-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2008
2012-01-20
2013
2015-08-05
2015-07-30
2010-05-24
2009-11-11
"Są istoty, którym nic się nie udaje" - tymi słowami rozpoczyna się króciutka i wstrząsająca książka algierskiego pisarza tworzącego po francusku, Yasminy Khadry.
Autor nie nadał imienia głównemu bohaterowi, nie wiemy też, w jakim jest wieku. Żyje w Algierii w małej mieścinie o nazwie Duar Jatim. Jak sam mówi, dzieciństwo go nudziło, nie znosił szkoły, nie ma przyjaciół, nikt go nie odwiedza, ludzie budzą w nim niechęć, przyszłość go nie nęci.
"Mój ranek jest równie smutny jak pusty; wyspa zagubiona w ogromnym morzu rezygnacji. Jego słońce mnie pali, jego widoki przyprawiają mnie o mdłości. Wstaję, i co potem? Aby dokąd iść? Aby co robić? Moja jednostronna szyba jest moją szklaną klatką. Mogę w nią stukać do upadłego, nikt mnie nie usłyszy. Zresztą nie istnieję tu dla nikogo."
"Nie wiem, po co przyszedłem na świat, dlaczego muszę go opuścić. O nic nie prosiłem. Nie mam nic do zaofiarowania. Jedynie dryfuję ku czemuś, co mi się nieustannie wymyka."
W puste dni i noce powraca pamięcią do swojego samotnego, pełnego strachu dzieciństwa. Matka bohatera - bogata, surowa, oschła i władcza kobieta, ślepo zapatrzona w najstarszego syna, jego nie zauważa. Nie poświęca mu uwagi, nie interesuje się jego życiem. Ojca nie ma - odebrał sobie życie. Tytułowa "kuzynka K." to dziewczynka bywająca w ich domu i którą obdarza młodzieńczą miłością. Miłością, z której ona szydzi i drwi. Samotność, odrzucenie przez bliskich, tęsknota za miłością, cierpienie - to wszystko rodzi w nim nienawiść i szaleństwo prowadzące do zbrodni...
Yasmina Khadra mówi w tej powieści nie tylko o beznadziejnym życiu jednostki w swoim kraju. Ukazuje również życie całego algierskiego społeczeństwa, jego rezygnację, biedę i brak perspektyw.
"Jest lato. Długie lato Maghrebu, z jego nieopisanym skwarem, w którym topi się jak w rozżarzonym piecu wszelka chęć do działania, i z jego ołowianym niebem, o które się kruszą wszelkie błagania i zaklęcia. Ani jeden liść się nie porusza, ani jeden ptak nie zaćwierka (...) Nienawidzę tego kraju. Nigdy nie przestanę się wystrzegać tej mieściny, gdzie nic nie trwa, gdzie karły, które w niej mieszkają, zamiast rosnąć, tylko się starzeją. Młodzi odjechali gdzie indziej, polować na jednorożca. Pozostali biadają nad swoim nędznym bydłem i nad niewdzięcznością pól; ich dusza jest niemrawa, ich wiara jest nieszczęściem i nie mają już czego kochać."
Książka kończy się wieloznacznym dla mnie stwierdzeniem: "Wciąż sobie powtarzam w głębi mojego nieszczęścia, że nawet gdybym naprawdę chciał, niczego bym nie zmienił." I to zdanie rodzi pytania: nie zmieniłby, bo nie chce zmienić? Bo nie dano mu możliwości dorastania i życia w innych warunkach? Bo nie wie, jak to zmienić? Czy, bo taki jest jego los i przeznaczenie...?
"Są istoty, którym nic się nie udaje" - tymi słowami rozpoczyna się króciutka i wstrząsająca książka algierskiego pisarza tworzącego po francusku, Yasminy Khadry.
Autor nie nadał imienia głównemu bohaterowi, nie wiemy też, w jakim jest wieku. Żyje w Algierii w małej mieścinie o nazwie Duar Jatim. Jak sam mówi, dzieciństwo go nudziło, nie znosił szkoły, nie ma przyjaciół,...
2009-12-05
Po "Śnieg" Pamuka sięgnęłam z nadzieją, iż będzie to kawałek dobrej prozy (w końcu to noblista). No i wypadałoby od czasu do czasu przeczytać coś bardziej ambitnego. Tak sobie myślałam... Niestety, rozczarowałam się. Dziwny język, zupełnie do mnie nie trafiał. Nie, ja nie czytałam po turecku. Jakieś to wszystko było topornie drewniane, czy może tłumaczenie kulawe.
Głównym bohaterem "Śniegu" jest poeta Ka, który po dwunastu latach spędzonych na emigracji w Niemczech wraca do ojczystej Turcji. We Frankfurcie utrzymywał się z zasiłku dla uchodźców, choć wcale nim nie był. Stracił twórczą wenę i nie napisał ani jednego wiersza. Poza tym oglądał filmy pornograficzne i został zaproszony na kilka wieczorków autorskich, na których recytował tureckim emigrantom swoje stare wiersze. Pewnego dnia wraca do kraju. Wraca z kilku powodów - na pogrzeb matki, poza tym postanawia znaleźć sobie turecką żonę oraz jako reporter laickiej, lewicowej, stambulskiej gazety ma obserwować wybory samorządowe oraz napisać artykuł o dziewczynach popełniających jedna po drugiej samobójstwo z powodu zakazu noszenia muzułmańskich chust w szkołach. Dociera do przygranicznego miasteczka Kars, które z powodu intensywnych opadów śniegu zostaje odcięte od świata.
Ka jest rozdarty wewnętrznie, jak sam mówi: "Chcę wierzyć w Boga i być zwykłym obywatelem, jak wy. Ale człowiek Zachodu, który we mnie tkwi, nie pozwala mi na to."
W tym zamkniętym, odizolowanym od świata anatolijskim miasteczku, w padającym wciąż śniegu, toczy się akcja powieści. Zimne, śnieżne noce, rozlana krew, stan wojenny, islamiści, policjanci, tajni agenci, huk wystrzałów... a w samym środku tego przedziwnego świata poeta Ka, jego filozofia, rozdarcie, poszukiwanie Boga i miłości... Dosyć, starczy. Nie trawię takiego języka, ciężkiego jak zwały śniegu zalegające Kars. Nie chodzi mi o to, że temat jest polityczny i niełatwy. Dużo wyżej oceniłam książki choćby Yasminy Khadry o pokrewnych tematach. Ale, de gustibus non est disputandum.
"Śniegu" polecać nie będę.
Po "Śnieg" Pamuka sięgnęłam z nadzieją, iż będzie to kawałek dobrej prozy (w końcu to noblista). No i wypadałoby od czasu do czasu przeczytać coś bardziej ambitnego. Tak sobie myślałam... Niestety, rozczarowałam się. Dziwny język, zupełnie do mnie nie trafiał. Nie, ja nie czytałam po turecku. Jakieś to wszystko było topornie drewniane, czy może tłumaczenie kulawe.
Głównym...
2013-11-15
2013-05-18
To druga książka z tej serii, jaką przeczytałam. Nie zachwyciła mnie. Zbyt chaotyczna, bez planu. Miałam wrażenie, że napisana tylko po to, żeby coś napisać. Przeciętna.
To druga książka z tej serii, jaką przeczytałam. Nie zachwyciła mnie. Zbyt chaotyczna, bez planu. Miałam wrażenie, że napisana tylko po to, żeby coś napisać. Przeciętna.
Pokaż mimo to2013-05-15
Książka w turecko - niemieckich klimatach. Porusza ważne aspekty wolności osobistej kobiet pojmowanej przez pryzmat religii i tradycji, wolności traktowanej zupełnie inaczej w Turcji i Niemczech. Poruszyła mnie ta historia. Główną bohaterkę można podziwiać za odwagę, determinację, wolę walki, pracowitość, żywotność i energię, z jaką działała w celu uwolnienia rodzeństwa od tyranii tradycyjnej, głęboko wierzącej tureckiej rodziny. Prowadziło ją piękne motto Hermanna Hesse "trzeba próbować niemożliwego, żeby osiągnąć możliwe".
Styl autorki nie przypadł mi do gustu, choć może i tłumacz się do tego przyczynił, jednak dla poznania tej niezwykłej historii warto sięgnąć po tę książkę.
Książka w turecko - niemieckich klimatach. Porusza ważne aspekty wolności osobistej kobiet pojmowanej przez pryzmat religii i tradycji, wolności traktowanej zupełnie inaczej w Turcji i Niemczech. Poruszyła mnie ta historia. Główną bohaterkę można podziwiać za odwagę, determinację, wolę walki, pracowitość, żywotność i energię, z jaką działała w celu uwolnienia rodzeństwa od...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-08-18
Ta książka długo przeleżała na mojej półce, zanim po nią sięgnęłam. Nie zachęcał mnie ani jej tytuł, ani okładka. Okazało się natomiast, że jej treść mnie poruszyła. Ponadto odniosłam wrażenie, że została napisana nie z chęci zysku, ale aby przekazać innym własne doświadczenia i otworzyć oczy na pewne sprawy, szczególnie kobietom mających za mężów mężczyzn z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Często słyszy się o porwaniach dzieci w takich rodzinach. To nie zdarza się w zamierzchłych czasach, lecz w obecnym świecie, tu i teraz. Dosłownie kilka tygodni temu czytałam w niemieckiej prasie o niespełna trzydziestoletniej Polce mieszkającej od lat w Niemczech, której mąż, obywatel jednego z krajów Afryki Północnej, wywiózł do swojego kraju ich trzyletnią córkę. Zgroza. Szczerze współczuję tym kobietom i nie uważam, że same są sobie winne, bo wyszły za Araba (jak często się słyszy), a Arab to wiadomo...
Książka opowiada o wielu historiach kończących się sukcesem, gdy głównej bohaterce udało się pomóc zrozpaczonym matkom i sprowadzić dziecko z powrotem. Niestety zdarzały się również porażki - podczas jednej z takich akcji autorka książki została schwytana i wtrącona do więzienia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Warte zauważenia jest to, że autorka pomagała wszystkim kobietom bezinteresownie i nie żądała zapłaty za swoją pomoc, (oprócz opłacenia przelotów samolotem i hotelu), choć narażała się na dotkliwe sankcje, gdyby została złapana. Organizacje działające legalnie w takich sprawach często żądają dość astronomicznych kwot, nie dając gwarancji za powodzenie przedsięwzięcia.
Zainteresowanych odsyłam do sięgnięcia po książkę. Moim zdaniem to jedna z lepszych pozycji wśród tego typu książek.
Ta książka długo przeleżała na mojej półce, zanim po nią sięgnęłam. Nie zachęcał mnie ani jej tytuł, ani okładka. Okazało się natomiast, że jej treść mnie poruszyła. Ponadto odniosłam wrażenie, że została napisana nie z chęci zysku, ale aby przekazać innym własne doświadczenia i otworzyć oczy na pewne sprawy, szczególnie kobietom mających za mężów mężczyzn z Afryki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ładnie wydana książka. Kolorowa, przyciągająca oko okładka, w środku kilka barwnych fotografii, kartki specjalnie postarzałe aby wyglądały na stary pamiętnik. Słowem - zachęcająco. Treść - no cóż, niby ma wszystko co potrzeba, ciekawy temat, barwna egzotyka, która potrafi kusić, ale... Temat sam w sobie ma ogromny potencjał, a wydaje mi się, że autorka nie do końca go wykorzystała. Czytając "Dom na Zanzibarze" widzę przed oczyma ocean, ale nie słyszę szumu fal. Widzę Zanzibarczyków, ale nie słyszę gwaru ich rozmów. Suche fakty przytaczane bez emocji. Wiecie o czym mówię? Posłuchajcie:
"Gdy dotarliśmy do celu, czyli do wioski Jambiani, bajeczny pejzaż zaparł mi dech w piersiach. Turkusowy ocean, biały piasek, malutkie , niebieskie i białe chatki hotelowych bungalowów nad samym brzegiem oceanu, na plaży wielkie łoża przed każdą chatą. Trzcinowe parasole i, oczywiście, palmy. A to wszystko spowite odurzającą feerią zapachów z dominującą nutą kokosu.
Na powitanie dostaliśmy sok kokosowy, słodki i chłodny. Pracownicy hotelu byli gościnni i usłużni, ale nikt się nie narzucał. Ja i turyści czuliśmy się swobodnie.
Wieczorem poszliśmy na plażę na kolację. Zajął się nami gospodarz hotelu, Rashid. Polecał kilka smakowitych dań z owoców morza. Zamówiliśmy wszystko, co było w karcie. (...) Po posiłku położyliśmy się na łóżkach przed chatami. Wieczór był ciepły. Postanowiłam spać na zewnątrz. Noc była piękna. Nigdy nie widziałam tylu gwiazd, tuż nad głową.(...)"
Autorka może i nie ma talentu pisarskiego, ale nie można powiedzieć, że nie ma odwagi. Dorota Katende jawi mi się jako kobieta niezwykle odważna, nie bojąca się realizować własnych pragnień. Większość z nas marzy o dalekich podróżach, o domu pod palmami, rajskiej egzotyce. Ale praca, dom, dzieci, codzienna bieganina... Którą z nas byłoby stać na to, na co odważyła się autorka? I za to przesłanie, aby nie bać się spełniać swoich marzeń, daję jej dużego plusa. Reszta - przeciętna, niestety.
Ładnie wydana książka. Kolorowa, przyciągająca oko okładka, w środku kilka barwnych fotografii, kartki specjalnie postarzałe aby wyglądały na stary pamiętnik. Słowem - zachęcająco. Treść - no cóż, niby ma wszystko co potrzeba, ciekawy temat, barwna egzotyka, która potrafi kusić, ale... Temat sam w sobie ma ogromny potencjał, a wydaje mi się, że autorka nie do końca go...
więcej Pokaż mimo to