Jest pisarką, redaktorką magazynu literackiego „One Story” i wykładowczynią. Studiowała na Uniwersytecie Nowojorskim, tam też później wykładała literaturę piękną, a w Brooklyn College uczyła warsztatu pisarskiego. Drogi Edwardzie to jej trzecia powieść, która szturmem podbiła serca czytelników. Tuż po premierze znalazła się na drugim miejscu listy bestsellerów „New York Timesa”, a prawa do jej tłumaczenia kupili wydawcy z piętnastu krajów. Ann mieszka w Nowym Jorku z mężem i dwójką dzieci.
Zapowiadała się świetna opowieść z emocjami w tle. Tymczasem jest to banalna opowiastki z płytkimi postaciami. Wątek głównego bohatera jest zupełnie skrótowo przedstawiony! Autorka rozbudziła mój apetyt jedynie. Zakończenie kompletnie mnie rozczarowało. 5 gwiazdek za pomysł i pracę autora związana z pozyskaniem technicznych informacji.
Wzruszająca powieść, czyta się jednym tchem, najpierw współczując Edwardowi, a potem będąc dumnym z jego postępów. Skupiamy się 2 latach po katastrofie, choć po łebkach autorka opisuje 6 lat jego życia. Najbardziej mi się podobała sama realizacja zamysłu autorki, aby z każdym kolejnym etapem życia Edawrda opisywać kolejne ostatnie minuty życia jego współpasażerów. Wyszło bez patosu, realistycznie i przez to czyta się z ogromnym smutkiem - ja tak lubię, więc to doceniam. Plus dodatkowy za wspomnienie, że nie tylko rodziny zmarłych przeżywają to co się działo i nie mogą się pogodzić z tym, ale i o cierpieniu służb ratunkowych przybyłych na miejsce. Jak doświadczy się takiego piekła w literaturze, tym bardziej nam "ocalałym" w obowiązku przypada afirmacja życia. Trochę banalna końcówka, no ale do diabła należał nam się chyba happy end?