-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać424
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2017-07-14
2020-07-04
2017-08-25
2018-02-16
2023-05-27
2018-08-10
Tę historię można by skrócić na kilka sposobów:
Młodą dziewczynę tocząca na swojej drodze codzienną walkę z chorobą strzeże anioł stróż, który musi dopełnić swojej misji.
Lub:
Młody chłopak poznaje dziewczynę, która walczy z chorobą i robią wszystko by ich wspólne chwile były najpiękniejsze.
A, gdy łączy się to w całość powstaje bardzo dobra powieść młodzieżowa o pierwszej miłości, połączona z elementami religii, co bądź fantastyki.
Ja to kupuję. W całości. Z każdym elementem nadnaturalnym, które chwilami były dla mnie niezrozumiałe, chorobą, którą dotknęła tak młodą dziewczynę i związkiem, który nie wiadomo czy miał szans przetrwania.
Jedna z najlepszych powieści Young Adult. Dla nastolatków, którzy wkraczają w ten świat, poznają swoje pierwsze miłości, podejmują trudne decyzje dotyczące ich przyszłości, jak wyboru zawodu, ale i imprezują, bawią się i cieszą życiem. Ale w środku tego pojawia się choroba i Ulka, dla której walka o życie jest codziennością, a Janek dla niej potrafi rzucić swoje życie towarzyskie, by opiekować się nią i być zawsze obok. Każdy moment ich życia był tak wyjątkowo opisany. Te trudne, gdy panika czasem brała górę i z bólem musisz patrzeć na cierpienie bliskiej osoby, ale i piękne, wyjątkowe, jak ich pierwsze zbliżenia, niepewność, delikatność, a równocześnie namiętność. Płakałam, przyznaję się łzy się lały. Uwielbiam tą historię i bohaterów, więc nie mogłam się powstrzymać. Każdy drobny, przyjemny gest uczyniony z ich strony, dla drugiej osoby, był akcentowany moim cichym westchnieniem. To jest najlepszy wątek romantyczny jaki poznałam w książce. Nie było idealnie. Było niesamowicie ciężko. Kłótnie sprawiały, że oboje mieli ochotę krzyknąć: dość, zostaw mnie w spokoju, nie chcę się nigdy więcej z tym męczyć. Mimo to wracali. Bo takie było ich przeznaczenie. Doznać pięknej, pierwszej miłości i nigdy nie móc o niej zapomnieć.
„-Na pewno tego chcesz?
-Jej? Czy tego całego gówna, które ją spotkało?
-A da się to jakoś rozdzielić?”
Zaczyna się tak niewinnie. Janek dostaje misje, więc postanawia prowadzić korepetycję dla samotnej, pięknej dziewczyny lubiącej siedzieć w kącie, bo nikt nie zna sekretu o jej chorobie. Z początku Ulka jest dla niego bardzo oschła, ale z czasem musiała przyznać przed samą sobą, że uśmiech pojawia jej się na twarzy, jak tylko go widzi. Chcę wszystkich odsunąć od siebie z powodu choroby, ale młody chłopak jest uparty i nie pozwala, by taka dziewczyna umknęła mu sprzed nosa. Czuję się winna tego, że umiera, ale widzi, że to jest bezcelowe i krzywdzi również ją, więc po prostu daję się kochać. Jak temperament tych dwojga się ścierał, to czasem lepszym pomysłem było uciec. Polubiłam ich bardzo, są bohaterami, których dopisuję do listy moich ulubionych.
Jednak choroba nie była ich jedynym problemem w życiu. Janek był pod wpływem niespełnionych ambicji ojca. Musiał robić to, czego on wymagał i każdy sprzeciw nie kończył się dla niego dobrze. Nie mógł rozwijać swojej pasji, jaką jest fotografia, ponieważ ojciec wymyślił mu już przyszłość i nie zmieni tego nic. Chłopak chorował na bardzo poważną dysleksje, a oczekiwania z jego strony sprawiały mu coraz większe kompleksy. Poniżanie przez jedną z najbliższych osób sprawia u młodych osób duże problemy z samoakceptacja i wyolbrzymianie każdej wady. Poczucie beznadziejności, w które go wpędzano, sprawiały, że tracił wiarę w siebie. A mimo to Janek walczył każdego dnia, żeby pozostać sobą oraz o przyszłość, w której robi to, o czym marzy.
Niespodziewany zwrot akcji oraz zakończenie zwalają z nóg. Jest się pełnym emocji, jedna historia sprawia, że w ciągu tych kilku minut czuję się tak wiele. Bardzo polecam, powieść jest świetna, czyta się ją szybko, wzbudza w nas pełno emocji, pokochacie tych bohaterów, wciągniecie się w historie i zapomnicie o całym świecie.
„Nigdy nie przypuszczałam, że śmierć może być tak obrzydliwa, tak ograbiona z woli i prywatności. W całym tym zamieszaniu nikt nie zauważył, że siedzę na korytarzu. Patrzyłam przez otwarte drzwi, jak przekładają go na wózek i wywożą do kostnicy. Wtedy przyjechali jego rodzice i zrozumiałam, że moja rozpacz jest tak naprawdę niczym.”
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/845-dziewczyna-o-kruchym-sercu
Tę historię można by skrócić na kilka sposobów:
Młodą dziewczynę tocząca na swojej drodze codzienną walkę z chorobą strzeże anioł stróż, który musi dopełnić swojej misji.
Lub:
Młody chłopak poznaje dziewczynę, która walczy z chorobą i robią wszystko by ich wspólne chwile były najpiękniejsze.
A, gdy łączy się to w całość powstaje bardzo dobra powieść młodzieżowa o...
2018-05-11
Macie dość fantastyki młodzieżowej? Ja chyba nigdy nie będę miała, tak samo jak Veronicii Roth. Wiem jak wielu antyfanów ma ta autorka. Za to ja, najwyraźniej, zawsze pozostanę jej czytelniczką. Jak przy "Niezgodnej", ta seria również mi się spodobała.
Choć na początku nie mogłam się wciągnąć w fabułę, zapamiętać imion i miejsc, ale to klasyk przy wkraczaniu w nowy, fantastyczny świat. Potem poszło jak z górki, tak się wciągnęłam, że nie obejrzałam się, a już czytałam ostatnią stronę.
Książka opowiada historię Cyry i Akosa. Przeciwne światy, toczące się między nimi wojny. Akos zostaje porwany i trafia na planetę, na której żyje Cyra. Okazuję się, że ma dar, który pozwala uśmierzać ból dziewczyny i zostaje przydzielony jako jej sługa. Dziewczyna ze względu na swój dar nurtu, zabijanie dotykiem, pierwszy raz od dłuższego czasu może poczuć ciepło drugiej osoby. To znacząca zmiana dla dziewczyny.
Zakazana miłość. Nieuchwytna, a równocześnie tak pożądana przez naszych bohaterów. Poznanie dotyku, prądu przepływającego przez nasze ciało i ciepła otulającego. Zwykła fizyczność, którą na etapie dorastania poznajemy jeszcze bardziej. Oraz uczucie do drugiej osoby dzięki, której dzień staje się lepszy. Przyprószona do tego tajemnicą, którą nie może poznać nikt. Taka jest relacja naszej dwójki. Skomplikowana, trudna i jak najbardziej pożądana. Choć bywały dni zwątpienia, wahania, braku zaufania, to potem następowały lepsze, gdzie bez swojego dotyku oboje nie mogli przetrwać. Bardzo powolna, stopniowymi krokami poznawana. W tak kryzysowej sytuacji trudno nam ją bardziej poznać, ale wraz z biegiem wydarzeń, ona jest obok, cały czas w ich splecionych dłoniach i ukradkowych, ciepłych spojrzeniach. Tylko czasem była wysuwana na pierwszy plan. Autorka wolała się skupić na wydarzeniach, które powoli, ale intensywnie brnęły do przodu. Równocześnie to było zaletą i wadą. Mam wrażenie, że Veronica Roth utworzyła plan wydarzeń, którego się trzymała pisząc książkę. W punkcie pierwszym wydarzy się to, później to itd. Było zaskakująco, ale akcja nie była ciągła. Wszystko chwilami nie trzymało się całości, zapominaliśmy o tym co działo się kilka stron wcześniej, bo w następnym rozdziale jakby przeszliśmy do nowej historii.
Na kreacje bohaterów nie narzekam. Chociaż z konkretnymi cechami, to nadal w niektórych sytuacjach postępowali wbrew temu, jak zostali stworzeni. Cyra i Akos. Tych nastolatków zdecydowanie potrzebuję kontynuacji losów, którą na szczęście już mam i mogę dowiedzieć się o zakończeniu, ponieważ poznaliśmy ich za mało. Byli w kryzysowych sytuacjach, z których dowiadujemy się jak konkretna osoba by się zachowała. Poznawaliśmy uczucia, to jak Akos jest wierny rodzinie, bratu, którego nigdy by nie zawiódł i Cyra, z zewnątrz twarda, a w środku wrażliwa tęskniąca za bliską osobą, której śmierć nie potrafi znieść i zbrodni jakie popełniła. Tych dwójka to zupełne przeciwieństwa, ale na tych przeciwnych galaktykach przyciągają się jak magnesy. Odpychają się, po to by do siebie wrócić.
Przez historię przewija się wielu bohaterów. Zatrzymujemy się na nielicznych na dłużej. Z jednej strony Ryzek był przedstawiany jako bezwzględny, a raz go widzimy jako łagodnego baranka. Wszyscy byli niepewni swoich cech, tego jacy są, to była straszna gmatwanina.
Ale wszystko nadrabia akcja i świat fantastyczny. Mnóstwo akcji, dzieję się tyle, że głowa mała. Naprawdę tylko osobie nie zainteresowanej fabułą, postaciami, nie spodoba się rozwój zdarzeń. A zakończenie zachęca, żeby sięgnąć po kolejny tom i odkryć sekrety, które kryją prawdę.
Co zabawnym faktem książki dla mnie jest to, że niczym z "Króla Edypa" bohaterowie nie mogą zmienić swojego przeznaczenia. Czyli ostatecznie znamy jak wszystko się zakończy, a mimo to autorka wprowadza elementy zaskoczenia, których ja się zupełnie nie spodziewałam, a napędzały akcję.
Bardzo podobała mi się historia, choć mam wrażenie, że ma w sobie niedociągnięcia, które liczę, że zostaną uzupełnione przy drugim tomie, bo tak dobrego pomysłu nie może zmarnować autorka.
Macie dość fantastyki młodzieżowej? Ja chyba nigdy nie będę miała, tak samo jak Veronicii Roth. Wiem jak wielu antyfanów ma ta autorka. Za to ja, najwyraźniej, zawsze pozostanę jej czytelniczką. Jak przy "Niezgodnej", ta seria również mi się spodobała.
Choć na początku nie mogłam się wciągnąć w fabułę, zapamiętać imion i miejsc, ale to klasyk przy wkraczaniu w nowy,...
2020-07-04
2023-02-14
2018-05-06
Szesnastoletnia Fleur razem ze swoją feministyczną przyjaciółką, Blossom, znajdują ogłoszenie dotyczące treningów bokserskich. Razem z łamagą, Pipem, wybierają się tam, by skonfrontować ich szowinistyczne poglądy pod względem tego, że soboty w klubie są zarezerwowane tylko dla mężczyzn. Przy okazji Fleur dołącza na jeden trening, później kolejny i wciąż się nie poddaje, by osiągać coraz więcej.
To jest moja druga książka tego autora i muszę przyznać, że ta zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Było w niej tyle pasji, zaangażowania, poświęcenia i emocji. Fleur skrupulatnie podchodziła, do tego co robiła, starała się z całych swoich sił, godziny treningów, litry potu jej nie zniechęcały. Uwielbiam tę dziewczynę. Pełną humoru, czasem pyskatą, ale i zaciętą. Znalazła w swoim życiu pasję, której chcę się trzymać na sto procent i nie poddaje do ostatniego zabicia gongu. Całe opisy jej poświęcenia czytało się przyjemnie i tak bardzo wciągały.
Ta książka była po prostu świetna. Właśnie głównym tematem było tu hobby, któremu Fleur oddawała się z jak największym zaangażowaniem. Mimo ciężkiej walki, wciąż dążyła do celu. Było źle, zdarzało się i gorzej, ale nadal potrafiła zrobić ten kolejny krok. Autor stworzył idealną postać do tego sportu.
Jest tu naturalnie nawiązanie do feminizmu. Autor udowadnia, że boks nie jest sportem tylko dla mężczyzn. I, że choćby dla poprawy kondycji jest to świetna czynność. Nie każdy od razu musi rzucać się do walk na ringu, czasem wystarczy po prostu spróbować. Pokazuje również, że ten sport, to nie tylko uderzanie po twarzy przeciwnika i nieuzasadniona przemoc. Jest w tym pewien sposób uspokojenia, skupienia i wyciszenia. Wyłapywanie słabości przeciwnika, gdy jest od ciebie cięższy, wyższy nie należy do najłatwiejszych zadań. Jeden cios wymaga ogromnego wysiłku. A podniesienie po ciężkim uderzeniu wymaga wielkiej woli. Nie poddanie się w tym sporcie to domena najsilniejszych.
Godziny biegania, jazdy na rowerze, uderzania w worek, skakania na skakance i krokodylków, które zniechęcają ludzi, często tylko po tym jak o tym usłyszą. Po przeczytaniu tej książki nawet zaczęłam się zastanawiać nad tym czy nie warto spróbować. Przecież Fleur też nie czuła, że się do tego urodziła? Udowadnia, że warto próbować nowych rzeczy i nie poddawać się, gdy pierwszy raz nie wychodzi. O mało nie zemdlała po godzinie ciężkich ćwiczeń, przez swą zerową kondycję. Ale wstawała, zawsze wstała, była zbyt uparta, by pokazać, że ćwiczenia potrafią jej skopać tyłek.
Mamy tu również problemy miłosne. Fleur spotyka się z George'em trzy lata starszym. Odpowiedzialny i opiekuńczy. Dziewczyna widzi, że są pomiędzy nimi duże różnice, nie tylko wiekowe. Jednak, gdy dziewczyna pokazuje swoją drugą stronę twarzy, w ich związku są coraz bardziej dostrzegalne wady. Kochający chłopak starałby się dostrzec to, w kim się zakochał na początku. Czy chłopak zaakceptuje, że dziewczyna woli przyjść w bokserskich butach na bal, jako przekąskę jeść suszone mięso i dbać o umięśnienie sylwetki?
Jest tak wiele postaci, które polubiłam. Główna bohaterka, chłopaki z klubu bokserskiego, trener, który słuchał beznadziejnej muzyki, zawzięta Bonita. Ciężko się z nimi rozstawało. Oraz tyczkowaty Pip, który uciekał przy każdej walce. Ale wciąż próbował. Wracał na pole bitwy i biegł dalej razem z drużyną. Kolejny niepozorny, chuderlawy bohater, który chciał pokazać na co go stać i udowadniał to za każdym razem wracając.
W życiu Fleur również są nadopiekuńczy rodzice, którzy martwią się o to, że akurat jej pasją jest boks, a nie pilates. Nie patrzą przez pryzmat tego, co sprawia jej przyjemność, a to co oni uważają za odpowiednie dla niej. Dziewczyna musi udowadniać coś nie tylko sobie, ale i bliskim, że to co robi, szczerze kocha.
Jedynym minusem tej książki dla mnie to była tylko postawa Blossom. Wprowadzała niepotrzebny zamęt, kłóciła się tylko o bycie feministką, chodziła na manifestację i nie wiem czy cokolwiek innego było jej pasją. Okropnie mnie drażniła swoją osobą oraz typowym stylem mówienia, gdzie co sekundę wymieniała sławną osobę (najczęściej feministkę) i porównywała sytuację do tej konkretnej.
Przy tak lekkim piórze autora, genialnej bohaterce i pasji, o której chcę się coraz więcej czytać ta książka to po prostu przykład świetnej literatury młodzieżowej. Wiem, że bez zawahania sięgnęłabym po kolejną książkę tego autora. Dla mnie jest to wartościowa powieść, o nie poddawaniu się, dążeniu do celu, przyjaźni, trudnej, młodzieńczej miłości, a przy tym zabawna i wciągająca.
"Nie było jeszcze takiego ciosu. Żaden Ali, żaden Joe Frazier, żaden pieprzony Rocky Balboa nie włożył w cios tyle, ile ja w niego włożyłam. Każdy kilometr, który przejechałam na rowerze, każdą pompkę, którą zrobiłam, każdą paczkę suszonego mięsa, którą zjadłam. Wszystko to włożyłam w ten jeden cios."
http://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/724-dziewczyny-nie-bija
Szesnastoletnia Fleur razem ze swoją feministyczną przyjaciółką, Blossom, znajdują ogłoszenie dotyczące treningów bokserskich. Razem z łamagą, Pipem, wybierają się tam, by skonfrontować ich szowinistyczne poglądy pod względem tego, że soboty w klubie są zarezerwowane tylko dla mężczyzn. Przy okazji Fleur dołącza na jeden trening, później kolejny i wciąż się nie poddaje, by...
więcej mniej Pokaż mimo to
Godzina. Tyle trwa akcja książki. W ciągu tak krótkiej chwili mnóstwo ludzi umiera, zostaje rannych, wyznaje sobie miłość. Ktoś zostaje mordercą, ktoś ofiarą.
Strzelanina w szkole to nie byle błahy temat. Ta książka skojarzyła mi się z filmem "Słoń" oraz jedną z moich ulubionych piosenek "Foster The People - Pumped up Kicks" i z pewnością nawiązuje do zdarzeń z roku 1999. Nigdy poza wyżej wymienionymi nie zagłębiałam się w temat, nie czytałam artykułów, więc bardzo byłam ciekawa interpretacji autora, to jak zagłębi się w psychikę bohaterów.
I się nie zawiodłam.
Książka przesycona jest emocjami. Rysopis postaci jest tak idealny. Fabuła ze względu na główny wątek nie jest przynudzająca. Po prostu niczego nie brakuje tej książce, nawet moich łez na końcowych stronach. Czyta się ją na raz, a tak wtapiamy się w uczucia i historię innych, że niemożliwe jest ją odłożyć.
To smutna powieść, w której strach, przerażenie cały czas nam towarzyszą. Ściskanie żołądka i oczekiwanie na szczęśliwe zakończenie, choć z każdą stroną przekonujemy się, że kolejna osoba go nie zazna. Czytało się to szybko, a równocześnie z takim bólem.
O tym, że człowiek, a zwłaszcza nastolatek porzucony przez wszystkich popada w obłęd. Porzucony, gdy szuka pomoc, a jest ignorowany, jest niebezpieczny, tym bardziej, kiedy nie chcę tylko niszczyć siebie, a i innych.
Tyler. Nie można powiedzieć, że ma lepsze lub gorsze życie od nas. Tego, co uczynił nikt z nas nie może usprawiedliwić. Mimo to czujemy dla niego współczucie. Nie jest to typowy czarny charakter z komiksów, który na każdym kroku myśli o zniszczeniu świata. Człowiek z krwi i kości, któremu przy trzymaniu broni trzęsą się dłonie, wzbierają łzy w kącikach dłoni i myśli tylko o tym jak bardzo chciałby być kochany.
Autumn, Sylv, Claire, Tomas. Wszyscy mają powiązania z Tylerem. Jego siostra, jej dziewczyna, jego była dziewczyna. Ludzi, którzy utracili bliską im osobę, a teraz on próbuję ich wszystkich zniszczyć. Ich historię są przeróżne, jedne szczęśliwsze, inne mniej. O pasjach, miłości, przyjaźni, które im zostały odebrane. Przeżycia tak różnorodne i wywołujące wiele emocji, a mam wrażenie, że w pewnych momentach bohaterowie odczuwali jedynie...pustkę. Ogarniającą ich całą duszę, po straconym bracie, bliskim. Nie przekoloryzowane, bardzo rzeczywiste, którą może mieć zwykły człowiek spotkany na ulicy. Bo tym w sumie byli. Uczniami, którzy chcieli ukończyć szkołę. O niewłaściwej godzinie znaleźli się w niewłaściwym miejscu.
I mimo, że nawet nie dane jest nam poznać imienia pobocznego bohatera, to smutek jest za każdym pociągnięciem spustu pistoletu...
"Aula to nie teren łowiecki-to strzelnica.
Kostnica."
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/747-chlopak-ktory-bal-sie-byc-sam
Godzina. Tyle trwa akcja książki. W ciągu tak krótkiej chwili mnóstwo ludzi umiera, zostaje rannych, wyznaje sobie miłość. Ktoś zostaje mordercą, ktoś ofiarą.
Strzelanina w szkole to nie byle błahy temat. Ta książka skojarzyła mi się z filmem "Słoń" oraz jedną z moich ulubionych piosenek "Foster The People - Pumped up Kicks" i z pewnością nawiązuje do zdarzeń z roku 1999....
Dwóch mężczyzn. Jedna kobieta. Powielający się schemat trójkątu miłosnego czy zapierająca dech w piersiach historia nieszczęśliwej miłości?
Cathy. Prawie 30-letnia kobieta z długoletnim stażem szczęśliwego małżeństwa. Jednak ma problemy emocjonalne. Kolejne poronienie sprawia, że nie czuję się na siłach, by walczyć o swój związek.
Ben. Mężczyzna, który nigdy nie przestał kochać swojej żony. Poświęciłby dla niej wszystko.
Arsen. Gówniarz wchodzący z butami w czyjeś życie, gwiazda szukająca seksu, przygody z kobietą, która jest dla niego nieosiągalna czy oszalały z miłości facet?
Jak wiadomo o miłości można pisać dużo. Niewiele książek nie zawiera wątku romantycznego, bo przecież ona jest największą część naszego życia, jednak tu mamy 500 stron tylko tego. I to nie jest nudne.
Co jest zaskakujące. Z ogromną ciekawością przekładałam strony, nie mogąc się oderwać i przestać zastanawiać co będzie dalej.
Książkę czyta się niesamowicie szybko, brniemy przez całą historię. Tylko czasem zatrzymujemy się, by powrzeszczeć na główna bohaterkę, potrzymać w dłoni książek i zastanowić się czy rzucić nią o ścianę. Mówię dosłownie. Wydarzenia wciągają. Poznajemy emocje wszystkich głównych bohaterów, widzimy świat i poznajemy uczucia z każdej perspektywy. Stąd dopiero dowiadujemy się prawdy. Jak również wracamy do przeszłości. Początek, zakochanie tych dwójki; Bena i Cathy.
Trudno ocenić poczynania bohaterów.
To boli za każdym razem, gdy czytam o tym co wyprawia Cathy, jak wracamy do jej wspomnień sprzed kilku lat, gdy poznawała Bena, jak łatwo zapominała o tych najpiękniejszych chwilach z nim i była samolubna, myślała o swoim zaspokojeniu.
Ale czy to tak łatwo odróżnić miłość od zakochania?
Bohaterka sama w sobie nie jest irytująca, tylko jej zachowanie. Zdradza mężczyznę, który ją kocha ponad wszystko, tylko ona o tym na chwilę zapomina. To mówi samo za siebie. Jednak jest największym problemem tej powieści. Dorosła kobieta, która zachowuje się jak nastolatka i flirtowanie z facetem będąc mężatką uważa za w porządku. To przecież przyjacielskie przekomarzanki. Gdyby zaczęła rozmawiać ze swoich partnerem o problemach jej całego dylematu by nie było. Szukała pocieszania w ramionach innych nie myśląc jak ważna jest osoba, która zawsze obok niej jest, ramiona, do których może wrócić. Każda kobieta o tym marzy, a ona na chwilę to porzuca, bo jej się "odwidziało".
Mam wrażenie, że jedyne co by przydało się jej to pójście do psychologa. Dlaczego na 500 stronach tej powieści taka sytuacja ani razu się nie dzieje? Widoczne problemy emocjonalne nie zostały potraktowane właściwie. Tego brakuje przez całą historię.
"Czuję, jakby do mojego życia wkradł się mrok. Mam męża, który mnie kocha, piękny dom, stabilną sytuację finansową...dostaliśmy nawet szansę na ostateczne spełnienie, odkąd rósł we mnie mały cud.
Mam dobre życie.
Więc czemu czuję się pusta?"
Właśnie. Dlaczego?
Przede wszystkim rzeczą powtarzającą się w tej książce i prawdopodobnie będącą 2/3 jej treści są sceny seksualne. Na szczęście w żaden sposób nie są odpychające, choć trochę nachalne. Pojawiają się zbyt często aż w końcu jedyne o czym czytamy to seks, kłótnia, seks na zgodę.
Zaskakujące zaskoczenie i muszę przyznać, że wzruszające. Bardzo przywiązałam się do losów bohaterów. Sama byłam zdekoncentrowana czy chcę, żeby Cathy obaj kopnęli tyłek, czy by odnalazła swoje szczęście i zdecydowała, której miłości szuka. To było trudne i przez to autorka tak bardzo wkręciła mnie emocjonalnie. Stawiała nas jak i bohaterkę przed wielkimi dylematami i wyborami, przez co sama zastanawiałam się jak ja bym postąpiła w danej sytuacji, poznawałam samą siebie od innej strony, lepszej czy gorszej?
Bardzo polecam osobom, które angażują się w historię. Obawiam się, że czytelnikom, którzy główną uwagę skupiają na zachowanie bohaterów, tzn. jeśli polubią postaci, to z chęcią czytają, jeśli jest wprost przeciwnie, radzę odpuścić. Niewiele osób darzy sympatiom główną bohaterkę, a chciałoby ją rozszarpać. Mimo to właśnie to wywoływało tak wielki emocjonalny rollercoaster. Do tego bardzo dobry styl autorki. Odleciałam przy tej książce.
"Kilku rzeczy jestem w życiu pewien...że umrę, że muszę ciężko pracować na życie, bawić się dobrze, by je docenić i kochać najmocniej, by prawdziwie żyć. Teraz jestem jeszcze pewien Ciebie."
Dwóch mężczyzn. Jedna kobieta. Powielający się schemat trójkątu miłosnego czy zapierająca dech w piersiach historia nieszczęśliwej miłości?
Cathy. Prawie 30-letnia kobieta z długoletnim stażem szczęśliwego małżeństwa. Jednak ma problemy emocjonalne. Kolejne poronienie sprawia, że nie czuję się na siłach, by walczyć o swój związek.
Ben. Mężczyzna, który nigdy nie przestał...
Jak bardzo grupa nastolatków może namieszać w ciągu 24h?
Lucy jest platonicznie zakochana w artyście-grafficiarzu ukrywającym się pod pseudonimem "Shadow". Jakież, więc jest zdziwienie Eda, gdy dziewczyna wraz ze swoimi przyjaciółkami proponują poszukanie jego. Eda, który jest tym tajemniczym chłopakiem. Zgadza się na ten układ.
"-No więc ja potrzebuję dzisiaj nowych doświadczeń.-Wskazuje na Daisy.-Ty potrzebujesz nowego chłopaka.-Patrzy na mnie.-A ty musisz zidentyfikować swojego chłopaka."
Bohaterowie lubują się w pakowaniu w kłopoty. Lucy potrafiąca przywalić chłopakowi za złapanie jej za tyłek na pierwszej randce, Jazz, szalona jasnowidząca, Daisy od 10 klasy będąca w związku z Dylanem, z którym od czasu do czasu lubi zrywać, Ed, "Shadow"malujący mury oraz Poeta, który je stosownie podpisuje. Trójka chłopaków pakująca się w kłopoty z własnej głupoty. Czy coś jest ich w stanie powstrzymać od tego pomysłu?
Uwielbiam takie ciepłe książki na chłodne wieczory. Sprawiają, że rozgrzewa się nasze serce od przyjemnych uczuć. Nigdy jeszcze nie wspominałam tak przyjemnie lektury. Bohaterowie, których pokochałam, pasję, o której chcę wiedzieć więcej, miejsca, których mi brakuje i książka, do której skończeniu chciałam wrócić, móc znów przeżyć tę przygodę, być blisko ulubionych postaci! CU-DO-WNA!
To prawda, książka jest zwykłą historią nastolatków przeżywających zakończenie szkoły, ale przy tym czułam się jakbym ja przeżywała te przygody. W smutny, chłodny wieczór przeniosłam się do lata pełnego szaleństw. Nie chciałam spoglądać w widok za oknem na znienawidzony śnieg, tylko zagłębić się w innym świecie. Do, którego autor otworzył mi portal, a ja do niego wracałam jak najszybciej.
Powoli rozwijające się uczucia bohaterów. Historię pełne niedomówień i sekrety, które trudno utrzymać. Przekomarzanki Lucy i Eda były przezabawne. Nietypowy związek Daisy i Dylana, ich brak domyślności oraz bezpośredniości, który również dodawał humoru, tak samo jak dziwna więź Jazz i Poety. Ujęli mnie wszyscy swoim charakterem. Tak bardzo ich polubiłam, że nie chciałam ich opuszczać.
Podoba mi się to jak przyjemnie główni bohaterowie opowiadają o swoich pasjach. Jakby nadawało to im sensu życia. Mimo braku mojego zafascynowania w rzeczywistości tymi czynnościami zatapiam się w każdym słowie, które przekazują o tym co czują. O delikatnych ruchach, by nie zniszczyć szkła, o interpretacjach, kłębiących się myślach, gdy piszą wiersze i niewypowiedzianych słowach, uczuciach, kiedy sięgają po kolejną puszkę farby, by przelać to na mur, miejsce, z którego nigdy nie zniknie.
Akcja dzieje się zaledwie 24h, a w ciągu nich bohaterowie doznają tak wielu uczuć, przygód i wtop. Nie jest to przynudzająca historia z wątłą akcją i rozbudowanymi opisami. Skupiamy się na ich pasji, marzeniach, celach, przy tym będąc w teraźniejszości przeżywając te zwariowane chwile. Niejednokrotnie uśmiechniecie się podczas lektury.
Uwielbiam ją za to jaka jest ciepła, przyjemna i jak bardzo przypominają mi o mojej tęsknocie za ciepłymi dniami, szaleństwami, które wyczyniam w blasku słońca. By móc znów wybiec na promienie słońca w krótkich spodenkach, sportowych butach i biec nie marząc o tym, żeby wracać do domu z powodu odmarzania kończyn. Po przeczytaniu od razu chciałam wrócić do tej historii. Jednak nie mogę czytać jednej książki w nieskończoność.
"-Ale potem trochę się zaprzyjaźniliśmy, a jednak nie powiedziałeś prawdy.
-Przejechałaś po mnie rowerem. Kiedy niby się zaprzyjaźniliśmy?"
Jak bardzo grupa nastolatków może namieszać w ciągu 24h?
więcej Pokaż mimo toLucy jest platonicznie zakochana w artyście-grafficiarzu ukrywającym się pod pseudonimem "Shadow". Jakież, więc jest zdziwienie Eda, gdy dziewczyna wraz ze swoimi przyjaciółkami proponują poszukanie jego. Eda, który jest tym tajemniczym chłopakiem. Zgadza się na ten układ.
"-No więc ja potrzebuję dzisiaj nowych...