-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2013-04-23
2015-07-07
2016-09-21
2016-03-24
2015-06-30
2016-09-20
2011-10-22
2011-10-01
Kiedy "Klaudyna w szkole" została opublikowana po raz pierwszy skandal był ogromny. Książka szokowała do tego stopnia, że autorka, czyli Sidonie-Gabrielle Colette nie wydawała ją pod swoim nazwiskiem, a ówczesnego męża, Dlaczego? Po prostu, kobieta w tamtym okresie na publikację "czegoś takiego" pozwolić sobie nie mogła. Groziło to zszarganiem reputacji.
Mniej więcej w dwa lata po naszym ślubie, a więc około roku 1895, pan Willy zwrócił się do mnie:
- Powinna byś rzucić na papier swoje wspomnienia ze szkoły, może przydałyby mi się na coś... Nie bój się jakichś szczególików trochę pikantniejszych. [...]
(ze wstępu autorki)
Bohaterką jest Klaudyna, młoda dziewczyna uczęszczająca na pensję dla panien w prowincjonalnym miasteczku we Francji. Jej matka nie żyje, mieszka z ojcem niezbyt przejmującym się wychowaniem córki na porządną jak na tamte czasy pannę, bowiem pochłonięty jest badaniami nad ślimakami i ich rozmnażaniem. To typ naukowca, który pozwala Klaudynie na wszystko, aby móc zajmować się tylko tym, co go interesuje-badaniami. Dziewczyna korzysta z tego nad wyraz chętnie czytając niedozwolone dla siebie książki, nosząc frywolne fryzury i żyjąc dokładnie tak jak ma ochotę.
Historia jakich pełno, dlaczego więc książka okrzyknięta była skandalem na paryskich salonach literackich? Klaudyna spędzając ostatni rok w szkole, stara się urozmaicić go sobie na wszelkie możliwe sposoby. Budzi się w niej kobiecość i żądze cielesne. Nie uchodzi to uwadze prowincjonalnego lekarza pana Dutertre oraz młodego nauczyciela. Gdy na pensji pojawia się młoda i śliczna nauczycielka Aimee Lanthenay dziewczyna postanawia ją uwieść. Z pewnością by się jej to udało, gdyby na jej drodze nie stanęła dyrektorka szkoły Panna Sergent. Także i ona nie może oprzeć się urokowi młodej pani Lanthenay.
W dzisiejszych czasach raczej nie nazwiemy tej powieści skandalizującą. Jednak na początek XX wieku, gdy książka ukazała się po raz pierwszy, opisy namiętności między kobietami, pocałunki, były czymś gorszącym, o czym nikt wcześniej nie śmiał pisać. Colette wyprzedziła swoją epokę, pisząc ten utwór. Przedstawiła w nim kobiety silne, zdecydowane, z drugiej zaś strony takie, które potrzebują bliskości i znajdują ją w...ramionach innej kobiety.
Gdy atmosfera skandalu opada, widzimy barwnie nakreśloną bohaterkę, lekki, przyjemny język. Bohaterki drugoplanowe także nie są "płaskie", bezbarwne, to realne młode dziewczyny wkraczające w dorosły świat, nauczycielki poddane miłosnym żądzom. Podczas czytania kibicujemy Klaudynie w rozgrywkach z dyrektorką, analizujemy jej trafne i często zadziorne wypowiedzi. Wszystko okraszone humorem co tworzy bardzo ciekawy obrazek obyczajowy.
Ocena: Książkę czyta się bardzo przyjemnie, lekko. Klaudyna jako bohaterka bawi, jest barwna i co dla mnie najważniejsze, nie jest przedstawiona jako dobra, ułożona, porządna dziewczyna. Bardzo duży plus za kreacje bohaterki w ten sposób, jak na czas powstania istne mistrzostwo. Zabieram się za kolejne części.
Kiedy "Klaudyna w szkole" została opublikowana po raz pierwszy skandal był ogromny. Książka szokowała do tego stopnia, że autorka, czyli Sidonie-Gabrielle Colette nie wydawała ją pod swoim nazwiskiem, a ówczesnego męża, Dlaczego? Po prostu, kobieta w tamtym okresie na publikację "czegoś takiego" pozwolić sobie nie mogła. Groziło to zszarganiem reputacji.
Mniej więcej w...
2016-10-17
2014-07-28
To nie był dobry początek mojej przygody z Alice Munro. Opowiadania w ogóle nie zaciekawiły mnie, a wręcz irytowały, bohaterki nie wywoływały żadnych uczuć. Forma opowiadań rzadko przekonuje mnie do siebie, w tym wypadku potwierdziły się moje przypuszczenia, że albo nie rozumiem idei opowiadań i nie potrafię się w nie wczuć albo po prostu pani Munro nie jest pisarką dla mnie.
To nie był dobry początek mojej przygody z Alice Munro. Opowiadania w ogóle nie zaciekawiły mnie, a wręcz irytowały, bohaterki nie wywoływały żadnych uczuć. Forma opowiadań rzadko przekonuje mnie do siebie, w tym wypadku potwierdziły się moje przypuszczenia, że albo nie rozumiem idei opowiadań i nie potrafię się w nie wczuć albo po prostu pani Munro nie jest pisarką dla mnie.
Pokaż mimo to2010-01-17
2016-05-21
2016-08-17
2016-09-05
Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że Primabalerina nie będzie mi się podobać. Przecież ja wręcz nienawidzę literatury tzn. kobiecej. A tu zaskoczenie! Zajkowska nie mogła się oderwać i książkę pochłonęła w jeden dzień. Nieważne, że praca magisterska, że inne obowiązki! Jak się podoba to trzeba czytać, korzystać z tego rzadkiego faktu! Ale spokojnie i tak się pewnie do czegoś przyczepię. A teraz trochę o książce.
Główna bohaterka Nina przeżywa naprawdę ogrom dziwnych splotów losu i wydarzeń. Jej wiecznie coś się przytrafia, wiecznie dowiaduje się czegoś nowego! Nagła podróż do Lwowa, odkrywanie tajemnic zmarłej przyjaciółki, poznanie i zauroczenie mężczyzną, bolesne poszukiwanie swojego (dotąd nieznanego) pochodzenia.Czyta się o tym z wypiekami na twarzy, ale z myślą ''dobrze, że ja mam spokojniejsze życie'' Trzeba jednak przyznać, że takie nagromadzenie różnych wydarzeń czy zwrotów akcji sprawiają, że książka mimo że z gruntu przeznaczona dla kobiet, nie wydaje się nudna i nijaka.
Na dużą pochwałę zasługuje przepiękne opisy, przede wszystkim Lwowa, gdzie rozgrywa się większość akcji, ale i Krakowa. Po prostu cudo! Takich opisów nie da się ominąć, nawet jeśli zazwyczaj to robię w większości książek. Aż zachciało mi się zwiedzić Lwów.
Chociaż nie jestem fanką romansów (co zawsze i wszędzie powtarzam), bo zazwyczaj mnie nudzą i są bardzo ''przesłodzone'', to nie żałuję, że sięgnęłam po Primabalerinę. Wręcz przeciwnie! Książka wciągnęła mnie bez reszty! Naprawdę nie mogłam oderwać się od czytania, musiałam wiedzieć, co dalej przydarzy się bohaterce, a przede wszystkim, jak skończy się cała historia. Oczywiście, że wiele wydarzeń zawartych w Primabalerinie było schematycznych i przewidywalnych, ale (co aż dziwne!) w ogóle mi to nie przeszkadzało.
Podczas samej końcówki powieści muszę przyznać, że nawet się wzruszyłam, a przecież wiecie, że ze mnie to raczej taka twarda baba jest ;) Brawo dla autorki za umiejętne poruszanie emocji czytelniczek.
Dla mnie Primabalerina to naprawdę największe pozytywne zaskoczenie ostatnich miesięcy. Od dawna po skończeniu książki nie miałam tak ogromnego żalu, że to już koniec.
10/10
Recenzja ukazała się na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com
Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że Primabalerina nie będzie mi się podobać. Przecież ja wręcz nienawidzę literatury tzn. kobiecej. A tu zaskoczenie! Zajkowska nie mogła się oderwać i książkę pochłonęła w jeden dzień. Nieważne, że praca magisterska, że inne obowiązki! Jak się podoba to trzeba czytać, korzystać z tego rzadkiego faktu! Ale spokojnie i tak się pewnie do...
więcej Pokaż mimo to