rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

O książkach wydawnictwa Pauza słyszałem już wiele dobrego, dlatego z wielką chęcią sięgnąłem po „Dorosłych” Marie Aubert. Gabarytowo pozycja ta wydaje się lekką opowiastką, niezapowiadającą ciężaru fabularnego, który czeka na nas na kartach tej powieści. Czy moje pierwsze spotkanie z wydawnictwem Pauza uważam zatem za udane?

Już na samym wstępie przyznam, iż „Dorośli” to taki typ literatury, który wręcz uwielbiam, a autorka na zaledwie 140 stronach wykreowała wyrazistych i barwnych bohaterów. Zacznijmy od głównej postaci – Idy. To 40-letnia architektka, której do pełni szczęścia brakuje dwóch istotnych rzeczy: stałego partnera oraz potomstwa. Na pierwszy plan wysuwają się przede wszystkim relacje Idy z innymi członkami rodziny – własną siostrą oraz matką. Osobiście bardzo spodobał mi się fakt, iż mimo że podczas lektury poznając myśli i motywy postępowania Idy, doskonale wiemy, iż jest to postać egoistyczna, działająca w myśl zasady „cel uświęca środki”, to w głębi duszy jej kibicujemy, a momentami wręcz współczujemy.

Należy również zwrócić uwagę na sielski, wiejski klimat stworzony przez Marie Aubert. Norwegia, dom nad fiordem, upalne lato – to wszystko znajdziemy właśnie w „Dorosłych”. Niezwykle istotna jest również tutaj możliwość różnorodnej interpretacji tego utworu. Mamy tutaj bowiem opowieść o samotności, nadszarpniętych więzach rodzinnych; to również historia skupiająca się na danej jednostce, zagubionej wśród tłumu i społeczeństwa, które funkcjonuje zupełnie inaczej niż Ida. Niewątpliwie lektura „Dorosłych” mnie oczarowała, pozwoliła wreszcie zanurzyć się w literaturze, którą tak bardzo uwielbiam, i po którą chciałbym jak najczęściej sięgać. Polecam Wam tę pozycję bez żadnych wątpliwości!

O książkach wydawnictwa Pauza słyszałem już wiele dobrego, dlatego z wielką chęcią sięgnąłem po „Dorosłych” Marie Aubert. Gabarytowo pozycja ta wydaje się lekką opowiastką, niezapowiadającą ciężaru fabularnego, który czeka na nas na kartach tej powieści. Czy moje pierwsze spotkanie z wydawnictwem Pauza uważam zatem za udane?

Już na samym wstępie przyznam, iż „Dorośli” to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie da się ukryć, że serię z Chylką i Zordonem traktuję już jako takie moje czytelnicze „guilty pleasure” i po prostu sięgam po najnowsze tomy bardziej z przyzwyczajenia oraz sentymentu. Bywały oczywiście tomy lepsze, bywały niestety też te gorsze, a jak wypadł w ostatecznym rozrachunku „Precedens”?

W dwunastym tomie przede wszystkim podobała mi się sama intryga oraz zagadka kryminalna. Czy można popełnić zbrodnię doskonałą? Czy można mimo zabójstwa uciec przed Wymiarem Sprawiedliwości? Niewątpliwie sam pomysł, aby tak rozwiązać cały przytoczony w tym tomie główny wątek, zasługuje na uznanie i szacunek. Jeżeli chodzi natomiast o relację naszych głównych bohaterów, to było tutaj o wiele bardziej cukierkowo i pogodnie, aniżeli w przeszłości. Chyłka ciągle jednak potrafi poprawić mi nastrój i bardzo to cenię, bo to jedna z głównych zalet całej serii. Książkę czytało się kolejny raz w błyskawicznym tempie, a samo zakończenie otwiera autorowi furtkę na napisanie kolejnych kilku (!) tomów.

Reasumując, „Precedens” to wyróżniającą się część wszystkich książek z przygodami Chyłki i Zordona. To powieść z intrygującą zagadką kryminalną, która zdecydowanie wyróżnia się na tle innych spraw sądowych prowadzonych przez mecenas Chyłkę. A po lekturze rodzi się w głowie odwieczne pytanie – kiedy kolejny, trzynasty tom?

Nie da się ukryć, że serię z Chylką i Zordonem traktuję już jako takie moje czytelnicze „guilty pleasure” i po prostu sięgam po najnowsze tomy bardziej z przyzwyczajenia oraz sentymentu. Bywały oczywiście tomy lepsze, bywały niestety też te gorsze, a jak wypadł w ostatecznym rozrachunku „Precedens”?

W dwunastym tomie przede wszystkim podobała mi się sama intryga oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziś będzie krótko, aczkolwiek konkretnie i bezpośrednio. Przed samą lekturą „Miedziaków”, nastawiłem się na kawał porządnej, przemyślanej i bardzo dobrej literatury, gdyż Nagrody Pulitzera nie przyznaje się (mam przynajmniej taką nadzieję!) za samo nazwisko, czy też z innych powodów.

Nie ulega wątpliwości, iż „Miedziaki” Colsona Whitehead’a to książka bardzo ważna, poruszająca niezwykle trudny temat segregacji rasowej oraz przemocy wobec nieletnich. Jednak właśnie ta łatka nagrody Pulitzera spowodowała, że oczekiwałem czegoś naprawdę nadzwyczajnego, a otrzymałem dobrą i poprawną powieść, lecz niestety bez większych zachwytów... Dość powiedzieć, iż w czasie niektórych rozdziałów nie potrafiłem wczuć się w fabułę i odczuwałem wręcz lekkie znużenie, a moim największym zarzutem wobec tej powieści jest brak dostatecznej sfery emocjonalnej. Jest to oczywiście tylko moje subiektywne odczucie, ale w czasie lektury (oprócz zakończenia samej powieści) nie obawiałem się o losy bohaterów oraz nie martwiłem się, jaki los zgotował postaciom sam autor.

Z książkami nagradzanymi jest bardzo często tak, że nie spełniają one jednak oczekiwań, które narodziły się w naszych głowach na kanwie przeczytanych recenzji oraz opinii krytyków, oraz innych blogerów. I dokładnie w takiej sytuacji znajduję się sam po przeczytaniu „Miedziaków”. Nie jest to oczywiście powieść zła; to książka jak już wcześniej wspomniałem ważna, która znajdzie poklask oraz uwagę wśród następnych pokoleń. Jednakże dla mnie było to stanowczo za mało, abym mógł powiedzieć, że „Miedziaki” to historia, która bezapelacyjnie zasłużyła na nagrodę Pulitzera.

Dziś będzie krótko, aczkolwiek konkretnie i bezpośrednio. Przed samą lekturą „Miedziaków”, nastawiłem się na kawał porządnej, przemyślanej i bardzo dobrej literatury, gdyż Nagrody Pulitzera nie przyznaje się (mam przynajmniej taką nadzieję!) za samo nazwisko, czy też z innych powodów.

Nie ulega wątpliwości, iż „Miedziaki” Colsona Whitehead’a to książka bardzo ważna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest już żadną tajemnicą, że Remigiusz Mróz pisze dużo, a co za tym idzie co 3-4 miesiące na polskim rynku wydawniczym pojawia się nowy tytuł tego autora. „Osiedle RZNiW” to kolejna pozycja najbardziej poczytnego polskiego pisarza; to również książka, która nie należy do żadnej serii, a jest po prostu oddzielną historią.

Po przeczytaniu ponad 30 książek Remigiusza ciągle zadaję sobie pytanie, czy potrafi mnie on jeszcze czymkolwiek zaskoczyć? Jest to tym bardziej uzasadniona kwestia, gdyż coraz więcej książek Mroza jest wtórnych, fabularnie do siebie podobnych, a sam autor kreuje postacie o niemal tych samych cechach i wadach. Lektura „Osiedla RZNiW” okazała się jednak strzałem w dziesiątkę z kilku prostych powodów.

Po pierwsze: sentymentalny powrót do wczesnych lat dwutysięcznych, do polskich blokowisk, do tego jakże innego życia, jakie prowadzimy w obecnych czasach. I mimo, iż w dzieciństwie nie obracałem się wśród kumpli, którzy słuchali hip-hopu, grali w piłkę oraz uciekali z lekcji, to dość dobrze potrafiłem wczuć się w fabułę i całą akcję powieści. Po drugie: kreacja dwóch głównych postaci, bohaterów tak bardzo od siebie odległych, różniących się pod wieloma względami, których połączył wspólny cel i pogoń za marzeniami.

I być może fabularnie można by się przeczepić do kilku rzecznych, to jednak przez całą powieść się płynie, a wspomniane luki fabularne w ostatecznych rozrachunku nie obniżają tak drastycznie oceny całej historii. A co ją definitywnie podnosi? Zdecydowanie samo zakończenie, gdyż jest to kolejny argument, który potwierdza, że Remigiusz Mróz ciągle potrafi zaskoczyć swoich czytelników i w dalszym ciągu stara się w dość innowacyjny sposób rozwiązać całą zagadkę kryminalną.

Reasumując – „Osiedle RZNiW” to kolejny dobry tytuł w dorobku Remigiusza Mroza, doskonały dla osób rozpoczynających przygodę z tym pisarzem, lub dla tych, którzy chcieliby dać mu jeszcze jedną szansę.

Nie jest już żadną tajemnicą, że Remigiusz Mróz pisze dużo, a co za tym idzie co 3-4 miesiące na polskim rynku wydawniczym pojawia się nowy tytuł tego autora. „Osiedle RZNiW” to kolejna pozycja najbardziej poczytnego polskiego pisarza; to również książka, która nie należy do żadnej serii, a jest po prostu oddzielną historią.

Po przeczytaniu ponad 30 książek Remigiusza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Było mrocznie, było tajemniczo, ale niestety dla mnie to za mało...

Jeżeli chcę być szczery sam ze sobą, to nie mogę napisać mojej rekomendacji pod czymś, co moim zdaniem nie do końca było bardzo dobrym thrillerem...

Zabrakło mi kilku elementów, które dla mnie są niezbędne dla wyróżniającej się książki z tego gatunku.

Pełna recenzja bliżej premiery.

Było mrocznie, było tajemniczo, ale niestety dla mnie to za mało...

Jeżeli chcę być szczery sam ze sobą, to nie mogę napisać mojej rekomendacji pod czymś, co moim zdaniem nie do końca było bardzo dobrym thrillerem...

Zabrakło mi kilku elementów, które dla mnie są niezbędne dla wyróżniającej się książki z tego gatunku.

Pełna recenzja bliżej premiery.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Do lektury "Sprzedawcy" zachęcił mnie przede wszystkim opis samej fabuły, a także zaintrygowała główna postać powieści-Kacper Berger. Natomiast o dotychczasowej prozie Krzysztofa Domaradzkiego słyszałem już dość wiele dobrego po jego trylogii łódzkiej, która bardzo dobrze przyjęła się wśród krytyków, blogerów i czytelników. Niemniej jednak "Sprzedawca" to było moje pierwsze spotkanie z tym autorem.

I od razu na wstępie Wam powiem, że Krzysztof Domaradzki szturmem dołączył do grona moich ulubionych polskich pisarzy kryminałów i thrillerów! Zacznijmy może od tego, iż sama postać naszego głównego bohatera jest nietuzinkowa i bardzo charakterystyczna. Kacper Berger to bowiem milioner, biznesmen, człowiek wykształcony, który w wolnych chwilach lubi pić, ćpać oraz uprawiać sex z nowo poznanymi kobietami. Niesamowicie podobał mi się fakt, iż całość wydarzeń możemy śledzić właśnie oczami Kacpra, który na bieżąco komentuje, a bardzo często wręcz wyśmiewa działania policji oraz innych ludzi z jego branży.

"Sprzedawca" to również forma satyry, a sam autor w krzywym zwierciadle ukazuje życie polskich elit, ludzi z pierwszych gazet, celebrytów. Gołym okiem widać tutaj także doświadczenie autora, który od kilku dobrych lat pracuje w magazynie "Forbes", a swoje teksty publikuje również na innych branżowych portalach i w gazetach. Sama postać Kacpra Bergera jest być może bardzo kontrowersyjna, miejscami wulgarna, a wręcz po prostu zła, aczkolwiek z drugiej strony z jego wysnutych wniosków i wywodów bardzo często wypływa ogólnopojęta prawda na temat współczesnego życia polskich gwiazd show-biznesu i nie tylko. Jedynie zakończenie historii troszkę mnie rozczarowało, gdyż w ostatnich rozdziałach tempo akcji wyraźnie spada i być może sam oczekiwałem czegoś bardziej nieszablonowego i odmiennego.

Reasumując, "Sprzedawca" to powieść bardzo konkretna, w której autor bez skrupułów ukazuje ciemne zakamarki oraz sekrety z życia polskich elit. To również bardzo wyrazisty główny bohater, który od samego początku wzbudza wiele skrajnych i sprzecznych emocji. Sama lektura (pomimo prawie 600 stron) to wielka frajda i zabawa od początku do samego końca. Bardzo polecam!

Do lektury "Sprzedawcy" zachęcił mnie przede wszystkim opis samej fabuły, a także zaintrygowała główna postać powieści-Kacper Berger. Natomiast o dotychczasowej prozie Krzysztofa Domaradzkiego słyszałem już dość wiele dobrego po jego trylogii łódzkiej, która bardzo dobrze przyjęła się wśród krytyków, blogerów i czytelników. Niemniej jednak "Sprzedawca" to było moje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Piętno” Przemysława Piotrowskiego to jeden z najgorętszych tytułów obecnego roku w naszym kraju. Wiele kontrowersji wzbudziła już przede wszystkim sama okładka książki, gdyż krzycząca złowroga mumia momentalnie kojarzy się nam z horrorem, czy też z literaturą grozy. Jednak po lekturze mogę Wam spokojnie zagwarantować, iż „Piętno” to rasowy, polski kryminał, na szczęście z tej górnej (lepszej) polki.

Zacznijmy może od tego, że gdy rozpoczniemy czytać „Piętno”, ciężko będzie nam oderwać się od lektury. Już po pierwszych rozdziałach rzuca się w oczy bardzo dobre pióro autora, który zręcznie i stopniowo podkręca tempo na kartach swojej powieści. I można co prawda wysnuć wniosek, że Przemysław Piotrowski gra tutaj na schematach, gdyż mamy warszawskiego glinę po przejściach – Igora Brudnego – który musi powrócić do swoich rodzinnych stron, aby rozwikłać zagadkę z przeszłości. Ponadto czytamy również o serii brutalnych morderstw, których opisy są miejscami bardzo plastyczne i naturalistyczne, a na dokładkę poznajemy tajemnice i ciemne strony polskiego kleru. Jednak autor w tak umiejętny sposób wykreował całą fabułę i bohaterów, że myśląc już o „Piętnie” jako całości, nie ma za bardzo się do czego przyczepić.

Osobiście bardzo podobał mi się portret psychologiczny zarówno zabójcy, jak i naszego głównego bohatera – Igora Brudnego. Jedynym minusem były dla mnie sceny końcowe, kiedy to autor (świadomie lub też nie) nadał swoim postaciom cechy nadprzyrodzone, kiedy to kilka strzałów i kulek nie potrafią zabić „zwykłego” śmiertelnika.

Niemniej jednak „Piętno” to naprawdę rasowy, bardzo dobry kryminał, który z pewnością znajdzie się wśród najlepszych polskich powieści tego roku. Smaczku dodaje fakt, iż przede mną jeszcze lektura drugiego tomu, czyli „Sfory”, który jest podobno jeszcze lepszy i również zbiera jak dotąd pozytywne recenzje!

“Piętno” Przemysława Piotrowskiego to jeden z najgorętszych tytułów obecnego roku w naszym kraju. Wiele kontrowersji wzbudziła już przede wszystkim sama okładka książki, gdyż krzycząca złowroga mumia momentalnie kojarzy się nam z horrorem, czy też z literaturą grozy. Jednak po lekturze mogę Wam spokojnie zagwarantować, iż „Piętno” to rasowy, polski kryminał, na szczęście z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wystarczyły 4 książki, aby Marcel Moss stał się jednym z najbardziej popularnych autorów thrillerów psychologicznych w naszym kraju. Jego powieści zaskakują, poruszają bardzo ważne i kontrowersyjne tematy, a także przestrzegają przed wszechobecnym hejtem oraz niebezpiecznym wirtualnym światem.

„Znajomość sekretów drugiej osoby to potężna broń, która daje najlepszy efekt, gdy używa jej się w odpowiednim momencie”. Cytat ten w najbardziej dosadny i konkretny sposób komentuje moim zdaniem wydarzenia oraz treści zawarte w najnowszym utworze Mossa. „Nie wiesz wszystkiego” to bowiem opowieść o licznych problemach licealistów, ich życiowych zmaganiach, gdzie kłamstwa, tajemnice oraz sekrety są na porządku dziennym.

Autor po raz kolejny porusza na kartach swojej powieści ważne i istotne tematy tj. akceptacja własnej seksualności, dyskryminacja wśród rówieśników, problemy z odżywianiem oraz społeczna izolacja, czy depresja. Co więcej – Marcel Moss zwraca również uwagę na fakt, iż bardzo często to właśnie rodzice są ogniwem, łączącym problemy nastolatków; wygórowana ambicja, dążenie do perfekcji oraz brak zainteresowania życiem własnych pociech sprawiają, iż dziecko bardzo szybko potrafi się załamać i stracić radość z życia już w bardzo młodym wieku.

„Nie wiesz wszystkiego” to nagromadzenie dużej ilości bohaterów, to liczne retrospekcje, które w efekcie końcowym pozwalają nam zrozumieć pobudki i motywy postępowania poszczególnych postaci. I być może książka ta nie wbiła mnie w czytelniczy fotel, tak jak przykładowo „Pokaż mi”, to bez wątpienia jest to bardzo ważna pozycja dla szerokiego grona odbiorców, zwłaszcza w obecnych czasach. Polecam!

Wystarczyły 4 książki, aby Marcel Moss stał się jednym z najbardziej popularnych autorów thrillerów psychologicznych w naszym kraju. Jego powieści zaskakują, poruszają bardzo ważne i kontrowersyjne tematy, a także przestrzegają przed wszechobecnym hejtem oraz niebezpiecznym wirtualnym światem.

„Znajomość sekretów drugiej osoby to potężna broń, która daje najlepszy efekt,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Uległość” to moje drugie spotkanie z twórczością charyzmatycznego i jakże kontrowersyjnego francuskiego pisarza. Po lekturze „Serotoniny” zakochałem się w stylu i sposobie ukazywania naszej rzeczywistości w krzywym zwierciadle przez Houellebecqua. Z tego też względu moje oczekiwania wobec „Uległości” były bardzo wysokie i jednoznaczne.

Już na samym początku dodam, iż „Uległość” nie podobała mi się tak bardzo, jak pierwszy utwór Houellebecqua, aczkolwiek po raz kolejny autor ten niejednokrotnie mnie zaskoczył i udowodnił, dlaczego bardzo szybko stał się jednym z moich ulubionych współczesnych pisarzy.

Otóż, w „Uległości” Houellebecq przenosi nas do europejskiej przyszłości, Francji roku 2022, kiedy to wybory wygrywa nieoczekiwania Bractwo Muzułmańskie. Wiąże się to oczywiście z licznymi zmianami oraz restrykcjami w życiu ekonomicznym, gospodarczym oraz społecznym Francuzów. Wykreowana przez autora fabuła, to tylko punkt wyjścia to kolejnej negacji i krytyki europejskiej społeczności. Mamy tutaj bowiem znowu dużą dawkę czarnego humoru, groteski oraz ten uwielbiany przeze mnie życiowy dekadentyzm. Houellebecq kolejny już raz doskonale neguje konsumpcjonizm oraz decyzje polityczne Francji, a przytoczenie tutaj narodu muzułmańskiego nie jest dziełem przypadku.

I być może lektura ta nie zrobiła na mnie aż tak wielkiego wrażenia, to nadal jest to Houellebecq w swojej wysokiej literackiej formie. Jedno jest pewne: jego kontrowersyjne poglądy, przedmiotowy stosunek do kobiet oraz czarny groteskowy humor nie znajdują do dziś uznania u wszystkich czytelników, ale osobiście za to właśnie tak bardzo uwielbiam prozę i twórczość tego autora!

„Uległość” to moje drugie spotkanie z twórczością charyzmatycznego i jakże kontrowersyjnego francuskiego pisarza. Po lekturze „Serotoniny” zakochałem się w stylu i sposobie ukazywania naszej rzeczywistości w krzywym zwierciadle przez Houellebecqua. Z tego też względu moje oczekiwania wobec „Uległości” były bardzo wysokie i jednoznaczne.

Już na samym początku dodam, iż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Osobiście rzadko sięgam po literaturę faktu i od jakiegoś czasu próbuję to dość intensywnie zmienić. Po lekturze najnowszego reportażu Jacka Hołuba wiem, iż książki z gatunku non-fiction powinien czytać znacznie częściej i poświęcać im znacznie większą czytelniczą uwagę.

Każdy z nas zapewne słyszał o dzieciach z ADHD, autyzmem lub zespołem Aspergera. Najczęściej utożsamiamy te dzieci z nadmierną nadpobudliwością, krzykiem oraz nieposłuszeństwem wobec rodziców. Jednakże czy jesteśmy świadomi tego, co tkwi w głowach takich dzieci? Czy one same są w jakikolwiek sposób kontrolować swoje emocje, ruchy i gesty?

Otóż „Niegrzeczne” to kilka historii rodziców dzieci z wyżej wymienionymi zaburzeniami. To opis ich codziennego życia, a raczej ich często nieskutecznej próby dążenia do normalności, do prowadzenia życia całkiem normalnej, polskiej rodziny. Autor w swojej książce przedstawił bohaterów z różnorodnej perspektywy – mamy tutaj obraz zniszczonej psychicznej matki, wizerunek ojca, który ucieka przed swoim „chorym” dzieckiem, mamy także wreszcie opowieść Kacpra, który sam zmaga się ze swoimi zaburzeniami, ale pragnie "normalnie" funkcjonować w naszym społeczeństwie.

„Niegrzeczne” to również ukazanie problemu dzieci z perspektywy różnorodnych prawnych instytucji, poradni oraz szkół. Ten zbiór historii to nie jest (tak jak przytoczył sam autor) kompendium wiedzy na temat ADHD, czy autyzmu. To przede wszystkim obraz polskiej rodziny, w której dziecko z zaburzeniami jest często ciężarem, a polskie prawo niekoniecznie znajduje odpowiednie miejsce oraz środki, aby pomoc rodzicom w ich ciężkiej walce o, chociaż odrobinę normalności.

Osobiście rzadko sięgam po literaturę faktu i od jakiegoś czasu próbuję to dość intensywnie zmienić. Po lekturze najnowszego reportażu Jacka Hołuba wiem, iż książki z gatunku non-fiction powinien czytać znacznie częściej i poświęcać im znacznie większą czytelniczą uwagę.

Każdy z nas zapewne słyszał o dzieciach z ADHD, autyzmem lub zespołem Aspergera. Najczęściej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest żadną tajemnicą, iż Marcel Moss nie boi się kontrowersyjnych tematów, a w swoich utworach nie oszczędza bohaterów, czym jeszcze bardziej szokuje i zadziwia grono wiernych czytelników. „Pokaż mi” to nowy thriller (tym razem to nawet thriller erotyczny) młodego autora. Czy Moss nadal szokuje i ukazuje na światło dzienne tematy tabu?

Otóż, w „Pokaż mi” autor przedstawia jak wielką, a wręcz niszczycielską moc mają aktualnie aplikacje randkowe. W obecnych czasach każdy z nas dąży do poznania kogoś bliskiego, osoby, która będzie nam towarzyszyć, być może przez całe życie. Do tych celów służą między innymi różnorodne aplikacje, jednak z drugiej strony mogą one doprowadzić nas, po pierwsze do niebezpiecznego nałogu, a po drugie mogą w ostateczności zrujnować całe nasze dotychczasowe życie.

Marcel Moss doskonale opisuje tutaj życie głównego bohatera – Łukasza, który pomimo tego, iż ma od kilku lat dziewczynę i stabilny związek, to pragnie pewnego rodzaju odskoczni, nowego romansu, który pozwoli urozmaicić jego dość monotonne życie seksualne. Z całą pewnością kreacja głównej postaci pozwala czytelnikowi odnaleźć własne pragnienia i seksualne żądze oraz uwidocznić podobne pobudki i motywy postępowania, jakimi kierował się właśnie Łukasz.

„Pokaż mi” to momentami dość wulgarne opisy, cięty język i seksualne sceny, które potrafią zszokować, aczkolwiek z drugiej strony odzwierciedlają naszą rzeczywistość, gdzie przygodny sex i częsta zmiana partnerów są na porządku dziennym. Samą książkę czyta się błyskawicznie, akcja pędzi w niesamowitym tempie, a zakończenie po prostu zwala z nóg. Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem, jak zręcznie i skrupulatnie Marcel Moss wykreował zarówno wszystkich bohaterów, jak i całą fabułę. Tym samym autor postawił sobie bardzo wysoko poprzeczkę i jestem niesamowicie ciekawy dalszych pozycji Marcela Mossa.

Nie jest żadną tajemnicą, iż Marcel Moss nie boi się kontrowersyjnych tematów, a w swoich utworach nie oszczędza bohaterów, czym jeszcze bardziej szokuje i zadziwia grono wiernych czytelników. „Pokaż mi” to nowy thriller (tym razem to nawet thriller erotyczny) młodego autora. Czy Moss nadal szokuje i ukazuje na światło dzienne tematy tabu?

Otóż, w „Pokaż mi” autor...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jesienna mroczna Gdynia, malutki pensjonat i tajemnicze zabójstwo pod osłoną nocy. To z pewnością charakterystyczne elementy, z którymi można skojarzyć najnowszy thriller psychologiczny młodej polskiej autorki - Ewy Przydrygi.

"Bliżej niż myślisz" to przede wszystkim rozbudowany portret psychologiczny głównej bohaterki Niki Werner, kobiety po przejściach, z tajemniczą i ciężką przeszłością, zmagającą się z różnorodnymi lękami i fobiami. To co mi się niesamowicie podobało w tej powieści to właśnie możliwość "zajrzenia" w głąb ludzkiej psychiki; to również doskonała analiza wydarzeń z dzieciństwa, które nie dają o sobie zapomnieć i co gorsza, potrafią powrócić ze zdwojoną siłą w najmniej oczekiwanym momencie. Autorka dostonale stopniuje tutaj napięcie i nie daje nam podczas lektury praktycznie chwili wytchnienia. Klimat mglistej i nocnej Gdyni oraz osadzenie fabuły w niewielkim i przytulnym pensjonacie jeszcze bardziej nadaje tej pozycji mrocznej i tajemniczej aury. Autorka wodzi czytelnika za nos i niejednokrotnie prowadzi w ślepy zaułek.
I choć może rozwiązanie samej akcji nie jest zbyt innowacyjne i nietuzinkowe, to i tak całość wypada bardzo dobrze.

"Bliżej niż myślisz" to z pewnością logicznie skonstruowany thriller psychologiczny, który znajdzie uznanie i spodoba się wielu czytelnikom. Jest to bowiem historia na tyle autentyczna i rzeczywista, iż w pewnym momencie łapiemy się na tym, iż mogłaby się wydarzyć w naszym życiu. I mimo, iż jestem obecnie dość wymagający, jeżeli chodzi o ten gatunek literacki, to "Bliżej niż myślisz" polecam Wam bez żadnych wątpliwości!

Jesienna mroczna Gdynia, malutki pensjonat i tajemnicze zabójstwo pod osłoną nocy. To z pewnością charakterystyczne elementy, z którymi można skojarzyć najnowszy thriller psychologiczny młodej polskiej autorki - Ewy Przydrygi.

"Bliżej niż myślisz" to przede wszystkim rozbudowany portret psychologiczny głównej bohaterki Niki Werner, kobiety po przejściach, z tajemniczą i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z literaturą non-fiction jakoś dziwnym trafem zawsze było mi nie po drodze. Zdecydowanie wolałem sięgnąć po dobry kryminał, czy też thriller psychologiczny, rezygnując tym samym z różnorodnych reportaży. Po debiucie Agaty Romaniuk wiem, iż literatura faktu na dobre zagości w mojej biblioteczce.

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak żyją kobiety w Omanie? Jakie mają prawa i przywileje? Autorka przedstawia w swojej książce przede wszystkim świat kobiet we współczesnym Omanie. Przybliża nam historie aranżowanych małżeństw oraz związków zawartych bardzo często ze względu na dane więzy krwi i określone pochodzenie. Zarówno kobiety, jak i mężczyzni żyjący w Omanie skrywają swoje miłosne pragnienia i marzenia, które Agata Romaniuk odkrywa przed nami na kartach swej powieści. Każda z historii daje nam kawałek po kawałku całościowy obraz życia kobiet w Omanie, ich ciągłego życia w kłamstwie, lęku oraz strachu przed gniewem małżonka, czy też partnera. Reportaż ten to także wizerunek Omanu cielesnego, gdzie aplikacje randkowe i seksualne żądze nie różnią się zupełnie od tego, czego możemy zaznać przykładowo w krajach europejskich.

Jeżeli szukacie solidnego i poruszającego reportażu, to polecam Wam bardzo debiut polskiej autorki - Agaty Romaniuk!

Z literaturą non-fiction jakoś dziwnym trafem zawsze było mi nie po drodze. Zdecydowanie wolałem sięgnąć po dobry kryminał, czy też thriller psychologiczny, rezygnując tym samym z różnorodnych reportaży. Po debiucie Agaty Romaniuk wiem, iż literatura faktu na dobre zagości w mojej biblioteczce.

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak żyją kobiety w Omanie? Jakie mają prawa i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy wyobrażacie sobie sytuację, kiedy to na lotnisku spotykacie nieznajomą osobę i postanawiacie nagle zamienić się biletami, a co za tym idzie, kompletnie porzucić swoje dotychczasowe życie? Czy bylibyście w stanie podjąć tak duże ryzyko i zmienić własną tożsamość? Przed takim dylematem stoją nasze dwie główne bohaterki - Claire oraz Eva. Czy innowacyjny zabieg zastosowany w tym thrillerze przez autorkę zrobił na mnie wrażenie?

Otóż, "Ostatni lot" to przede wszystkim historia dwóch zdespererowanych, zmęczonych życiem kobiet, które posiadają tylko jedno marzenie - rozpocząć wszystko od nowa i przekreślić wszystko to, co do tej pory przeżyły i czego doświadczyły. Z pewnością spodobał mi się motyw zamiany tożsamości zastosowany przez Julie Clark. Na kartach tej powieści mamy możliwość śledzenia na zmianę losów naszych dwóch bohaterek, regularnie powracamy do ich przeszłości i zdarzeń, które uformowały ich obecną, jakże chwiejną i niestabilną psychikę. Sam łapałem się podczas lektury na tym, iż na zmianę kibicowałem i trzymałem kciuki za obie postaci. Autorka wykreowała tutaj duszną, niespokojną atmosferę, a sama fabuła i poszczególne wydarzenia zostały logiczne i spójnie nakreślone.

Jednakże zabrakło mi tutaj dwóch czynników. Julie Clark porusza przede wszystkim temat przemocy domowej wobec kobiet. Dla mnie temat ten został w tym thrillerze zepchnięty na drugi plan, a momentami wręcz został on zupełnie zapomniany. I troszkę mnie to dziwi, gdyż samych przykładów z życia Claire, jej strachu i panicznego lęku przed swoim mężem jest jak na lekarstwo, a mamy tutaj jedynie kilka zdarzeń, które mają nam przypomnieć, z jakimi problemami boryka się bohaterka. Ponadto zabrakło mi również większej dynamiki zdarzeń oraz treści sensacyjnych, które z pewnością nadały by fabule należytego tempa.

Tym niemniej "Ostatni lot" to solidny, niesztampowy thriller, który spotyka uznanie i zachwyt wśród wielu czytelników. Mnie do końca nie porwał, aczkolwiek jest to z pewnością tytuł godny uwagi.

Czy wyobrażacie sobie sytuację, kiedy to na lotnisku spotykacie nieznajomą osobę i postanawiacie nagle zamienić się biletami, a co za tym idzie, kompletnie porzucić swoje dotychczasowe życie? Czy bylibyście w stanie podjąć tak duże ryzyko i zmienić własną tożsamość? Przed takim dylematem stoją nasze dwie główne bohaterki - Claire oraz Eva. Czy innowacyjny zabieg zastosowany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest żadną tajemnicą, że Remigiusz Mróz pisze swoje powieści w takim tempie, które pozwala mu mniej więcej co 3 miesiące wydać nową książkę. "Lot 202" został co prawda napisany już w 2013 roku, ale autor długo zwlekał z decyzją wydania jej i oddania w ręce fanów, recenzentów i blogerów. Osobiście przeczytałem już ponad 30 pozycji Remigiusza i ciągle się zastanawiam, czy jest on mnie w stanie jeszcze czymś zaskoczyć ...Jak było tym razem?

Otóż, "Lot 202" to mieszanka literatury sensacyjnej z political fiction. Ponadto jeżeli czytaliście już serię w "Kręgach władzy", to spotkacie tutaj znanych bohaterów tj. premiera Patryka Hauera oraz jego żonę Milenę. I już sam fakt, iż postacie z różnych powieści Mroza tworzą jedno wielkie Universum bardzo mi się podoba. Autor już co prawda nie pierwszy raz stosuje ten zabieg, ale za każdym razem fabuła i treść koniec końców tworzą jedną logiczną i spójną całość (zazwyczaj!). Dość powiedzieć, że sama akcja "Lotu 202" pędzi z zawrotną prędkością, a czytelnik nie ma chwili odpoczynku podczas lektury. Jak to zwykle u Remigiusza bywa, mamy tutaj świetny research w obszarze lotnictwa oraz obecnych i działających po dzień dzisiejszy grup antyterrorystycznych. To co mi się chyba najbardziej podobało, to fakt, iż autor nie oszczędza tutaj swoich bohaterów i stawia ich przed trudnymi życiowymi wyborami.

Reasumując, "Lot 202" to moim zdaniem ścisła czołówka, jeżeli chodzi o wszystkie do tej pory wydane książki Mroza. Fani literatury sensacyjnej oraz miłośnicy samego autora powinni być naprawdę usatysfakcjonowani!

Nie jest żadną tajemnicą, że Remigiusz Mróz pisze swoje powieści w takim tempie, które pozwala mu mniej więcej co 3 miesiące wydać nową książkę. "Lot 202" został co prawda napisany już w 2013 roku, ale autor długo zwlekał z decyzją wydania jej i oddania w ręce fanów, recenzentów i blogerów. Osobiście przeczytałem już ponad 30 pozycji Remigiusza i ciągle się zastanawiam, czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba wszyscy wiemy, jakie zamieszanie na naszym kryminalnym podwórku zrobił debiut Pani Małgorzaty, czyli "Czerwień". Po kilku zaledwie miesiącach doczekaliśmy się kontynuacji, a co za tym idzie sama autorka musiała stanąć przed werdyktem blogerów, recenzentów, a przede wszystkim swoich wiernych czytelników - czy "Czerń" potwierdziła talent i wiązane nadzieje, czy też była to znana dla pisarzy klątwa drugiego (znacznie gorszego) tomu?

Otóż, bez żadnych wątpliwości mogę stwierdzić, iż druga część przygód prokuratora Leopolda Bilskiego zdecydowanie trzyma poziom, a tym samym sama autorka potwierdziła, że rozwija zarówno swój warsztat literacki, jak również wprowadza nowe detale do fabuły swoich powieści. To co mi się niesamowicie spodobało to umiejscowienie akcji w Kartuzach - małym miasteczku, gdzie wbrew pozorom zamknięta społeczność skrywa niejedną mroczną tajemnicę. Zawsze w kryminałach i thrillerach lubię ten duszny i niespokojny klimat i tak mamy również w tym przypadku. "Czerń" to również rozbudowane wątki obyczajowe oraz logiczne połączenie retrospekcji z teraźniejszością. Autorka nie boi się tematów trudnych i kontrowersyjnych, które porusza na kartach drugiego tomu. Momentami być może akcja i wydarzenia mogłyby się toczyć troszeczkę szybciej i bardziej dynamicznie, aczkolwiek z drugiej strony nie przeszkadzało mi to w ogólnym odbiorze utworu.

Reasumując, "Czerń" to naprawdę bardzo solidna i dobra kontynuacja "Czerwieni". Fani kryminałów znajdą tutaj wszystko to, za co tak uwielbiają ten gatunek, a ja czekam na dalsze powieści spod pióra Pani Małgorzaty.

Chyba wszyscy wiemy, jakie zamieszanie na naszym kryminalnym podwórku zrobił debiut Pani Małgorzaty, czyli "Czerwień". Po kilku zaledwie miesiącach doczekaliśmy się kontynuacji, a co za tym idzie sama autorka musiała stanąć przed werdyktem blogerów, recenzentów, a przede wszystkim swoich wiernych czytelników - czy "Czerń" potwierdziła talent i wiązane nadzieje, czy też była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kilka tygodni temu w moje recenzenckie ręce trafiła druga część serii kryminalnej Metropolia - "Chemik". Pierwszy tom może nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia, aczkolwiek pamiętam, że mimo kilku uwag książkę czytało się szybko i sprawnie. Jak było tym razem?

Otóż "Chemik" to typowy polski kryminał, który stety lub niestety nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych pozycji z tego gatunku. Akcja znów rozgrywa się w Katowicach i po raz kolejny autor bardzo dobrze oddał atmosferę śląskich blokowisk oraz różnorodnych grup społecznych charakterystycznych dla tamtych okolic. Bohaterowie są nakreśleni i przedstawieni w sposób poprawny i solidny. I czytając "Chemika" cały czas podczas lektury miałem w głowie właśnie takie określenia jak solidny, czy też poprawny. Tutaj nie znajdziemy czegoś innowacyjnego i odmiennego. Mamy śledczych, gang narkotykowy, śmierć jednego z bohaterów i główną zagadkę kryminalną.

To czego mi tutaj zabrakło to większej swobody w dialogach pomiędzy bohaterami oraz właśnie takiego błysku fabularnego, abym mógł określić tę książkę jako naprawdę godną polecenia. Tymczasem "Chemik" to solidny i rzemieślniczy kryminał, który czyta się dość szybko i lekko, jednak fani gatunku mogą się czuć troszkę zawiedzeni. Z drugiej strony książka pod względem redakcyjnym jest wydana naprawdę solidnie i dobrze, czego bardzo często nie można powiedzieć o wielu bestsellerach kryminalnych...

Reasumując "Chemik" to całkiem dobra pozycja kryminalna z kilkoma wadami , ale mimo wszystko daję tej powieści mocne recenzenckie trzy!

Kilka tygodni temu w moje recenzenckie ręce trafiła druga część serii kryminalnej Metropolia - "Chemik". Pierwszy tom może nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia, aczkolwiek pamiętam, że mimo kilku uwag książkę czytało się szybko i sprawnie. Jak było tym razem?

Otóż "Chemik" to typowy polski kryminał, który stety lub niestety nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdzie tak naprawdę znajduje się moje miejsce na Ziemi? Czy świat zatęskni za mną po mojej śmierci? Jakie było całe moje życie? Czy jestem z niego dumny, czy raczej wstydzę się swoich decyzji? Z takimi pytaniami musi zmierzyć się nasz główny bohater - Jonas Ebeneser - prawie 50letni mężczyzna, rozwiedziony i nieustannie myślący o swojej własnej śmierci.

"Blizna" to powieść o samotności, to tzw. "powieść drogi", która zachwyca swoją prostotą i niekiedy czarnym humorem. Słowo, które najlepiej chyba opisuje tę powieść, to kameralny. Mamy tutaj bowiem bardzo małą ilość postaci oraz powolne tempo wydarzeń. Autorka opisuje codzienne życie na wyspie oraz rozterki życiowe naszego głównego bohatera. W czasie lektury sami wręcz zadajemy sobie pytanie, czy w naszym życiu pojawi się kiedykolwiek odpowiedni moment, aby odejść? Nie na chwilę, nie na jakiś czas, lecz na zawsze. I być może nastrój i wydźwięk tej historii jest smutny i przygnębiający, to jednak autorka postarała się, aby dodać tutaj szczyptę groteski i czarnego humoru. Tytułową "bliznę" natomiast możemy w tym aspekcie traktować na dwojaki sposób - jako ranę i ślad po bólu fizycznym, ale również jako stan emocjonalny, na który wpłynęły wydarzenia z przeszłości jak np. wojna, o której również jest mowa w tej powieści.

Osobiście bardzo polecam Wam "bliznę", gdyż jest to wbrew pozorom prosta, nieskomplikowana powieść, która jednak skrywa między wierszami wiele niejednoznacznych symboli i znaczeń. A klimat skandynawski stanie się prawdopodobnie jednym z moich ulubionych w tego typu literaturze. Ta powieść zaskakuje i zmusza do refleksji!

Gdzie tak naprawdę znajduje się moje miejsce na Ziemi? Czy świat zatęskni za mną po mojej śmierci? Jakie było całe moje życie? Czy jestem z niego dumny, czy raczej wstydzę się swoich decyzji? Z takimi pytaniami musi zmierzyć się nasz główny bohater - Jonas Ebeneser - prawie 50letni mężczyzna, rozwiedziony i nieustannie myślący o swojej własnej śmierci.

"Blizna" to powieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

”Wymazani” to kolejna nowość na polskim rynku wydawniczym z kategorii thriller. Jak już wielokrotnie wspominałem, lubię sięgać po pozycje młodych polskich autorów, zwłaszcza z tego gatunku literackiego. Jak było tym razem? Czy po przeczytaniu dość dużej już ilości książek w tym obszarze, dałem się jeszcze zaskoczyć?

Przede wszystkim już na wstępie zaznaczę, iż książkę czyta się błyskawicznie – jest to lektura na 3-4 godzinki przy dobrej kawie i ciastku. To, co mi się bardzo spodobało to stopniowanie napięcia przez autora, nutka tajemniczości, jeżeli chodzi o tytułowych „Zamazanych” oraz innowacyjny motyw z tatuażami, zawarty w tym utworze. Główny bohater – komisarz Lubosz – być może nie wyróżnia się niczym szczególnym, aczkolwiek polubiłem jego postać i nie przeszkadzały mi nawet oklepane i ogólnie znane w praktycznie każdym thrillerze, czy też kryminale opisy palenia papierosów, czy też chęci spożycia nadmiernej ilości alkoholu. Cytując klasyka „taki mamy po prostu tutaj klimat” i nic raczej nie da się szybko z tym zrobić. Dialogi napisane zostały poprawnie i są przede wszystkim wiarygodne, także styl i język przez większą część utworu nie przeszkadzały w lekturze.

Niestety w II rozdziale Jacek Piekiełko kompletnie zmienił narrację i sposób pisania, co niestety nie wypadło dobrze, jeżeli mamy na myśli odbiór całej treści. Moim zdaniem była to jej zbędna część, która dość mocno zakłóciła mi całościowy obraz utworu. Z drobniejszych rzeczy, które mnie lekko irytowały to kilkukrotne podkreślanie marek danych rzeczy np. zegarka, czy też kawy ze Starbucksa. Nie spodobały mi się także nawiązania do mundialu piłkarskiego, które były zbyt częste i tak naprawdę nie wnosiły one nic konkretnego do całej fabuły.

Niemniej jednak „Wymazani” to dobry i solidny thriller, a raczej kryminał z elementami thrillera, który mogę Wam polecić na kilka godzin czytelniczej rozrywki. I być może samo zakończenie tej historii nie szokuje, ale daje nadzieję, że drugi tom będzie jeszcze lepszy i będzie trzymał czytelnika przede wszystkim w odpowiednim napięciu.

”Wymazani” to kolejna nowość na polskim rynku wydawniczym z kategorii thriller. Jak już wielokrotnie wspominałem, lubię sięgać po pozycje młodych polskich autorów, zwłaszcza z tego gatunku literackiego. Jak było tym razem? Czy po przeczytaniu dość dużej już ilości książek w tym obszarze, dałem się jeszcze zaskoczyć?

Przede wszystkim już na wstępie zaznaczę, iż książkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasami spotykamy na swojej drodze książki, które pozostają z nami nie na kilka następnych tygodni, miesięcy, czy też lat, lecz praktycznie na całe nasze dalsze życie. Czasami spotykamy na swojej drodze książki, w których odnajdujemy tak wiele ukrytych znaczeń, przesłań, motywów, odzwierciedlających nasze własne istnienie. I czasami spotykamy również na swojej drodze książki, które kategorycznie nie dają o sobie zapomnieć, które każą wręcz do siebie wracać i przeczytać je od nowa.

„Wierzyliśmy jak nikt” to powieść pełna bólu, żalu, tęsknoty oraz niespełnionej miłości. To historia ludzi z góry skazanych na porażkę, którzy, pomimo iż walczyli do samego końca, nie mogli przeciwstawić się straszliwej chorobie, która dosięgała i niszczyła praktycznie każdego. To piękna amerykańska proza, która zachwyca stylem, językiem, wykreowanymi postaciami oraz tak bardzo intrygującą fabułą. Tutaj wszystko zostało odpowiednio wyważone – chwile radości, miłości i seksu przeplatają się ze smutkiem, zdradą oraz cierpieniem, a na samym końcu także śmiercią.

Rebecca Makkai stworzyła powieść unikatową, do której będą powracać przyszłe pokolenia. Klimat lat 80 amerykańskiego Chicago oraz współczesnego Paryża autorka perfekcyjnie oddała na kartach swojej powieści. I niby wydarzenia rozwijają się tutaj w dość powolnym, niespecjalnie szybkim tempie, to jednak sięgając po książkę nie sposób się od tej historii oderwać. Ta historia domaga się, abyśmy poznali zakończenie, abyśmy razem z bohaterami się cieszyli, ale również przeżywali ich śmierć i żałobę po najbliższych.

Ostatni raz takie emocje towarzyszyły mi przy lekturze „Tajemnej historii” Donny Tartt, a to wiele już mówi, jak bardzo podobała mi się powieść „Wierzyliśmy jak nikt”. Polecam, bez dwóch zdań. Nie będziecie zawiedzeni – obiecuję

Czasami spotykamy na swojej drodze książki, które pozostają z nami nie na kilka następnych tygodni, miesięcy, czy też lat, lecz praktycznie na całe nasze dalsze życie. Czasami spotykamy na swojej drodze książki, w których odnajdujemy tak wiele ukrytych znaczeń, przesłań, motywów, odzwierciedlających nasze własne istnienie. I czasami spotykamy również na swojej drodze...

więcej Pokaż mimo to