-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2017-07-02
2017-06-15
Artur Szrejter jest archeologiem i popularyzatorem nauki specjalizującym się w dziejach i wierzeniach dawnych Germanów i Słowian, autorem wielu publikacji związanych z tą tematyką - m.in. dwuczęściowego cyklu Herosi mitów germańskich, w którym zajął się rodem mitycznych bohaterów - Wolsungów oraz ich najsłynniejszym przedstawicielem - Sigurdem Pogromcą Smoka. W Legendzie wikingów Szrejter skupia się na innej legendarnej postaci świata dawnych Skandynawów - Ragnarze Lodbroku. Zarówno Ragnar jak i jego ród ucieleśniają wszelkie ideały wikińskiego etosu; opowieści o nich są efektem końcowym długiego procesu kompilacji nie tylko przekazów mitycznych, legendarnych i ludowych o wielu różnych herosach, ale też realnie istniejących wodzów i królów. Są bohaterami totalnymi, skupiając w sobie cechy postaci najistotniejszych dla wikinga i reprezentując postawy i osiągnięcia imponujące ludziom epoki, stanowiąc wzorzec postępowania dla dawnych Skandynawów.
czytaj więcej: https://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2017/06/legenda-wikingow-opowiesci-o-ragnarze.html
Artur Szrejter jest archeologiem i popularyzatorem nauki specjalizującym się w dziejach i wierzeniach dawnych Germanów i Słowian, autorem wielu publikacji związanych z tą tematyką - m.in. dwuczęściowego cyklu Herosi mitów germańskich, w którym zajął się rodem mitycznych bohaterów - Wolsungów oraz ich najsłynniejszym przedstawicielem - Sigurdem Pogromcą Smoka. W Legendzie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-29
Jestem skłonna zaryzykować stwierdzenie, że każdy miłośnik literatury, zapytany o nazwisko autora Wichrowych Wzgórz, bez wahania wymieni Emily Bronte. Taką wersję przekazała Charlotte swojemu wydawcy i trzymała się jej do końca życia, konsekwentnie kreując legendę trzech utalentowanych sióstr, powielali ją zaś kolejni biografowie i badacze ich twórczości, beztrosko ignorując dokumenty,świadectwa i dowody poddające ją w wątpliwość. No dobrze, ale jeżeli nie Emily, to komu należy przypisać autorstwo jednego z najsłynniejszych wiktoriańskich klasyków?
czytaj więcej: https://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2017/05/tajemnice-wichrowych-wzgorz.html
Jestem skłonna zaryzykować stwierdzenie, że każdy miłośnik literatury, zapytany o nazwisko autora Wichrowych Wzgórz, bez wahania wymieni Emily Bronte. Taką wersję przekazała Charlotte swojemu wydawcy i trzymała się jej do końca życia, konsekwentnie kreując legendę trzech utalentowanych sióstr, powielali ją zaś kolejni biografowie i badacze ich twórczości, beztrosko...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-03-08
Chcę Wam dziś zaproponować coś zupełnie nowego i absolutnie wyjątkowego.
Książka,którą mam przed sobą to zarazem rzetelnie opracowana biografia jednego z najwybitniejszych polskich uczonych,perfekcyjnie dopracowany,wręcz dopieszczony album,którego estetyka wykonania po prostu zachwyca,jak i podręcznik historii,który nie zniechęci i nie znudzi czytelnika,a wręcz przeciwnie - zaspokoi jego głód wiedzy i zachęci do dalszych eksploracji.
Ogromną zaletą tej publikacji jest to,że choć przeznaczona jest dla młodego odbiorcy,próżno w niej szukać nieścisłości,skrótów,przemilczeń,które zwykle świadczą o tym,że autorowi nie chciało się przekazać i dostosować posiadanej wiedzy do poziomu odbiorcy.Ogrom informacji zawartych w książce z pewnością by przytłaczał,gdyż autor nie ograniczył się jedynie do samej opowieści o Mikołaju Koperniku.Z wielkim rozmachem nakreślił realia historyczne,obyczajowe i społeczne,w których egzystował uczony i zrobił to w tak przystępny,intrygujący i nieszablonowy sposób,że każdy młody czytelnik,nawet jeśli historia nie jest jego ulubionym przedmiotem,z pewnością da się wciągnąć w tę fascynującą opowieść.
Nie uciekając się do moralizatorskiego tonu ,w dowcipny i nienachalny sposób zachęca do poszerzania swoich horyzontów,zgłębiania wiedzy i rozbudzania zainteresowań odsyłając ku poradnikowi obserwatora nieba i quizowi poświęconemu uczonemu.
Teraz trochę o zawartości książki.
Autor,zgodnie z zamysłem,skupia się na postaci Mikołaja Kopernika.Drobiazgowo wyszczególnione fakty historyczne z jego życia wzbogaca całymi garściami ciekawostek i anegdot,które czynią sylwetkę astronoma bardziej realną i bliższą współczesnemu człowiekowi.
Ze swada snuje opowieść o rodzinie Mikołaja,pochodzeniu jego nazwiska,dzieciństwie,wczesnej młodości i okresie studiów,a także o jego codziennym życiu.
Aby zwrócić uwagę,że Kopernik nie żył w próżni,rozpościera przed czytelnikiem barwną panoramę XV-wiecznego Torunia,opowiada o obyczajach,modzie,stosunkach społecznych tamtej epoki,z humorem porównuje ówczesne szkolnictwo do dzisiejszego.
Autor nie ogranicza się jednak do realiów Torunia ; aby przybliżyć czytelnikowi okres studiów uczonego,niezwykle plastycznie przedstawia polskie i europejskie środowisko uniwersyteckie,kreśli sylwetki największych umysłów tamtych czasów,zaznajamia z przedkopernikańskimi wyobrażeniami o świecie oraz z metodami walki inkwizycji z ludźmi,którzy wyprzedzili swoją epokę.W przystępny sposób wyłuszcza teorię heliocentryczną i tłumaczy,dlaczego wstrząsnęła światem.
Wszystkie te informacje pozwalają zrozumieć doniosłość i rangę osiągnięć Kopernika,uświadamiają,jak bardzo zmieniły oblicze świata,jak wielką rewolucję wywołały w ludzkich umysłach i jak wiele wniosły do naukowego dorobku ludzkości.
Autor udowadnia czytelnikowi,że Mikołaj Kopernik to nie tylko dokonania w dziedzinie astronomii ; różnorodność jego zainteresowań,bezmiar wiedzy i osiągnięć z wielu dziedzin predestynują go do dumnego miana człowieka Renesansu.Uzmysławia,że ten wybitny matematyk,ekonomista,lekarz,kartograf,poeta,tłumacz,dyplomata i dowódca dorównywał geniuszowi Leonarda da Vinci.
Uświadamia,że historia tego wielkiego człowieka nie skończyła się wraz z jego śmiercią,że dzieło jego życia przez wiele stuleci wzbudzało emocje,znajdowało zarówno naśladowców i zwolenników,jak i zagorzałych przeciwników.
Doskonałym uzupełnieniem tej wyczerpującej biografii,a zarazem przysłowiową wisienką na torcie są rozważania na temat miejsca pochówku Kopernika,sensacji wokół odnalezienia jego szczątków i potwierdzenia ich tożsamości dopełnione fotografią rekonstrukcji twarzy warmińskiego kanonika.
Dzięki temu jawi się on nam jako osoba z krwi i kości,nie zaś jako zapomniany uczony sprzed pięciu wieków.
Ta książka to prawdziwy skarb.Nie tylko jest wiarygodnym źródłem wiedzy o Mikołaju Koperniku i jego czasach ; pomaga też młodemu czytelnikowi docenić jego osiągnięcia i poczuć się z nich dumnym.Nie zawaham się stwierdzić,że uczy patriotyzmu.
Uważam,że z powodzeniem może stanowić chlubną ozdobę każdej biblioteczki oraz doskonały prezent.
Choć adresowana do nastoletniego odbiorcy,z pewnością zachwyci i poszerzy wiedzę niejednego dorosłego.
Gorąco polecam!
Chcę Wam dziś zaproponować coś zupełnie nowego i absolutnie wyjątkowego.
Książka,którą mam przed sobą to zarazem rzetelnie opracowana biografia jednego z najwybitniejszych polskich uczonych,perfekcyjnie dopracowany,wręcz dopieszczony album,którego estetyka wykonania po prostu zachwyca,jak i podręcznik historii,który nie zniechęci i nie znudzi czytelnika,a wręcz przeciwnie -...
2017-03-29
Nie ma niczego zdumiewającego w fakcie, że postać Marii Skłodowskiej - Curie intryguje, fascynuje, stanowi źródło inspiracji i wzór do naśladowania również i w dzisiejszych czasach. Niebywałe osiągnięcia uczonej - jako kobiety i cudzoziemki - w mizoginistycznych i ksenofobicznych realiach Europy przełomu XIX i XX wieku, w zdominowanym przez mężczyzn świecie nauki, która dzięki ciężkiej pracy, genialnemu umysłowi, determinacji i uporowi jako jedyny naukowiec w dziejach zdobyła dwukrotnie Nagrodę Nobla w dwóch różnych dziedzinach - do dziś budzą słuszny podziw i szacunek.
Historia życia i dokonania naszej sławnej uczonej są powszechnie dość dobrze znane - na rynku wydawniczym można znaleźć całkiem sporo publikacji, od biografii, przez zbiory korespondencji po wspomnienia i dzienniki osób z jej najbliższego otoczenia. Magdalena Niedźwiedzka, autorka doskonale przyjętej Królewskiej heretyczki, proponuje czytelnikowi jeszcze inne spojrzenie na postać noblistki.
czytaj więcej: https://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2017/03/maria-skodowska-curie.html
Nie ma niczego zdumiewającego w fakcie, że postać Marii Skłodowskiej - Curie intryguje, fascynuje, stanowi źródło inspiracji i wzór do naśladowania również i w dzisiejszych czasach. Niebywałe osiągnięcia uczonej - jako kobiety i cudzoziemki - w mizoginistycznych i ksenofobicznych realiach Europy przełomu XIX i XX wieku, w zdominowanym przez mężczyzn świecie nauki, która...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-04
"Damy ze skazą" powstały jako kontynuacja "Żelaznych dam" - publikacji przybliżającej sylwetki i losy małżonek pierwszych Piastów - Dobrawy, Ody i Emnildy - które znacząco przyczyniły się do zaistnienia Polski jako pełnoprawnego państwa chrześcijańskiego i budowy jego potęgi, a mimo to przez Historię niedocenionych lub wręcz zapomnianych. W swojej najnowszej książce Kamil Janicki kontynuuje zamysł i realizuje swój cel: odtwarza losy towarzyszek życia kolejnych polskich władców wczesnego średniowiecza - kobiet, które zaginęły w odmętach dziejów, jak Maria Dobroniega, ruska księżniczka z dynastii Rurykowiczów i małżonka Kazimierza Odnowiciela, za której sprawą udało się przywrócić Polsce dawne granice, powszechnie pogardzana Rycheza - siostrzenica samego cesarza Ottona III i żona Mieszka II, która wielokrotnie ratowała spuściznę swego teścia przed upadkiem czy Przedsława - siostra władcy Rusi Jarosława Mądrego, zhańbiona i uprowadzona przez Bolesława Chrobrego jako wojenne trofeum, która z pomocą biskupa Gaudentego rzuciła klątwę na rodzące się polskie imperium.
Jednocześnie Janicki przywraca do życia pewną epokę; snując opowieści o losach konkretnych postaci, próbuje ułożyć wczesnośredniowieczną historię Polski w spójną całość, co jest tym trudniejsze i bardziej karkołomne, że niewielu badaczy zgłębia tematykę upadku imperium Bolesława Chrobrego, a w związku z tym brakuje krytycznych, weryfikacyjnych prac, syntez i biografii, mogących rzucić światło na owe czasy i jedno z najbardziej kluczowych wydarzeń w naszych dziejach. Podobnie żadna z bohaterek tejże publikacji nie doczekała wcześniej własnej biografii; gdy o nich wspominano, to jedynie w kontekście ich sławnych mężów bądź synów, podkreślając, że stały w ich cieniu, że liczyły się nie one i ich czyny, ale raczej ich pochodzenie, rodzinne koligacje i urodzone dzieci. Takie postrzeganie średniowiecznych polskich dam Janicki próbuje zmienić, przedstawiając najważniejsze wydarzenia z wczesnośredniowiecznej rodzimej historii z ich perspektywy - tym bardziej, że przełom X i XI wieku to okres w dziejach Europy, kiedy kobiety posiadały ogromne wpływy i miały naprawdę sporo do powiedzenia w ówczesnej polityce. Inicjatywa godna pochwały, choć sam autor przyznaje, że "Damy ze skazą" w równym stopniu opierają się na literaturze naukowej i źródłach z epoki, co na autorskich domysłach, przypuszczeniach, interpretacjach i ryzykownych hipotezach - i to w znacznie większym stopniu, niż miało to miejsce w "Żelaznych damach". Trzeba zatem pamiętać, że niniejsza publikacja nie ma charakteru naukowego, stanowi raczej autorską wizję najwcześniejszych dziejów Polski – o tym, czy prezentuje się wiarygodnie, za chwilę.
W „Damach ze skazą” Janicki opowiada o losach czterech niezwykłych kobiet, choć nie da się ukryć, że wśród nich prym wiedzie Rycheza, żona Mieszka II i matka Kazimierza Odnowiciela, siostrzenica samego Ottona III. Jej rolę i znaczenie dla polskiej korony podkreśla opowieścią o pochodzeniu cesarzówny, poświęcając sporo miejsca jej matce Matyldzie, potomkini Karola Wielkiego, którą cesarski brat… przegrał w kości i wydał za mąż za syna palatyna reńskiego, niejakiego Ezzona.To właśnie cesarskie pochodzenie, wiążący się w nim autorytet, prestiż i szacunek zapewniały Rychezie wysoki status, a jej mężowi miały przynieść królewską koronę i mocną pozycję na arenie międzynarodowej. Jednak Rycheza reprezentowała sobą o wiele więcej, mogła wszak czerpać z najlepszych rodzinnych, kobiecych wzorców – począwszy od prababki cesarzowej Teofano po liczne przełożone najbardziej szanowanych klasztorów: była wykształcona, inteligentna, obyta w świecie, doskonale zorientowana w regułach rządzących polityką – była jednym z graczy, a nie pionkiem, mogła ustalać własne zasady i realnie rządzić. Ta wpływowa kobieta jeszcze za życia swego teścia, Bolesława Chrobrego wielokrotnie ratowała wizerunek Piastów w Europie, jako żona Mieszka II chroniła swoją nową ojczyznę przed upadkiem i walczyła o tron dla swojego syna, Kazimierza Odnowiciela. Historia nagrodziła ją czarnym pijarem, z którym – moim zdaniem skutecznie i przekonująco – walczy autor na kartach książki. Inna zapomniana i niedoceniona polska władczyni – Maria Dobroniega, małżonka Odnowiciela – wielokrotnie wykazywała się dyplomatycznymi talentami i politycznymi wpływami, dzięki którym rozpadającemu się imperium udało się odzyskać dawne granice. Zhańbiona i uprowadzona przez Bolesława Chrobrego kijowska księżniczka Przedsława zasłynęła tym, że doprowadziła do rzucenia ekskomuniki na piastowskiego władcę i jego ziemie, co może brzmi błaho, jednak przyniosło realne polityczne skutki, z którymi należało się liczyć i im przeciwdziałać.
Należy docenić starania autora, który, opierając się na dostępnych materiałach źródłowych i pracach naukowych, podjął się próby ułożenia w spójną całość jedenastowiecznej historii Polski, opowiedzenia jej z perspektywy kobiet, które miały niebagatelny wpływ na jej kształtowanie. Szczególne uznanie budzi wizerunek Rychezy, zdecydowanie różniący się od tego niepochlebnego i wysoce krytycznego, który wciąż pokutuje w zbiorowej świadomości; choć w dużej mierze bazuje na własnych interpretacjach i domysłach Janickiego, prezentuje się wyjątkowo wiarygodnie, czego nie można powiedzieć o innych aspektach jego wizji. I choć przedstawienie rodzimej XI-wiecznej historii, w której najistotniejszą rolę przypisano samej Rychezie, jest nowatorskie i karkołomne, brzmi jednak przekonująco, trudno pogodzić się z wizją Piastów jako prymitywnych barbarzyńców pozbawionych umiejętności rządzenia i talentów politycznych, a taką właśnie wizję Janicki forsuje. Co więcej – antypatia autora w stosunku do przedstawicieli pierwszej polskiej dynastii jest wyraźnie wyczuwalna, przekłada się nie tylko na emocjonalnie negatywnie nacechowane określenia, jakich używa w stosunku do nich, ale i często niezgodne z prawdą interpretacje i wnioski, świadczące o tym, że autora momentami zbyt mocno poniosła wyobraźnia. Zbyt dużo w publikacji dopowiedzeń i przypuszczeń tam, gdzie trudno wysnuć – na podstawie skąpych materiałów źródłowych – jakiekolwiek wiążące wnioski. I choć autor zaznacza, że „Damy ze skazą” nie są pozycją o charakterze naukowym, brak obiektywizmu, nadinterpretacje, a nawet przekłamania, jakich się Janicki dopuszcza, wypadają wysoce nieprofesjonalnie, zaś jego wizja traci na wiarygodności.
Zaletą najnowszej publikacji Kamila Janickiego jest szeroki i szczegółowo zarysowany kontekst polityczno – obyczajowy, w jasny i przystępny sposób prezentujący sytuację we wczesnośredniowiecznej Europie. Czasem opowieści te są tak rozbudowane, że czytelnik traci z oczu sylwetki bohaterek, niemniej jednak w jakimś stopniu porządkują one wiedzę historyczną dotyczącą omawianej epoki – nawet, jeśli trzeba wziąć poprawkę na domysły i interpretacje autora. Kolejnym atutem „Dam ze skazą” jest to, że książka przybliża sylwetki zapomnianych polskich władczyń – choć tak po prawdzie wśród nich jedyną charyzmatyczną, wyrazistą i iście fascynującą postacią jest Rycheza, ale już choćby tylko dla niej samej warto sięgnąć po tę publikację. Uznanie budzi bogata i obszerna bibliografia, jak również ilustracje i grafiki urozmaicające lekturę. Niestety, przewaga domysłów i przypuszczeń nad faktami, dużo większa niż w przypadku rewelacyjnych „Żelaznych dam”, oraz autorska wizja Janickiego, pełna nadinterpretacji, a niejednokrotnie poważnych przekłamań, z którą jakoś tym razem mi nie po drodze, spowodowały, że „Damy ze skazą” okazały się lekturą niosącą raczej rozczarowanie niż satysfakcję, tak wyraźnie odczuwalną w przypadku poprzednich książek autora.
"Damy ze skazą" powstały jako kontynuacja "Żelaznych dam" - publikacji przybliżającej sylwetki i losy małżonek pierwszych Piastów - Dobrawy, Ody i Emnildy - które znacząco przyczyniły się do zaistnienia Polski jako pełnoprawnego państwa chrześcijańskiego i budowy jego potęgi, a mimo to przez Historię niedocenionych lub wręcz zapomnianych. W swojej najnowszej książce Kamil...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12-21
Większości z nas nazwisko Gabrieli Zapolskiej kojarzy się z dramatem wchodzącym w skład kanonu lektur szkolnych, który był prawdziwą zmorą podczas lekcji polskiego - Moralnością pani Dulskiej. Mało kto ma szersze pojęcie o jej bogatej i różnorodnej twórczości literackiej, a tym bardziej o pełnej wzlotów i upadków karierze aktorskiej. Niewielu wie, jak barwne i bogate miała życie - wypełnione skandalami i romansami, ale i ciężką pracą, naznaczone tragediami, które odcisnęły piętno na jej zdrowiu i psychice, ani jak fascynującą osobowość miała ta ekscentryczna, bezkompromisowa, pełna pasji kobieta o trudnym, wybuchowym charakterze. I pewnie nadal żylibyśmy w błogiej nieświadomości, gdyby nie publikacja Araela Zurliego. Ten polski biograf piszący pod pseudonimem zebrał imponująco obfity materiał faktograficzny dotyczący Zapolskiej, prześledził liczne wątki i motywy autobiograficzne obecne w jej twórczości i stworzył monumentalne, szalenie wnikliwe i drobiazgowe dzieło przybliżające czytelnikowi sylwetkę pisarki, omawiające jej twórczość literacką i działalność sceniczną z uwzględnieniem opinii ówczesnych recenzentów, a wszystko to w szerokim kontekście społeczno - kulturalnym epoki, w jakiej żyła.
czytaj więcej: https://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/12/szko-i-brylanty-gabriela-zapolska-w.html
Większości z nas nazwisko Gabrieli Zapolskiej kojarzy się z dramatem wchodzącym w skład kanonu lektur szkolnych, który był prawdziwą zmorą podczas lekcji polskiego - Moralnością pani Dulskiej. Mało kto ma szersze pojęcie o jej bogatej i różnorodnej twórczości literackiej, a tym bardziej o pełnej wzlotów i upadków karierze aktorskiej. Niewielu wie, jak barwne i bogate miała...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-25
Baśń o Kopciuszku - biednej, skromnej i prostej dziewczynie z nizin społecznych, która trafia na królewski dwór, zdobywa serce księcia i staje z nim na ślubnym kobiercu, należy do najpopularniejszych w europejskiej tradycji. Okazuje się jednak, że ani zbiorowa wyobraźnia, ani baśniopisarze nie mają monopolu na tego typu opowieści; historia wielokrotnie pokazywała, że podobne scenariusze pisze samo życie - i to pomimo faktu, że członek królewskiego rodu i następca tronu pozostawał poza zasięgiem swoich poddanek, zawierał małżeństwo zgodne z racją stanu i polityką dynastyczną swego kraju. Historia zna wcale nie tak nieliczne przykłady Kopciuszków, którym udało się poślubić swego księcia, mimo że pochodzenie nie predestynowało ich do roli małżonek królów, jednak do finału ich miłosnych historii rzadko kiedy pasowały słowa "żyli długo i szczęśliwie".
Książka Iwony Kienzler, wpasowując się w popularny ostatnio nurt publikacji przekrojowych wpisujących się w baśniową konwencję (jak chociażby "Bajki, które wydarzyły się naprawdę" Anny Moczulskiej), przedstawia historie siedmiu kobiet (i jednego mężczyzny! Jest i Kopciuszek w wersji męskiej!) - wyjątkowych, ambitnych, wytrwałych - które z nizin społecznych trafiły na królewski tron.
Jako się rzekło, "Kopciuszki na tronach Europy" są publikacją przekrojową, zaś przedział czasowy, w jakim porusza się autorka – ogromny, bo obejmuje czasy od starożytności po początek wieku XX. W poszukiwaniu kobiet, którym udało się urzeczywistnić baśń, udajemy się najpierw do antycznego Rzymu, na dwór cesarza Kaliguli i jego Cezonii – wdowy po zwykłym piekarzu, by następnie przenieść się do Bizancjum rządzonego przez Justyniana i Teodorę – byłą aktorkę i nierządnicę, najpotężniejszą kobietę ówczesnego świata. Stamtąd skierujemy się do Polski, by poznać Elżbietę Granowską, trzecią żonę Władysława Jagiełły i miłość jego życia, nigdy nie zaakceptowaną przez poddanych 45-letnią wdowę z czwórką dzieci. Znad Wisły udamy się nad Tamizę, by prześledzić kolejną historię ożenku władcy z poddaną, tym razem Henryka VIII z Anną Boleyn.
Kolejnym przystankiem będzie Skandynawia i dwór szalonego króla Szwecji Eryka XIV, który poślubił córkę prostego najemnika, Karin. Co ciekawe, tylko ona potrafiła ukoić ataki szaleństwa monarchy i choć szwedzka arystokracja nigdy jej nie zaakceptowała jako swojej władczyni, wśród prostego ludu cieszyła się sympatią, szacunkiem i popularnością nawet po detronizacji i śmierci Eryka, po dzień swojej śmierci. Zajrzymy również do Rosji, by dowiedzieć się, w jaki sposób córka łotewskiego chłopa, prosta, niewykształcona, wulgarna i niezbyt ładna praczka zdobyła serce potężnego cara Piotra I, została nie tylko carycą i jego towarzyszką życia, ale także cenionym i zaufanym doradcą. Wędrówkę przez stulecia zakończymy na ulicach Sarajewa 28 czerwca 1914 roku, gdzie strzał serbskiego nacjonalisty położył kres jednej z najpiękniejszych historii miłosnych, zabijając dwoje kochających się ludzi: arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i zubożałą hrabiankę Zofię Chotek, którą całe życie spotykały afronty i upokorzenia ze strony „lepszych od siebie”. Nie można zapomnieć o jedynym męskim Kopciuszku w tym gronie – hrabim Bothwellu, który zdobył serce i co ważniejsze rękę kochliwej Marii Stuart, nie bez przyczyny nazywanej „niewolnicą miłości”; monarchini, która dla miłości była gotowa poświęcić wszystko, czego dowiodła wiążąc się z Bothwellem – zapłaciła za to najwyższą cenę, tracąc władzę w Szkocji, szacunek poddanych, a ostatecznie także i życie.
"Kopciuszki na tronach Europy" to publikacja, która wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony popularyzatorski charakter książki Iwony Kienzler, a więc informacje dotyczące wydarzeń i postaci historycznych, które zostały podane w przystępny, ciekawy i lekki sposób, opisane prostym i współczesnym językiem, okraszonym sporą dawką humoru, sprawiają, że czyta się szybko, a lektura idealnie nadaje się dla czytelników dopiero rozpoczynających swoją przygodę z historią. Z drugiej strony odbiorca bardziej obeznany z tematem (a o takiego raczej nietrudno zważywszy na fakt, że opisywane postaci i wydarzenia należą do powszechnie najlepiej znanych i popularnych) i wymagający poczuje się rozczarowany powierzchownością i pobieżnością, z jaką autorka potraktowała swoich bohaterów. Kienzler bowiem niespecjalnie zagłębia się w omawiane kwestie, nader często zamiast na sylwetkach bohaterów koncentruje się na kontekście opisywanych wydarzeń i okolicznościach ich zaistnienia – co nie jest niczym złym, pod warunkiem, że zostają zachowane jakieś proporcje, a na to nie zawsze można liczyć. Ponadto rozczarowujący jest fakt, że autorka korzysta z bardzo niewielu źródeł, zwłaszcza, że w przypadku większości omawianych postaci nie można narzekać na ich brak czy ograniczoną dostępność. Tymczasem przy prezentowaniu poszczególnych bohaterów Iwona Kienzler korzystała najczęściej z trzech różnych źródeł, z czego dwa to… witryny internetowe. Nie świadczy to najlepiej o rzetelności, solidności czy wiarygodności publikacji, zwłaszcza, że w wielu przypadkach pisarka dokonała wielu uproszczeń, co bez trudu stwierdzi czytelnik, który wcześniej miał okazję bliżej poznać bohaterów któregokolwiek rozdziału.
I tak na przykład w wątku dotyczących Marii Stuart i Bothwella raziła mnie pewność, z jaką Kienzler winą za śmierć lorda Darnleya, męża monarchini, obarcza królową, podczas gdy historycy do dziś spierają się, czy to Maria czy też szkoccy arystokraci zainicjowali spisek przeciw niemu. Podobnie rzecz się ma z kwestią dziewictwa owdowiałej Katarzyny Aragońskiej przed ślubem z Henrykiem VIII, o którym autorka wypowiada się bez żadnych wątpliwości, podczas gdy sprawa wcale nie jest taka oczywista. Takie wpadki nie wpływają najlepiej na wiarygodność całej publikacji - podałam zaledwie kwestie wychwycone przeze mnie, nie mogę mieć pewności, że nie występuje w niej więcej takich „kwiatków”. Nie powinno być tak, że w książce mającej na celu popularyzowanie historii, jej autorka dopuszcza się błędów, przekłamań i nieścisłości, przytaczane informacje podając za pewnik, podczas gdy historycy uznają je za wątpliwe, niepewne lub zgoła nieprawdziwe.
"Kopciuszki na tronach Europy" to propozycja wydawnicza wprawdzie interesująca, jednak wywołująca wrażenie niedosytu i rozczarowanie – powierzchownością w potraktowaniu tematu, nierzetelnością, skrótowością. Na pewno nie powinna stanowić podstawowego źródła informacji o bohaterach, raczej należy ją traktować jako historyczną ciekawostkę. Trudno mi ją jednak polecić czytelnikom – na naszym rynku można znaleźć bardziej wyczerpujące i solidnie napisane publikacje; ta sprawia wrażenie, że została napisana byle jak, na kolanie. Niestety.
Baśń o Kopciuszku - biednej, skromnej i prostej dziewczynie z nizin społecznych, która trafia na królewski dwór, zdobywa serce księcia i staje z nim na ślubnym kobiercu, należy do najpopularniejszych w europejskiej tradycji. Okazuje się jednak, że ani zbiorowa wyobraźnia, ani baśniopisarze nie mają monopolu na tego typu opowieści; historia wielokrotnie pokazywała, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-03
Maria Skłodowska-Curie bezsprzecznie zalicza się do ścisłej czołówki najwybitniejszych naukowców w dziejach. Jej droga na szczyt była wyjątkowo wyboista i mozolna, wymagająca nieprzeciętnego hartu ducha, determinacji, uporu, no i błyskotliwego umysłu. Sukces tej niepozornej, skromnej kobiety i cudzoziemki w mizoginicznych i ksenofobicznych realiach Europy przełomu XIX i XX wieku, w hermetycznym, zdominowanym przez mężczyzn świecie nauki, jest tym bardziej spektakularny: jako pierwsza kobieta w historii została profesorem Sorbony, była pierwszą przedstawicielką płci pięknej i jedynym dotychczas naukowcem, który zdobył Nagrodę Nobla z dwóch różnych dziedzin naukowych. Maria jest również jedyną noblistką, której córka także otrzymała to wyróżnienie oraz jedyną kobietą, którą w uznaniu zasług pochowano w paryskim Panteonie.
Osiągnięcia i dokonania Marii Skłodowskiej-Curie są tym bardziej imponujące, że zawdzięczać je może tylko i wyłącznie sobie, własnej ciężkiej pracy i genialnemu umysłowi.
Czytaj więcej: https://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/11/uczone-siostry-rodzinna-historia-marii.html
Maria Skłodowska-Curie bezsprzecznie zalicza się do ścisłej czołówki najwybitniejszych naukowców w dziejach. Jej droga na szczyt była wyjątkowo wyboista i mozolna, wymagająca nieprzeciętnego hartu ducha, determinacji, uporu, no i błyskotliwego umysłu. Sukces tej niepozornej, skromnej kobiety i cudzoziemki w mizoginicznych i ksenofobicznych realiach Europy przełomu XIX i XX...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-15
Robert Capa, a właściwie Andre Friedmann, to człowiek - legenda. Jeden z najważniejszych fotoreporterów XX wieku, autor zdjęć z pięciu wojen: hiszpańskiej wojny domowej, wojny chińsko - japońskiej, II wojny światowej, I wojny izraelsko - arabskiej i I wojny indochińskiej; autor "Padającego żołnierza", zdjęcia, które stało się symbolem hiszpańskiej wojny domowej, ugruntowało pozycję Capy jako reportera wojennego i które po dziś dzień uznawane jest za jedną z najlepszych fotografii wojennych wszech czasów. Jego życie i charakter pracy najlepiej obrazują słowa, które przeszły do historii i stały się mottem wielu jego kolegów po fachu: "Jeśli twoje zdjęcie nie jest dość dobre, znaczy to, że podszedłeś nie dość blisko". Zginął w wyniku wybuchu miny w Indochinach, dokumentując przebieg tamtejszej wojny.
Skąd się wziął Robert Capa? Kim była Gerda Taro, która go wymyśliła?
Burzliwe życie tych dwojga, których połączyła miłość i reporterska pasja, stały się tematem powieści Susany Fortes. Hiszpańska autorka opowiada ich historię - a opowiada ją po swojemu, jedynie posiłkując się biografiami i archiwami fotograficznymi swoich bohaterów, czerpiąc natchnienie z opowieści i reportaży korespondentów wojennych, przepuszczając to wszystko przez filtr własnej wyobraźni i fascynacji losami dwójki znakomitych fotografów. Pisarka nawet nie sili się na obiektywizm, ale zupełnie nie przeszkadza to w odbiorze lektury, co więcej - łatwo zorientować się, gdzie przebiega granica między faktami a fikcją literacką, nie ze względu na brak płynności tego przejścia, a sposób narracji; poza tym czytelnik z ochotą podąża ścieżką wytyczoną przez wyobraźnię autorki, śladem jej fascynacji, przyjmując jej perspektywę jako własną. Nie bezmyślnie, bez krztyny refleksji, a właśnie w wyniku konfrontacji własnych odczuć z punktem widzenia autorki.
On jest węgierskim Żydem, który po dojściu Hitlera do władzy przenosi się do Paryża i znajduje pracę w agencji fotograficznej, ledwie wiążąc koniec z końcem. Ona - początkująca niemiecka fotografka polskiego pochodzenia, zostaje jego uczennicą, kochanką i agentką. To ona wymyśla dla niego nową tożsamość - tajemniczego, amerykańskiego fotografa, Roberta Capę i odtąd jego kariera nabiera rozpędu. Wymyśla też od nowa siebie, stając się z żydowskiej uciekinierki z nazistowskich Niemiec odnoszącą sukcesy fotografką Gerdą Taro, partnerką życiową i współpracownicą wchodzącej gwiazdy wojennego dziennikarstwa. Przełomowym momentem w życiu i karierze obojga okazała się hiszpańska wojna domowa. Na półwysep zagnała ich reporterska misja, nieuleczalna potrzeba uczestnictwa i dokumentacji najważniejszych wydarzeń z pierwszej linii frontu, bez względu na grożące niebezpieczeństwo; przymus uzależniający, ignorujący instynkt samozachowawczy i sprawiający, że wszystko odczuwa się silniej i intensywniej: życie, miłość, strach, własną śmiertelność. W warunkach wojennego koszmaru rozkwita trudna, burzliwa miłość Roberta i Gerdy, rodzą się fotografie, które przyniosą obojgu sławę i przejdą do historii, przydarzą się doświadczenia, które zmienią ich na zawsze.
Susana Fortes dokonała nie lada sztuki: w niewielkiej objętościowo książce zamknęła maksimum treści i emocji. Stworzyła opowieść zadziwiająco esencjonalną i pełną głębi, utkaną ze zdań zapadających w pamięć, akuratnych, właściwych, znaczących, a przy tym sugestywnych, obrazowych, nie wymagających rozwinięcia czy dopowiedzenia – niczym najlepsze fotografie swoich bohaterów. Niezależnie od tego, czy ukazuje koszmar wojny, klimat środowiska paryskich intelektualistów i działaczy politycznych lub wojennych fotoreporterów tuż za linią frontu czy tez miłość dwójki bohaterów – każde zdanie wwierca się w duszę, zaczyna żyć własnym życiem w wyobraźni czytelnika. Hiszpańska pisarka pięknie i poruszająco opowiedziała miłosną historię Roberta i Gerdy, uwzględniając wszystkie jej odcienie i próbując oddać jej głębię: od zaborczości, zazdrości, potrzeby zachowania niezależności, po namiętność, tęsknotę i bezgraniczne oddanie; miłość pełną ciągłych rozstań i powrotów, szaloną, ale charakterystyczną dla środowiska, którego oboje byli częścią. Tłem tej miłości stała się wojenna rzeczywistość i realia pracy fotoreporterów wojennych, szokująco uniwersalne i niezmienne po dziś dzień, niezależnie od czasu i miejsca toczącego się konfliktu.
„Czekając na Roberta Capę” to nie tylko przepiękna, tragiczna historia miłosna, ale głęboko prawdziwa i przejmująca opowieść o trudach pracy reportera wojennego i cenie, jaką płaci za bycie w centrum wydarzeń, zaglądanie śmierci w oczy. To opowieść o koszmarze wojny, unikająca wielkich słów i patetycznych obrazów, podkreślająca jej bezsens i zło w sposób, w jaki czyni to fotografia wojenna lub „Guernica” Pabla Picassa. To w końcu historia najsłynniejszej bodajże fotografii wojennej, a przynajmniej takiej, która jako pierwsza poruszyła cały świat w sposób dotąd niespotykany, fotografii – symbolu, fotografii, która swemu autorowi „rozczłonkowała duszę”.
„Fotografując ludzi, zmuszasz ich, by zmierzyli się z czymś, czego się nie spodziewają. Wytrącasz ich z normalnego rytmu, każesz zmienić plany, zboczyć z obranej drogi. Czasami zmuszasz ich do śmierci”.
Robert Capa, a właściwie Andre Friedmann, to człowiek - legenda. Jeden z najważniejszych fotoreporterów XX wieku, autor zdjęć z pięciu wojen: hiszpańskiej wojny domowej, wojny chińsko - japońskiej, II wojny światowej, I wojny izraelsko - arabskiej i I wojny indochińskiej; autor "Padającego żołnierza", zdjęcia, które stało się symbolem hiszpańskiej wojny domowej, ugruntowało...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-27
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/04/kalendarium-lesmianowskie.html
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/04/kalendarium-lesmianowskie.html
Pokaż mimo to2016-04-12
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/04/corka-pustyni-niezwyke-zycie-gertrude.html
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2016/04/corka-pustyni-niezwyke-zycie-gertrude.html
Pokaż mimo to2015-05-12
Jakże często w przypadku powieści, która nas zachwyci lub sztuki, która oczaruje, sięgamy po biografię jej twórcy, by lepiej poznać jego samego, źródła jego inspiracji, okoliczności powstania dzieła - wszystko po to, by lepiej zrozumieć czy pełniej odebrać przesłanie utworu lub po prostu z powodu fascynacji osobą autora.
Wielu miłośników literatury ciekawią fakty z życia, osobowość czy relacje z otoczeniem ulubionego pisarza, nie jestem tu wyjątkiem. Dlatego tak intrygująca wydała mi się propozycja dwóch amerykańskich dziennikarek: Shannon McKenny Schmidt i Joni Rendon, opatrzona obiecującym tytułem "Sekretne życie pisarzy". Zignorowałam ostrzeżenie kryjące się w podtytule, mając nadzieję, że krzykliwe "Skandale miłosne legendarnych uwodzicieli, kokietek i drani świata literatury" obliczone jest tylko na przyciągnięcie uwagi potencjalnego czytelnika i jednak skrywa głębszą treść niż sugerowana; niestety, była to z mojej strony nadinterpretacja. Bardzo szybko przekonałam się, ze niemal trzystustronicowa książka nie jest niczym więcej, jak zlepkiem najbardziej pikantnych anegdot jakby żywcem wziętych z plotkarskich rubryk najzwyklejszych brukowców.
Amerykanki już we wprowadzeniu zdradzają intencje i ujawniają cel, jaki im przyświecał podczas pracy nad książką. Nie ukrywają, że zbierając materiały do poprzedniej książki, odwiedzając domy i inne miejsca związane ze słynnymi pisarzami, ze wszystkich aspektów ich życia najbardziej zainteresowały je skandaliczne fakty i pikantne szczegóły i właśnie nimi postanowiły się podzielić ze swoimi czytelnikami. Czytałam te słowa z niedowierzaniem; naprawdę, mając dostęp do takiego bogactwa źródeł i ogromu materiału (o czym świadczą nie tylko słowa autorek we wstępie, ale również zaskakująco obszerna bibliografia), można było zignorować znakomitą większość informacji i skupić się na łóżkowych aferach, dziwacznych zwyczajach czy intymnych szczegółach życia twórców literatury, najczęściej wyrwanych z kontekstu, nie poprzedzonych żadnym wprowadzeniem, pozbawionych objaśnień czy odniesień do innych sfer życia? No cóż, nie można autorkom odmówić konsekwencji - w dalszej części publikacji skrupulatnie realizują swój karkołomny plan, dobrze się przy tym bawiąc. Wielka szkoda, że czytelnik nie może tego samego powiedzieć o sobie, a początkowe niedowierzanie, że można tak drastycznie spłycić i strywializować potencjalnie głęboki i szeroki temat, szybko ustąpiło miejsca uczuciu rozczarowania i niesmaku.
"Sekretne życie pisarzy" to w istocie zbiór krótkich opowiastek quasi-biograficznych, anegdot i pojedynczych cytatów opatrzonych komentarzem autorek; styl tych notek - sensacyjny i plotkarski, pozbawiony znamion jakiegokolwiek dziennikarskiego obiektywizmu - ma na celu jedno: wzbudzenie zainteresowania czytelnika nie tyle postacią konkretnego twórcy, ale jego życiem erotycznym, nałogami, z jakimi walczył czy chorobą psychiczną, z jaką się zmagał. Tak naprawdę to zlepek skondensowanych informacji o intymnych aspektach życia tytanów literatury, wykaz ich dziwactw, wynaturzeń i skandali. Owszem, nie przeczę, że zebrane przez autorki fakty są istotnymi elementami ich rzeczywistości, miały niebagatelny wpływ na ich twórczość, dają wiedzę o osobowości i charakterze konkretnego pisarza, jednak sposób ich podania, zaburzenie proporcji i złe rozłożenie akcentów sprawiają, że książka jest po prostu niestrawna, obliczona na wywołanie taniej sensacji i wywołanie kontrowersji. Rażące i nie do przyjęcia jest to, w jaki sposób Amerykanki naginają pewne fakty i przedstawiają swoich bohaterów w jednoznacznym, bardzo subiektywnym świetle, narzucając czytelnikowi swoją ocenę - jednostronną i niejednokrotnie niesprawiedliwą oraz krzywdzącą.
Poza wszystkim - o jakich sekretach jest mowa w tytule? McKenna Schmidt i Rendon przytaczają fakty powszechnie znane, choć bulwersujące, nic jednak nie wnoszące do naszej wiedzy o konkretnym twórcy. Przypinane łatki typu: Byron - sodomita, erotoman i kazirodca, Fleming - sadomasochista, Mailer - paranoik, macho i szowinista - zaskakują infantylizmem i płytkością. Wielka szkoda, że życie wielkich pisarzy zostało zredukowane do pikantnych szczegółów, głośnych tragedii i skandali, przy kompletnym pominięciu lub marginalizacji innych aspektów ich aktywności i twórczości.
Jeśli więc chcecie poznać przyczyny, dla których Kerouac brał ślub przykuty kajdankami do policjanta, prześledzić burzliwy związek Fitzgeraldów, dowiedzieć się, jakie seksualne praktyki Sartre'a i de Beauvoir o mały włos nie ściągnęły na nich kłopotów z prawem lub o co oskarżeni byli Byron, Mailer czy Colette, co podniecało Jamesa Joyce'a i kto skończył z nożem w plecach lub zakładzie psychiatrycznym - sięgnijcie śmiało po tę książkę. Co prawda nie dowiecie się z niej wiele więcej, a już na pewno nie poznacie żadnych szumnie zapowiadanych tajemnic, a jedynie podane w niewybredny sposób i infantylnym stylu plotki i skandale sław świata literatury. Bardzo żałuję, że autorki zaprzepaściły potencjał na naprawdę ciekawą i dobrą książkę, skupiając się na tym, co dziś sprzedaje się najlepiej: kontrowersjach i skandalach.
Jakże często w przypadku powieści, która nas zachwyci lub sztuki, która oczaruje, sięgamy po biografię jej twórcy, by lepiej poznać jego samego, źródła jego inspiracji, okoliczności powstania dzieła - wszystko po to, by lepiej zrozumieć czy pełniej odebrać przesłanie utworu lub po prostu z powodu fascynacji osobą autora.
Wielu miłośników literatury ciekawią fakty z życia,...
2015-12-01
Wczesnośredniowieczna historia Polski, a zwłaszcza ta odnosząca się do początków naszego państwa, większości z nas nieodmiennie i niemal wyłącznie kojarzy się z postaciami dwóch Piastów: Mieszka I, który wprowadził Polskę do chrześcijańskiej Europy, i Bolesława Chrobrego, który ugruntował swą władzę koronując się na króla i czyniąc z Polski liczącą się potęgę. O życiu i dokonaniach pierwszych Piastów wiemy stosunkowo dużo, wszak przyjęło się uważać politykę za domenę mężczyzn i to właśnie o nich - zwycięskich wodzach, dalekowzrocznych dyplomatach, bezwzględnych, ale skutecznych władcach - opowiadają podręczniki historii. Inaczej historia obeszła się z piastowskimi małżonkami - w większości przypadków bezimiennymi żonami, córkami bądź siostrami władców wchodzacych ze sobą w sojusze, sprowadzonymi do roli niewiele znaczących pionków na dynastyczno - politycznej szachownicy. Co dziś wiadomo o czeskiej księżniczce Dobrawie, ponad to, że była żoną Mieszka I, za której sprawą polski książę przyjął chrzest? Albo o drugiej żonie naszego władcy, Odzie, której imię pojawia się głównie w kontekście politycznej rozgrywki, jaką musiał ze swoją macochą stoczyć Bolesław Chrobry? Co wiadomo o kolejnych małżonkach tego ostatniego: Emnildzie i Odzie Miśnieńskiej? Co ciekawe, to nie źródła milczą na ich temat (kronikarze wręcz woleli pisać o naszych władczyniach niż o ich mężach) - nikła obecność piastowskich żon w naszej świadomości jest winą historyków, którzy każde wydarzenie polityczne, wojnę, spisek, sojusz, przypisywali inicjatywie mężczyzn, i to pomimo faktu, że przełom X i XI wieku był epoką, w której kobiety miały olbrzymie wpływy w całej Europie.
Kamil Janicki, mając to na uwadze, przedstawia w swojej książce sylwetki i losy kobiet - towarzyszek życia naszych pierwszych władców - zapomnianych lub niedocenianych przez historię, które rządziły państwem Piastów, odnosiły sukcesy na scenie politycznej bądź odegrały znaczącą rolę w sukcesach swych mężów. I choć w "Żelaznych damach" Janicki stawia szereg hipotez i przypuszczeń co do ich roli w budowie naszego państwa, to jednak są one niebezpodstawne, a mocno osadzone w faktach historycznych oraz najnowszych, dość rewolucyjnych odkryciach uznanych historyków. Dzięki temu nowe, świeże spojrzenie na najwcześniejszą polską historię, z kobiecej perspektywy, jest nie tylko intrygujące, ale i wiarygodne jak nigdy dotąd.
W „Żelaznych damach” Kamil Janicki prezentuje sylwetki i opowiada o losach czterech piastowskich księżnych, które znacząco przyczyniły się do zaistnienia Polski jako pełnoprawnego państwa chrześcijańskiego i budowy jego potęgi. Ukazując je w szerokim kontekście polityczno – obyczajowym (naprawdę szerokim, bywało, że wydawało mi się, że autor zbytnio odbiegł od tematu, by po chwili stwierdzić, że każdy szczegół jednak miał znaczenie i uzasadnienie), począwszy od sytuacji na arenie międzynarodowej i niuansów średniowiecznej polityki, poprzez meandry ówczesnej mentalności i obyczajowości po pochodzenie oraz wzorce i doświadczenie, jakim bohaterki się kierowały, prezentuje sylwetki kobiet niezwykłych: doskonale wykształconych, obytych w świecie, znakomicie orientujących się w regułach rządzących polityką, a nawet ustalających własne zasady. Każda z nich ciężko zapracowała na własną pozycję, zyskując realną władzę i wpływy, które w momencie ich zaślubin znajdowały się poza jakimkolwiek zasięgiem. Hołdowały zasadzie, że cel uświęca środki, konsekwentnie dążyły do celu, bezwzględnie i po trupach realizowały swoje plany – były dalekowzroczne, silne, inteligentne i sprytne. Musiały takie być, by przetrwać w gąszczu brutalnej wczesnośredniowiecznej polityki. Miały zresztą doskonałe wzory do naśladowania wśród własnych krewnych, potrafiły też uczyć się na błędach.
Wysoka pozycja i prestiż Dobrawy, córki Bolesława Okrutnego, wywodzącej się ze zdradzieckiej dynastii czeskich Przemyślidów, podkreślane są we wszystkich kronikach epoki (Mieszko z kolei ewidentnie tkwi w jej cieniu). Nie była pionkiem, lecz figurą, rozstawiającą je według własnego uznania, to ona zrobiła z męża władcę wielkiego formatu, z którym należało się liczyć; miała wpływ na Mieszka i prowadzoną przez niego politykę nawet po śmierci.
Córka margrabiego Teodoryka, Oda, przybyła do Polski mając status porównywalny z niewolnicą. Dla niej małżeństwo z dzikim władcą Polan był hańbą; jako była mniszka spokrewniona z samym cesarzem, była dlań jedynie gwarantem pokoju, nikim i niczym więcej. Nie mogąc dorównać swojej poprzedniczce Dobrawie, postanowiła doprowadzić do końca wszelkie rozpoczęte przez nią przedsięwzięcia i plany, słusznie mniemając, że sukcesy zostaną przypisane właśnie jej. U szczytu władzy nie tylko skutecznie prowadziła politykę zagraniczną Mieszka, ale wyrazem jej rosnących wpływów było to, że jej mąż pominął w akcie dziedziczenia pierworodnego Bolesława na rzecz jej własnych synów. Przeliczyła się tylko w jednej kwestii – wyboru żony dla swego pasierba. Emnilda, córka księcia pośledniego plemienia Stodoran, miała nigdy nie zagrozić jej pozycji. Oda trafiła jednak na godną siebie przeciwniczkę, równie ambitną i bezwzględną, mającą ogromną władzę nad własnym mężem. Emnilda zmontowała własne stronnictwo, zawierała odpowiednie sojusze, zajmowała się dyplomacją, miała niebagatelny wpływ na poszerzenie granic państwa i zapewniła sobie poważanie w kraju i za granicą; udało jej się przygotować grunt pod usunięcie macochy i jej synów z kraju oraz koronację Bolesława. Emnilda nie miała litości dla nikogo, kto stawał na drodze jej dalekosiężnym planom.
Wersja historii, jaką proponuje Kamil Janicki, uwzględniająca bardzo wyraźny pierwiastek kobiecy, jest niebywale pociągająca i atrakcyjna, a co najważniejsze – nie mniej prawdopodobna niż ta, w której wszelkie sukcesy przypisuje się mężczyznom. Choć w dużej mierze opiera się na domysłach, to jednak mocno opartych na materiałach źródłowych, wynikach prac uznanych historyków, w tym także zaskakujących odkryć poczynionych w ostatnich latach przez polskich badaczy, które pozwalają spojrzeć na początki państwa polskiego z zupełnie innej perspektywy i stawiają naszą najwcześniejszą historię w nowym świetle.
Fascynujące, zbeletryzowane biografie niezwykłych kobiet, które inteligencją, ambicją i talentami dyplomatycznymi dorównywały, a nawet przewyższały swoich mężczyzn, to przede wszystkim niezwykle udana próba pokazania ich wpływu na ówczesną politykę – wiarygodna i prawdopodobna, poparta solidnymi dowodami i logicznymi wnioskami. Trudno oprzeć się porywającej wizji Janickiego i wcale nie mam zamiaru tego robić, zwłaszcza, że jest ona spójna, logicznie uargumentowana i doskonale broni się w świetle dzisiejszego stanu wiedzy o wczesnośredniowiecznej historii Polski.
Dodatkowym atutem książki jest rozległy kontekst historyczno – obyczajowy, uwzględniający m.in. relacje z Czechami i Niemcami, polityczne zależności na kontynencie, pozwalający zrozumieć ówczesną mentalność, a co za tym idzie – motywacje kluczowych postaci, ich pobudki, metody działania. Wszystko to ma związek z losami bohaterek, choć nieraz wydaje się, że autor zbyt mocno zbacza z tematu. Na szczęście okazuje się, że każda luźna nawet dywagacja czy pozornie nieistotny szczegół mają swoje znaczenie, poszerzają naszą perspektywę i znacząco ubarwiają postaci bohaterów, czyniąc je bardziej wielowymiarowymi i niejednoznacznymi.
Jestem pod wielkim wrażeniem „Żelaznych dam” i zawartej w nich wersji historii: odmiennie interpretującej znane fakty, ujawniającej te dotąd nieznane czy wręcz podważającej kwestie uznawane dotychczas za fakty. Z niecierpliwością czekam na kontynuację książki Janickiego, na przyszłoroczne „Damy ze skazą”.
Wczesnośredniowieczna historia Polski, a zwłaszcza ta odnosząca się do początków naszego państwa, większości z nas nieodmiennie i niemal wyłącznie kojarzy się z postaciami dwóch Piastów: Mieszka I, który wprowadził Polskę do chrześcijańskiej Europy, i Bolesława Chrobrego, który ugruntował swą władzę koronując się na króla i czyniąc z Polski liczącą się potęgę. O życiu i...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-09
Losy ostatnich Romanowów - cara Mikołaja II, carycy Aleksandry, ich czterech córek - wielkich księżnych Olgi, Tatiany, Marii i Anastazji oraz carewicza Aleksego - a zwłaszcza ich tragiczna śmierć, niemal od dnia ich egzekucji w Jekaterynburgu w 1918 roku, a więc od niespełna stu lat, nieustannie rozpalają masową wyobraźnię, są źródłem mniej lub bardziej wiarygodnych czy absurdalnych legend i teorii spiskowych - i to pomimo jednoznacznych dowodów potwierdzających śmierć carskiej rodziny. Wokół postaci jej członków narosło wiele mitów - czy to za sprawą tworzonego na użytek publiczny oficjalnego wizerunku, czy też dzięki bolszewickiej propagandzie - spod których warstw trudno dostrzec prawdziwe, nieprzekłamane oblicze Romanowów.
Książka Helen Rappaport daje czytelnikowi taką możliwość, z tym, że koncentruje się na sylwetkach tych, które zwykle stały w cieniu swego ojca - imperatora i brata - długo wyczekiwanego następcy tronu, którym starannie kreowany wizerunek publiczny odbierał indywidualizm, a nietuzinkowe osobowości upychał w sztywne ramy tworu zwanego OTMA, utrwalając powierzchowny, mdły obraz grzecznych dziewczynek, dodatkowo skrzywdzonych przez propagandę nowej władzy, która przydawała im cech rozpieszczonych, leniwych, płytkich pannic. Mowa rzecz jasna o córkach Mikołaja II i Aleksandry: Oldze, Tatianie, Marii i Anastazji - bajecznie bogatych, doskonale wykształconych, najbardziej pożądanych pannach na wydaniu w Europie początku XX wieku, którym jednak nie dane było nigdy wyjść za mąż, spełnić swoich marzeń ani zrealizować planów.
Choć „Cztery siostry” to przede wszystkim opowieść o życiu ostatnich księżniczek z rodu Romanowów, autorka rozpoczyna swoją opowieść od przybliżenia sylwetki ich matki, carycy Aleksandry, urodzonej na niemieckim dworze w Darmstadt jako księżniczka Alicja Heska. Portret imperatorowej wyłaniający się z kart książki niewiele ma wspólnego z opinią jej poddanych, ani tym bardziej z propagandowym przekazem bolszewików, którzy chcieli ją widzieć jako wyniosłą, oderwaną od rosyjskiej rzeczywistości wariatkę, uwikłaną w romans z Rasputinem. Z opowieści o jej dzieciństwie, młodości, dramatycznych przeżyciach, jakie ukształtowały jej charakter i gorącym uczuciu, które połączyło ją z późniejszym carem Mikołajem i trwało aż do dnia ich śmierci, wyłania się portret kobiety o melancholijnej naturze i słabym zdrowiu, która nie do końca potrafiła udźwignąć ciężar swojej roli i sprostać oczekiwaniom narodu (podobnie zresztą jak car), ale stworzyła kochającą, wspierającą się do ostatnich chwil rodzinę. Popularności nie przysparzał jej wśród poddanych fakt, że długo nie dawała Rosji następcy tronu rodząc same córki – radość z narodzin upragnionego następcy tronu wkrótce rozmyła się w kolejne rozczarowanie, kiedy okazało się, że carewicz cierpi na hemofilię. To zresztą nieuleczalna choroba syna sprawiła, że imperatorowa zaczęła szukać ratunku u szarlatanów pokroju Rasputina; Helen Rappaport bierze pod lupę jej relacje z rzekomym mnichem i fenomen przemożnego wpływu, jaki ten miał na carską parę, a co za tym idzie – na politykę Rosji. Także portret cara niewiele ma wspólnego z tym, jak chcieli go widzieć bolszewicy; zamiast bezwzględnego mordercy i krwiopijcy żerującego na swym narodzie, mamy władcę, który zupełnie nie potrafił odnaleźć się w swojej roli i dostosować do gwałtownie zmieniających się realiów, którego szereg błędnych i fatalnych w skutkach politycznych decyzji uczyniły mocno niepopularnym, a nadwerężony autorytet dodatkowo osłabiał wpływ, jaki za pośrednictwem carycy miał na niego Rasputin. Jednak Helen Rapaport pokazuje również inne oblicze ostatniego Romanowa – to prywatne: człowieka bezgranicznie zakochanego w swojej żonie i oddanego rodzinie, dla którego największym szczęściem było proste życie w otoczeniu najbliższych – w przypadku władcy światowego mocarstwa zupełnie nierealne.
Wróćmy jednak do głównych bohaterek niniejszej książki. Autorka, opisując dzieciństwo księżniczek i lata dorastania, codzienne zajęcia i obowiązki, pierwsze miłości i fascynacje, a także relacje między nimi nawzajem, rodzicami, bliższymi i dalszymi krewnymi, członkami dworu i służbą, prezentuje sylwetki carewien akcentując różnice charakterologiczne między nimi, zupełnie niedostrzegalne dla tych, którzy zwykli o dziewczętach mówić i myśleć jak o jednym tworze – OTMA (skrót utworzony od pierwszych liter ich imion). Okazuje się, że lansowany oficjalny wizerunek czterech słodkich, podobnych do siebie dziewczątek nijak się miał do stanu faktycznego, a wielkie księżne były niezwykle wyrazistymi osobowościami, wychowywanymi w duchu odpowiedzialności za swój kraj – pierworodna Olga była nawet brana pod uwagę do roli regentki i przyszłej imperatorowej Rosji w obliczu nieuleczalnej choroby brata. I choć były najbardziej pożądanymi pannami na wydaniu w całej Europie, były również starannie izolowane od wpływów świata zewnętrznego, co było dyktowane nie tylko względami bezpieczeństwa, ale także staraniem nadopiekuńczej matki. Wiodły więc wyjątkowo ubogie życie towarzyskie, żyły pod kloszem pozbawione towarzystwa młodych ludzi ze swej sfery, co sprawiło, że utknęły w sztucznym, sterylnym świecie, skazane na wieczną niedorosłość. Sytuacja nieco uległa zmianie po wybuchu pierwszej wojny światowej, kiedy księżniczkom przybyło obowiązków w komitetach charytatywnych czy szpitalach wojskowych, gdzie pracowały jako pielęgniarki, generalnie jednak szans na jakiekolwiek inne doświadczenia ostatecznie pozbawił je wybuch rewolucji, abdykacja cara Mikołaja, uwięzienie w Carskim Siole, potem w Tobolsku, na końcu w domu Ipatiewa w Jekaterynburgu.
W portrecie carewien: altruistycznej, spontanicznej, żywiołowej Olgi, trzeźwo myślącej, apodyktycznej, ostrożnej w okazywaniu uczuć Tatiany, nieśmiałej, szczerej i uczuciowej Marii i dominującej, konfliktowej Anastazji o silnym charakterze – rzuca się w oczy jeszcze jedna, ważna, wspólna im wszystkim cecha. Zwraca uwagę to, jak bardzo członkowie rodziny byli sobie oddani, jak bardzo się kochali i troszczyli o siebie nawzajem, jak do ostatniej chwili okazywali sobie wsparcie i miłość. Choć po abdykacji i uwięzieniu w Tobolsku życie carskiej rodziny zmieniło się dramatycznie, stało się pasmem wyrzeczeń, upokorzeń i nieustannego lęku o życie swoje i najbliższych – uczucie, jakie żywili do siebie, nie zmieniło się wcale. I fakt ten, w obliczu straszliwego losu, jaki ich spotkał, jest szczególnie poruszający.
Helen Rappaport, odtwarzając bezpowrotnie miniony świat carskich księżniczek, oddaje sprawiedliwość ich krótkiemu życiu ukazując je takim, jakie było w rzeczywistości, wychodząc ponad stereotypowe, oficjalne wizerunki i wersje upowszechniane czy to w czasach panowania Mikołaja II, czy po bolszewickiej rewolucji. Odmitologizowany portret członków carskiej rodziny zaskakuje swoją głębią, wielowymiarowością i wszechstronnością, co jest zasługą rzetelnego, solidnego researchu przeprowadzonego przez autorkę i stanowi doskonale źródło wiedzy o ostatnich Romanowach, ich życiu zarówno w świetle reflektorów, jak i zaciszu domowego ogniska. Autorka, dzięki ogromnej wiedzy historycznej, korzystając z fragmentów listów, pamiętników i dzienników, zasobów archiwów i bibliotek z całego świata, jak i zbiorów prywatnych oraz opinii naukowych autorytetów, kreśli z rozmachem polityczno – obyczajowe tło wydarzeń i odmalowuje pełnokrwiste portrety swoich bohaterek, którym nigdy nie dane było spełnić dziewczęcych marzeń i naprawdę dorosnąć. „Cztery siostry” to wyjątkowo rzetelna, doskonale opracowana, rewelacyjnie udokumentowana (do bogatego zbioru przeróżnych źródeł należy dodać imponującą bibliografię oraz fotografie pochodzące również z prywatnych archiwów) publikacja w pełni realizująca założenie autorki: ukazania ostatniej carskiej rodziny taką, jaką była naprawdę. To melancholijna, poruszająca podróż w dawno miniony świat, który dzięki historycznej wiedzy i lekkiemu pióru autorki ożywa przed naszymi oczami, zaś w centrum tego świata są one – cztery księżniczki – tym razem nie w tle, a na pierwszy planie.
Losy ostatnich Romanowów - cara Mikołaja II, carycy Aleksandry, ich czterech córek - wielkich księżnych Olgi, Tatiany, Marii i Anastazji oraz carewicza Aleksego - a zwłaszcza ich tragiczna śmierć, niemal od dnia ich egzekucji w Jekaterynburgu w 1918 roku, a więc od niespełna stu lat, nieustannie rozpalają masową wyobraźnię, są źródłem mniej lub bardziej wiarygodnych czy...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-30
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2015/10/ludzie-sredniowiecza-barwne-zywoty-z.html
http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2015/10/ludzie-sredniowiecza-barwne-zywoty-z.html
Pokaż mimo to
Świat baletu na dobrą sprawę właściwie nie istnieje w kulturze masowej, zaś na palcach jednej dłoni można wyliczyć ikoniczne postaci artystów, którzy zdobyli międzynarodową sławę, zapisując się w zbiorowej świadomości i budząc jednoznaczne skojarzenia z tym specyficznym, hermetycznym środowiskiem. Z całą pewnością do tego grona zaliczyć należy Wacława Niżyńskiego - jednego z najsłynniejszych i najwybitniejszych tancerzy baletowych wszech czasów, awangardowego, wizjonerskiego choreografa, wzór do naśladowania dla kolejnych pokoleń artystów jako ten, któremu na scenie udało się osiągnąć doskonałość oraz całkowitą identyfikację z wykonywaną rolą; mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że miał on równie utalentowaną siostrę.
czytaj więcej: https://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/2017/07/bogini-tanca.html
Świat baletu na dobrą sprawę właściwie nie istnieje w kulturze masowej, zaś na palcach jednej dłoni można wyliczyć ikoniczne postaci artystów, którzy zdobyli międzynarodową sławę, zapisując się w zbiorowej świadomości i budząc jednoznaczne skojarzenia z tym specyficznym, hermetycznym środowiskiem. Z całą pewnością do tego grona zaliczyć należy Wacława Niżyńskiego - jednego...
więcej Pokaż mimo to