opisanej ich relacji przez całą książkę. Aczkolwiek poruszyło mnie i pomyślałam sobie, że dobrze poprowadzone mimo wszystko. Ten żal, który czuła główna bohaterka, czułam sama na własnej skórze.
Czytałam ebooka i nie wiem czy ktoś zawalił korektę, czy w książce papierowej jest okej, ale ja miałam mnóstwo błędów. Czasem ciężko było się domyśleć o co chodzi.
Książka może i ma pewne niedociągnięcia, ale zakończenie bardzo ją ratuje. Mimo różnych wad i słabszych momentów, bardzo mnie wciągnęła i wzruszyła.
8/10.
Ostatnio wpadłam w wir powieści wojennych. Do tej pory były to książki polskich autorek, więc i o Polsce i o polkach. Zupełnie inaczej odczuwam emocje czytając coś o moim kraju, o miastach, które znam, a inaczej o obcych krajach, choć to ta sama wojna. Czytam, czuję te emocje, czuję ten strach, wyobrażam sobie siebie na miejscu głównej bohaterki ale nie utożsamiam się z tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-24
Uważam, że aby móc ocenić tę książkę obiektywnie, powinniśmy odpowiedzieć sobie na ważne pytanie. Czego w niej szukamy? Czy wątku obyczajowego, czy historycznego?
Oczywiście w książce zawarte są oba te wątki, ale zdecydowanie na pierwszym planie jest wątek miłosny, wszelkie związane z nim wybory, moralność bohaterów, cała obyczajowość związana z życiem w okupowanym kraju, w tle tego wszystkiego oczywiście jest wojna i życie pod dyktando Niemców, ale w tym tle, nie znajdziemy szczegółowych opisów bitew, walk, ilości ofiar czy rannych. Takich informacji w tej książce albo nie ma, albo są potraktowane bardzo po macoszemu.
Dla mnie to nie problem, bo bardziej mi zależało na tym wątku obyczajowym. A takie proporcje "wojny i miłości" w tej historii bardzo mi odpowiadają.
Uwielbiam historię zakazanej miłości. Takiej, która nie miała prawa się wydarzyć, która nie powinna zaistnieć nigdy w życiu. A jednak.
Dlatego też całą historię znajomości Alicji i niemieckiego komendanta śledziłam niemal z wypiekami na twarzy. To rodzące się między nimi uczucie, które szło w parze z wyrzutami sumienia i ze świadomością, że "nie powinni".
Wydaje mi się, że to Franz szybciej zrozumiał co się dzieje z jego emocjami, odkąd poznał Alicję. Chociaż był perfekcjonistą w utrzymywaniu na twarzy maski bez jakichkolwiek emocji, to jednak jego serce przyspieszało, za każdym razem, gdy w pobliżu była Alicja.
Alicja z kolei, bardzo długo wypierała się tych wszystkich uczuć, które wzbudzał w niej Franz. Kluczyła między tym co powinna, a co chciała, między pomocą lekarską niemieckim żołnierzom, a partyzantom. Tęskniła za mężem, który jak myślała został rozstrzelany przez gestapo, ale nie mogła też wyrzucić z głowy spojrzeń Franza, gdy w końcu zaczął w nich pokazywać ciepłe uczucia.
To co ich połączyło było wyjątkowe, ale też trudne i niosło za sobą niebezpieczeństwo. Żadne z nich nie powinno przyznawać się do tego uczucia, bo oboje mogli za to zapłacić życiem. Ale żadne z nich nie umiało też pozostać obojętne wobec tego drugiego.
Chociaż z ich dwójki to Franz od początku do końca, trzymał się uparcie swojej miłości do niej i wierzył, że im może się udać. Alicja miotała się i raz była przy nim, raz się oddalała.
Kwestia moralności Alicji, też nie do końca jest przeze mnie akceptowalna, ale jej pierwsze bliższe spotkanie z komendantem, które zainicjowała aby zdobyć informacje, tłumacze tym, że poszło jej to tak łatwo, bo jednak coś do niego musiała czuć. Tak samo jak kwestie układu z sowieckim generałem, zrobiła to, żeby uratować Franza. To wszystko niestety było wtedy gdy nadal była mężatką, ale z drugiej strony czy ocena zero jedynkowa jest sprawiedliwa w takiej sytuacji? To jest wojna. Nikt z nas tak naprawdę nie wie, jak ludzie sobie radzili, jak radziły sobie nasze babcie i prababcie, do czego były zmuszane, co im się bardziej opłacało aby przeżyć, co im podszeptywało serce, nawet jeśli to było kompletnie niedorzeczne.
Przez całą historię bardzo żałowałam, że wszystko jest tylko z perspektywy Alicji. Chętnie poznałabym też perspektywę Franza. Chciałam zobaczyć jak on wodził swoją miłość, jak to opisywał, co czuł i jakie miał marzenia. I gdy pod koniec książki, jeden z rozdziałów okazał się jego perspektywą, bardzo się ucieszyłam. Wtedy też wszystkie "braki" mi się zniwelowały.
Jeśli chodzi o moją sympatię dla samych bohaterów, to jednak bardziej polubiłam Franza. Nie wiem czemu ale bardzo fascynowało mnie, to jak zza tarczy bezwzględnego niemieckiego żołnierza, z kamienną twarzą, powoli wyłania się człowiek, który ma emocje, który potrafi kochać i troszczyć się o kogoś. Jeszcze więcej mojego uznania zdobył, gdy po całej tej historii z pobytem Alicji w gestapowskim więzieniu (nie chcę spojlerować), ona się od niego odsunęła i nie chciała mieć z nim kontaktu, a on cierpliwie dzień w dzień i noc w noc przychodził pod jej dom i stał, cierpliwie czekając i mając nadzieję, że może do niego wyjdzie. Nigdy jej nie nachodził, nigdy nie zmuszał do rozmowy, tylko czekał. Moim zdaniem to taki rodzaj szacunku dla niej. To całe jego usunięcie się w cień, gdy jej rodzina znowu była w komplecie, wydaje się takie dojrzałe.
W zasadzie to bardzo było mi go żal, gdy po kilku latach spotkali się ponownie, on pełen miłości i nadziei, że teraz w końcu jest ich czas, a ona ignorowała go, unikała aż w końcu w twarz wykrzyczała, że wszystko co ich łączyło nic dla niej nie znaczyło. To akurat była nieprawda, ale on w to uwierzył.
Mimo całych moich pozytywnych uczuć dla niego, dziwnie jest mi oceniać go tylko przez pryzmat nieszczęśliwej miłości, która złamała mu serce (czyli z wielką dozą sympatii dla niego). On jednak był wojennym zbrodniarzem i świadomość, że po całym tym piekle jakie krajowi Alicji, sprawił jego naród i po części on sam, w wielkim kontraście dla mnie była świadomość, że kilka lat później tak po prostu chodzi w cywilnych ubraniach, między ludźmi, jakby nie miał krwi niewinnych ludzi na rękach.
Aczkolwiek z drugiej strony, sam przyznał, że on nie do takiej wojny był przygotowywany, to nie tak miało wyglądać. Nikt mu nie mówił, że będzie musiał strzelać do kobiet, dzieci, starców. To też go męczyło. Myślę, że nie tylko jego. Sądzę, że w tej prawdziwej wojnie, też był nie jeden niemiecki żołnierz, który nie chciał tego, ale bal się sprzeciwić, bo wiedział, że to oznacza dla niego karę śmierci.
Nie chcę oceniać tej książki, przez pryzmat prawdziwej wojennej codzienności i wtłaczanego do głów hasła, że każdy niemiec to wróg. Więc mogę i chcę ją ocenić tylko z perspektywy literackiej fikcji, inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami. A tą jedną konkretną kwestię "uczłowieczenia" Franza, każdy powinien poddać swojej własnej, indywidualnej ocenie.
Jeśli chodzi o techniczną stronę książki, to napisana jest bardzo dobrze. Lekkim językiem. Nie ma tam żadnych zbędnych, przeciągających się opisów. Mimo treści czyta się ją lekko i szybko. Ja przeczytałam w półtora dnia.
Osobiście nieco zaskoczył mnie nagły zwrot akcji w zakończeniu. I kompletnie nie rozumiem zabiegu autorki w epilogu. Nie wiem czemu to miało służyć, takie wtrącenie tego do całej historii.
Mimo to, książka skradła moje serce, bardzo mi się spodobała, a wątek zakazanej miłości, spełnił moje oczekiwania. Polecam każdemu kto też lubi takie historie.
Uważam, że aby móc ocenić tę książkę obiektywnie, powinniśmy odpowiedzieć sobie na ważne pytanie. Czego w niej szukamy? Czy wątku obyczajowego, czy historycznego?
Oczywiście w książce zawarte są oba te wątki, ale zdecydowanie na pierwszym planie jest wątek miłosny, wszelkie związane z nim wybory, moralność bohaterów, cała obyczajowość związana z życiem w okupowanym kraju,...
2023-10-20
Czytając tę książkę uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz. Mianowicie, jeżeli zaczynam czytać coś nowego i mam względem tej historii jakieś oczekiwania, ale w trakcie okazuje się, że nie do końca ona je spełnia, to oceniając taką książkę, rozłożę ją na czynniki pierwsze, przeanalizuje wszystko: pomysł na fabułę, realizację, styl pisania autora, kreacje bohaterów, ich postępowanie, motywy, dialogi, opisy, zakończenie, no wszystko wszystko i ocenię to.
A jeżeli książka trafia w najwrażliwszy punkt mojej czytelniczej duszy, to ja od razu kocham ją miłością bezwarunkową i nic nie zmieni mojego zdania. Nawet świadomość, że ta książka nie jest idealna, że ma dziesiątki negatywnych opinii, że może niektóre sytuacje są przerysowane. Po prostu kocham ją i już.
I w tym przypadku tak się stało. Zaczęłam czytać i przepadłam. Po prostu. Tak zwyczajnie przepadłam. Czytałam kiedy tylko miałam wolną chwilę, a jak nie miałam, to sobie ją stwarzałam. Czytałam z wypiekami na twarzy i ze ściśniętymi wnętrznościami. Pochłonęłam ją chyba w trzy dni, a dla mnie to świetny wynik.
Dla mnie najlepszym wyznacznikiem tego, czy książka jest dobra czy nie, nie są wysokie opinie innych czytelników, tylko moje odczucia, fakt, że nie chce mi się jej odkładać, a czytając ją znikam z prawdziwego świata i znajduje się tam, po drugiej stronie, razem z bohaterami, ramię w ramię przeżywam ich radości i smutki, a gdy przeczytam ostatnie zdanie, mam takie dziwne poczucie tęsknoty za tym światem.
Tak samo tutaj, dałam się wciągnąć i absolutnie nie żałuję, bo dostałam przepiękną historię miłości. Miłości bolesnej, nieszczęśliwej, łamiącej serce, zakazanej, takiej, która nie miała prawa się wydarzyć, a jednak się wydarzyła. To jeden z moich ulubionych motywów literackich, zakazana, nieszczęśliwa miłość.
Tej książki, tak jak już mówiłam, nie będę rozkładała na części i oceniała każdej osobno, bo z mojej strony to jest miłość bezwarunkowa. Kupuję wszystko tak jak dała nam autorka. Bo dlaczego nie?
Nie zgadzam się z tymi wszystkimi negatywnymi opiniami, które krytykują pomysł, realizację, bohaterów. Dlaczego? Bo nikt nie ma pewności, że to faktycznie nie mogło się wydarzyć. Oczywiście, że mogło, bo kto z nas tam był? Kto z nas widział tę wojnę na własne oczy, przeżył to cierpienie i kto z nas wie, co tych ludzi trzymało przy życiu? Może to właśnie była miłość? Nawet jeśli to była miłość do wroga, nawet jeśli ta miłość nie miała prawa się wydarzyć.
Ktoś skrytykował książkę, bo nie oddaje prawdziwych losów, bo nie mówi o dziejach naszego kraju, nie sięga głębiej w rozwój tamtych dni, tylko tak powierzchownie, i ktoś kto chce dowiedzieć się czegoś więcej o wojnie i o powstaniu nazistowskich Niemiec, to się nie dowie.
Fakt, z tej książki to się nie dowie szczegółów z przebiegu wojny, z prostego powodu, to nie jest książka historyczna, to nie jest reportaż wojenny, ta książka jest o miłości z wojną w tle. Mówi o tym już sam opis. Głównym wątkiem i powiązanymi z nim dylematami, jest zakazana miłość i moralność jej istnienia i podtrzymywania.
Kolejną rzeczą jest zarzut, że w nazistowskich Niemczech, kobieta nie mogła tyle co nasze bohaterki np. Suzanne, czy polka Hania.
Może i w prawdziwych nazistowskich Niemczech, faktycznie nie mogłyby, ale przypomnę, że to jest fikcja literacka, autor ma prawo poprowadzić fabułę w taki sposób jaki chce, nawet wspomagając się ogólnie znanymi faktami, może pomiędzy dodać coś od siebie, coś co stworzyła jego wyobraźnia. Na tym polega pisanie książek, które nie są reportażami, dokumentami i podręcznikami do historii.
I moje ulubione "w prawdziwym świecie tak nie ma", "ludzie będący po dwóch stronach barykady nie mogą się kochać, nie podczas wojny, nie Niemiec i Polka".
Sądzę, że ważne jest, aby przypomnieć w tym momencie, że Johann i Hania poznali się zanim wybuchła wojna i wtedy też się w sobie zakochali. Ona nie zakochała się w nim wtedy, gdy on w mundurze Wermachtu, z pistoletem w ręku przechadzał się ulicami Warszawy. Bo to faktycznie byłoby mało prawdopodobne. Gdy wybuchła wojna oni już się kochali, a to trochę zmienia postać rzeczy.
Czy to jest niemożliwe i niedorzeczne? Uważam, że nie. Uważam, że taka miłość jest możliwa. Dlaczego? Bo miłość to miłość, przychodzi niezapowiedziana, nie pyta się nas czy jesteśmy gotowi, czy chcemy tego człowieka, tylko po prostu kochamy i już. I nieważne, że Niemiec to wróg, że nazista, że Szwab. Nie zakochujemy się w narodowości, tylko w człowieku. I tak było w przypadku naszych bohaterów. Oni się kochali, a to wojna rzuciła ich na dwie różne strony barykady.
Polskie kobiety zakochują się w afroamerykaninach, w saudyjczykach, w Japończykach, więc dlaczego nasza bohaterka nie mogła się zakochać w Niemcu? Więc czy sam fakt jest możliwy? Jak najbardziej tak.
Autorka pięknie opisała moralną walkę Hani z tym uczuciem. Ona cały czas wahała się, chciała zapomnieć, chciała go zabić, wyjechać, a jednak nie udało się. Nie potrafiła zabić w sobie tej miłości..
Jeśli chodzi o Johanna, to tak, był trybikiem tej bezwzględnej morderczej machiny, ale on akurat mimo wszystko był przedstawiony w nieco lepszym świetle, z większą dozą człowieczeństwa, niż jego współpracownicy. Patrząc przez pryzmat tej książki, na prawdziwe wydarzenia, jaką mamy pewność, że każdy jeden Niemiec był zły, był mordercą, chciał tej wojny, jaką mamy pewność, że do Wermachtu i na front wysyłali tylko ochotników, że nikt nie został zmuszony do tych działań? Nie mamy takiej pewności i raczej wiemy, że tak nie było. Hitler sprawował bezwzględną władze i nie tolerował sprzeciwu. Jeśli ktoś się sprzeciwiał to go po prostu nie było. Jaką mamy pewność, że nigdy żaden Niemiec walcząc na linii frontu, nie zwątpił w to co robi i nie pomógł chociaż jednej osobie, która teoretycznie powinna być jego wrogiem?
I nie, nie bronie zbrodniarzy wojennych, tych którzy faktycznie ponoszą winę za śmierć tysięcy ludzi. Ale próbuje udowodnić, że taka historia mogła się wydarzyć, a zwłaszcza miała prawo zaistnieć w literaturze.
Tak naprawdę, zakładam, że nikt z nas, czytających tę książkę, nie przeżył tej wojny, nie byliśmy tam i nie widzieliśmy tego na własne oczy. Owszem, mamy mnóstwo dokumentów, książek, opracowań, wspomnień spisanych, ale to nie znaczy, że wiemy wszystko o tamtych wydarzeniach, o ludziach, którzy widzieli to na własne oczy, o ich emocjach, o przeżyciach, o wspomnieniach, o piętnie jakie na pewno w nich zostało.
Więc skąd mamy pewność, że nigdy nie było takiej Hani i takiego Johanna? Że w prawdziwej wojennej codzienności, nie trzymała kogoś przy życiu, właśnie miłość, taka niemożliwa, niedorzeczna, zakazana? Nikt tego nie potwierdzi na sto procent i nie zaprzeczy temu też, więc śmiało możemy uznać, że to jest możliwe.
Każda miłość jest inna, jedna jest mocna i niezachwiana, przetrwa każdą burzę, a druga jest słaba i wątła i złamie się pod byle podmuchem, ale miłość to miłość.
Wszystko zależy od tego czym ona dla nas jest, jak my ją widzimy, z jakiej perspektywy i w co wierzymy.
Uważam, że opisana historia nie jest przerysowana w żaden sposób, nie jest infantylna i niedorzeczna. Autorka bardzo wiernie oddała wojenną codzienność, wszystkie te moralne dylematy i rozterki. Wszystkie targające bohaterami emocje. Mi się podobało. Bardzo. Uwielbiam jak jakaś książka wciąganie mnie w swój świat właśnie w taki sposób, bez reszty.
A jeśli chodzi o wszystkie te opisy odbiegające od prawdy? No cóż, to jest literatura fikcyjna. Owszem wplecione są w nią, prawdziwe fakty, ale to nadal fikcja. Doskonale rozumiem ten zabieg i go kupuje.
Poza tym, kto czytał przypisy, ten wie, że nie wszystkie wydarzenia historyczne, wymienione w książce są prawdziwe, część z nich to wymysł autorki, który jeżeli jest podobnym do wydarzeń prawdziwych, to tylko przez przypadek.
Dla mnie książka musi mieć to coś. Nie ważne są jej wysokie oceny i pozytywne komentarze, ona dla mnie ma być wyjątkowa i trafiającą w punt, i "Narzeczona nazisty" taka właśnie jest. Pokochałam tę historię całym sercem i w stu procentach zgadzam się z oficjalną recenzją tej książki.
Czytając tę książkę uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz. Mianowicie, jeżeli zaczynam czytać coś nowego i mam względem tej historii jakieś oczekiwania, ale w trakcie okazuje się, że nie do końca ona je spełnia, to oceniając taką książkę, rozłożę ją na czynniki pierwsze, przeanalizuje wszystko: pomysł na fabułę, realizację, styl pisania autora, kreacje bohaterów, ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-27
Od początku byłam ciekawa tej książki, ale gdy zaczęłam czytać, miałam wrażenie, że fabułę nie oglądam z samego środka, nie przeżywam jej całą sobą, tylko tylko obserwuję ją z boku, zza szklanej szyby.
Wiedziałam, że książka jest dobra, nie było żadnych błędów ani interpunkcyjnych (co niestety czasem się zdarza), ani żadnych w fabule, żadnych płytkich dialogów, żadnych niespójności w wydarzeniach, no naprawdę nie było się do czego przyczepić, ale jednak czegoś mi brakowało. Nie potrafiłam wczuć się w tą historię w stu procentach. Dopiero pod koniec pierwszej części, poczułam jak otwierają się przede mną drzwi, które do tej pory skrywały przede mną pełnię barw i emocji tej historii.
Ostatecznie książka spodobała mi się. Wciągnęła mnie, a kolejne strony pochłaniałam niemal jedna za drugą.
Bardzo mnie ciekawiło jak dalej potoczą się losy Tully i Kate i okropnie przeżywałam zakończenie. Totalnie mnie zaskoczyło i w ogóle tego wątku się nie spodziewałam.
Myślę, że tę książkę powinna przeczytać każda kobieta. I ta, która wybrała karierę i ta która wybrała pracę w domu i zajmowanie się swoją rodziną. Każda znajdzie w niej coś dla siebie.
I na pewno ta, która postanowiła połączyć życie rodzinne i pracę zawodową, bo to chyba jest najtrudniejsze.
Od początku byłam ciekawa tej książki, ale gdy zaczęłam czytać, miałam wrażenie, że fabułę nie oglądam z samego środka, nie przeżywam jej całą sobą, tylko tylko obserwuję ją z boku, zza szklanej szyby.
Wiedziałam, że książka jest dobra, nie było żadnych błędów ani interpunkcyjnych (co niestety czasem się zdarza), ani żadnych w fabule, żadnych płytkich dialogów, żadnych...
2022-01-20
#wyzwanieCzytelnicze2022 #styczeń
Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki. Ogólny motyw dość oklepany i znany czytelniczkom romansów, trochę smutku, trochę łez, trochę traum z przeszłości, jakaś miłość, walka ze sobą albo z całym światem, o siebie albo o ukochaną osobę i wychodzi dość przewidywalna historia, o dwojgu poranionych ludziach, którzy się w sobie zakochują.
Coś mnie przytłoczyło w tej opowieści. Nie wiem czy to może wspomniana wcześniej przewidywalność w schemacie "najpierw musi być źle, aby potem było dobrze", czy może styl pisania autorki nie do końca mi odpowiadał. Nie dzieliłam też w stu procentach emocji z głównymi bohaterami, nie potrafiłam się wczuć w to, tak całym sercem. Czytałam ale byłam gdzieś poza tym. Owszem były smutne momenty, ale nie zakręciła mi się łezka w oku, nie wstrzymałam oddechu ani razu, nie czytałam z zapartym tchem.
Do tego uważam, że autorka niepotrzebnie wrzuciła do tej historii, aż tyle szczegółowo opisanych scen erotycznych.
Dla mnie w pewnym momencie było to niesmaczne, dobór różnych określeń. Ja jestem zwolenniczką opisywania takich scen w subtelny sposób, tak aby nie używać konkretnie opisujących określeń, co kto kiedy i jak zrobił. Lubię, gdy autor opisując scenę erotyczną to wszystko okrywa delikatną mgłą "niedopowiedzeń", gdy zostawia pole do popisu wyobraźni czytelnika, a nie podaje mu gotowe na tacy.
Gdyby ktoś oponował, że tak się nie da opisać sceny erotycznej, to spieszę z wyjaśnieniami, że owszem, da się. Czytałam takie książki, aczkolwiek jestem świadoma, że to jest kwestia sporna, jedni lubią jak mają wszystko dosłownie opisane, a inni jak muszą sami sobie to wyobrazić.
Kolejną rzeczą jest moja sympatia do bohaterów. Tak jak wcześniej wspomniałam, nie zżyłam się z nimi szczególnie, ale więcej jakichkolwiek ciepłych uczuć miałam dla Archera niż dla Bree. Nie wiem co w tej dziewczynie było, odpychającego dla mnie. Jej postać wydawała mi się taka sztuczna, bez żadnej głębi. Owszem, zdaję sobie sprawę, że ona też miała traumatyczne przeżycia za sobą, ale jakoś nie trafiło to do mnie.
Archer też nie skradł mojego serca, a jednak częściej to właśnie jego żałowałam.
Znalazłam w książce kilka logistycznych błędów. Niby to nic ważnego, ale w pewnym stopniu wpłynęło na moją ogólną ocenę.
Chyba było tu trochę za słodko, mnóstwo wyznań miłości, jakoś mnie nie uskrzydliły.
Żeby nie było, że wszystko jest źle, to muszę powiedzieć, że dla mnie wielkim plusem jest fakt, że główni bohaterowie nie są kolejnym "wrednym szefem i asystentką". To tak śmiechem żartami, ale wszystko wszystkim, ta historia ma potencjał, tylko może wykonanie kuleje w niektórych miejscach.
Tę książkę mogę też zaliczyć do styczniowego wyzwania na czytanie, z motywem początku, myślę, że związek Archera z Bree, to idealny początek jego nowego życia.
A na koniec zostawię tu najpiękniejszy cytaty jaki znalazłam w tej książce.
"Przyniosłeś ciszę,
najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałam,
bo cisza była tam, gdzie byłeś ty.
A teraz zabrałeś ją ze sobą.
I wszystkie hałasy, wszystkie dźwięki świata nie są na tyle głośne, żeby przebić się przez ból złamanego serca.
Patrzę w gwiazdy, wieczne i niezmierzone i szepczę:
wróć do mnie,
wróć do mnie,
wróć."
Tak, to zdecydowanie najpiękniejsze słowa, jakie znalazłam w tej książce.
#wyzwanieCzytelnicze2022 #styczeń
Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki. Ogólny motyw dość oklepany i znany czytelniczkom romansów, trochę smutku, trochę łez, trochę traum z przeszłości, jakaś miłość, walka ze sobą albo z całym światem, o siebie albo o ukochaną osobę i wychodzi dość przewidywalna historia, o dwojgu poranionych ludziach, którzy się w sobie...
2019-03-25
Kolejna książka z serii "Kobiety to czytają". Po zapoznaniu się tylko ze streszczeniem, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Przeczytałam i owszem była ciekawa, wciągająca, intrygująca, momentami (a trochę ich było) nieprzewidywalna, ale osobiście dość długo nie mogłam ustosunkować się do zachowania poszczególnych bohaterów.
Stawiałam się na miejscu porwanej dziewczyny,
kobiety, która była porywaczką,
matki, która przez chwilę nieuwagi straciła dziecko na wiele długich lat.
I wszystkich pozostałych ludzi, którzy bezpośrednio bądź pośrednio byli powiązani z tą historią.
Autorka pokazuje więzi rodzinne, które z upływem czasu, rozpadają się pod ciężarem nagromadzonych emocji, z którymi nie wszyscy potrafili sobie poradzić, a także bezgraniczną miłość, matki do dziecka, ale przede wszystkim skupia się na przeżyciach dwóch kobiet i dziewczynki, jednej która straciła dziecko ale nie straciła nadziei, drugiej która nie mogąc mieć upragnionego maleństwa, w ułamku sekundy decyduje się na dramatyczny krok, który zmienia życie wielu ludzi i trzeciej, która wychowywana w kłamstwie nagle dowiaduje się prawdy, przez co traci poczucie bezpieczeństwa w otaczającym ją świecie.
O ile początek i środek książki mnie wciągnęły i ciekawiły o tyle zakończenie czytałam trochę na przymus, bo ta wzmianka, w której Marylin zabiera Natalii do kobiety, która jest kimś w rodzaju "uzdrowicielki duszy" to absolutnie przestaje mi się to łączyć z całością. Takie praktyki to nie moja bajka i trochę byłam rozczarowana tym, że taka postać w ogóle się tam pojawiła. Do tego dochodzi zachowanie Marylin. Z jednej strony ją rozumiem, bo odzyskała swoje dziecko, bo chciała z powrotem mieć ją w swoim życiu, ale irytowało mnie to, że podświadomie oczekiwała od własnej córki, "przeskoczenia" kilku etapów i wbicie się w ramy w jakich tak naprawdę powinna być całe życie. Na takie rzeczy trzeba czasu i nie da się z dnia na dzień pokochać kogoś tak po prostu, albo odkochać się.
Książka ciekawa, nawet bardzo, do pewnego momentu, ale moim zdaniem koniec trochę położony bo ostatecznie nie wiadomo jak to się potoczy.
Kolejna książka z serii "Kobiety to czytają". Po zapoznaniu się tylko ze streszczeniem, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Przeczytałam i owszem była ciekawa, wciągająca, intrygująca, momentami (a trochę ich było) nieprzewidywalna, ale osobiście dość długo nie mogłam ustosunkować się do zachowania poszczególnych bohaterów.
Stawiałam się na miejscu porwanej dziewczyny,...
2019-12-08
Nigdy nie interesowałam się zbytnio tematyką wojny. To było dla mnie zbyt ciężkie, ale w pewnym momencie, zaczęłam czytać książki typowo obozowe, czy to jeszcze lektury w szkole, czy później już różne powieści mniej lub bardziej realistyczne.
Różne miałam opinie na ich temat, ale w większości z nich zawsze coś było nie tak. Coś mi nie pasowało. Albo kiepskie dialogi, albo zła kreacja bohaterów, albo nierzeczywiste opisy lub po prostu bez ważnej głębi.
Aż pewnego dnia wpadła w ręce mi ta książka. I skradła moje serce praktycznie od pierwszych stron. Zagłębiając się dalej w tą historię, nie czułam wcześniej towarzyszącego mi niedosytu, wprost przeciwnie. Od bardzo dawna czułam jak mój głód literacki zostaje zospokojony.
Akcja bardzo spójna, logiczna, wszystko w odpowiednim czasie i miejscu, nic nie jest niepotrzebnie rozwlekane ani nie pomijane. Tam nic nie wzięło się znikąd, wszystko jest ze sobą powiązane, wszystko jest wytłumaczone i uzasadnione. Jest bardzo dobrze opisana przemiana bohaterów, a zwłaszcza Franza. Są podane jego motywy, przez które zdecydował się na służbę w hitlerjugend.
Towarzyszyły mi emocje tak żywe jakbym to ja była pierwszym obserwatorem tych wydarzeń. Autor znalazł idealny przepis na prawdziwe dzieło. Niezmierzone ilości okrucieństwa, garść człowieczeństwa, szczypta pomocy, ludzkich odruchów, odrobina współczucia i empatii, cień nadziei, promyk wiary i maleńkie ziarno uczucia, które nie powinno się pojawić nigdy, a jednak się pojawiło, a do tego odwaga, która niejednokrotnie ratowała życie.
Zakończenie szalenie wzruszające, zupełnie niespodziewane ale piękne. Nie mogło być inne. Mało tego, gdyby było cukierkowe typu "żyli długo i szczęśliwie..." to cała historia poszłaby na marne, to by po prostu popsuło cały tak misternie budowany od pierwszych stron, obraz historii żydówki Mileny i esesmana Franza i wielu innych osób.
Książka ma w sobie mnóstwo życiowej mądrości i wartości. Warto jest dłużej zastanowić się nad ludzką naturą, psychiką, nad naszym postępowaniem wobec drugiego człowieka, w obliczu wszechobecnego okrucieństwa. To zdecydowanie moja ulubiona pozycja z tego gatunku.
10/10
Nigdy nie interesowałam się zbytnio tematyką wojny. To było dla mnie zbyt ciężkie, ale w pewnym momencie, zaczęłam czytać książki typowo obozowe, czy to jeszcze lektury w szkole, czy później już różne powieści mniej lub bardziej realistyczne.
Różne miałam opinie na ich temat, ale w większości z nich zawsze coś było nie tak. Coś mi nie pasowało. Albo kiepskie dialogi, albo...
2019-02-06
Genialna okładka!
Ja jako fanka pięknych, przemyślanych i niebanalnych okładek, sięgnęłam po tą książkę dlatego, że w pierwszej chwili przyciągnęła moją uwagę właśnie wyglądem. Przepiękna grafika, od której nie sposób oderwać wzrok.
Co dalej? Treść, która zaskakuje i do samego końca nie da się nic przewidzieć. Gdy przeczytałam streszczenie i przeszłam do lektury, już od pierwszych stron zaczęłam obstawiać różne teorie odnośnie tego kim może być porywacz, dlaczego trafiło akurat na małą Nadię, w jaki sposób ten mężczyzna ją skrzywdzi (bo obstawiałam, że musi skrzywdzić), ale muszę przyznać, że nic co na początku obstawiałam, nie było prawdą. Nic.
Dopiero później, z każdą kolejną kartką, akcja stawała się co raz bardziej jasna, a poszczególne elementy zaczęły łączyć się ze sobą w całość. Wspomniana w streszczeniu tajemnica, zaskoczyła mnie totalnie. Absolutnie się tego nie spodziewałam, a sam koniec był nie do przewidzenia.
Autorka opisuje ból rodziców, którzy stracili dziecko, zmuszeni do życia w niewiedzy przez wiele długich lat, ból i dezorientację dziecka, które wyrwane ze swojego życia musiało przywyknąć do nowego otoczenia i każdego dnia toczyć walkę ze sobą samą, a także ból mężczyzny, który okazał się porywaczem, choć tak naprawdę nigdy nie miał zamiaru skrzywdzić Nadii.
Akcja przeplata się przez wiele lat, łącząc ze sobą losy bohaterów, których rozdzielił czas. Bardzo przejrzyście napisane, mimo wszechobecnego dramatu i niewiedzy kolejnych wydarzeń, czyta się lekko i dość szybko.
Polecam, wszystkim, którzy chcą na chwilę oderwać się od standardowych historii romantycznych.
Genialna okładka!
Ja jako fanka pięknych, przemyślanych i niebanalnych okładek, sięgnęłam po tą książkę dlatego, że w pierwszej chwili przyciągnęła moją uwagę właśnie wyglądem. Przepiękna grafika, od której nie sposób oderwać wzrok.
Co dalej? Treść, która zaskakuje i do samego końca nie da się nic przewidzieć. Gdy przeczytałam streszczenie i przeszłam do lektury, już od...
2017-08-15
Książkę przeczytałam trzy razy. Za każdym kolejnym, choć tak naprawdę znałam losy bohaterów, płakałam jak przy pierwszym razie.
Nie jestem w stanie przypomnieć sobie innego dzieła jakiegokolwiek autora, który by aż tak mną wstrząsnął.
Zauważyłam, że książka spotkała się raczej ze średnim zachwytem czytelników, bo zakazana miłość, bo zbyt duża różnica wieku, bo historia "płytka". Dla mnie osobiście, to najpiękniejsza historia miłosna, napisana w prawdziwy i wciągający sposób. Za każdym razem gdy ją czytałam, sięgała gdzieś w głąb mnie, dotykała do żywego. Wzbudzała emocje.
Treść miejscami może jest za bardzo ubrana w ciężkie słowa, co momentami utrudnia czytanie, ale sam sposób w jaki jest opisana ta historia rekompensuje wszystko.
Nie znajdziemy tu typowo łóżkowych scen, ociekających erotyzmem, przesłodzonego, nastoletniego uczucia kierowanego do nauczyciela, tylko prawdziwe, głębokie emocje, opisane w piękny sposób. Nie ma tu różowych serduszek i baneru "żyli długo i szczęśliwie", tu jest prawdziwe życie, tęsknota, strata, cierpienie i konieczność radzenia sobie z tym.
Polecam wszystkim, którzy chcą odpocząć od typowych erotyków, pisanych według oklepanych schematów. Wszystkim, którzy szukają w książce "czegoś wiecej" niż wyrazów zlepionych w zdania i wszystkim tym, którzy widzą świat "inaczej".
Książka zdecydowanie jest moją NAJ.
Książkę przeczytałam trzy razy. Za każdym kolejnym, choć tak naprawdę znałam losy bohaterów, płakałam jak przy pierwszym razie.
Nie jestem w stanie przypomnieć sobie innego dzieła jakiegokolwiek autora, który by aż tak mną wstrząsnął.
Zauważyłam, że książka spotkała się raczej ze średnim zachwytem czytelników, bo zakazana miłość, bo zbyt duża różnica wieku, bo historia...
2017-03-14
Mam dziwny zwyczaj sięgania po książki, gdy ich wielkie bum minie. Przeważnie nie czytam ich zaraz po premierze, tutaj nie było inaczej.
Najpierw obejrzałam film (czego normalnie też nie robię, przed przeczytaniem książki, bo jak obejrzę to później nie ma opcji, nie przeczytam), który był piękny i wycisnął ze mnie łzy, a później postanowiłam usiąść do książki. Pomyślałam spróbuję. I poszło!
Pochłonęłam ją dość szybko, bo choć znałam zakończenie, to jednak na nowo wzbudziła we mnie wszystkie te emocje.
Bardzo wzruszająca historia, ale nie ckliwa. Pięknie napisana. Sprawia, że człowiek ma wrażenie znajdować się tam obok głównych bohaterów.
Nie wiem czy przeczytam jeszcze raz, może za jakiś czas, ale jeżeli jest ktoś jeszcze kto w ogóle nie miał kontaktu z tą książką, to polecam, bo warto. Piękna historia, piękna choć bolesna miłość i wzruszające zakończenie.
Mam dziwny zwyczaj sięgania po książki, gdy ich wielkie bum minie. Przeważnie nie czytam ich zaraz po premierze, tutaj nie było inaczej.
Najpierw obejrzałam film (czego normalnie też nie robię, przed przeczytaniem książki, bo jak obejrzę to później nie ma opcji, nie przeczytam), który był piękny i wycisnął ze mnie łzy, a później postanowiłam usiąść do książki. Pomyślałam...
2016-07-31
Gdy pierwszy raz czytałam tą książkę, miałam zaledwie dwadzieścia jeden lat. Wiem, że wtedy patrzyłam na nią zupełnie inaczej niż robiłabym to teraz, gdy mam już kilka lat więcej.
Po pierwszych stronach byłam trochę zniesmaczona, może rozczarowana i towarzyszyło mi poczucie, że spodziewałam się czegoś więcej, ale nie odłożyłam jej, tylko poszłam dalej.
Książka nie jest lekka. Nie jest to śmieszny romans z happy endem. Powiedziałabym raczej, że to dramat ocierający się o thriller. Trochę mroczna, trochę zagadkowa. Ale było w niej coś, co mnie ciągnęło w świat bohaterów.
Opowiada ona o bólu, o poczuciu straty, o strachu, o targającymi nami emocjami czasami zbyt silnymi by je udźwignąć. O przeszłości, w tym przypadku z łatką utraconej.
Myślę, że do przeczytania jej i zrozumienia trzeba po prostu dorosnąć. Osobiście nie zamierzam jej czytać drugi raz, ale myślę, że jeśli ktoś nie podołał jej przy pierwszym podejściu, może spokojnie odłożyć ją na półkę i dać sobie czas.
Gdy pierwszy raz czytałam tą książkę, miałam zaledwie dwadzieścia jeden lat. Wiem, że wtedy patrzyłam na nią zupełnie inaczej niż robiłabym to teraz, gdy mam już kilka lat więcej.
Po pierwszych stronach byłam trochę zniesmaczona, może rozczarowana i towarzyszyło mi poczucie, że spodziewałam się czegoś więcej, ale nie odłożyłam jej, tylko poszłam dalej.
Książka nie jest...
2016-08-25
Zaskoczyła mnie treść tej książki. Dostałam więcej niż się spodziewałam. Zaczęłam czytanie z przeciętnym nastawieniem, zakładając, że pewnie będzie wiało nudą, o jakże się myliłam.
Książka jest szalenie wartościowa, piękna, zabawna, smutna, porusza najwrażliwsze struny i wyciska łzy. Dawno nie czytałam tak dobrej książki dla młodzieży. I obawiam się, że jeszcze prędko nie przeczytam.
Książka jest dość gruba, ale treść znakomicie odzwierciedla ilość stron. Nie ma tam nic niepotrzebnego, nic za dużo, nic za mało. Piękna historia, choć ze smutnym zakończeniem, koniec jest w odpowiednim momencie.
Gorąco polecam.
Zaskoczyła mnie treść tej książki. Dostałam więcej niż się spodziewałam. Zaczęłam czytanie z przeciętnym nastawieniem, zakładając, że pewnie będzie wiało nudą, o jakże się myliłam.
Książka jest szalenie wartościowa, piękna, zabawna, smutna, porusza najwrażliwsze struny i wyciska łzy. Dawno nie czytałam tak dobrej książki dla młodzieży. I obawiam się, że jeszcze prędko nie...
2016-12-27
Z twórczością tej autorki zawsze miałam problem. Po prostu nie szło mi czytanie i koniec. Zaczynałam i po kilku stronach zawieszałam się i musiałam odkładać książkę. Ale tym razem poszło zupełnie inaczej. Tutaj przeczytałam wszystko od deski do deski bez żadnych postojów.
To nie jest słodka historia dla nastolatków, to raczej smutno gorzka opowieść o tym jak łatwo można się pogubić w życiu, nawet wtedy gdy ma się naście lat i cały świat uważa, że wszystko jest ok. To smutna historia o tym, że wydawać by się mogło najbliżsi ludzie, nie zawsze zauważają, że coś jest nie tak. I o tym, że droga do pełnego zrozumienia tego co się stało czasami jest długa i kręta.
Z twórczością tej autorki zawsze miałam problem. Po prostu nie szło mi czytanie i koniec. Zaczynałam i po kilku stronach zawieszałam się i musiałam odkładać książkę. Ale tym razem poszło zupełnie inaczej. Tutaj przeczytałam wszystko od deski do deski bez żadnych postojów.
To nie jest słodka historia dla nastolatków, to raczej smutno gorzka opowieść o tym jak łatwo można...
Gdy przeczytałam kilka pierwszych zdań, wiedziałam, że ta książka mną wstrząśnie. I wstrząsnęła. Ale zanim zaczęłam czytać, spodziewałam się zupełnie czegoś innego.
Od kilku tygodni czytam niemal ciągiem, książki z gatunku powieść historyczna. "Słowik" to chyba piąta z kolei. Każda z nich w mniejszym bądź większym stopniu podobała mi, pochłaniałam je niemal na jednym wdechu, ale po "Słowiku", widzę jak bardzo się różnią.
Teraz mi się nasuwa na myśl, że tamte książki choć nie były złe, (nadal moja ocena jest pozytywna) to były czymś w rodzaju słodko gorzkiej wojennej obyczajówki z delikatnym romansem. I szczerze, tego samego spodziewałam się tutaj. Byłam pewna, że to będzie kolejna książka w której Niemiec zakochuje się w kobiecie, która stoi po drugiej stronie barykady i że po zakończeniu wojny znów się spotkają i będą żyli długo i szczęśliwie.
Nic bardziej mylnego.
Przez chwilę myślałam, że wątek Vianne i Becka właśnie taki będzie i chociaż wydarzenia z ich udziałem, można by uznać za jakiś zalążek, to jednak dalsze losy Becka bezwarunkowo rozwiewają wątpliwości. Byłam naprawdę totalnie zaskoczona i nie spodziewałam się takiego obrotu akcji.
Ogólnie książka, to nie jest żadna lekka przygodówka z wojną w tle. To jest dramat, w pełnej swojej mocy ukazujący cierpienie, ból, śmierć, stratę najbliższych osób, życie w ciągłym strachu, walkę o przetrwanie, próby chronienia swoich dzieci, potworności jakich doświadczali wszyscy ludzie i jeńcy wojenni i kobiety, które zostały same w domach.
A opisana w niej miłość, nie jest wzniosła, romantyczna i przepełniona pożądaniem
Moim zdaniem to raczej tylko subtelne opisy tej miłości, które najwyraźniej ją określają przez czyny na jakie decydowali się bohaterowie, aby ratować tych których kochali.
Autorka tworząc fabułę zawarła w niej całą paletę emocji i uczuć, nawet tych wyciskających łzy i rozrywających serce, a może przede wszystkim tych.
Pięknie opisana relacja siostrzana i przemiana obu kobiet, zresztą nie tylko ich.
Ja do samego końca źle obstawiałam siostrę, która opowiada o swoich losach z perspektywy pięćdziesięciu lat po wojnie. Dopiero ostatnie strony ukazały mi prawdę.
Zakończenie totalnie mnie wzruszyło, zaskoczyło i niewidzialną ręką ścisnęło za gardło.
Podobała mi się ta książka, która w szczegółach zawarte ma całe piękno tej potwornej historii. Jest bardzo emocjonująca i osobiście uważam, że warta jest przeczytania.
Gdy przeczytałam kilka pierwszych zdań, wiedziałam, że ta książka mną wstrząśnie. I wstrząsnęła. Ale zanim zaczęłam czytać, spodziewałam się zupełnie czegoś innego.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOd kilku tygodni czytam niemal ciągiem, książki z gatunku powieść historyczna. "Słowik" to chyba piąta z kolei. Każda z nich w mniejszym bądź większym stopniu podobała mi, pochłaniałam je niemal na jednym...