-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2024-02-05
2023-12-30
Pierwszy raz z historią Grzegorza i Pauli spotkałam się jeszcze na Wattpad, gdzie autorka tam to właśnie publikowała. Pamiętam, że spodobało mi się to opowiadanie i jako jedno z nielicznych śledziłam na bieżąco, ale później przez różne zmiany w moim życiu zabrakło mi na to czasu i porzuciłam je gdzieś w połowie drugiej części. Później próbowałam je odszukać, ale już go nie było i nie od razu zorientowałam się, że autorka to wydała. A gdy w ręce wpadły mi książki, musiałam je mieć, chociażby dlatego, żeby sprawdzić jak bardzo książka różni się od pierwowzoru i jak się skończy.
A więc, jest kilka różnic, ale powiedziałabym, że na lepsze. Historia jest dość lekka w odbiorze. Opowiada nam perypetie młodych ludzi, kobiety, która ma pecha w miłości, została zdradzona, oszukana, nie ma najlepszego kontaktu z matką i siostrą, w rodzinie czuje się jak wyrzutek.
I o mężczyźnie, który aktualnie jest miejscowym playboyem w sile wieku, z panienkami na wyciągnięcie ręki, z kumplem, który umie się dobrze zabawić i życiem bez zobowiązań, do tego nasz główny bohater taszczy też ze sobą niewidzialny bagaż przeszłości, bagaż błędów jego ojca, które - jak mu się wydaje - teraz są jego błędami.
To wszystko to małe i większe dramaty ludzkie, które w różnym stopniu spotykały, spotykają i będą spotykały różnych ludzi.
Paula jest wrażliwą dziewczyną marzącą o miłości, Grzegorz to wolny strzelec, który boi się zobowiązań i o wiele lepiej odnajduje się w relacji opartych tylko na samym seksie. Różnią się od siebie i to bardzo, zupełnie skrajnych rzeczy oczekują od życia, ale jak można się domyślić pojawia się między nimi chemia. Paula przyznaje to i potrafi nazwać to odpowiednim słowem o wiele szybciej niż Grzegorz, a on walczy, dzielnie walczy ze sobą, z Paulą, z całym światem, aby tylko nie nazwać tego co czuje do tej dziewczyny.
Większość ich perypetii przedstawiona jest w konwencji komedii, dużo śmiechu, zabawnych tekstów, żartów. A tam gdzie robi się odrobinę poważnie, to nadal nie na tyle żeby wyciskało łzy. Nie odczuwa się tego jako dramatu.
Bohaterowie też są spoko. Mucha jest genialna, uwielbiam ją, czy Paula jest rozchwiana i czy potrzebuje terapii? ( A kto dziś nie potrzebuje? 😉 I w ogóle to już widzę te tabuny młodych dziewczyn, które są takie mądre życiowo, bo takie się urodziły i dojrzałe i nigdy nie popełniły żadnego błędu. I nie potrzebują poznać życia i uczyć się siebie bo już wszystko mają w małym paluszku. Nie obrażam nikogo, ale no bądźmy szczerzy, kto z nas nie popełnił nigdy żadnego błędu? No kto? - to w odpowiedzi na jedną z opinii.)
Grzegorz, to na pewno potrzebuje terapii, ale mi na przykład podobała się przemiana jak w nim zachodziła, gdy zaczynało zależeć mu na Pauli, ale nie potrafił odpowiednio tego nazwać, albo nie chciał. 😉
No i jego mama, prawdziwe złoto. 😅
Nie wiem dlaczego ale nie polubiłam Agi, jakaś taka nudna mi się wydała i w sumie jej wątek bez większego znaczenia.
Tak samo jak wątek z Laurą i Marcelem, też nie przypadł mi do gustu. I wtedy chyba jedyny raz przewróciłam oczami, gdy Paula zaczęła o nim rozmyślać.
Podsumowując całokształt. Czy lubię romanse? Lubię, ale z reguły bardziej wolę te z większą głębią, ze szczyptą dramatu, z delikatnie opisanymi scenami erotycznymi, które w większości zostawione są do wyobraźni czytelnika, niż te z dosłownymi opisami, z wulgarnym słownictwem, z przedmiotowym traktowaniem kobiet, tak jak mieliśmy tutaj, ale jakoś szybko udało mi się przez to przebrnąć, choć nie ukrywam kilka razy zgrzytając zębami.
Z drugiej strony można to podciągnąć pod dobrą kreację bohaterów. Nie przepadam za przekleństwami w książce, ale dzięki nim taki Grzegorz wydaje się bardziej realistyczny. Bardzo, bardzo nie polubiłam Andrzeja, wątki z nim, jego tok myślenia wywoływały we mnie lekkie obrzydzenie. To taki prymityw, ale dzięki jego obecności w książce dostrzegamy kontrast w życiu Grzegorza, gdy poznaje Paulę.
Zastanawiam się jakby takie książki wyglądały bez takich bohaterów, bez takich wątków, bez męskich bohaterów, którzy szukają tylko przygód. No i jak? Raczej mdło. Taka historia nie miałaby smaku, gdyby od pierwszej do ostatniej strony było tylko szczęście, miłość, motylki i płynący po tyłku lukier. No nie. Tak samo jak w życiu, nie codzień świeci słońce, nie spotykamy tylko dobrych i szczerych ludzi, a miłość czasem rodzi się w bólach.
Więc ta historia choć momentami może faktycznie nieco przerysowana, to może mieć swoje odbicie w świecie realnym, skądś te pomysły trzeba w końcu brać.
A w kwestii ostatnich opinii, bardzo krytycznych, negatywnych słów odnośnie autorki i obrażania jej czytelniczek (cytuję: "debilna książka, dla debilek, które potrzebują faceta aby być szczęśliwa") no trochę słabo dziewczyny.
Rozumiem, że każdy ma prawo do oceny różnych rzeczy i nawet do wypowiedzenia się negatywnie w danej sytuacji, ale szanujmy się nawzajem. Nie ma co obrażać kogoś tylko dlatego, że nie podoba mi się coś, co podoba się komuś innemu. Bo jeśli mi się nie podoba, to trzeba to spalić na stosie, co nie?
I nie zgadzam się z tym, że autorka nie miała pomysłu o czym napisać. Otóż nie, autorka miała pomysł i napisała. Napisała komedie romantyczną, o kobiecie która marzy o miłości, o mężczyźnie który chce tylko przygody, o tym co się dzieje, gdy ich drogi się krzyżują i o tym jakie zmiany w nich zachodzą, gdy dociera to do nich.
Mnie to w ogóle nieustannie bawią ludzie, którzy nie lubią romansów, "bo głupie, bo płytkie" ale i tak czytają. Po co? Tylko po to, żeby skrytykować? To tak jak ja, gdzie nie przepadam za science-fiction, ale czytała bym z uporem i wszystkie negatywnie oceniała, "bo gniot, bo słabe". No nie.
Ludzie, czytajcie książki, które lubicie, takie które wydają się wam ciekawe, to będziecie czytelniczo o połowę szczęśliwsi i nie będziecie musieli na darmo wylewać jadu, na coś co tak naprawdę w ogóle Was nie obchodzi. 😉
Czy ta książka to wniosła literatura piękna? No nie. Ani ona wzniosła, ani literatura piękna, ta książka to komedia romantyczna (co napisane było nawet na okładce), więc oceniajmy ją według skali nadającej się dla komedii romantycznej. Traktujmy ją jak komedię romantyczną i nie szukajmy w niej czegoś czego na pewno tam nie ma. I nie krytykujmy słonia, że nie ma gracji baletnicy.
Rzadko sięgam po książki z tego pułapu, ale teraz tego potrzebowałam. Mam za sobą literaturę wojenną, ciągiem przeczytanych chyba pięć książek, które niezbyt miło śniły mi się po nocach, więc potrzebowałam czegoś lekkiego, co pozwoli mi psychicznie odpocząć i zrelaksować się. I właśnie decydując się na lekki romans, a dokładnie komedię romantyczną dokładnie to dostałam.
Moja ocena 7/10. Całkiem przyjemnie się czyta, jeśli dostosuje się wymagania do tego co się ma. Polecam. ;)
Pierwszy raz z historią Grzegorza i Pauli spotkałam się jeszcze na Wattpad, gdzie autorka tam to właśnie publikowała. Pamiętam, że spodobało mi się to opowiadanie i jako jedno z nielicznych śledziłam na bieżąco, ale później przez różne zmiany w moim życiu zabrakło mi na to czasu i porzuciłam je gdzieś w połowie drugiej części. Później próbowałam je odszukać, ale już go nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-09-04
Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałam książkę, która wciągnęła by mnie tak bardzo. To znaczy pamiętam i było to dawno. Niestety od tamtej pory, podczas gdy do mojej półki dołączyłam kilkanaście kolejnych przeczytanych książek, żadna z nich nie sprawiła, że pochłonęłam ją niemal na jednym wdechu.
Poniekąd mnie to smuci, bo nie wiem czy to ja stałam się bardzo wybredna jeśli chodzi o literackie smaki czy poziom pisania nieco się obniżył. Obstawiam, że jedno i drugie po trochę.
Ciężko mi jest znaleźć coś co mnie naprawdę zaciekawi. Co mnie pochłonie i wciągnie w swój świat w całości, tak jakbym to ja była główną bohaterką. Tak, żebym odczuwała wszystkie te opisane emocje na własnej skórze. Żebym czuła jak przyspiesza mi serce, gdy jest zwrot akcji i do oczu napływają łzy, gdy dzieje się coś złego.
Zazwyczaj zaczynam czytać i albo wkurza mnie kreacja bohaterów, albo ich tok myślenia, albo irytuję się bo cała ta fabuła jest niemiłosiernie płytka, później robię sobie przerwę na kilka tygodni, by ostatecznie wrócić i się zmusić do dokończenia książki, a na koniec przyznać, że nie porwała mnie.
Ale tutaj było inaczej. "Czarne i białe" zaciekawiło mnie już dawno samym swoim opisem, gdy jeszcze książka była w zapowiedziach. A później gdy miałam już ją w swoich rękach, moje uczucie zaciekawienia nie minęło. To było coś nowego, coś świeżego, coś wciągającego do tego stopnia, że przeczytałam książkę w trzy dni. A dla mnie taki wynik, posiadając na pokładzie małe dziecko i wszystko inne co się posiada w obowiązkach razem z dzieckiem, to naprawdę dobry wynik. 😉
Więc już sam fakt szybkości przeczytania książki, podbija gwiazdki do góry.
Aktualnie na rynku mamy wylew mafijnych powieści, ale niestety nie wszystkie do mnie trafiają. Nie oznacza to, że są złe, a być może tyle, że ja nie jestem dobrym odbiorcą dla nich. Być może moja podwyższona wrażliwość, potrzebuje czegoś co dotrze do mnie głębiej.
I pani Liliannie się to udało. Więc brawo!
W czarnym i białym dostaliśmy historię dziewczyny, która jest rodowitą góralką z bardzo konserwatywnym i wymagającym ojcem, a która całą swą siłą buntuje się przeciwko "układaniu jej życia" i amerykańskiego gangstera, którego życie na Florydzie to pasmo niebezpieczeństw.
Z jednej strony te dwa życia różnią się od siebie dosłownie wszystkim, ale wchodząc w to głębiej, doskonale widzimy jak jednak całkiem sporo je łączy, a sami główni bohaterowie co raz bardziej się przyciągają. To jest ten moment, gdy czarne zaczyna łączyć się z białym.
Więc co mi się podoba?
Kreacja bohaterów. Maja jest piękną, silną i zadziorną kobietą, której styl wypowiedzi niejednokrotnie powalił mnie ze śmiechu.
A Michael? Przystojny facet, z mrocznym spojrzeniem, który mimo życia jakie prowadzi, ma w sobie zasady, których przestrzega i nie do końca zgubione człowieczeństwo.
Uwielbiam ten moment, gdy w końcu się spotykają i coś zaczyna między nimi iskrzyć.
Co więcej? Cała fabuła, wszystkie wydarzenia są tak zaskakująco poprowadzone, że jestem pełna podziwu dla autorki za pomysłowość i oryginalność, a jednocześnie swobodę w prowadzeniu tych dwóch historii z pozoru różniących się od siebie osób, a w odpowiednich miejscach, łączeniu je w jedną całość.
Ani razu nie poczułam się znudzona, ani razu nie odniosłam wrażenia, że ta historia to powielona kopia wielu innych historii, tylko pod innym tytułem.
Kolejna rzecz, która bardzo mnie ujęła to postawa Michaela. Wydawać by się mogło, że skoro jest gangsterem, że skoro zabicie człowieka nie sprawia mu trudności, to oznacza, że jest do szpiku kości złym człowiekiem i każdego kto stanie na jego drodze będzie krzywdził. Że nie ma w sobie żadnych zasad, że nie czuje nic ciepłego i pozytywnego, że pojęcie miłości i wrażliwości jest mu obce. No właśnie. Wydawać by się mogło, ale jest trochę inaczej. Może i jest gangsterem, ale jego zachowanie bardzo wyróżnia się chociażby na tle jego kolegów. On ma w sobie tyle samo mroku i jasności.
I to stawia mi pytanie, jak to jest możliwe, że jeden człowiek, może mieć w sobie tyle sprzeczności? Bo jest przestępcą, bo zabija ludzi, a jednak cierpi z własnych niepowodzeń i potrafi szczerze kochać swoją kobietę. A za rodzinę oddałby życie.
Myślę, że to pytanie może być bardzo aktualne nie tylko w kontekście książki, bo przecież podobne rzeczy dzieją się naprawdę.
Ale wracając do temu to właśnie ta mieszanka mroku i jasności bardzo mnie w nim ujęła.
Za sceny erotyczne to przyznaję autorce moją własną nagrodę Nobla. Lubię jak opisy są subtelne, delikatne, ze smakiem, jak nie jest podane wszystko na złotej tacy, tylko trzeba samemu uruchomić wyobraźnię. Nie lubię jak romans zamienia się w płytki erotyk. A wiem, że granica między jedynym, a drugim jest bardzo cienka.
Co mi się nie podobało?
Może nie tyle, że się nie podobało ale było kilka błędów interpunkcyjnych, co utrudniało czytanie. Autorka ma specyficzny styl pisania, budując czasem dość długie zdania, które bez tych przecinków trzeba czytać po dwa razy, żeby załapać.
Podsumowując. Książka jak na debiut, który wziął się ze zmęczenia epidemią, robi naprawdę furorę. 🙃 Jestem pod wrażeniem pomysłowości autorki i nie mogę się doczekać aż przeczytam kolejną część.
Bohaterzy są świetni, akcja dość wartka, emocje podane, fabuła zaskakująca. Pierwsza książka w tym roku, w której się zakochałam. ♥️
Pamiętam jedną z opinii na lubimy czytać. Ktoś napisał, że książka fajna ale za historię z koniem, odejmuje gwiazdkę. A ja zrobię wprost przeciwnie. Na początku planowałam ocenić na dziewięć gwiazdek, ale właśnie za tą sytuację z koniem, na którą nie każdy by się zdecydował (ja pisząc swoją książkę, też nie) dodaje gwiazdkę.
Jeśli szukacie historii miłosnej, która nie jest banalna, nie powiela tego co już mamy na rynku, nie zanudzi Was, a jednocześnie skradnie serce, ubawi po pachy i wyciśnie łzy, to dobrze trafiłyście. Białe i czarne, spełnia te wszystkie warunki. 😊♥️
Pierwsza opinia na tylnej okładce, to sama prawda. "Będziecie się śmiały i płakały..."
Polecam całym sercem. ♥️
Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałam książkę, która wciągnęła by mnie tak bardzo. To znaczy pamiętam i było to dawno. Niestety od tamtej pory, podczas gdy do mojej półki dołączyłam kilkanaście kolejnych przeczytanych książek, żadna z nich nie sprawiła, że pochłonęłam ją niemal na jednym wdechu.
Poniekąd mnie to smuci, bo nie wiem czy to ja stałam się bardzo wybredna...
2022-09-08
To tylko kilka dni czytania, a ja tak bardzo przywiązałam się do Mai i Michaela.
Aktualnie moje czytelnicze serce jest rozdarte, zawiedzione i zniecierpliwione, bo.. tak, autorko, TAK SIĘ NIE KOŃCZY. 😅
A jednocześnie, jestem zachwycona, poruszona i bardzo podekscytowana. Mam w głowie milion myśli odnośnie tego, w którą stronę pójdzie autorka. I oczywiście wiem, że może nie być słodkiego happy endu. A jednocześnie bardzo bym chciała, żeby nasza dwójka mogła już siebie spokojnie żyć. Ale czy życie z gangsterem może być spokojne?
No właśnie, po raz kolejny zadaję sobie to pytanie. I staram się przyjrzeć lepiej naszym bohaterom.
Przeraziła mnie scena morderstwa w piwniczce Pedro. Brutalność Michaela, to jak bez mrugnięcia okiem maltretował ludzi. I tak bardzo kontrastującą z tą brutalnością, jego miłość do Mai, troska o nią, dobre serce jakie dla niej ma. Bo tego, że dba o nią i ją kocha, nie można mu odmówić.
Ale też zaskoczeniem dla mnie była reakcja Mai, na ten widok. Czytając to i wybiegając krok do przodu, w kierunku przewidywania fabuły, obstawiałam, że będzie się brzydziła tym co zrobił, że będzie się bała i podda w wątpliwość jego uczucie do niej. Ale ona została i mało tego, dała mu wsparcie, którego wtedy się od niej nie spodziewał.
Nie należy zapominać, że to ci ludzie mieli zabić Majkę. Więc nie spodziewam się po nich większych skrupułów.
Ale nadal jest dla mnie zagadką, to jak Majka szybko przeszła nad tak potwornym wydarzeniem do porządku dziennego.
Patrząc na to z perspektywy miłości, to zrobiła to co należało. Czyli wspierała go "mimo wszystko", została przy nim gdy było źle. Ale z perspektywy ludzkiej moralności, to zaakceptowała czyjąś śmierć na swoich oczach.
I tu nieodzownie wchodzi jeszcze trzecia strona. Ci ludzie dostali zlecenia morderstwa Majki. (Jestem pewna, że to Jack!) Więc reakcja Michaela choć szokująca, była jednak zrozumiała.
Sama zastanawiam się czy ja potrafiłbym się odnaleźć w takim życiu. Czy mogłabym żyć z gangsterem i łatwo byłoby mi oddzielić to, że jego dłonie w dzień zabijają ludzi, a w nocy dotykają mnie. A może tak gdzie wchodzi miłość, wychodzi zdrowy rozsądek?
Niemniej jednak Michael na pewno kocha Majkę i nie może być tak do szpiku kości złym człowiekiem, mimo swojej profesji. Bo inaczej nie robiłby dla niej tyle rzeczy ile zrobił. Zajął się jej przyjaciółką, kupił dla niej pensjonat, w jej obronie zabił człowieka.
Fascynuje mnie w nim to połączenie mroku i światła.
A może gangsterzy kierują się jakimś mottem w stylu "nie zabijesz, to zabiją ciebie"...
Nie mniej jednak fabuła poprowadzona po mistrzowsku. Autorka drugą częścią nie zawiodła. Emocje! Dzieje się! Wciąga bez dwóch zdań.
Zakończenie rozdarło moje serce, ale mimo to jest bardzo dobre. Bo budzi w człowieku mnóstwo emocji, a nie zamula słodyczą "żyli długo i szczęśliwie", choć każda romantyczna dusza właśnie tego by chciała...
To był niestety taki zbieg okoliczności, w których zasłyszane przez Maję słowa od innych ludzi, wzbudziły w niej niepewność. Złamały jej serce. I zadały niewyobrażalny cios. Czy Michael będzie potrafił udowodnić Mai swoją niewinność?
Czekam na trzecią część. ♥️
To tylko kilka dni czytania, a ja tak bardzo przywiązałam się do Mai i Michaela.
Aktualnie moje czytelnicze serce jest rozdarte, zawiedzione i zniecierpliwione, bo.. tak, autorko, TAK SIĘ NIE KOŃCZY. 😅
A jednocześnie, jestem zachwycona, poruszona i bardzo podekscytowana. Mam w głowie milion myśli odnośnie tego, w którą stronę pójdzie autorka. I oczywiście wiem, że może...
2023-11-03
Generalnie to nie spodziewałam się tego, co dostałam.
Przez cały czas czytania tej książki, towarzyszyły mi przeróżne emocje. Od ciekawości, do niedowierzania, a może nawet złości, gdy na przykład Astrid kolejny raz zakradła się do domu Waltera, aby dostarczyć mu list. Od podekscytowania, do strachu, gdy Walter otworzył okno i grał na fortepianie, a później cała ta akcja z łapaniem kobiet na tej ulicy, aby ją odnaleźć, (bałam się, że jednak chce ją zabić), niestety pojawiła się też odrobina znużenia, gdy były rozdziały z perspektywy Zośki. (Moim zdaniem średnio to pasowało do całej fabuły, poprowadzone były też dość nudno, ale po przeczytaniu całości, zrozumiałam, że ten zabieg był bardzo potrzebny, żeby wątki się połączyły.) Było też niezrozumienie, niektórych decyzji autorki i rozczarowanie np już na samym początku (wynikające z niewiedzy, gdy myślałam, że tym niemcem na procesie jest Walter) albo np średnio mi się podobał fakt, że o śmierci Waltera, dowiedzieliśmy się z perspektywy Zośki, bo mi emocje trochę opadły i już miałam taki smutek, że jednak im się nie udało. To wszystko aż do radości, wzruszenia i niedowierzania, gdy przeczytałam zakończenie. Wtedy wszystkie rzeczy, których nie rozumiałam stały się jasne, a całość historii logiczna i klarowna.
Więc wszystkie moje powyższe "za i przeciw" dało się wytłumaczyć, gdy przeczytałam całość. Autorka zafundowała mi prawdziwy rollercoaster. Więc brawo za to.
Ale są rzeczy, które oceniam na minus.
Mianowicie uważam, że tytuł trochę wprowadza w błąd. Ponieważ "Złodziejką listów" została nazwana Zośka, przez Davida i to nie dlatego, że cokolwiek mu ukradła, tylko on tak powiedział w przypływie emocji. Sama fabuła w przewadze opowiada o Astrid i Walterze. To Astrid pisała do niego listy miłosne i to te listy tak naprawdę ją uratowały i dzięki nim on cokolwiek o niej wiedział. Więc owszem, listy odegrały znaczącą rolę w historii ich miłości, ale nie dzięki Zośce, która miała rolę drugoplanową. Więc tego zagrania totalnie nie rozumiem i nie zgadzam się z nim. Bo tytuł powinien odnosić się do głównych bohaterów, a nie do bohaterki pobocznej, która też nie miała wielkiego znaczenia.
Historia Astrid i Waltera, była dla mnie bardzo wzruszająca i piękna. Od początku do końca. Niesamowicie grała na emocjach świadomość, że on jednak jej szukał, że był w niej zakochany i chciał jej pomóc, że zrobił dla niej te wszystkie rzeczy. Jedynie mam taki mały niedosyt, że nie było jego perspektywy. Myślę, że wątek z jego punktu widzenia dodał by trochę głębi do emocji.
No i ciekawym zagraniem wydaje się epizodyczna rola doktor Alicji Sambor z "Lekarki nazistów". To daje taką szeroką perspektywę, że ta wojna nie odebrała wszystkiego tylko jednym ludziom i, że nie tylko ta jedna para miała swoje dylematy i rozterki, tylko są też inni, którzy doświadczyli jego cierpienia.
Ale ocena obniża się po tym nietrafionym tytule i mało ciekawym wątku z Zośką, choć wiem, że był tym łącznikiem. I pytaniem sędziego o Kazika. Trochę dziwnie naciągane, że akurat po tylu latach sędzia wiedział, że ona kiedyś miała z nim kontakt.
Książkę oceniam na 8 gwiazdek. Mimo wszystko warto przeczytać i wyrobić sobie swoje zdanie.
Generalnie to nie spodziewałam się tego, co dostałam.
Przez cały czas czytania tej książki, towarzyszyły mi przeróżne emocje. Od ciekawości, do niedowierzania, a może nawet złości, gdy na przykład Astrid kolejny raz zakradła się do domu Waltera, aby dostarczyć mu list. Od podekscytowania, do strachu, gdy Walter otworzył okno i grał na fortepianie, a później cała ta akcja...
2023-11-01
Ostatnio wpadłam w wir powieści wojennych. Do tej pory były to książki polskich autorek, więc i o Polsce i o polkach. Zupełnie inaczej odczuwam emocje czytając coś o moim kraju, o miastach, które znam, a inaczej o obcych krajach, choć to ta sama wojna. Czytam, czuję te emocje, czuję ten strach, wyobrażam sobie siebie na miejscu głównej bohaterki ale nie utożsamiam się z tym w stu procentach.
Choć muszę przyznać, że w tej konkretnej książce, fabuła była bardziej skupiona na życiu codziennym bohaterki, niż na jakichś akcjach wojennych. Takie sytuacje, były gdzieś tam delikatnie zarysowane w tle.
Ogólnie jestem bardzo zauroczona stylem pisania autorki. Wydaje się on bardzo barwny i plastyczny. Długo szukałam odpowiedniego słowa na określenie go Czytając byłam pełna zachwytu nad jej lekkim piórem. Te wszystkie opisy wydają się takie urocze, delikatne, lekkie niczym podmuch letniego wiatru, emocjonujące. Czyta się lekko, szybko i przyjemnie.
Duży plus za krótkie rozdziały. I za piękne opisy przyrody.
W niektórych momentach bardzo podobało mi się takie ogólnikowe pisanie, zamiast opisywania wszystkiego szczegółowo, krok po kroku, a w innych znowu mi do doskwierało, bo czułam jakiś brak, czułam, że można było tu dać coś więcej.
Bardzo dużym zaskoczeniem dla mnie i to niekoniecznie pozytywnym, był ten ogromny przeskok w relacjach głównych bohaterów. W jednym rozdziale ona nic od niego nie chce, w drugim już go prowadzi do łóżka. Szkoda, że autorka nie poświęciła więcej czasu na opisanie właśnie tego konkretnego spotkania, które coś dla nich rozpoczęło. Sam ich romans też dość ubogo opisany, bo nie było tam nic poza tym, że przychodził do niej w nocy i leżąc w jej łóżku, rozmawiali na jakieś tematy, które też były dość pobieżnie opisane.
Wydaje mi się, że cała akcja bardziej się skupia na jej codziennym życiu, niż na tym romansie.
U mnie osobiście więcej emocji dostarczyło mi tych kilka scen z udziałem głównych bohaterów, jeszcze przed rozpoczęciem ich romansu i samo zakończenie, niż ogólnie ich romans w całości.
Zakończenie bardzo wzruszające, chociaż momentami wydaje się mało adekwatne do skąpo opisanej ich relacji przez całą książkę. Aczkolwiek poruszyło mnie i pomyślałam sobie, że dobrze poprowadzone mimo wszystko. Ten żal, który czuła główna bohaterka, czułam sama na własnej skórze.
Czytałam ebooka i nie wiem czy ktoś zawalił korektę, czy w książce papierowej jest okej, ale ja miałam mnóstwo błędów. Czasem ciężko było się domyśleć o co chodzi.
Książka może i ma pewne niedociągnięcia, ale zakończenie bardzo ją ratuje. Mimo różnych wad i słabszych momentów, bardzo mnie wciągnęła i wzruszyła.
8/10.
Ostatnio wpadłam w wir powieści wojennych. Do tej pory były to książki polskich autorek, więc i o Polsce i o polkach. Zupełnie inaczej odczuwam emocje czytając coś o moim kraju, o miastach, które znam, a inaczej o obcych krajach, choć to ta sama wojna. Czytam, czuję te emocje, czuję ten strach, wyobrażam sobie siebie na miejscu głównej bohaterki ale nie utożsamiam się z tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-24
Uważam, że aby móc ocenić tę książkę obiektywnie, powinniśmy odpowiedzieć sobie na ważne pytanie. Czego w niej szukamy? Czy wątku obyczajowego, czy historycznego?
Oczywiście w książce zawarte są oba te wątki, ale zdecydowanie na pierwszym planie jest wątek miłosny, wszelkie związane z nim wybory, moralność bohaterów, cała obyczajowość związana z życiem w okupowanym kraju, w tle tego wszystkiego oczywiście jest wojna i życie pod dyktando Niemców, ale w tym tle, nie znajdziemy szczegółowych opisów bitew, walk, ilości ofiar czy rannych. Takich informacji w tej książce albo nie ma, albo są potraktowane bardzo po macoszemu.
Dla mnie to nie problem, bo bardziej mi zależało na tym wątku obyczajowym. A takie proporcje "wojny i miłości" w tej historii bardzo mi odpowiadają.
Uwielbiam historię zakazanej miłości. Takiej, która nie miała prawa się wydarzyć, która nie powinna zaistnieć nigdy w życiu. A jednak.
Dlatego też całą historię znajomości Alicji i niemieckiego komendanta śledziłam niemal z wypiekami na twarzy. To rodzące się między nimi uczucie, które szło w parze z wyrzutami sumienia i ze świadomością, że "nie powinni".
Wydaje mi się, że to Franz szybciej zrozumiał co się dzieje z jego emocjami, odkąd poznał Alicję. Chociaż był perfekcjonistą w utrzymywaniu na twarzy maski bez jakichkolwiek emocji, to jednak jego serce przyspieszało, za każdym razem, gdy w pobliżu była Alicja.
Alicja z kolei, bardzo długo wypierała się tych wszystkich uczuć, które wzbudzał w niej Franz. Kluczyła między tym co powinna, a co chciała, między pomocą lekarską niemieckim żołnierzom, a partyzantom. Tęskniła za mężem, który jak myślała został rozstrzelany przez gestapo, ale nie mogła też wyrzucić z głowy spojrzeń Franza, gdy w końcu zaczął w nich pokazywać ciepłe uczucia.
To co ich połączyło było wyjątkowe, ale też trudne i niosło za sobą niebezpieczeństwo. Żadne z nich nie powinno przyznawać się do tego uczucia, bo oboje mogli za to zapłacić życiem. Ale żadne z nich nie umiało też pozostać obojętne wobec tego drugiego.
Chociaż z ich dwójki to Franz od początku do końca, trzymał się uparcie swojej miłości do niej i wierzył, że im może się udać. Alicja miotała się i raz była przy nim, raz się oddalała.
Kwestia moralności Alicji, też nie do końca jest przeze mnie akceptowalna, ale jej pierwsze bliższe spotkanie z komendantem, które zainicjowała aby zdobyć informacje, tłumacze tym, że poszło jej to tak łatwo, bo jednak coś do niego musiała czuć. Tak samo jak kwestie układu z sowieckim generałem, zrobiła to, żeby uratować Franza. To wszystko niestety było wtedy gdy nadal była mężatką, ale z drugiej strony czy ocena zero jedynkowa jest sprawiedliwa w takiej sytuacji? To jest wojna. Nikt z nas tak naprawdę nie wie, jak ludzie sobie radzili, jak radziły sobie nasze babcie i prababcie, do czego były zmuszane, co im się bardziej opłacało aby przeżyć, co im podszeptywało serce, nawet jeśli to było kompletnie niedorzeczne.
Przez całą historię bardzo żałowałam, że wszystko jest tylko z perspektywy Alicji. Chętnie poznałabym też perspektywę Franza. Chciałam zobaczyć jak on wodził swoją miłość, jak to opisywał, co czuł i jakie miał marzenia. I gdy pod koniec książki, jeden z rozdziałów okazał się jego perspektywą, bardzo się ucieszyłam. Wtedy też wszystkie "braki" mi się zniwelowały.
Jeśli chodzi o moją sympatię dla samych bohaterów, to jednak bardziej polubiłam Franza. Nie wiem czemu ale bardzo fascynowało mnie, to jak zza tarczy bezwzględnego niemieckiego żołnierza, z kamienną twarzą, powoli wyłania się człowiek, który ma emocje, który potrafi kochać i troszczyć się o kogoś. Jeszcze więcej mojego uznania zdobył, gdy po całej tej historii z pobytem Alicji w gestapowskim więzieniu (nie chcę spojlerować), ona się od niego odsunęła i nie chciała mieć z nim kontaktu, a on cierpliwie dzień w dzień i noc w noc przychodził pod jej dom i stał, cierpliwie czekając i mając nadzieję, że może do niego wyjdzie. Nigdy jej nie nachodził, nigdy nie zmuszał do rozmowy, tylko czekał. Moim zdaniem to taki rodzaj szacunku dla niej. To całe jego usunięcie się w cień, gdy jej rodzina znowu była w komplecie, wydaje się takie dojrzałe.
W zasadzie to bardzo było mi go żal, gdy po kilku latach spotkali się ponownie, on pełen miłości i nadziei, że teraz w końcu jest ich czas, a ona ignorowała go, unikała aż w końcu w twarz wykrzyczała, że wszystko co ich łączyło nic dla niej nie znaczyło. To akurat była nieprawda, ale on w to uwierzył.
Mimo całych moich pozytywnych uczuć dla niego, dziwnie jest mi oceniać go tylko przez pryzmat nieszczęśliwej miłości, która złamała mu serce (czyli z wielką dozą sympatii dla niego). On jednak był wojennym zbrodniarzem i świadomość, że po całym tym piekle jakie krajowi Alicji, sprawił jego naród i po części on sam, w wielkim kontraście dla mnie była świadomość, że kilka lat później tak po prostu chodzi w cywilnych ubraniach, między ludźmi, jakby nie miał krwi niewinnych ludzi na rękach.
Aczkolwiek z drugiej strony, sam przyznał, że on nie do takiej wojny był przygotowywany, to nie tak miało wyglądać. Nikt mu nie mówił, że będzie musiał strzelać do kobiet, dzieci, starców. To też go męczyło. Myślę, że nie tylko jego. Sądzę, że w tej prawdziwej wojnie, też był nie jeden niemiecki żołnierz, który nie chciał tego, ale bal się sprzeciwić, bo wiedział, że to oznacza dla niego karę śmierci.
Nie chcę oceniać tej książki, przez pryzmat prawdziwej wojennej codzienności i wtłaczanego do głów hasła, że każdy niemiec to wróg. Więc mogę i chcę ją ocenić tylko z perspektywy literackiej fikcji, inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami. A tą jedną konkretną kwestię "uczłowieczenia" Franza, każdy powinien poddać swojej własnej, indywidualnej ocenie.
Jeśli chodzi o techniczną stronę książki, to napisana jest bardzo dobrze. Lekkim językiem. Nie ma tam żadnych zbędnych, przeciągających się opisów. Mimo treści czyta się ją lekko i szybko. Ja przeczytałam w półtora dnia.
Osobiście nieco zaskoczył mnie nagły zwrot akcji w zakończeniu. I kompletnie nie rozumiem zabiegu autorki w epilogu. Nie wiem czemu to miało służyć, takie wtrącenie tego do całej historii.
Mimo to, książka skradła moje serce, bardzo mi się spodobała, a wątek zakazanej miłości, spełnił moje oczekiwania. Polecam każdemu kto też lubi takie historie.
Uważam, że aby móc ocenić tę książkę obiektywnie, powinniśmy odpowiedzieć sobie na ważne pytanie. Czego w niej szukamy? Czy wątku obyczajowego, czy historycznego?
Oczywiście w książce zawarte są oba te wątki, ale zdecydowanie na pierwszym planie jest wątek miłosny, wszelkie związane z nim wybory, moralność bohaterów, cała obyczajowość związana z życiem w okupowanym kraju,...
2013-09
2023-10-20
Czytając tę książkę uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz. Mianowicie, jeżeli zaczynam czytać coś nowego i mam względem tej historii jakieś oczekiwania, ale w trakcie okazuje się, że nie do końca ona je spełnia, to oceniając taką książkę, rozłożę ją na czynniki pierwsze, przeanalizuje wszystko: pomysł na fabułę, realizację, styl pisania autora, kreacje bohaterów, ich postępowanie, motywy, dialogi, opisy, zakończenie, no wszystko wszystko i ocenię to.
A jeżeli książka trafia w najwrażliwszy punkt mojej czytelniczej duszy, to ja od razu kocham ją miłością bezwarunkową i nic nie zmieni mojego zdania. Nawet świadomość, że ta książka nie jest idealna, że ma dziesiątki negatywnych opinii, że może niektóre sytuacje są przerysowane. Po prostu kocham ją i już.
I w tym przypadku tak się stało. Zaczęłam czytać i przepadłam. Po prostu. Tak zwyczajnie przepadłam. Czytałam kiedy tylko miałam wolną chwilę, a jak nie miałam, to sobie ją stwarzałam. Czytałam z wypiekami na twarzy i ze ściśniętymi wnętrznościami. Pochłonęłam ją chyba w trzy dni, a dla mnie to świetny wynik.
Dla mnie najlepszym wyznacznikiem tego, czy książka jest dobra czy nie, nie są wysokie opinie innych czytelników, tylko moje odczucia, fakt, że nie chce mi się jej odkładać, a czytając ją znikam z prawdziwego świata i znajduje się tam, po drugiej stronie, razem z bohaterami, ramię w ramię przeżywam ich radości i smutki, a gdy przeczytam ostatnie zdanie, mam takie dziwne poczucie tęsknoty za tym światem.
Tak samo tutaj, dałam się wciągnąć i absolutnie nie żałuję, bo dostałam przepiękną historię miłości. Miłości bolesnej, nieszczęśliwej, łamiącej serce, zakazanej, takiej, która nie miała prawa się wydarzyć, a jednak się wydarzyła. To jeden z moich ulubionych motywów literackich, zakazana, nieszczęśliwa miłość.
Tej książki, tak jak już mówiłam, nie będę rozkładała na części i oceniała każdej osobno, bo z mojej strony to jest miłość bezwarunkowa. Kupuję wszystko tak jak dała nam autorka. Bo dlaczego nie?
Nie zgadzam się z tymi wszystkimi negatywnymi opiniami, które krytykują pomysł, realizację, bohaterów. Dlaczego? Bo nikt nie ma pewności, że to faktycznie nie mogło się wydarzyć. Oczywiście, że mogło, bo kto z nas tam był? Kto z nas widział tę wojnę na własne oczy, przeżył to cierpienie i kto z nas wie, co tych ludzi trzymało przy życiu? Może to właśnie była miłość? Nawet jeśli to była miłość do wroga, nawet jeśli ta miłość nie miała prawa się wydarzyć.
Ktoś skrytykował książkę, bo nie oddaje prawdziwych losów, bo nie mówi o dziejach naszego kraju, nie sięga głębiej w rozwój tamtych dni, tylko tak powierzchownie, i ktoś kto chce dowiedzieć się czegoś więcej o wojnie i o powstaniu nazistowskich Niemiec, to się nie dowie.
Fakt, z tej książki to się nie dowie szczegółów z przebiegu wojny, z prostego powodu, to nie jest książka historyczna, to nie jest reportaż wojenny, ta książka jest o miłości z wojną w tle. Mówi o tym już sam opis. Głównym wątkiem i powiązanymi z nim dylematami, jest zakazana miłość i moralność jej istnienia i podtrzymywania.
Kolejną rzeczą jest zarzut, że w nazistowskich Niemczech, kobieta nie mogła tyle co nasze bohaterki np. Suzanne, czy polka Hania.
Może i w prawdziwych nazistowskich Niemczech, faktycznie nie mogłyby, ale przypomnę, że to jest fikcja literacka, autor ma prawo poprowadzić fabułę w taki sposób jaki chce, nawet wspomagając się ogólnie znanymi faktami, może pomiędzy dodać coś od siebie, coś co stworzyła jego wyobraźnia. Na tym polega pisanie książek, które nie są reportażami, dokumentami i podręcznikami do historii.
I moje ulubione "w prawdziwym świecie tak nie ma", "ludzie będący po dwóch stronach barykady nie mogą się kochać, nie podczas wojny, nie Niemiec i Polka".
Sądzę, że ważne jest, aby przypomnieć w tym momencie, że Johann i Hania poznali się zanim wybuchła wojna i wtedy też się w sobie zakochali. Ona nie zakochała się w nim wtedy, gdy on w mundurze Wermachtu, z pistoletem w ręku przechadzał się ulicami Warszawy. Bo to faktycznie byłoby mało prawdopodobne. Gdy wybuchła wojna oni już się kochali, a to trochę zmienia postać rzeczy.
Czy to jest niemożliwe i niedorzeczne? Uważam, że nie. Uważam, że taka miłość jest możliwa. Dlaczego? Bo miłość to miłość, przychodzi niezapowiedziana, nie pyta się nas czy jesteśmy gotowi, czy chcemy tego człowieka, tylko po prostu kochamy i już. I nieważne, że Niemiec to wróg, że nazista, że Szwab. Nie zakochujemy się w narodowości, tylko w człowieku. I tak było w przypadku naszych bohaterów. Oni się kochali, a to wojna rzuciła ich na dwie różne strony barykady.
Polskie kobiety zakochują się w afroamerykaninach, w saudyjczykach, w Japończykach, więc dlaczego nasza bohaterka nie mogła się zakochać w Niemcu? Więc czy sam fakt jest możliwy? Jak najbardziej tak.
Autorka pięknie opisała moralną walkę Hani z tym uczuciem. Ona cały czas wahała się, chciała zapomnieć, chciała go zabić, wyjechać, a jednak nie udało się. Nie potrafiła zabić w sobie tej miłości..
Jeśli chodzi o Johanna, to tak, był trybikiem tej bezwzględnej morderczej machiny, ale on akurat mimo wszystko był przedstawiony w nieco lepszym świetle, z większą dozą człowieczeństwa, niż jego współpracownicy. Patrząc przez pryzmat tej książki, na prawdziwe wydarzenia, jaką mamy pewność, że każdy jeden Niemiec był zły, był mordercą, chciał tej wojny, jaką mamy pewność, że do Wermachtu i na front wysyłali tylko ochotników, że nikt nie został zmuszony do tych działań? Nie mamy takiej pewności i raczej wiemy, że tak nie było. Hitler sprawował bezwzględną władze i nie tolerował sprzeciwu. Jeśli ktoś się sprzeciwiał to go po prostu nie było. Jaką mamy pewność, że nigdy żaden Niemiec walcząc na linii frontu, nie zwątpił w to co robi i nie pomógł chociaż jednej osobie, która teoretycznie powinna być jego wrogiem?
I nie, nie bronie zbrodniarzy wojennych, tych którzy faktycznie ponoszą winę za śmierć tysięcy ludzi. Ale próbuje udowodnić, że taka historia mogła się wydarzyć, a zwłaszcza miała prawo zaistnieć w literaturze.
Tak naprawdę, zakładam, że nikt z nas, czytających tę książkę, nie przeżył tej wojny, nie byliśmy tam i nie widzieliśmy tego na własne oczy. Owszem, mamy mnóstwo dokumentów, książek, opracowań, wspomnień spisanych, ale to nie znaczy, że wiemy wszystko o tamtych wydarzeniach, o ludziach, którzy widzieli to na własne oczy, o ich emocjach, o przeżyciach, o wspomnieniach, o piętnie jakie na pewno w nich zostało.
Więc skąd mamy pewność, że nigdy nie było takiej Hani i takiego Johanna? Że w prawdziwej wojennej codzienności, nie trzymała kogoś przy życiu, właśnie miłość, taka niemożliwa, niedorzeczna, zakazana? Nikt tego nie potwierdzi na sto procent i nie zaprzeczy temu też, więc śmiało możemy uznać, że to jest możliwe.
Każda miłość jest inna, jedna jest mocna i niezachwiana, przetrwa każdą burzę, a druga jest słaba i wątła i złamie się pod byle podmuchem, ale miłość to miłość.
Wszystko zależy od tego czym ona dla nas jest, jak my ją widzimy, z jakiej perspektywy i w co wierzymy.
Uważam, że opisana historia nie jest przerysowana w żaden sposób, nie jest infantylna i niedorzeczna. Autorka bardzo wiernie oddała wojenną codzienność, wszystkie te moralne dylematy i rozterki. Wszystkie targające bohaterami emocje. Mi się podobało. Bardzo. Uwielbiam jak jakaś książka wciąganie mnie w swój świat właśnie w taki sposób, bez reszty.
A jeśli chodzi o wszystkie te opisy odbiegające od prawdy? No cóż, to jest literatura fikcyjna. Owszem wplecione są w nią, prawdziwe fakty, ale to nadal fikcja. Doskonale rozumiem ten zabieg i go kupuje.
Poza tym, kto czytał przypisy, ten wie, że nie wszystkie wydarzenia historyczne, wymienione w książce są prawdziwe, część z nich to wymysł autorki, który jeżeli jest podobnym do wydarzeń prawdziwych, to tylko przez przypadek.
Dla mnie książka musi mieć to coś. Nie ważne są jej wysokie oceny i pozytywne komentarze, ona dla mnie ma być wyjątkowa i trafiającą w punt, i "Narzeczona nazisty" taka właśnie jest. Pokochałam tę historię całym sercem i w stu procentach zgadzam się z oficjalną recenzją tej książki.
Czytając tę książkę uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz. Mianowicie, jeżeli zaczynam czytać coś nowego i mam względem tej historii jakieś oczekiwania, ale w trakcie okazuje się, że nie do końca ona je spełnia, to oceniając taką książkę, rozłożę ją na czynniki pierwsze, przeanalizuje wszystko: pomysł na fabułę, realizację, styl pisania autora, kreacje bohaterów, ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-29
Jak dla mnie bomba! To jest właśnie klasyczny, dobrze napisany romans. Idealna mieszanka obyczajowości, trochę dramatu, trochę zabawy, kupa śmiechu i odrobina pikanterii, która jest w odpowiednim miejscu, nie razi w oczy i nie sprawia, że po plecach przechodzą ciarki żenady.
Świetny pomysł na fabułę z tymi trojaczkami, ja osobiście jeszcze się z czymś takim nie spotkałam, a dobrze, bo schemat nie jest oklepany, choć myślałam, że taki będzie, gdy zaczęłam czytać opis, ale to tylko złudzenie, bo później fabuła jest poprowadzona zupełnie inaczej, niż w większości książek z takim wątkiem.
Bardzo ciekawy wątek rodzinny, dobrze zbudowane dialogi, przyjaciółka głównej bohaterki mówiła bardzo mądre rzeczy.
Sutton i Callahan też są dobrze stworzonymi postaciami. Wielki plus za oryginalne imiona.
Jedyne co sobie uświadomiłam kończąc czytać, że nie wiem jak wyglądają główni bohaterowie, albo dlatego, że przeoczyłam ten opis gdzieś w trakcie, albo autorka nie opisała ich tak szczegółowo, ale to nie zmienia mojej oceny.
Całość naprawdę dobrze napisana, czyta się szybko i lekko. Polecam.
Jak dla mnie bomba! To jest właśnie klasyczny, dobrze napisany romans. Idealna mieszanka obyczajowości, trochę dramatu, trochę zabawy, kupa śmiechu i odrobina pikanterii, która jest w odpowiednim miejscu, nie razi w oczy i nie sprawia, że po plecach przechodzą ciarki żenady.
Świetny pomysł na fabułę z tymi trojaczkami, ja osobiście jeszcze się z czymś takim nie spotkałam,...
2023-08-17
Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałam coś tak słabego. Chciałam zrezygnować z czytania już mniej więcej w połowie, ale nie potrafię tak. Gdy zacznę czytać muszę do samego końca, choćbym nie wiem jak się męczyła. Chociażby po to, żeby móc szczerze i obiektywnie coś ocenić.
Jestem totalnie zaskoczona, że wydawnictwo coś takiego wypuściło. Serio. Ta książka wygląda jakby pisała ją osoba, która dopiero zaczyna swoją przygodę z pisaniem i publikuje ją dla własnej frajdy w internecie i totalnie nie ma pojęcia o korekcie itd. Rozumiem, że autor nie jest od korekty, że ktoś mu w tym pomaga, ale w tym przypadku to chyba korekta nie wyszła tak jak powinna.
Pomysł na książkę może może i byłby dobry, abstrahując od tego, że w życiu prawdziwym taka scena raczej by się nie wydarzyła. Bo która kobieta pożyczyła by swojego faceta przyjaciółce i to na miesiąc? Ale dobra, przecież to fikcja literacka, tam wszystko może się zdarzyć, ale samo wykonanie jest po prostu słabe.
Jestem totalnie zaskoczona, że ta książka ma dość wysoka ocenę (7.0).
-Dialogi słabej jakości, kreacja bohaterów też słaba, główna bohaterka częściej irytująca niż sympatyczna, ani jej nie polubiłam, ani znienawidziłam - jest mi totalnie obojętna.
-Wydarzenia tak abstrakcyjne, że ciężko to sobie wyobrazić w prawdziwym życiu.
Tak jak mówiłam:
-która normalna kobieta pożycza swojego faceta innej?
-która rodzina organizuje sobie coroczny miesięczny urlop? Kogo na to stać? I kto może sobie pozwolić na wzięcie z dnia na dzień takiego urlopu?
-co to za rodzina, że nikt nie znał jej narzeczonego? ( chociaż dobra, to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, bo jak ktoś naprawdę daleko mieszka od rodzinnych stron i dużo pracuje, to nie ma czasu jeździć na niedzielne obiadki do rodziców, ale z drugiej strony jest internet, zdjęcia...)
-co to za wielka przyjaźń dziewczyn, że jedna nie zna narzeczonego drugiej?
-Krecja głównego bohatera, też taka sobie. Zostawia narzeczoną w domu, udaje dla innej kobiety, zaczyna z nią sypiać, (co nazywa się zdradą - w sumie każdy ma swoją terminologię ale dla to zdrada), snuje w myślach plan jakby kto było z tą drugą, coś zaczyna czuć, a później gdy prawdziwa narzeczona wraca, to on już leci za nią, bo nie chce jej stracić, bo ona jest ważna. Boże, co?!
-w ogóle takie poplątanie w fabule, niby udają, ale coś iskrzy, coś chcą od siebie próbują "w głębokie rozmowy" ale jak przyjdzie zaraz co do czego, to powrót do rzeczywistości, bo przecież w prawdziwym domu czeka prawdziwa narzeczona.
-Główna bohaterka niby cierpi, złamane serce, ale to nie przeszkadza jej ślinić się na widok sąsiada. Jakiego faceta nie zobaczy, to od razu już na nią "działa".
-dziwna akcja na koniec z tą siatką znajomości. Nagle wszyscy się znają.
-mega irytujące słownictwo, które było nadużywane np. "szatyn/szatynka/blondynka", rozumiem, że można opisać w ten sposób kogoś kogo imienia nie znamy, np "tamten szatyn jest przystojny..." Ale nie nadużywać tych określeń, w stosunku do osób, które są sobie bliskie, znają się i wiedzą jak mają na imię.
Kolejne słowo "whoa" ?! Nie rozumiem po co? Czemu taka pisownia? Nie można spolszczyć skoro książka polska? Poza tym whoa podobno oznacza nasze "łał", a moim zdaniem tam gdzie było nadużywane whoa, wow wcale nie pasowało w kontekście dialogu.
I moje złoto: "to gówno, go zabolało", "to gówno między nami nie działa" i jeszcze mnóstwo innych przykładów, których nie chce mi się wymieniać. Bardzo raziło to po oczach, serio są inne słowa na opisanie niepowodzeń w naszym życiu.
Ogólnie "wciągnęły" mnie, choć nie wiem czy to nie za duże określenie, dopiero ostatnie rozdziały po ich rozstaniu i to bardziej z perspektywy Aarona, ale też nie w całości. Byłam ciekawa jak autorka przedstawi jego perspektywę złamanego serca. A więc też nie było to perfekcyjne, ale już lepiej niż perspektywa Laury, bo tam to już serio było w kółko to samo.
Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro takie książki mi się nie podobają, to po co czytam? Otóż właśnie takie książki (romanse) konkretnie z tego pułapu jak ta tutaj, ale dobrze napisane, podobają mi się. Wprawdzie nie zajmują one pierwszego miejsca na mojej liście "naj" bo to miejsce należy do romansów głębokich, bardzo emocjonujących, prawdziwych z nutą dramatu, (są takie!), a takie jak ten tutaj, czytam czasem na oczyszczenie umysłu.
Podsumowując: książka jest bardzo słaba. Nie zżyłam się z bohaterami, nawet ich nie polubiłam. Zabrakło mi w tej historii emocji, pasji i głębi. To wszystko takie nijakie i płytkie. Mam wrażenie, że cała akcja opiera się na rozdmuchaniu byle pierdoły, do rangi życiowego dramatu.
Zabrakło mi tu zpalnika do moich emocji.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałam coś tak słabego. Chciałam zrezygnować z czytania już mniej więcej w połowie, ale nie potrafię tak. Gdy zacznę czytać muszę do samego końca, choćbym nie wiem jak się męczyła. Chociażby po to, żeby móc szczerze i obiektywnie coś ocenić.
Jestem totalnie zaskoczona, że wydawnictwo coś takiego wypuściło. Serio. Ta książka wygląda jakby...
2023-07-30
Fabuła poprowadzona w takim samym stylu, co trzy poprzednie z serii. Zawiła akcja, za co wielkie brawa dla autorki. Nie każdy coś takiego potrafiłby wymyślić.
Mój największy zachwyt to wewnętrzna strona okładki i te mroczne zdjęcia kobiety i mężczyzny. Coś pięknego. Lubię ładne okładki, a ta niewątpliwie taka jest. 😍
Ale dla mnie to nie jest najlepsza książka z całej serii. To znaczy ona nie jest zła. Ale najmniej do mnie trafiła. Michael i Majka skradli moje serce bez dwóch zdań. ♥️
A Jack i Monika niezbyt. Choć to dobrze napisane czarne charaktery, z nimi nie ma miękkiej gry. Ale jakoś nie potrafiłam się z nimi zżyć. Ich działania jakieś były mi bardzo obce, czasem wręcz ciarki strachu szły mi po plecach.
Mimo wszystko Michael choć też gangster wydawał się jakoś mniej bezwzględny. Ja widziałam w nim więcej ludzkich odruchów. I bardziej mnie fascynowała jego miłość do Majki i chęć dbania o nią.
Jack też coś wprawdzie poczuł do Moniki, ale to ich uczucie jakoś mnie nie zafascynowało. Więc książka chociaż w ogólnej ocenie, nie jest zła i w moim odczuciu lepiej napisana niż "irytujący Pan Hunter" to jednak nie jest moją ulubioną z całej serii i nie skradła mojego serca.
Fabuła poprowadzona w takim samym stylu, co trzy poprzednie z serii. Zawiła akcja, za co wielkie brawa dla autorki. Nie każdy coś takiego potrafiłby wymyślić.
Mój największy zachwyt to wewnętrzna strona okładki i te mroczne zdjęcia kobiety i mężczyzny. Coś pięknego. Lubię ładne okładki, a ta niewątpliwie taka jest. 😍
Ale dla mnie to nie jest najlepsza książka z całej...
2017-10-09
Zanim w ręce wpadła mi ta książka, przekopałam cały blog Piotra C. I wiecie co? Mi się podobało.
Książka raczej nie spotkała się z przychylnością opinii publicznej, bo płytki język, bo bzdury, bo spaczony pogląd głównego bohatera na kobiety i świat, bo przekleństwa.
Tak, zgadza się. Przekleństw jest dużo, wulgarnych określeń też się znajdzie kilka i o ile w "normalnych książkach" raczej przeszkadza mi nadmiar takich zwrotów, o tyle tutaj nie było to dla mnie ani dziwne ani powodem do zgorszenia.
Autor tak wykreował fabułę, bohaterów, że ta książka naprawdę brzmiała by dziwnie gdyby była napisana przykładną polszczyzną.
O czy jest książka?
O życiu. Tak, o życiu. O tym, że ludzie mając słabo płatną pracę, nie mają za co żyć, za co spełniać marzeń i tęskni im się do wyższego poziomu. Ale są też ludzie, którzy mają dobrą pracę, dobre pieniądze, ładne mieszkanie oczywiście wyposażone w znanym sklepie i co? I okazuje się, że oni też najszczęśliwsi nie są. Bo takie właśnie jest życie. Nie pieniądze świadczą o naszym szczęściu albo jego braku, ale jednak odgrywają ważną rolę w tym przedstawieniu.
Ci ludzie z "wyższych sfer" wykształceni, modnie ubrani, znający każdy klub w dużym mieście też potrzebują miłości i bliskości drugiej osoby, ale jak wiadomo tego akurat nie kupi się za żadne pieniądze.
Sposób w jaki Czarny wyraża się o kobietach? Cóż, może i nie jest zbyt romantyczny ale i tacy ludzie są. Bardzo wielu mężczyzn wyraża się w taki sposób, co nie znaczy, że ja to popieram i mi się to podoba. Na pocieszenie mogę dodać, że ta ziemia nosi też normalnych facetów, którzy w kobietach widzą coś więcej niż dupę i cycki.
Na koniec chciałam podkreślić, że choć autor szokuje słownictwem, w niesmaczny sposób opisuje życie młodych ludzi, to muszę powiedzieć, że to znikąd się nie wzięło. Mówią, że w każdej bajce jest ziarno prawdy i ja osobiście potrafię tą "prawdę" wyłuskać z masy przekleństw.
Daję 7/10 gwiazdek, bo może i lektura nie jest najwyższych lotów, ale to poniekąd nieprzerysowana prawda płynąca z życia. Książka przypisana do literatury pięknej. Trochę mam mieszane uczucia odnośnie tego, ten gatunek zawsze kojarzył mi się z czymś wyniosłym, czystym, pięknym, z prawdą. Tutaj mamy prawdę ale nie do końca ona jest przedstawiona w subtelny sposób. Osobiście lubię szukać mądrości w tekstach autora. I ja ją znajduje. A że pisana prostym słownictwem? Cóż czasem inaczej się nie da.
Zanim w ręce wpadła mi ta książka, przekopałam cały blog Piotra C. I wiecie co? Mi się podobało.
Książka raczej nie spotkała się z przychylnością opinii publicznej, bo płytki język, bo bzdury, bo spaczony pogląd głównego bohatera na kobiety i świat, bo przekleństwa.
Tak, zgadza się. Przekleństw jest dużo, wulgarnych określeń też się znajdzie kilka i o ile w "normalnych...
2022-12-14
2022-11-26
Od samego początku nie pokładałam zbyt wielkich nadziei w tej książce. Traktowałam ją raczej jako lekki przerywnik przed bardziej wymagającą lekturą. Ot tak przeczytać i zapomnieć. Z każdą kolejną przeczytaną stroną, co raz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że ta książka zasługuje na siedem gwiazdek. Na sześć lub mniej zbyt dobrze jest napisana, ale do ośmiu brakuje jej polotu. No ale zakończenie zmieniło moje zdanie. Daję sześć gwiazdek, bo takiego zakończenia to ja nie spodziewałam się nawet po tej książce.
To trochę wygląda tak, jakby autorka zapomniała o czym pisała. To jest romans, wszyscy czekaliśmy na jakieś zbliżenie między bohaterami, a dostaliśmy długą drogę do "czegokolwiek" między nimi, później jakaś nieporadna próba, później w sumie nic, a później to zakończenie, które sprawia wrażenie napisanego na siłę.
To jakby obiecać komuś tort, a później pokazać tylko pustą paterę ubrudzoną masą i kazać obejść się smakiem. Zabieg bez sensu. To co najważniejsze w tej historii zostało pominięte.
Mój główny zarzut, który miałam przez cały czas, to za mało chemii między bohaterami. Tam się nie działo nic, a nagle ona stwierdza, że go kocha. No nie. No i ten wątek kryminalny, który został skopany po całości. W ogóle, żadnych emocji, żadnego dreszczu. To jakby zrzucić bombę ale przy jej wybuchu, zabrakło siły rażenia.
Myślę, że też dużo mogła uratować perspektywa Willa w książce, ale niestety nie było jej.
Ogólnie fabuła nie była kiepska. Przynajmniej nie do końca oklepany schemat wrednego szefa w biurze i biednej asystentki, ale wykonanie słabe. Zabrakło dopracowania najważniejszych szczegółów, które mogły wiele zdziałać.
6/10
Od samego początku nie pokładałam zbyt wielkich nadziei w tej książce. Traktowałam ją raczej jako lekki przerywnik przed bardziej wymagającą lekturą. Ot tak przeczytać i zapomnieć. Z każdą kolejną przeczytaną stroną, co raz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że ta książka zasługuje na siedem gwiazdek. Na sześć lub mniej zbyt dobrze jest napisana, ale do ośmiu brakuje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-09-22
Przeczytałam poprawioną wersję tej książki na wattpadzie. I widać, że autorka nie próżnowała. Jest zauważalna różnica w warsztacie między tą książką, a tym co aktualnie autorka publikuje na wattpadzie.
Na ogół lubię jej styl pisania, bo dokładnie trafia w moje oczekiwania. Nie jest ani za mało opisów, ani za dużo. W sam raz. Choć do tej konkretnej historii Nadii i Thomasa, mogła bym mieć jeden maleńki zarzut - więcej chemii między nimi. Nie było źle, ale czasem nie czułam tego ognia.
Całość fabuły bardzo płynnie poprowadzona, choć raczej smutna. Czy dałam się wciągnąć w całości? Niby tak, czytałam rozdział za rozdziałem ale w pewnym momencie moja ekscytacja gdzieś się lekko ulotniła. A przy końcowych rozdziałach totalnie zaskoczyło mnie zachowanie Nadii. I kompletnie nie rozumiem jak ona mogła coś takiego zrobić.
Nie chcę zdradzać za dużo, bo widzę, że ta książka tutaj, różni się od publikowanej na wattpadzie, ale zachęcam do przeczytania. Historia choć trochę smutna, lekko się czyta.
Przeczytałam poprawioną wersję tej książki na wattpadzie. I widać, że autorka nie próżnowała. Jest zauważalna różnica w warsztacie między tą książką, a tym co aktualnie autorka publikuje na wattpadzie.
Na ogół lubię jej styl pisania, bo dokładnie trafia w moje oczekiwania. Nie jest ani za mało opisów, ani za dużo. W sam raz. Choć do tej konkretnej historii Nadii i...
2022-10-24
Bardzo lekka, przyjemna i sympatyczna historia. Zaczęłam czytać z nudów i totalnie się zaskoczyłam, gdy dałam się wciągnąć bez reszty. Ta książka na swój sposób jest dla mnie urocza, bo mimo tego, że to romans, to nie jest tak oklepany jak wiele innych. Może i powiela główny schemat czyli miłość między głównymi bohaterami (ale z drugiej strony jak nie powielić takiego schematu w romansie?) ale jak dla mnie to robi to w bardzo wyjątkowy i lekki sposób, a zarazem trafiający w czuły punkt czytelnika.
Rozmowy między Adamem i Olive, są genialne! Uśmiałam się nie raz. Jego postawa wiecznie niezadowolonego i nieprzystępnego, ale przy tym czułego dla Olive, była idealnie wykreowana.
Kiedy doszło do intymnej sceny, trochę nie rozumiałam czemu autorka zdecydowała się na taki dość problematyczny sposób przedstawienia zbliżenia między nimi. Myślałam, że to będzie miało jakieś dalsze powiązania z fabułą, ale nie miało. I chyba gdzieś na koniec książki pomyślałam sobie, że w sumie to był dobry zabieg, bo to właśnie w tych wszystkich oklepanych romansach, zawsze wszystko jest idealne, a seks to sam ogień, ale przecież w prawdziwym życiu tak nie jest. I czasem nawet seks nie wychodzi za pierwszy razem.
Więc zmieniam zdanie i daje za to plusa.
No i muszę o tym wspomnieć, to był mój ulubiony motyw romansowy czyli nauczyciel -uczennica. Historię Adama i Olive możemy spokojnie podciągnąć pod tą kategorię, bo przecież on był wykładowcą, a ona doktorantką. Więc ode mnie kolejny plusik.
Chyba jedyną rzeczą, której mi zabrakło, było brak perspektywy Adama. Fajnie byłoby przeczytać coś z jego perspektywy. Zobaczyć jak to byłoby opisane, gdyby to on opowiadał o swoich uczuciach.
Podsumowując, jestem pozytywnie zaskoczona. Historia mega sympatyczna, lekka, przyjemna, dobrze się czyta, a główni bohaterowie to rewelacja.
Polecam.
Bardzo lekka, przyjemna i sympatyczna historia. Zaczęłam czytać z nudów i totalnie się zaskoczyłam, gdy dałam się wciągnąć bez reszty. Ta książka na swój sposób jest dla mnie urocza, bo mimo tego, że to romans, to nie jest tak oklepany jak wiele innych. Może i powiela główny schemat czyli miłość między głównymi bohaterami (ale z drugiej strony jak nie powielić takiego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-10-19
Po przeczytaniu okładkowych opisów w pierwszym i drugim tomie, stwierdziłam, że w trzeciej książce nie będę czytać. Zrobię to dopiero na sam koniec. Bo moim zdaniem taki opis za dużo zdradza z fabuły. W pierwszej książce przeczytałam te kilka zdań, bo wiadomo to pierwsza książka, od czegoś trzeba zacząć. W drugiej próbowałam nie przeczytać, ale przegrałam walkę ze sobą i też przeczytałam, czego później trochę żałowałam, bo przy tych wspomnianych wydarzeniach nie miałam efektu wow. Dlatego w ostatniej części, ucząc się na błędach, nawet nie odwracałam książki tylną okładką do góry. 😅
I to był strzał w dziesiątkę. Bo starając się też śledzić różne posty autorki, ale nie czytać tych zdradzających za dużo, zrobiłam sobie naprawdę wielką niespodziankę.
Książka jest naprawdę fantastyczna. Cała historia to po prostu szał. Aż ciężko mi uwierzyć, że to debiut. W ogóle cała zawiłość tej historii, te intrygi, opisy, kreacja bohaterów, te wszystkie wydarzenia. Brak mi słów, żeby opisać swoją radość, ale szczerze z ręką na sercu mogę przyznać, że mój czytelniczy głód został zaspokojony, a o to czasem bardzo trudno.
Chyba nawet nie mam się do czego przyczepić. Świat Michaela i Majki, został tak idealnie zbudowany, aż miałam wrażenie, że to się dzieje naprawdę, że jestem tam, obok nich, że przeżywam to razem z nimi.
Z reguły nie przepadam za polską literaturą, wolę zagraniczną, bo zazwyczaj zostaje mi jakiś niesmak. Czegoś brak. Ale nie w tym przypadku. Akcja była misterna. W życiu nie spodziewała bym się, że to się tak potoczy. Że Pedro, ten stary zdrajca, że Rita, i że Jack! To już w ogóle szok.
Czytając ten fragment, gdzie główni bohaterowie dowiedzieli się, o prawdziwych zamiarach Pedro, byłam pewna, że to będzie koniec Michaela. Boże, serce mi mało nie wyskoczyło z żalu, ze strachu. Czytałam, a w mojej głowie pojawiało się miliony różnych rozwiązań z tej sytuacji, ale takiego jak zaprezentowała nam autorka nie spodziewałam się. Bardzo mnie wkurzał tok myślenia Pedro, którego zdaniem miłość nie była ważniejsza niż gangsterska praca.
Wątek z Renatą. Hmm trochę smutny, ale to dodało tylko smaku książce, bo wiem, że jakby wszystko tak zakończyło się szczęśliwie to mógłby być przesyt. Poza tym bardzo podobało mi się jej podejście. Świadomość, że umiera i nie zostało jej za wiele czasu, sprawiła, że chciała wykorzystać ten czas na zrobienie czegoś o czym zawsze marzyła. Może było jej ciężko, na pewno było, ale też pamiętała o tym co dzieje się z Mają i troszczyła się o nią. Piękna przyjaźń i piękna postawa.
Pierwsza połowa książki, bardzo dynamiczna, bardzo emocjonalna, a druga już nieco wolniejsza. Czasem miałam wrażenie, że wieje już nudą ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo już było dobrze, między nimi. Ślub, dziecko, szczęście. Ale nie powiem, żebym się nie bała do ostatniej strony, że znów coś się stanie naszej dwójce. 😉
Podoba mi się generalnie wszystko, ale wielki plus, za opis scen erotycznych. Boże, pisałam już to nie raz, ale jak ja uwielbiam taki subtelny opis, bez szczegółowych określeń, który daje pole do popisu własnej wyobraźni.
No i kolejny za to, że wszystkie wątki zostały poprowadzone do końca, że nic nie zostało niewyjaśnione czy pominięte.
Nie wiem co jeszcze mogłabym dodać, ale jestem nieodwołalnie zakochana w tej historii. To było coś pięknego. I z jednej strony jest mi żal, że to już koniec, a z drugiej wiem, że tutaj już nic więcej, niż lepszego nie można było wymyślić.
Aczkolwiek bardzo mnie ciekawi wątek Jacka i tego w jaki sposób jest powiązany z tą tajemniczą kobietą. Czekam na jakieś wieści. 😅
Fantastyczna historia. ♥️ To zdecydowanie moje trzy ulubione książki tego roku.
Michael i Maja. ♥️
10/10. ♥️🥳
Po przeczytaniu okładkowych opisów w pierwszym i drugim tomie, stwierdziłam, że w trzeciej książce nie będę czytać. Zrobię to dopiero na sam koniec. Bo moim zdaniem taki opis za dużo zdradza z fabuły. W pierwszej książce przeczytałam te kilka zdań, bo wiadomo to pierwsza książka, od czegoś trzeba zacząć. W drugiej próbowałam nie przeczytać, ale przegrałam walkę ze sobą i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-08-07
Czasem trafiamy na takie książki, które można określić jako "przerost formy nad treścią". To takie w których jest mnóstwo stron, zapisanych niemal niezliczoną ilością słów i praktycznie zerowa treść, albo tak bardzo rozciągnięta, że czytelnik po prostu nudzi się.
Jest też przeciwieństwo tych książek, ja to nazywam "plan ramowy", gdzie z kolei wypisane są główne punkty fabuły, bez niezbędnych szczegółów, które nadałby smaku.
Nie przepadam ani za taką formą, ani za taką. Więc oczywiście jest, że najlepsze jest to co wyśrodkowane. I książka Celii Aaron, na pewno do takich należy. Czytając ją miałam wrażenie, że w potencjalnie niewielkiej liczbie stron dostałam całe mnóstwo treści, ciekawych opisów, niegłupich dialogów, bardzo dobrze wykreowanych bohaterów. Nasuwa mi się na myśl, takie porównanie do pączka, gdzie w jednym mamy zaledwie kapkę marmolady, a w innym wypływa przy każdym ugryzieniu.
Na początku nie wiedziałam czego się miałam spodziewać, obstawiałam, że to będzie coś w stylu dość wyrazistego erotyku, ale to co dostałam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Wciągnęłam się praktycznie od pierwszy stron i z jednym małym kryzysem w połowie książki, przeczytałam niemal jednym tchem.
Nie wiem czy wszystko ze mną w porządku, ale moją ulubioną postacią był oczywiście Sebastian. Najbardziej byłam ciekawa jego wewnętrznych dywagacji, jego punktu widzenia i nie zdradzając fabuły, w konkretnych wydarzeniach to właśnie jego było mi najbardziej żal. Nawet nie główna bohaterka, choć ona była dla mnie dość sympatyczna. Tylko właśnie on, psychopata, Sebastian. A Linka nie lubiłam od samego początku.
Pomysł na książkę świetny, jej wykonanie jeszcze lepsze. Na szczęście autorka dobrze wykreowała fabułę i główną bohaterkę, która przeżywała to, że została porwana, choć mogła mieć wszystko.
Naprawdę jestem miło zaskoczona.
Czasem trafiamy na takie książki, które można określić jako "przerost formy nad treścią". To takie w których jest mnóstwo stron, zapisanych niemal niezliczoną ilością słów i praktycznie zerowa treść, albo tak bardzo rozciągnięta, że czytelnik po prostu nudzi się.
Jest też przeciwieństwo tych książek, ja to nazywam "plan ramowy", gdzie z kolei wypisane są główne punkty...
2022-06-07
Skusiłam się na tę książkę, pamiętając, że poprzednia "Zanim zostaliśmy nieznajomi" pochłonęła mnie bez reszty i szalenie zachwyciła. Tutaj gdy zaczęłam czytać, trochę moje emocje opadły, bo dostałam delikatnie coś innego.
Po pierwszych rozdziałach czułam się lekko zawieziona, bo historia wydawała mi się bardzo spłycona, słownictwo dziwne, główna bohaterka lekko niedojrzała.
Ale gdy wydarzenia nabrały tempa pozwoliłam się wciągnąć w tę historię.
Opowieść smutna, łamiąca serce, przypominając, że trzeba się cieszyć każdą najdrobniejszą chwilą jaką mamy możliwość spędzić na tej ziemi.
Nie jestem pewna czy z całą otwartością, świadomością i w stu procentach akceptuję wybory Charlotte. Chodzi mi o wybory między Sethem, a Adamem. Które z tych dwóch było prawdziwą miłością? To co łączyło ją z Adamem, bo została z nim do końca jego dni, czy to co łączyło ją z Sethem bo mimo przeciwności losu i kilku miesięcznej rozłąki i tak do siebie wrócili. No i kolejny mój zgrzyt, czy to połączenie dusz możemy mieć tylko z jednym człowiekiem czy z każdą następną osobą będzie na swój sposób wyjątkowe?
Myślę, że każdy z nas musi ocenić to według własnych wartości i wierzeń, bo każdy z nas jest inny i zupełnie inaczej odbiera świat. Więc nie chce jednoznacznie oceniać jej wyborów i decyzji. Każdy na swój sposób przeżywa tragedię i żałobę, a jedno i drugie spotkało naszą bohaterkę
Jedno wiem na pewno, nigdy nie chciałabym dowiedzieć się jak smakuje taka strata.
W moim odczuciu książka nie jest arcydziełem. Nie była nawet rewelacyjna, momentami była dziwna, ale w tym wszystkim był jakiś urok. Dlatego daje siedem gwiazdek.
Skusiłam się na tę książkę, pamiętając, że poprzednia "Zanim zostaliśmy nieznajomi" pochłonęła mnie bez reszty i szalenie zachwyciła. Tutaj gdy zaczęłam czytać, trochę moje emocje opadły, bo dostałam delikatnie coś innego.
Po pierwszych rozdziałach czułam się lekko zawieziona, bo historia wydawała mi się bardzo spłycona, słownictwo dziwne, główna bohaterka lekko...
Mam mieszane uczucia.
Pierwszą część przeczytałam dość szybko i z zaciekawieniem (znałam autorkę i to opowiadanie jeszcze z Wattpad, byłam ciekawa jak zmieniła fabułę na rzecz książki papierowej). I nawet niejako broniłam książkę przed krytycznymi komentarzami, zalecając by przymykać oko na "całokształt powagi". Nawet na okładce jest napisane, że to komedia erotyczna, więc dobrze było właśnie tak na nią patrzeć.
Ale druga część, szczerze mówiąc, trochę mnie wymęczyła. Jednak fabuła potoczyła się inaczej niż na Wattpad.
Były momenty, że czytałam szybko i byłam ciekawa co będzie dalej, później nadchodziły momenty, gdzie fabuła straszliwie mi się ciągnęła, w zasadzie nic się nie działo, poza kolejnymi opisami imprezy i wtedy przychodziły kolejne opisy, które jednak były dowodem na rozwój akcji.
Nie raz i nie dwa zniesmaczyły mnie opisy scen erotycznych. Ja nie lubię jak opisane są one w bardzo otwarty sposób i prostym słownictwem. Każdy pisze jak lubi, ale to akurat mnie odrzuca od takich książek.
Ogólnie bardzo lubię jak w książce przedstawiona jest przemiana głównego bohatera męskiego. Jak on sobie zdaje sprawę, że jednak nie chce być wiecznym kawalerem, tylko chce tą jedną konkretną. Ale szczerze tutaj nie poczułam tego, nie zżyłam się, nie odczuwałam ich emocji na własnej skórze.
Były śmieszne momenty, były ciekawe. Ale ogólnie to druga część jest gorsza niż pierwsza.
Uważam, że wątek Aleksandry lepiej był opisany na wattpadzie, tutaj trochę tak po macoszemu jest potraktowany. Wątek z ojcem Pauli też, tak jakby nieskończony.
Jedni bohaterowie byli fajni i sympatyczni, tak jak Fiord, a innych nie polubiłam nawet przez dwie części tak jak Agnieszki.
I szczerze to kompletnie nie rozumiem zakończenia. Epilogu. Tej historii z Fiordem, Muchą i jej babcią. I tym kotem. Nic nie rozumiem z tego i to właśnie zaważyło na mojej końcowej ocenie.
Oceniam na sześć gwiazdek, nie było źle, nie było też dobrze, ale nadal uważam, że należy czytać ją z przymrużeniem oka.
Mam mieszane uczucia.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPierwszą część przeczytałam dość szybko i z zaciekawieniem (znałam autorkę i to opowiadanie jeszcze z Wattpad, byłam ciekawa jak zmieniła fabułę na rzecz książki papierowej). I nawet niejako broniłam książkę przed krytycznymi komentarzami, zalecając by przymykać oko na "całokształt powagi". Nawet na okładce jest napisane, że to komedia erotyczna,...