-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2016-10-30
2016-10-29
2016-10-17
2016-10-02
2016-09-24
2016-09-20
Zbiór dobrych historii do poczytania od początku do końca w zależności od tego - na ile akurat czas nam pozwala. Najchętniej po jednym opowiadaniu tuż przed snem, by resztę nocy, jeszcze na jawie, poświęcić na refleksję. Lubię tę formę literacką - jej treściową koncentrację, tę dyscyplinę i lapidarność. Postanowiłam, że Munro będę miała zawsze w zanadrzu. Mistrzyni w swoim fachu.
Zbiór dobrych historii do poczytania od początku do końca w zależności od tego - na ile akurat czas nam pozwala. Najchętniej po jednym opowiadaniu tuż przed snem, by resztę nocy, jeszcze na jawie, poświęcić na refleksję. Lubię tę formę literacką - jej treściową koncentrację, tę dyscyplinę i lapidarność. Postanowiłam, że Munro będę miała zawsze w zanadrzu. Mistrzyni w swoim...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-16
Książkę polecił mi czytelnik w słusznym wieku, jako obowiązkową pozycję dla wielbicieli fantastyki w dobrym, starym stylu. Absolutny klasyk gatunku. Wartka akcja odpowiednio zbalansowana opisami PRZYRODY i "odrodzonego" gatunku ludzkiego. Czas: daleka przyszłość zdominowana przez rośliny (!!!). Seks, przemoc, makabra, obrzydlistwa. Dodajcie do tego zupełnie czerstwe, udomowione nazewnictwo, przywołująca na myśl nielubiane, nietrafione tłumaczenie "Hobbita" i chyba całego "Władcy Pierścieni" (pamiętacie to?) Całość jest genialna i nie do odpuszczenia!
Książkę polecił mi czytelnik w słusznym wieku, jako obowiązkową pozycję dla wielbicieli fantastyki w dobrym, starym stylu. Absolutny klasyk gatunku. Wartka akcja odpowiednio zbalansowana opisami PRZYRODY i "odrodzonego" gatunku ludzkiego. Czas: daleka przyszłość zdominowana przez rośliny (!!!). Seks, przemoc, makabra, obrzydlistwa. Dodajcie do tego zupełnie czerstwe,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-18
Ciekawa rzecz, ale niezbyt odkrywcza. Mam na myśli zarówno formę (zapis rozmowy z terapeutą), jak i odpowiedzi. Odnoszę wrażenie, że więcej informacji na temat seksu i mechanizmów, którymi rządzi się związek i relacje damsko-męskie uzyskałam w ramach lektury Wysokich Obcasów (z którymi nota bene romansuje autorka książki i przywoływane w niej autorytety). Książka w porządku, rozmówca świetny, otwarty i bardzo sobie cenię jego opinię, ale przy moim stanie wiedzy i praktycznych umiejętnościach(hahahaha - bawię i zawstydzam samą siebie;) pozycja ta rozczarowuje. Choć nie wątpię, że komuś innemu może posłużyć. Ps - klucz do sukcesu w związku to zawsze ROZMOWA i należy o tym przypominać, choćby poprzez tę książkę.
Ciekawa rzecz, ale niezbyt odkrywcza. Mam na myśli zarówno formę (zapis rozmowy z terapeutą), jak i odpowiedzi. Odnoszę wrażenie, że więcej informacji na temat seksu i mechanizmów, którymi rządzi się związek i relacje damsko-męskie uzyskałam w ramach lektury Wysokich Obcasów (z którymi nota bene romansuje autorka książki i przywoływane w niej autorytety). Książka w...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-18
Hm, sięgnęłam po tę książkę z ciekawości - przeczesując niezbyt imponującą półkę z literaturą medyczną w mojej prowincjonalnej bibliotece. I stwierdzam, że jest niezła - rok wydania 1974 a w jednym z rozdziałów natknęłam się na taką oto lapidarną definicję małżeństwa: forma legalizacji współżycia, wynikająca z narzuconych norm obyczajowych i prawnych. Ładne prawda? A jakie w punkt! Autor bez zbędnych ceregieli rozprawia o takich zjawiskach i zachowaniach natury seksualnej jak homoseksualizm i potrzeba stosunku oralnego i analnego, pięknie prawi o wstręcie do partnera, naturze zdrady i sposobach radzenia sobie z nimi. Dzięki tej książce poznałam arcyciekawe pojęcie, jakim jest "kultura seksualna". Świetna rzecz.
Hm, sięgnęłam po tę książkę z ciekawości - przeczesując niezbyt imponującą półkę z literaturą medyczną w mojej prowincjonalnej bibliotece. I stwierdzam, że jest niezła - rok wydania 1974 a w jednym z rozdziałów natknęłam się na taką oto lapidarną definicję małżeństwa: forma legalizacji współżycia, wynikająca z narzuconych norm obyczajowych i prawnych. Ładne prawda? A jakie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-07
Biegam czysto amatorsko: 3 - 4 razy w tygodniu po 5 km - przy dobrym wietrze wyciągam 10 i to mi wystarczy. Po lekturze "Biegania" zaczęłam przykładać do tego większą uwagę: przede wszystkim technika kroku, postawa, praca rąk. Biegam bardziej świadomie, układam plan treningowy, w perspektywie gdzieś tam majaczą mi zawody (oczywiście dla zabawy, sprawdzenia swoich możliwości i naturalnie dla gadżetów:) O tym mniej więcej jest ta książka i muszę przyznać, że po lekturze odczuwam potężną dozę wdzięczności wobec autora za podzielenie się swoją wiedzą i doświadczeniem. Fajnie.
Biegam czysto amatorsko: 3 - 4 razy w tygodniu po 5 km - przy dobrym wietrze wyciągam 10 i to mi wystarczy. Po lekturze "Biegania" zaczęłam przykładać do tego większą uwagę: przede wszystkim technika kroku, postawa, praca rąk. Biegam bardziej świadomie, układam plan treningowy, w perspektywie gdzieś tam majaczą mi zawody (oczywiście dla zabawy, sprawdzenia swoich możliwości...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-04
Z perspektywy patrząc - trochę szkoda mi czasu poświęconego na tę lekturę. Dwa popołudnia można było lepiej spożytkować. Już na pierwszych stronach (ba, z okładki!) dowiadujemy się ze szczegółami co, gdzie, kiedy się wydarzyło i jak przykre będzie miało konsekwencje. Przez resztę kartek śledzimy rodzinną tragedię, która stanie się powodem dogłębnej przemiany dla każdego jej członka. Nawet to wartościowe - z punktu widzenia pracowników socjalnych, osób dotkniętych podobną traumą, rozwydrzonych nastolatków, nieokrzesanej, durnej masy turystycznej... Tak. Jako przestroga - nawet bardzo. Ale wobec zalewu internetowej pornografii i seksafer celebrytów pindrzących się na ściankach, czy rzeczywiście jest co rozdmuchiwać? I jeszcze ten upiorny prawniczy żargon typu "sprawiedliwość naprawcza". Nuuudaaa.. To, co mnie ewidentnie rusza, wręcz obrzydza w tej powiastce, to ohydna paralela fontu z okładek książki i filmu McQueena (Fassbender miał rzeczywiście problem i powód do wstydu). To się nazywa nachalny marketing, który łyknęłam i teraz mi niedobrze.
Z perspektywy patrząc - trochę szkoda mi czasu poświęconego na tę lekturę. Dwa popołudnia można było lepiej spożytkować. Już na pierwszych stronach (ba, z okładki!) dowiadujemy się ze szczegółami co, gdzie, kiedy się wydarzyło i jak przykre będzie miało konsekwencje. Przez resztę kartek śledzimy rodzinną tragedię, która stanie się powodem dogłębnej przemiany dla każdego jej...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-31
Są książki, które magnetyzują od pierwszej strony, a ich moc żyje w tobie jeszcze długo po tym, jak dotrzesz do ostatniej. Wpadasz do biblioteki - myślisz "mam wolny wieczór, przeczytam coś, co kiedyś w czasach swojej świeżości mi umknęło, a teraz spokojnie czeka na półce" - łykasz Masłowską i masz kilka godzin z bańki. Taka właśnie jest jest ta książka. Czaruje jakimś wyimaginowanym miastem, jego mieszkańcami, ich lękami, durnowatą powierzchownością i dyskretnie rzutuje tę durnowatość i jałowość na kondycję człowieka współczesnego. To, za co cenię autorkę, to wyważony krok i równowaga na granicy językowej szarży i niedomówienia. Ona włada naprawdę świetnym językiem.
Są książki, które magnetyzują od pierwszej strony, a ich moc żyje w tobie jeszcze długo po tym, jak dotrzesz do ostatniej. Wpadasz do biblioteki - myślisz "mam wolny wieczór, przeczytam coś, co kiedyś w czasach swojej świeżości mi umknęło, a teraz spokojnie czeka na półce" - łykasz Masłowską i masz kilka godzin z bańki. Taka właśnie jest jest ta książka. Czaruje jakimś...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-30
W porządku, ale nie urywa tego i owego - wiecie czego. Efekty nuklearnej katastrofy na rodzimym gruncie. Dla wrocławian - koniecznie. Dla reszty świata - spoko. Ocenę "przeciętna" książka zawdzięcza przede wszystkim zakończeniu - dobremu zresztą. Gdyby nie ono - skończyłoby się na "może być" (choć w moim przekonaniu takie podsumowanie brzmi lepiej niż "przeciętna"...) Jak sądzicie? W każdym razie pochód kanałami Wrocławia trochę mnie nużył, jedna z bohaterek była wyjątkowo irytująco przejaskrawiona. W ogóle kilka postaci z tej książki uparcie znajduje upodobanie w schematycznej frazeologii. No denerwująca skłonność. "Otchłań" to moja pierwsza nieglukhovska przygoda z Projektem Metro 2033 i z pewnością sięgnę po kolejną.
W porządku, ale nie urywa tego i owego - wiecie czego. Efekty nuklearnej katastrofy na rodzimym gruncie. Dla wrocławian - koniecznie. Dla reszty świata - spoko. Ocenę "przeciętna" książka zawdzięcza przede wszystkim zakończeniu - dobremu zresztą. Gdyby nie ono - skończyłoby się na "może być" (choć w moim przekonaniu takie podsumowanie brzmi lepiej niż "przeciętna"...)...
więcej mniej Pokaż mimo to
Od razu zaznaczam, że jeśli chodzi o wiedzę na temat skandynawskiego kryminału, w towarzystwie nie bryluję. Choć Skandynawię, z całą jej surowością, kocham. Chyba w ogóle kryminał jako gatunek literacki nieszczególnie mnie kręci i sięgając po niego raczej bazuję na rekomendacjach zaufanych źródeł, niż sama przeczesuję księgarskie zbiory w poszukiwaniu diamentów. Nesbo - obleci, Larsson - znam tylko z ekranizacji, Żywioły Saszy Załuskiej - o tak - to mnie wciągnęło i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, Granhus - niezły, ale jednak czapki zostają na głowach. O co chodzi - w książce toczą się dwie zagadkowe sprawy, sprawnie związane spoiwem fabularnym. Jest zbrodnia, jest jego kontynuacja, krąg podejrzanych, poszlaki, logiczne dochodzenie, czytelni, psychologicznie nakreśleni bohaterowie, uwikłani w sprawy osobiste, co czyni ich jeszcze bardziej ludzkimi. Jest psychopata - jest wszystko, ale chciałoby się więcej! Granhus obiecuje silne emocje, jednak pozostawia czytelnika z wielkim niedosytem. Mój apetyt na krwawą zbrodnię nie został zaspokojony z tej przyczyny, że jeden z dwóch ważnych wątków nie został odpowiednio wyczerpany. Zabrakło mi równowagi pomiędzy jednym śledztwem (tu oprawca niemal zgłasza się potulnie sam) a drugim (ten zdecydowanie bardziej oponuje:). Pokładam zatem duże nadzieje w Sztormie. Raczej sobie go nie odpuszczę.
Od razu zaznaczam, że jeśli chodzi o wiedzę na temat skandynawskiego kryminału, w towarzystwie nie bryluję. Choć Skandynawię, z całą jej surowością, kocham. Chyba w ogóle kryminał jako gatunek literacki nieszczególnie mnie kręci i sięgając po niego raczej bazuję na rekomendacjach zaufanych źródeł, niż sama przeczesuję księgarskie zbiory w poszukiwaniu diamentów. Nesbo -...
więcej Pokaż mimo to