-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2010
2010-08
2010-05-24
Ładnie wydana książka. Kolorowa, przyciągająca oko okładka, w środku kilka barwnych fotografii, kartki specjalnie postarzałe aby wyglądały na stary pamiętnik. Słowem - zachęcająco. Treść - no cóż, niby ma wszystko co potrzeba, ciekawy temat, barwna egzotyka, która potrafi kusić, ale... Temat sam w sobie ma ogromny potencjał, a wydaje mi się, że autorka nie do końca go wykorzystała. Czytając "Dom na Zanzibarze" widzę przed oczyma ocean, ale nie słyszę szumu fal. Widzę Zanzibarczyków, ale nie słyszę gwaru ich rozmów. Suche fakty przytaczane bez emocji. Wiecie o czym mówię? Posłuchajcie:
"Gdy dotarliśmy do celu, czyli do wioski Jambiani, bajeczny pejzaż zaparł mi dech w piersiach. Turkusowy ocean, biały piasek, malutkie , niebieskie i białe chatki hotelowych bungalowów nad samym brzegiem oceanu, na plaży wielkie łoża przed każdą chatą. Trzcinowe parasole i, oczywiście, palmy. A to wszystko spowite odurzającą feerią zapachów z dominującą nutą kokosu.
Na powitanie dostaliśmy sok kokosowy, słodki i chłodny. Pracownicy hotelu byli gościnni i usłużni, ale nikt się nie narzucał. Ja i turyści czuliśmy się swobodnie.
Wieczorem poszliśmy na plażę na kolację. Zajął się nami gospodarz hotelu, Rashid. Polecał kilka smakowitych dań z owoców morza. Zamówiliśmy wszystko, co było w karcie. (...) Po posiłku położyliśmy się na łóżkach przed chatami. Wieczór był ciepły. Postanowiłam spać na zewnątrz. Noc była piękna. Nigdy nie widziałam tylu gwiazd, tuż nad głową.(...)"
Autorka może i nie ma talentu pisarskiego, ale nie można powiedzieć, że nie ma odwagi. Dorota Katende jawi mi się jako kobieta niezwykle odważna, nie bojąca się realizować własnych pragnień. Większość z nas marzy o dalekich podróżach, o domu pod palmami, rajskiej egzotyce. Ale praca, dom, dzieci, codzienna bieganina... Którą z nas byłoby stać na to, na co odważyła się autorka? I za to przesłanie, aby nie bać się spełniać swoich marzeń, daję jej dużego plusa. Reszta - przeciętna, niestety.
Ładnie wydana książka. Kolorowa, przyciągająca oko okładka, w środku kilka barwnych fotografii, kartki specjalnie postarzałe aby wyglądały na stary pamiętnik. Słowem - zachęcająco. Treść - no cóż, niby ma wszystko co potrzeba, ciekawy temat, barwna egzotyka, która potrafi kusić, ale... Temat sam w sobie ma ogromny potencjał, a wydaje mi się, że autorka nie do końca go...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-01-07
Z dużym zainteresowaniem i przyjemnością przeczytałam książkę "Gringo wśród dzikich plemion". Autor snuje w niej niesamowite historie, opowiada o swoich przygodach, które przeżył podczas wielu podróży do Amazonii, do Ameryki Środkowej i Południowej (m. in. Meksyku, Gwatemali, Belize, Hondurasu, Nikaragui , Salwadoru, Wenezueli). W pierwszej części książki opowiada o Indianach, ich wierzeniach, życiu i mentalności. Są to krótkie historie zakończone często morałem, spokojne i żartobliwe. W dalszej części pojawia się Wielka Przygoda i opowieści mrożące często krew w żyłach, ale opowiedziane również z wielkim humorem. Humor to niewątpliwa zaleta tej lektury.
Cejrowski to niezrównany gawędziarz. Opowiada niezwykle barwnie i plastycznie, ciekawie i mądrze. Stopniuje napięcie. Czyta się po prostu wspaniale. Do tego świetne fotografie.
Cejrowskiego można nie lubić, ale tę książkę trzeba przeczytać!
Z dużym zainteresowaniem i przyjemnością przeczytałam książkę "Gringo wśród dzikich plemion". Autor snuje w niej niesamowite historie, opowiada o swoich przygodach, które przeżył podczas wielu podróży do Amazonii, do Ameryki Środkowej i Południowej (m. in. Meksyku, Gwatemali, Belize, Hondurasu, Nikaragui , Salwadoru, Wenezueli). W pierwszej części książki opowiada o...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-01-02
O tej książce słyszałam od dawna wiele pozytywnych opinii , jednak jakoś nie miałam na nią ochoty. Myślałam sobie - ee, podróże w czasie, to nie dla mnie. Aż tu pewnego szarego dnia wpadła mi w ręce w miejscowej bibliotece. I wzięłam ją ze sobą. W domu przeleżała kilka tygodni. W końcu, gdy zbliżał się termin oddania książki do biblioteki, otworzyłam ją i... przepadłam.
To powieść poruszająca emocje. Od pierwszych stron wciąga niesamowicie, rozbudza ciekawość, co zdarzy się dalej, co będzie na następnej stronie. Dużym plusem książki jest to, iż narracja jest w czasie teraźniejszym i prowadzona przez dwie osoby (Clare i Henry`ego). Czytając mam wtedy wrażenie, jakbym stała obok bohaterów i obserwowała ich tu i teraz.
Podsumowując: pięknie napisany romans z elementami science fiction, oryginalna historia, ciekawy pomysł, lekki styl, wciągająca akcja, są momenty do śmiechu i do płaczu (pod koniec książki łzy mi ciekły jak grochy). Jednym słowem: polecam.
PS. Książka ta została wydana w Polsce w 2004 r. pod tytułem "Miłość ponad czasem". W 2007 r. wyszło wznowienie, ale już jako "Żona podróżnika w czasie". Ostatnie wydanie ma tytuł "Zaklęci w czasie" (tak samo jak tytuł filmu).
O tej książce słyszałam od dawna wiele pozytywnych opinii , jednak jakoś nie miałam na nią ochoty. Myślałam sobie - ee, podróże w czasie, to nie dla mnie. Aż tu pewnego szarego dnia wpadła mi w ręce w miejscowej bibliotece. I wzięłam ją ze sobą. W domu przeleżała kilka tygodni. W końcu, gdy zbliżał się termin oddania książki do biblioteki, otworzyłam ją i......
więcej mniej Pokaż mimo to2010-01-01
Niewielka książeczka włoskiej prozaiczki, która ukazała się w Serii z Miotłą wydawnictwa W.A.B. zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Historia niby banalna, o poszukiwaniu prawdziwej miłości, ale opowiedziana z urokiem i humorem. Mała saga rodzinna, a w tle wojenna i powojenna Sardynia. Milena Agus w krótkiej treści opowiada o tym, co najbardziej ludzkie, o zwykłym pragnieniu miłości.
Niewielka książeczka włoskiej prozaiczki, która ukazała się w Serii z Miotłą wydawnictwa W.A.B. zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Historia niby banalna, o poszukiwaniu prawdziwej miłości, ale opowiedziana z urokiem i humorem. Mała saga rodzinna, a w tle wojenna i powojenna Sardynia. Milena Agus w krótkiej treści opowiada o tym, co najbardziej ludzkie, o zwykłym...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-01-01
Po tę książkę sięgnęłam w styczniu, gdy za oknami prószył śnieg tworząc kolejne zaspy, a słupek termometru wskazywał temperaturę dużo poniżej zera. Robiłam sobie cappuccino w ulubionej filiżance, zapalałam lampę, sadowiłam wygodnie w fotelu i przenosiłam się do pachnącej rozmarynem Toskanii. To były miłe chwile.
Autorka opowiada o codziennym życiu w San Casciano dei Bagni, toskańskiej miejscowości liczącej niewiele ponad tysiąc siedmiuset mieszkańców, w której zamieszkała wraz z mężem po opuszczeniu Wenecji. Opowiada z urokiem i pasją, nie zanudzając ani nie popadając przy tym w banał. Opowieści o przyrządzaniu regionalnych potraw, wspólnym jedzeniu z przyjaciółmi, uczestnictwie w winobraniu, zbieraniu oliwek, szukaniu trufli, pieczeniu kasztanów i wypieku chleba "przetykane" są życiowymi maksymami, jak ciasto rodzynkami.
Książką powinni być zachwyceni przede wszystkim miłośnicy Włoch i języka włoskiego. Znajdą w niej wiele zdań i wtrąceń po włosku, oczywiście z tłumaczeniem na polski. Wielbiciele kuchni włoskiej tez nie będą rozczarowani. Autorka wzbogaciła książkę kilkoma ciekawymi przepisami na regionalne dania.
Po tę książkę sięgnęłam w styczniu, gdy za oknami prószył śnieg tworząc kolejne zaspy, a słupek termometru wskazywał temperaturę dużo poniżej zera. Robiłam sobie cappuccino w ulubionej filiżance, zapalałam lampę, sadowiłam wygodnie w fotelu i przenosiłam się do pachnącej rozmarynem Toskanii. To były miłe chwile.
Autorka opowiada o codziennym życiu w San Casciano dei Bagni,...
2010-01-01
Przeczytałam tę książkę do końca - to źle powiedziane. Wymęczyłam ją. Miałam nadzieję, że może pod koniec zdarzy się coś, na czym ta powieść zyska. Niestety, to nie moja bajka. Dziecinni bohaterowie o dziwacznych imionach (Jabłko, Żuczek, Kiwi, Kakao) bawiący się w dorosłość (czytaj: dojrzewający) snują się bez celu, albo tylko w jednym celu - aby się naćpać, narąbać i kogoś przelecieć. To ich sposób na samotność, nijakość życia, zagubienie. Forma młodzieńczego buntu przeciw rzeczywistości a potem przeciw samemu sobie, zachłystywanie się nowością, gdy runął mur oddzielający państwo Środka od zachodniej cywilizacji. Brak wartości i ideałów, seks, drugs & rock'n'roll. Życie, w którym kwitnie prostytucja, narkomania, alkoholizm, AIDS. To Chiny otwierające się na świat.
Dosadny i dosłowny język przeplata się z "delikatną poetyckością", co w sumie dało mieszankę trudną do przełknięcia. Znużyły mnie i zniechęciły, gorzkie "Cukiereczki".
Przeczytałam tę książkę do końca - to źle powiedziane. Wymęczyłam ją. Miałam nadzieję, że może pod koniec zdarzy się coś, na czym ta powieść zyska. Niestety, to nie moja bajka. Dziecinni bohaterowie o dziwacznych imionach (Jabłko, Żuczek, Kiwi, Kakao) bawiący się w dorosłość (czytaj: dojrzewający) snują się bez celu, albo tylko w jednym celu - aby się naćpać, narąbać i...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-08-18
Ta książka długo przeleżała na mojej półce, zanim po nią sięgnęłam. Nie zachęcał mnie ani jej tytuł, ani okładka. Okazało się natomiast, że jej treść mnie poruszyła. Ponadto odniosłam wrażenie, że została napisana nie z chęci zysku, ale aby przekazać innym własne doświadczenia i otworzyć oczy na pewne sprawy, szczególnie kobietom mających za mężów mężczyzn z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Często słyszy się o porwaniach dzieci w takich rodzinach. To nie zdarza się w zamierzchłych czasach, lecz w obecnym świecie, tu i teraz. Dosłownie kilka tygodni temu czytałam w niemieckiej prasie o niespełna trzydziestoletniej Polce mieszkającej od lat w Niemczech, której mąż, obywatel jednego z krajów Afryki Północnej, wywiózł do swojego kraju ich trzyletnią córkę. Zgroza. Szczerze współczuję tym kobietom i nie uważam, że same są sobie winne, bo wyszły za Araba (jak często się słyszy), a Arab to wiadomo...
Książka opowiada o wielu historiach kończących się sukcesem, gdy głównej bohaterce udało się pomóc zrozpaczonym matkom i sprowadzić dziecko z powrotem. Niestety zdarzały się również porażki - podczas jednej z takich akcji autorka książki została schwytana i wtrącona do więzienia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Warte zauważenia jest to, że autorka pomagała wszystkim kobietom bezinteresownie i nie żądała zapłaty za swoją pomoc, (oprócz opłacenia przelotów samolotem i hotelu), choć narażała się na dotkliwe sankcje, gdyby została złapana. Organizacje działające legalnie w takich sprawach często żądają dość astronomicznych kwot, nie dając gwarancji za powodzenie przedsięwzięcia.
Zainteresowanych odsyłam do sięgnięcia po książkę. Moim zdaniem to jedna z lepszych pozycji wśród tego typu książek.
Ta książka długo przeleżała na mojej półce, zanim po nią sięgnęłam. Nie zachęcał mnie ani jej tytuł, ani okładka. Okazało się natomiast, że jej treść mnie poruszyła. Ponadto odniosłam wrażenie, że została napisana nie z chęci zysku, ale aby przekazać innym własne doświadczenia i otworzyć oczy na pewne sprawy, szczególnie kobietom mających za mężów mężczyzn z Afryki...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-01-01
2010-01-01
2010-01-01
2010-08-28
2010-11-01
2010-11-01
2010-12-01
2010-12-01
2010-12-25
2010-01-01
2010-08-30
Otwierasz książkę, czytasz pierwsze linijki i przenosisz się w osiemnasty wiek, na ulice największego i najbardziej śmierdzącego miasta Francji - Paryża.
Jest 17 lipca 1738 roku, jeden z najbardziej gorących dni owego lata. Na targu rybnym powstałym na byłym cmentarzu, w upale, wśród smrodu trupów i zepsutych ryb, przychodzi na świat chłopiec, który stanie się najbardziej genialną, a zarazem najbardziej odrażająca postacią ówczesnej Francji. To Jan Baptysta Grenouille. Matka chciała go uśmiercić, co zresztą zrobiła z wcześniej urodzoną czwórką swoich dzieci. Tym razem ludzie na targowisku ratują chłopca od śmierci, a matka zostaje wtrącona do aresztu. Po procesie, podczas którego przyznaje się do wielokrotnego dzieciobójstwa, ucinają jej głowę, a mały Jan Baptysta trafia najpierw do mamek, potem do sierocińca. Odkąd pojawił się na świecie, budził niechęć i postrach. Wyrósł na szpetnego i odrażającego młodzieńca, ale obdarzonego niezwykle wrażliwym powonieniem. Potrafił wyczuć i zapamiętać najbardziej delikatny zapach, którego zwykli ludzie nawet nie zauważają że jest. Grenouille zostaje najpierw czeladnikiem garbarskim, a następnie zatrudnia się u znanego paryskiego perfumiarza, mistrza Baldiniego. Tam uczy się technik perfumeryjnych i zaczyna tworzyć coraz doskonalsze perfumy...
W książce znajdujemy również fascynujące opisy ówczesnych technik perfumeryjnych, dowiadujemy się, jak np. z setek tysięcy świeżo zerwanych narcyzów powstaną trzy małe flakoniki cieczy wartej majątek.
"Pachnidło" to ciekawie opowiedziana historia o odrażającym mordercy - geniuszu. A w każdym rozdziale, zamknięte w słowa, unoszą się tysiące zapachów. Zapachów słodkich, lepkich, przykrych i cuchnących, świeżych, cierpkich, gorzkich, lekkich i duszących, zapachów Montpellier, Paryża, Francji, zapachów świata.
Otwierasz książkę, czytasz pierwsze linijki i przenosisz się w osiemnasty wiek, na ulice największego i najbardziej śmierdzącego miasta Francji - Paryża.
więcej Pokaż mimo toJest 17 lipca 1738 roku, jeden z najbardziej gorących dni owego lata. Na targu rybnym powstałym na byłym cmentarzu, w upale, wśród smrodu trupów i zepsutych ryb, przychodzi na świat chłopiec, który stanie się najbardziej...