Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ta książka wzrusza niemal od pierwszej strony. Opowiada historię miłości silniejszej niż śmierć i przyjaźni, która może przetrwać całą wieczność. Przede wszystkim jednak pozwala zrozumieć, że życie nie zawsze jest oczywiste, a wybory, których dokonujemy, często okazują się słuszne lub chybione dopiero po latach. Ale po kolei…

Wielu z Was zapewne zna historię sióstr March, bohaterek „Małych kobietek”. Ambitna Julia, kochająca książki Sylvie, artystycznie uzdolniona Cecelia i ceniąca ciepło domowego ogniska Emmeline to współczesna odpowiedź na powieść Louise May Alcott. Mają inne problemy niż te, z którymi borykały się XIX-wieczne bohaterki, a ich charaktery są bardziej pogłębione psychologicznie i skomplikowane, trudno jednak oprzeć się takiemu wrażeniu, skojarzenie nasuwa się niemal od razu. Każda z sióstr Padavano ma inne aspiracje życiowe i marzenia, łączy je jednak prawdziwa siostrzana miłość, która wielokrotnie zostaje wystawiona na próbę.

Los nie szczędzi bohaterkom dramatycznych ani nieoczekiwanych zwrotów akcji. Ale nawet wtedy, gdy wszystko wydaje się już bezpowrotnie stracone, a siostrzana relacja pozornie nie ma szans wyjść zwycięsko z kolejnej próby, miłość zawsze zwycięża. A ta wcale nie musi pojawiać się wtedy, gdy można się jej najbardziej spodziewać. Często przychodzi w w małych, niepozornych gestach, których od dzieciństwa nie szczędzi swoim córkom kochający ojciec. To właśnie ten spokojny i z pozoru nieciekawy człowiek, który wydaje się wieść najnudniejsze życie na świecie, pokazuje czterem siostrom, co tak naprawdę ma znaczenie. Pan Padavano dobrze to wie i umie zaszczepić swoim córkom wiarę we własne siły i możliwości, dzięki czemu nawet to, co niemożliwe często okazuje się realne.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.

Ta książka wzrusza niemal od pierwszej strony. Opowiada historię miłości silniejszej niż śmierć i przyjaźni, która może przetrwać całą wieczność. Przede wszystkim jednak pozwala zrozumieć, że życie nie zawsze jest oczywiste, a wybory, których dokonujemy, często okazują się słuszne lub chybione dopiero po latach. Ale po kolei…

Wielu z Was zapewne zna historię sióstr March,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W Japonii neurochirurdzy uznawani są niemal za bogów. Tymczasem Peter Vajkoczy, jeden z lepszych reprezentantów tej profesji na świecie, wcale nie aspiruje do miana herosa. Wręcz przeciwnie - próbuje udowodnić, że neurochirurgia to gałąź medycyny taka sama jak wszystkie inne, a wybierający tę specjalizację ludzie są… no właśnie, tylko ludźmi. Popełniają błędy i uczą się na nich, często muszą działać pod niewyobrażalną wręcz presją czasu i podejmować bardzo trudne decyzje.

Jeśli coś nie jest robione z pasją i nie płynie prosto z serca, najczęściej po prostu się nie udaje. Gdyby autor tej książki zamierzał przybliżyć tajniki swojej profesji, lecz nie robił tego spontanicznie i szczerze, czytelnik prawdopodobnie od razu by to wyczuł. Tymczasem Peter dzieli się z nami szczegółami swojej pasji, która jednocześnie jest jego pracą i pomaga ratować ludzkie życie.

Jaki jego zdaniem powinien być dobry neurochirurg? Dokładny, odporny na stres, żądny wiedzy, zdyscyplinowany. To nie ulega wątpliwości. Ważne jednak także, aby był empatyczny oraz otwarty na potrzeby i sugestie pacjentów. W końcu niejednokrotnie przekazuje wieści, które na zawsze zmieniają czyjeś życie. Na potrzeby tej książki Peter zdejmuje więc maskę nieprzystępności, za którą kryli się jego dawni koledzy po fachu, i udowadnia, że praca, jaką wykonuje, to służba - nauce, lecz przede wszystkim ludziom. Takie wartości wyniósł z domu rodzinnego i taką postawę wpoił mu ojciec, który również był lekarzem.

Ta książka jest krótkim przeglądem najtrudniejszych przypadków medycznych, z jakimi jej autorowi przyszło się dotąd zmierzyć. Peter opisuje w niej zarówno swoje sukcesy, jak również porażki. Niezwykłe sytuacje, w których jego skalpel ratował czyjeś życie, ale także takie, w których je kończył, a decyzja o rozpoczęciu operacji była błędem i prowadziła do pogorszenia czyjegoś stanu zdrowia lub nawet przedwczesnej śmieci. Chociaż Peter przeprowadza nawet kilka zabiegów dziennie, udowadnia, że dla dobrego lekarza pacjenci nie są tylko kolejnymi numerkami w statystykach, a człowiek wybierający ten zawód, powinien być często gotów do poświęceń. Każdy zgon, każde pogorszenie stanu zdrowia osoby, której obiecał pomóc, to dla niego cios, a także cenna lekcja do odrobienia i nauka pokory.
W książce nie brakuje także szczegółowych opisów przeprowadzanych zabiegów medycznych, które przygotowane są jednak z myślą o laikach, niekoniecznie obeznanych z fachową terminologią.
Za egzemplarz recenzencki dziękuje Wydawnictwu Otwartemu.

W Japonii neurochirurdzy uznawani są niemal za bogów. Tymczasem Peter Vajkoczy, jeden z lepszych reprezentantów tej profesji na świecie, wcale nie aspiruje do miana herosa. Wręcz przeciwnie - próbuje udowodnić, że neurochirurgia to gałąź medycyny taka sama jak wszystkie inne, a wybierający tę specjalizację ludzie są… no właśnie, tylko ludźmi. Popełniają błędy i uczą się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak dużo pamiętacie z historii starożytnej i szkolnych lektur? Jaki obraz Rzymu się z nich wyłania? Te pytania kieruję oczywiście do osób, które nie zajmują się wyżej wspomnianymi zagadnieniami zawodowo. Ja pamiętam przede wszystkim opowieści o brutalności i wyjątkowym apetycie na władzę oraz nowe terytoria, jaki przejawiali starożytni. Neron podpalił miasto, a o morderczych skłonnościach Kaliguli słyszałam chyba już w podstawówce. Jednak nie to było najważniejsze na lekcjach historii. Uczono nas wówczas o filozofii i kulturze Rzymian, ich mordercze skłonności odsuwając na drugi, jeśli nie trzeci plan.
Gdy tylko przeczytałam tytuł tej książki, od razu pomyślałam, że chcę więcej. Autorka, Emma Southon, jest doktorem historii i specjalizuje się w starożytności oraz średniowieczu. Znudzona karierą akademicką kilka lat temu postanowiła jednak zacząć pisać dla przyjemności. Książka, którą właśnie trzymam w dłoni, jest jest jej drugą nienaukową publikacją.
A to, że jej odbiorcami nie będą w pierwszej kolejności studenci historii ani nauczyciele akademiccy, rzuca się w oczy już po przeczytaniu kilku pierwszych stron. Autorka unika trudnej, specjalistycznej terminologii i długich historycznych wywodów. Pisze z myślą o laikach (takich jak ja), którzy coś tam niby pamiętają z historii czy lekcji o kulturze starożytnej, jakie mieli w szkole średniej, być może oglądali serial "Ja, Klaudiusz" czy "Quo vadis?", jednak większość szczegółów już dawno zatarła się w ich pamięci. Pisarka nie przynudza, nie trwoni uwagi czytelnika i używając potocznego (chwilami może nawet zbyt potocznego języka) koncentruje się na tym, co czytelników tej książki zapewne interesuje najbardziej - morderstwach.
Po krótkim wstępie, w którym Emma wyjaśnia, czym różni się morderstwo od zabójstwa, autorka w dziewięciu rozdziałach omawia różnego rodzaju zbrodnie, których dopuszczali się starożytni. Dowiadujemy się między innymi, za co można było stracić życie z rąk najbliższych, jakie rodzaje morderstw mieściły się w granicach prawa, kiedy mąż mógł (a nawet powinien) pozbawić życia swoją żonę, a także o tym, co z tym wszystkim miały wspólnego czary. Nie zabraknie też oczywiście krwawych opowieści wprost z aren, którym starożytni tak bardzo lubili się przyglądać.
Ciekawa, niezobowiązująca pozycja, która uczy bawiąc lub ucząc bawi. Polecam wszystkim, którym wiedza wyniesiona ze szkolnej ławki trochę już wywietrzała z głowy, a chcą poznać kilka historycznych ciekawostek pozbawionych patetyzmu i naukowej otoczki. A także tym, którzy - podobnie jak ja - uwielbiają pełnokrwiste kryminały. Chociaż ten konkretny napisało samo życie. Albo raczej historia.

Jak dużo pamiętacie z historii starożytnej i szkolnych lektur? Jaki obraz Rzymu się z nich wyłania? Te pytania kieruję oczywiście do osób, które nie zajmują się wyżej wspomnianymi zagadnieniami zawodowo. Ja pamiętam przede wszystkim opowieści o brutalności i wyjątkowym apetycie na władzę oraz nowe terytoria, jaki przejawiali starożytni. Neron podpalił miasto, a o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgając po książkę Nesibe Özdemir nie wiedziałam, czego w zasadzie mam się spodziewać. Czy będzie to kolejny poradnik, którego autorka poucza czytelników, jaki powinni przeżyć swoje życie? Tego właśnie trochę się obawiałam, bo dość mamy już książek, których twórcy uznali, że znaleźli uniwersalną receptę na szczęście... a przynajmniej próbują przekonać o tym innych.
Okazało się jednak, że tym razem nie muszę się martwić. Autorka jest dyplomowaną psycholożką i psychoterapeutką, która nie tylko od lat pomaga ludziom w kryzysie zdrowia psychicznego, ale też z sukcesami prowadzi własny kanał na YT i dzieli się swoją fachową wiedzą z użytkownikami Instagrama. Ta książka, jak sama przyznaje, powstała z potrzeby serca i chęci podzielenia się z innymi doświadczeniami zdobytymi w trakcie wieloletniej praktyki gabinetowej. W wielu z opisanych historii czytelnicy z łatwością odnajdą cząstkę siebie.
To, że książka nie powstała wyłącznie dla zysku, da się wyczuć niemal od razu. Ja pochłonęłam ją w dwa dni. Naprawdę trudno się od niej oderwać. Myślę, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że nie jest zbiorem suchych faktów i porad, lecz składają się na nią autentyczne historie z życia pacjentów, których losy szczególnie poruszyły terapeutkę. Każdej z nich poświęcony jest osobny rozdział i każda skupia się na innym problemie. Nesibe pokazuje, w jaki sposób towarzyszyła swoim pacjentom w procesie poznawania siebie, swoich potrzeb, lęków i głęboko skrywanych traum, a także wyjaśnia, jak terapia pomogła im uporać się z dręczącymi problemami lub przynajmniej dostrzec ich przyczyny. Uświadamia też, że u podstaw wielu z nich nie leżały wcale konkretne wydarzenia, lecz ich niewłaściwa interpretacja, która na dalszym etapie wpłynęła na powstanie krzywdzących przekonań. Nad tym zaś zawsze można, a nawet trzeba pracować.
Autorka nie poprzestaje na tym, dając zainteresowanym narzędzia do rozpoczęcia samodzielnej pracy nad sobą. Oczywiście nie zastąpią one wizyty u specjalisty, z pewnością jednak mogą stać się przydatną wskazówką dla osób, które chcą lepiej poznać i zrozumieć siebie. Ostatni rozdział zawiera takie właśnie przykładowe pytania i ćwiczenia, z których możemy skorzystać, próbując dotrzeć do sedna tego, co nas trapi.

Sięgając po książkę Nesibe Özdemir nie wiedziałam, czego w zasadzie mam się spodziewać. Czy będzie to kolejny poradnik, którego autorka poucza czytelników, jaki powinni przeżyć swoje życie? Tego właśnie trochę się obawiałam, bo dość mamy już książek, których twórcy uznali, że znaleźli uniwersalną receptę na szczęście... a przynajmniej próbują przekonać o tym innych.
...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki poświęcone wyprawom wysokogórskim oraz ich uczestnikom zajmują szczególne miejsce w moim sercu i mojej bibliotece już od kilku lat. W tym czasie przeczytałam z wypiekami na twarzy wiele historii o zdobywaniu najwyższych szczytów na Ziemi oraz biografie ludzi, którym udało się na nich stanąć. Są to niezwykłe opowieści o o pasji, determinacji i miłości do gór, które okazały się silniejsze niż wszystko inne. Jednak żadna z nich nie wywarła na mnie tak silnego wrażenia jak ta poświęcona brytyjskiemu himalaiści Aleksowi McIntyre'owi. Historia Aleksa, spisana przez jego przyjaciela i partnera wspinaczkowego Johna Portera, stała się dla mnie jedną z najważniejszych lektur 2020 roku.
To jednak nie będzie opowieść poświęcona Aleksowi. A przynajmniej nie do końca...
Maria Coffey pochyla się nad rzadko poruszanym, nawet przez osoby z bliskiego otoczenia himalaistów, tematem. Rozmawia z rodzinami wspinaczy, którym góry odebrały najbliższych. Temat ten bywa osnuty specyficzną zmową milczenia, w myśl której żony i partnerki ofiar tej pięknej, ale i ryzykownej pasji, z dumą noszą miano partnerek poległych tragicznie bohaterów. Bardzo niechętnie zaś wspominają o ciemnej stronie życia z ludźmi, którzy swojej miłości do gór poświęcili wszystko inne.
Maria jedna nie boi się trudnych tematów, ponieważ przed laty sama musiała uporać się z podobną stratą. W 1982 podczas wyprawy na Mount Everest zginął znany brytyjski wspinacz - Joe Tasker, prywatnie chłopak autorki. Książka jest więc poniekąd próbą - nie pierwszą już zresztą - uporania się z resztkami osobistej tragedii, która zmienia życie ludzi na zawsze.
Dzięki związkowi z Joem Maria doskonale znała topowych brytyjskich wspinaczy lat 80., wśród których sama się obracała. Znajomości te umożliwiły jej dotarcie do rodzin i przyjaciół znanych himalaistów, którzy stracili swoich najbliższych w górach wysokich. Z ich historii stworzyła niezwykle poruszającą opowieść o radzeniu sobie z tragedią, samotnością, poczuciem winy i innymi trudnymi emocjami, które towarzyszą ludziom po utracie tych, których kochają. A zwłaszcza po stracie gwałtownej, w której nie ma czasu na pożegnanie z kimś, kto odszedł w kwiecie wieku, pozostawiając po sobie mnóstwo niezałatwionych spraw. Autorka nie owija niczego w bawełnę. Rozmawia z żonami o trudach życia po utracie mężów, poznaje losy dzieci nagle pozbawionych ojców, a także dramaty rodziców, którzy nigdy nie zaakceptowali wyroków losu. Szuka też odpowiedzi na pytanie o głębszy sens, jaki niesie ze sobą zdobywanie najwyższych szczytów na Ziemi, które jest także pytaniem o sens ludzkiej egzystencji, aspiracji i marzeń.
Maria, podobnie jak wielu jej rozmówców, musiała poradzić sobie nie tylko ze stratą ukochanej osoby, ale również wielu znajomych i przyjaciół, których poznała w trakcie związku z himalaistą. Znajdował się wśród nich także jej współlokator z czasów studenckich, Alex McIntyre. O tym jednak dowiedziałam się dopiero później, w trakcie lektury, i ucieszyłam na myśl o możliwości poznania nowych faktów z życia mojego osobistego idola.

Książki poświęcone wyprawom wysokogórskim oraz ich uczestnikom zajmują szczególne miejsce w moim sercu i mojej bibliotece już od kilku lat. W tym czasie przeczytałam z wypiekami na twarzy wiele historii o zdobywaniu najwyższych szczytów na Ziemi oraz biografie ludzi, którym udało się na nich stanąć. Są to niezwykłe opowieści o o pasji, determinacji i miłości do gór, które...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak wysoko sięga miłość? Życie po Broad Peak. Rozmowa z Ewą Berbeką Ewa Dyakowska-Berbeka, Beata Sabała-Zielińska
Ocena 7,7
Jak wysoko się... Ewa Dyakowska-Berbe...

Na półkach:

Bardzo wzruszające świadectwo miłości silniejszej od śmierci.

Bardzo wzruszające świadectwo miłości silniejszej od śmierci.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Joanna Bator nie zawodzi. Mrok miesza się w tej powieści ze światem, a radość z dojmującym smutkiem. To z pewnością historia, która pozostaje z czytelnikami na długo.

Joanna Bator nie zawodzi. Mrok miesza się w tej powieści ze światem, a radość z dojmującym smutkiem. To z pewnością historia, która pozostaje z czytelnikami na długo.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako miłośniczka twórczości Jacka Hugo-Badera nie będę zapewne w stanie napisać w pełni obiektywnej opinii na temat jednej z jego książek. Miarą wartości poszczególnych publikacji były dla mnie jednak zawsze emocje, jakie budzily, a także szybkość, z jaką je pochłaniałam. "Długi film o miłości..." pochłonęłam w niecałe dwa dni i to już po raz drugi. Nie wróciłam do tej książki dlatego, że pociągają mnie niezdrowe emocje, jakie często budzą publikacje, opowiadające o ludzkich dramatach, lecz zamiłowanie do talentu JHB.
Niewdzięczne jest życie reportera. Często musi wejść z butami tam, gdzie wchodzić się zdecydowanie nie powinno, i szukać otwartych okien, jeśli zamykają przed nim drzwi. Chociaż, jako czytelniczka, czasami odczuwałam zażenowanie w zetknięciu z niewygodnymi i i obcesowymi pytaniami, jakie JHB zadawal przyjaciołom i najbliższej rodzinie tragicznie zmarłych uczestników wyprawy na Broad Peak, w głębi duszy zdawałam sobie sprawę z tego, że tak właśnie musi postępować reporter. Pytać o to, co wielu ludziom zapewne nie przeszloby przez gardło, odzierać ludzkie dramaty z emocji i prywatności, by dotrzeć do prawdy. Jakkolwiek trudne i niewdzięczne jest to zadanie, muszą istnieć ludzie, którzy potrafią je wykonać.
Jedynym mankamentem tej książki jest, paradoksalnie, jej objętość. Autor trochę za dużo uwagi poświęca opisom osobistych przeżyć, gdybaniu, zbyt wiele luk wypełnia domysłami. Dzieje się tak być może dlatego, że JHB nie dociera do sedna sprawy, nie zdobywa wszystkich informacji, które spodziewał się zdobyć. Uczestnicy wyprawy (zwłaszcza wspinacze) nie dopuszczają go do swojego grona, nie dzielą się z nim wiedzą, przemyśleniami ani emocjami, a często jawnie okazują mu swoją wrogość. Trudno stwierdzić, dlaczego tak się działo, skoro JHB brał udział w wyprawie za zgodą jej organizatora, brata jednego z nieżyjących wspinaczy. Nie można jednak oczekiwać pozbawionego emocji obiektywizmu od ludzi pogrążonych w żałobie. Może inaczej wyobrażali sobie obecność reportera na tego typu wyprawie lub tez żal i rozpacz wzięły górę nad racjonalnym myśleniem i zwyczajnie, po ludzku, nie umieli podzielić się swoim bólem z kimś obcym. Z kimś, kto nie podzielał ich emocji, a jedynie szukał materiału na kolejną książkę czy film. Może na jego stosunki z pozostałymi uczestnikami wyprawy miała wpływ także niechęć, jaką od pierwszej chwili odczuwal do niego inicjator całego przedsięwzięcia, a jednocześnie brat tragicznie zmarłego wspinacza. Trudno wnioskować, jakie mogły być przyczyny tej niechęci. Może po prostu między dwoma mężczyznami o niewątpliwie silnych osobowościach zwyczajnie, po ludzku, nie zaiskrzyło. Może...
Ciekawym chociaż nieoczywistym pomysłem było wplecenie w tekst komentarzy internautów, którzy wypowiadali się na temat tragicznej śmierci Tomka i Maćka, a także oceniali zasadność "wyprawy pogrzebowej". Dzięki nim czytelnik zostaje gwałtownie i zupełnie bez ostrzeżenia wrzucony prosto z pięknego choć brutalnego świata ludzi gór i dzikiej, nieokiełznanej przyrody do szarej rzeczywistości przeciętnego zjadacza chleba, którego jedynym osiągnięciem jest pisanie złośliwych, anonimowych postów na każdy mozliwy temat. JHB na chwilę odsłania kotarę i pozwala spojrzeć z wysokości 8000 metrów na pozbawioną wzniesień równinę zazdrości i głupoty. Dlaczego to robi? Cóż, czyż nie takie właśnie jest zadanie reportera?

Jako miłośniczka twórczości Jacka Hugo-Badera nie będę zapewne w stanie napisać w pełni obiektywnej opinii na temat jednej z jego książek. Miarą wartości poszczególnych publikacji były dla mnie jednak zawsze emocje, jakie budzily, a także szybkość, z jaką je pochłaniałam. "Długi film o miłości..." pochłonęłam w niecałe dwa dni i to już po raz drugi. Nie wróciłam do tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka nagrody Nike z 2013 roku odsłania najbardziej mroczne zakamarki ludzkiej duszy, a zapowiedzi tego, co nas czeka, można się doszukiwać już w tytule. Joanna Bator snuje swoją historię z mistrzowska precyzja, umiejętnie dawkujac napięcie i przemieszczając się między światem jawy i snu. Zachwyca także doskonała umiejętnościa obserwacji i sprawnością, z jaką opisuje swoich bohaterów, nadając im psychologiczna głębię. Joanna Bator zapuszcza się tam, gdzie niewielu ma odwage się zapuscic, tworząc historie z pogranicza kryminału i gotyckiej powieści grozy. W tej książce prawda miesza się z fikcja, granica między jawa a snem jest niemal niedostrzegalna, a ludzie odsłaniają najmroczniejsze zakamarki swoich dusz, dopuszczając sie najohydniejszych zbrodni. Autorka tworzy niezwykły, magiczny świat baśni i ludowych legend, który chwilę później umiejętnie zmienia w horror. Wszyscy bohaterowie borykają się z problemami tak okropnymi, że trudno wyobrazić sobie, w jaki sposób są w stanie funkcjonowac. Naznaczeni pietnem grzechów swoich bliskich, które wpływają na całe ich życie, oraz mrocznymi widmami z przeszłości, nieustannie balansuja na granicy między jawa a snem, normalnościa a oblakaniem. Klimat powieści najlepiej oddaje tło, na tle którego rozgrywają się opisywane wydarzenia. Reporterka Alicja powraca do domu swojego dzieciństwa, malowniczo usytuowanego u podnóża zamku w Książu, w cieniu którego dorastała. W jej pamięci szybko odzywa lokalna legenda o ksieznej Daisy, ostatniej prawowitej właścicielce tych włości, i ukrytych przez nią klejnotch, która zdominowała życie okolicznych mieszkańców. W tym powrocie nie ma jednak niczego z melancholii za utraconymi latami, a powodem niespodziewanej wizyty jest seria tajemniczych zaginięc dzieci, o których Alicja chce napisać. Kraina dzieciństwa budzi w niej niemal wyłącznie przykre wspomnienia, które potęguje bardzo plastyczny obraz biedy i beznadziei okolicznych mieszkańców, niedobitkow, jak nazywa ich autorka, pozbawionych pracy, wykształcenia i perspektyw na lepsze jutro. Wśród nich właśnie kwitną wszystkie możliwe patologie, jakie tylko może stworzyć ludzki umysł i wyobraźnia. Pozornie piękna legenda o ostatniej prawowitej właścicielce zamku w Książu także pozbawiona jest romantyzmu. Jej historia rozgrywa się na tle wojennej zawieruchy i nazistowskich eksperymentów, przeprowadzanych w Górach Sowich, których piętno oscisnieto na bohaterach tej książki na zawsze. A jednak - wśród całej tej ohydy - pojawia się nadzieja. Nadzieja dla głównej bohaterki, której życiowe wybory na zawsze naznaczyla tragiczna historia jej rodziny, a dla której uporanie się z demonami przeszłości, którym jej piękna, tajemnicza siostra nadala fizyczny kształt i formę, a także nazwę "kotojadow", daje szansę na nowe, lepsze życie.

Autorka nagrody Nike z 2013 roku odsłania najbardziej mroczne zakamarki ludzkiej duszy, a zapowiedzi tego, co nas czeka, można się doszukiwać już w tytule. Joanna Bator snuje swoją historię z mistrzowska precyzja, umiejętnie dawkujac napięcie i przemieszczając się między światem jawy i snu. Zachwyca także doskonała umiejętnościa obserwacji i sprawnością, z jaką opisuje...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wiedźmin. Szpony i kły Nadia Gasik, Katarzyna Gielicz, Przemysław Gul, Piotr Jedliński, Sobiesław Kolanowski, Beatrycze Nowicka, Andrzej W. Sawicki, Michał Smyk, Barbara Szeląg, Jacek Wróbel, Tomasz Zliczewski
Ocena 6,8
Wiedźmin. Szpo... Nadia Gasik, Katarz...

Na półkach:

Książka jest najlepszym dowodem na to, że sława wiedźmina wciąż żyje i inspiruje kolejne pokolenia młodych miłośników literatury fantasy. Chociaż sposób przedstawiania postaci, zobrazowanych w opowiadaniach zwycięzców konkursu organizowanego przez Nową Fantastykę, bardzo się różni, wielu autorów tak doskonale odnajduje się w świecie wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego, że z powodzeniem mogloby robić - niczym najlepsi uczniowie znanych malarzy - mistrzowskie "podmalunki". W tym miejscu ślę ukłony w stronę autora opowiadania "Kres cudów", który zachwyca swobodą, z jaką bawi się słowami, a także doskonale oddaje niezapomniany styl oryginału. Inni młodzi pisarze zostawiają w spokoju Jaskra, Geralta i Yennefer, by skoncentrować się na innych postaciach - tych drugo-, trzecioplanowych, lub też całkowicie przez siebie wymyślonych. Jednak ich pomysłowość również jest godna odnotowania, tak jak w przypadku autor opowiadania "Lekcja samotności". Czytając ten tekst, trudno nie zauważyć inspiracji czerpanych z Tolkiena lub komiksowych przygód "Thorgala", są to jednak inspiracje niezwykle twórcze i ciekawe.
Na zakończenie warto także wspomnieć o "aspekcie kobiecym". Koral, stworzona w opowiadaniu "Krew na śniegu", tchnie seksapilem i zmysłowością, a jednocześnie pewnością siebie i niezłomnością, czyli cechami, które z pewnością powinny posiadać czarodziejki.

Książka jest najlepszym dowodem na to, że sława wiedźmina wciąż żyje i inspiruje kolejne pokolenia młodych miłośników literatury fantasy. Chociaż sposób przedstawiania postaci, zobrazowanych w opowiadaniach zwycięzców konkursu organizowanego przez Nową Fantastykę, bardzo się różni, wielu autorów tak doskonale odnajduje się w świecie wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytana po raz trzeci, jedna z ulubionych książek, która pozostanie ze mną na długo. Anna Kamińska ma styl lekki jak piórko, mimo to potrafi przykuć uwagę czytelnika niemal od pierwszego akapitu i skutecznie zainteresować losem niezwykłej, bezkompromisowej miłośniczki zwierząt. Jej książka dała początek mojej "simonofobii". Dziś wiem o Simonie bardzo wiele i mam w swojej domowej biblioteczce wszystkie książki tej dumnej spadkobierczyni Kossaków. Córki, która nie była upragnionym synem. Odważnej kobiety, która potrafiła podążać za głosem swojego serca wbrew woli i opinii bliskich. Indywidualistki, która miała odwagę żyć tak, jak chciała.

Przeczytana po raz trzeci, jedna z ulubionych książek, która pozostanie ze mną na długo. Anna Kamińska ma styl lekki jak piórko, mimo to potrafi przykuć uwagę czytelnika niemal od pierwszego akapitu i skutecznie zainteresować losem niezwykłej, bezkompromisowej miłośniczki zwierząt. Jej książka dała początek mojej "simonofobii". Dziś wiem o Simonie bardzo wiele i mam w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czegoś w tej książce brakuje... Może powodem, dla którego odnoszę takie wrażenie, jest pominięcie pewnych wątków, zasygnalizowanie jedynie najważniejszych kobiet w rodzinie Kossakow - Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Samozwaniec przy całkowitym pominięciu Simony.

Czegoś w tej książce brakuje... Może powodem, dla którego odnoszę takie wrażenie, jest pominięcie pewnych wątków, zasygnalizowanie jedynie najważniejszych kobiet w rodzinie Kossakow - Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Samozwaniec przy całkowitym pominięciu Simony.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie taka znowu krótka historia o tym, jak Harry Hole stracił pazur i z największego buntownika policji w Oslo przemienił się w grzecznego pantoflarza. Harry już nie pije, nie przeżywa romansów, nie miewa też problemów osobistych. Nawet... nie pracuje w policji. Po wykładach w szkole policyjnej, gdzie piastuje urząd wykładowcy, grzecznie wraca do domu, wkłada rozdeptane papucie i potulnie całuje w nos swoją Rachel. Na szczęście przynajmniej intryga kryminalna trzyma w napięciu i sprawnie unosi czytelnika w odmęty kolejnych zbrodni młodego zwyrodnialca.

Nie taka znowu krótka historia o tym, jak Harry Hole stracił pazur i z największego buntownika policji w Oslo przemienił się w grzecznego pantoflarza. Harry już nie pije, nie przeżywa romansów, nie miewa też problemów osobistych. Nawet... nie pracuje w policji. Po wykładach w szkole policyjnej, gdzie piastuje urząd wykładowcy, grzecznie wraca do domu, wkłada rozdeptane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kryminały Marka Krajewskiego zawsze czytam z zapartym tchem. Śledztwa prowadzone przez komisarzy Mocka i Popielskiego zaskakują bogactwem szczegółów, które świadczą o bogatej wiedzy, jaka dysponuje autor, na temat życia w dwudziestoleciu międzywojennym i czasach po nim następujących. Krajewskiego można niemal nazwać polskim Nesbo, gdyż idealnie wpisuje się w nurt mrocznych kryminałów, ktorych bohaterom daleko do doskonałości. Edward Popielski - dandys, miłośnik pięknych kobiet i członek tajnej loży - jest także komisarzem policji, którymu daleko do doskonałości. By uzyskać potrzebne informacje i ukończyć śledztwa, nie waha się przed użyciem przemocy, klamstwami i mataczeniem. Mimo to jest bohaterem, którego trudno nie lubić. Powieści Krajewskiego nie rozczaruja też miłośników kulinarnych specjałów, które autor opisuje w swoich powieściach niezwykle sugestywnie. Nie polecam więc zasiadania do ich lektury z pustym zoladkiem. 😊

Kryminały Marka Krajewskiego zawsze czytam z zapartym tchem. Śledztwa prowadzone przez komisarzy Mocka i Popielskiego zaskakują bogactwem szczegółów, które świadczą o bogatej wiedzy, jaka dysponuje autor, na temat życia w dwudziestoleciu międzywojennym i czasach po nim następujących. Krajewskiego można niemal nazwać polskim Nesbo, gdyż idealnie wpisuje się w nurt mrocznych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wielu czytelników ocenia te pozycje jako niedostatecznie wyczerpującą temat. Ja także muszę się do tych opinii przychylic. Temat bardzo ciekawy i zajmujący, jakim jest zycie towarzyskie PRL-owskich elita intelektualnych, został bardzo pobieżnie potraktowany. Po przeczytaniu książki pozostaje spory niedosyt. Wiele interesujących faktów z życia znanych i lubianych przedstawicieli polskiej sceny rozrywkowej zostało jedynie zasygnalizowanych, lecz, niestety, niepoglebionych.

Wielu czytelników ocenia te pozycje jako niedostatecznie wyczerpującą temat. Ja także muszę się do tych opinii przychylic. Temat bardzo ciekawy i zajmujący, jakim jest zycie towarzyskie PRL-owskich elita intelektualnych, został bardzo pobieżnie potraktowany. Po przeczytaniu książki pozostaje spory niedosyt. Wiele interesujących faktów z życia znanych i lubianych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobrze się czyta, wyciągnęłam cały drugi tom w jeden dzień. Kilka dyskretnych zarzutow, takich samych jak poprzednio. Korektor też się miejscami nie spisał. 😉

Dobrze się czyta, wyciągnęłam cały drugi tom w jeden dzień. Kilka dyskretnych zarzutow, takich samych jak poprzednio. Korektor też się miejscami nie spisał. 😉

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobra książka. Kozak tworzy ciekawy, niepowtarzalny świat, w którym udaje jej się umieścić wampiry w naszych, polskich realiach. I robi to całkiem strawnie. Więcej - udaje jej się umieścić nocnych łowców w szeregach polskich służb specjalnych! Żyją wśród ludzi, a nawet chronią ich przed tzw. renegatami, którzy nadal żywią się w tradycyjny sposob, rezygnując z przejścia na sztuczna, hodowlana krew. Mocna, niemal męska proza, jak twierdzą recenzenci. Osobiście mam tylko jeden poważny zarzut - trochę razi mnie język. O ile potocyzmy nie są niczym niespotykanym w ustach zwykłych policjantów, o tyle trochę zaskakuja u liczącego ponad tysiąc lat wampirzego lorda. Książka jednak wciąga i intryguje. Dlatego od razu sięgam po "Renegata".

Dobra książka. Kozak tworzy ciekawy, niepowtarzalny świat, w którym udaje jej się umieścić wampiry w naszych, polskich realiach. I robi to całkiem strawnie. Więcej - udaje jej się umieścić nocnych łowców w szeregach polskich służb specjalnych! Żyją wśród ludzi, a nawet chronią ich przed tzw. renegatami, którzy nadal żywią się w tradycyjny sposob, rezygnując z przejścia na ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niepokojący obraz społeczeństwa niedalekiej przyszłości, całkowicie zdominowanego przez nowoczesne technologie, w którym prywatność i intymność są traktowane niemal jak przestępstwa. Czytelnik z niepokojem obserwuje przemianę młodej ambitnej dziewczyny w maszynę zasilana "uśmiechami" i wyrazami dezaprobaty od anonimowych internautów, które kształtują jej poczucie własnej wartości i wyznaczają plany na przyszlosc. Mea porzuca swoje pasje, poświęca także rodzinę i przyjaciół, by stać się trybikiem w idealnie działającej maszynie globalnej inwigilacji, jaką tworzy zatrudniająca ja firma, Circle. Symbolem organizacji jest nowo odkryty gatunek zarlocznego rekina, który pożera wszystko, co spotka na swej drodze.

Niepokojący obraz społeczeństwa niedalekiej przyszłości, całkowicie zdominowanego przez nowoczesne technologie, w którym prywatność i intymność są traktowane niemal jak przestępstwa. Czytelnik z niepokojem obserwuje przemianę młodej ambitnej dziewczyny w maszynę zasilana "uśmiechami" i wyrazami dezaprobaty od anonimowych internautów, które kształtują jej poczucie własnej...

więcej Pokaż mimo to