-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel22
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel3
Biblioteczka
Żadna chyba książka o masakrze w Columbine High School nie zbiera tak skrajnych recenzji. Z jednej strony zachwyt nad fascynująco zręcznym piórem autora, z drugiej druzgocące oskarżenia o naginanie rzeczywistości.
Owszem, "Columbine" czyta się doskonale. Czyta się ją jak wciągającą powieść, a nie non-fiction. Dlaczego? Ano dlatego, że to NIE jest non-fiction. To jest, powiedziałabym, half-fiction; druga połowa stanowi, w istocie, wciągające fiction. Chcecie wiedzieć, czy Eric Harris TAK NAPRAWDĘ chciał związku, czy tylko seksu? Chcecie wiedzieć, czy Dylan Klebold TAK NAPRAWDĘ chciał popełnić samobójstwo? Chcecie wiedzieć, co się działo W GŁOWACH tych chłopców podczas zamachu? O czym MYŚLELI? Co CZULI? Spytajcie Cullena, on opisał to ze szczegółami. On to wszystko W I E.
Autor ma kilka 'niepodważalnych teorii', które opiera na wybranych faktach, sprytnie dopasowując je tam, gdzie mu wygodnie. Niepotrzebne fakty zwyczajnie pomija.
Przykład #1: autor oznajmia, iż cała tragedia została zapisana w gwiazdach. Wystarczyło, że urodził się Eric - jego przeznaczeniem, jako 'urodzonego psychopaty', było zabijać. Że Eric był psychopatą, to autor uznaje za oczywistość, bazując na opinii jednego psychologa (agenta FBI), który z kolei swą opinię wydał na podstawie jednego wpisu z pamiętnika.
Po co zawracać sobie głowę opiniami psychologów, którzy mają odmienne zdanie. Po co tracić czas na analizę czynników zewnętrznych, które mogły wpłynąć na decyzje Erica. Uroczyście zwalniamy całe społeczeństwo z jakiejkolwiek odpowiedzialności, przecież nie da się nic zrobić, możemy jedynie bezczynnie czekać na kolejne nieszczęście.
Przykład #2: autor oznajmia, iż "killers don't just 'snap'". Jednocześnie bezustannie bombarduje nas zapewnieniami, że Dylan pragnął wyłącznie miłości (bo rysował dużo serduszek), lecz niestety Eric zawładnął jego umysłem i nakłonił do całego zła. Według autora Dylan do samego końca nie był pewien, czy w ogóle ma ochotę na wzięcie udziału w ataku, biedny i zmanipulowany nie wiedział co robi.
Tylko że idąc tym tokiem myślenia, Dylan snapped. A zeznania świadków na temat zachowania Dylana podczas strzelaniny? One autora nie interesują.
Przykład #3: autor oznajmia, iż w Columbine High School właściwie nie istniało coś takiego jak bullying, a jeżeli nawet (oh, well), to Eric i Dylan nie byli dręczeni, nie, sytuacja wyglądała zupełnie odwrotnie - oni dręczyli kolegów. Co więcej, Eric był jedną z najpopularniejszych osobistości w szkole, zaliczał "lots and lots of chicks".
WTku*waF?
And so on.
Nie twierdzę, że "Columbine" to jeden wielki stek bzdur (stąd moje trzy gwiazdki). Timeline i postaci się zgadzają, miejscami Cullen spuszcza z aroganckiego tonu i potrafi pisać trzeźwo, no i plus za poświęcenie sporej uwagi ofiarom i losom ich rodzin. Jednak ilość przekłamań, niczym niepopartych konkluzji oraz według mnie kompletnie nietrafnych ocen przyprawia o mdłości. Nie znałam Reba i Vodki, nie było mnie w Columbine High School 20 kwietnia 1999, ale wobec wiarygodnych i potwierdzonych źródeł na ten temat, nie sposób nie przyznać racji Randy'emu Brownowi - 'dzieło' Dave'a Cullena to po prostu rewriting history.
columbinepolska.wordpress.com
Żadna chyba książka o masakrze w Columbine High School nie zbiera tak skrajnych recenzji. Z jednej strony zachwyt nad fascynująco zręcznym piórem autora, z drugiej druzgocące oskarżenia o naginanie rzeczywistości.
Owszem, "Columbine" czyta się doskonale. Czyta się ją jak wciągającą powieść, a nie non-fiction. Dlaczego? Ano dlatego, że to NIE jest non-fiction. To jest,...
Jedna z dwóch najlepszych książek o Columbine (obok poruszającej "No Easy Answers: The Truth Behind Death At Columbine" Browna/Meritta). Tak wygląda rzetelne dziennikarstwo, panie Cullen.
columbinepolska.wordpress.com
Jedna z dwóch najlepszych książek o Columbine (obok poruszającej "No Easy Answers: The Truth Behind Death At Columbine" Browna/Meritta). Tak wygląda rzetelne dziennikarstwo, panie Cullen.
columbinepolska.wordpress.com
Columbine z nieco innej niż zwykle perspektywy. Nie jest może bogata w szczegóły dotyczące sprawców i zamachu, porusza za to inne ważne kwestie, takie jak bullying czy zjawisko celebrity by death - wreszcie ktoś zajął się tym na poważnie.
columbinepolska.wordpress.com
Columbine z nieco innej niż zwykle perspektywy. Nie jest może bogata w szczegóły dotyczące sprawców i zamachu, porusza za to inne ważne kwestie, takie jak bullying czy zjawisko celebrity by death - wreszcie ktoś zajął się tym na poważnie.
columbinepolska.wordpress.com
Okoliczności zabójstwa 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych elektryzują do dziś. Nawet po latach, wciąż mnożą się niejasności, pojawiają nowe pytania. Biorąc do ręki tę książkę należy dokładnie wczytać się w tytuł. Nie brzmi on bowiem: "kto, jak i dlaczego zabił JFK". Czytelnicy spodziewający się jednoznacznych odpowiedzi będą niepocieszeni.
Trzeba być człowiekiem kompletnie pozbawionym pokory i bujającym gdzieś w chmurach (albo po prostu chcącym zarobić), by stwierdzić, że oto rozwiązało się zagadkę zamachu na Kennedy'ego (ma to miejsce w dużej części publikacji na ten temat). Naprawdę miło jest poczytać Forestiera, który nie robi z siebie wszechwiedzącego znawcy wszystkiego (podobnie Stephen Hunter, autor powieści "Trzecia kula", którą gorąco polecam - oznajmił, że będzie pisał tylko o tym, na czym się zna, czyli o broni, i tak zrobił).
Autor nie próbuje niczego narzucać, zamiast tego – sugeruje, czasem bardzo delikatnie, pewne rzeczy, i tylko od nas zależy, czy ów sugestie wyłapiemy (jako osoba zafascynowana tą tematyką, potrafiłam je dostrzec, a także docenić). Każe myśleć samodzielnie i to jest ogromna zaleta.
Choć nie podoba mi się sposób omówienia niektórych zagadnień (miejscami autor być może przesadził z patosem, gdzie indziej, zdaje się, troszkę za dużo dodał od siebie, jeszcze gdzie indziej mógłby pogrzebać nieco głębiej) i mimo tego, że pewne kwestie zostały pominięte, uważam, iż jest to jedna z bardziej trzeźwych książek na temat zabójstwa Johna Fitzgeralda Kennedy'ego. Napisana zręcznie i z pomysłem. A nawet szczyptą humoru.
Brawa należą się za genialnie skonstruowane, choć jakże krótkie, posłowie, stanowiące doskonałe zwieńczenie historii. A także za Lee Harveya Oswalda, który, mam wrażenie, nie mógł zostać przedstawiony bardziej trafnie.
PS. Osobom zainteresowanym szerszym i bardziej wnikliwym spojrzeniem na sprawę polecam dokument "JFK to 9/11. Everything Is a Rich Man's Trick". Możecie znaleźć go na YouTube.
Okoliczności zabójstwa 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych elektryzują do dziś. Nawet po latach, wciąż mnożą się niejasności, pojawiają nowe pytania. Biorąc do ręki tę książkę należy dokładnie wczytać się w tytuł. Nie brzmi on bowiem: "kto, jak i dlaczego zabił JFK". Czytelnicy spodziewający się jednoznacznych odpowiedzi będą niepocieszeni.
Trzeba być człowiekiem...
A r c y d z i e ł o literatury faktu.
Autor zastosował prostą, acz genialną technikę – zamiast dać się ponieść fali opisywanej histerii i, używając ociekającego patosem języka, ulec pokusie hiperboli (co dla większości autorów tego typu dzieł jest wyborem oczywistym i najłatwiejszym), swoją opowieść poprowadził z jednostajną (nie mylić z monotonną), doprawdy godną podziwu dyscypliną. Zastawienie swego rodzaju nonszalancji stylu z tak dramatyczną tematyką dało porażający efekt.
"Wydawało się nieprawdopodobne, że cokolwiek może zagrozić parowcowi. A mimo to znajdowali się przecież na oceanie, a statek tonął. Rozświetlony od dziobu do rufy, przypominał zapadający się pod własnym ciężarem tort urodzinowy".
A r c y d z i e ł o literatury faktu.
więcej Pokaż mimo toAutor zastosował prostą, acz genialną technikę – zamiast dać się ponieść fali opisywanej histerii i, używając ociekającego patosem języka, ulec pokusie hiperboli (co dla większości autorów tego typu dzieł jest wyborem oczywistym i najłatwiejszym), swoją opowieść poprowadził z jednostajną (nie mylić z monotonną), doprawdy godną podziwu...