-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-04-06
2024-04-06
2024-03-24
Książkę dedykuję mojemu przyjacielowi Śp. Marcinowi. Gdyby nie on, nigdy nie sięgnęłabym tę książkę ani po kilka innych z twórczości Simmonsa. Marcin Ty doskonale wiedziałeś, że ona mi się spodoba i jestem pewna, że Tobie też by się spodobała, mimo tego jak bardzo autor tu "odjechał".
Dziękuję @NiegdyśNatalia i @Anjo, które podjęły ze mną ten trud zmierzenia się, chyba z jedną trudniejszych książek Simmonsa - dziewczyny w końcu dobiłam do brzegu ;))
Co do samej książki...to w zasadzie nie wiem jak ubrać w słowa, to co czuję po zakończeniu książki. Być może fakt, że tak trudno było mi się przez nią przebić, szczególnie na początku i że na kilka tygodni odłożyłam ją na bok, by potem wrócić do niej z innym nastawieniem i emocjami, tak bardzo wpłynął na końcowy odbiór książki. Jeszcze z Marcinem ustaliliśmy, że najpierw sięgniemy po książkę Dickensa "Tajemnica Edwina Drooda", która niejako miała być wstępem do zrozumienia historii tytułowego Drooda. Więc tak zrobiłam - przeczytałam "Tajemnicę..." i choć nie była to łatwa lektura, to w jakiś sobie niedookreślony sposób założyłam, że Simmons dopisze swój ciąg dalszy do tej nieukończonej, ostatniej książki Dickensa. I to był główny powód dlaczego tak ciężko mi się na początku czytało "Drooda". Bo to nie jest ciąg dalszy. To nie jest historia Edwina Drooda, a przynajmniej nie w takim wymiarze jakby chciał "zawiedziony" czytelnik powieści kryminalnej Dickensa.
Simmons na kanwie niedokończonej powieści wiktoriańskiej zmierzył się z postaciami samego Charlesa Dickensa i przede wszystkim Wilkiego Collinsa. To Wilkie Collins jest tu narratorem, to on snuje swoje narkotyczne opowieści o potworze z cuchnących, przerażających podziemi Londynu, gdzie główną rolę odgrywa nie kto inny jak tajemniczy Drood. Wszystko to miesza się z jednoczesnym przedstawieniem samego Dickensa, jako jego przyjaciela. Poznajemy Dickensa na przestrzeni 5 lat - od wypadku kolejowego po dzień śmierci. Jesteśmy z nim na objazdowych tournée czytelniczych, w których objawił się jako szalony, opętany przez swoich książkowych bohaterów twórca prawdziwych spektakli, w których kobiety i mężczyźni mdleli, targani emocjami wywoływanymi przez autora. Jesteśmy z nim, kiedy tworzy swoje kolejne dzieła albo wspomina te już uznane i oddaje się swoim mesmerycznym zainteresowaniom. A Wilkie jest cały czas obok i snuje swoje wywołane coraz większym uzależnieniem od opium pod różną postacią wizje. I gdzie w tym wszystkim jest tajemnica Edwina Drooda? A no w zasadzie nigdzie. Bo Drood Simmonsa to kompletnie inna postać, będąca symbolem opętania i narkotycznych wizji a na końcu chęci zemsty i zazdrości. Simmons stworzył swoją historię na bazie faktów z biografii tych dwóch wiktoriańskich pisarzy. Zbudował monumentalne dzieło, które momentami gubi rytm i wszelaką logikę. W którym czytelnik już sam nie wie o czym czyta i co jest tylko opiumową wizją, co faktem a co wymyśloną fabułą. Zakończenie przynosi prawdziwe katharsis czytelnicze - poczułam się jak obudzona ze snu w który zabrał mnie autor, gdzie przychodzi moment otrzeźwienia i zrozumienia przesłania autora. Ostatnie rozdziały były wprost genialne i czułam, że ten Czytelnik, do którego narrator w postaci Wilkiego Collinsa przez całe 825 stron książki kierował swoje zdania to ja. To ja morderczo chciałam poznać tajemnicę Edwina Drooda a dostałam w twarz, żeby się obudzić i zrozumieć, że nigdy nikt już tego mi nie da. Że tamta historia już nigdy nie będzie skończona, ale są inni pisarze i inne historie, które tak jak Dickens i jego niedokończony kryminał zasługują na uwagę.
To nie jest książka dla każdego. Nie byłabym w stanie polecić jej nikomu, nie znając go i jego czytelniczych preferencji. Ja jestem oczarowana i tą historią i talentem Simmonsa, że potrafi tak genialnie mieszać historię, fakty z wymyśloną fabułą, że ma takie pomysły. NIEPOJĘTE!
Autorze - chapeau bas!
Książkę dedykuję mojemu przyjacielowi Śp. Marcinowi. Gdyby nie on, nigdy nie sięgnęłabym tę książkę ani po kilka innych z twórczości Simmonsa. Marcin Ty doskonale wiedziałeś, że ona mi się spodoba i jestem pewna, że Tobie też by się spodobała, mimo tego jak bardzo autor tu "odjechał".
Dziękuję @NiegdyśNatalia i @Anjo, które podjęły ze mną ten trud zmierzenia się, chyba z...
2024-03-13
Pamiętając, że pierwsza książka tego autora bardzo mi się spodobała, trafiając na drugą w bibliotece nie wahałam się i wypożyczyłam. I to była dobra decyzja. To naprawdę kawałek dobrego thrillera psychologicznego. Jest dobrze napisana, bez zbędnych rozdziałów o niczym, czyta się szybko i z zaangażowaniem. Kluczem są bohaterowie. Autor przez długi czas nie określa żadnego w konkretny sposób. Wszyscy mogą być i źli i dobrzy i nie wiadomo, w którą stronę do końca potoczy się historia. A ta historia to tajemnicze zniknięcie męża i dzieci głównej bohaterki, rozgrywające się w nad oceanicznej miejscowości, w czasie gdy szaleje sztorm stulecia. Wynika, że wszyscy zaginęli na wodzie, wypadli z łodzi, ktoś ich wypchnął albo porwał i upozorował wypadek. Matka szaleje z rozpaczy i ta rozpacz jest tu genialnie narysowana, nawet przerysowana, naznaczona szaleństwem, niedowierzaniem i tajemnicami, które jak stopklatki pojawiają się w kolejnych rozdziałach. Nic nie wydaje się takim, jakim jest. Im bliżej końca dostajemy stopniowo odpowiedzi, zaczyna wyłaniać prawdziwy obraz i wtedy autor wprowadza coraz większą dynamikę zdarzeń - coraz krótsze rozdziały, coraz bardziej treściwe, coraz więcej zagadek się wyjaśnia i apogeum historii osiągamy w końcowych dwóch rozdziałach - pełne emocji, walki o życie, krwi i gigantycznej siły matczynej miłości.
Ciekawą postacią jest komisarz prowadzący śledztwo - z tajemniczą przeszłością, cytujący biblię i modlący się o życie dla zaginionych dzieci a oprócz tego walczący z chorobą i bólem. Chyba jeszcze takiej postaci w thrillerach czy kryminałach nie spotkałam - dodał do książki takiego nie nachalnego, religijnego sznytu.
Podobała mi się ta książka. Jest ciekawa, pełna napięcia, zagadek i wszelakich emocji a przez długi czas też dwuznaczności. Autor wodzi za nos czytelnika i zmusza go do snucia domysłów. "Przypływ" to dobry pomysł na weekendową, niezobowiązującą lekturę.
Pamiętając, że pierwsza książka tego autora bardzo mi się spodobała, trafiając na drugą w bibliotece nie wahałam się i wypożyczyłam. I to była dobra decyzja. To naprawdę kawałek dobrego thrillera psychologicznego. Jest dobrze napisana, bez zbędnych rozdziałów o niczym, czyta się szybko i z zaangażowaniem. Kluczem są bohaterowie. Autor przez długi czas nie określa żadnego w...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-02
Ostatnio głośno było o tej książce, głównie ze względu na serial telewizyjny. Serialu nie widziałam, ale coś mnie pociągało w historii XIX-wiecznej Żmudzi. Chyba przede wszystkim tytułowy Dewajtis, bo nie spodziewałam się, że chodzi o dąb.
Na początku bardzo trudno wchodziło mi się w powieść - głównie ze względu na strasznie toporny język - dziwnie skonstruowane zdania, dziwna mieszanka żmudzkiego, polskiego i trochę rosyjskiego, trochę pisane jakby poezją. W fabule też na początku nie mogłam się odnaleźć, bo autorka dopiero w kolejnych rozdziałach opowiada historię rodziny Marka Czertwana, głównego bohatera.
Z czasem oswajamy się z klimatem książki, głównie dzięki wyrazistości bohaterów, którzy mają konkretne cechy, ale też dzięki magii otoczenia, która jest doskonale odzwierciedlona w opisach. To ona poetycko spina fabułę i piękno tej historii, niemal słuchać szum gałęzi Dewajtisa i pomruk rzeki Dubissy i aż się płynie przez kolejne strony.
Nie będę opisywać fabuły, bo każdy może sobie przeczytać opis książki, ale zachwycę się pięknem dobra, którym w swoim życiu kierował się główny bohater. Historia jego oddania dla ojczystej ziemi, dotrzymania słowa danego ojcu na łożu śmierci i poszukiwania własnego szczęścia jest tak przejmująca, smutna a jednocześnie dająca w końcu nadzieję, że można się wzruszyć.
Plusem tej książki jest oddanie realności tamtych czasów, za pomocą właśnie tego topornego języka, wykreowania postaci jak żywych i nadaniu wartości ziemi, która była dla ówczesnych ludzi największą miłością.
Myślę, że z chęcią sięgnę kiedyś po inne książki Marii Rodziewiczówny. Dewajtis okazał się kojącą, prawdziwą literaturą, którą czyta się z przyjemnością i docenieniem. Bardzo polecam.
Ostatnio głośno było o tej książce, głównie ze względu na serial telewizyjny. Serialu nie widziałam, ale coś mnie pociągało w historii XIX-wiecznej Żmudzi. Chyba przede wszystkim tytułowy Dewajtis, bo nie spodziewałam się, że chodzi o dąb.
Na początku bardzo trudno wchodziło mi się w powieść - głównie ze względu na strasznie toporny język - dziwnie skonstruowane zdania,...
2024-01-14
Trafiłam na tę książkę w mojej bibliotece i nie mogłam jej nie wziąć do przeczytania. Wczesna historia ziem polskich od czasu przeczytania Cherezińskiej zawładnęła mną, więc z nieukrywaną namiętnością co chwila czytam o pierwszych Piastach. Tutaj autor próbuje nam przybliżyć wszystko to, co działo się na ziemiach polskich przed Mieszkiem I, poczynając w zasadzie od około 20 roku po Chrystusie.
Generalnie, jak pisze sam autor, jest to książka historyczna oparta na źródłach i literaturze naukowej i wydaje się bardzo rzetelną syntezą tzw. "pierwszego rozdziału" ziem polskich.
Co ważne jest napisana prostym, potocznym językiem, momentami powiedziałabym nawet, że nienaukowym, bo autor często odwołuje się do porównań współczesnych filmów, nawet do "Psów" Pasikowskiego, co nie ukrywam wzbudzało mój delikatny uśmiech, ale też pozwoliło czytać tę książkę bez zbędnego nadęcia i powagi.
Czy wiem więcej o historii pierwszego tysiąca lat ziem polskich? Na pewno. Natomiast czy potrafię w skrócie to komuś przekazać? Tego nie wiem. Myślę, że trzeba mieć ogólne pojęcie o historii choćby Imperium Rzymskiego, Imperium Bizantyjskiego, wędrówkach Gotów, Hunów i innych plemion albo wręcz czytając tę książkę rozłożyć inną, która za pomocą map zobrazuje nam tamte czasy.
Nie ukrywam, że bardzo irytuje mnie fakt, że taka książka, mówiąca o historii tylu lat Europy, trakująca o tym, gdzie dane plemię żyło, skąd przyszło i gdzie dalej wędrowało nie zawiera ani jednej mapy czy grafiki. Dla mnie to wręcz zbrodnia, bo po przeczytaniu całości dostałam masę wiedzy i masę ciekawostek, w żaden sposób nieusystematyzowanych. Owszem rozdziały są prowadzone chronologicznie, idziemy faktami historycznymi po kolei, ale na końcu czuję jakiś niedosyt, że w zasadzie coś wiem, ale potrzebuję tę wiedzę usystematyzować. W żaden sposób nie chcę tutaj autora urazić, bo wykonał kawał dobrej pracy, przytoczył masę źródeł i zrobił coś, czego brakuje w historii - napisał o początku i zmierzył się z tym, czego większość chyba nie chce robić, bo jest to zbyt trudne i niejednoznaczne.
Na pewno nie żałuję czasu spędzonego z książką. Podsyciła ona moją fascynację początkami państwa polskiego i historią tamtych, tak trudnych do zbadania już lat. Niezmiennie jednak żałuję, że ówczesna historia w szkołach nie potrafi dzieci i młodych ludzi tak zafascynować i pokazać jak ciekawa jest nasza przeszłość.
Mimo moich wątpliwości i uwag bardzo polecam książkę do przeczytania. Można się z niej dowiedzieć masy ciekawych faktów i historii a potem pójść krok dalej i tę wiedzę zgłębiać dalej.
Trafiłam na tę książkę w mojej bibliotece i nie mogłam jej nie wziąć do przeczytania. Wczesna historia ziem polskich od czasu przeczytania Cherezińskiej zawładnęła mną, więc z nieukrywaną namiętnością co chwila czytam o pierwszych Piastach. Tutaj autor próbuje nam przybliżyć wszystko to, co działo się na ziemiach polskich przed Mieszkiem I, poczynając w zasadzie od około 20...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-28
Ojojoj...co to była za książka. W życiu bym po nią nie sięgnęła, gdyby nie mój nieoceniony czytelniczy przyjaciel, którego niestety już z nami nie ma. Jakiś czas temu planując kolejne wspólne czytanie książki Simmonsa w rozmowie wyszła ta książka, która nie jako miała być wprowadzeniem do historii tytułowego Drooda. No więc realizując te plany czytelnicze (bo Simmons już czeka na półce) wspólnie z @anjanką sięgnęłyśmy po Dickensa, jednocześnie oddając pamięć naszego przyjaciela.
I powiem tak - Dickens pisał cholernie dobrze, ale w tak szalony momentami sposób, że w zasadzie żeby zrozumieć niektóre sceny to brakowało mi tego opium, które palili namiętnie jego bohaterzy. Śmierć autora w trakcie tworzenia rękopisu tej książki nadała jej zupełnie nie zamierzony i genialny efekt. Bo w momencie, kiedy autor w wiktoriańską rzeczywistość eleganckich i trochę napuszonych bohaterów wplótł wątek kryminalny, zawikłał relacje między bohaterami i kiedy wszystko nabrało jakiegoś tajemniczego zaplątania powieść się urywa. Zostajemy jako czytelnicy z domysłami, co mogło się stać z tytułowym Edwinem Droodem. Czy ktoś go zabił, czy zniknął z własnej woli, czy ktoś go do tego zmusił? Mimo całego kunsztu pisarskiego, który Dickens włożył w napisane rozdziały, to te nienapisane są największą wartością tej książki.
Jestem strasznie ciekawa, co zrobił z tą historią Simmons i już nie mogę się doczekać aż zacznę.
"Tajemnicę Edwina Drooda" polecam każdemu, kto chce wyjść ze swojej komfortu, odkryć coś nieoczywistego i doznać tego uczucia, że zakończenie tej historii na zawsze pozostanie już zagadką.
Ojojoj...co to była za książka. W życiu bym po nią nie sięgnęła, gdyby nie mój nieoceniony czytelniczy przyjaciel, którego niestety już z nami nie ma. Jakiś czas temu planując kolejne wspólne czytanie książki Simmonsa w rozmowie wyszła ta książka, która nie jako miała być wprowadzeniem do historii tytułowego Drooda. No więc realizując te plany czytelnicze (bo Simmons już...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-05
"Stellę Maris" przeczytałam w zasadzie od razu po zamknięciu ostatniej strony "Pasażera". Nie wiem czy te dwie książki powinno się czytać w kolejności, ale odnoszę nieodparte wrażenie, że jednak czytanie chronologicznie do wydarzeń, czyli najpierw Stella potem Pasażer, ułatwiłoby odbiór tej historii. Nigdy się tego nie dowiem - myślę, że drugi raz nie da się przeczytać tych książek w taki sam sposób.
Dla mnie "Stella Maris" niczego nie wyjaśniła - pytanie czy miała wyjaśnić ? Nie wiem.
Dziwna to była książka - w zasadzie stenogram siedmiu rozmów siostry bohatera "Pasażera" z jej lekarzem w ośrodku psychiatrycznym. Rozmów o istocie życia, o matematyce, fizyce, jej miłości do brata i śmierci. Jej historia w zasadzie urywa się i możemy tylko pomyśleć, co stało się dalej. Trochę wiemy z drugiej książki, ale czy wszystko?
W tych książkach jest więcej pytań niż odpowiedzi, więcej zastanawiania się niż prawdziwej fabuły.
Myślę, że to nie są książki dla wszystkich a nawet więcej - dla większości będzie to prawdziwy pisarski bełkot. Mnie wciągnęły. I mimo, że nie umiem się do nich kompetentnie odnieść to - jakkolwiek to zabrzmi - spędziłam z nimi owocny i mądry czas.
"Stellę Maris" przeczytałam w zasadzie od razu po zamknięciu ostatniej strony "Pasażera". Nie wiem czy te dwie książki powinno się czytać w kolejności, ale odnoszę nieodparte wrażenie, że jednak czytanie chronologicznie do wydarzeń, czyli najpierw Stella potem Pasażer, ułatwiłoby odbiór tej historii. Nigdy się tego nie dowiem - myślę, że drugi raz nie da się przeczytać tych...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-05
Nie czuję się na siłach, aby oceniać tę książkę. W zasadzie nawet nie wiem co niej napisać. Chyba tylko to, że mam bardzo ambiwalentne uczucia po przeczytaniu jej, tym bardziej, że od razu przeczytałam także "Stellę Maris", niejako drugą część tej historii. Z jednej strony "Pasażer" jest praktycznie pozbawiony fabuły - to, co mamy napisane w opisach tej książki ma się nijak do treści jaką dostajemy. Z drugiej jednak - filozoficzne rozmowy głównego bohatera, ból, który wyziera praktycznie z każdej sceny i historia życia dwójki rodzeństwa są tak hipnotyzujące, że w zasadzie nie mogłam się oderwać od czytania.
Nie wiem jak rozumieć wiele scen i dialogów z "Pasażera". Nie wiem w zasadzie czy one są do rozumienia. Czasami to filozoficzny bełkot, czasami naukowe wywody a czasami prawdy życiowe, z których każdy może sobie coś wziąć dla siebie.
Jedno jest pewne - Cormac McCarthy wielkim pisarzem był, nieoczywistym, niebanalnym i myślę, że czuł, że te dwie książki to jego pożegnanie ze światem.
Nie czuję się na siłach, aby oceniać tę książkę. W zasadzie nawet nie wiem co niej napisać. Chyba tylko to, że mam bardzo ambiwalentne uczucia po przeczytaniu jej, tym bardziej, że od razu przeczytałam także "Stellę Maris", niejako drugą część tej historii. Z jednej strony "Pasażer" jest praktycznie pozbawiony fabuły - to, co mamy napisane w opisach tej książki ma się nijak...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-25
Dosłownie przed chwilą przewróciłam ostatnią stronę książki i aż wypuściłam powietrze, jednocześnie mówiąc sama do siebie: " jakie to było dobre". Z nieukrywaną radością stwierdzam, że to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam, a w tym roku, znajduje się w pierwszej trójce.
Od razu muszę przyznać, że miałam różne emocje, podczas długiego - obiektywnie rzecz biorąc - czytania "Ogrodu z brązu", mimo, tego iż z pewnego źródła wiedziałam, że to dobra książka, ale specyficzna i trudna w odbiorze. Początek - pierwsze kilkadziesiąt stron bardzo rozbudziły moją ciekawość - porwanie dziewczynki, rozpacz rodziców, jakiś wyczuwalny, podskórny, głęboki dramat tej sytuacji, podbity depresją matki i niewyobrażalnym bólem ojca. I potem aż do połowy książki - wybitne w swej prostocie zwolnienie akcji, płynącej jak powolny nurt brudnej, mętnej, południowoamerykańskiej rzeki, która notabene w tej książce była finalnie jednym z jej niemych bohaterów. To był najtrudniejszy moment książki - niby chciałam wiedzieć, o co tu chodzi i odkrywać kolejne meandry historii, ale jednocześnie nie mogłam się zmusić do przeczytania więcej niż 20 stron dziennie. I kiedy po kilkunastu dniach walki samej i ze sobą i jednocześnie wielu latach poszukiwań utraconej córki w fabule nadszedł w końcu przełom, akcja biegła już jak szalony nurt wody, odkrywając coraz to nowe, szokujące fakty i osoby. Ostatnie 250 stron książki przeczytałam zaledwie w dwa i pól dnia i nie mogłam jej odłożyć, aż do samego końca.
Autor genialnie skonstruował fabułę, która będąc jednocześnie powolnym, ale i szalonym procesem odkrycia rodzinnej tajemnicy zostawia na długo ślad w pamięci. Do tego motywem przewodnim jest niespotkany nigdzie wcześniej wątek sztuki tworzonej w brązie, jej szaleństwa i piękna.
Bardzo polecam Wam do przeczytania tę książkę - nie będziecie zawiedzeni a ja długo będę pamiętać ogród w brązie szaleństwa.
Dosłownie przed chwilą przewróciłam ostatnią stronę książki i aż wypuściłam powietrze, jednocześnie mówiąc sama do siebie: " jakie to było dobre". Z nieukrywaną radością stwierdzam, że to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam, a w tym roku, znajduje się w pierwszej trójce.
Od razu muszę przyznać, że miałam różne emocje, podczas długiego - obiektywnie rzecz biorąc...
2023-10-22
To kolejna część o zwariowanych dzieciakach, którzy wraz z mamą zamieszkały w domu byłej szeptuchy, swojej ciotki w Bielinach. Mimo, że pewnie nie jestem docelowym targetem tego typu książek, z prawdziwą przyjemnością sięgam akurat po tę serię autorki. Urzekła mnie pierwszą częścią i teraz z utęsknieniem czekam na kolejne.
Ta część jest zdecydowanie najbardziej naszpikowana upirami i demonami i całą tą pogańską wiarą w gusła i magię. Standardowo zawiera też przesłanie dla dzieci - tym razem tych nieśmiałych, z kompleksami, które nie potrafią przebić się w towarzystwie rówieśników.
Książkę, tak jak i poprzednią, przeczytałam w jedno przedpołudnie, z prawdziwą przyjemnością. Doskonale odpręża, pozwala się zrelaksować i pobyć kilka godzin w zupełnie innym świecie.
Z niecierpliwością czekam na kolejną część o Klubie Kwiatu Paproci, tym bardziej, że pewne tajemnice ujrzały światło dzienne i pogańscy bogowie przemówili ludzkim głosem.
To kolejna część o zwariowanych dzieciakach, którzy wraz z mamą zamieszkały w domu byłej szeptuchy, swojej ciotki w Bielinach. Mimo, że pewnie nie jestem docelowym targetem tego typu książek, z prawdziwą przyjemnością sięgam akurat po tę serię autorki. Urzekła mnie pierwszą częścią i teraz z utęsknieniem czekam na kolejne.
Ta część jest zdecydowanie najbardziej naszpikowana...
2023-10-11
To kolejna z przeczytanych przeze mnie książek traktujących o historii Piastów. I jak to ostatnio bywa - z polecenia czytelników LC. Bardzo mi przypadła do gustu ta pozycja, bo w przystępny sposób ukazuje najważniejsze postaci z pierwszego królewskiego rodu Polski, od Mieszka I do Kazimierza Wielkiego. To, co mi bardzo przypadło do gustu to przystępny, zarówno pod względem gramatycznym jak i logicznym język autora - przez kolejne rozdziały się po prostu płynie, odkrywając dzieje poszczególnych królów, książąt i innych postaci istotnie związanych z historią Piastów i Polski tamtego okresu. Wiadomo, że im dalej chronologicznie od początków Państwa Polskiego tym gmatwanina osób, zależności, koligacji rodzinnych i układów jest coraz większa i coraz trudniej się w niej odnaleźć. Bolesławów, Mieszków, Kazimierzy jest coraz więcej, żon, sióstr i braci tym bardziej a i każdy historycznie dążył do zaspokojenia innych, najczęściej swoich pragnień i żądz.
To co dla mnie jest plusem tej książki, to zmierzenie się z prawdą historyczną, niejako poprzez zestawienie różnych źródeł historycznych. Autor rozprawia się z kronikami słynnych już Galla Anonima, Jana Długosza czy Wincentego Kadłubka, pewne rzeczy weryfikuje a inne zestawia z innymi źródłami. Stąd być może w tytule przymiotnik "drapieżny", bo nie wybija nam się z tej książki jedynie hołd i uwielbienie dla władców, którzy stworzyli podwaliny Polski, ale również dostajemy historię ich niechlubnych czynów - mordowanie czy wręcz wyżynanie ludności, wrogów i generalnie ludzi zagrażających władzy, dewiacje poszczególnych postaci czy konflikty z władzą katolicką.
To, czego zawsze oczekuję od książek naukowych, lub nawet popularnonaukowych to grafiki, mapy, zdjęcia czy drzewa genealogiczne rodów. Tu mi tego zdecydowanie zabrakło i sięgałam równocześnie do innych źródeł, aby chociażby utwierdzić się w wiedzy czyim wnukiem czy synem był kolejny Bolesław (być może wtedy bylibyśmy w stanie na bieżąco weryfikować czy sam autor nie pomylił koligacji, a te niestety mu się zdarzały w tekście). Zdjęć kilkanaście w książce jest, ale mam wrażenie, że trochę niedopasowanych do tekstu i zupełnie niepotrzebnych.
Ostatecznie myślę, że polecenie tej książki spełniło moje oczekiwania, ale też rozbudziło moją ciekawość o dalsze zgłębianie rodu Piastów. Nie mniej jednak pozostaję w niezmiennym zachwycie nad początkami tego rodu i postaciami Mieszka I i Chrobrego.
To kolejna z przeczytanych przeze mnie książek traktujących o historii Piastów. I jak to ostatnio bywa - z polecenia czytelników LC. Bardzo mi przypadła do gustu ta pozycja, bo w przystępny sposób ukazuje najważniejsze postaci z pierwszego królewskiego rodu Polski, od Mieszka I do Kazimierza Wielkiego. To, co mi bardzo przypadło do gustu to przystępny, zarówno pod względem...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-04
Trafiłam na tę książkę dawno temu w jakiejś polecajce na forach LC. Przyciągnęła moją uwagę i zapisałam ją sobie do przeczytania. Po wielu miesiącach trafiłam na "Labirynt" w jednej z filii bibliotek i z zapałem przytargałam do domu. Niestety, ale jestem trochę rozczarowana a jednocześnie zadowolona, że zmierzyłam się z tą historią.
Moje rozczarowanie wynika przede wszystkim z toporności języka, którym "Labirynt" jest napisany. Wpływ na to ma głównie ilość wtrąceń francuskich i oksytańskich, która zwyczajnie utrudnia czytanie. Nie wiem czy to jest zabieg autorki czy tłumaczki, ale na pewno nie jest potrzebne tej książce. Podobnie jak przydługie opisy przyrody i otoczenia, które są pozbawione plastyczności i kolorytu. Dopiero jak zobaczyłam zdjęcia pięknej Carcassonny w Internecie, potrafiłam przenieść się podczas czytania do miejsc akcji.
Natomiast zadowolona jestem z przeczytania książki, bo opowiada ona naprawdę piękną średniowieczną historię miłości, wiary i oddania się w imię sekretu Świętego Graala. Właśnie fabuła przyciągnęła moją uwagę, gdy trafiłam na książkę - starożytna wiara, mistycyzm, tajemnica życia i miłości rozgrywająca się w dwóch płaszczyznach czasowych, które dzieli osiemset lat. Oprócz tego dostajemy też potężną dawkę historii średniowiecznych Katarów, krucjat francuskich i życia w tamtych czasach. Nie ukrywam, że akcja dziejąca się w tamtym okresie przyciągała moją uwagę bardziej niż ta w czasach współczesnych. Te były trochę za bardzo wymyślone, poplątane i chaotyczne.
Zakończenie okraszone sporą dawką magii i niejako splecenia wątków średniowiecznych ze współczesnymi wymaga skupienia, aby wszystko zrozumieć.
Ostatecznie myślę, że to bardzo dobra książka, ale wymagająca i nie dla wszystkich.
Trafiłam na tę książkę dawno temu w jakiejś polecajce na forach LC. Przyciągnęła moją uwagę i zapisałam ją sobie do przeczytania. Po wielu miesiącach trafiłam na "Labirynt" w jednej z filii bibliotek i z zapałem przytargałam do domu. Niestety, ale jestem trochę rozczarowana a jednocześnie zadowolona, że zmierzyłam się z tą historią.
Moje rozczarowanie wynika przede...
2023-09-17
(...), bo czasem wiara w coś staje się zbyt silna i mąci ludziom w głowach. Wtedy poprzez tę wiarę i strach z niej płynący przestają dostrzegać człowieka."
"Dobra-noc" to opowieść o wiejskiej społeczności ludzi, którymi kieruje zabobon i ludzkie gadanie. W wiosce rodzi się dziewczynka, siódma córka w rodzinie i od urodzenia jest naznaczona klątwą i wiarą w demona. Tak naprawdę tylko ojciec obdarza ją prawdziwą, bezwarunkową miłością. Matka, razem z wiejską babką, która jest najważniejsza i według której żyją wszyscy we wsi niejako wykluczają dziewczynkę a potem młodą kobietę ze społeczności. I o tym jest ta książka - o tym jak zabobon kieruje ludźmi, jak zbyt mocna wiara w zwyczaje i demony może zniszczyć życie.
To opowieść w zasadzie na jedno podejście, czyta się szybko, czasami wzrusza, czasami rozśmiesza, ale generalnie daje do myślenia, jak można czasami ludzkim gadaniem niesłusznie kogoś naznaczyć i ocenić.
(...), bo czasem wiara w coś staje się zbyt silna i mąci ludziom w głowach. Wtedy poprzez tę wiarę i strach z niej płynący przestają dostrzegać człowieka."
"Dobra-noc" to opowieść o wiejskiej społeczności ludzi, którymi kieruje zabobon i ludzkie gadanie. W wiosce rodzi się dziewczynka, siódma córka w rodzinie i od urodzenia jest naznaczona klątwą i wiarą w demona. Tak...
2023-09-13
Bardzo duże wrażenie zrobiła na mnie ta książka. Przede wszystkim ze względu na warstwę psychologiczną i wątek tragedii jednostki ludzkiej.
Historia opowiedziana przez autorkę jest fikcją literacką, ale jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, które rozegrały się w latach 20. XX wieku w Tatrach. Góry są tu przede wszystkim świadkiem tragedii - na Lodowej Przełęczy w tajemniczych okolicznościach umiera trójka ludzi, jeden człowiek jest zaginiony a jedyna osoba, która przeżyła traci zmysły i trafia dla zakładu dla psychicznie chorych.
Co się wydarzyło na Lodowej Przełęczy? Wydarzenia poznajemy poprzez retrospekcje wplecione w teraźniejszość z perspektywy Miry, czyli jedynej osoby, która przeżyła. Mają one postać majaków sennych, wspomnień, które wracają w chwilach otrzeźwienia i opowiadań wywołanych hipnozą przez lekarza, który za cel postawił sobie wyleczenie kobiety. Bardzo przejmujące w opisach są te sceny, w których Mira wraca do tamtych wydarzeń, stopniowo odkrywamy historię jej życia i traumy, która ją spotkała.
Książka pokazuje jak bardzo czasami oceniamy innych przez pryzmat powierzchowności, zupełnie nie wiedząc co spotkany człowiek przeżył i czego doświadczył. Bardzo trafił do mnie ten przekaz o kobiecej i w ogóle ludzkiej psychice w obliczu traumatycznych wydarzeń, które nas spotykają. Autorka bardzo sprawnie i umiejętnie połączyła wspomnienia, pragnienia i emocje z tym, gdzie jesteśmy tu i teraz i co czujemy.
Polecam książkę do przeczytania. Naprawdę warto. Jeden mały minusik za bardzo ubogie posłowie, liczyłam na szerszy komentarz co, do prawdziwych wydarzeń, którymi książka była inspirowana.
Bardzo duże wrażenie zrobiła na mnie ta książka. Przede wszystkim ze względu na warstwę psychologiczną i wątek tragedii jednostki ludzkiej.
Historia opowiedziana przez autorkę jest fikcją literacką, ale jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, które rozegrały się w latach 20. XX wieku w Tatrach. Góry są tu przede wszystkim świadkiem tragedii - na Lodowej Przełęczy w...
2023-09-04
Ależ to było dobre. Dawno nie czytałam tak wciągającej historii. "Zdarzyło się dwa razy" to dopełnienie historii z "Manuskryptu niedokończonego" i choć w zasadzie można je czytać niezależnie, to jednak tylko czytanie jedno po drugim i to najlepiej bezpośrednio sprawia, że czytelnik dostaje niesamowitą dawkę emocji i zostaje wciągnięty w najmroczniejsze zakamarki ludzkiego obłędu.
Muszę przyznać, że początkowo ta druga część nie wciągnęła mnie tak bardzo. Do połowy, gdzie tajemnica goniła tajemnicę, gdzie wydawało się, że autor zapomniał o wątkach z Manuskryptu i ciągle dostawaliśmy tylko pytania i pytania a fabuła coraz bardziej się zapętlała, byłam trochę zmęczona czytaniem. Ale gdy autor w pewnym momencie połączył obie historie i wszystko tak doskonale zaczynało wskakiwać na swoje miejsca, jednego dnia przeczytałam książkę do końca.
To, co mnie najbardziej wciągnęło, to właśnie ta historia wpleciona w inną historię, to książka napisana w książce i ta umiejętność zabawy z czytelnikiem. Nawet na końcu w nocie od autora dostajemy zagadkę, którą sami możemy rozwiązać i zastanowić się, co tak naprawdę znaczy to rozwiązanie.
Książka - mimo, że się nad nią zachwycam - jest makabryczna i to szaleństwo, które dostajemy jest niewyobrażalne, ale jednak zaciągnięte z rzeczywistości. To powoduje, że jest tym bardziej przemawiająca do nas i nie wydumana. Książka nie odpycha, nawet mnie, gdzie często okrucieństwo było wyznacznikiem mojej oceny. Tutaj autor umiejętnie buduje wrażenia, szczególnie w końcówce, gdzie fabuła osiąga apogeum. Mimo, że niemal z obłędem w oczach czytamy poszczególne sceny to raczej emocje są z kategorii tych smutnych i przytłaczających niż odrzucających.
Bardzo Wam polecam przeczytać obie książki. Fani gatunku na pewno nie będą zawiedzeni a ci, którzy nie znają jeszcze Francka Thillieza dopiszą go do grona ulubionych autorów, tak jak robię to ja.
Na koniec dziękuję mojemu znajomemu z LC, że polecił mi tego autora - Marcin - bardzo Ci dziękuję - ta polecajka wyszła Ci genialnie ;))
Ależ to było dobre. Dawno nie czytałam tak wciągającej historii. "Zdarzyło się dwa razy" to dopełnienie historii z "Manuskryptu niedokończonego" i choć w zasadzie można je czytać niezależnie, to jednak tylko czytanie jedno po drugim i to najlepiej bezpośrednio sprawia, że czytelnik dostaje niesamowitą dawkę emocji i zostaje wciągnięty w najmroczniejsze zakamarki ludzkiego...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-29
Robię się coraz bardziej wybredna jeśli chodzi o kryminały/thrillery. Trudno jest mi znaleźć taki, który mnie zaskoczy, nie znudzi i nie obrzydzi. Ten spełnił dwa pierwsze punkty, więc myślę, że to już dobrze i w zasadzie miały one bezpośredni wpływ na ocenę końcową. Był dla mnie zaskakujący - sprawa, którą prowadził policjant z nietypowymi zdolnościami, była zaskakująca od samego początku. Była nietypowa ofiara, nietypowy zabójca i zaskakujące powiązania pomiędzy głównymi bohaterami. Przez długi czas, a w zasadzie do samego końca nie mogłam znaleźć tego powiązania pomiędzy poszczególnymi osobami prowadzonego śledztwa. Myliła mnie postać pisarki, matki zaginionej dziewczyny, od której zaczyna się fabuła. Autor sprytnie pomieszał wątki, wplótł w to ciekawy prolog/wprowadzenie do całej historii niedokończonego rękopisu, bohaterów, których coś łączy, ale do końca nie wiemy co, śledztwo o brutalnych zabójstwach i kompletnie obrzydliwego zabójcę a nawet zabójców. Ta obrzydliwość i brutalność albo nawet zezwierzęcenie momentami mnie odpychała i zastanawiałam kto jest bardziej nienormalny - pisarz, że coś takiego wymyślił i napisał czy ja, jako czytelnik, który coś takiego czyta. Ostatecznie, przebijając się przez te potworności nie mam poczucia, że zdominowały one książkę. Bardziej wyłania się tutaj obraz ludzi skrzywdzonych przez los, jedno wydarzenie, które spotyka ich w życiu i kreśli całą przyszłość.
Zakończenie jest zaskakujące, ale jednak gdzieś tam jedyne z możliwych, bo takie zaplątanie historii i postaci mogło się skończyć tylko tak. Ostatnia scena zostawia nas z pytaniem i mam nadzieję znaleźć je w kontynuacji, którą już w zasadzie czytam.
Podsumowując polecam do przeczytania "Manuskrypt niedokończony". Nie będziecie się nudzić i będziecie szybko czytać tę książkę, bo zwyczajnie jest wciągająca.
Robię się coraz bardziej wybredna jeśli chodzi o kryminały/thrillery. Trudno jest mi znaleźć taki, który mnie zaskoczy, nie znudzi i nie obrzydzi. Ten spełnił dwa pierwsze punkty, więc myślę, że to już dobrze i w zasadzie miały one bezpośredni wpływ na ocenę końcową. Był dla mnie zaskakujący - sprawa, którą prowadził policjant z nietypowymi zdolnościami, była zaskakująca od...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-17
Dziwna to była książka i w zasadzie nie wiem jak ją ocenić.
Przeczytałam ją dzięki synchronicznemu czytaniu i przede wszystkim dziękuję za wspólne, choć trudne czytanie. Cieszę się, że po raz kolejny poszerzyłam swoje horyzonty, wychodząc ze swojej strefy czytelniczego komfortu.
Książka opowiada ciekawą i dla mnie bliżej nieznaną historię tragedii, jaka dotknęła ludność baskijską w Hiszpanii w aspekcie ich walki o autonomię. Walka ta w tej książce ma głównie wymiar terroryzmu, jakiego dopuszczała się organizacja zwana ETA.
Historia, którą opowiada nam autor dotyczy dwóch zaprzyjaźnionych rodzin baskijskich, które przez ideologię ETA i wspomniany terroryzm stają się dla siebie wrogie a dzieli ich zabójstwo. Jedna z rodzin staje się ofiarą a druga zabójcą, bo ginie ojciec jednej rodziny a syn drugiej jest bojownikiem ETA i to on bierze udział w morderstwie. I to jest główna oś wydarzeń w książce, wokół której toczy się wszystko inne. Autor dość specyficznym językiem manewruje historią rodziny przed i po zabójstwie. Czyni to za pomocą 125 krótkich, 4-5 stronicowych rozdziałów, w których przeplata się narracja, czas, sceny i bohaterowie. Nigdy nie czytałam książki napisanej właśnie w ten sposób i dla mnie mimo, że na początku byłam zachwycona taką narracją, ostatecznie stała się ona męcząca. Głównym powodem było to, że książka napisana w taki właśnie sposób była dla mnie za długa i za bardzo drobiazgowa, mimo, że jednocześnie pokazała dokładny obraz rodziny z traumą. Czytając, przeplatały się we mnie różne emocje - od smutku, poprzez wkurzenie i poczucie bezsensu walki ETA. Ostatnie rozdziały są bardzo wymowne, szczególnie samospowiedź siedzącego w więzieniu bojownika - utkwiło mi jedno z jego przemyśleń: "(...)wyrządzał krzywdę i zabijał. Po co? Odpowiedź na to pytanie przepełniała go goryczą: po nic."
To nie jest książka dla każdego, nie jest a przynajmniej dla mnie nie była formą rozrywki. Idealnie oddaje moje odczucia po przeczytaniu tekst na okładce "Największe zjawisko literackie ostatnich czasów". To słowo 'zjawisko' idealnie pasuje do tej książki, w której nic nie jest takie jak w większości innych książek a obraz wykreowany przez autora jest tak bardzo plastyczny i wielowymiarowy.
Myślę, że książka zostanie w mojej głowie na długi czas i mimo, że wymęczyła mnie to była najciekawszą książką tego roku, głównie pod względem literackim i emocjonalnym.
Dziwna to była książka i w zasadzie nie wiem jak ją ocenić.
Przeczytałam ją dzięki synchronicznemu czytaniu i przede wszystkim dziękuję za wspólne, choć trudne czytanie. Cieszę się, że po raz kolejny poszerzyłam swoje horyzonty, wychodząc ze swojej strefy czytelniczego komfortu.
Książka opowiada ciekawą i dla mnie bliżej nieznaną historię tragedii, jaka dotknęła ludność...
2023-08-14
To drugi tom serii Zakryte lustra. Już jakiś czas temu czytałam część pierwszą, która całkiem mi się spodobała, więc jak tylko zobaczyłam w bibliotece część drugą nie wahałam się.
Akcja książki dzieje się bezpośrednio po klęsce powstania listopadowego w małym dworku nieopodal Warszawy. Znów mamy do czynienia z codziennością życia na wsi, gdzie Pan dba o swoje ziemie i płody, służba dba o Pana a wokół wszystkich dzieje się trudna historia Polski.
Podoba mi się taki styl pisania - prosty, konkretny, z przesłaniem i ciekawą historią ziemiańskiej rodziny. Z chęcią sięgnę po kolejne książki autorki, nie tylko z tej serii, ale i inne.
To drugi tom serii Zakryte lustra. Już jakiś czas temu czytałam część pierwszą, która całkiem mi się spodobała, więc jak tylko zobaczyłam w bibliotece część drugą nie wahałam się.
Akcja książki dzieje się bezpośrednio po klęsce powstania listopadowego w małym dworku nieopodal Warszawy. Znów mamy do czynienia z codziennością życia na wsi, gdzie Pan dba o swoje ziemie i...
Sięgnęłam po Charlesa Dickensa z chęci poznania literatury klasycznej. To moja druga książka tego autora i jestem pod dużym wrażeniem tego, jak ta książka jest napisana. Przede wszystkim jest to język, który wymaga skupienia, zrozumienia i zmiany sposobu myślenia podczas czytania. Musimy się przestawić na język tamtej epoki i dać się porwać autorowi i jego zamysłowi. Książka jest wymagająca, po pierwsze z powodu objętości a po drugie ze względu na tematykę. Dickens przedstawia tutaj życie głównego bohatera Dawida Copperfielda praktycznie od samych narodzin aż po wiek dojrzały. Dostajemy głęboki obraz dziecka psychiczne tak prawdziwego, że momentami aż boli nas jego trudny los. Nigdzie wcześniej, u żadnego autora nie spotkałam się z tak dokładnym a jednocześnie tak prostym opisem uczuć skrzywdzonego, osieroconego dziecka, które walczy o przetrwanie. Potem dostajemy również doskonały obraz nastolatka, młodego mężczyzny a wreszcie dojrzałego człowieka po przejściach i tragicznych wydarzeniach życiowych. Nie będę tu opisywać tych poszczególnych zdarzeń, bo trzeba o nich przeczytać i poznać ciąg przyczynowo - skutkowy, który sprawił, że życie Dawida wyglądało tak, jak wyglądało. Cały ten psychologiczny obraz głównego bohatera poznajemy na tle społeczno-obyczajowym XIX - wiecznego Londynu i okolic. Autor rysuje nam obraz ówczesnego społeczeństwa z jego biedą, bogactwem, codziennością życia, skrajnymi postaciami, które wzbudzają albo uśmiech albo współczucie albo w końcu złość. Autor z taką precyzją i trafnością opisuje tą rzeczywistość, że czujemy się jakbyśmy tam byli z naszymi bohaterami, razem z nimi jechali dorożką albo siedzieli w bawialni domu i pili z nimi popołudniową herbatę.
Jestem oczarowana twórczością Dickensa, mimo, że nie jest ona łatwa i przyjemna w sensie rozrywki czytelniczej. Umiejętność pisania w tak wyrafinowany, subtelny a jednocześnie prosty sposób świadczy o dużym talencie tego pisarza. A jeśli do tego dołożymy tak nakreślonych bohaterów, z ich przywarami i zaletami to dostajemy niemal idealny obraz społeczeństwa z epoki autora.
Sięgnęłam po Charlesa Dickensa z chęci poznania literatury klasycznej. To moja druga książka tego autora i jestem pod dużym wrażeniem tego, jak ta książka jest napisana. Przede wszystkim jest to język, który wymaga skupienia, zrozumienia i zmiany sposobu myślenia podczas czytania. Musimy się przestawić na język tamtej epoki i dać się porwać autorowi i jego zamysłowi....
więcej Pokaż mimo to