Booker w Polsce rośnie w siłę
Dla krytyków i czytelników na całym świecie Nagroda Bookera to znak jakości, którego nie można zlekceważyć. Również w Polsce – prestiżowo i sprzedażowo – zaczyna doganiać literacką Nagrodę Nobla – przekonuje Ryszard Kozik, wieloletni redaktor, dziennikarz i krytyk literacki.
Efekt noblowski to natychmiastowy wzrost nakładu – większy lub mniejszy, bo nie ukrywajmy, że na sprzedaż książek nagrodzonego autora wpływa fakt, czy są to na przykład powieści czy tomiki poezji, czy autor pochodzi z bliskich nam kręgów kulturowych (albo tych uważanych za egzotyczne), czy też z kojarzących się nam literacko (i nie tylko) mało atrakcyjnie. Książki noblistów warto po prostu mieć na półce, nawet gdy się ich nie przeczytało. W przypadku Bookera ten efekt działa może na nieco na mniejszą skalę, ale dla naprawdę zainteresowanych literaturą nagroda ta jest ważną rekomendacją.
Wiem, że na korzyść Nobla przemawia tradycja, nazwiska najważniejszych pisarzy z całego świata, siła promocyjna całej nagrody. Ale przecież werdykty noblowskiego jury bywają mocno kontrowersyjne, o przyznaniu nagrody decydują nie tylko literackie, ale także polityczne względy, a nagradzana literatura często bywa nawet jeśli naprawdę wysokiej jakości, to jednak hermetyczna. Nikt nie wmówi mi na przykład, że dla przeciętnego czytelnika wielkim magnesem są książki Herty Müller czy Tomasa Tranströmera, spore wątpliwości budziła też przecież nagroda dla Mo Yana, który pisać niewątpliwie potrafi, ale podejrzany jest ze względów politycznych (że nawiążę tylko do nagród z ostatnich lat). Tegoroczny laureat Bob Dylan to osobny fenomen – prawdopodobnie żadna powieść czy tomik któregokolwiek z jego poprzedników nie była tak powszechnie znane, jak teksty jego piosenek (nawet jeśli nie wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, że to właśnie on je napisał).
Z Bookerami sytuacja pod wieloma względami wydaje się prostsza. Owszem, nagroda przyznawana jest tylko za książki anglojęzyczne, a jej historia jest o połowę krótsza od noblowskiej (chodzi oczywiście o Man Booker Prize, bo od 2005 r. przyznawany jest także Booker międzynarodowy). Jury wybiera jednak powieść, a te – jak wiadomo – zawsze są chętnie czytane niż poezja czy eseistyka. Na liście laureatów roi się też od najwybitniejszych nazwisk: V.S. Naipaul, Nadine Gordimer, Iris Murdoch, William Golding, Salman Rushdie, J.M. Coetzee, Kingsley Amis, Kazuo Ishiguro, Michael Ondaatje, Graham Swift, Ian McEwan, Margaret Atwood, John Banville, Julian Barnes – każde z nich (a przecież to tylko przykłady) to gwarancja naprawdę wyjątkowej literackiej jakości. A jeśli przyjrzymy się bliżej tytułom z ostatnich kilku lat, to przekonamy się, jak bardzo różnorodne literacko są to książki.
Na Bookera postawiło Wydawnictwo Literackie, którego nakładem niebawem ukaże się już trzecia z rzędu powieść wyróżniona tą nagrodą.
W 2013 roku jury za najlepszą uznało książkę Wszystko, co lśni nowozelandzkiej pisarki Eleanor Catton, najmłodszej – 28-letniej wówczas – laureatki w historii nagrody. Akcję powieści umieściła w lata 60. XIX wieku na Nowej Zelandii, gdzie trwa właśnie gorączka złota. Na wyspę przybywa marzący o szybkim wzbogaceniu się Walter Moody. Przypadkiem staje się świadkiem tajemniczego zgromadzenia: dwunastu mężczyzn spotyka się w palarni, by przedyskutować serię niewyjaśnionych zdarzeń…
Powieść o tajemnicy, pieniądzach i namiętności wyłania się z poddanej ścisłym regułom kombinacji kilku elementów. Pod jej powierzchnią kryje się określona, niemal policyjna rzeczywistość gwiazd i matematyki, która na pozorny chaos narzuca porządek, a nawet nieprzewidywalnym wydarzeniom nadaje charakter konieczności - pisał w ”Gazecie Wyborczej” Jerzy Jarniewicz.
Rok później Nagrodę Bookera otrzymał Australijczyk, Richard Flanagan za powieść Ścieżki północy. Dorigo Evans jest chirurgiem, internowanym w japońskim obozie. Wraz z innymi więźniami buduje Kolej Śmierci w Birmie. Tym, co pozwala mu przetrwać piekło, jest wspomnienie romansu z żoną swego wuja sprzed dwóch lat. Pewnego dnia otrzymuje list…
Jest to historia o wielu rodzajach miłości i śmierci. O wojnie i o prawdzie, do której dochodzi się z wiekiem. A także o sukcesie, który osiąga się po to tylko, by uświadomić sobie, co się straciło – pisał w „Polityce” Krzysztof Cieślik.
Nawet zawodowemu recenzentowi zdarzają się czasem chwile zachwytu. (…) Jest to najlepsza nowa powieść, jaką czytałem w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Wszystko jest tu na najwyższym poziomie: pomysł, temat i literackie wykonanie – dodawał we „Wprost” Mariusz Cieślik.
Ubiegłoroczna Nagroda Bookera trafiła w ręce Jamajczyka Marlona Jamesa, którego Krótka historia siedmiu zabójstw będzie miała premierę na rozpoczynających się w czwartek (27 października) Targach Książki w Krakowie.
3 grudnia 1976 roku w stolicy Jamajki Kingston do domu Boba Marleya wdarło się siedmiu uzbrojonych mężczyzn. Ranili Marleya, jego żonę i menadżera. Wokół tego właśnie zdarzenia, które na Jamajce obrosło mitologią, snuje swą, rozpisaną na głosy opowieść o narkotykach, korupcji i muzyce reggae Marlon James. Na jej kartach spotykamy dzieci slumsów i baronów narkotykowych, dziennikarzy i prostytutki, gangsterów i agentów CIA.
Michiko Kakutani, najważniejsza recenzentka „The New York Times” porównała powieść Jamesa do remake’u filmu „Nierówna walka”, zrobionego przez Quentina Tarantino, do muzyki Boba Marleya, ze scenariuszem autorstwa Olivera Stone’a i Williama Faulknera, doprawionego szczyptą marihuany najlepszego sortu. Trudno o lepszą rekomendację.
Trzy wielkie (także objętościowo) powieści i trzy zupełnie inne światy, trzy sposoby narracji, trzy wrażliwości, troje naprawdę wybitnych autorów. Każda z tych powieści potwierdza, że Nagroda Bookera to znak najwyższej literackiej jakości. Ale i doskonałej rozrywki, o czym świadczą wysokie miejsca wspomnianych książek na polskich listach bestsellerów i kolejne już wizyty ich autorów w naszym kraju. Tym razem dwoje laureatów będziemy mogli spotkać podczas Festiwalu Conrada i Targów Książki w Krakowie na stoisku Wydawnictwa Literackiego (nr D15). Richard Flanagan będzie podpisywał już trzy wydane u nas powieści (obok „Ścieżek północy”, to Klaśnięcie jednej dłoni oraz Księga ryb Williama Goulda) w sobotę (29 października) od godz. 12. O godz. 21 podczas spotkania w ramach Festiwalu Conrada razem z Kanadyjczykiem, Michaelem Cunninghamem będzie zastanawiać się nad fenomenem dwóch krańców języka angielskiego (Pałac Czeczotki, ul. św. Anny 2). Dzień wcześniej w tym samym miejscu odpowie na pytania Michała Nogasia podczas spotkania „Osadnicy” (piątek, 28 października, godz. 18). Obydwa miejsca odwiedzi też w najbliższy weekend nowozelandzka pisarka. „Lśnienie” to tytuł spotkania, które 29 października (sobota) o godz. 19.30 w Pałacu Czeczotki poprowadzi Maciej Świerkocki. W niedzielę (30 października) Eleanor Catton będzie można spotkać na krakowskich targach, gdzie od godz. 14 podpisywała będzie „Wszystko, co lśni” oraz debiutancką „Próbę” (stoisko D15).
Będziemy już wówczas znali nazwisko tegorocznego laureata/laureatki Nagrody Bookera – zostanie ogłoszone 25 października. W finałowej szóstce znaleźli się: Paul Beatty (USA) - The Sellout, Deborah Levy (Wielka Brytania) - Hot Milk, Graeme Macrae Burnet (Wielka Brytania) - „His Bloody Project", Ottessa Moshfegh (USA) – Byłam Eileen, David Szalay (Kanada - Wielka Brytania) - All That Man Is i Madeleine Thien (Kanada) - „Do Not Say We Have Nothing".
Nie wiem jak wy, ale ja z pewnością sięgnę po polskie wydanie zwycięskiej powieści!
Ryszard Kozik
komentarze [38]
Co i jak czytać?
Może świadomie nie czytać?
Jakie książki są dobre?
Czy krytycy kierują się czymś obiektywnym?
Czy nagroda oznacza, że coś jest warte czytania?
Czy rynek książek jest pod jakimś względem wyjątkowym, czy to zawsze produkt jak inne towary?
Polecam tekst w klimacie tych pytań "On Not Reading" Amy Hungerford
...
bbbb przeczytaj "Jedwabnika" i dowiesz się od tej, która odniosła sukces troszkę o kulisach wydawania i promowania książek w UK. Ja właśnie czytam. :) Nikt nie mówił o kopertach! Ale jeśli pani X, która zna kogoś i da mu książkę do przeczytania to może ten ktoś (jeśli mu się spodoba) weźmię książkę pod uwagę. Panie X pracują tylko w największych wydawnictwach, spotykają się...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejNo, a jak byś to inaczej widział? W tym zalewie twórczości jak mają jurorzy wyławiać pozycje godne przeczytania, a w dalszej kolejności do nagrodzenia?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postwidzę sporo osób ma pasję szukania spisku we wszystkim. Oczywiście, książka z niszowego wydawnictwa z nakładem 100 sztuk nie wygra za bardzo jakiejkolwiek nagrody, ale większość nagród trzyma solidny poziom i oczywiście można się spierać czy określenie "genialny" jest na rzeczy albo czy jedna książka finalisty jest lepsza od drugiej, ale na pewno książki nagrodzone trzymają...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejNiestety moi drodzy. Chciabym, żeby świat był inny, ludzie uczciwsi, a nagrody przyznawane tym co zasłużyli (najlepszym). Większość nagród jest elementem machiny promocyjno-reklamowej. Im większe wydawnictwo tym ma lepsze koneksje i łatwiej zgłasza się książki do nagród. Nie ma już obiektywnych recenzji (poza niszowymi bloggerami, których nikt nie czyta), konkursów, nagród,...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejNiezupełnie się zgodzę, snobizm jest z natury fałszywy i nieszczery, niezależnie od tego jak się objawia. Jeśli ktoś skompletuje sobie całą półkę noblistów i niczego nie przeczyta, jaki w tym zysk?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Snobizm to ślepe naśladownictwo w celu bycia ważnym w jakiejś grupie by imponować (definicja słownikowa).
Czy czytanie jest snobizmem?
Jeśli ktoś nie ma wyrobionego gustu (brak wzorców w rodzinie, itd) to naśladowanie preferencji czytelniczych kogoś innego nawet, jeśli nie potrafi się uzasadnić czemu się coś czyta (stąd jest to snobizm, bo 'ślepe papugowanie') jeszcze nie...
@Carmel
Prawnicy może? Albo lekarze? Tudzież filolodzy klasyczni? :-)
Notabene też lubię łacinę (byle nie podwórkową) :-)
"Z definicji czytanie rzeczy 'niszowych' jest zaprzeczeniem snobizmu, bo niby kogo naśladujemy?"
Hmmm to ja już się trochę pogubiłem.
To snobizm nie polega w gruncie rzeczy na tym, że ludzie nagle zachłystują się uwielbieniem właśnie do rzeczy niszowych, by zademonstrować swoją wyższość poprzez swoją lepszość, mądrzejszość czy inną odrębniejszość?
Nie jest tak, że snobi...
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Dokładnie. Jeśli ktoś kupuje coś, czego nie przeczyta, tylko po to, by inni uważali go za osobę oczytaną to jeden z najgorszych przykładów snobizmu.
Mam nadzieję, że nie wzięłaś to za jakiś atak, oceniałem cytat :)
Przede wszystkim należy najpierw zapamiętać nazwiska wszystkich noblistów, żeby móc sprawdzić biblioteczki znajomych i w ten sposób sprawdzić, z kim warto się zadawać.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post90% moich znajomych nie czyta. Może zacznę im kupować książki Noblistów i Bookerzystów, żeby się z nimi zadawać?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
No, właśnie. Jestem sceptyczna wobec nagradzanych książek bo często kryteria wyboru premiują walory, które są mi obojętne albo wręcz zniechęcają mnie. Nie przepadam za eksperymentami formalnymi, krótkimi formami i również niektórymi tematami. W tym kontekście wydaje mi się, że zdobywcy Bookera to raczej literatura dla szerszego grona czytelników niż Noble.
Ale książek...
Problem z tego typu nagrodami polega na tym, że to czas jest najlepszym weryfikatorem wartości literackiej dzieła.
Do książek nagrodzonych Bookerem, których wartość literacka się nie zdewaluowała zaliczyłabym (spośród tych, które przeczytałam):
Dzieci północy Oskar i Lucynda Opętanie
I właśnie, jak wszystko jest subiektywne. Hańba jest wspaniała, Angielski pacjent to pseudopoetyckie popłuczyny, Życie Pi naiwna alegoria. Nie o czas tu chodzi, a o czytelnika.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Dyskutując o nagrodach warto postawić następujące pytanie: co jest najpierw, nagroda czy książka? A także: machina marketingowa, czy tytuł rzeczywiście zasługujący na rozgłos? Jako że pytania są retoryczne, już dziś możemy być pewni, że w przyszłym roku Stephen King znowu zarwie noc, czytając wybitny (rzekomo) bestseller, Marcin Meller znajdzie kolejnego czytelniczego...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Zgadzam się, że Nagroda Bookera to gwarancja udanej lektury, często wymagającej, niełatwej, ale satysfakcjonującej.
Nie przypominam sobie, bym się rozczarowała czy zawiodła. Może z wyjątkiem "Hańby" J.E. Coetzee, chociaż faktem jest, że sięgnęłam po powieść w okolicznościach niezbyt sprzyjających takiej lekturze.
Zgadzam się w stu procentach - dla mnie Nagroda Bookera także jest gwarancją udanej lektury! Polecam zwłaszcza dwie pozycje: Bóg rzeczy małych oraz Poczucie kresu
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post