-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
W Japonii neurochirurdzy uznawani są niemal za bogów. Tymczasem Peter Vajkoczy, jeden z lepszych reprezentantów tej profesji na świecie, wcale nie aspiruje do miana herosa. Wręcz przeciwnie - próbuje udowodnić, że neurochirurgia to gałąź medycyny taka sama jak wszystkie inne, a wybierający tę specjalizację ludzie są… no właśnie, tylko ludźmi. Popełniają błędy i uczą się na nich, często muszą działać pod niewyobrażalną wręcz presją czasu i podejmować bardzo trudne decyzje.
Jeśli coś nie jest robione z pasją i nie płynie prosto z serca, najczęściej po prostu się nie udaje. Gdyby autor tej książki zamierzał przybliżyć tajniki swojej profesji, lecz nie robił tego spontanicznie i szczerze, czytelnik prawdopodobnie od razu by to wyczuł. Tymczasem Peter dzieli się z nami szczegółami swojej pasji, która jednocześnie jest jego pracą i pomaga ratować ludzkie życie.
Jaki jego zdaniem powinien być dobry neurochirurg? Dokładny, odporny na stres, żądny wiedzy, zdyscyplinowany. To nie ulega wątpliwości. Ważne jednak także, aby był empatyczny oraz otwarty na potrzeby i sugestie pacjentów. W końcu niejednokrotnie przekazuje wieści, które na zawsze zmieniają czyjeś życie. Na potrzeby tej książki Peter zdejmuje więc maskę nieprzystępności, za którą kryli się jego dawni koledzy po fachu, i udowadnia, że praca, jaką wykonuje, to służba - nauce, lecz przede wszystkim ludziom. Takie wartości wyniósł z domu rodzinnego i taką postawę wpoił mu ojciec, który również był lekarzem.
Ta książka jest krótkim przeglądem najtrudniejszych przypadków medycznych, z jakimi jej autorowi przyszło się dotąd zmierzyć. Peter opisuje w niej zarówno swoje sukcesy, jak również porażki. Niezwykłe sytuacje, w których jego skalpel ratował czyjeś życie, ale także takie, w których je kończył, a decyzja o rozpoczęciu operacji była błędem i prowadziła do pogorszenia czyjegoś stanu zdrowia lub nawet przedwczesnej śmieci. Chociaż Peter przeprowadza nawet kilka zabiegów dziennie, udowadnia, że dla dobrego lekarza pacjenci nie są tylko kolejnymi numerkami w statystykach, a człowiek wybierający ten zawód, powinien być często gotów do poświęceń. Każdy zgon, każde pogorszenie stanu zdrowia osoby, której obiecał pomóc, to dla niego cios, a także cenna lekcja do odrobienia i nauka pokory.
W książce nie brakuje także szczegółowych opisów przeprowadzanych zabiegów medycznych, które przygotowane są jednak z myślą o laikach, niekoniecznie obeznanych z fachową terminologią.
Za egzemplarz recenzencki dziękuje Wydawnictwu Otwartemu.
W Japonii neurochirurdzy uznawani są niemal za bogów. Tymczasem Peter Vajkoczy, jeden z lepszych reprezentantów tej profesji na świecie, wcale nie aspiruje do miana herosa. Wręcz przeciwnie - próbuje udowodnić, że neurochirurgia to gałąź medycyny taka sama jak wszystkie inne, a wybierający tę specjalizację ludzie są… no właśnie, tylko ludźmi. Popełniają błędy i uczą się na...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-21
Jak dużo pamiętacie z historii starożytnej i szkolnych lektur? Jaki obraz Rzymu się z nich wyłania? Te pytania kieruję oczywiście do osób, które nie zajmują się wyżej wspomnianymi zagadnieniami zawodowo. Ja pamiętam przede wszystkim opowieści o brutalności i wyjątkowym apetycie na władzę oraz nowe terytoria, jaki przejawiali starożytni. Neron podpalił miasto, a o morderczych skłonnościach Kaliguli słyszałam chyba już w podstawówce. Jednak nie to było najważniejsze na lekcjach historii. Uczono nas wówczas o filozofii i kulturze Rzymian, ich mordercze skłonności odsuwając na drugi, jeśli nie trzeci plan.
Gdy tylko przeczytałam tytuł tej książki, od razu pomyślałam, że chcę więcej. Autorka, Emma Southon, jest doktorem historii i specjalizuje się w starożytności oraz średniowieczu. Znudzona karierą akademicką kilka lat temu postanowiła jednak zacząć pisać dla przyjemności. Książka, którą właśnie trzymam w dłoni, jest jest jej drugą nienaukową publikacją.
A to, że jej odbiorcami nie będą w pierwszej kolejności studenci historii ani nauczyciele akademiccy, rzuca się w oczy już po przeczytaniu kilku pierwszych stron. Autorka unika trudnej, specjalistycznej terminologii i długich historycznych wywodów. Pisze z myślą o laikach (takich jak ja), którzy coś tam niby pamiętają z historii czy lekcji o kulturze starożytnej, jakie mieli w szkole średniej, być może oglądali serial "Ja, Klaudiusz" czy "Quo vadis?", jednak większość szczegółów już dawno zatarła się w ich pamięci. Pisarka nie przynudza, nie trwoni uwagi czytelnika i używając potocznego (chwilami może nawet zbyt potocznego języka) koncentruje się na tym, co czytelników tej książki zapewne interesuje najbardziej - morderstwach.
Po krótkim wstępie, w którym Emma wyjaśnia, czym różni się morderstwo od zabójstwa, autorka w dziewięciu rozdziałach omawia różnego rodzaju zbrodnie, których dopuszczali się starożytni. Dowiadujemy się między innymi, za co można było stracić życie z rąk najbliższych, jakie rodzaje morderstw mieściły się w granicach prawa, kiedy mąż mógł (a nawet powinien) pozbawić życia swoją żonę, a także o tym, co z tym wszystkim miały wspólnego czary. Nie zabraknie też oczywiście krwawych opowieści wprost z aren, którym starożytni tak bardzo lubili się przyglądać.
Ciekawa, niezobowiązująca pozycja, która uczy bawiąc lub ucząc bawi. Polecam wszystkim, którym wiedza wyniesiona ze szkolnej ławki trochę już wywietrzała z głowy, a chcą poznać kilka historycznych ciekawostek pozbawionych patetyzmu i naukowej otoczki. A także tym, którzy - podobnie jak ja - uwielbiają pełnokrwiste kryminały. Chociaż ten konkretny napisało samo życie. Albo raczej historia.
Jak dużo pamiętacie z historii starożytnej i szkolnych lektur? Jaki obraz Rzymu się z nich wyłania? Te pytania kieruję oczywiście do osób, które nie zajmują się wyżej wspomnianymi zagadnieniami zawodowo. Ja pamiętam przede wszystkim opowieści o brutalności i wyjątkowym apetycie na władzę oraz nowe terytoria, jaki przejawiali starożytni. Neron podpalił miasto, a o...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-04-10
Sięgając po książkę Nesibe Özdemir nie wiedziałam, czego w zasadzie mam się spodziewać. Czy będzie to kolejny poradnik, którego autorka poucza czytelników, jaki powinni przeżyć swoje życie? Tego właśnie trochę się obawiałam, bo dość mamy już książek, których twórcy uznali, że znaleźli uniwersalną receptę na szczęście... a przynajmniej próbują przekonać o tym innych.
Okazało się jednak, że tym razem nie muszę się martwić. Autorka jest dyplomowaną psycholożką i psychoterapeutką, która nie tylko od lat pomaga ludziom w kryzysie zdrowia psychicznego, ale też z sukcesami prowadzi własny kanał na YT i dzieli się swoją fachową wiedzą z użytkownikami Instagrama. Ta książka, jak sama przyznaje, powstała z potrzeby serca i chęci podzielenia się z innymi doświadczeniami zdobytymi w trakcie wieloletniej praktyki gabinetowej. W wielu z opisanych historii czytelnicy z łatwością odnajdą cząstkę siebie.
To, że książka nie powstała wyłącznie dla zysku, da się wyczuć niemal od razu. Ja pochłonęłam ją w dwa dni. Naprawdę trudno się od niej oderwać. Myślę, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że nie jest zbiorem suchych faktów i porad, lecz składają się na nią autentyczne historie z życia pacjentów, których losy szczególnie poruszyły terapeutkę. Każdej z nich poświęcony jest osobny rozdział i każda skupia się na innym problemie. Nesibe pokazuje, w jaki sposób towarzyszyła swoim pacjentom w procesie poznawania siebie, swoich potrzeb, lęków i głęboko skrywanych traum, a także wyjaśnia, jak terapia pomogła im uporać się z dręczącymi problemami lub przynajmniej dostrzec ich przyczyny. Uświadamia też, że u podstaw wielu z nich nie leżały wcale konkretne wydarzenia, lecz ich niewłaściwa interpretacja, która na dalszym etapie wpłynęła na powstanie krzywdzących przekonań. Nad tym zaś zawsze można, a nawet trzeba pracować.
Autorka nie poprzestaje na tym, dając zainteresowanym narzędzia do rozpoczęcia samodzielnej pracy nad sobą. Oczywiście nie zastąpią one wizyty u specjalisty, z pewnością jednak mogą stać się przydatną wskazówką dla osób, które chcą lepiej poznać i zrozumieć siebie. Ostatni rozdział zawiera takie właśnie przykładowe pytania i ćwiczenia, z których możemy skorzystać, próbując dotrzeć do sedna tego, co nas trapi.
Sięgając po książkę Nesibe Özdemir nie wiedziałam, czego w zasadzie mam się spodziewać. Czy będzie to kolejny poradnik, którego autorka poucza czytelników, jaki powinni przeżyć swoje życie? Tego właśnie trochę się obawiałam, bo dość mamy już książek, których twórcy uznali, że znaleźli uniwersalną receptę na szczęście... a przynajmniej próbują przekonać o tym innych.
...
2021-04-05
Książki poświęcone wyprawom wysokogórskim oraz ich uczestnikom zajmują szczególne miejsce w moim sercu i mojej bibliotece już od kilku lat. W tym czasie przeczytałam z wypiekami na twarzy wiele historii o zdobywaniu najwyższych szczytów na Ziemi oraz biografie ludzi, którym udało się na nich stanąć. Są to niezwykłe opowieści o o pasji, determinacji i miłości do gór, które okazały się silniejsze niż wszystko inne. Jednak żadna z nich nie wywarła na mnie tak silnego wrażenia jak ta poświęcona brytyjskiemu himalaiści Aleksowi McIntyre'owi. Historia Aleksa, spisana przez jego przyjaciela i partnera wspinaczkowego Johna Portera, stała się dla mnie jedną z najważniejszych lektur 2020 roku.
To jednak nie będzie opowieść poświęcona Aleksowi. A przynajmniej nie do końca...
Maria Coffey pochyla się nad rzadko poruszanym, nawet przez osoby z bliskiego otoczenia himalaistów, tematem. Rozmawia z rodzinami wspinaczy, którym góry odebrały najbliższych. Temat ten bywa osnuty specyficzną zmową milczenia, w myśl której żony i partnerki ofiar tej pięknej, ale i ryzykownej pasji, z dumą noszą miano partnerek poległych tragicznie bohaterów. Bardzo niechętnie zaś wspominają o ciemnej stronie życia z ludźmi, którzy swojej miłości do gór poświęcili wszystko inne.
Maria jedna nie boi się trudnych tematów, ponieważ przed laty sama musiała uporać się z podobną stratą. W 1982 podczas wyprawy na Mount Everest zginął znany brytyjski wspinacz - Joe Tasker, prywatnie chłopak autorki. Książka jest więc poniekąd próbą - nie pierwszą już zresztą - uporania się z resztkami osobistej tragedii, która zmienia życie ludzi na zawsze.
Dzięki związkowi z Joem Maria doskonale znała topowych brytyjskich wspinaczy lat 80., wśród których sama się obracała. Znajomości te umożliwiły jej dotarcie do rodzin i przyjaciół znanych himalaistów, którzy stracili swoich najbliższych w górach wysokich. Z ich historii stworzyła niezwykle poruszającą opowieść o radzeniu sobie z tragedią, samotnością, poczuciem winy i innymi trudnymi emocjami, które towarzyszą ludziom po utracie tych, których kochają. A zwłaszcza po stracie gwałtownej, w której nie ma czasu na pożegnanie z kimś, kto odszedł w kwiecie wieku, pozostawiając po sobie mnóstwo niezałatwionych spraw. Autorka nie owija niczego w bawełnę. Rozmawia z żonami o trudach życia po utracie mężów, poznaje losy dzieci nagle pozbawionych ojców, a także dramaty rodziców, którzy nigdy nie zaakceptowali wyroków losu. Szuka też odpowiedzi na pytanie o głębszy sens, jaki niesie ze sobą zdobywanie najwyższych szczytów na Ziemi, które jest także pytaniem o sens ludzkiej egzystencji, aspiracji i marzeń.
Maria, podobnie jak wielu jej rozmówców, musiała poradzić sobie nie tylko ze stratą ukochanej osoby, ale również wielu znajomych i przyjaciół, których poznała w trakcie związku z himalaistą. Znajdował się wśród nich także jej współlokator z czasów studenckich, Alex McIntyre. O tym jednak dowiedziałam się dopiero później, w trakcie lektury, i ucieszyłam na myśl o możliwości poznania nowych faktów z życia mojego osobistego idola.
Książki poświęcone wyprawom wysokogórskim oraz ich uczestnikom zajmują szczególne miejsce w moim sercu i mojej bibliotece już od kilku lat. W tym czasie przeczytałam z wypiekami na twarzy wiele historii o zdobywaniu najwyższych szczytów na Ziemi oraz biografie ludzi, którym udało się na nich stanąć. Są to niezwykłe opowieści o o pasji, determinacji i miłości do gór, które...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-21
2021-03-20
2021-03-02
2021-02-16
Bardzo wzruszające świadectwo miłości silniejszej od śmierci.
Bardzo wzruszające świadectwo miłości silniejszej od śmierci.
Pokaż mimo to2021-02-09
Joanna Bator nie zawodzi. Mrok miesza się w tej powieści ze światem, a radość z dojmującym smutkiem. To z pewnością historia, która pozostaje z czytelnikami na długo.
Joanna Bator nie zawodzi. Mrok miesza się w tej powieści ze światem, a radość z dojmującym smutkiem. To z pewnością historia, która pozostaje z czytelnikami na długo.
Pokaż mimo to
Ta książka wzrusza niemal od pierwszej strony. Opowiada historię miłości silniejszej niż śmierć i przyjaźni, która może przetrwać całą wieczność. Przede wszystkim jednak pozwala zrozumieć, że życie nie zawsze jest oczywiste, a wybory, których dokonujemy, często okazują się słuszne lub chybione dopiero po latach. Ale po kolei…
Wielu z Was zapewne zna historię sióstr March, bohaterek „Małych kobietek”. Ambitna Julia, kochająca książki Sylvie, artystycznie uzdolniona Cecelia i ceniąca ciepło domowego ogniska Emmeline to współczesna odpowiedź na powieść Louise May Alcott. Mają inne problemy niż te, z którymi borykały się XIX-wieczne bohaterki, a ich charaktery są bardziej pogłębione psychologicznie i skomplikowane, trudno jednak oprzeć się takiemu wrażeniu, skojarzenie nasuwa się niemal od razu. Każda z sióstr Padavano ma inne aspiracje życiowe i marzenia, łączy je jednak prawdziwa siostrzana miłość, która wielokrotnie zostaje wystawiona na próbę.
Los nie szczędzi bohaterkom dramatycznych ani nieoczekiwanych zwrotów akcji. Ale nawet wtedy, gdy wszystko wydaje się już bezpowrotnie stracone, a siostrzana relacja pozornie nie ma szans wyjść zwycięsko z kolejnej próby, miłość zawsze zwycięża. A ta wcale nie musi pojawiać się wtedy, gdy można się jej najbardziej spodziewać. Często przychodzi w w małych, niepozornych gestach, których od dzieciństwa nie szczędzi swoim córkom kochający ojciec. To właśnie ten spokojny i z pozoru nieciekawy człowiek, który wydaje się wieść najnudniejsze życie na świecie, pokazuje czterem siostrom, co tak naprawdę ma znaczenie. Pan Padavano dobrze to wie i umie zaszczepić swoim córkom wiarę we własne siły i możliwości, dzięki czemu nawet to, co niemożliwe często okazuje się realne.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.
Ta książka wzrusza niemal od pierwszej strony. Opowiada historię miłości silniejszej niż śmierć i przyjaźni, która może przetrwać całą wieczność. Przede wszystkim jednak pozwala zrozumieć, że życie nie zawsze jest oczywiste, a wybory, których dokonujemy, często okazują się słuszne lub chybione dopiero po latach. Ale po kolei…
więcej Pokaż mimo toWielu z Was zapewne zna historię sióstr March,...