-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać286
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
2024-05-09
2023-08-23
Ogłuszający ryk lwa. Niesamowicie głośny tumult pędzących słoni po spieczonej sawannie. Bezlitosne słońce, które praży do granic możliwości. Sępy, które kołuje po przestworzach, szukając padliny. W nocy dobijająca amplituda powietrza, okraszana przeszywającym skowytem i chichotem hien, które szukają ofiary, wśród najsłabszych jednostek fauny. Tak pokrótce, wygląda momentami nieprzyjazne otoczenie jakim jest Afrykański kontynent. Ma w sobie również piękno. Hipopotamy taplające się w błocie. Zebry, które w synchronizowanym galopie, eksploatują sawannę. Przeróżne ptactwo, które gamą różnobarwnych barw są uciechą dla oczu podróżników. To właśnie głównym miejscem akcji książek pisarza Wilbura Smitha który urodził się Rodezji, był "Czarny Ląd". W jego wielu książkach można odczuć, że autor kochał ten kontynent ponad wszystko. Mam wielką słabość do książek tego autora. Był to jeden z moich ulubionych pisarzy w czasach szkolnych. Jest on mniej znanym pisarzem w naszym kraju. Wręcz niszowym. Ale mnie urzekł mistrzowską narracją i kwiecistym językiem, i gawędziarskim stylem. Niektóre książki Wilbura Smitha na zawsze pozostaną głęboko w moim sercu. Zdaje sobie sprawę, że zarzuca się autorowi nierówność w jego twórczości. Sam nieraz się przekonałem na własnej skórze, że angielskojęzyczny pisarz może pisać błyskotliwie, z polotem i gracją, ale również topornie i mało atrakcyjnie, że aż trudno przebrnąć przez jego książki. Do jakiej kategorii zaliczę książkę „Ptak Słońca”? Zanim odpowiem na to pytanie, i przejdę do analizy utworu, garść informacji o czym w ogóle jest niniejsza powieść. Lotnicze zdjęcia skrawka półpustynnego obszaru Botswany, kraju w Afryce Południowej, prowadzi młodego naukowca Beniamina Kazina do najbardziej sensacyjnego odkrycia archeologicznego XX wieku – ruin zaginionego miasta Opet, założonego przez uchodźców ze zburzonej przez Rzymian Kartaginy. Akcja książki się rozgrywa w dwóch płaszczyznach historycznych oddalonych od siebie czasowo o blisko dwa tysiące lat. Nie miałem może zbyt wygórowanych oczekiwań co do tej powieści, ale mój zawód jest i tak spory. Wiele jest czynników wpływający na taki stan rzeczy. Fabularnie by się mogło wydawać, że powieść udźwignie „temat”, ale kreacja bohaterów została tak fatalnie rozpisana, że aż zęby bolą. Może Smith nigdy nie był wizjonerem jeśli chodzi o ten aspekt rzemiosła literackiego, ale jednak broniła go przygoda, która zapierała dech w piersiach. Ale w tym konkretnym przypadku wszystko spaliło na panewce. Fabularnie jest dobrze, ale do pewnego momentu. Książka jest podzielona na dwie części, i to chyba jest jej największy problem. Bowiem zakończenie pierwszej części woła o pomstę do nieba. Po prostu ten zabieg, okazał się strzałem „w stopę” Nie chce być niegrzeczny i nie popełnić żadnego nietaktu, ale cisną mi się na usta epitety, których z grzeczności nie wymienię. Powieść okazała się nie udolną imitacją powieści historyczno- przygodowej. Tylko szczątkowe nitki fabularne dawały mi poczucie, że tą książkę napisał Smith. Gdy przeniosłem się z autorem wstecz o dwa tysiące, to byłem tak rozżalony, że obeszły mnie przygody bohaterów drugiej płaszczyzny czasowej. Stałem się obojętny na ich losy. Tego mizernego obrazu nie poprawiła nawet wartka akcja i sceny batalistyczne, bowiem moje nastawienie do całości było tak negatywne, że nie zważałem na momenty, które „troszeczkę” przypominały mi o mistrzostwie autora. Niektóre opisane sceny zakrawały o kpinę. Wielka szkoda. Summa summarum, patrząc całościowo może nie jest to do końca beznadziejna książka, ale i tak trudno mi znaleźć mi pozytywy. Jest to jedna z najgorszych powieści angielskiego pisarza, jaką dane mi było czytać. Odradzam zaczynanie przygody z tym autorem od tej powieści, bo można bardzo się zrazić. Dla mnie książka do najszybszego zapomnienia. Odradzam.
Ogłuszający ryk lwa. Niesamowicie głośny tumult pędzących słoni po spieczonej sawannie. Bezlitosne słońce, które praży do granic możliwości. Sępy, które kołuje po przestworzach, szukając padliny. W nocy dobijająca amplituda powietrza, okraszana przeszywającym skowytem i chichotem hien, które szukają ofiary, wśród najsłabszych jednostek fauny. Tak pokrótce, wygląda momentami...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-07
Autor powyższej powieści jest mało znanym pisarzem w naszym kraju. Po jego książki sięga nieliczne grono czytelników. Jego prozę można podsumować krótko,… „ literatura typowo rozrywkowa”, w której raczej głębszego sensu nie sposób się doszukiwać. Ale jednak gdy przez przypadek w moje ręce wpadła kilkanaście lat temu jedna z książek brytyjskiego prozaika, przepadłem, a co więcej stał się w czasach nauki szkolnej jednym z ulubionych pisarzy. Całkowicie zdaje sobie sprawę, że twórczość Wilbura Smitha , nie jest przykładem literatury najwyższych lotów, ale w pewnym okresie mojego życia, zakochałem w sposobie ukazywania piękna sawanny i opisów przyrody. I nie tylko, bowiem autor w sposób bardzo plastyczny, a czasami nad wyraz pikantny ukazywał namiętności, które targały bohaterami. W czasie rzeczywistym i z biegiem lat, trochę zmieniła się moja optyka na twórczość brytyjskiego autora. Z większym dystansem podchodziłem do kolejnych pozycji. Wkradła się w tym pewna doza krytyki i surowsze odbieranie kolejnych tomów w dorobku autora. „Złoty Lis” to kolejny tom przedstawiający sagę rodzinną rodziny Courtneyów. Czy zaliczę tą powieść autora do tych pozytywnych, z wciągającymi wątkami i zwrotami akcji? Czy też z tytułu, że twórczość Wilbura Smitha nie można zliczyć do tych równych, okaże się wielką klapą? Zanim odpowiem na te ważkie pytania, przybliżę w skrócie telegraficznym istotę fabularną. Główną bohaterką powieści okazuje się Isabella Curtneye ,córka jednego z najbogatszych ludzi w RPA. Pada ona ofiarą perfidnej intrygi uknutej przez sowiecki wywiad. Trzeba nadmienić. Że akcja książki toczy się w czasie „zimnej wojny”. Tylko klan Courtneyów może powstrzymać przerażający akt terroru planowany przez główną broń Sowietów, czyli tytułowego „Złotego Lisa”. Trzeba przyznać, że powieść bardzo długo się rozwijała. A poszczególne wątki zostały przez pisarza rozwleczone do granic możliwości. Nie zmieniło to mojego stosunku do powieści, bowiem wiedziałem do czego autor jest zdolny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ale moje nadzieje okazały się płonne. Na moje niezadowolenie na pewno miał wpływ fakt, że fabuła powieści została zbyt upolityczniona. Tejże wątek został tak nieudolnie poprowadzony i przedstawiony, że moje zniechęcenie narastało. „Lwią część” książki to jednak opisy machinacji politycznych, i powolne „podchody” szpiegowskie, a mniej elementów „prawdziwej przygody”. Gdy nareszcie dostałem to co oczekiwałem od lektury, czyli afrykańskie krajobrazy i klimat z czego jest znany „Czarny Ląd”, to jednak te elementy tylko śladowo zostały wykorzystane w konstrukcji fabularnej. Cała fabuła, która powinna działać jak dobrze naoliwiony mechanizm, to niestety co rusz w trybach, autor nieświadomie, „wsypywał piach”, który blokował „piastę” fabularną. A co jeśli chodzi o kreację bohaterów? Główna persona powieści z początku swoja naiwną postawą mocno mnie drażniła. Czasami nie rozumiałem jej motywacjami się kierowała, wręcz wydawały mi się wręcz absurdalne. Ale jest na szczęście druga strona medalu. Z biegiem czasu jej postawa się zmieniła. Isabella Courtney z postawy „prowincjonalnej, rozpieszczonej panny”, zamieniła się w hardą kobietę, która w najważniejszym momencie zdała sobie sprawę o co toczy się gra. Niestety inni bohaterowie zostali jednak opisani przez brytyjskiego pisarza ,w sposób jednowymiarowy. Dla mnie zupełnie, mało interesujący i przykuwający uwagę. Natomiast jeśli chodzi o sam finał powieści, to szczerze przyznam, okazał się szokująco słaby. Pisarz mocno nieudolnie poprowadził końcowe wątki, wręcz nie logicznie i bardzo chaotycznie. Ten smutny fakt obdarł mnie ze złudzeń, że niestety miałem do czynienie naprawdę z bardzo słabą książką. Summa summarum, powieść zaliczam do tych średnich tego autora. Pewne kwestie, ratują jednak powieść, patrząc ogółem, ale mankamenty niestety okazały się przytłaczające. Nie jeden raz nadziałem się na słabszą powieść tego autora, ale miałem nadzieję, że tym razem będę się dobrze bawił i czerpał przyjemność z lektury. Ale moje oczekiwanie okazały się na wyrost. Szkoda. Powieść do zapomnienia.
Autor powyższej powieści jest mało znanym pisarzem w naszym kraju. Po jego książki sięga nieliczne grono czytelników. Jego prozę można podsumować krótko,… „ literatura typowo rozrywkowa”, w której raczej głębszego sensu nie sposób się doszukiwać. Ale jednak gdy przez przypadek w moje ręce wpadła kilkanaście lat temu jedna z książek brytyjskiego prozaika, przepadłem, a co...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-28
2019-07-30
2018-04-22
2017-12-11
2017-02-20
2016-11-29
Tym razem królowa polskiego kryminału spróbowała swoich sił w napisaniu powieści przygodowej.Taka zmiana gatunku to był strzał w dziesiątkę.Co prawda mamy tu wątek kryminalny ale książka przede wszystkim bazuje na niezwalniającej tempa akcji.Co mnie urzekło w tej powieści, na pewno narracja stojąca na najwyższym poziomie i niesamowite przygody głównej bohaterki.Jak przystało na książkę awanturniczą mamy tu wszystko pościgi i zwroty akcji. A co najważniejsze silną kobietę z perspektywy której śledzimy jej przygody. Można się przyczepić ,że fabuła jest mało oryginalna, ale właśnie w tej prostocie tkwi siła powieści Joanny Chmielewskiej.Nie ma tu żadnego efekciarstwa, za to jest świetna kombinacja pomysłów która nadają książce magii i niesłabnącego splendoru spływającego na autorkę.Jest to świetna pozycja dla miłośników wartkiej i szybkiej akcji .Ale również dla czytelników którzy cenią sobie twórczość pisarki znad Wisły.
Tym razem królowa polskiego kryminału spróbowała swoich sił w napisaniu powieści przygodowej.Taka zmiana gatunku to był strzał w dziesiątkę.Co prawda mamy tu wątek kryminalny ale książka przede wszystkim bazuje na niezwalniającej tempa akcji.Co mnie urzekło w tej powieści, na pewno narracja stojąca na najwyższym poziomie i niesamowite przygody głównej bohaterki.Jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-15
2016-03-21
2015-01-25
2014-09-21
Czasem gonimy za czymś nieoczywistym. Za marzeniem, któremu poświęcamy cały swój wolny czas. Jest to zazwyczaj okupione wielkimi wyrzeczeniami i poświęceniem. Ale nawet te przymioty nie gwarantują sukcesu. Nasze plany mogą się rozlecieć jak domek z kart. Los może spłatać figla, a nasze nadzieje okazać się płonne. Ale w tym wszystkim warto się nie poddawać. Pomimo, zakrętów w życiu, być konsekwentnym, w tym co się robi. Bowiem marzenia nawet najbardziej w nieoczekiwanym momencie mogą się ziścić i spełnić. Te ważne kwestie porusza między innymi powieść Wilbura Smitha. Niewątpliwie jest to jedne z moich ulubionych autorów, i zdarza mi się regularnie sięgać po jego książki. Czy „Ostatnie polowanie”, mnie porwało? Czy przygoda na dzikiej sawannie zaparła mi dech w piersiach? I czy powieść zachęciła mnie do dalszego poznawania dzieł brytyjskiego pisarza? Zanim odpowiem na te naglące pytania, chciałbym pokrótce opowiedzieć o fabule powieści. Afryka Południowa, lata 70. Syn Shasy Courtneya, Sean weteran wojny domowej zajmuje się organizowaniem safari. Do Zimbabwe przyjeżdża na ostatnie polowanie śmiertelnie chory bogaty Amerykanin, Riccardo Monterrro. Towarzyszy mu córka - piękna Claudia. Ich przewodnikiem zostaje Sean. W pościgu za słoniem grupa myśliwych przekracza nielegalnie granice ogarniętego wojennym chaosem Mozambiku. I w tym momencie atmosfera się zagęszcza i zagrożenie okazuje się wręcz namacalne. „Ostatnie polowanie” to powieść o wielu obliczach. Najbardziej mi się podobała pierwsza część powieści. Bowiem bardziej do mnie przemówiły wątki, które zostały oparte na przedstawieniu i zarysie piękna afrykańskiego buszu. Było w niej więcej przygody, zdarzeń i momentów, które zapadły mi w pamięci . Natomiast druga część powieści, w swojej narracji i w eksponowaniu fabularnym , była oparta na brutalnych opisach. Oczywiście ten fakt nie był dla mnie zaskoczeniem, bowiem proza Wilbura Smitha z tego słynie. Ale powieść przygodowa zamieniła się w książkę pełną akcji, która odebrała powieści pewnego blasku i czaru. Wielkim minusem powieści, okazało się przedstawienie i opisanie relacji damsko- męskich. Książka okazała się przesycona szowinistycznymi wstawkami, które bardzo zakłóciły ogólny odbiór. Autor nigdy nie był mistrzem w kreowaniu postaci. W ich ewoluowaniu i rozwijaniu. W „Ostatnim polowaniu”, było to aż nadto widoczne. Co o tyle jest smutne i zaskakujące, że powieść napisana w 1989 roku, czyli w okresie kiedy pisarz wydawał dobre powieści, tym razem przytrafiła mu się słabsza. Również wątki makabry i okrucieństwa okazały się momentami nie potrzebne. Zamiast nadać powieści pewnego mroku i dramatyzmu, okazały się tanim chwytem, który zamiast przyciągać kolejne rzesze czytelników w mojej ocenie mógł tylko odstraszyć. Miałem podczas czytania nieodparte wrażenie, że pisarza ten aspekt bawił, i czerpał z niego perwersyjną przyjemność. Co można nazwać „sytuacją”, nie co dziwną i niespotykaną na tym poziomie. Natomiast powieść ratuje, pewien element, który jednak doceniam w powieściach Wilbura Smitha. To przede wszystkim opisy flory i fauny Afryki. Przedstawienie roli człowieka w środowisku, w którym był w zamierzchłych czasach jedynie, gościem , widzem i biernym obserwatorem. A przemienił się w istotę niemal „boską”. Której nic nie powstrzyma przed zniszczeniem tego co najpiękniejsze, niepowtarzalne i unikatowe na Czarnym Lądzie. Summa summarum powieść nieco mnie rozczarowała. Jest to kolejna pozycja Wilbura Smitha, która mogła być narracyjnie bardziej dopracowana i dopieszczona. Ale jednak posiada walory i zalety, które pozwoliły mi jednak na ukończenie tej cegiełki. Powieść przeznaczona dla czytelników o dużej tolerancji „przemocy”. Pozycja, która jednak powinna zainteresować fanów pisarza. Dla mnie pozycja, która momentami zachwyca, a jednocześnie odstrasza. Nie zachęcam, ani odradzam. Czytelnik musi się sam przekonać, czy „Ostatnie polowanie” jest warte uwagi i drogocennego czasu.
Czasem gonimy za czymś nieoczywistym. Za marzeniem, któremu poświęcamy cały swój wolny czas. Jest to zazwyczaj okupione wielkimi wyrzeczeniami i poświęceniem. Ale nawet te przymioty nie gwarantują sukcesu. Nasze plany mogą się rozlecieć jak domek z kart. Los może spłatać figla, a nasze nadzieje okazać się płonne. Ale w tym wszystkim warto się nie poddawać. Pomimo, zakrętów...
więcej Pokaż mimo to