Kraina wód Graham Swift 6,8
ocenił(a) na 67 lata temu ...Swift proponuje nam trzy czasy – współczesny; ten z jego wczesnej młodości i okresu dojrzewania; oraz znacznie dawniejszy, opowiadający historię jego przodków – z których dwa pierwsze stanowią szkielet opowieści, a trzeci uzupełnia ją historycznie, prezentując małe wielkie perypetie kilku pokoleń rodziny na wzór sagi. O ile więc wykład historyka i zmagania z rzeczywistością są świetne, a obyczajowość jego młodości, naznaczonej miłością i tragiczną śmiercią kolegi, pasjonuje każdym akapitem, o tyle ta historyczna dygresyjność – wypełniona mnóstwem faktów i nazwisk, jakby czytało się podręcznik od historii lub słuchało wypalonego nauczyciela, nawet mimo fantastycznych, baśniowych wstawek – zwyczajnie nudzi. Nie cały czas, nie skrajnie, ale w połączeniu z subtelną poetyką i powolnością opowiadania może usypiać. I to mój największy zarzut wobec Krainy wód. Chyba jestem trochę jak ci uczniowie, bo też nie w głowie mi oblężenie Bastylii czy dziadkowie Cricka, którzy rozkręcali browarniany biznes, ale te Feny, to upalne popołudnie na kanale Hockwell, gdzie wyłowiono ciało i gdzie nieopodal Crick spotykał się z Mary, ucząc się razem z nią o „dziurkach i rurkach”. (Serio, Swift nadziewa tę opowieść dość długimi wstawkami stricte historycznymi, nie widząc też nic złego w piętrowych dygresjach – jak tej, gdy uznaje, że idealnym będzie wyjść od węgorza wrzuconego w majtki koleżanki do całej wielowątkowej historii nauki o węgorzach, a w szczególności o ich procesie rozrodczym i płciowym. Tak w ogóle, wiedzieliście, że Polacy mają wielkie naukowe zasługi w odkryciu jąder węgorza?)...
...Pisarstwo Swifta najprościej można nazwać niespiesznym. Tak jak niespieszne jest życie bohaterów Krainy wód, na płaskich, podmokłych terenach rzek i jezior, tak toczy się swoim rytmem, odsłaniając atuty przy maksymalnym wyciszeniu i skupieniu. Mała społeczność nadrzeczna, fatalizm i mityczność rysujące losy postaci dają obietnicę mądrej, zrównoważonej, ale też odważnej prozy: opowieść jest bardzo jaskrawa, upstrzona motywami (kazirodztwo, pierwszy widok trupa, uciążliwy uczeń, upośledzony brat, ojciec opowiadacz, który wszystkie nieszczęścia swojego życia nazywa klątwami) i czerpiąca z ciekawych zabiegów – jak znajome nostalgiczne obrazowanie, wracanie urywkami do danego czasu, aby łączyć zdarzenia punktowo, ledwo widzianą nicią, zespajać je jednym impulsem-który-wszystko-zmienił....
Pełna opinia pod tym adresem: http://www.tramwajnr4.pl/2016/09/z-zakurzonej-polki-kraina-wod-czarna-basn-na-mokradlach.html