Francuska pisarka, autorka powieści obyczajowo-psychologicznych. Znana głównie z opartego na motywach autobiograficznych cyklu o Klaudynie (1900–1903). Członkini m.in. Królewskiej Belgijskiej Akademii Języka i Literatury Francuskiej (fr. Académie royale de langue et de littérature françaises de Belgique; fotel nr 33 objęła w 1933 roku po zmarłej Annie de Noailles) oraz Akademii Goncourtów.
Gabrielle Colette była najmłodszą z czworga dzieci (dwie dziewczynki i dwóch chłopców) Sidonie Landoy, znanej jako „Sido” oraz kapitana Jules’a-Josepha Colette (absolwenta szkoły wojskowej Saint-Cyr, żuawa),który stracił nogę podczas bitwy pod Melegnano w 1859 roku i został poborcą podatkowym. Gabrielle Colette spędziła szczęśliwe dzieciństwo w rodzinnym domu w Saint-Sauveur-en-Puisaye, dużej wsi w Burgundii. Uwielbiana przez matkę, wychowała się w rodzinnej atmosferze i otrzymała świeckie wykształcenie. Sido, feministka i zdeklarowana ateistka, nauczyła córkę uważnej obserwacji świata, począwszy od flory i fauny ogromnego ogrodu rodziny Colette.
Młoda Gabrielle bardzo wcześnie zapoznała się z klasyką literatury i pobierała nauki języka francuskiego oraz stylu pisania od swojego ojca, zapalonego czytelnika prasy. Upodobanie Sido do luksusowych przedmiotów, których kupna mąż nie był w stanie jej odmówić, zrujnowało rodzinę. Zostali zmuszeni do opuszczenia Saint-Sauveur, po czym osiedlili się w Châtillon-sur-Loing w listopadzie 1891 roku.
Jako nastolatka, Gabrielle poznała Henry’ego Gauthiera-Villarsa, nałogowego uwodziciela o pseudonimie „Willy”, z którym wzięła ślub 15 maja 1893 roku w Châtillon-sur-Loing. Willy był bardzo wpływowym krytykiem muzycznym i płodnym pisarzem popularnych powieści, przy tworzeniu których wykorzystywał ghostwriterów. Był także współwłaścicielem wydawnictwa Gauthier-Villars przy 55 quai des Grands-Augustins, gdzie młoda para zajmowała najwyższe piętro budynku. Wprowadził swoją młodą żonę w literackie i muzyczne kręgi artystyczne stolicy, w których Gabrielle wsławiła się swoim szorstkim burgundzkim akcentem. Zaskoczony umiejętnościami pisarskimi młodej żony, wykorzystał jej talent i opublikował jej teksty pod swoim nazwiskiem (pierwszy rękopis Colette pochodzi z 1893 roku). Gabrielle, nieznana nikomu w literackim świecie epoki, podpisywała się jako Colette Willy do 1923 roku.
W 1895 roku Willy namówił żonę do spisania wspomnień ze szkolnych lat, których autorstwo przypisał jedynie sobie. W konsekwencji Klaudyna w szkole została podpisana pseudonimem męża Colette. Następnie ukazały się kolejne części z serii książek o Klaudynie: Klaudyna w Paryżu, Małżeństwo Klaudyny, Klaudyna odchodzi. Po rozpadzie małżeństwa Colette wydała pod swoim nazwiskiem La retraite sentimentale, tym samym sygnalizując zakończenie serii o Klaudynie.
Colette wyróżniała się spośród współczesnych jej twórców (takich jak André Gide, Romain Rolland czy Jean Giraudoux) tematyką swoich dzieł. Jej styl jest pozornie nieskomplikowany, ale wyszukany. Klasyfikuje się ją jako przedstawicielkę regionalizmu w literaturze. Klasyfikacja ta została jej przypisana w okresie międzywojennym, między innymi ze względu na liczne opisy rodzinnej Burgundii.
To, co przede wszystkim cechuje twórczość Colette, to: szczególna poprawność i precyzja słownictwa, zwłaszcza gdy służą one manifestacji uczuć poprzez naturę oraz całkowita swoboda zmysłowości, rozumianej jako wezwanie do uznania praw cielesnych nad duchowymi i praw kobiet nad prawami mężczyzn. Ponadto styl Colette jest bardziej skomplikowany i nowoczesny, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka.
W 1999 roku Serge Doubrovsky, twórca nowoczesnego pojęcia autofikcji, ostatecznie uznał je za wariant autobiografii, a Colette za pionierkę, której twórczość oddaje jego koncepcję: „Wystarczy bowiem wziąć do ręki książkę Narodziny dnia, która ukazała się w 1928 roku i która oryginalnie zawierała na okładce podpis: powieść. Jednak w Narodzinach dnia pojawia się postać starszej kobiety o imieniu Colette. Potem dowiadujemy się, że owa kobieta napisała serię o Klaudynie. Krótko mówiąc, opisała siebie w powieści napisanej przez Colette o Colette”.
Ale czym jest serce, proszę pani? Ma mniejszą wartość niż opinia, którą się cieszy. Ze wszystkim się godzi, na wszystko przystaje. Można je ...
Ale czym jest serce, proszę pani? Ma mniejszą wartość niż opinia, którą się cieszy. Ze wszystkim się godzi, na wszystko przystaje. Można je wypełnić byle czym, tak mało wymaga... Ciało to zupełnie inna rzecz... A owszem! Wie, czego chce, jest, jak to się mówi - smakoszem.
Miła, sympatyczna książeczka dla odprężenia i uśmiechu, choć jak na tę pisarkę przystało jest tam też coś poruszającego, co raczej umknęło pani Szczuce. Rozdział o psich snach - moim zdaniem Colette, ta niesamowita miłośniczka zwierząt i wspaniała ich obserwatorka wskazuje i opowiada o niewidzialnej nici wiążącej psa i jego pana. Te straszne psie sny z okopów I wojny światowej to moim zdaniem przeżycia jego pana, które pies przeżywa również poprzez niesamowicie silną mentalną więź łączącą go z ukochanym człowiekiem...To opowiadanie jest dla mnie zdecydowanie najpiękniejsze .
Myślę również, że to książka właściwie tylko dla wielbicieli zwierząt. Ktoś kto ich nie lubi, nigdy nie odczuje jej wdzięku i lekkiego uroku powiązanego z głęboką znajomością zwierzęcej natury.
Po raz pierwszy przeczytałam tę książkę, kiedy byłam w wieku głównej bohaterki. Później przez wiele lat uważałam, że Klaudyna to ja, chociaż jako dziewczę z mchu i paproci pojęcia nie miałam o lesbijkach, lolitach, miłości chłopięcej i innych rozkoszach wszystkich 56 płci. Mamy obecnie wysyp literatury LGBTiQQruQQ, a klasyczna dla tego nurtu Klaudyna nie jest czytana, a jeśli nawet, to nie jest rozumiana. Traktowana protekcjonalnie i z politowaniem, jak staruszka, której roi się, że była kiedyś młoda. A przecież Klaudyna to taka odważniejsza Ania Shirley. To, że pani Montgomery o tym nie napisała, nie oznacza, że między Anią, a Dianą Barry nie mogło dochodzić do pensjonarskich zalotów na tych łąkach rozkosznych fiołków... W każdym razie Ania i Klaudyna to ukochane bohaterki moich wczesnych lat nastoletnich. I tak jak Ania nie budzi już we mnie większych emocji, Klaudyny nadal chętnie czytam. To jedna z moich książek życia. Nie przez jej wartość literacką, ale dla wspomnień z krainy niewinności, które powracają w trakcie lektury.