-
ArtykułyZakładki, a także wszystko, czego jako zakładek używamy. Czym zaznaczasz przeczytane strony książek?Anna Sierant7
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać335
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać8
Biblioteczka
2018-06
2017-09
2017-08
2016
2017-07
2017-06
Ta właśnie książka jest sprawczynią mojego kaca książkowego!
Polecam :)
Ta właśnie książka jest sprawczynią mojego kaca książkowego!
Polecam :)
2017-05-11
Do jej przeczytania zachęciła mnie moja ukochana pani Asia z osiedlowej biblioteki, ale głównie chęć zgłębienia wiedzy o chorobie, jaką jest autyzm. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tym autorem. Jak się okazało, jego styl pisarski przypadł mi do gustu (to rzadkość, bo jestem wybredna!). Już pierwszy rzut okiem na okładkę wywołał u mnie wewnętrzną przyjemność, poczucie ciepła i bezpieczeństwa, bo niewątpliwie wszystko to oddaje treść...
Historia, z jaką mamy w niej do czynienia, dotyczy kilkuletniego chłopca, u którego zdiagnozowano autyzm. Jego ojciec, a tym samym autor powieści, zmęczony brakiem skuteczności najróżniejszych metod i technik terapii, postanawia zabrać syna do Mongolii - otoczenia dzikiej natury i szamanów - mając cichą nadzieję, że właśnie tam nastąpi uzdrowienie syna.
Na tych prawie czterystu stronach można znaleźć tyle emocji i autentyczności, że książka nie nudzi. Mnie urzekło to, jak wiele ojciec jest w stanie poświęcić, by jego dziecko było zdrowe, z jak wielu rzeczy zrezygnować, jak wiele wysiłku (fizycznego i psychicznego) można włożyć jeśli się kocha i desperacko czegoś pragnie.
Ta książka jest po prostu piękna i warta przeczytania! Polecam!
Do jej przeczytania zachęciła mnie moja ukochana pani Asia z osiedlowej biblioteki, ale głównie chęć zgłębienia wiedzy o chorobie, jaką jest autyzm. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tym autorem. Jak się okazało, jego styl pisarski przypadł mi do gustu (to rzadkość, bo jestem wybredna!). Już pierwszy rzut okiem na okładkę wywołał u mnie wewnętrzną przyjemność,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-25
2016-09
2016-06
2016-07
Wciągająca, młodzieżowa książka, pisana z dwóch perspektyw - ojca i syna - ze sprawą narkotykową na pierwszym planie. Przeciętny język i treść, choć fabuła i sam pomysł na nią nieprzeciętny.
Wciągająca, młodzieżowa książka, pisana z dwóch perspektyw - ojca i syna - ze sprawą narkotykową na pierwszym planie. Przeciętny język i treść, choć fabuła i sam pomysł na nią nieprzeciętny.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016
2016-07-22
Po raz kolejny nie zawiodłam się na lekturze z rąk Tomka Tryzny. W swojej niepowtarzalnej kategorii jest dla mnie geniuszem.
"Idź, kochaj
i niech ci nie pomoże
żadne na ziemi
rzecz"
Po raz kolejny nie zawiodłam się na lekturze z rąk Tomka Tryzny. W swojej niepowtarzalnej kategorii jest dla mnie geniuszem.
"Idź, kochaj
i niech ci nie pomoże
żadne na ziemi
rzecz"
2016-07-25
Tanie romansidło nieciekawej treści. Szybkie do przełknięcia z uwagi na dużą czcionkę liter.
Tanie romansidło nieciekawej treści. Szybkie do przełknięcia z uwagi na dużą czcionkę liter.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07
Pan Piotr Adamczyk otworzył mi oczy na wiele spraw. Uważam go za Mistrza.
Pan Piotr Adamczyk otworzył mi oczy na wiele spraw. Uważam go za Mistrza.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-11
Moim zdaniem - perła!!!
Zgadzam się z opinią, że książka ta jest zaproszeniem do szaleństwa. Nie szaleństwa - zabawy, tylko szaleństwa psychicznego.
Moim zdaniem - perła!!!
Zgadzam się z opinią, że książka ta jest zaproszeniem do szaleństwa. Nie szaleństwa - zabawy, tylko szaleństwa psychicznego.
2016-07-14
2016-07
Na tapetę biorę dziś książkę „Cela. Odpowiedź na zespół Downa” Anny Sobolewskiej, która z pewnością nie jest poradnikiem dla rodziców dzieci niepełnosprawnych, ani nie jest też rozpaczliwym krzykiem niepotrafiącej odnaleźć się w nowej sytuacji matki, w stronę jeszcze bardziej nieprzygotowanego na „mongolizm” społeczeństwa. Zostały w niej zawarte przede wszystkim humor, ciemniejsze i jaśniejsze strony życia codziennego oraz Cela – ona sama.
Co ciekawe – sięgnęłam po tę książkę nastawiona na przytłaczającą lekturę, bo opacznie odczytałam jej tytuł. „Cela...” wcale nie jest opisem życia osoby z zespołem Downa, jako swoistego więzienia fizycznego, intelektualnego, społecznego i emocjonalnego. Otwierając książkę, malowałam w głowie smutne obrazy zimnej, szarej, murowanej celi więziennej, znacznie kontrastujące z wesołym usposobieniem „Downów”, o którym wcześniej słyszałam. Próbowałam wyobrazić sobie, jak takie zestawienie będzie opisane, zinterpretowane i dlaczego autorka chce zamknąć osoby niepełnosprawne w celi swojej książki.
Od pierwszych stron poznajemy małą Cecylię Sobolewską, która urodziła się z trisomią 21. chromosomu i mimo nieprzygotowania rodziców na jej chorobę, została pokochana i zaakceptowana nie tylko przez nich, ale również przez jej starszą siostrę - Justynę. Cela rozwijała się w normie – dopasowanej do swojej wady wrodzonej. Rodzina dbała o jej wszechstronny, prawidłowy rozwój, obserwowała bacznie każde z jej postępów i skrupulatnie wynotowywała zdarzenia, zachowania opisujące ją od pierwszych dni, aby następnie przedstawić je w książce, niejednokrotnie nawet cytując słowa Cecylki. Całokształt daje nam obraz uroczej dziewczynki z wielkimi marzeniami (zostanie królem lub chociaż chłopcem), bujną wyobraźnią, radosnym usposobieniem i wrażliwością, która skruszyłaby niejedną skałę. Celka przekazuje nam zasadnicze wartości - kocha wszystko i wszystkich, co widać nie tylko w jej kontaktach ze społeczeństwem, ale przede wszystkim w jej pracach plastycznych. Talentem, który posiada, jest tworzenie kart ze swojego wymyślonego świata za pomocą wielu kolorowych kresek. Te karty przenoszą nas w krainy zamknięte w jej głowie i sercu, dają znakomity obraz tego, jak dziewczynka odbiera otaczający ją świat i jak porządkuje jego postaci oraz przedmioty.
Opis dziewczynki jest tak realistyczny (a jednocześnie magiczny), namacalny, zrozumiały dla czytelnika, iż miałam wrażenie, że poznaję Celę osobiście. Zachwyciłam się nią i jej sposobem postrzegania rzeczywistości. Myślę, że będąc dzieckiem chciałabym mieć taką przyjaciółkę. Może wówczas, dzięki niej, nie zatraciłabym indywidualizmu, a wręcz go pielęgnowała i rozwijała.
Autorka – matka Cecylii, jest w swoich rozważaniach tak autentyczna i szczera do bólu, iż mam wrażenie, że nigdy nie czytałam podobnego typu książki. Zdecydowanie w większości skupia się na pozytywnych stronach posiadania dziecka upośledzonego, na wyjątkowości Celi, jej jaśniejących cechach, rozwoju społeczno-emocjonalnym oraz pomysłowości i kreatywności. Możemy przeczytać także o metodach pracy z dziećmi z zespołem Downa dostępnych w Polsce i na świecie, jak również o systemach edukacyjnych (nauczanie zintegrowane, specjalne) – ich plusach i minusach. Ta mniejsza część natomiast, poświęcona jest na przeżywanie chwil trudnych, takich jak odrzucanie Celi przez rówieśników czy picie z czary bezradności, kiedy dziecko o tak dużym potencjale, jest w pełni świadome swojej niepełnosprawności i tego, że jest ona największą przeszkodą w spełnieniu marzeń, a tym samym w osiągnięciu pełni życiowego szczęścia. Opisuje momenty wahań (np. jaka szkoła będzie odpowiednia dla córki), bólu, początkowego upokorzenia (kiedy to wszystkie matki wiozły w wózkach dzieci zdrowe), chwilowej niemocy wypływającej ze żmudnego, rutynowego funkcjonowania, opartego na ciągłym wspieraniu i „popychaniu” do przodu dziecka niepełnosprawnego intelektualnie. Całkowicie zgadzam się ze słowami Marka Radziwona, piszącego dla Gazety Wyborczej: „To książka o losie i dojrzałym jego przyjmowaniu.”
Autorka poza opisem doświadczeń bycia matką dziecka niepełnosprawnego, skupia uwagę na aspektach społecznych i socjologicznych. Poświęca nieco miejsca temu, jak świat odbiera Celę, jak reagują na nią obcy ludzie i dzieci z podwórka. Ciekawym urozmaiceniem jest przyjrzenie się bliżej temu, jak postrzegane są osoby z trisomią w świetle literatury i filmu.
Przeczytanie tej książki było dla mnie wielkim przeżyciem. Szczególną refleksją napawa mnie myśl zawarta w książce, autorstwa profesora Wiktora Zina: „W oczach Pana Boga wszyscy jesteśmy niepełnosprawni”. Wystarczy sobie to uświadomić, żeby schować próżność w kieszeń i zająć się rozsiewaniem miłosierdzia wszędzie, gdzie tylko się da.
Warto zatem sięgnąć po tę książkę, jest ona skarbnicą wiedzy i napawa nadzieją. Należy umieścić ją pod hasłem „Kto się oswoi – ten się nie boi!”. Uważam ją za lekturę obowiązkową, szczególnie dla przyszłych matek i tych kobiet, które właśnie zostały matkami dziecka z Zespołem Downa.
Na tapetę biorę dziś książkę „Cela. Odpowiedź na zespół Downa” Anny Sobolewskiej, która z pewnością nie jest poradnikiem dla rodziców dzieci niepełnosprawnych, ani nie jest też rozpaczliwym krzykiem niepotrafiącej odnaleźć się w nowej sytuacji matki, w stronę jeszcze bardziej nieprzygotowanego na „mongolizm” społeczeństwa. Zostały w niej zawarte przede wszystkim humor,...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to